Tak, to jest wersja pierwsza, oryginalna, dokonana bodajże w Studenckiej Agencji Radiowej mieszczącej się w akademiku na Wyspiańskiego w Gdańsku-Wrzeszczu . I dziękuję za jej zamieszczenie (nie miałem pojęcia, że istnieje). Zaśpiewane są jak należy wszystkie cztery zwrotki (ostatnia była potem notorycznie pomijana, bo zdawało się nam, że utwór jest za długi), w składzie podstawowym: Lech Makowiecki - solo, chórki: Zbigniew Hofman (chóralny głos wyższy), Ryszard Wolbach (w dole). Na gitarach grali wtedy chyba wszyscy, ale wiodący instrument należał do muzyka Ryśka Czerwińskiego, zwanego przez nas "Cześkiem", a grającego z "Babsztylem" dość krótko... Autorem słów i muzyki jest Paweł Kasperczyk. Boże, to już równe 40 lat temu!
W tej wersji słyszałam to pierwszy i ostatni (do dziś) raz na FAKCIE w Bolesławcu bodaj w 78 roku. Babsztyl śpiewał na koncercie finałowym Warsztatu Piosenkarskiego prowadzonego bodaj przez Poprawę i Sobczuka (?). Koncert finałowy reżyserował Boguś Sobczuk i pamiętam, że ustawił chłopaków w taki liryczny obrazek, dwaj z nich siedzieli tak jak aniołki z głowami ku sobie. Muszę powiedzieć, że ta fraza "niech na miękkim mchu posłaniu" wbiła mi się w mózg, i do dziś tam siedziała razem z tym widokiem dwóch młodzieńców blond (?) głowami ku sobie skierowanymi. Dopiero dziś znalazłam dla niej otoczenie. Dziękuję, dziękuję!!! PS dla młodzieży: FAKT to Festiwal Akademicki - Konfrontacje Twórcze, który w latach 78-80 odbywał się (niejako w zastępstwie odwołanej przez władzę FAMY) w Bolesławcu.
Kiedy góral umiera, to góry z żalu sine Pochylają nad nim głowy, jak nad swoim synem Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową A on długo sposobi się przed najdalszą drogą Kiedy góral umiera, to nikt nad nim nie płacze Siedzi, czeka aż kostucha w okno zakołacze Oczy jeszcze raz podniesie wysoko do nieba By pożegnać góry swoje, by im coś zaśpiewać Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona Niech na miękkim z mchu posłaniu Cichuteńko skonam Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy Ciepłą, drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem Do słońca smreczyną I na zawsze szumieć już nad swoją dziedziną Kiedy góral umiera to dzwony mu nie grają, Cicho wspina się pod bramy góralskiego raju, Tylko strumień na kamieniach żałobną nutę składa, Tylko nocka chmurnooka górom opowiada. Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona Niech na miękkim z mchu posłaniu Cichuteńko skonam Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy Ciepłą, drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem Do słońca smreczyną I na zawsze szumieć już nad swoją dziedziną A gdy góral już umrze, to nikt nie układa baśni, Tylko w niebie roziskrzonym mała gwiazdka zgaśnie. Ziemia twardą, szorstką ręką tuli go do siebie, By na zawsze mógł już zostać pod góralskim niebem.
Na początku lat 80. we wrocławskim akademiku tamtejszego Uniwersytetu "Szklany Dom", na zebraniach UKT (Uniwersyteckiego Klubu Turystycznego) "Seta" (zebrania wypełnione były muzyką, bo wiadomo - SETA) śpiewano "nieoficjalne" dodatkowe końcowe zwrotki. Brzmiały tak: "A gdy góral już umrze, to ludzie całą zgrają, Pochylają się nad trupem, pierdoły śpiewają, Jedna szlocha ponad drugą panienka wzruszona, Kiedy góral tysiąc setny cichuteńko kona... Ludzie moi, ludzie mili dajcie wreszcie spokój, Bo się chłop przewraca w grobie i leży na boku, Póki swój góralski ciężki, podły los przeklina, Podniecać się nie należy, toż to nekrofilia I dlatego moi mili, aby żal osłodzić, Zaśpiewajmy razem piosnkę, jak się Kaszub rodzi Kiedy Kaszub się rodzi, to morze srebrnołuskie Ciepłą, drżącą swoją falą głaszcze jego główkę... [i tu padała propozycja ułożenia kilkunastu dalszych zwrotek piosenki, ale już o Kaszubie]" Nigdy nie zapytałem podczas tych zebrań, kto ułożył te słowa. Czy to oryginalny tekst Babsztyla, swoisty kaprys autorów, czy kogoś z jakiegoś innego zespołu (SETY?). Nigdy poza Wrocławiem tej wersji (ani na rozmaitych festiwalach piosenki turystycznej, ani podczas rajdów, na biwakach czy w schroniskach) tej wersji nie słyszałem. Chyba że sam ją śpiewałem i grałem :)
Ten prześmiewczy tekst ułożył sam autor, Paweł Kasperczyk, który był jednocześnie konferansjerem Babsztyla. Miał dość ciągłego bisowania utworu. Warto pamiętać, że to był również satyryk... :) PS Ale tekst Kaspra był (poetycko) ładniejszy...
Mam oryginalne nagranie z koncertu, na którym Babsztyl śpiewa tę wersję, a brzmi ona tak: A gdy góral już umrze, to spokoju mu nie dają Tylko przecząc własnym słowom pierdoły śpiewają Jedna z drugą łzę ociera panienka wzruszona Kiedy po raz tysