Ale już po dosłownie kilku dniach? Przecież ona wskoczyła na jego grubego penisa już po kilku dniach... Czytalam wiele książek o porwaniach gdzie pojawiał się syndrom sztokholmski. I ja to rozumiem. Tylko tutaj Blanka za szybko chciała przejść do scen seksu.
Chciałabym by UTALENTOWANI pisarze mieli taką promocję. Gdy ma się takie budżety i znajomości to można wszystko wypromować. A twórcy z rzeczywistym talentem pisaniem zarobią ledwie na kajzerki, bo nikt o nich nie wie. To cud, że dalej piszą, powinni dostać jakiś pomnik.
Myśle, że trochę źle ustawia się punkt ciężkości w temacie "szkodliwości" książki. Wiele osób podnosi, że prezentowany w niej ostry seks na granicy zgody to jest to, co w niej złe i najgorsze. A ja się z tym nie zgadzam, bo to w istocie temat znany jak świat. Motyw ubogiego Kopciuszka, którego ratuje dopiero zamożny książę wszyscy znamy i akceptujemy. Także Piękną i Bestię, gdzie mężczyzna więzi ukochaną, jest dla nas znośny. Nasze babcie z wypiekami na twarzy czytały Quo Vadis, gdzie przez połowę książki przystojny, napalony Rzymianin ściga chrześcijankę, aby "wlec ją za włosy do cubiccullum i tam pastwić się nad nią". Och i ach! Nawet jeśli ów Rzymianin w końcu stanie się potulnym wyznawcą Baranka nie zmienia to faktu, że takim go poznaliśmy i gdzieś tam polubiliśmy jako bohatera (bo przecież tak kochał!) i czekaliśmy, aż zrozumie swój błąd jednocześnie podświadomie trochę fascynując się "taką ognistą, gwałtowną, obsesyjną miłością". A akceptowaliśmy, bo Sienkiewicz opisał go sprawnie i dobrze - jasno określił jego motywacje, sposób wychowania, mentalność, ukazał rozterki i wątpliwości i sprawił, że potrafiliśmy go może nie pochwalać, ale przynajmniej zrozumieć. Ten sam Sienkiewicz lata wcześniej rozpaczał nad listami od czytelniczek, które prosiły, błagały a często żądały, aby w Ogniem i mieczem Helena wybrała swojego porywacza, ognistego Kozaka Bohuna, który zezwalał swoim ludziom na "hulanie" ze schwytanymi dziewczętami a potem topienie ich w wodzie, po zakończonej zabawie... Bo ten Bohun właśnie, stosując przemoc, pokazywał w istocie swoją miłość i namiętność, wyzwalał w kobietach ukryte pragnienia o byciu pożądaną i wielbioną (och, on się powstrzymać prawie nie może, to takie podniecające) oraz obiecywał ekscytującą zabawę i uniesienia w łożu. Nudny, szacowny, pobożny i nijaki amant Skrzetuski już takich emocji nie wywoływał. I w tym, myślę, tkwi sukces Lipińskiej. Nasze uśpione przez cywilizację ID gwałtownie domaga się wypuszczenia na zewnątrz. Z jednej strony chcemy utrzymywać pozory że jejku kochany, jak to tak można uwięzić i wymuszać seksy, że gwałtu rety, ale z drugiej mamy ochotę zamknąć superego w szafie i choć przez chwilę zapewnić sobie odrobinę wesołego profanum, choćby na kartach powieści... Tylko że u Lipińskiej to działa wyjątkowo źle. Przyznaję, książka znudziła mnie po którymś tam stosunku płciowym między bohaterami. Zgadzam się, że to niby miało ręce i nogi do momentu konsumpcji. I w tym "niby" diabeł jest ukryty! Jak podnieśliście w Waszym filmie, ta książka praktycznie leży jeśli chodzi o konstrukcję bohaterów i ich zachowania. Wokół nich dzieje się tyle, a oni pozostają jak te bezmózgie ameby. Taki pomysł spalić to naprawdę trzeba być geniuszem... Reakcja bohaterki na uwięzienie jest na to najlepszym przykładem. Dziewczyna budzi się w obcym miejscu i jedną z pierwszych myśli jest ocenianie wartości mebli w pokoju? Nie należę do osób, dla których książka to ma jedynie być intelektualną ucztą, bo inaczej to strata czasu i uwstecznianie, fuj! Mogę czytać sobie jakieś twory Danielle Steele a sama wychowałam się na Błękitnym Zamku Lucy Maud Montgomery (polecam!). Przeczytałam Zmierzch, przeczytałam Greya (choć wybuchając co chwilę gromkim śmiechem w reakcji na kolejne twisty fabularne, trwające całe trzy strony)... ale nie uniosłam książki, która się nawet wczuć choć odrobinę nie pozwoliła, bo zamiast chwilę się pomartwić razem z bohaterką musiałam wraz z nią oceniać stan drewna w sypialni i cenę kiecki w garderobie. Może jakby to nie była narracja pierwszoosobowa, która jest bardzo trudna bo wymaga stworzenia ciekawej postaci wiodącej? A szkodliwość? Wydaje mi się, że ona jest szkodliwa, choć nie demonizowałabym problemu. Całość jest z jednej strony tak płytka, że wyrobiony czytelnik potraktuje to jak kiepską reklamę proszku do prania, gdzie miło się patrzy na ładną modelkę grającą przykładną matkę i żonę, ale fałszem aż bije po oczach. Z drugiej jednak po takie powieści sięgają młode osoby, które w epoce Instagrama i influencerek mogą jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że ładny, drogi ciuch i przystojny przemocowiec to jest to, co zapewnia szczęście. Oczywiście, że większość z nich wyląduje w końcu ze spokojnym, nudnym Mirkiem u boku i prawdopodobnie uśpi swoje demony id ale... miałkość tej książki, podejście autorki do ciekawego i trudnego tematu, wręcz boli i krzyczy zmiłowania! Ta książka jest przede wszystkim szkodliwa dla kultury. Buńczuczne, figlarne wypowiedzi autorki tylko podsycają negatywne nastroje bo nagle okazuje się, że grafomania została nie tylko oswojona, ale i przypieczętowana sukcesem finansowym. Jest takim literackim disco polo, w formie i treści udającym coś, czym w istocie nie jest. I tak jak dp dobrze się sprzedaje. Bo tak właśnie miało być.
Świetny komentarz, pod którym się podpisuje i jednocześnie zazdroszczę (ale i gratuluję) tak sprawnego posługiwania się językiem polskim.❤️ Naprawdę przyjemnie się czytało Twóją opinię.
@@mela551 Dziękuję za tak miłe słowa ale myślę, że trochę w tym przesady (byczki robię straszne a i klawiatura mnie zawodzi - myślę szybciej niż piszę)! :) Pozdrawiam serdecznie.
Wydaje mi się, że problem leży gdzie indziej, a mianowicie w dziwnej potrzebie tym wypadku głównie czytelniczek (no nie oszukujmy się) czytania historii o szarych myszkach bez specjalnego charakteru zmieniających i ujarzmiających za pomocą wielkiej miłości facetów z problemami np agresją, kontrolą, szeroko pojętą przemocą tak jak to było np w Greyu. Boje się, że może to wynikać z tego, że kobiety chcą naiwnie wierzyć, że mogą nawrócić swojego chłopaka/męża przysłowiowego Janusza, alkocholika/przemocowca jeśli tylko odpowiednio się postarają co oczywiście może doprowadzić do poczucia winy jeśli taka "przemiana" nie wyjdzie
Jeżeli by mnie porwał natarczywy mężczyzna, dajmy na to taki mafiozo Massimo, to nie zastanawiałabym się czy go pokocham w ciągu 365 dni tylko gdzie ukryć zwłoki. Robię się bardzo agresywna w sytuacjach stresowych. A w takiej sytuacji byłabym zestresowana jak jasny gwint
@@kasiapiesik Widzę, że mam do czynienia ze znawczynią tematu. Tylko czy świeżo rozkopana ziemia na środku trawnika posesji mafioza nie będzie za bardzo rzucać się w oczy? Tym bardziej że ok 80 kilogramowego właściciela gdzieś wcięło. To nie brzmi jak zbrodnia doskonała. Poza tym ... skąd Ty wiesz, że 1 dzień wystarczy na pokrojenie zwłok?! Oj Kasia :)
Sięgnęłam po tę książkę głównie po to, żeby zobaczyć, o czym jest ten cały bestseller. Już od pierwszych stron miałam dość, a z każdym kolejnym rozdziałem miałam dość. Szczerze mówiąc, momentami czułam się, jakby czytała opowiadanie rozmarzonej trzynastolatki, która po przeczytaniu Greya, zechciała przenieść swoje fantazje na kartki książki, zapominając, że erotyk to nie tylko syndrom sztokholmski i ostry seks. Tak jak mówicie, bohaterowie byli stworzeni nijak, ważne było to, że Massimo ma dużego penisa i jest włoskim przystojniakiem, ale jak wygląda Laura nie miałam pojęcia, więc kiedy przefarbowała się na blond zadałam sobie pytanie "to ona nie była blondynką? Opisy pomieszczeń działały mi na nerwy - czułam się, jakby mój 5-letni bratanek cioteczny podszedł do mnie, narysował na kartce pokój i zaczął mi tłumaczyć - tu masz łóżko, tu stół, a na stole kwiatki. Niektóre sceny były tak abstrakcyjne, że potrzebowałam czasu, by je przetrawić (zabiłeś mi byłego chłopaka? A okej, żaden problem), niekiedy akcja tak pędziła, że cofałam się, by przeczytać jeszcze raz, bo nie wiedziałam, co się dzieje (rozmawia z kimś, mdleje, Massimo pojawia się i znika, ta znowu mdleje). I chociaż miałam w domu dwa następne tomy, nie przeczytałam ich, tylko poprosiłam osoby, które przez to przebrnęły, żeby mi to łaskawie streścili, bo nie mam ochoty brnąć w to dalej.
Jeśli molestuje Cię facet w typie modela mający kasę to OK a jeśli bezrobotny brzydal to Niebieska Karta 😂 A na poważnie jak ktoś to czyta jako erotyk nie ma wg mnie żadnego problemu, lecz jeśli czyta go osoba niedojrzała emocjonalnie, która uzna treść za wzór dla swoich życiowych wyborów to może być dramat . I to się dzieje patrząc na ilość fanek szczegolnie tych młodszych :(
Nie zgadzam się z Wami. Tu nie chodzi o to, że ktoś piszę sobie książki o seksie, ale jak jest ten seks przedstawiany. Gwałt, traktowanie kobiet przedmiotowo, przemoc seksualna nie jest ok. Książka to nie życie, ale jakaś logika by się przyda, a gdzie tu ktoś widzi logikę. Książki, to przede wszystkim literatura i nawet jeśli ktoś piszę lekkie powieści, to powinnien zadbać o język, o zbudowanie jakoś bohaterów, przedstawić jaką historie. I jak mam uwierzyć, jeśli pisarz przestawia w książce, że ktoś jest mafiozą, jak ja tego nie widzę, nie mam żadnych na to dowodów. Niech sobie każdy czyta co chce, ale nie romantyzujmy rzeczy, ktorę nie są romantyczne.
Gwalt nie jest ok. Przemoc nie jest ok. Kradziez nie jest ok. Jednak jestem niemal pewna, ze ksiazki gdzie mafia to protagonisci Ci sie podobaly (ojciec chrzestny, chlopcy z ferajny). Nawet postac hanibala lectera jest lubiana postacia, mimo, ze w milczeniu owiec jest jedna z pozbawionych emocji bestii.
@@paulipauli6294 Myślę, że to nie o to chodzi, że źle jest lubić antagonistów, tylko o to, że lubimy postaci dobrze zbudowane, umotywowane, dogłębne, a tego - z tego, co słyszę, bo nie czytałam "365 dni" - nie ma w recenzowanej książce.
Ale tu nie chodzi o problematyczne wątki - nie ma niczego złego w ich obecności w kulturze (nie tylko popularnej), sęk w tym, że często bezlitośnie obnażają słaby warsztat i brak wiedzy autora. "365 dni" jest tego ekstremalnym przypadkiem.
@@paulipauli6294 tylko że, oprócz tego, o czym napisała @Patrycja Olejniczak, w wymienionych tytułach bohaterów spotykają konsekwencje ich wyborów czy stylu życia, które prowadza. To nie są różowe disneje o luksusie a oni sami nie odgrywają roli niezniszczalnych superbohaterów, którzy może tam coś czasem się pomartwią, ale ma to głębię i polot Majteczek w kropeczki. Do tego dochodzi autorka, której nie sposób "odciąć" od książki bo ostatnio wyskakiwała z każdej lodówki i która zbudowała wokół siebie armię wyznawczyń... Przecież Nabokov po napisaniu książki o miłości pedofila do dziewczynki nie rozpoczął rajdu po ówczesnych mediach, zapewniając że to w sumie jest ok, niektórzy faceci o tym fantazjują, a w ogóle to Dolly się to podobało chyba bo potem znalazła sobie innego, leciwego kochanka i że warto byłoby obniżyć granicę wieku, w którym można uprawiać seks i cofnąć się przeszło sto lat.
Jeszcze jakby tam był opisany seks inny niż tradycyjny, to spoko. Ale autorka mówi, jak to przełamuje bariery, jak to edukuje nasz naród, każdy kto krytykuje się nie zna i jest po prostu pruderyjny i niedojrzały, a uwaga, na próbę (!!!) włożenia palca Laury między pośladki Massima, on reaguje wściekłością i agresją, więc do niczego nie dochodzi >.< No tak, bardzo odważne... Dodatkowo problemem jest nawet nie pierwsza książka, a dalszy ciąg - laska idzie do ginekologa? Massimo każe jej się umyć z obrzydzeniem, bo "on nie zniesie cudzego zapachu na jej ciele", Domenico rzuca w Olgę dzbanem? Spoko, Laura się śmieje. W trzeciej części Massimo GWAŁCI Laurę (uwaga,, według pani Lipińskiej gwałt jest wtedy, gdy zostają siniaki), ona dzwoni do Olgi, a Olga na to, że NIE MA gwałtu małżeńskiego >.< Dodatkowo styl spada coraz niżej - w końcu całe dialogi to "Kurwa, Olo, chodźmy się najebać" - serio. Massimo okazuje się być złym, gwałci, zabija pieska Laury, a ona ucieka od niego w objęcia kolesia, który również jest gangsterem i na dodatek płatnym mordercą. Ale w zamian dostaje kolejną kartę bez limitu, więc spoko. Ale najgorsze - laska traci dziecko, mąż ją olewa, zostaje sama z problemami. Ma depresję. Psycholog mówi jej, że to... NUDA. I tu jest to cholernie szkodliwe, bo uwaga - w naszym kraju jest naprawdę niska świadomość tego, czy, jest depresja... A może podświadomie, ale jak czytelniczki przeczytają, że depresja to nuda i bohaterka się zajęła firmą i jej przeszło, to same zamiast iść do lekarza będą szukać zajęcia, aby nie mysleć. Sama mam depresję i to nie działa. Bez fachowej pomocy z tego nie wyjdziesz. Poza tym kobieta traci dziecko, a receptą lekarza jest "znajdź sobie jakieś zajęcie"? Co do... A prawdziwy chamski cliffhanger jest w drugim tomie: Parafrazując: -O wielki Massimo, twa luba jest umierająca! Kogo ratować? Ją czy dziecko? Massimo myśli... -Ratujcie... Koniec. No proszę... I tak, umiem odróżnić fantazje od rzeczywistości, ale tam idealizuje się faceta, który jest przemocowcem, zabójcą, gwałcicielem (bo tak, dochodzi do gwałtów), manipulatorem, który wrabia kobietę w niechcianą ciążę (bo to takie romantyczne przecież!), który jest zazdrosny o lekarza! I ten koleś potem gwałci Laurę, przetrzymuje ją, po czym... daje jej pieniądze, aby nie musiała być zależna od jej nowego ukochanego. No proszę...
Zapomniałam o propagowaniu podejścia obwiniania ofiary gwałtu... Jest sytuacja, gdy jeden z bohaterów żartuje z Laury, która była nieprzytomna, że ją zgwałcił przez sen. Co na to Laura? "Boże, będę nieczysta! Moje dziecko będzie nieczyste dla Massima!" - bo jak zgwałcisz kobietę, to ona ma się obwiniać. I to ona jest nieczysta, tak samo jak jej dziecko w brzuchu >.< Co prawda później pada "spokojnie, żartowałem", ale i tak reakcja Laury jest naprawdę kiepska...
Świetnie powiedziane, zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Nie ukrywam, że drugi i trzeci tom tylko przekartkowałam, bardzo nieuważnie (sorry, nie dałam rady), więc wizyty u psychologa nie wychwyciłam. Ale to, co napisałaś, jest nie tylko idiotyczne, ale wysoce szkodliwe, skandalicznie wręcz, o czym wiem z własnego doświadczenia, niestety. Ręce opadają..
Nie odsubskrybuję was, bo bardzo was lubię i oglądam prawie od początku. Jednak nie zawsze się z wami zgadzam i ten filmik jest jednym z takim przypadków. Ogólnie mam wrażenie, że mieliście jakąś okrojoną książkę, jeśli tam nie było dla was gwaltów. Naprawdę jestem w szoku, że nie zwróciliście uwagi na scenę ze stewardessą w pierwszym rozdziale. Przypomnę wam kilka cytatów: "Patrzyłem jej w oczy, była przerażona", "O tak, lubiłem, kiedy z przerażeniem otwierały oczy, jakby naprawdę sądziły, że zamierzam je udusić", "Jej paznokcie wbiły się w moje nogi, najpierw próbowała mnie odsunąć, a później okaleczyć, drapiąc. Lubiłem to, lubiłem, kiedy walczyły, kiedy były bezradne wobec mojej siły". Czy to nie jest gwałt? A scena, kiedy Massimo zapłodnił Laurę mimo tego, że go odpychała i prosiła, żeby tego nie robił? Śmiał się z tego i twierdził, że wszczepil jej, gdy była nieprzytomna, jakieś urządzenie antykoncepcyjne (które później okazało się nadajnikiem). To też nie jest dla was forma gwałtu? Myślę, że źle podchodzicie do stwierdzenia, że książka jest szkodliwa. Nie chodzi o to, że osoba, która ją przeczyta, zacznie porywać kobiety, tylko o to, że ta trylogia normalizuje przemoc, wręcz ją romantyzuje. TO jest szkodliwe. Przez książki w tym stylu coraz bardziej będzie zacierała się granica, co jest gwaltem, a co nie jest. Już teraz mnóstwo osób twierdzi, ze scena z pierwszego rozdziału to nie gwalt, tylko brutalniejszy stosunek. Ba, na kartkach tej trylogii czytamy, że na przykład nie istnieje coś takiego jak gwałt małżeński albo wypowiedź przyjaciółki głównej bohaterki: "Nie, on mnie nie zgwałcił, tylko tak... zwiotczył narkotykami". Tę książkę czytają osoby, które maja ustabilizowany światopogląd, którego ta ksiażka nie zmieni. Ale czytają ją też osoby młode, bo 18-latka to nadal dziecko. Dlatego tyle osób twierdzi, że ta historia jest szkodliwa społecznie. A i tak żyjemy w czasach, kiedy kobiety często boją się mowić o gwałcie, bo to na nie spada hejt, a nie na gwalcicieli, bo się im nie wierzy, bo twierdzi się, że skoro podrywali faceta/chodziły w obcisłych ciuchach, to same się o to prosiły. Nie zgadzam się też z tym, że erotyki się demonizuje. Z erotyków się śmieje, nikt nie bierze ich na poważnie, to fakt, ale nieprzypadkowo taki hejt spadł na "365 dni" czy 50TG. Nie dlatego, że to erotyki, tylko dlatego, że obie historie romantyzują przemoc w związku. Mozna zrobić erotyk, który będzie się opierał na ostrzejszym seksie i to jest ok, ale można to zrobić w odpowiedni sposób, gdzie stosunek jest za pozwoleniem obu stron i gdzie obie strony się szanują, a nie opisywać gwalt, nie nazywając tego gwałtem.
Miała. Ale jakoś w piciu jej to nie przeszkadzało;). Ale to mnie doprowadzalo do rozpaczy: akcja już się rozkręca... a Laura mdleje i koniec rozdzialu.
@@ulas7562 Miała chore serce. W momentach, kiedy autorka nie wiedziała jak zakończyć scenę XD Tylko wtedy się Laurze przypominało, że oho czas zemdleć xd Bo ani w sporcie, ani w piciu alkoholu w niezliczonych ilościach, ani niczym innym jej to serce nie przeszkadzało xd
Przeczytałam całą trylogię. Wolę to podkreślić na samym początku. Tak- jest wciągająca i w jakiś sposób czyta się przyjemnie. Ale jak rzadko nie zgadzam się z Wami. Uważam, że jest tutaj BARDZO szkodliwy wątek. Podczas pierwszego zbliżenia między Laurą a Massimo (na pokładzie samolotu) Laura wyraźnie mówi "proszę nie rób tego", co wcale mu nie przeszkadza. A kilka stron dalej Massimo mówi, że nie musi się poniżać do gwałtu. Moim zdaniem wymuszenie jakie kogokolwiek zbliżenia jest gwałtem więc kilka stron wcześniej to zrobił.
Gwalt jest zly, to prawda. Pisanie o gwalcie nie jest zle. Ba, przedstawienie gwaltu jako cos niegroznego nadal nie jest zle. Zdrowy psychicznie czlowiek nie posunie sie do gwaltu bo w jakiejs ksiazce bohaterce sie podobalo. Jak Joker wchodzil do kin to ludzie marudzili 'ooo to teraz jak sie pokaze negatywna postac w innym swietle to ludzie zaczna zabijac". Nie zaczeli. Czesc nawet zaczela rozumiec ze zlo nie bierze sie z nikad i nikt sie zly nie rodzi.
@@paulipauli6294 Nie - przedstawienie gwałtu jako coś niegroźnego JEST DO JASNEJ CHOLERY ZŁE. Największym problemem naszego społeczeństwa jest właśnie to, jak bagatelizujemy gwałt. Nie musimy być sprawcami, żeby krzywdzić ofiary. Gwałtem jest nie tylko napadnięcie na dziewczynę w ciemnej uliczce i zdarcie z niej spódniczki i rajstop. Gwałtem jest wykorzystanie osoby pijanej, zdjęcie po kryjomu prezerwatywy w trakcie, zmuszenie do stosunku żony, która tego nie chce. Tak długo, jak nasze społeczeństwo będzie przymykać oko i utrwalać stereotyp, że w sumie to takie tam nic złego, tak długo zgwałcone kobiety i zgwałceni mężczyźni będą przechodzić piekło.
Innymi słowy książka jest polską wersją 50-ciu twarzy Grey'a, z dziwnym syndromem sztokholmskim, gdzie w obu przypadkach główne bohaterki zostały psychicznie popsute i dodatkowo kupione jak towar. Dziwnym jest, że autorki (kobiety) wypaczają niejako wizerunek kobiet w swoich fantazjach przelanych na papier, nie wysilając się na przedstawienie erotyki w lepszy sposób (najwyraźniej jedynym celem jest szokować, w dzisiejszych czasach dając w najgorszym wypadku obrzydzenie). Współcześnie i tak mamy już zbyt wiele "inscenizowanych" przykładów na to jakie kobiety "są" czy to w filmach pornograficznych, czy też nawet na YT, gdzie można natknąć się na przedstawienie kobiet z brakiem szacunku do samych siebie (tu przodują chyba te z "gold digger" w tytule lub plażowe "zakłady" z "nieznajomymi" dziewczynami i ostentacyjnym "lizaniem się", czy też obmacywaniem). Sporo filmów, czy seriali też na tym nie szczędzi... w wielu przypadkach wciskając na siłę sceny seksu nie mające żadnych podstaw w opowiadanej historii, ot wstawione bez powodu (we współczesnych serialach między pierwszym, a 4-5 odcinkiem pierwszego sezonu, dla przykładu). I literatura erotyczna, przynajmniej w powyższych przykładach robi to samo... "Zastanawiasz się" w czym to szkodzi? Częściowo chyba nawet odpowiedziałeś sobie na to pytanie. Erotyka jest niby adresowana do osób "dorosłych" (wspomniałeś 18-ki). Jak sądzisz, skąd one czerpią wzorce, skoro można założyć, że nie rozmawiają o tych sprawach z rodzicami. Ze szkolnej lekcji o "wychowaniu w rodzinie" czy jak ona się tam zwie, jeżeli w ogóle istnieje, i jest/była prowadzona przez katechetkę? ;) Wzorce brane są z przeinaczonych fantazji dostarczanych przez media (książki są jednym z nich), na które sama lub z pomocą rówieśników się natknie. Sądzisz że taka 18-letnia osoba będzie w stanie odróżnić fikcję od prawdy, skoro jeszcze parę lat wcześniej wierzyła (lub jeszcze wierzy) w Świętego Mikołaja, do czasu aż ktoś jej w końcu nie uświadomi. Z tego pewnie względu Brytyjczycy zrobili program o seksie, gdzie młodzież dowiaduje się prawdy (niektórym "dorosłym", którzy są moimi znajomymi, też by się przydał podobny program...). Dla ciekawostki napiszę, że to co zostało przedstawione w Grey'u (filmy stworzone na podstawie książek, więc i je wezmę pod uwagę) to "półprawdy", i osoby ze światka o "wyuzdanych" preferencjach erotycznych same uznają historię (szczególnie pierwszą część) za szkodliwą, tak dla czytelników jak i dla nich samych, głównie ze względu na wypaczenia rzeczywistości, ot taki Święty Mikołaj dojrzałych fizycznie, ponieważ człowiek z natury jest leniwy i nie będzie sam z siebie poszerzał swojej wiedzy, pozostając przy/z tym co zostało mu dostarczone w "rozrywce".
Przeczytałam 365 dni. Irytował mnie sposób pisania, brak spójności w zdaniach i brak fabuły. Porównanie denerwowania się Massimo do zagotowania się wody w czajniku dla mnie było śmieszne (bo tak mało poważne). Bohaterka bardziej skupiała się n tym jak wygląda czasami a nie na tym co myśli. Już w tej chwili nie pamiętam dokładnie co się tam działo oprócz tego że był seks, modne ciuchy i picie różowego wina (chyba). Książka sama się czytała to fakt, ale czułam że do niczego nie prowadzi i trochę mi się nie chciało momentami jej czytać. Poświęciłam jej dwa dni i po książce.
W sumie, oglądając wywiady z Blanką Lipińską można odnieść wrażenie, że tam są dwie osoby z dwiema książkami - wyluzowana, całkiem autoironiczna babka, która napisała o swoich erotycznych fantazjach, wydała i w sumie fajnie, że to się sprzedaje, i próbująca zgrywać Wisłocką drugiej fali kobieta i jej dzieło, które ma "uświadamiać, że istnieje coś więcej niż waniliowy seks", tyle, że ktoś tu nie ogarnął, że ten nie-waniliowy seks powinien też być dobrowolnie, bo inaczej to gwałt. EDIT, bo dotarło do mnie, że dość niegrzecznie skupiłam się na autorce, a nie zdążyłam napisać o książce. I problemem w tej książce wcale nie są dla mnie sceny seksu, tylko to, że w ogóle autorka postanowiła je obudować je taką fabułą i co najgorsze wciskać, że ma ona przekaz. Wydaje mi się, że najlepszą drogą byłoby stworzenie powieści w powieści - znudzona kobieta na wakacjach snuje fantazje o porywającym ją mafiozie, jednocześnie będąc jakimś punktem odniesienia przypominającym, jak jest naprawdę, być może realizując część łóżkowych pomysłów w kontrolowanych warunkach (to mogłoby fajnie pokazać, czym się różnią fantazje od rzeczywistości, ale boję się, że jednak i tu autorka mogłaby za mocno odlecieć). Nadal byłyby to kiepskie sceny seksu, ale przynajmniej zachowania postaci dałoby się obronić (a z głównej bohaterki - narratorki być może stworzyć całkiem ciekawą kreację), ale przynajmniej nie byłoby przedstawiania w aż tak szkodliwy sposób wciąż problematycznej kwestii gwałtów i przemocy seksualnej.
@@StrefaCzytacza Tyle, że gwałt jest wtedy, gdy nie ma jasno wyrażonej zgody, a nie wtedy, gdy pojawia się jasno wyrażona niezgoda - a zgody brakuje choćby w pierwszej scenie seksu w samolocie, więcej, są tam fragmenty o tym, że dziewczyna próbuje się broni. W ogóle, nie wiem, co jest w tych samolotach, bo ten stosunek oralny Laury i Massima w ramach kary też się odbywał w samolocie. Do tego potem Massimo najpierw sam się zaspokaja przy Laurze, a potem, bździł prostytutką przy skrępowanej dziewczynie i to już chyba też przekracza granicę molestowania - którego była cała masa, Massimo nie miał żadnych oporów przed wiązaniem Laury, dotykaniem jej w przeróżnych miejscach, a do tego jeszcze ten cały numer z antykoncepcją, który w sumie też się podpina pod seksualną przemoc. Wobec obu kobiet Massimo wychodzi z pozycji władzy, jako gangster, a w drugim przypadku i porywacz, więc nic dziwnego, że napastowana i/lub gwałcona przez niego kobieta boi się zaprotestować. I to, że Laurze się to momentami podobało też niewiele zmienia.
@@magda5091 nie zachęcała go. To, że po fakcie się zapytał czy może, nie oznacza, że to było za jej zgodą. On ją wziął, zamknął drzwi i zmusił do seksu oralnego
Hejt na tę książke uważam za słuszny, straciłem 10 min życia by ogarnąć, że drama zaczęła się od wywiadu z aktorką do ekranizacji, co jest osobną kwestią, gdyż słuszną krytyka hejterska, spadła na autorkę ksiazki dużo wcześniej, czemu gdyż promuje ona gwałt, i kobiety się oburzają , nawet twierdzą ze Lipińska musi miec coś z głową, skoro ukazuje liczne gwałty w książce jako atrakcyjne, można znaleźć więcej info skad ostra krytyka lipińskiej i szkodliwość, np. na Niezatapialna Armada blog - recenzja z 13 września 2018 - polecam spojrzeć na krytykę z drugiej strony, nie ataku na aktorkę, ale krytykę książki i autorki i jak broni się tez.
Ja też nie powiedziałabym, że ta książka jest szkodliwa. Tak jak powiedzieliście, nikt nie czyta takich erotyków by wyciągać z nich jakieś moralne wartości. Ale nie zmienia to faktu, że ta książka jest zwyczajnie TĘPA i obrzydliwa. Bohaterowie są tępi, fabuła jest tępa (fabuły właściwie nie ma), pełno błędów logicznych, idiotyzmów, a sceny łóżkowe są tu opisane w prostacki sposób i nie są ani trochę seksowne (nawet nie będę wspominać o motywie tej całej "mafii", bo... XDD). Tu wcale nie chodzi o uprzedzenia do erotyków, mimo że owszem, dzisiaj ludzie je mają z powodu Greya. Erotyk to gatunek jak każdy inny; fantasy, thriller... I w każdym gatunku mogą być książki dobre i złe. Dla mnie krzywdzące jest mówienie, że erotyka to gatunek niewymagający, któremu możemy wybaczyć tępotę. Istnieją dobre erotyki, "365 dni" niestety do nich nie należy. Jeżeli komuś książka się podobała, to super. Nie będę oceniać kogoś przez pryzmat tego, co lubi. Ale niestety, jeżeli ktoś daje temu czemuś 10/10, twierdzi, że to powieść idealna i nie dostrzega w niej błędów jednocześnie podkreslając jej domniemany "romantyzm", to chyba coś jest nie tak. I niestety tacy ludzie istnieją, wystarczy przejrzeć sobie lubimyczytac... I na koniec jeszcze jedna rzecz. Mimo że nie lubię wchodzić w prywaty i oceniać książki przez pryzmat autora, tutaj muszę. Pani Lipińska jest najbardziej zadufaną w sobie, narcystyczną, pozbawioną pokory autorką, z jaką się spotkałam. Sama wprost nazywa się grafomanką, a swoich fanów idiotami, dzięki którymi zarabia pieniądze. Jednocześnie ci fani są jak jej pieski, które rzucają obelgami w stronę każdego krytyka tej książki. No i raczej nie ma też wątpliwości, że był to kupiony bestseller empiku i pani Lipińska chciała jedynie się wybić, czego też nie ukrywa (powiedziała, że już raczej nie zamierza wydawać więcej książek, teraz zajmie się filmami/serialami). Ale był to zajebisty zabieg marketingowy, trzeba przyznać. Promowanie książki tekstem, że to połączenie Greya i Ojca Chrzestnego. Było wiadomo, że to przyciągnie uwagę ludzi ;). "365 dni" to zwykły produkt marketingowy skierowany do mas, nic więcej.
najgorsze co się może zdarzyć, no to to że trafi na to jakaś nastolatka, której rodzice nie uświadomili że fikcja to fikcja, a rzeczywistość to swoją drogą - no są takie osoby, płci obojga... Kurde mamy masy ludzi którzy mają problem z tym że serial opowiadający fikcyjną historie nie dzieje się w naszym świecie i nasze realia tam nie mają zastosowania; także no... są i tacy ludzie...
Zgadzam się z Tobą. Ja jeszcze dodam, że pani Lipińska wyzywa ludzi od zacofanców dlatego, że nie czytają jej tworów. Nie dociera do niej, że gusta są różne. Inteligentna osoba w życiu by nie posunela się do tego.
Nie chodzi o szkodliwość gatunku jakim jest erotyk, ale o ROMANTYZOWANIU przemocy i gwałtu. To nie chodzi o to, że ludzie fantazjują o dominacji lub byciu zdominowanym/zdominowaną. Chodzi o to, że w umysłach młodych czytelników szczególnie, pokazuje się taką relację jako piękną i wspaniałą. Że to wielka miłość. Że porwanie kobiety i przetrzymywanie jej przez rok jest spoko o ile porywacz jest przystojny, dobry w seksie i BOGATY. Typowy syndrom sztokholmski pokazany jako romantyczna relacja. To jest szkodliwe. A nie seks w niej przedstawiony.
Problemem nie jest przedstawianie czegoś, ale sposób w jaki to się robi. Bo takie coś ludzi przyzwyczaja, sprawia, że ich czujność blednie. Zachowanie bohaterki w stosunku do sytuacji w jakiej autorka ją postawiła jest tak absurdalnie nieautentyczne, że sama myśl o tym mnie wkurza. Dlaczego ani razu nie zapłakała, nie przejawiła strachu? To był groźny facet, tak łatwo było jej mu pyskować, bić po policzku? Dlaczego kobiety nie bronią się podczas gwałtów? Strach. Tu go nie ma. Tu jest tylko absurd i jeszcze raz absurd. Z jakiegoś powodu przeciętny człowiek widząc na ulicy umierającego człowieka zareaguje bardzo intensywnymi emocjami- a w czasie wojen był to widok powszechny, na który mało kto zwracał uwagę. Dlaczego? Nie będę przedłużać, źle ugryźliście temat, który poruszyliście później. Nie zgadzam się zupełnie. Książki albo są dobre, albo złe- to jest najważniejszy podział, którego powinniśmy się trzymać. Jeśli ktoś nie potrafi pisać, nie potrafi nawet wymyślić autentycznej, rzeczywistej sytuacji i rozczytać się w ludzkich reakcjach, to przykro mi, ma wielkie braki w socjalizacji i obserwacjach ludzkich zachowań.
Przeczytałem połowę (czyli jakby nie patrzeć według was tą lepszą część). Reszta urywkowo. Tu nie chodzi że to jest erotyk, zapewne większość osób krytykująca ogląda filmy pornograficzne. Ale ta książka nie jest zwykłą rozrywką, ona promuje szkodliwe wzorce które sprowadzają się do (jak niżej ktoś już napisał) syndromu Sztokholmskiemu. Nawet wspomniane przez was GTA kara za zabijanie przechodniów, co jako tako pokazuje że nie wszystko jest spoko. Ale ta książka nie ma takiego zapalnika mówiącego "oh, w8, to nie jest fajne". Gdyby to był zwykły erotyk w którym po prostu są opisane sceny seksu to nie byłoby takiego problemu z tą książką
@@annanowak1452 no bo ciężko jest doczytać, już pomijając styl, to ma po prostu głupią fabułę, a z każdą kolejną stroną poziom zażenowania wzrasta. Jak ktoś chce erotyk na pełnej k... to niech zacznie od "50 twarzy Greya" bo tam przynajmniej fabuła trzyma się kupy... Jako tako xD
O tak XD porwania przez idola i robienie z niego Bad Boy'a :D i to w każdej wersji, więc tym złym może być każdy z wokalistów, aktorów i tak dalej. A bohaterka oczywiście będzie albo niewinną, słodką dziołchą, albo wypaczoną, "hArDą" merysójką xD
Oglądałam wywiad z autorką i ona się tak wychwalała, że takiej książki brakuje w Polsce... Po tym wywiadzie stwierdziłam że nie ma opcji że przeczytam tą książkę
Fakt, zaczyna się robić bezczelna. Ja widziałam wywiad o filmie.... I jej tekst "oczywiście, że odniesie sukces bo to pierwszy taki film w Polsce". Bez komentarza.
Oglądałam i czytałam zagraniczne komentarze. Mogę je podsumować jednym zdaniem: wstyd na cały świat. Dosłownie, bo te opinie nie są ani trochę pozytywne. A to podobno Polska taka zacofana...
W większości się zgadzam, ale... Bardzo wiele wydarzyło się bez zgody Laury! xd Chyba ich pierwsza łóżkowa scena, gdy ona mu mówi, że nie jest na antykoncepcji i nie chce dziecka, a on ją okłamuje i SIŁĄ doprowadza do tego co on chce. To tylko pierwszy i jeden z najlżejszych przykładów. Stąd się bierze moja i wielu innych niechęć do tych książek. Bo promowane są rzeczy obrzydliwe, bo nie ma zgody między dwójką tych ludzi co do pewnych kwestii ich życia. Pisać pewnie, może o wszystkim, chcę by pisano o wszystkim, ale nie wychwalając pewne zachowania... I pewnie, każdy sobie, niech czyta co chce, ale nie ma co się dziwić, że niektórzy uważają tę książkę za szkodliwą. 🤷🏼♀️
Jak oglądasz porno to też się zastanawiasz, czy bohaterka się zgadza? Pewnie nie oglądasz, nie odpowiadaj. Po prostu to jest taka sama fikcja. Zrozumcie wreszcie, że erotyk ma podniecać, a nie uczyć o zdrowym związku...
@@wilczajagoda734 Wyobraź sobie, że nie oglądam pornoli, nie podniecają mnie tak sztuczne rzeczy xd I w mojej opinii taki pornol znacznie różni się od książki erotyka. Plus, czy ja tu gdzieś mówię, że ma uczyć dobrego związku? Nie. Mówię, że powinno się pisać o wszystkim. Ale nie promować tego, jako odsłony takiego pikantnego super związku, jak to robi autorka xd Próbuje nam to wmówić, w wywiadach zwłaszcza, w książce też stara się malować to jako coś normalnego. O to chodzi w tej krytyce do książki, nie że kogoś podnieca gwałt, BDSM czy co tam jeszcze. Każdemu jego fetysz. 🤷🏼♀️
@@wilczajagoda734 pornole przede wszystkim nie są promowane tak jak książki. Wszędzie jakieś reklamy zachęcające do przeczytania tej książki. Do porno raczej nikt aż tak cię nie namawia, przeważnie jak sam nie poszukaż, to nie znajdziesz. Myślę że jakby nie było takiego szumu na tą książkę, to jej szkodliwość byłaby dużo mniejsza
Bardzo podoba mi się Wasza recenzja. Tyle w niej luzu i i naturalności. Super! 😍😍😍
4 роки тому+12
To ja może dołożę swoje trzy grosze i spróbuję połączyć wasze zdanie oraz tych osób, które uważają tę książkę za szkodliwą. Zgadzam się absolutnie z całą końcówką waszego filmu - seks absolutnie nie powinien być tematem tabu, tak samo jak i seksualność kobieca, a nawet dołożę: menstruacja. *Ogromnie szkodliwe jest właśnie to, że to są tematy tabu.* Ja mam 23 lata i dotychczas pamiętam jak na WDŻ w podstawówce podzielono nas na dziewczynki i chłopców, a nasze zajęcia głównie polegały na tym jak ukryć okres i pierwsze oznaki pożądania seksualnego. Mamy zatem całe pokolenia kobiet i mężczyzn wychowanych w pojęciu toksycznego pojmowania męskości bądź romantyczności (99% książek i filmów z lat '80 i '90 o wcześniejszych nawet nie mówię), którzy ponadto nie są wyedukowani, wobec czego nie mają samoświadomości seksualnej. I teraz - mówicie w tym filmie, że jeśli osoba dorosła (bo już pomijamy to, że dawanie tej książki dzieciom czy nastolatkom jest szkodliwe) zacznie brać z niej przykład, tworzyć niezdrowe związki, romantyzować syndrom sztokholmski, czy wykorzystywać seksualnie to jest z nią coś nie tak. I moim zdaniem to jest to "nie tak" - seks i życie miłosne objęte wiecznym milczeniem, brak edukacji seksualnej, brak wzorców zdrowych związków. Więc wydaję mi się że i wy macie rację i te osoby, które uznają możliwość jej szkodliwości. A wszystkim, którzy czytali, mieli super zabawę i nie biorą z tego wzorców, czy po prostu lubią taką literaturę - FANTASTYCZNIE! Mówcie o tym, nie wstydźcie się, propagowaniem dobrych tytułów z tego gatunku, możecie zacząć zmieniać świadomość społeczną. Dziękuję, dobranoc.
Tytuł tej książki jest największym faux pas, jakie widziałam w życiu. Naprawdę, nikt w całym cholernym wydawnictwie, redakcji, wśród osób, które czytały rękopis, nikt nie skojarzył, że istnieje "3096 dni"? Jakby ktoś nie wiedział - biografia, a potem film na jej podstawie o Nataschy Kampusch, dziewczynie porwanej, gwałconej, bitej i przetrzymywanej przez właśnie taki czas w klitce w piwnicy - później zresztą też, tyle, że parę razy wypuścił ją na zewnątrz. Natascha zdołała uciec dopiero po ośmiu latach - i dość szybko zaczęły się oskarżenia, bo dlaczego nie uciekła wcześniej, do tego przyznaje, że starała się nawiązać jakiś kontakt z oprawcą, zatrzymała dom po nim, a do tego zarabia na swojej historii. Może trochę przesadzam, ale ciężko nie dostrzec pewnej analogii między tymi historiami, w których ofiary przemocy seksualnej są podniecone, w sumie, to im się podoba, a oskarżeniem ofiar, że im pewnie się podobało.
O mało nie kupiłam "365 dni" zamiast "3096 dni", bo mi się pomyliły. Gdybym odruchowo w ostatniej chwili nie zerknęła na tylną okładkę, kupiłabym ten badziew. To by wyjaśniało miny ludzi, gdy pytałam o "365 dni", mając na myśli historię Natashy Kampusch.
Ja to bym promowała tę książke jako środek antykoncepcyjny. Bo te sceny seksu są opisane w tak ohydny i prostacki sposób, że się wszyskiego odechciewa. 😂
Dokładnie. Erotyka jest cudowna, jeśli do tematu seksu i fizyczności podchodzi się z pewną dozą artyzmu, fascynacji... A nie zwierzęcej fizycznej potrzeby. Trzeba potrafić ugryźć temat, nawet jeśli ma być okrutnie naturalistyczny.
@@ohestera1513 seks jako niemal zwierzęca potrzeba też się zdarza i potrafi totalnie zwalić z nóg (dosłownie i w przenośni), zapewnić jedne z najbardziej może niezapomnianych erotycznych doświadczeń (i wspomnień 😜) etc. Ale pisać o tym w taki sposób, żeby miał szansę także zwalić z nóg czytelnika, to już trzeba jednak umieć. Dużo lepiej niż to ma miejsce w przypadku BL
Każdy ma prawo do tego, żeby kręciły go w łóżku takie rzeczy, jakie lubi i nikomu nic do tego. Ale w momencie, w którym czyta się o tym jak dziewczyna się naprawdę wyrywa, nie zostało to przez nich wcześniej uzgodnione, a gościu jeszcze myśli sobie, że lubi, kiedy kobiety z nim walczą, to już rzeczywiście jest tu pokazane coś bardzo złego w sposób, jakby była to najbardziej męska i seksowna rzecz na świecie. I owszem, ktoś kto to przeczyta, raczej nie pójdzie zgwałcić pierwszej lepszej kobiety w samolocie, ale takie zachowania wciąż nie powinny być promowane przez wydawanie takich książek i jeszcze do tego robienie z nich filmu. Jeśli ktoś marzy o byciu zgwałconym, to ja nie mam nic przeciwko takiej fantazji, ale jeśli pokazuje innym, że to jest coś fajnego i że to kręci kobiety, no to już jest to zachowanie moim zdaniem o niewielkiej bo niewielkiej, ale szkodliwości społecznej. Ponieważ ostry seks może być świetny, ale tylko za zgodą partnerów. I takie erotyki mogą byc naprawdę przyjemną lekturą. Jednak gwałt jest gwałtem i nie można sobie do tego tak lekko podchodzić.
Fantazje dotyczące gwałtu są dosyć częste ALE osoby fantazjujace nie chciałyby być rzeczywiście zgwalcone. Fantazje to tylko fantazje, można je realizować z zaufaną osobą np. poprzez odgrywanie ról. Pani Lipińskiej chyba się coś pomyliło i brakuje jej podstawowej wiedzy. Smutne.
Kurczę, jakoś tym razem nie do końca kupuję to o czym mówicie. Nie rozumiem np. skąd założenie, że o szkodliwości mielibyśmy mówić tylko w kontekście dzieci? Fakt, może dzieci są niedoświadczone i bardziej podatne jednak wg mnie człowiek przez całe życie się kształtuje, zmienia i ulega różnym wpływom. Rzeczywiście, jako dorośli mamy prawo do robienia różnych rzeczy jak np. czytanie książek o dowolnej treści, oglądanie pornografii czy palenie papierosów. Nie zmienia to faktu, że część z tych rzeczy może mieć na nas nie najlepszy wpływ. Nie zgadzam się też zupełnie ze stwierdzeniem, że książka to książka i każdy rozumny człowiek wie, że nie należy jej traktować dosłownie. Według mnie wszystko czym się „karmimy” ma na nas mniejszy lub większy wpływ. Widzę to sama po sobie, nawet jeśli wydaje mi się, że podeszłam do czegoś z dystansem. I może po przeczytaniu „365 dni” mężczyźni nie zaczną nagle masowo porywać kobiet. Za to niektórym osobom, szczególnie tym którzy historią się zachwycają może się trochę wypaczyć obraz miłości i związku. Owszem może na co dzień nie spotykamy włoskich mafiozów, którzy chcą nas porwać, natomiast wiele osób żyje w toksycznych związkach i to jest rzeczywisty problem. I dlatego pokazywanie, że to jest super romantyczne i promowanie tego jest moim zdaniem po prostu złe. Może i gdzieś tam dałoby się znaleźć gorsze książki (pod względem moralnym), ale to ta książka jest teraz mega popularna, dlatego o tym się mówi. A jeszcze co do tego, że seks nie powinien być tematem tabu - zgadzam się. Wręcz bardzo chciałabym, żeby erotyki powstawały. Tylko błagam - nie aż tak złe, bo to obraza dla tego gatunku. I to samo tyczy się czytania różnych odmóżdżaczy - ja osobiście uwielbiam poczytać sobie od czasu do czasu coś lekkiego. A nawet częściej niż od czasu do czasu. Tylko, coś lekkiego nie musi być równoznaczne z grafomanią. I w dodatku myślę, że jeśli grafomania staje się bestselerem to jest to strasznie smutne i to, że są liczne głosy, które nad tym ubolewają świadczy tylko o tym, że nasze społeczeństwo nie stoczyło się jeszcze dokumentnie.
tu chodzi o kontekst włoski mafioso i polska zakompleksiona piczka, to świadczy jak jesteśmy gównianą nacją panszczyźnianą, a Ty ubierasz gówna w piórki
Podpisuję się pod twoimi słowami... To czym "karmimy nasz umysł ma ogromny wpływ na nas nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy... Łatwo wpaść w pułapkę z której później ciężko się wydostać... Mam na myśli głównie pornografię ale dotyczy to też wielu innych rzeczy.
Ja poczułam do tej książki niechęć nie dlatego, że wprost ociekała seksem, ale z powodu warsztatu pisarskiego autorki, który poraził mnie nieco w oczy. Takie jest moje zdanie i przykro mi naprawdę, że takie właśnie książki stają się bestselerami, choć jest wiele innych, które zdecydowanie bardziej na to zasługują. Odnoszę wrażenie, że autorka nie postarała się i nawet nie chciała wkładać w to duzego wysiłku, a wydawnictwo, z którym współpracuje wykazało się ignorancją, zostawiając tak tę książkę. Trochę smutne...
28:09 Oj przeceniasz dorosłych ludzi. Niestety, ale są dorośli ludzie prezentujący sposób myślenia podobny do przedstawionego w książce. I mogą odebrać tego typu treści jako potwierdzenie, że takie zachowania są ok. Wydaje się to absurdalne, ale tak jest. Gdyby tak nie było, nie mielibyśmy do czynienia z przemocą seksualną.
Mi się wydaje, że problem tej książki, jak i innych erotyków leży w tym że są ogólnodostępne. Zdarzyło mi się zobaczyć dziewczynki (na pewno nie miały 18 lat), które oglądały/ kupowały książki erotyczne. Owszem jak ktoś jest dorosły niech robi co chce nikt nie będzie materacem w jego łóżku ale jak książki erotyczne są dostępne dla wszystkich to chyba rodzi ich szkodliwość bo nie mamy pewności w kogo ręce trafia.
Klaudia Walczewska No to też jest to rola rodziców by zainteresowało się co jego pociecha czyta. W co gra, jakie filmy ogląda. Jak i rozmowa z dzieckiem na tematy trudne dot. zła na świecie jak i tego które jest opisane chociażby w książkach. A ogólnodostępnością to powinny zająć się księgarnie i sklepy a nie autorzy który często swoje dzieła adresują wyłącznie do dorosłych a nie dzieciaków, które często mają czerwone paski na świadectwie a nie potrafią odróżnić fikcji od realnych spraw.
@@krzysztofkjsk7063 dokladnie. Ja od siebie dodam, ze nastolatki siegaja po takie pozycje, wlasnie dlatego, ze seks jest tematem tabu i nikt go im nie pokazal z innej perspektywy.
Mi tam matka wyjaśniała przystępnym językiem skąd się biorą dzieci jak tylko zaczęłam pytać, więc nie miałam aż takiego zainteresowania, by pokątnie się uganiać za dziwnymi książkami. Z koleżanką w podstawówce się śmiałyśmy z tekstu Prząśniczek, bo miałyśmy "skojarzenia", ale nie musiałam się z niczym tak kryć, na półce w domu stała klasyczna stara kamasutra i jak chciałam coś wiedzieć, to mogłam pytać matkę i mi mówiła. Aż do końca gimnazjum nie miałam żadnego zainteresowania, by zaglądać do tej kamasutry xD
@@pozytywnydemon4434 Pornografia jest to dzieło stworzone w celu wywołania podniecenia seksualnego. Może być to film, książka, obraz, piosenka, a nawet rzeźba. Jeśli wytniesz drzewo i zawieziesz je na konwent dendrofilów, i postawisz na scenie, chcąc wywołać u zebranych podwyższenie napięcia seksualnego, to to drzewo będzie swoistą pornografią.
@@pozytywnydemon4434 Encyklopedia Multimedialna PWN '99 definiuje pornografię następująco: "pisma, druki, filmy, wizerunki i inne przedmioty wykonywane i rozpowszechniane w celu wywołania u odbiorców podniecenia seksualnego
Ech, Domenico... W pierwszym tomie był spoko, w drugim nagle dostał zastrzyk z tosycznej męskości i zaczął robić za małego Massima dla Olgi. Rip, prawdziwy Domenico (*)
No tak tak, ale nie rozumiem jak komuś miałoby sprawiać przyjemność czytanie o traktowaniu kobiety przedmiotowo oraz poniżaniu jej, czy okazywaniu jej niższości i zastanawiam się w jaki sposób jest to podniecające (bo zakładam że tego typu uczucia mają właśnie wywoływać takie książki).
Ja osobiście nie krytykuje literatury erotycznej, a jedynie 365 dni. Dla mnie ta książka to po prostu dno. Jest mnóstwo erotyków, które faktycznie mają wyrazistych bohaterów. Gdzie kobiety naprawdę są inteligentne i nie pozwalają się stłamsić, a nawet bywa też tak, że książka posiada ciekawą fabułę prócz tego głównego wątku romantycznego.
Dokładnie...Lubię sobie poczytać erotyki ale nie grafomanskie.Nie podoba mi się glowna postać kobieca. Najpierw jest opisana jako ktos wykształcony i z ambicjami a później tylko ciuchy spa buty i prossecco .Lezy i pachnie w przerwach na seks.Fabula faktycznie sie nie klei Laura nie wie czego chce oprócz orgazmu. Zbierałam się do kolejnych czesci ale mnie odrzuca po kilku stronach . Widziałam wywiad Mołek z autorką....polecam. Ta ironia w oczach pani Magdy. Bezcenne P. S nie wstydzę się czytania erotyki
Bo tu nie ma się czego wstydzić! Przeczytałam gdzieś kiedyś, że nie ma złych książek, nie każda po prostu trafia na odpowiednią osobę. I na ogół się z tym zgadzam. Niesamowicie ciężko mi to dopasować do 365 dni, ale ludzie którym się owa książka podoba nie są z tego powodu gorszego sortu. Nie mam pojęcia co w niej widzą. I mnie nadal trzepie, nosi I rozrywa od środka na widok jakiejkolwiek reklamy tejże książki - gdzie jest wychwalana. Najwyraźniej ile ludzi tyle opinii. Gdybym miała wybierać jakiś gatunek literacki, to byłaby to fantastyka. Ale - kurde - też sobie lubię czasami przeczytać jakiegoś dobrego erotyka. Tylko słowo klucz to DOBRY xd
Cieszę się, że Wasza recenzja jest tak inna od recenzji Bestselerek... taka spokojna, wyważona, merytoryczna. Ale i tak nie przeczytam książki, bo czeka na mnie stosik literatury, która lubię;) nie mój gatunek po prostu
Niestety besty robią wszytko pod publiczke. Tylko zwroci sie im uwagę żeby daly juz sobie spokoj to wielkie oburzenie fanów. Zobaczymy jak wypadnie ich ksiazka... Moze będziemy sie z nich śmiać
@@oboeteirun1907 wiesz, to jest duże uproszczenie, gdyż nie można odmówić dziewczynom merytoryczności w ich recenzjach. Jednakowoż jeśli chodzi o tą konkretną recenzję 365 dni, to fakt było to z jednej strony śmieszne, ale z drugiej... po co ten cały cyrk? Dlatego zwróciłam uwagę, że tutaj na całe szczęście, recenzja jest recenzja, nie linczem
Jestem bardzo rozczarowana Waszym podejściem. Kochające się i szanujące małżeństwo, rodzice trzech dziewczynek, broniący książek, w których bagatelizowany jest gwałt? No nie. Tak, zdaję sobie sprawę, że książki to nie życie. Nie widzicie jednak różnicy między rozjeżdżaniem ludzi w GTA V a gwałtem. W naszym społeczeństwie rozjechanie człowieka na pasach jest jednoznacznie złe i potępiane. Jak jest z gwałtami? Niestety różnie. Wciąż mamy do czynienia z obwinianiem ofiar - dlaczego piła z obcymi, dlaczego miała spódniczkę, dlaczego wracała sama w nocy... Nasze społeczeństwo nie rozumie, że bez względu na okoliczności wykorzystanie przemocy albo podstępu w celu odbycia stosunku jest gwałtem. Bagatelizowanie tego i przedstawianie jako coś dobrego, podniecającego jest krzywdzeniem ofiar, które nieraz przechodzą z tego powodu piekło. W "365 dniach" i jej kontynuacjach od samego początku mamy takie sceny. Szkoda, że wiele osób podchodzi do tematu tak, że gdy gwałci menel w ciemnej uliczce, to źle, ale zniewolenie przez przystojnego milionera to już całkiem pociągające.
Lubię was, ale niezbyt podoba mi się wasze podejście w tym odcinku. Skupiliście się na demonizowanych erotykach. Może jestem z dziwnego grona, ale nie spotkałam się z nagonką na erotyki. Sama czytam, nie mam żadnego problemu z nimi, ale 365 dni jest po prostu dość denną lekturą. Przez takie 'książki', potem ludzie myślą, że erotyk to same ruchanie i brak logiki
Ta książka jest tak źle napisana, że czytając miałam wrażenie, że jest to książka pisana w obcym języku i przetłumaczona przez bardzo kiepskiego tłumacza. Książka jest zła i szkodliwa bo są opisane sceny gwałtu i bohaterka czerpie z tego przyjemność, to powinno się leczyć. A co do szkodliwości to czytają to także młode dziewczyny (nawet 13-latki) a potem rozmawiają między sobą, że chciały by przeżyć taką miłość. A ja ogólnie lubię erotyki i literaturę kobiecą ale to "dzieło" to nie moja bajka
To jest calkiem ciekawe - istnieje takie przeswiadczenie ze jesli facet ma wiele partnerek to jest gosc, a w moim doswiadczeniu zaden facet ktory spal z tyloma osobami nie mial dobrej opinii. Ciekawa jestem w jakich kregach tego typu zachowanie jest dobrze postrzegane...
Dziękuję Wam za ten film. Od czasu pojawienia się Grey'a zastanawiałam się co jest u licha nie tak, że mnie te książki czyta się dobrze. Zgoda nie są to arcydzieła literatury itd, ale właśnie tak jak zaznaczyliście - odmóżdżacze, które są czasem potrzebne. Czyta się lekko i przyjemnie, a jest wiele innych cudownych książek, które skłaniają do refleksji, czy też głębszych przemyśleń. Szkoda, że dziś możemy być stygmatyzowani za wszystko, dosłownie, skoro można nas ocenić po książkach, które czytamy.... A Was pozdrawiam serdecznie! Jesteście super :)
Liczę, że kolejna recenzja, mówiąca o braku logiki w tej książce i jej durnocie samej w sobie wreszcie otworzy oczy tym, które mają już instant w gaciach na myśl o Penissimo, czy choćby widząc trailer filmu....
@@StrefaCzytacza Oczywiście. Ja osobiście nic nie mam do erotyków, czytam je i lubię poznawać nowe oblicza tego gatunku w literaturze. Bardziej chodzi mi o fałszywe "ozłacanie" tej książki przez autorkę i media. Promocja książki? Spoko. Ale nie jako coś, czego potrzebują kobiety i podświadome ich "czarowanie", że to jest romantyczne, fajne i na bank tak chcą i niech się wyzwolą.
Nie wydaję mi się, żeby to erotyki były potępiane, tylko słabe i szkodliwe książki, albo tani erotyzm czy romantyzowanie gwałtu, a że i Szary Chrześcijanin, i 52 tygodnie upokorzenia są erotykami, to daje nam krzywy obraz tego gatunku i może zniechęcać ludzi. Przynajmniej tak sobie myślę, nie musi nikt się ze mną zgadzać
Nie czytając ksiązki tak na szybko mam pomysł na lepsze zakończenie. Do samego końca ten gangster jest badboyem, a dziewczyna może i się zakochuje, jednak widząc jaki jest, nie chce z nim zostać. Mija 365 dni, ona odchodzi, a on w końcu rozumie dlaczego odeszła i się zmienia. I wtedy ślub i żyją długo i szczęśliwie, a nie tak po prostu. A co do tego, co Czytacz powiedział na końcu... to zwłaszcza po 50 twarzach Greya to m,usiałby być ciekawy odpał, bo ktoś by musiał zainwestować kilkaset tysięcy w zbudowane sobie sali tortur i kupna kilogramów zabawek:D NMo i jak to byłby wniosek po tej książce, to ktoś jej chyba nie czytał... albo jedynie słuchał miniaudiobooka wydanego jako zbiór wyłącznie scen erotycznych czytanych celowo ponętnym i seksownym głosem czyta... no właśnie nie pamiętam... Sonia Bohosiewicz? Magdalena Różdżka? Było takie wydanie w każdym razie.... całego audiobooka czyta inna aktorka, a tu były tylko takie pikantniejsze fragmenty... nie umiem w tym momencie znaleźć tej wersji.
Zgadzam się ze wszystkim w kwestii tego, że każdy lubi co innego i dopóki nie robi tym krzywdy innym, to kij nam do tego. I chociażby nie wiem jak źle ta erotyka była napisana, to jest potrzebna, tak samo jak są potrzebne te wszystkie różne kategorie porno. Każdy z nas jest innym typem zwyrola, każdy potrzebuje się wyżyć w inny sposób. Amen w tym temacie. Zawiodę Was jednak w kwestii tego, że ludzie nie biorą przykładów z takich książek/filmów. Nigdy nie miałam takiego utargu w sklepie, jak po premierze "50 twarzy Greya". W kilka dni zniknęły z półek wszystkie maski, pejcze, taśmy, butt plugi, itp, które wcześniej kurzyły się miesiącami. Po premierze "365 dni" również to obserwuję. Mam tylko nadzieję, że jest to wynikiem ciekawości (bo ludzie nagle ogarnęli, że można inaczej niż po ciemku na misjonarza), a nie chorymi planami na wzór Greya, Massimo, itp...
Dla mnie ta książka jest bardzo zła. Błędy logiczne, kiepski styl. A czy jest szkodliwa? Moim zdaniem zależy. Jeżeliby spojrzeć na bohaterów od razu z góry jako złych, to nawet spoko by było. Takie trochę ukazanie ludzkich wad. "Ku przestrodze". Niestety, ta książka jest inaczej promowana😪Literatura (i nie tylko) MA na nas wpływ i może nam szkodzić. I moim zdaniem ta książka szkodzi nawet dorosłym ludziom, bo na niektórych ludzi takie rzeczy mogą działać. Scena w samolocie (na początku książki) to totalne dno. I moim zdaniem jest to wykorzystanie drugiej osoby. Chciałabym zapomnieć o tej książce i moim zdaniem Grey już jest lepszy. Plus wypowiedzi Blanki Lipińskiej na temat tej książki są jeszcze gorsze od niej. Nie uważam, że erotyk z góry jest zły. Ale to jest złe. I moim zdaniem porównywanie Harrego Pottera do 365 dni nie było dobre, ale ok to wasze zdanie. Parafrazując wypowiedź Czytacza O Greyu: "Powiedzieć o 365 dni, że to było złe, to tak jak powiedzieć, że Adolf Hitler był niegrzecznym chłopcem".
Z jednej strony się z Wami zgodzę, ale z drugiej nie. Fakt, że literatura erotyczna w Polsce jest demonizowana, a osoby, które ją czytają (i lubią) muszą się z tym ukrywać. Wynika to głównie z zaściankowości i sztucznej moralności ludzi, którzy wstydzą się mówić o pewnych rzeczach, choć zapewne wielu miałoby ochotę na niektóre z nich. Ja osobiście czytałam, np. 50 twarzy Greya i podobało mi się. Może nie ze względów na aspekty erotyczne, ale jako romans i książkę opisującą pewien zakres relacji. Może głębokie to nie było, ale zawsze stanowiło jakąś rozrywkę. I powiem szczerze, że nie widzę nic złego w tym, aby czytać czy to 50 twarzy Greya, czy nawet 365 dni. Każdy czyta to co lubi i to, co sprawia mu rozrywkę. Z drugiej jednak strony myślę, że warto zwrócić uwagę na to, że 365 dni ma też swoje złe strony (których np. nie widzę aż tak bardzo choćby w 50 twarzach Greya) i w tym zakresie uważam, że ta książka w jakiś tam sposób rzeczywiście szkodzi. I nie szkodzi tym, że opowiada o kwestiach erotycznych, że pokazuje takie a nie inne zachowania - tu rzeczywiście przyznam Wam rację, że jest to fikcja i każdy myślący człowiek o tym wie i przeczytanie 365 dni nie spowoduje nagle, że w co drugim domu będą praktykowane takie zachowania. Szkodzi ona jednak moim zdaniem tym, że (piszę tu na bazie informacji zasłyszanych na temat tej książki, bo jej nie czytałam, wobec czego mogę mieć nieco wypaczony obraz) kreuje nie do końca pozytywne zachowania (właściwie to przemoc seksualną) i niejako oswaja ludzi z tym tematem. Oczywiście to tylko książka, chwila rozrywki, itd., ale pokazuje też niektórym ludziom, że taka forma relacji jest ok albo że wcale nie jest taka zła, jak wygląda, bo prowadzi przecież do czegoś fajnego. Fakt, że nie można i nie powinno się traktować 365 dni na serio, jako poradnik, itp., niemniej jednak im więcej powstanie takich książek (a po sukcesie 365 dni jest to możliwe) tym bardziej do świadomości ludzi (choćby przy okazji) będzie trafiało wiele złych wzorców, które nadal będą utrwalały pogląd kobiety podporządkowanej mężczyźnie, temat seksu jako narzędzia, biednej dziewczynki, która trafia na bogacza, który tylko ze względu na swój status może z nią zrobić wszystko. Dodam też, że zdaję sobie sprawę, że na świecie powstaje non stop wiele różnych książek, nie zawsze są to ksiązki dobre i właściwe. Niemniej jednak problem 365 dni w porównaniu nawet do tych innych złych książek wiąże się z tym, że 365 dni było i jest bardzo mocno promowane, ludzie (a w zasadzie kobiety) rozpływają się nad tą książką i uwielbiają Massimo, chociaż w rzeczywistości nie ma tak naprawdę za co go kochać i przy okazji czcić 365 dni.
Druga część jest jeszcze gorsza. Laura ucieka od Massimo, ukrywa się przed nim a gdy ją znajduje wraca do niego jakby nigdy nic. Nie mam zielonego pojęcia po co od niego uciekała. Trzeciej książki nie czytałam i nie zamierzam.
Wyłowiłam z filmu słowo "skrajnie" i coś w tym jest. Z jednej strony pornografia na literackich salonach, seks i przemoc właściwie wylewają się na świat, z drugiej jakieś nowe nastoletnie pokolenie przyszłych Pawłowicz, przerażająco purytańskie i zakazujące. Książka nudziła mnie i męczyła, zamiast dostarczyć lekkiej rozrywki. Czytywałam sprawniej napisane Harlequiny. Dałam 2/10, jakieś zalety znalazłam. Niemniej, przy obecnym wysypie romansów mafijnych, myślę nad dodatkową gwiazdką za owy trend naśladowczy, to jednak coś znaczy, nawet gdy poziom literatury rozrywkowej przywodzi na myśl kinową scenę z "Idiokracji". Kiedyś wszystkie romanse uważało się za szkodliwe i samo uważanie miało się w poważaniu ;)
Nie chodzi o to że sex jest zły. Absolutnie! Uważam że literatura erotyczna zasługuje na świetny erotyk. Nikt kto ma problem z tą książką nie ma uwag do samego sexu, ma za to problem ze scenami gwałtu głównego bohatera na przypadkowych kobietach, oraz z tym jak potraktował własną partnerkę, porywając ją i zmuszając od związku trzymając ją w niewoli. Wiecie co jest na prawdę szkodliwe? Mówienie że dorosła osoba nie może tej szkodliwości wchłonąć. Na świecie jest mnóstwo naiwnych i naprawdę nie chcę tego mówić, ale głupich osób, które poczują motylki w brzuszku i uznają że zachowanie bohaterów jest na tyle sexy, że może oni sami spróbują. Albo jeszcze gorsza sytuacja: kobieta uzna że takie wykorzystywanie jest okej. Spotkałam się z osobami dorosłymi, które uważały że dawanie się wykorzystywać, jest oznaką miłości. Proszę was, nie mówcie że na dorosłą osobę nic źle nie może wpłynąć, bo tylko bagatelizujecie, myślę dość poważny, problem.
Nie uważam, że obrażanie osób, które to czytają jest w porządku, bo książka sama w sobie nie jest zła. Ale ogromnie wkurza mnie podejście autorki. Gdy zgadzasz się na seks, to zgadzasz się na wszystko, a jak Ci się to nie podoba, to Twoja wina, bo prowokowałaś. No kurcze. Myślałam, że już powoli uznajemy tekst "została zgwałcona, bo kusiła" za przeżytek. Ale jednak nie. Jako fantazje - rozumiem. Ale czemu autorka przeczy i wręcz się denerwuje gdy ktoś jej zarzuca, że jest tam gwałt?
W dodatku, chciałabym zobaczyć reakcję wszystkich osób, którym podoba się ta książka gdyby Massimo był stary, gruby i łysiejący. Ale resztę fabuły zostawić tak samo.
Natalia nie powinna w tym stanie czytać takich toksyn, bo jeszcze jej się do brzucha przeniosą xD. A wracając do książki to przeczytałam... opis wydawcy i się popłakałam że śmiechu, przeczytałam to współlokatorce, też się popłakała i w ten sposób płakałyśmy razem. Dziękuję, dobranoc :D
A mnie ta książka tak nudziła, że czytałam ją pół roku i to tylko dlatego, że zrobiłam sobie wyzwanie przeczytania wszystkiego co kupiłam. Jestem w szoku gdy ludzie mówią, że ona wciąga i czyta się szybko, nie potrafię tego zrozumieć bo ja dosłownie usypiałam po kilku akapitach XD
Nie rozumiem tego "fenomenu". Jak siostra mojego chłopaka zapytała się mnie czy mam w swojej biblioteczce "365dni" odpowiedziałam "nie i nigdy nie będę mieć". Jest zbyt dużo fajnych książek moim zdaniem, aby to czytać. Przebrnęłam przez rozdział - tyle wystarczy i podziękuję. Serdecznie pozdrawiam, jak zawsze dobry materiał. ❤❤
@@kasiapiesik Hehehe ja bym tego nie kupiła nawet za pięć groszy xD Po prostu nie lubię romansideł, ale przede wszystkim chodzi o jakość techniczną xD Już wolałam wydać 10 zł na targach staroci na dwa tomiki "Pamiętników Fanny Hill", ten klasyk ma przynajmniej jakieś walory artystyczne xD
Cieszy mnie, że wypowiedzieliście się o tym cudeńku w sposób taki profesjonalny i przyznaję wam rację. Ta książka to dobra zabawa, a nie jakaś wybitna literatura. I jadąc z koleżanką na KTK słuchałam tego w ramach rozrywki, żeby z rana nie zasnąć za kółkiem i szczerze mówiąc to się sprawdziło w tej konkretnej sytuacji.
Ja nie mam nic przeciwko erotykom. Tak jak mówicie, jeśli zabierają się za to osoby które są dorosłe i odpowiedzialne. Natomiast osobiście mnie książka się nie spodobała. I tutaj nie chodzi o to że idę za falą, chodzi o to że bardzo ciężko mi się tą książkę czytało. Niestety nie potrafię się zrestartować przy tak nie logicznych postaciach. Jest to głównie związane z tym, iż kocham logikę. Błędy stylistyczne sama popełniam, więc to najmniej mnie raziło w książce, ale nie da się odjąć iż niektóre osoby to odrzuci. Książka sama w sobie jest niestety połowym staraniem autorki by coś napisać, co nie zmienia faktu, że sceny erotyczne mniej więcej trzymały się kupy. Pod względem książek tego typu zdecydowanie u mnie wygrywa 50 twarzy Greya. Owszem Ana też nie była idealna, ale fabuła od początku zarysowywała problemy, które się pojawiają. Tutaj mam wrażenie, że coś trzeba było wrzucić na chama. Nie mam nic do osób, którym książka przypadła do gustu, natomiast mnie w ogólnym rozrachunku ani jakoś bardzo nie wciągnęła, ani nie zachwyciła. Jest to po prostu słaba książka, które nic nie wnosi i przy której niestety nieźle się wymęczyłam.
Bardzo podoba mi się Wasze podejście do tej książki i samego tematu. Ciągłe powtarzanie opinii innych do niczego nie prowadzi. Książka to książka i nie warto obrażać kogoś ze względu na to co czyta. Sama kocham kryminały i czytam je od małego. Czytałam już klasykę jak Agatha Christie jak i te polskie, między innymi Olgę Rudnicką i Rogozińskiego. Nawet nie liczę ile razy ktoś oceniał ten gatunek prychnięciem albo wprost mówiąc,że to GORSZA literatura, wszystkie historie są takie same i nie warto tego czytać.
Jak na to ile razy wspominacie o byciu dorosłym i dojrzałym, to pominęliście bardzo ważny temat jakim jest kultura gwałtu i jej legitymizowanie, do którego odnosi się duża część krytyki tej książki i wypowiedzi autorki. 365 dni nie jest szkodliwe w taki sposób, że ktoś pomyśli "będę jak Massimo, zastrzelę kogoś" (bo faktycznie dorośli ludzie tak nie myślą), tylko dlatego bo w książce seks oralny bez zgody (scena ze stewardessą) lub porwanie i przetrzymywanie kogoś jest pokazywane jako seksowne, bo nie zrobił tego śmierdzący, biedny Polak z piwnym brzuchem, tylko seksowny, bogaty Włoch. Określanie tej książki jako "romans", a nie np thriller erotyczny, lub po prostu erotyka, jest tak samo szkodliwe bo nie ma tutaj nic romantycznego, jedynie fantazje na temat gwałtu i bycia czyjąś własnością (gdzie posiadanie takich fantazji jest ok, ale sprzedawanie ich jako jakieś marzenie Polek i coś cudownego już jest nie ok, bo stawia to patologiczną relację w pozytywnym świetle). Co do porównania z GTA, jest ono kompletnie nietrafione, ponieważ kradzieże samochodów, czy morderstwa nie są bagatelizowane, w przeciwieństwie do gwałtu, czy molestowania seksualnego. Samo wmawianie że brutalny typ który "bierze co chce" (czyli po prostu molestuje lub gwałci) jest pożądanym partnerem umacnia toksyczny pogląd że chłop to jest chłop i tak się chłopy zachowują, że to normalne. Nie to nie jest normalne, ani seksowne, to jest nadużycie. Plus wypowiedź pani Blanki, że scena ze stewardessą to "dla jednych gwałt dla innych fajny seks oralny" i że stewardessa się sama o to prosiła, bo próbowała z nim flirtować, ale trafiła na dominanta i nie dostała czego chciała. (Co do argumentu, ze nic nie zrobiła, więc jej się podobało - gwałcił ją mafioso, który strzela ludziom w głowy, co miała zrobić mierząc się z takim przeciwnikiem?) Gwałt to gwałt, koniec. Nawet jeśli ktoś z kimś flirtuje nie jest to automatycznym pozwoleniem na seks i to jeszcze brutalny. To właśnie jest kultura gwałtu, którą ta książka legitymizuje - przedstawianie przemocy seksualnej jako coś seksownego, twierdzenie że ofiara gwałtu sama się o to prosiła i to jest jej wina, że została zgwałcona, a nie agresora. Wszyscy widzą kradzież auta jako zło, ale istnieje duża szansa dotykanie kogoś bez zgody, przedmiotowe traktowanie, czy nawet gwałt zostaną zbagatelizowane, albo nawet jeszcze pochwalone jako "zachowanie prawdziwego mężczyzny, badboya, dominanta" whatever. Ostry seks, przemoc w łóżku, BDSM - mam wrażenie że osoby które czytają 365, greya, lub inne tego typu dzieła nie mają bladego pojęcia o BDSM. Tak jest ostro, tak jest przemoc, ale fundamentami pod nią są zgoda obu stron, zaufanie, rozmowa, zrozumienie i poszanowanie granic, bezpieczeństwo. Ostre traktowanie uległej strony to jest roleplay, gra, odgrywanie pewnej roli, udawanie. Potem wszystko wraca do normy, poza sceną partnerzy są sobie równi (oczywiście są przypadki kiedy relacja dom/sub, wychodzi poza sam seks na inne aspekty życia, jeśli obie strony tego chcą, ale zdarza się to raczej rzadziej niż częściej) Poza tym zawsze jest możliwość przerwania sceny, wcześniej ustalony safeword, którego któryś z partnerów zawsze może użyć, kiedy poczuje się niekomfortowo. Jest rape play, ale nie jest to prawdziwy gwałt (tutaj duży nacisk na play), jest to sposób na bezpieczne i nie obciążające psychicznie zrealizowanie tej fantazji. Ważnym elementem jest też aftercare, kiedy dominująca strona wychodzi z roli i dba o to aby strona uległa na pewno czuła się dobrze psychicznie i fizycznie. Relacji BDSM towarzyszy bardzo dużo rozmów, ustalania zasad i granic, co większość tych książek o BDSMie pomija i po prostu przedstawia to tak że chłop zaczyna bić babę i okazuje się nagle, że ona to lubi, a całe te fundamenty na których stoi zdrowa relacja znikają. W Greyu przynajmniej była ta umowa którą Christian dał Anastazji do przeczytania, a potem negocjacje, co dawało tej relacji coś na kształt BDSM, można było powiedzieć ze Anastazja świadomie wyraziła na to wszystko zgodę. W 365 po prostu Massimo bierze Blankę do domu i nie daje jej o niczym decydować, to nie jest BDSM. Demonizowanie erotyków - niektórzy z pewnością są zgorszeni samym seksem, ale wiele osób, jak ja, krytykuje ta książkę właśnie za romantyzowanie toksycznego związku, tutaj nazwijmy to po imieniu - syndromu Sztokholmskiego i legitymizowanie kultury gwałtu, nie za samą obecność seksu. Mówicie, że nie wiecie ile osób krytykujących tą książkę ją przeczytało, ja nie wiem ile wy negatywnych recenzji i komentarzy przeczytaliście, skoro pominęliście ten aspekt i nazwaliście krytykujących hejterami. Jeśli odnosicie się do krytyki tej książki też warto byłoby się z nią zapoznać. Hejt (słowo które straciło już zupełnie znaczenie w jakiejkolwiek dyskusji i jest rzucane jak tarcza, która ma zasłonić ludzi przed każdą krytyką) - Napisanie że książka jest szkodliwa z podaniem szeregu argumentów i powołaniem się na konkretne fragmenty, nie jest hejtem, tylko krytyką. Hejtem byłoby napisanie "ta książka to gówno, Blanka Lipińska jest głupia" - po prostu puste wyzwiska. Każdy twórca musi się liczyć z tym, że jeśli upubliczni swoje dzieło spotka się ono z jakąś krytyką. Tak samo publiczne wypowiedzi autora. Książka wyszła, społeczeństwo zweryfikowało, części się podoba, części nie, nie można nikomu odebrać prawa do skrytykowania tego tekstu kultury, jeśli robi to w kulturalny sposób i nie rzuca ad personam w samą autorkę. Uważanie każdej negatywnej opinii za hejt już mocno przypomina Psycho Couple. Jeszcze żeby nie tylko ten feminizm cały czas, to sprowadzanie Włochów, Hiszpanów, Kubańczyków, Brazylijczyków, itd. itp. ogólnie Latynosów do roli wyłącznie egzotycznych, gorących amantów nie mających sobą nic do zaoferowania oprócz oderwania jakiejś biednej Polki czy innej kobiety z tych mniej gorących krajów od jej bezbarwnego, nudnego i niesatysfakcjonującego życia jest też uprzedmiatawianiem mężczyzn. W sumie zarówno Massimo jak i Laura są jedynie ładnymi wydmuszkami, ale jest coś takiego jak stereotyp latin lover. Tldr: W swoim filmie pominęliście cały aspekt dyskusji o kulturze gwałtu i powtarzaniu stereotypów jaką wywołała ta publikacja przy rozstrzyganiu czy książka jest szkodliwa czy nie, po czym odnieśliście się do krytyki innych bardzo powierzchownie i nazwaliście ich hejterami.
Ogilnie to spoko, spoko. Jakiś typ cię porywa, grozi, mówi coś o jakiejś wizji i tym, że musisz być jego żoną, masz 365 dni na pokochanie porywacza. Zaaaa. Jeeee. Biiiście, wchodzę w ciemno, wcale nie podejrzewam jakiś psychoz. Książka szybko się czyta, prawda. Ale co z tego? Fajnie bo my tu w większości używamy mózgu przy lekturze, ale... Ile małolat to przeczyta i uzna, że to w sumie całkiem ok?
Rozumiem ze ojciec chrzestny tez jest zly? 13 reasons why tym bardziej? A co z serialem beverly hills 90210? Przestancie robic z nastolatkow malpy a z dzieci polglowkow. To serio sa ludzie i naprawde inteligentni. Sa po prostu bardzo wrazliwi ze wzgledu na swoj wiek. 8latek powinien juz odroznic fikcje od rzeczywistosci. A jesli nie odroznia to czemu pokazujemy mu toma jak probuje zabic jerrego, wilka ktory probuje zjesc zajaczka, smerfetke, ktora procz tego ze jest ladna nie ma cech charakteru etc.
Och, no dyskutować nie będę, każdy dzieciak jest inny, każdy nastolatek jest inny, teraz po prostu głośniej się mówi o wszelkich zaburzeniach, na które to właśnie te grupy są najbardziej narażone. Niech każdy robi co chce i interpretuje to jak chce, przecież to nie mój biznes ani twój. To była luźna uwaga, a nie temat rozprawkowy :) i hej, nikt z nikogo bezmózga nie zrobił 🧐
Zgadzam się z wami, jeżeli po tę książkę sięga dorosły, nie ma w niej żadnej szkodliwości, ta książka ma być rozrywką. Jesteśmy ponoć rozumni. Nie czytam za bardzo takich książek, ale dzięki popularności Greya, narosło pewnie są lepsze i gorsze. Jednak widziałam mnóstwo nastolatek, takich 14-16 które czytały ją w drodze do szkoły albo w ukrywając się między półkami empiku... i to już jest jednak zły wzór czy to miłości czy seksu. 15-letnia kuzynka ostatnio zapytała mnie, czy nie mam jej na półce. Dziewczyna, której oddałam wiele bardzo dobrych książek młodzieżowych nagle mnie pyta o erotyk z jednak brutalnie przedstawionym seksem. Zapytałam, dlaczego chce ją przeczytać, usłyszałam "bo wszystkie koleżanki teraz czytają i rozpływają się nad seksownością Massimo, chcemy iść na to do kina grupą". Jeszcze niedawno miał być puszczany od 18-lat, jednak ostatnio zmieniono na od 15... nie popieram tego. Dorośli jak najbardziej, jakiś rozum już wykształcony być powinien, jednak nastolatki w okresie dojrzewania powinni mieć nieco inne wzorce.
To, że nastolatki czytają takie książki jest normalne. Bo fascynujemy się seksem od początku dojrzewania. Problemem nie jest książka, ale to, że tylko taka opcja im zostaje. To wynik braku edukacji seksualnej. Gdyby seks nie był traktowany w młodzieńczych latach jako wielkie tabu, byłoby zupełnie inaczej.
Mnie osobiście 50 twarzy zniszczyło życie Moja żona po obejrzeniu filmu zaczęła jezdzić ze mna do Castoramy. Mojej jedynej enklawy spokoju miejsca gdzie zawsze czułem się bezpiecznie. Gdzie jak autor sam wspomniał nie spełniałem fantazji tylko pobudzałem moją wyobraźnie o nowej wkrętarce. I wszystko to zostało mi odebrane w jeden wieczór.
Akurat hejt na to czytadełko nie wynika wyłącznie z erotycznej tematyki. Problem jest z tym, że jest to arcydzieło grafomanii, paskudnie potraktowanej polszczyzny i sterty nielogiczności. Nie potrafię się cieszyć czymś tak marnie napisanym. Literatura rozrywkowa, odmóżdżająca czy erotyczna nie jest zwolniona z pewnych prawideł. Mnie nie gorszą opisy ostrego seksu, gorszy mnie natomiast, że w scenie głębokiego pocałunku z językiem penetrującym niemal do gardła bohaterce udało się wyszeptać "szesnaście" nie przerywając pocałunku :) Przetestowałam i udało mi się tylko wyszeptać "bblegllebl". Ta książka wygląda jak parodia literatury erotycznej, a przecież jest napisana serio. Ta książka szkodzi nie dlatego, że jest o seksie, ale dlatego, że jest fatalnie napisana, a osoba odpowiedzialna za redakcję musiała w czasie pracy oddawać się zgoła innym rozrywkom ;) Szkodzi, bo pokazuje, że można wydać (a teraz też i sfilmować) byle co, napisane byle jak, ale za to pikantnie...
Ja chce to dla beki przeczytać, ale kolejka w bibliotece 😭😭😭 sama pani była w szoku... Może jak szał przejdzie to przeczytam 😂😂😂 Wgl gdybym miała się rozpisywać jak ta książka jest zła według mnie to chyba napisałabym całą rozprawkę. Co do seksu: mi te sceny nie przeszkadzają, tylko sam syndrom sztokholmski. Obca też ma pełno scen seksu, a przeczytałam. Wgl polecam piosenkę: ,,Slut like you" P!nk, która właśnie opisuje to, że kobiety i faceci powinni być traktowani tak samo jeśli zaliczają różnych ludzi.
To się zastanawiam dlaczego Czytacz tak broni Massmima, kiedy tak bardzo pojechał po Eliocie z Call Me By Your Name🤔Elio może wkładał sobie gacie Olivera na głowę, bo był niewyżytym, rozpoczynajązym życie seksualne nastolatkiem ale no nie zabijał ludzi ani nie traktował nikogo przedmiotowo czy bez szacunku- nie porywał ani nie więził. Nie wiem dlaczego Elio jest bardziej niesmaczny od Massimo. Ja już sto razy bardziej rozumiem postępowanie Elio od mafioza mordercy🤔Pozdrawiam😀
Ja mam tylko takie pytanie, na inny temat; Czy wy sięgacie czasami po fanfiction o Harry'm Potter'ze? Takie co jest na Wattpad'zie? Bo mi to się podoba i chciałabym wiedzieć czy wam, czytaczu i czytaczowo, się podoba. Pozdrawiam cieplutko😘
@@maciejjaworski7624 Nie czytałam, ale być może przeczytam i wtedy się okaże... Zresztą lubie tematykę wampirów, więc może zagustuje w tym. (A tak wogóle to uwielbiam sagę zmierzch, więc......)
Swój pierwszy erotyk(nadnaturalny oczywiście, wiecie wampiry i takie tam) przeczytałam jako nastolatka, zdecydowanie niepełnoletnia, i śmiem powiedzieć że to dzięki nim mogę teraz mówić w marę normalnie bez zażenowania o seksie na tyle na ile może o nim mówić dziewica.
Najbardziej cklickbaitowy tytuł jaki ostatnio widziałam - nie zgadzacie się z popularną opinią, ale próbujecie na niej jechać dla zasięgów... żenada :/
Masz rację. Topimy się w gnoju, syfie i hejcie po to, żeby otworzyć niektórym oczy i pokazać, że srać należy do kibla, a nie na głowę innych. Rozumiem jednak, że gdybyśmy podzielali opinię hejterów, to clickbaitowy tytuł byłby już ok? :D
Chciałabym doczekać czasów kiedy każdy swobodnie mógłby powiedzieć "lubię erotyki/romanse/fantastykę/disco polo/muzykę klasyczną/kożuch z mleka/pizzę hawajską/...." bez obawy, że zostanie wyśmiany czy skrytykowany.
Książka wskazuje na poważne problemy emocjonalno-psychiczne autorki - sama mówi, że ta książka to duża część jej samej, Ci którzy widzą w tym coś świetnego, polecam zatroszczyć się poważnie o siebie, siąść do nauki oraz do pracy nad samym sobą, może kursy, może do psychologa, narzędzi jest wiele. Po co? Po to, żeby mieć dobre przyjemne życie i relacje z samym sobą co przełoży się na relacje partnerskie, a nie na robienie z patologii czegoś cudownego, z racji nie umiejętności zapanowania nad popędami i nie zrozumienia swojej emocjonalnej, fizycznej i psychologicznej strony. To jest już wierutne kłamstwo, robić z tego to czego potrzebujemy. Czemu ludzie tak lecą sami ze sobą w kulki? Bo kurcze nie mają możliwości na miłość i zrozumienie, bo sami sobie tego nie potrafią dać z braku silnych fundamentów. Zabawa rozpoczęta z powodu pobudzonej ciekawości i braku dojrzałości potrwa chwilę, może trochę dłużej, później trzeba będzie się składać do kupy z jeszcze większego bałaganu. To tak delikatnie obrazując jakby zamiast zjeść talerz pożywnych owoców zajadać się syntetycznymi witaminami. Chce ktoś mocniej ostrzej? Spoko, może jednak najpierw dowie się coś o samym sobie? Jeśli walka z tym co było narzucane przez 2 tysiące lat i nadal figuruje w zbiorowej (nie)świadomości to jest, że seks tylko po ciemku i takie tam, ma polegać na popadnięciu w drugi biegun to życzę sporo farta tym, którzy się na to piszą. Złoty środek kochani. Jest czas na czułość, jest czas na pieprzenie, kto co lubi, kto jak woli, podstawa to znajomość siebie samego i dobry kontakt z samym sobą. Co dzieje się jeśli tego brak? Wystarczy posłuchać pani Blanki Lipińskiej, która w tym tetrze, aktualnie jest twarzą nr 1 deprawatorów i osób chorych psychicznie, stosujących socjotechnikę oraz okno overtona, żebyście jeszcze bardziej mieli przechlapane i żebyście byli jeszcze bardziej zagubieni. Ona jest bez wątpienia, co ja osoba, która ma wiele problemów na różnych płaszczyznach rozwiązanych i za sobą, zauważa od tak. Pozdrawiam i życzę rozwagi oraz głębokiego zastanowienia się nad sprawą tym, którzy w to się wkręcają oraz dochodzenia do własnych wniosków a nie ślepej wiary i powtarzania tego co mówi pani L. Patrze sercem ono się nigdy nie myli. 6
Powiem tak: sięgając po "365 dni" kompletnie nie zwracaliśmy uwagi na autorkę. Zero wywiadów, wypowiedzi. Książkę traktujemy jako fikcję, czyt. bajkę, która pozostaje w sferze wyobraźni. Sytuacja komplikuje się, gdy człowiek posłucha autorki, która z książki robi manifest. To już zdrowe nie jest i działanie autorki może być szkodliwe.
Straszna szkoda, że postacie "bad boy'ów" są teraz tak zniekształcone. Bo postać "zła, nikczemna, okrutna" to nie bad boy, a najprawdopodobniej zromantyzowany psychol, ale ten to jest temat rzeka, więc nie będę go tutaj rozwijać. W szkodliwości tej książki nie chodzi o to, że jest erotykiem, tylko o to, że romantyzuje gwałt i przemoc seksualną, co nie jest ok
Cóż...postanowiłam przeczytać parę rozdziałów ,żeby wiedzieć,o czy opowiadacie. Książka jest porównywana do historii Greya,ale jest dużo gorsza-tam dotrwałam do końca 1. części,tu nie dałam rady. Dobre tam są tylko opisy ciuchów,czuć,że autorka kocha ciuchy firmowe,nawet jeśli nie zna się na pisaniu. Postacie,akcja,wydarzenia , ich logika przypominają sen...mokry. Zero oryginalności -historia w typie baśni-"Piękna i bestia" dla ...No nie wiem,bo nie chcę nikogo obrażać. Nie dla mnie. Wkurzały mnie powtórzenia i błędy wszelkiego typu! Jeśli już jest zapotrzebowanie na takie teksty,to powinny być one tylko w formie ebooków. Szkoda drzew. Nawet papieru z makulatury szkoda,ponieważ toaletowy jest potrzebniejszy. Nie polecam. Nie warto.
W momencie kiedy padły słowa "Przestańcie srać na drugich" już wiedziałam, że subskrypcja być musi - tak otwartych i tolerancyjnych osób, które wiedzą, że o gustach się nie dyskutuje i nie krytykują nikogo za jego wybory czytelnicze jest mam wrażenie ciężko spotkać w internecie (jednym słowem wszyscy się relaksują przy "Chłopach" czy Tokarczuk :> ). Fajnie się Was słucha :)
To mi tak bardzo przypomina Piękną i Bestię. Bella jest inteligentna, Bestia jest zaborczy i zły, syndrom sztokholmski działa ;) jedynie w bajce nie ma seksu
Lubię literaturę erotyczną. Ta książka jest bardzo zła. Naprawdę bardzo kiepska. Przetrwałam ją. bo chciałam wiedzieć o co takie halo. Zapewniam, że po następne części nie sięgnę.
@Dzikie Wino Lubię Sylvie Day i jej serie Cross. Postaci nie są jednoznaczne. Seria Crossa jest fajna. Poza tym tam nie oznacza nie. Lubię też fantastykę, więc cykl Meredith Gentry jest dość fajny. Lubię też Nalini Singh serie z aniołami oraz jej serie z PSI. Są sceny erotyczne i to dość dokładnie opisane, ale też jest fajna fabuła.
Takie historie sie sprzedaja bo ludzie ZAWSZE lubili tego typu relacje. Nie odwrotnie, nie dlatego, ze ksiazka jest to beda relacje toksyczne. To juz przeciez bylo w Wichrowych Wzgorzach i tak dalej i tak dalej. Takie relacje sa atrakcyjne w fikcji bo ludzie w swojej naturze maja to co jest odzwierciedlone na stronach. Wiele kobiet uwielbia takie fantazje i taka jest prawda. Chca tego ogiera agresywnego i lubia sobie myslec o tym. Gdyby tak nie bylo to by tych ksiazek od wiekow nie kupowaly.
Nie bardzo rozumiem o czym mówicie ? Niby dlaczego uważacie, że nasze społeczeństwo jest pruderyjne. Zmysłowość i erotyzm to ciekawe uczucia, które rozpalają. Widok mechanicznego seksu , zdecydowanie mniej ciekawi. Pokazując sprawy intymne trzeba bardzo uważać aby nie przekroczyć granicy wulgarności, psując właśnie erotyzm tej sytuacji. .My Polacy chyba przez lata aspirowaliśmy do ludzi, którzy wolą tej granicy wulgarności nie przekraczać. To nie znaczy , że seks nas nie zajmował w końcu jesteście na świecie.
"Nie reaguje na to że jej nowy ćpa, mimo że bardzo źle wspomina byłego, przez to że ćpał" Tylko że coś podobnego występuje u wielu kobiet. Są na coś złe, czegoś bardzo nie lubią, ale ciągle powtarzają schemat i lgną do mężczyzn podobnego typu, oczekując że tym razem historia potoczy się inaczej. Krok w przód i dwa kroki w tył? To też często występuje u ludzi. Oparcie relacji na sexie ? Też się pojawia w wielu związkach. Głupotki są często bardzo normalne. Błędy, głupie błędy pozwalają się utożsamić z postacią. Usprawiedliwić własne głupotki.
Jedno: syndrom sztokholmski. I to mocny. Za mocny.
Dokładnie
*sztokholmski
Ale już po dosłownie kilku dniach? Przecież ona wskoczyła na jego grubego penisa już po kilku dniach...
Czytalam wiele książek o porwaniach gdzie pojawiał się syndrom sztokholmski. I ja to rozumiem.
Tylko tutaj Blanka za szybko chciała przejść do scen seksu.
@@Inesse8619 bo ona nie umie pisać.
Niki 0986 to swoją droga :)
Pomysł był dobry. Gorzej z wykonaniem tutaj było :)
Chciałabym by UTALENTOWANI pisarze mieli taką promocję. Gdy ma się takie budżety i znajomości to można wszystko wypromować. A twórcy z rzeczywistym talentem pisaniem zarobią ledwie na kajzerki, bo nikt o nich nie wie. To cud, że dalej piszą, powinni dostać jakiś pomnik.
Myśle, że trochę źle ustawia się punkt ciężkości w temacie "szkodliwości" książki. Wiele osób podnosi, że prezentowany w niej ostry seks na granicy zgody to jest to, co w niej złe i najgorsze. A ja się z tym nie zgadzam, bo to w istocie temat znany jak świat. Motyw ubogiego Kopciuszka, którego ratuje dopiero zamożny książę wszyscy znamy i akceptujemy. Także Piękną i Bestię, gdzie mężczyzna więzi ukochaną, jest dla nas znośny.
Nasze babcie z wypiekami na twarzy czytały Quo Vadis, gdzie przez połowę książki przystojny, napalony Rzymianin ściga chrześcijankę, aby "wlec ją za włosy do cubiccullum i tam pastwić się nad nią". Och i ach! Nawet jeśli ów Rzymianin w końcu stanie się potulnym wyznawcą Baranka nie zmienia to faktu, że takim go poznaliśmy i gdzieś tam polubiliśmy jako bohatera (bo przecież tak kochał!) i czekaliśmy, aż zrozumie swój błąd jednocześnie podświadomie trochę fascynując się "taką ognistą, gwałtowną, obsesyjną miłością". A akceptowaliśmy, bo Sienkiewicz opisał go sprawnie i dobrze - jasno określił jego motywacje, sposób wychowania, mentalność, ukazał rozterki i wątpliwości i sprawił, że potrafiliśmy go może nie pochwalać, ale przynajmniej zrozumieć. Ten sam Sienkiewicz lata wcześniej rozpaczał nad listami od czytelniczek, które prosiły, błagały a często żądały, aby w Ogniem i mieczem Helena wybrała swojego porywacza, ognistego Kozaka Bohuna, który zezwalał swoim ludziom na "hulanie" ze schwytanymi dziewczętami a potem topienie ich w wodzie, po zakończonej zabawie... Bo ten Bohun właśnie, stosując przemoc, pokazywał w istocie swoją miłość i namiętność, wyzwalał w kobietach ukryte pragnienia o byciu pożądaną i wielbioną (och, on się powstrzymać prawie nie może, to takie podniecające) oraz obiecywał ekscytującą zabawę i uniesienia w łożu. Nudny, szacowny, pobożny i nijaki amant Skrzetuski już takich emocji nie wywoływał. I w tym, myślę, tkwi sukces Lipińskiej. Nasze uśpione przez cywilizację ID gwałtownie domaga się wypuszczenia na zewnątrz. Z jednej strony chcemy utrzymywać pozory że jejku kochany, jak to tak można uwięzić i wymuszać seksy, że gwałtu rety, ale z drugiej mamy ochotę zamknąć superego w szafie i choć przez chwilę zapewnić sobie odrobinę wesołego profanum, choćby na kartach powieści...
Tylko że u Lipińskiej to działa wyjątkowo źle. Przyznaję, książka znudziła mnie po którymś tam stosunku płciowym między bohaterami. Zgadzam się, że to niby miało ręce i nogi do momentu konsumpcji. I w tym "niby" diabeł jest ukryty! Jak podnieśliście w Waszym filmie, ta książka praktycznie leży jeśli chodzi o konstrukcję bohaterów i ich zachowania. Wokół nich dzieje się tyle, a oni pozostają jak te bezmózgie ameby. Taki pomysł spalić to naprawdę trzeba być geniuszem... Reakcja bohaterki na uwięzienie jest na to najlepszym przykładem. Dziewczyna budzi się w obcym miejscu i jedną z pierwszych myśli jest ocenianie wartości mebli w pokoju? Nie należę do osób, dla których książka to ma jedynie być intelektualną ucztą, bo inaczej to strata czasu i uwstecznianie, fuj! Mogę czytać sobie jakieś twory Danielle Steele a sama wychowałam się na Błękitnym Zamku Lucy Maud Montgomery (polecam!). Przeczytałam Zmierzch, przeczytałam Greya (choć wybuchając co chwilę gromkim śmiechem w reakcji na kolejne twisty fabularne, trwające całe trzy strony)... ale nie uniosłam książki, która się nawet wczuć choć odrobinę nie pozwoliła, bo zamiast chwilę się pomartwić razem z bohaterką musiałam wraz z nią oceniać stan drewna w sypialni i cenę kiecki w garderobie. Może jakby to nie była narracja pierwszoosobowa, która jest bardzo trudna bo wymaga stworzenia ciekawej postaci wiodącej?
A szkodliwość? Wydaje mi się, że ona jest szkodliwa, choć nie demonizowałabym problemu. Całość jest z jednej strony tak płytka, że wyrobiony czytelnik potraktuje to jak kiepską reklamę proszku do prania, gdzie miło się patrzy na ładną modelkę grającą przykładną matkę i żonę, ale fałszem aż bije po oczach. Z drugiej jednak po takie powieści sięgają młode osoby, które w epoce Instagrama i influencerek mogą jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że ładny, drogi ciuch i przystojny przemocowiec to jest to, co zapewnia szczęście. Oczywiście, że większość z nich wyląduje w końcu ze spokojnym, nudnym Mirkiem u boku i prawdopodobnie uśpi swoje demony id ale... miałkość tej książki, podejście autorki do ciekawego i trudnego tematu, wręcz boli i krzyczy zmiłowania!
Ta książka jest przede wszystkim szkodliwa dla kultury. Buńczuczne, figlarne wypowiedzi autorki tylko podsycają negatywne nastroje bo nagle okazuje się, że grafomania została nie tylko oswojona, ale i przypieczętowana sukcesem finansowym. Jest takim literackim disco polo, w formie i treści udającym coś, czym w istocie nie jest. I tak jak dp dobrze się sprzedaje. Bo tak właśnie miało być.
Lepiej bym tego w słowa nie ubrała
Świetny komentarz, pod którym się podpisuje i jednocześnie zazdroszczę (ale i gratuluję) tak sprawnego posługiwania się językiem polskim.❤️ Naprawdę przyjemnie się czytało Twóją opinię.
@@mela551 Dziękuję za tak miłe słowa ale myślę, że trochę w tym przesady (byczki robię straszne a i klawiatura mnie zawodzi - myślę szybciej niż piszę)! :) Pozdrawiam serdecznie.
Wydaje mi się, że problem leży gdzie indziej, a mianowicie w dziwnej potrzebie tym wypadku głównie czytelniczek (no nie oszukujmy się) czytania historii o szarych myszkach bez specjalnego charakteru zmieniających i ujarzmiających za pomocą wielkiej miłości facetów z problemami np agresją, kontrolą, szeroko pojętą przemocą tak jak to było np w Greyu. Boje się, że może to wynikać z tego, że kobiety chcą naiwnie wierzyć, że mogą nawrócić swojego chłopaka/męża przysłowiowego Janusza, alkocholika/przemocowca jeśli tylko odpowiednio się postarają co oczywiście może doprowadzić do poczucia winy jeśli taka "przemiana" nie wyjdzie
Chciało ci się to pisac
Jeżeli by mnie porwał natarczywy mężczyzna, dajmy na to taki mafiozo Massimo, to nie zastanawiałabym się czy go pokocham w ciągu 365 dni tylko gdzie ukryć zwłoki. Robię się bardzo agresywna w sytuacjach stresowych. A w takiej sytuacji byłabym zestresowana jak jasny gwint
365 dni to bardzo duzo aby znalezc sposob na skuteczne ukrycie ciala:)
@@kasiapiesik A to się wtedy zegar nie zeruje? :P
@@magorzatalesnicka4135 na poćwiartowanie i zakopanie jeden dzień starczy:)
@@kasiapiesik Widzę, że mam do czynienia ze znawczynią tematu. Tylko czy świeżo rozkopana ziemia na środku trawnika posesji mafioza nie będzie za bardzo rzucać się w oczy? Tym bardziej że ok 80 kilogramowego właściciela gdzieś wcięło. To nie brzmi jak zbrodnia doskonała. Poza tym ... skąd Ty wiesz, że 1 dzień wystarczy na pokrojenie zwłok?! Oj Kasia :)
@@magorzatalesnicka4135 gdy ktos ma ogródek zawsze jest fragment rozkopany. No medycyny sądowej to ja nie studiowałam. Zaledwie leśnictwo:)
Sięgnęłam po tę książkę głównie po to, żeby zobaczyć, o czym jest ten cały bestseller. Już od pierwszych stron miałam dość, a z każdym kolejnym rozdziałem miałam dość. Szczerze mówiąc, momentami czułam się, jakby czytała opowiadanie rozmarzonej trzynastolatki, która po przeczytaniu Greya, zechciała przenieść swoje fantazje na kartki książki, zapominając, że erotyk to nie tylko syndrom sztokholmski i ostry seks. Tak jak mówicie, bohaterowie byli stworzeni nijak, ważne było to, że Massimo ma dużego penisa i jest włoskim przystojniakiem, ale jak wygląda Laura nie miałam pojęcia, więc kiedy przefarbowała się na blond zadałam sobie pytanie "to ona nie była blondynką? Opisy pomieszczeń działały mi na nerwy - czułam się, jakby mój 5-letni bratanek cioteczny podszedł do mnie, narysował na kartce pokój i zaczął mi tłumaczyć - tu masz łóżko, tu stół, a na stole kwiatki. Niektóre sceny były tak abstrakcyjne, że potrzebowałam czasu, by je przetrawić (zabiłeś mi byłego chłopaka? A okej, żaden problem), niekiedy akcja tak pędziła, że cofałam się, by przeczytać jeszcze raz, bo nie wiedziałam, co się dzieje (rozmawia z kimś, mdleje, Massimo pojawia się i znika, ta znowu mdleje). I chociaż miałam w domu dwa następne tomy, nie przeczytałam ich, tylko poprosiłam osoby, które przez to przebrnęły, żeby mi to łaskawie streścili, bo nie mam ochoty brnąć w to dalej.
Jeśli molestuje Cię facet w typie modela mający kasę to OK a jeśli bezrobotny brzydal to Niebieska Karta 😂 A na poważnie jak ktoś to czyta jako erotyk nie ma wg mnie żadnego problemu, lecz jeśli czyta go osoba niedojrzała emocjonalnie, która uzna treść za wzór dla swoich życiowych wyborów to może być dramat . I to się dzieje patrząc na ilość fanek szczegolnie tych młodszych :(
Nie zgadzam się z Wami. Tu nie chodzi o to, że ktoś piszę sobie książki o seksie, ale jak jest ten seks przedstawiany. Gwałt, traktowanie kobiet przedmiotowo, przemoc seksualna nie jest ok. Książka to nie życie, ale jakaś logika by się przyda, a gdzie tu ktoś widzi logikę.
Książki, to przede wszystkim literatura i nawet jeśli ktoś piszę lekkie powieści, to powinnien zadbać o język, o zbudowanie jakoś bohaterów, przedstawić jaką historie.
I jak mam uwierzyć, jeśli pisarz przestawia w książce, że ktoś jest mafiozą, jak ja tego nie widzę, nie mam żadnych na to dowodów.
Niech sobie każdy czyta co chce, ale nie romantyzujmy rzeczy, ktorę nie są romantyczne.
Gwalt nie jest ok. Przemoc nie jest ok. Kradziez nie jest ok.
Jednak jestem niemal pewna, ze ksiazki gdzie mafia to protagonisci Ci sie podobaly (ojciec chrzestny, chlopcy z ferajny). Nawet postac hanibala lectera jest lubiana postacia, mimo, ze w milczeniu owiec jest jedna z pozbawionych emocji bestii.
@@paulipauli6294 Myślę, że to nie o to chodzi, że źle jest lubić antagonistów, tylko o to, że lubimy postaci dobrze zbudowane, umotywowane, dogłębne, a tego - z tego, co słyszę, bo nie czytałam "365 dni" - nie ma w recenzowanej książce.
Ale tu nie chodzi o problematyczne wątki - nie ma niczego złego w ich obecności w kulturze (nie tylko popularnej), sęk w tym, że często bezlitośnie obnażają słaby warsztat i brak wiedzy autora. "365 dni" jest tego ekstremalnym przypadkiem.
@@paulipauli6294 tylko że, oprócz tego, o czym napisała @Patrycja Olejniczak, w wymienionych tytułach bohaterów spotykają konsekwencje ich wyborów czy stylu życia, które prowadza. To nie są różowe disneje o luksusie a oni sami nie odgrywają roli niezniszczalnych superbohaterów, którzy może tam coś czasem się pomartwią, ale ma to głębię i polot Majteczek w kropeczki.
Do tego dochodzi autorka, której nie sposób "odciąć" od książki bo ostatnio wyskakiwała z każdej lodówki i która zbudowała wokół siebie armię wyznawczyń... Przecież Nabokov po napisaniu książki o miłości pedofila do dziewczynki nie rozpoczął rajdu po ówczesnych mediach, zapewniając że to w sumie jest ok, niektórzy faceci o tym fantazjują, a w ogóle to Dolly się to podobało chyba bo potem znalazła sobie innego, leciwego kochanka i że warto byłoby obniżyć granicę wieku, w którym można uprawiać seks i cofnąć się przeszło sto lat.
Nie no idiotyzm..
Jeszcze jakby tam był opisany seks inny niż tradycyjny, to spoko. Ale autorka mówi, jak to przełamuje bariery, jak to edukuje nasz naród, każdy kto krytykuje się nie zna i jest po prostu pruderyjny i niedojrzały, a uwaga, na próbę (!!!) włożenia palca Laury między pośladki Massima, on reaguje wściekłością i agresją, więc do niczego nie dochodzi >.< No tak, bardzo odważne...
Dodatkowo problemem jest nawet nie pierwsza książka, a dalszy ciąg - laska idzie do ginekologa? Massimo każe jej się umyć z obrzydzeniem, bo "on nie zniesie cudzego zapachu na jej ciele", Domenico rzuca w Olgę dzbanem? Spoko, Laura się śmieje. W trzeciej części Massimo GWAŁCI Laurę (uwaga,, według pani Lipińskiej gwałt jest wtedy, gdy zostają siniaki), ona dzwoni do Olgi, a Olga na to, że NIE MA gwałtu małżeńskiego >.< Dodatkowo styl spada coraz niżej - w końcu całe dialogi to "Kurwa, Olo, chodźmy się najebać" - serio. Massimo okazuje się być złym, gwałci, zabija pieska Laury, a ona ucieka od niego w objęcia kolesia, który również jest gangsterem i na dodatek płatnym mordercą. Ale w zamian dostaje kolejną kartę bez limitu, więc spoko.
Ale najgorsze - laska traci dziecko, mąż ją olewa, zostaje sama z problemami. Ma depresję. Psycholog mówi jej, że to... NUDA. I tu jest to cholernie szkodliwe, bo uwaga - w naszym kraju jest naprawdę niska świadomość tego, czy, jest depresja... A może podświadomie, ale jak czytelniczki przeczytają, że depresja to nuda i bohaterka się zajęła firmą i jej przeszło, to same zamiast iść do lekarza będą szukać zajęcia, aby nie mysleć. Sama mam depresję i to nie działa. Bez fachowej pomocy z tego nie wyjdziesz. Poza tym kobieta traci dziecko, a receptą lekarza jest "znajdź sobie jakieś zajęcie"? Co do...
A prawdziwy chamski cliffhanger jest w drugim tomie:
Parafrazując:
-O wielki Massimo, twa luba jest umierająca! Kogo ratować? Ją czy dziecko?
Massimo myśli...
-Ratujcie...
Koniec.
No proszę...
I tak, umiem odróżnić fantazje od rzeczywistości, ale tam idealizuje się faceta, który jest przemocowcem, zabójcą, gwałcicielem (bo tak, dochodzi do gwałtów), manipulatorem, który wrabia kobietę w niechcianą ciążę (bo to takie romantyczne przecież!), który jest zazdrosny o lekarza! I ten koleś potem gwałci Laurę, przetrzymuje ją, po czym... daje jej pieniądze, aby nie musiała być zależna od jej nowego ukochanego.
No proszę...
Zapomniałam o propagowaniu podejścia obwiniania ofiary gwałtu... Jest sytuacja, gdy jeden z bohaterów żartuje z Laury, która była nieprzytomna, że ją zgwałcił przez sen. Co na to Laura? "Boże, będę nieczysta! Moje dziecko będzie nieczyste dla Massima!" - bo jak zgwałcisz kobietę, to ona ma się obwiniać. I to ona jest nieczysta, tak samo jak jej dziecko w brzuchu >.<
Co prawda później pada "spokojnie, żartowałem", ale i tak reakcja Laury jest naprawdę kiepska...
Z tego co piszesz, te książki to wybitne szambo. Ohyda. Dobrze, że tego nie tknęłam.
Świetnie powiedziane, zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Nie ukrywam, że drugi i trzeci tom tylko przekartkowałam, bardzo nieuważnie (sorry, nie dałam rady), więc wizyty u psychologa nie wychwyciłam. Ale to, co napisałaś, jest nie tylko idiotyczne, ale wysoce szkodliwe, skandalicznie wręcz, o czym wiem z własnego doświadczenia, niestety. Ręce opadają..
Tym bardziej jak duży mamy problem w społeczeństwie z przerzucaniem winy za wykorzystanie seksualne na ofiarę.
Nie odsubskrybuję was, bo bardzo was lubię i oglądam prawie od początku. Jednak nie zawsze się z wami zgadzam i ten filmik jest jednym z takim przypadków.
Ogólnie mam wrażenie, że mieliście jakąś okrojoną książkę, jeśli tam nie było dla was gwaltów. Naprawdę jestem w szoku, że nie zwróciliście uwagi na scenę ze stewardessą w pierwszym rozdziale. Przypomnę wam kilka cytatów: "Patrzyłem jej w oczy, była przerażona", "O tak, lubiłem, kiedy z przerażeniem otwierały oczy, jakby naprawdę sądziły, że zamierzam je udusić", "Jej paznokcie wbiły się w moje nogi, najpierw próbowała mnie odsunąć, a później okaleczyć, drapiąc. Lubiłem to, lubiłem, kiedy walczyły, kiedy były bezradne wobec mojej siły". Czy to nie jest gwałt? A scena, kiedy Massimo zapłodnił Laurę mimo tego, że go odpychała i prosiła, żeby tego nie robił? Śmiał się z tego i twierdził, że wszczepil jej, gdy była nieprzytomna, jakieś urządzenie antykoncepcyjne (które później okazało się nadajnikiem). To też nie jest dla was forma gwałtu?
Myślę, że źle podchodzicie do stwierdzenia, że książka jest szkodliwa. Nie chodzi o to, że osoba, która ją przeczyta, zacznie porywać kobiety, tylko o to, że ta trylogia normalizuje przemoc, wręcz ją romantyzuje. TO jest szkodliwe. Przez książki w tym stylu coraz bardziej będzie zacierała się granica, co jest gwaltem, a co nie jest. Już teraz mnóstwo osób twierdzi, ze scena z pierwszego rozdziału to nie gwalt, tylko brutalniejszy stosunek. Ba, na kartkach tej trylogii czytamy, że na przykład nie istnieje coś takiego jak gwałt małżeński albo wypowiedź przyjaciółki głównej bohaterki: "Nie, on mnie nie zgwałcił, tylko tak... zwiotczył narkotykami". Tę książkę czytają osoby, które maja ustabilizowany światopogląd, którego ta ksiażka nie zmieni. Ale czytają ją też osoby młode, bo 18-latka to nadal dziecko. Dlatego tyle osób twierdzi, że ta historia jest szkodliwa społecznie. A i tak żyjemy w czasach, kiedy kobiety często boją się mowić o gwałcie, bo to na nie spada hejt, a nie na gwalcicieli, bo się im nie wierzy, bo twierdzi się, że skoro podrywali faceta/chodziły w obcisłych ciuchach, to same się o to prosiły.
Nie zgadzam się też z tym, że erotyki się demonizuje. Z erotyków się śmieje, nikt nie bierze ich na poważnie, to fakt, ale nieprzypadkowo taki hejt spadł na "365 dni" czy 50TG. Nie dlatego, że to erotyki, tylko dlatego, że obie historie romantyzują przemoc w związku. Mozna zrobić erotyk, który będzie się opierał na ostrzejszym seksie i to jest ok, ale można to zrobić w odpowiedni sposób, gdzie stosunek jest za pozwoleniem obu stron i gdzie obie strony się szanują, a nie opisywać gwalt, nie nazywając tego gwałtem.
Mnie w tej książce najbardziej wkurzało to że główna bohaterka - Laura ciągle była pijana. Albo mdlała. No tak to fabuły się nie zbuduje.
Ona przypadkiem nie miała chorego serca? Czy coś takiego. Nie pamiętam. Czytałam książkę już dawno i wolałabym o niej zapomnieć
Miała. Ale jakoś w piciu jej to nie przeszkadzało;). Ale to mnie doprowadzalo do rozpaczy: akcja już się rozkręca... a Laura mdleje i koniec rozdzialu.
@@ulas7562 Miała chore serce. W momentach, kiedy autorka nie wiedziała jak zakończyć scenę XD Tylko wtedy się Laurze przypominało, że oho czas zemdleć xd Bo ani w sporcie, ani w piciu alkoholu w niezliczonych ilościach, ani niczym innym jej to serce nie przeszkadzało xd
@@paula5978 😂
@@paula5978 nie mówiąc o tym, że Penissimo i jego ludzie absolutnie w dupie mieli faszerowanie laski z chorym sercem narkotykami xD
Przeczytałam całą trylogię. Wolę to podkreślić na samym początku. Tak- jest wciągająca i w jakiś sposób czyta się przyjemnie. Ale jak rzadko nie zgadzam się z Wami. Uważam, że jest tutaj BARDZO szkodliwy wątek. Podczas pierwszego zbliżenia między Laurą a Massimo (na pokładzie samolotu) Laura wyraźnie mówi "proszę nie rób tego", co wcale mu nie przeszkadza. A kilka stron dalej Massimo mówi, że nie musi się poniżać do gwałtu. Moim zdaniem wymuszenie jakie kogokolwiek zbliżenia jest gwałtem więc kilka stron wcześniej to zrobił.
Gwalt jest zly, to prawda. Pisanie o gwalcie nie jest zle. Ba, przedstawienie gwaltu jako cos niegroznego nadal nie jest zle. Zdrowy psychicznie czlowiek nie posunie sie do gwaltu bo w jakiejs ksiazce bohaterce sie podobalo.
Jak Joker wchodzil do kin to ludzie marudzili 'ooo to teraz jak sie pokaze negatywna postac w innym swietle to ludzie zaczna zabijac". Nie zaczeli. Czesc nawet zaczela rozumiec ze zlo nie bierze sie z nikad i nikt sie zly nie rodzi.
@@paulipauli6294 Nie - przedstawienie gwałtu jako coś niegroźnego JEST DO JASNEJ CHOLERY ZŁE. Największym problemem naszego społeczeństwa jest właśnie to, jak bagatelizujemy gwałt. Nie musimy być sprawcami, żeby krzywdzić ofiary. Gwałtem jest nie tylko napadnięcie na dziewczynę w ciemnej uliczce i zdarcie z niej spódniczki i rajstop. Gwałtem jest wykorzystanie osoby pijanej, zdjęcie po kryjomu prezerwatywy w trakcie, zmuszenie do stosunku żony, która tego nie chce. Tak długo, jak nasze społeczeństwo będzie przymykać oko i utrwalać stereotyp, że w sumie to takie tam nic złego, tak długo zgwałcone kobiety i zgwałceni mężczyźni będą przechodzić piekło.
Nazywanie blanki.lipińskiej pisarką to.wielkie.nadużycie .
Ta książka ma więcej analiz, niż fanów
Innymi słowy książka jest polską wersją 50-ciu twarzy Grey'a, z dziwnym syndromem sztokholmskim, gdzie w obu przypadkach główne bohaterki zostały psychicznie popsute i dodatkowo kupione jak towar. Dziwnym jest, że autorki (kobiety) wypaczają niejako wizerunek kobiet w swoich fantazjach przelanych na papier, nie wysilając się na przedstawienie erotyki w lepszy sposób (najwyraźniej jedynym celem jest szokować, w dzisiejszych czasach dając w najgorszym wypadku obrzydzenie). Współcześnie i tak mamy już zbyt wiele "inscenizowanych" przykładów na to jakie kobiety "są" czy to w filmach pornograficznych, czy też nawet na YT, gdzie można natknąć się na przedstawienie kobiet z brakiem szacunku do samych siebie (tu przodują chyba te z "gold digger" w tytule lub plażowe "zakłady" z "nieznajomymi" dziewczynami i ostentacyjnym "lizaniem się", czy też obmacywaniem). Sporo filmów, czy seriali też na tym nie szczędzi... w wielu przypadkach wciskając na siłę sceny seksu nie mające żadnych podstaw w opowiadanej historii, ot wstawione bez powodu (we współczesnych serialach między pierwszym, a 4-5 odcinkiem pierwszego sezonu, dla przykładu). I literatura erotyczna, przynajmniej w powyższych przykładach robi to samo...
"Zastanawiasz się" w czym to szkodzi? Częściowo chyba nawet odpowiedziałeś sobie na to pytanie. Erotyka jest niby adresowana do osób "dorosłych" (wspomniałeś 18-ki). Jak sądzisz, skąd one czerpią wzorce, skoro można założyć, że nie rozmawiają o tych sprawach z rodzicami. Ze szkolnej lekcji o "wychowaniu w rodzinie" czy jak ona się tam zwie, jeżeli w ogóle istnieje, i jest/była prowadzona przez katechetkę? ;) Wzorce brane są z przeinaczonych fantazji dostarczanych przez media (książki są jednym z nich), na które sama lub z pomocą rówieśników się natknie. Sądzisz że taka 18-letnia osoba będzie w stanie odróżnić fikcję od prawdy, skoro jeszcze parę lat wcześniej wierzyła (lub jeszcze wierzy) w Świętego Mikołaja, do czasu aż ktoś jej w końcu nie uświadomi. Z tego pewnie względu Brytyjczycy zrobili program o seksie, gdzie młodzież dowiaduje się prawdy (niektórym "dorosłym", którzy są moimi znajomymi, też by się przydał podobny program...).
Dla ciekawostki napiszę, że to co zostało przedstawione w Grey'u (filmy stworzone na podstawie książek, więc i je wezmę pod uwagę) to "półprawdy", i osoby ze światka o "wyuzdanych" preferencjach erotycznych same uznają historię (szczególnie pierwszą część) za szkodliwą, tak dla czytelników jak i dla nich samych, głównie ze względu na wypaczenia rzeczywistości, ot taki Święty Mikołaj dojrzałych fizycznie, ponieważ człowiek z natury jest leniwy i nie będzie sam z siebie poszerzał swojej wiedzy, pozostając przy/z tym co zostało mu dostarczone w "rozrywce".
Przeczytałam 365 dni. Irytował mnie sposób pisania, brak spójności w zdaniach i brak fabuły. Porównanie denerwowania się Massimo do zagotowania się wody w czajniku dla mnie było śmieszne (bo tak mało poważne). Bohaterka bardziej skupiała się n tym jak wygląda czasami a nie na tym co myśli. Już w tej chwili nie pamiętam dokładnie co się tam działo oprócz tego że był seks, modne ciuchy i picie różowego wina (chyba). Książka sama się czytała to fakt, ale czułam że do niczego nie prowadzi i trochę mi się nie chciało momentami jej czytać. Poświęciłam jej dwa dni i po książce.
W sumie, oglądając wywiady z Blanką Lipińską można odnieść wrażenie, że tam są dwie osoby z dwiema książkami - wyluzowana, całkiem autoironiczna babka, która napisała o swoich erotycznych fantazjach, wydała i w sumie fajnie, że to się sprzedaje, i próbująca zgrywać Wisłocką drugiej fali kobieta i jej dzieło, które ma "uświadamiać, że istnieje coś więcej niż waniliowy seks", tyle, że ktoś tu nie ogarnął, że ten nie-waniliowy seks powinien też być dobrowolnie, bo inaczej to gwałt.
EDIT, bo dotarło do mnie, że dość niegrzecznie skupiłam się na autorce, a nie zdążyłam napisać o książce.
I problemem w tej książce wcale nie są dla mnie sceny seksu, tylko to, że w ogóle autorka postanowiła je obudować je taką fabułą i co najgorsze wciskać, że ma ona przekaz. Wydaje mi się, że najlepszą drogą byłoby stworzenie powieści w powieści - znudzona kobieta na wakacjach snuje fantazje o porywającym ją mafiozie, jednocześnie będąc jakimś punktem odniesienia przypominającym, jak jest naprawdę, być może realizując część łóżkowych pomysłów w kontrolowanych warunkach (to mogłoby fajnie pokazać, czym się różnią fantazje od rzeczywistości, ale boję się, że jednak i tu autorka mogłaby za mocno odlecieć). Nadal byłyby to kiepskie sceny seksu, ale przynajmniej zachowania postaci dałoby się obronić (a z głównej bohaterki - narratorki być może stworzyć całkiem ciekawą kreację), ale przynajmniej nie byłoby przedstawiania w aż tak szkodliwy sposób wciąż problematycznej kwestii gwałtów i przemocy seksualnej.
Tylko, że w tej książce nie dochodzi do gwałtu. Gdy pada stanowcze NIE, to jest respektowane.
@@StrefaCzytacza dochodzi, już na samym początku. Tylko nie na Laurze a na przypadkowej stewardessie.
@@StrefaCzytacza Tyle, że gwałt jest wtedy, gdy nie ma jasno wyrażonej zgody, a nie wtedy, gdy pojawia się jasno wyrażona niezgoda - a zgody brakuje choćby w pierwszej scenie seksu w samolocie, więcej, są tam fragmenty o tym, że dziewczyna próbuje się broni. W ogóle, nie wiem, co jest w tych samolotach, bo ten stosunek oralny Laury i Massima w ramach kary też się odbywał w samolocie. Do tego potem Massimo najpierw sam się zaspokaja przy Laurze, a potem, bździł prostytutką przy skrępowanej dziewczynie i to już chyba też przekracza granicę molestowania - którego była cała masa, Massimo nie miał żadnych oporów przed wiązaniem Laury, dotykaniem jej w przeróżnych miejscach, a do tego jeszcze ten cały numer z antykoncepcją, który w sumie też się podpina pod seksualną przemoc. Wobec obu kobiet Massimo wychodzi z pozycji władzy, jako gangster, a w drugim przypadku i porywacz, więc nic dziwnego, że napastowana i/lub gwałcona przez niego kobieta boi się zaprotestować. I to, że Laurze się to momentami podobało też niewiele zmienia.
@@magda5091 nie zachęcała go. To, że po fakcie się zapytał czy może, nie oznacza, że to było za jej zgodą. On ją wziął, zamknął drzwi i zmusił do seksu oralnego
@@marisanna7794 do tego kilkukrotnie powtarzał że nie wie czy kiedyś będzie umiał się powstrzymać.
Hejt na tę książke uważam za słuszny, straciłem 10 min życia by ogarnąć, że drama zaczęła się od wywiadu z aktorką do ekranizacji, co jest osobną kwestią, gdyż słuszną krytyka hejterska, spadła na autorkę ksiazki dużo wcześniej, czemu gdyż promuje ona gwałt, i kobiety się oburzają , nawet twierdzą ze Lipińska musi miec coś z głową, skoro ukazuje liczne gwałty w książce jako atrakcyjne, można znaleźć więcej info skad ostra krytyka lipińskiej i szkodliwość, np. na Niezatapialna Armada blog - recenzja z 13 września 2018 - polecam spojrzeć na krytykę z drugiej strony, nie ataku na aktorkę, ale krytykę książki i autorki i jak broni się tez.
"Stylistyczne książka budzi sporo zastrzeżeń" - łagodnie powiedziane. Byk na byku!
Ja też nie powiedziałabym, że ta książka jest szkodliwa. Tak jak powiedzieliście, nikt nie czyta takich erotyków by wyciągać z nich jakieś moralne wartości. Ale nie zmienia to faktu, że ta książka jest zwyczajnie TĘPA i obrzydliwa. Bohaterowie są tępi, fabuła jest tępa (fabuły właściwie nie ma), pełno błędów logicznych, idiotyzmów, a sceny łóżkowe są tu opisane w prostacki sposób i nie są ani trochę seksowne (nawet nie będę wspominać o motywie tej całej "mafii", bo... XDD). Tu wcale nie chodzi o uprzedzenia do erotyków, mimo że owszem, dzisiaj ludzie je mają z powodu Greya. Erotyk to gatunek jak każdy inny; fantasy, thriller... I w każdym gatunku mogą być książki dobre i złe. Dla mnie krzywdzące jest mówienie, że erotyka to gatunek niewymagający, któremu możemy wybaczyć tępotę. Istnieją dobre erotyki, "365 dni" niestety do nich nie należy. Jeżeli komuś książka się podobała, to super. Nie będę oceniać kogoś przez pryzmat tego, co lubi. Ale niestety, jeżeli ktoś daje temu czemuś 10/10, twierdzi, że to powieść idealna i nie dostrzega w niej błędów jednocześnie podkreslając jej domniemany "romantyzm", to chyba coś jest nie tak. I niestety tacy ludzie istnieją, wystarczy przejrzeć sobie lubimyczytac... I na koniec jeszcze jedna rzecz. Mimo że nie lubię wchodzić w prywaty i oceniać książki przez pryzmat autora, tutaj muszę. Pani Lipińska jest najbardziej zadufaną w sobie, narcystyczną, pozbawioną pokory autorką, z jaką się spotkałam. Sama wprost nazywa się grafomanką, a swoich fanów idiotami, dzięki którymi zarabia pieniądze. Jednocześnie ci fani są jak jej pieski, które rzucają obelgami w stronę każdego krytyka tej książki. No i raczej nie ma też wątpliwości, że był to kupiony bestseller empiku i pani Lipińska chciała jedynie się wybić, czego też nie ukrywa (powiedziała, że już raczej nie zamierza wydawać więcej książek, teraz zajmie się filmami/serialami). Ale był to zajebisty zabieg marketingowy, trzeba przyznać. Promowanie książki tekstem, że to połączenie Greya i Ojca Chrzestnego. Było wiadomo, że to przyciągnie uwagę ludzi ;). "365 dni" to zwykły produkt marketingowy skierowany do mas, nic więcej.
najgorsze co się może zdarzyć, no to to że trafi na to jakaś nastolatka, której rodzice nie uświadomili że fikcja to fikcja, a rzeczywistość to swoją drogą - no są takie osoby, płci obojga...
Kurde mamy masy ludzi którzy mają problem z tym że serial opowiadający fikcyjną historie nie dzieje się w naszym świecie i nasze realia tam nie mają zastosowania; także no... są i tacy ludzie...
Zgadzam się z Tobą. Ja jeszcze dodam, że pani Lipińska wyzywa ludzi od zacofanców dlatego, że nie czytają jej tworów. Nie dociera do niej, że gusta są różne. Inteligentna osoba w życiu by nie posunela się do tego.
@@linda4485 eee no ja myślę że Czytacze i Kasia Zwierz Popkulturalny są inteligentni :D
Nie chodzi o szkodliwość gatunku jakim jest erotyk, ale o ROMANTYZOWANIU przemocy i gwałtu. To nie chodzi o to, że ludzie fantazjują o dominacji lub byciu zdominowanym/zdominowaną. Chodzi o to, że w umysłach młodych czytelników szczególnie, pokazuje się taką relację jako piękną i wspaniałą. Że to wielka miłość. Że porwanie kobiety i przetrzymywanie jej przez rok jest spoko o ile porywacz jest przystojny, dobry w seksie i BOGATY. Typowy syndrom sztokholmski pokazany jako romantyczna relacja. To jest szkodliwe. A nie seks w niej przedstawiony.
Problemem nie jest przedstawianie czegoś, ale sposób w jaki to się robi. Bo takie coś ludzi przyzwyczaja, sprawia, że ich czujność blednie. Zachowanie bohaterki w stosunku do sytuacji w jakiej autorka ją postawiła jest tak absurdalnie nieautentyczne, że sama myśl o tym mnie wkurza. Dlaczego ani razu nie zapłakała, nie przejawiła strachu? To był groźny facet, tak łatwo było jej mu pyskować, bić po policzku? Dlaczego kobiety nie bronią się podczas gwałtów? Strach. Tu go nie ma. Tu jest tylko absurd i jeszcze raz absurd. Z jakiegoś powodu przeciętny człowiek widząc na ulicy umierającego człowieka zareaguje bardzo intensywnymi emocjami- a w czasie wojen był to widok powszechny, na który mało kto zwracał uwagę. Dlaczego? Nie będę przedłużać, źle ugryźliście temat, który poruszyliście później. Nie zgadzam się zupełnie. Książki albo są dobre, albo złe- to jest najważniejszy podział, którego powinniśmy się trzymać. Jeśli ktoś nie potrafi pisać, nie potrafi nawet wymyślić autentycznej, rzeczywistej sytuacji i rozczytać się w ludzkich reakcjach, to przykro mi, ma wielkie braki w socjalizacji i obserwacjach ludzkich zachowań.
Przeczytałem połowę (czyli jakby nie patrzeć według was tą lepszą część). Reszta urywkowo. Tu nie chodzi że to jest erotyk, zapewne większość osób krytykująca ogląda filmy pornograficzne. Ale ta książka nie jest zwykłą rozrywką, ona promuje szkodliwe wzorce które sprowadzają się do (jak niżej ktoś już napisał) syndromu Sztokholmskiemu. Nawet wspomniane przez was GTA kara za zabijanie przechodniów, co jako tako pokazuje że nie wszystko jest spoko. Ale ta książka nie ma takiego zapalnika mówiącego "oh, w8, to nie jest fajne". Gdyby to był zwykły erotyk w którym po prostu są opisane sceny seksu to nie byłoby takiego problemu z tą książką
Dodam tylko że w wywiadach autorka mówiła iż wszystko zawarte w tej książce jest jak najbardziej normalne
Wiele osób jak czytałam na forach nie doczytało jej do konca...brrr
@@annanowak1452 no bo ciężko jest doczytać, już pomijając styl, to ma po prostu głupią fabułę, a z każdą kolejną stroną poziom zażenowania wzrasta. Jak ktoś chce erotyk na pełnej k... to niech zacznie od "50 twarzy Greya" bo tam przynajmniej fabuła trzyma się kupy... Jako tako xD
Jeżeli uważacie, że książka nie może zaszkodzić dorosłej osobie to przeceniacie inteligencję niektórych osób.
W punkt! To miałam na myśli. Tylko bym zmieniła na ''wielu osób''.
Kiedy porwana przez taconafide lub 1D wejdzie za mocno
O tak XD porwania przez idola i robienie z niego Bad Boy'a :D i to w każdej wersji, więc tym złym może być każdy z wokalistów, aktorów i tak dalej. A bohaterka oczywiście będzie albo niewinną, słodką dziołchą, albo wypaczoną, "hArDą" merysójką xD
Oglądałam wywiad z autorką i ona się tak wychwalała, że takiej książki brakuje w Polsce... Po tym wywiadzie stwierdziłam że nie ma opcji że przeczytam tą książkę
Fakt, zaczyna się robić bezczelna. Ja widziałam wywiad o filmie.... I jej tekst "oczywiście, że odniesie sukces bo to pierwszy taki film w Polsce". Bez komentarza.
@@miniszymek3669 Dokładnie ''jej ksązka odniesie sukces , film też juz zabiegaja o niego na całym swiecie...
Oglądałam i czytałam zagraniczne komentarze. Mogę je podsumować jednym zdaniem: wstyd na cały świat.
Dosłownie, bo te opinie nie są ani trochę pozytywne. A to podobno Polska taka zacofana...
W większości się zgadzam, ale... Bardzo wiele wydarzyło się bez zgody Laury! xd Chyba ich pierwsza łóżkowa scena, gdy ona mu mówi, że nie jest na antykoncepcji i nie chce dziecka, a on ją okłamuje i SIŁĄ doprowadza do tego co on chce. To tylko pierwszy i jeden z najlżejszych przykładów. Stąd się bierze moja i wielu innych niechęć do tych książek. Bo promowane są rzeczy obrzydliwe, bo nie ma zgody między dwójką tych ludzi co do pewnych kwestii ich życia. Pisać pewnie, może o wszystkim, chcę by pisano o wszystkim, ale nie wychwalając pewne zachowania... I pewnie, każdy sobie, niech czyta co chce, ale nie ma co się dziwić, że niektórzy uważają tę książkę za szkodliwą. 🤷🏼♀️
Jak oglądasz porno to też się zastanawiasz, czy bohaterka się zgadza? Pewnie nie oglądasz, nie odpowiadaj. Po prostu to jest taka sama fikcja. Zrozumcie wreszcie, że erotyk ma podniecać, a nie uczyć o zdrowym związku...
@@wilczajagoda734 Wyobraź sobie, że nie oglądam pornoli, nie podniecają mnie tak sztuczne rzeczy xd I w mojej opinii taki pornol znacznie różni się od książki erotyka. Plus, czy ja tu gdzieś mówię, że ma uczyć dobrego związku? Nie. Mówię, że powinno się pisać o wszystkim. Ale nie promować tego, jako odsłony takiego pikantnego super związku, jak to robi autorka xd Próbuje nam to wmówić, w wywiadach zwłaszcza, w książce też stara się malować to jako coś normalnego. O to chodzi w tej krytyce do książki, nie że kogoś podnieca gwałt, BDSM czy co tam jeszcze. Każdemu jego fetysz. 🤷🏼♀️
No akurat w porno branży liczy się pojęcie zgody. Aktorzy nie zrobią nic, czego nie ma w scenariuszu, także...
@@Vomitmattie Aktorka musi się zgodzić, inaczej to byłby gwałt, ale jej bohaterka już nie musi, bo jest postacią fikcyjną.
@@wilczajagoda734 pornole przede wszystkim nie są promowane tak jak książki. Wszędzie jakieś reklamy zachęcające do przeczytania tej książki. Do porno raczej nikt aż tak cię nie namawia, przeważnie jak sam nie poszukaż, to nie znajdziesz. Myślę że jakby nie było takiego szumu na tą książkę, to jej szkodliwość byłaby dużo mniejsza
Bardzo podoba mi się Wasza recenzja. Tyle w niej luzu i i naturalności. Super! 😍😍😍
To ja może dołożę swoje trzy grosze i spróbuję połączyć wasze zdanie oraz tych osób, które uważają tę książkę za szkodliwą. Zgadzam się absolutnie z całą końcówką waszego filmu - seks absolutnie nie powinien być tematem tabu, tak samo jak i seksualność kobieca, a nawet dołożę: menstruacja. *Ogromnie szkodliwe jest właśnie to, że to są tematy tabu.* Ja mam 23 lata i dotychczas pamiętam jak na WDŻ w podstawówce podzielono nas na dziewczynki i chłopców, a nasze zajęcia głównie polegały na tym jak ukryć okres i pierwsze oznaki pożądania seksualnego. Mamy zatem całe pokolenia kobiet i mężczyzn wychowanych w pojęciu toksycznego pojmowania męskości bądź romantyczności (99% książek i filmów z lat '80 i '90 o wcześniejszych nawet nie mówię), którzy ponadto nie są wyedukowani, wobec czego nie mają samoświadomości seksualnej. I teraz - mówicie w tym filmie, że jeśli osoba dorosła (bo już pomijamy to, że dawanie tej książki dzieciom czy nastolatkom jest szkodliwe) zacznie brać z niej przykład, tworzyć niezdrowe związki, romantyzować syndrom sztokholmski, czy wykorzystywać seksualnie to jest z nią coś nie tak. I moim zdaniem to jest to "nie tak" - seks i życie miłosne objęte wiecznym milczeniem, brak edukacji seksualnej, brak wzorców zdrowych związków. Więc wydaję mi się że i wy macie rację i te osoby, które uznają możliwość jej szkodliwości.
A wszystkim, którzy czytali, mieli super zabawę i nie biorą z tego wzorców, czy po prostu lubią taką literaturę - FANTASTYCZNIE! Mówcie o tym, nie wstydźcie się, propagowaniem dobrych tytułów z tego gatunku, możecie zacząć zmieniać świadomość społeczną.
Dziękuję, dobranoc.
Tytuł tej książki jest największym faux pas, jakie widziałam w życiu. Naprawdę, nikt w całym cholernym wydawnictwie, redakcji, wśród osób, które czytały rękopis, nikt nie skojarzył, że istnieje "3096 dni"? Jakby ktoś nie wiedział - biografia, a potem film na jej podstawie o Nataschy Kampusch, dziewczynie porwanej, gwałconej, bitej i przetrzymywanej przez właśnie taki czas w klitce w piwnicy - później zresztą też, tyle, że parę razy wypuścił ją na zewnątrz. Natascha zdołała uciec dopiero po ośmiu latach - i dość szybko zaczęły się oskarżenia, bo dlaczego nie uciekła wcześniej, do tego przyznaje, że starała się nawiązać jakiś kontakt z oprawcą, zatrzymała dom po nim, a do tego zarabia na swojej historii. Może trochę przesadzam, ale ciężko nie dostrzec pewnej analogii między tymi historiami, w których ofiary przemocy seksualnej są podniecone, w sumie, to im się podoba, a oskarżeniem ofiar, że im pewnie się podobało.
O mało nie kupiłam "365 dni" zamiast "3096 dni", bo mi się pomyliły. Gdybym odruchowo w ostatniej chwili nie zerknęła na tylną okładkę, kupiłabym ten badziew. To by wyjaśniało miny ludzi, gdy pytałam o "365 dni", mając na myśli historię Natashy Kampusch.
"Przestańmy srać na drugich" - najmądrzejsze zdanie, jakie dzisiaj słyszałam.
Koprofile będą płakać ... >.
Ja to bym promowała tę książke jako środek antykoncepcyjny. Bo te sceny seksu są opisane w tak ohydny i prostacki sposób, że się wszyskiego odechciewa. 😂
Dokładnie 🤣🤣🤣
dokładnie...nie da się jej czytać...
Ohydny*
Dokładnie. Erotyka jest cudowna, jeśli do tematu seksu i fizyczności podchodzi się z pewną dozą artyzmu, fascynacji... A nie zwierzęcej fizycznej potrzeby. Trzeba potrafić ugryźć temat, nawet jeśli ma być okrutnie naturalistyczny.
@@ohestera1513 seks jako niemal zwierzęca potrzeba też się zdarza i potrafi totalnie zwalić z nóg (dosłownie i w przenośni), zapewnić jedne z najbardziej może niezapomnianych erotycznych doświadczeń (i wspomnień 😜) etc. Ale pisać o tym w taki sposób, żeby miał szansę także zwalić z nóg czytelnika, to już trzeba jednak umieć. Dużo lepiej niż to ma miejsce w przypadku BL
Każdy ma prawo do tego, żeby kręciły go w łóżku takie rzeczy, jakie lubi i nikomu nic do tego. Ale w momencie, w którym czyta się o tym jak dziewczyna się naprawdę wyrywa, nie zostało to przez nich wcześniej uzgodnione, a gościu jeszcze myśli sobie, że lubi, kiedy kobiety z nim walczą, to już rzeczywiście jest tu pokazane coś bardzo złego w sposób, jakby była to najbardziej męska i seksowna rzecz na świecie. I owszem, ktoś kto to przeczyta, raczej nie pójdzie zgwałcić pierwszej lepszej kobiety w samolocie, ale takie zachowania wciąż nie powinny być promowane przez wydawanie takich książek i jeszcze do tego robienie z nich filmu. Jeśli ktoś marzy o byciu zgwałconym, to ja nie mam nic przeciwko takiej fantazji, ale jeśli pokazuje innym, że to jest coś fajnego i że to kręci kobiety, no to już jest to zachowanie moim zdaniem o niewielkiej bo niewielkiej, ale szkodliwości społecznej. Ponieważ ostry seks może być świetny, ale tylko za zgodą partnerów. I takie erotyki mogą byc naprawdę przyjemną lekturą. Jednak gwałt jest gwałtem i nie można sobie do tego tak lekko podchodzić.
Fantazje dotyczące gwałtu są dosyć częste ALE osoby fantazjujace nie chciałyby być rzeczywiście zgwalcone. Fantazje to tylko fantazje, można je realizować z zaufaną osobą np. poprzez odgrywanie ról. Pani Lipińskiej chyba się coś pomyliło i brakuje jej podstawowej wiedzy. Smutne.
Kurczę, jakoś tym razem nie do końca kupuję to o czym mówicie. Nie rozumiem np. skąd założenie, że o szkodliwości mielibyśmy mówić tylko w kontekście dzieci? Fakt, może dzieci są niedoświadczone i bardziej podatne jednak wg mnie człowiek przez całe życie się kształtuje, zmienia i ulega różnym wpływom. Rzeczywiście, jako dorośli mamy prawo do robienia różnych rzeczy jak np. czytanie książek o dowolnej treści, oglądanie pornografii czy palenie papierosów. Nie zmienia to faktu, że część z tych rzeczy może mieć na nas nie najlepszy wpływ. Nie zgadzam się też zupełnie ze stwierdzeniem, że książka to książka i każdy rozumny człowiek wie, że nie należy jej traktować dosłownie. Według mnie wszystko czym się „karmimy” ma na nas mniejszy lub większy wpływ. Widzę to sama po sobie, nawet jeśli wydaje mi się, że podeszłam do czegoś z dystansem. I może po przeczytaniu „365 dni” mężczyźni nie zaczną nagle masowo porywać kobiet. Za to niektórym osobom, szczególnie tym którzy historią się zachwycają może się trochę wypaczyć obraz miłości i związku. Owszem może na co dzień nie spotykamy włoskich mafiozów, którzy chcą nas porwać, natomiast wiele osób żyje w toksycznych związkach i to jest rzeczywisty problem. I dlatego pokazywanie, że to jest super romantyczne i promowanie tego jest moim zdaniem po prostu złe. Może i gdzieś tam dałoby się znaleźć gorsze książki (pod względem moralnym), ale to ta książka jest teraz mega popularna, dlatego o tym się mówi. A jeszcze co do tego, że seks nie powinien być tematem tabu - zgadzam się. Wręcz bardzo chciałabym, żeby erotyki powstawały. Tylko błagam - nie aż tak złe, bo to obraza dla tego gatunku. I to samo tyczy się czytania różnych odmóżdżaczy - ja osobiście uwielbiam poczytać sobie od czasu do czasu coś lekkiego. A nawet częściej niż od czasu do czasu. Tylko, coś lekkiego nie musi być równoznaczne z grafomanią. I w dodatku myślę, że jeśli grafomania staje się bestselerem to jest to strasznie smutne i to, że są liczne głosy, które nad tym ubolewają świadczy tylko o tym, że nasze społeczeństwo nie stoczyło się jeszcze dokumentnie.
tu chodzi o kontekst włoski mafioso i polska zakompleksiona piczka, to świadczy jak jesteśmy gównianą nacją panszczyźnianą, a Ty ubierasz gówna w piórki
Podpisuję się pod twoimi słowami... To czym "karmimy nasz umysł ma ogromny wpływ na nas nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy... Łatwo wpaść w pułapkę z której później ciężko się wydostać... Mam na myśli głównie pornografię ale dotyczy to też wielu innych rzeczy.
Ja poczułam do tej książki niechęć nie dlatego, że wprost ociekała seksem, ale z powodu warsztatu pisarskiego autorki, który poraził mnie nieco w oczy. Takie jest moje zdanie i przykro mi naprawdę, że takie właśnie książki stają się bestselerami, choć jest wiele innych, które zdecydowanie bardziej na to zasługują. Odnoszę wrażenie, że autorka nie postarała się i nawet nie chciała wkładać w to duzego wysiłku, a wydawnictwo, z którym współpracuje wykazało się ignorancją, zostawiając tak tę książkę. Trochę smutne...
28:09 Oj przeceniasz dorosłych ludzi. Niestety, ale są dorośli ludzie prezentujący sposób myślenia podobny do przedstawionego w książce. I mogą odebrać tego typu treści jako potwierdzenie, że takie zachowania są ok. Wydaje się to absurdalne, ale tak jest. Gdyby tak nie było, nie mielibyśmy do czynienia z przemocą seksualną.
Mi się wydaje, że problem tej książki, jak i innych erotyków leży w tym że są ogólnodostępne. Zdarzyło mi się zobaczyć dziewczynki (na pewno nie miały 18 lat), które oglądały/ kupowały książki erotyczne. Owszem jak ktoś jest dorosły niech robi co chce nikt nie będzie materacem w jego łóżku ale jak książki erotyczne są dostępne dla wszystkich to chyba rodzi ich szkodliwość bo nie mamy pewności w kogo ręce trafia.
Klaudia Walczewska No to też jest to rola rodziców by zainteresowało się co jego pociecha czyta. W co gra, jakie filmy ogląda. Jak i rozmowa z dzieckiem na tematy trudne dot. zła na świecie jak i tego które jest opisane chociażby w książkach. A ogólnodostępnością to powinny zająć się księgarnie i sklepy a nie autorzy który często swoje dzieła adresują wyłącznie do dorosłych a nie dzieciaków, które często mają czerwone paski na świadectwie a nie potrafią odróżnić fikcji od realnych spraw.
@@krzysztofkjsk7063 dokladnie. Ja od siebie dodam, ze nastolatki siegaja po takie pozycje, wlasnie dlatego, ze seks jest tematem tabu i nikt go im nie pokazal z innej perspektywy.
Mi tam matka wyjaśniała przystępnym językiem skąd się biorą dzieci jak tylko zaczęłam pytać, więc nie miałam aż takiego zainteresowania, by pokątnie się uganiać za dziwnymi książkami. Z koleżanką w podstawówce się śmiałyśmy z tekstu Prząśniczek, bo miałyśmy "skojarzenia", ale nie musiałam się z niczym tak kryć, na półce w domu stała klasyczna stara kamasutra i jak chciałam coś wiedzieć, to mogłam pytać matkę i mi mówiła. Aż do końca gimnazjum nie miałam żadnego zainteresowania, by zaglądać do tej kamasutry xD
@@pozytywnydemon4434 Pornografia jest to dzieło stworzone w celu wywołania podniecenia seksualnego. Może być to film, książka, obraz, piosenka, a nawet rzeźba. Jeśli wytniesz drzewo i zawieziesz je na konwent dendrofilów, i postawisz na scenie, chcąc wywołać u zebranych podwyższenie napięcia seksualnego, to to drzewo będzie swoistą pornografią.
@@pozytywnydemon4434 Encyklopedia Multimedialna PWN '99 definiuje pornografię następująco: "pisma, druki, filmy, wizerunki i inne przedmioty wykonywane i rozpowszechniane w celu wywołania u odbiorców podniecenia seksualnego
Ech, Domenico... W pierwszym tomie był spoko, w drugim nagle dostał zastrzyk z tosycznej męskości i zaczął robić za małego Massima dla Olgi.
Rip, prawdziwy Domenico (*)
Ja na razie mam przeczytany tylko 1 tom, I chyba chwilowo Domenico jest jedną z moich ulubionych postaci
@@wiktoriarychlik5261 przejdzie ci w 2 tomie :-) a potem w 3 znowu wrócisz do opinii z 1 ;-)
No tak tak, ale nie rozumiem jak komuś miałoby sprawiać przyjemność czytanie o traktowaniu kobiety przedmiotowo oraz poniżaniu jej, czy okazywaniu jej niższości i zastanawiam się w jaki sposób jest to podniecające (bo zakładam że tego typu uczucia mają właśnie wywoływać takie książki).
Ja osobiście nie krytykuje literatury erotycznej, a jedynie 365 dni. Dla mnie ta książka to po prostu dno. Jest mnóstwo erotyków, które faktycznie mają wyrazistych bohaterów. Gdzie kobiety naprawdę są inteligentne i nie pozwalają się stłamsić, a nawet bywa też tak, że książka posiada ciekawą fabułę prócz tego głównego wątku romantycznego.
Dokładnie...Lubię sobie poczytać erotyki ale nie grafomanskie.Nie podoba mi się glowna postać kobieca. Najpierw jest opisana jako ktos wykształcony i z ambicjami a później tylko ciuchy spa buty i prossecco .Lezy i pachnie w przerwach na seks.Fabula faktycznie sie nie klei Laura nie wie czego chce oprócz orgazmu. Zbierałam się do kolejnych czesci ale mnie odrzuca po kilku stronach . Widziałam wywiad Mołek z autorką....polecam. Ta ironia w oczach pani Magdy. Bezcenne
P. S nie wstydzę się czytania erotyki
Bo tu nie ma się czego wstydzić! Przeczytałam gdzieś kiedyś, że nie ma złych książek, nie każda po prostu trafia na odpowiednią osobę. I na ogół się z tym zgadzam. Niesamowicie ciężko mi to dopasować do 365 dni, ale ludzie którym się owa książka podoba nie są z tego powodu gorszego sortu. Nie mam pojęcia co w niej widzą. I mnie nadal trzepie, nosi I rozrywa od środka na widok jakiejkolwiek reklamy tejże książki - gdzie jest wychwalana. Najwyraźniej ile ludzi tyle opinii. Gdybym miała wybierać jakiś gatunek literacki, to byłaby to fantastyka. Ale - kurde - też sobie lubię czasami przeczytać jakiegoś dobrego erotyka. Tylko słowo klucz to DOBRY xd
Ta książka jest szkodliwa, bo psuje reputację erotykom xD
Cieszę się, że Wasza recenzja jest tak inna od recenzji Bestselerek... taka spokojna, wyważona, merytoryczna.
Ale i tak nie przeczytam książki, bo czeka na mnie stosik literatury, która lubię;) nie mój gatunek po prostu
Dokladnie. Bez zalosnego darcia ksiazek i wydurniania sie
Już bez przesady ludzie.
Maria jestesmy zupelnie spokojni
Niestety besty robią wszytko pod publiczke. Tylko zwroci sie im uwagę żeby daly juz sobie spokoj to wielkie oburzenie fanów.
Zobaczymy jak wypadnie ich ksiazka... Moze będziemy sie z nich śmiać
@@oboeteirun1907 wiesz, to jest duże uproszczenie, gdyż nie można odmówić dziewczynom merytoryczności w ich recenzjach. Jednakowoż jeśli chodzi o tą konkretną recenzję 365 dni, to fakt było to z jednej strony śmieszne, ale z drugiej... po co ten cały cyrk? Dlatego zwróciłam uwagę, że tutaj na całe szczęście, recenzja jest recenzja, nie linczem
Jestem bardzo rozczarowana Waszym podejściem. Kochające się i szanujące małżeństwo, rodzice trzech dziewczynek, broniący książek, w których bagatelizowany jest gwałt? No nie. Tak, zdaję sobie sprawę, że książki to nie życie. Nie widzicie jednak różnicy między rozjeżdżaniem ludzi w GTA V a gwałtem. W naszym społeczeństwie rozjechanie człowieka na pasach jest jednoznacznie złe i potępiane. Jak jest z gwałtami? Niestety różnie. Wciąż mamy do czynienia z obwinianiem ofiar - dlaczego piła z obcymi, dlaczego miała spódniczkę, dlaczego wracała sama w nocy... Nasze społeczeństwo nie rozumie, że bez względu na okoliczności wykorzystanie przemocy albo podstępu w celu odbycia stosunku jest gwałtem. Bagatelizowanie tego i przedstawianie jako coś dobrego, podniecającego jest krzywdzeniem ofiar, które nieraz przechodzą z tego powodu piekło. W "365 dniach" i jej kontynuacjach od samego początku mamy takie sceny. Szkoda, że wiele osób podchodzi do tematu tak, że gdy gwałci menel w ciemnej uliczce, to źle, ale zniewolenie przez przystojnego milionera to już całkiem pociągające.
25:36 Myślę że ludzie nie mieli na myśli, że czytacie książki erotyczne tylko to konkretne crapiszcze.
Ludzie maja na mysli ta konkretna ksiazke, bo jest akurat promowana + nikt sie nie kryje z tym, ze to pl odp na greya
Lubię was, ale niezbyt podoba mi się wasze podejście w tym odcinku. Skupiliście się na demonizowanych erotykach. Może jestem z dziwnego grona, ale nie spotkałam się z nagonką na erotyki. Sama czytam, nie mam żadnego problemu z nimi, ale 365 dni jest po prostu dość denną lekturą. Przez takie 'książki', potem ludzie myślą, że erotyk to same ruchanie i brak logiki
Ta książka jest tak źle napisana, że czytając miałam wrażenie, że jest to książka pisana w obcym języku i przetłumaczona przez bardzo kiepskiego tłumacza.
Książka jest zła i szkodliwa bo są opisane sceny gwałtu i bohaterka czerpie z tego przyjemność, to powinno się leczyć. A co do szkodliwości to czytają to także młode dziewczyny (nawet 13-latki) a potem rozmawiają między sobą, że chciały by przeżyć taką miłość.
A ja ogólnie lubię erotyki i literaturę kobiecą ale to "dzieło" to nie moja bajka
Ale w książce jawnie jest ukazany gwałt. Dziewczyna się nie zgadza na seks, więc jest to gwałt. Promowanie takich czynów jest okropne
To jest calkiem ciekawe - istnieje takie przeswiadczenie ze jesli facet ma wiele partnerek to jest gosc, a w moim doswiadczeniu zaden facet ktory spal z tyloma osobami nie mial dobrej opinii. Ciekawa jestem w jakich kregach tego typu zachowanie jest dobrze postrzegane...
365 stopni bo 365 dni :D
Też o tym pomyślałam🤣😉
Dziękuję Wam za ten film. Od czasu pojawienia się Grey'a zastanawiałam się co jest u licha nie tak, że mnie te książki czyta się dobrze. Zgoda nie są to arcydzieła literatury itd, ale właśnie tak jak zaznaczyliście - odmóżdżacze, które są czasem potrzebne. Czyta się lekko i przyjemnie, a jest wiele innych cudownych książek, które skłaniają do refleksji, czy też głębszych przemyśleń. Szkoda, że dziś możemy być stygmatyzowani za wszystko, dosłownie, skoro można nas ocenić po książkach, które czytamy....
A Was pozdrawiam serdecznie! Jesteście super :)
Liczę, że kolejna recenzja, mówiąca o braku logiki w tej książce i jej durnocie samej w sobie wreszcie otworzy oczy tym, które mają już instant w gaciach na myśl o Penissimo, czy choćby widząc trailer filmu....
Liczymy raczej, że otworzy oczy innym, na mało popularny aspekt: szacunek dla drugiego człowieka :)
@@StrefaCzytacza Oczywiście. Ja osobiście nic nie mam do erotyków, czytam je i lubię poznawać nowe oblicza tego gatunku w literaturze. Bardziej chodzi mi o fałszywe "ozłacanie" tej książki przez autorkę i media. Promocja książki? Spoko. Ale nie jako coś, czego potrzebują kobiety i podświadome ich "czarowanie", że to jest romantyczne, fajne i na bank tak chcą i niech się wyzwolą.
Nie wydaję mi się, żeby to erotyki były potępiane, tylko słabe i szkodliwe książki, albo tani erotyzm czy romantyzowanie gwałtu, a że i Szary Chrześcijanin, i 52 tygodnie upokorzenia są erotykami, to daje nam krzywy obraz tego gatunku i może zniechęcać ludzi. Przynajmniej tak sobie myślę, nie musi nikt się ze mną zgadzać
Nie czytając ksiązki tak na szybko mam pomysł na lepsze zakończenie. Do samego końca ten gangster jest badboyem, a dziewczyna może i się zakochuje, jednak widząc jaki jest, nie chce z nim zostać. Mija 365 dni, ona odchodzi, a on w końcu rozumie dlaczego odeszła i się zmienia. I wtedy ślub i żyją długo i szczęśliwie, a nie tak po prostu.
A co do tego, co Czytacz powiedział na końcu... to zwłaszcza po 50 twarzach Greya to m,usiałby być ciekawy odpał, bo ktoś by musiał zainwestować kilkaset tysięcy w zbudowane sobie sali tortur i kupna kilogramów zabawek:D NMo i jak to byłby wniosek po tej książce, to ktoś jej chyba nie czytał... albo jedynie słuchał miniaudiobooka wydanego jako zbiór wyłącznie scen erotycznych czytanych celowo ponętnym i seksownym głosem czyta... no właśnie nie pamiętam... Sonia Bohosiewicz? Magdalena Różdżka? Było takie wydanie w każdym razie.... całego audiobooka czyta inna aktorka, a tu były tylko takie pikantniejsze fragmenty... nie umiem w tym momencie znaleźć tej wersji.
Zgadzam się ze wszystkim w kwestii tego, że każdy lubi co innego i dopóki nie robi tym krzywdy innym, to kij nam do tego. I chociażby nie wiem jak źle ta erotyka była napisana, to jest potrzebna, tak samo jak są potrzebne te wszystkie różne kategorie porno. Każdy z nas jest innym typem zwyrola, każdy potrzebuje się wyżyć w inny sposób. Amen w tym temacie.
Zawiodę Was jednak w kwestii tego, że ludzie nie biorą przykładów z takich książek/filmów. Nigdy nie miałam takiego utargu w sklepie, jak po premierze "50 twarzy Greya". W kilka dni zniknęły z półek wszystkie maski, pejcze, taśmy, butt plugi, itp, które wcześniej kurzyły się miesiącami. Po premierze "365 dni" również to obserwuję. Mam tylko nadzieję, że jest to wynikiem ciekawości (bo ludzie nagle ogarnęli, że można inaczej niż po ciemku na misjonarza), a nie chorymi planami na wzór Greya, Massimo, itp...
I jeszcze picie non stop szampana przy lekach na serce🤦🏼♀️
Omdlewanie przy byle okazji i pakowanie bohaterce leków na serce, gdy jest nawalona w sztok xD
Nie jestem hejterem.
*Ludzie czytają toksyczną książkę i chcą zachowywać się jak ofiary syndromu sztokholmskiego*
You got me there.
Do tego nie potrzeba żadnej książki :)
jasne...
Mi nie przeszkadza, że to erotyk, ale te wszystkie głupotki. Wątek choroby serca... Masakra🤣
Dla mnie ta książka jest bardzo zła. Błędy logiczne, kiepski styl.
A czy jest szkodliwa? Moim zdaniem zależy. Jeżeliby spojrzeć na bohaterów od razu z góry jako złych, to nawet spoko by było. Takie trochę ukazanie ludzkich wad. "Ku przestrodze". Niestety, ta książka jest inaczej promowana😪Literatura (i nie tylko) MA na nas wpływ i może nam szkodzić. I moim zdaniem ta książka szkodzi nawet dorosłym ludziom, bo na niektórych ludzi takie rzeczy mogą działać. Scena w samolocie (na początku książki) to totalne dno. I moim zdaniem jest to wykorzystanie drugiej osoby. Chciałabym zapomnieć o tej książce i moim zdaniem Grey już jest lepszy. Plus wypowiedzi Blanki Lipińskiej na temat tej książki są jeszcze gorsze od niej. Nie uważam, że erotyk z góry jest zły. Ale to jest złe. I moim zdaniem porównywanie Harrego Pottera do 365 dni nie było dobre, ale ok to wasze zdanie. Parafrazując wypowiedź Czytacza O Greyu: "Powiedzieć o 365 dni, że to było złe, to tak jak powiedzieć, że Adolf Hitler był niegrzecznym chłopcem".
Jezu, w końcu ktoś z kim zgadzam się w 101%! Podpisuje się rękami i nogami pod tym co mówicie!
Z jednej strony się z Wami zgodzę, ale z drugiej nie. Fakt, że literatura erotyczna w Polsce jest demonizowana, a osoby, które ją czytają (i lubią) muszą się z tym ukrywać. Wynika to głównie z zaściankowości i sztucznej moralności ludzi, którzy wstydzą się mówić o pewnych rzeczach, choć zapewne wielu miałoby ochotę na niektóre z nich. Ja osobiście czytałam, np. 50 twarzy Greya i podobało mi się. Może nie ze względów na aspekty erotyczne, ale jako romans i książkę opisującą pewien zakres relacji. Może głębokie to nie było, ale zawsze stanowiło jakąś rozrywkę. I powiem szczerze, że nie widzę nic złego w tym, aby czytać czy to 50 twarzy Greya, czy nawet 365 dni. Każdy czyta to co lubi i to, co sprawia mu rozrywkę. Z drugiej jednak strony myślę, że warto zwrócić uwagę na to, że 365 dni ma też swoje złe strony (których np. nie widzę aż tak bardzo choćby w 50 twarzach Greya) i w tym zakresie uważam, że ta książka w jakiś tam sposób rzeczywiście szkodzi. I nie szkodzi tym, że opowiada o kwestiach erotycznych, że pokazuje takie a nie inne zachowania - tu rzeczywiście przyznam Wam rację, że jest to fikcja i każdy myślący człowiek o tym wie i przeczytanie 365 dni nie spowoduje nagle, że w co drugim domu będą praktykowane takie zachowania. Szkodzi ona jednak moim zdaniem tym, że (piszę tu na bazie informacji zasłyszanych na temat tej książki, bo jej nie czytałam, wobec czego mogę mieć nieco wypaczony obraz) kreuje nie do końca pozytywne zachowania (właściwie to przemoc seksualną) i niejako oswaja ludzi z tym tematem. Oczywiście to tylko książka, chwila rozrywki, itd., ale pokazuje też niektórym ludziom, że taka forma relacji jest ok albo że wcale nie jest taka zła, jak wygląda, bo prowadzi przecież do czegoś fajnego. Fakt, że nie można i nie powinno się traktować 365 dni na serio, jako poradnik, itp., niemniej jednak im więcej powstanie takich książek (a po sukcesie 365 dni jest to możliwe) tym bardziej do świadomości ludzi (choćby przy okazji) będzie trafiało wiele złych wzorców, które nadal będą utrwalały pogląd kobiety podporządkowanej mężczyźnie, temat seksu jako narzędzia, biednej dziewczynki, która trafia na bogacza, który tylko ze względu na swój status może z nią zrobić wszystko. Dodam też, że zdaję sobie sprawę, że na świecie powstaje non stop wiele różnych książek, nie zawsze są to ksiązki dobre i właściwe. Niemniej jednak problem 365 dni w porównaniu nawet do tych innych złych książek wiąże się z tym, że 365 dni było i jest bardzo mocno promowane, ludzie (a w zasadzie kobiety) rozpływają się nad tą książką i uwielbiają Massimo, chociaż w rzeczywistości nie ma tak naprawdę za co go kochać i przy okazji czcić 365 dni.
Druga część jest jeszcze gorsza. Laura ucieka od Massimo, ukrywa się przed nim a gdy ją znajduje wraca do niego jakby nigdy nic. Nie mam zielonego pojęcia po co od niego uciekała. Trzeciej książki nie czytałam i nie zamierzam.
Wyłowiłam z filmu słowo "skrajnie" i coś w tym jest. Z jednej strony pornografia na literackich salonach, seks i przemoc właściwie wylewają się na świat, z drugiej jakieś nowe nastoletnie pokolenie przyszłych Pawłowicz, przerażająco purytańskie i zakazujące.
Książka nudziła mnie i męczyła, zamiast dostarczyć lekkiej rozrywki. Czytywałam sprawniej napisane Harlequiny. Dałam 2/10, jakieś zalety znalazłam. Niemniej, przy obecnym wysypie romansów mafijnych, myślę nad dodatkową gwiazdką za owy trend naśladowczy, to jednak coś znaczy, nawet gdy poziom literatury rozrywkowej przywodzi na myśl kinową scenę z "Idiokracji".
Kiedyś wszystkie romanse uważało się za szkodliwe i samo uważanie miało się w poważaniu ;)
Nie chodzi o to że sex jest zły. Absolutnie! Uważam że literatura erotyczna zasługuje na świetny erotyk. Nikt kto ma problem z tą książką nie ma uwag do samego sexu, ma za to problem ze scenami gwałtu głównego bohatera na przypadkowych kobietach, oraz z tym jak potraktował własną partnerkę, porywając ją i zmuszając od związku trzymając ją w niewoli.
Wiecie co jest na prawdę szkodliwe? Mówienie że dorosła osoba nie może tej szkodliwości wchłonąć. Na świecie jest mnóstwo naiwnych i naprawdę nie chcę tego mówić, ale głupich osób, które poczują motylki w brzuszku i uznają że zachowanie bohaterów jest na tyle sexy, że może oni sami spróbują. Albo jeszcze gorsza sytuacja: kobieta uzna że takie wykorzystywanie jest okej. Spotkałam się z osobami dorosłymi, które uważały że dawanie się wykorzystywać, jest oznaką miłości.
Proszę was, nie mówcie że na dorosłą osobę nic źle nie może wpłynąć, bo tylko bagatelizujecie, myślę dość poważny, problem.
Nie uważam, że obrażanie osób, które to czytają jest w porządku, bo książka sama w sobie nie jest zła. Ale ogromnie wkurza mnie podejście autorki. Gdy zgadzasz się na seks, to zgadzasz się na wszystko, a jak Ci się to nie podoba, to Twoja wina, bo prowokowałaś. No kurcze. Myślałam, że już powoli uznajemy tekst "została zgwałcona, bo kusiła" za przeżytek. Ale jednak nie. Jako fantazje - rozumiem. Ale czemu autorka przeczy i wręcz się denerwuje gdy ktoś jej zarzuca, że jest tam gwałt?
W dodatku, chciałabym zobaczyć reakcję wszystkich osób, którym podoba się ta książka gdyby Massimo był stary, gruby i łysiejący. Ale resztę fabuły zostawić tak samo.
Komentuje po roku. Gdyby Massima wymienić na mojego kochanego męża albo na przesympatycznego Czytacza mieli byśmy horror o porwaniu :D
Natalia nie powinna w tym stanie czytać takich toksyn, bo jeszcze jej się do brzucha przeniosą xD.
A wracając do książki to przeczytałam... opis wydawcy i się popłakałam że śmiechu, przeczytałam to współlokatorce, też się popłakała i w ten sposób płakałyśmy razem. Dziękuję, dobranoc :D
A mnie ta książka tak nudziła, że czytałam ją pół roku i to tylko dlatego, że zrobiłam sobie wyzwanie przeczytania wszystkiego co kupiłam. Jestem w szoku gdy ludzie mówią, że ona wciąga i czyta się szybko, nie potrafię tego zrozumieć bo ja dosłownie usypiałam po kilku akapitach XD
Super profesjonalne podejście :) Obiektywna recenzja! Uwielbiam Was :* Pozdrawiam!
W pewnym momencie jak powiedziałeś "365...", myślałam że powiesz "365 twarzy Greya" . 😂
😂
Nie rozumiem tego "fenomenu". Jak siostra mojego chłopaka zapytała się mnie czy mam w swojej biblioteczce "365dni" odpowiedziałam "nie i nigdy nie będę mieć". Jest zbyt dużo fajnych książek moim zdaniem, aby to czytać. Przebrnęłam przez rozdział - tyle wystarczy i podziękuję. Serdecznie pozdrawiam, jak zawsze dobry materiał. ❤❤
Ja tego nawet jeszcze nie czytalam. Mam drugi tom ale tylko dlatego ze dorwalam go za 6 zl w wersjo standardowej w seconhandzie
@@kasiapiesik Hehehe ja bym tego nie kupiła nawet za pięć groszy xD
Po prostu nie lubię romansideł, ale przede wszystkim chodzi o jakość techniczną xD Już wolałam wydać 10 zł na targach staroci na dwa tomiki "Pamiętników Fanny Hill", ten klasyk ma przynajmniej jakieś walory artystyczne xD
@@kasiapiesik Ale co swoje?
@@GenderWoman666 pisałam więcej komentarzy i napisałam nie to co trzeba😂
@@GenderWoman666 a te "Pamiętniki.." warte przeczytania?
Chyba jedyna recenzja która jest normalna. Dziękuje wam za to
Cieszy mnie, że wypowiedzieliście się o tym cudeńku w sposób taki profesjonalny i przyznaję wam rację. Ta książka to dobra zabawa, a nie jakaś wybitna literatura. I jadąc z koleżanką na KTK słuchałam tego w ramach rozrywki, żeby z rana nie zasnąć za kółkiem i szczerze mówiąc to się sprawdziło w tej konkretnej sytuacji.
Wg mnie już Grey był lepszy od
365 dni. W drugiej części to już przewijałam rozdziały bo i sceny i dialogi były chamsko zrobione kopiuj wklej. Dno
W pierwszej też
Ja nie mam nic przeciwko erotykom. Tak jak mówicie, jeśli zabierają się za to osoby które są dorosłe i odpowiedzialne. Natomiast osobiście mnie książka się nie spodobała. I tutaj nie chodzi o to że idę za falą, chodzi o to że bardzo ciężko mi się tą książkę czytało. Niestety nie potrafię się zrestartować przy tak nie logicznych postaciach. Jest to głównie związane z tym, iż kocham logikę. Błędy stylistyczne sama popełniam, więc to najmniej mnie raziło w książce, ale nie da się odjąć iż niektóre osoby to odrzuci. Książka sama w sobie jest niestety połowym staraniem autorki by coś napisać, co nie zmienia faktu, że sceny erotyczne mniej więcej trzymały się kupy. Pod względem książek tego typu zdecydowanie u mnie wygrywa 50 twarzy Greya. Owszem Ana też nie była idealna, ale fabuła od początku zarysowywała problemy, które się pojawiają. Tutaj mam wrażenie, że coś trzeba było wrzucić na chama.
Nie mam nic do osób, którym książka przypadła do gustu, natomiast mnie w ogólnym rozrachunku ani jakoś bardzo nie wciągnęła, ani nie zachwyciła. Jest to po prostu słaba książka, które nic nie wnosi i przy której niestety nieźle się wymęczyłam.
Bardzo podoba mi się Wasze podejście do tej książki i samego tematu. Ciągłe powtarzanie opinii innych do niczego nie prowadzi. Książka to książka i nie warto obrażać kogoś ze względu na to co czyta. Sama kocham kryminały i czytam je od małego. Czytałam już klasykę jak Agatha Christie jak i te polskie, między innymi Olgę Rudnicką i Rogozińskiego. Nawet nie liczę ile razy ktoś oceniał ten gatunek prychnięciem albo wprost mówiąc,że to GORSZA literatura, wszystkie historie są takie same i nie warto tego czytać.
Ja nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak mówił o kryminałach szczerze mówiąc.
Jak na to ile razy wspominacie o byciu dorosłym i dojrzałym, to pominęliście bardzo ważny temat jakim jest kultura gwałtu i jej legitymizowanie, do którego odnosi się duża część krytyki tej książki i wypowiedzi autorki. 365 dni nie jest szkodliwe w taki sposób, że ktoś pomyśli "będę jak Massimo, zastrzelę kogoś" (bo faktycznie dorośli ludzie tak nie myślą), tylko dlatego bo w książce seks oralny bez zgody (scena ze stewardessą) lub porwanie i przetrzymywanie kogoś jest pokazywane jako seksowne, bo nie zrobił tego śmierdzący, biedny Polak z piwnym brzuchem, tylko seksowny, bogaty Włoch. Określanie tej książki jako "romans", a nie np thriller erotyczny, lub po prostu erotyka, jest tak samo szkodliwe bo nie ma tutaj nic romantycznego, jedynie fantazje na temat gwałtu i bycia czyjąś własnością (gdzie posiadanie takich fantazji jest ok, ale sprzedawanie ich jako jakieś marzenie Polek i coś cudownego już jest nie ok, bo stawia to patologiczną relację w pozytywnym świetle).
Co do porównania z GTA, jest ono kompletnie nietrafione, ponieważ kradzieże samochodów, czy morderstwa nie są bagatelizowane, w przeciwieństwie do gwałtu, czy molestowania seksualnego. Samo wmawianie że brutalny typ który "bierze co chce" (czyli po prostu molestuje lub gwałci) jest pożądanym partnerem umacnia toksyczny pogląd że chłop to jest chłop i tak się chłopy zachowują, że to normalne. Nie to nie jest normalne, ani seksowne, to jest nadużycie. Plus wypowiedź pani Blanki, że scena ze stewardessą to "dla jednych gwałt dla innych fajny seks oralny" i że stewardessa się sama o to prosiła, bo próbowała z nim flirtować, ale trafiła na dominanta i nie dostała czego chciała. (Co do argumentu, ze nic nie zrobiła, więc jej się podobało - gwałcił ją mafioso, który strzela ludziom w głowy, co miała zrobić mierząc się z takim przeciwnikiem?) Gwałt to gwałt, koniec. Nawet jeśli ktoś z kimś flirtuje nie jest to automatycznym pozwoleniem na seks i to jeszcze brutalny. To właśnie jest kultura gwałtu, którą ta książka legitymizuje - przedstawianie przemocy seksualnej jako coś seksownego, twierdzenie że ofiara gwałtu sama się o to prosiła i to jest jej wina, że została zgwałcona, a nie agresora. Wszyscy widzą kradzież auta jako zło, ale istnieje duża szansa dotykanie kogoś bez zgody, przedmiotowe traktowanie, czy nawet gwałt zostaną zbagatelizowane, albo nawet jeszcze pochwalone jako "zachowanie prawdziwego mężczyzny, badboya, dominanta" whatever.
Ostry seks, przemoc w łóżku, BDSM - mam wrażenie że osoby które czytają 365, greya, lub inne tego typu dzieła nie mają bladego pojęcia o BDSM. Tak jest ostro, tak jest przemoc, ale fundamentami pod nią są zgoda obu stron, zaufanie, rozmowa, zrozumienie i poszanowanie granic, bezpieczeństwo. Ostre traktowanie uległej strony to jest roleplay, gra, odgrywanie pewnej roli, udawanie. Potem wszystko wraca do normy, poza sceną partnerzy są sobie równi (oczywiście są przypadki kiedy relacja dom/sub, wychodzi poza sam seks na inne aspekty życia, jeśli obie strony tego chcą, ale zdarza się to raczej rzadziej niż częściej) Poza tym zawsze jest możliwość przerwania sceny, wcześniej ustalony safeword, którego któryś z partnerów zawsze może użyć, kiedy poczuje się niekomfortowo. Jest rape play, ale nie jest to prawdziwy gwałt (tutaj duży nacisk na play), jest to sposób na bezpieczne i nie obciążające psychicznie zrealizowanie tej fantazji. Ważnym elementem jest też aftercare, kiedy dominująca strona wychodzi z roli i dba o to aby strona uległa na pewno czuła się dobrze psychicznie i fizycznie. Relacji BDSM towarzyszy bardzo dużo rozmów, ustalania zasad i granic, co większość tych książek o BDSMie pomija i po prostu przedstawia to tak że chłop zaczyna bić babę i okazuje się nagle, że ona to lubi, a całe te fundamenty na których stoi zdrowa relacja znikają. W Greyu przynajmniej była ta umowa którą Christian dał Anastazji do przeczytania, a potem negocjacje, co dawało tej relacji coś na kształt BDSM, można było powiedzieć ze Anastazja świadomie wyraziła na to wszystko zgodę. W 365 po prostu Massimo bierze Blankę do domu i nie daje jej o niczym decydować, to nie jest BDSM.
Demonizowanie erotyków - niektórzy z pewnością są zgorszeni samym seksem, ale wiele osób, jak ja, krytykuje ta książkę właśnie za romantyzowanie toksycznego związku, tutaj nazwijmy to po imieniu - syndromu Sztokholmskiego i legitymizowanie kultury gwałtu, nie za samą obecność seksu. Mówicie, że nie wiecie ile osób krytykujących tą książkę ją przeczytało, ja nie wiem ile wy negatywnych recenzji i komentarzy przeczytaliście, skoro pominęliście ten aspekt i nazwaliście krytykujących hejterami. Jeśli odnosicie się do krytyki tej książki też warto byłoby się z nią zapoznać.
Hejt (słowo które straciło już zupełnie znaczenie w jakiejkolwiek dyskusji i jest rzucane jak tarcza, która ma zasłonić ludzi przed każdą krytyką) - Napisanie że książka jest szkodliwa z podaniem szeregu argumentów i powołaniem się na konkretne fragmenty, nie jest hejtem, tylko krytyką. Hejtem byłoby napisanie "ta książka to gówno, Blanka Lipińska jest głupia" - po prostu puste wyzwiska. Każdy twórca musi się liczyć z tym, że jeśli upubliczni swoje dzieło spotka się ono z jakąś krytyką. Tak samo publiczne wypowiedzi autora. Książka wyszła, społeczeństwo zweryfikowało, części się podoba, części nie, nie można nikomu odebrać prawa do skrytykowania tego tekstu kultury, jeśli robi to w kulturalny sposób i nie rzuca ad personam w samą autorkę. Uważanie każdej negatywnej opinii za hejt już mocno przypomina Psycho Couple.
Jeszcze żeby nie tylko ten feminizm cały czas, to sprowadzanie Włochów, Hiszpanów, Kubańczyków, Brazylijczyków, itd. itp. ogólnie Latynosów do roli wyłącznie egzotycznych, gorących amantów nie mających sobą nic do zaoferowania oprócz oderwania jakiejś biednej Polki czy innej kobiety z tych mniej gorących krajów od jej bezbarwnego, nudnego i niesatysfakcjonującego życia jest też uprzedmiatawianiem mężczyzn. W sumie zarówno Massimo jak i Laura są jedynie ładnymi wydmuszkami, ale jest coś takiego jak stereotyp latin lover.
Tldr: W swoim filmie pominęliście cały aspekt dyskusji o kulturze gwałtu i powtarzaniu stereotypów jaką wywołała ta publikacja przy rozstrzyganiu czy książka jest szkodliwa czy nie, po czym odnieśliście się do krytyki innych bardzo powierzchownie i nazwaliście ich hejterami.
Wszystko w temacie.
Mam pewne pytanie, ale nie dotyczące tej książki. Czy czytaliście może "Zakon Drzewa Pomarańczy. Część 1." oraz "Nibynoc. Tom 1."? Ogromnie polecam!
Ogilnie to spoko, spoko. Jakiś typ cię porywa, grozi, mówi coś o jakiejś wizji i tym, że musisz być jego żoną, masz 365 dni na pokochanie porywacza. Zaaaa. Jeeee. Biiiście, wchodzę w ciemno, wcale nie podejrzewam jakiś psychoz. Książka szybko się czyta, prawda. Ale co z tego? Fajnie bo my tu w większości używamy mózgu przy lekturze, ale... Ile małolat to przeczyta i uzna, że to w sumie całkiem ok?
Dlatego to nie jest książka dla "małolatów" :)
@@StrefaCzytacza no jasne, że tak ;) ale jest jak jest 🤷♀️
Rozumiem ze ojciec chrzestny tez jest zly? 13 reasons why tym bardziej? A co z serialem beverly hills 90210?
Przestancie robic z nastolatkow malpy a z dzieci polglowkow. To serio sa ludzie i naprawde inteligentni. Sa po prostu bardzo wrazliwi ze wzgledu na swoj wiek. 8latek powinien juz odroznic fikcje od rzeczywistosci. A jesli nie odroznia to czemu pokazujemy mu toma jak probuje zabic jerrego, wilka ktory probuje zjesc zajaczka, smerfetke, ktora procz tego ze jest ladna nie ma cech charakteru etc.
Och, no dyskutować nie będę, każdy dzieciak jest inny, każdy nastolatek jest inny, teraz po prostu głośniej się mówi o wszelkich zaburzeniach, na które to właśnie te grupy są najbardziej narażone. Niech każdy robi co chce i interpretuje to jak chce, przecież to nie mój biznes ani twój. To była luźna uwaga, a nie temat rozprawkowy :) i hej, nikt z nikogo bezmózga nie zrobił 🧐
Zgadzam się z wami, jeżeli po tę książkę sięga dorosły, nie ma w niej żadnej szkodliwości, ta książka ma być rozrywką. Jesteśmy ponoć rozumni. Nie czytam za bardzo takich książek, ale dzięki popularności Greya, narosło pewnie są lepsze i gorsze.
Jednak widziałam mnóstwo nastolatek, takich 14-16 które czytały ją w drodze do szkoły albo w ukrywając się między półkami empiku... i to już jest jednak zły wzór czy to miłości czy seksu. 15-letnia kuzynka ostatnio zapytała mnie, czy nie mam jej na półce. Dziewczyna, której oddałam wiele bardzo dobrych książek młodzieżowych nagle mnie pyta o erotyk z jednak brutalnie przedstawionym seksem. Zapytałam, dlaczego chce ją przeczytać, usłyszałam "bo wszystkie koleżanki teraz czytają i rozpływają się nad seksownością Massimo, chcemy iść na to do kina grupą". Jeszcze niedawno miał być puszczany od 18-lat, jednak ostatnio zmieniono na od 15... nie popieram tego.
Dorośli jak najbardziej, jakiś rozum już wykształcony być powinien, jednak nastolatki w okresie dojrzewania powinni mieć nieco inne wzorce.
To, że nastolatki czytają takie książki jest normalne. Bo fascynujemy się seksem od początku dojrzewania. Problemem nie jest książka, ale to, że tylko taka opcja im zostaje. To wynik braku edukacji seksualnej. Gdyby seks nie był traktowany w młodzieńczych latach jako wielkie tabu, byłoby zupełnie inaczej.
Jesteśmy rozumni...? Kto? Uewazasz,ze kadzy dorosły jest rozumny...buha
Mnie osobiście 50 twarzy zniszczyło życie Moja żona po obejrzeniu filmu zaczęła jezdzić ze mna do Castoramy. Mojej jedynej enklawy spokoju miejsca gdzie zawsze czułem się bezpiecznie. Gdzie jak autor sam wspomniał nie spełniałem fantazji tylko pobudzałem moją wyobraźnie o nowej wkrętarce. I wszystko to zostało mi odebrane w jeden wieczór.
Akurat hejt na to czytadełko nie wynika wyłącznie z erotycznej tematyki. Problem jest z tym, że jest to arcydzieło grafomanii, paskudnie potraktowanej polszczyzny i sterty nielogiczności. Nie potrafię się cieszyć czymś tak marnie napisanym. Literatura rozrywkowa, odmóżdżająca czy erotyczna nie jest zwolniona z pewnych prawideł. Mnie nie gorszą opisy ostrego seksu, gorszy mnie natomiast, że w scenie głębokiego pocałunku z językiem penetrującym niemal do gardła bohaterce udało się wyszeptać "szesnaście" nie przerywając pocałunku :) Przetestowałam i udało mi się tylko wyszeptać "bblegllebl". Ta książka wygląda jak parodia literatury erotycznej, a przecież jest napisana serio. Ta książka szkodzi nie dlatego, że jest o seksie, ale dlatego, że jest fatalnie napisana, a osoba odpowiedzialna za redakcję musiała w czasie pracy oddawać się zgoła innym rozrywkom ;) Szkodzi, bo pokazuje, że można wydać (a teraz też i sfilmować) byle co, napisane byle jak, ale za to pikantnie...
Ja chce to dla beki przeczytać, ale kolejka w bibliotece 😭😭😭 sama pani była w szoku... Może jak szał przejdzie to przeczytam 😂😂😂
Wgl gdybym miała się rozpisywać jak ta książka jest zła według mnie to chyba napisałabym całą rozprawkę. Co do seksu: mi te sceny nie przeszkadzają, tylko sam syndrom sztokholmski. Obca też ma pełno scen seksu, a przeczytałam.
Wgl polecam piosenkę: ,,Slut like you" P!nk, która właśnie opisuje to, że kobiety i faceci powinni być traktowani tak samo jeśli zaliczają różnych ludzi.
To się zastanawiam dlaczego Czytacz tak broni Massmima, kiedy tak bardzo pojechał po Eliocie z Call Me By Your Name🤔Elio może wkładał sobie gacie Olivera na głowę, bo był niewyżytym, rozpoczynajązym życie seksualne nastolatkiem ale no nie zabijał ludzi ani nie traktował nikogo przedmiotowo czy bez szacunku- nie porywał ani nie więził. Nie wiem dlaczego Elio jest bardziej niesmaczny od Massimo. Ja już sto razy bardziej rozumiem postępowanie Elio od mafioza mordercy🤔Pozdrawiam😀
Ja mam tylko takie pytanie, na inny temat; Czy wy sięgacie czasami po fanfiction o Harry'm Potter'ze? Takie co jest na Wattpad'zie? Bo mi to się podoba i chciałabym wiedzieć czy wam, czytaczu i czytaczowo, się podoba.
Pozdrawiam cieplutko😘
To chyba niewidzalas My Immortal...
@@maciejjaworski7624 Nie czytałam, ale być może przeczytam i wtedy się okaże...
Zresztą lubie tematykę wampirów, więc może zagustuje w tym.
(A tak wogóle to uwielbiam sagę zmierzch, więc......)
@@maciejjaworski7624 Zaczęłam to czytać... Nie da się!!!!!!
Jednak okropne.....
Nie da się tego przeczytać więcej niż dwa rozdziały...
Masakra...
Czekałam na ten film cały dzień! 😂
Ja odkąd dali post z zapytaniem czy chcemy taki film. :D
Wiedziałam, że nie zawiodę się na waszej opinii. :)
Swój pierwszy erotyk(nadnaturalny oczywiście, wiecie wampiry i takie tam) przeczytałam jako nastolatka, zdecydowanie niepełnoletnia, i śmiem powiedzieć że to dzięki nim mogę teraz mówić w marę normalnie bez zażenowania o seksie na tyle na ile może o nim mówić dziewica.
hahaha
Najbardziej cklickbaitowy tytuł jaki ostatnio widziałam - nie zgadzacie się z popularną opinią, ale próbujecie na niej jechać dla zasięgów... żenada :/
Masz rację. Topimy się w gnoju, syfie i hejcie po to, żeby otworzyć niektórym oczy i pokazać, że srać należy do kibla, a nie na głowę innych. Rozumiem jednak, że gdybyśmy podzielali opinię hejterów, to clickbaitowy tytuł byłby już ok? :D
@@StrefaCzytacza nie, wtedy nie byłby clickbaitem :D
Chciałabym doczekać czasów kiedy każdy swobodnie mógłby powiedzieć "lubię erotyki/romanse/fantastykę/disco polo/muzykę klasyczną/kożuch z mleka/pizzę hawajską/...." bez obawy, że zostanie wyśmiany czy skrytykowany.
Książka wskazuje na poważne problemy emocjonalno-psychiczne autorki - sama mówi, że ta książka to duża część jej samej, Ci którzy widzą w tym coś świetnego, polecam zatroszczyć się poważnie o siebie, siąść do nauki oraz do pracy nad samym sobą, może kursy, może do psychologa, narzędzi jest wiele. Po co? Po to, żeby mieć dobre przyjemne życie i relacje z samym sobą co przełoży się na relacje partnerskie, a nie na robienie z patologii czegoś cudownego, z racji nie umiejętności zapanowania nad popędami i nie zrozumienia swojej emocjonalnej, fizycznej i psychologicznej strony. To jest już wierutne kłamstwo, robić z tego to czego potrzebujemy. Czemu ludzie tak lecą sami ze sobą w kulki? Bo kurcze nie mają możliwości na miłość i zrozumienie, bo sami sobie tego nie potrafią dać z braku silnych fundamentów. Zabawa rozpoczęta z powodu pobudzonej ciekawości i braku dojrzałości potrwa chwilę, może trochę dłużej, później trzeba będzie się składać do kupy z jeszcze większego bałaganu. To tak delikatnie obrazując jakby zamiast zjeść talerz pożywnych owoców zajadać się syntetycznymi witaminami. Chce ktoś mocniej ostrzej? Spoko, może jednak najpierw dowie się coś o samym sobie? Jeśli walka z tym co było narzucane przez 2 tysiące lat i nadal figuruje w zbiorowej (nie)świadomości to jest, że seks tylko po ciemku i takie tam, ma polegać na popadnięciu w drugi biegun to życzę sporo farta tym, którzy się na to piszą. Złoty środek kochani. Jest czas na czułość, jest czas na pieprzenie, kto co lubi, kto jak woli, podstawa to znajomość siebie samego i dobry kontakt z samym sobą. Co dzieje się jeśli tego brak? Wystarczy posłuchać pani Blanki Lipińskiej, która w tym tetrze, aktualnie jest twarzą nr 1 deprawatorów i osób chorych psychicznie, stosujących socjotechnikę oraz okno overtona, żebyście jeszcze bardziej mieli przechlapane i żebyście byli jeszcze bardziej zagubieni. Ona jest bez wątpienia, co ja osoba, która ma wiele problemów na różnych płaszczyznach rozwiązanych i za sobą, zauważa od tak.
Pozdrawiam i życzę rozwagi oraz głębokiego zastanowienia się nad sprawą tym, którzy w to się wkręcają oraz dochodzenia do własnych wniosków a nie ślepej wiary i powtarzania tego co mówi pani L. Patrze sercem ono się nigdy nie myli.
6
Powiem tak: sięgając po "365 dni" kompletnie nie zwracaliśmy uwagi na autorkę. Zero wywiadów, wypowiedzi. Książkę traktujemy jako fikcję, czyt. bajkę, która pozostaje w sferze wyobraźni. Sytuacja komplikuje się, gdy człowiek posłucha autorki, która z książki robi manifest. To już zdrowe nie jest i działanie autorki może być szkodliwe.
Straszna szkoda, że postacie "bad boy'ów" są teraz tak zniekształcone. Bo postać "zła, nikczemna, okrutna" to nie bad boy, a najprawdopodobniej zromantyzowany psychol, ale ten to jest temat rzeka, więc nie będę go tutaj rozwijać.
W szkodliwości tej książki nie chodzi o to, że jest erotykiem, tylko o to, że romantyzuje gwałt i przemoc seksualną, co nie jest ok
Cóż...postanowiłam przeczytać parę rozdziałów ,żeby wiedzieć,o czy opowiadacie.
Książka jest porównywana do historii Greya,ale jest dużo gorsza-tam dotrwałam do końca 1. części,tu nie dałam rady. Dobre tam są tylko opisy ciuchów,czuć,że autorka kocha ciuchy firmowe,nawet jeśli nie zna się na pisaniu. Postacie,akcja,wydarzenia , ich logika przypominają sen...mokry. Zero oryginalności -historia w typie baśni-"Piękna i bestia" dla ...No nie wiem,bo nie chcę nikogo obrażać. Nie dla mnie.
Wkurzały mnie powtórzenia i błędy wszelkiego typu!
Jeśli już jest zapotrzebowanie na takie teksty,to powinny być one tylko w formie ebooków. Szkoda drzew. Nawet papieru z makulatury szkoda,ponieważ toaletowy jest potrzebniejszy. Nie polecam. Nie warto.
W momencie kiedy padły słowa "Przestańcie srać na drugich" już wiedziałam, że subskrypcja być musi - tak otwartych i tolerancyjnych osób, które wiedzą, że o gustach się nie dyskutuje i nie krytykują nikogo za jego wybory czytelnicze jest mam wrażenie ciężko spotkać w internecie (jednym słowem wszyscy się relaksują przy "Chłopach" czy Tokarczuk :> ). Fajnie się Was słucha :)
Brawo! Świetna recenzja.
W końcu rzetelna recenzja 🙂
To mi tak bardzo przypomina Piękną i Bestię. Bella jest inteligentna, Bestia jest zaborczy i zły, syndrom sztokholmski działa ;) jedynie w bajce nie ma seksu
Super film! Zero hejtu, tylko konstruktywna krytyka. Ja uwielbiam książki Blanki i się tego nie wstydzę ☺️
Lubię literaturę erotyczną. Ta książka jest bardzo zła. Naprawdę bardzo kiepska. Przetrwałam ją. bo chciałam wiedzieć o co takie halo. Zapewniam, że po następne części nie sięgnę.
@Dzikie Wino Lubię Sylvie Day i jej serie Cross. Postaci nie są jednoznaczne. Seria Crossa jest fajna. Poza tym tam nie oznacza nie. Lubię też fantastykę, więc cykl Meredith Gentry jest dość fajny. Lubię też Nalini Singh serie z aniołami oraz jej serie z PSI. Są sceny erotyczne i to dość dokładnie opisane, ale też jest fajna fabuła.
Niedorobiony fanfic z 50 Twarzy Greya
Ale dwie dalsze części Greya są jakoś bardziej rozwinięte
Takie historie sie sprzedaja bo ludzie ZAWSZE lubili tego typu relacje. Nie odwrotnie, nie dlatego, ze ksiazka jest to beda relacje toksyczne. To juz przeciez bylo w Wichrowych Wzgorzach i tak dalej i tak dalej. Takie relacje sa atrakcyjne w fikcji bo ludzie w swojej naturze maja to co jest odzwierciedlone na stronach. Wiele kobiet uwielbia takie fantazje i taka jest prawda. Chca tego ogiera agresywnego i lubia sobie myslec o tym. Gdyby tak nie bylo to by tych ksiazek od wiekow nie kupowaly.
Nie bardzo rozumiem o czym mówicie ? Niby dlaczego uważacie, że nasze społeczeństwo jest pruderyjne. Zmysłowość i erotyzm to ciekawe uczucia, które rozpalają. Widok mechanicznego seksu , zdecydowanie mniej ciekawi. Pokazując sprawy intymne trzeba bardzo uważać aby nie przekroczyć granicy wulgarności, psując właśnie erotyzm tej sytuacji. .My Polacy chyba przez lata aspirowaliśmy do ludzi, którzy wolą tej granicy wulgarności nie przekraczać. To nie znaczy , że seks nas nie zajmował w końcu jesteście na świecie.
"Nie reaguje na to że jej nowy ćpa, mimo że bardzo źle wspomina byłego, przez to że ćpał" Tylko że coś podobnego występuje u wielu kobiet. Są na coś złe, czegoś bardzo nie lubią, ale ciągle powtarzają schemat i lgną do mężczyzn podobnego typu, oczekując że tym razem historia potoczy się inaczej. Krok w przód i dwa kroki w tył? To też często występuje u ludzi. Oparcie relacji na sexie ? Też się pojawia w wielu związkach. Głupotki są często bardzo normalne. Błędy, głupie błędy pozwalają się utożsamić z postacią. Usprawiedliwić własne głupotki.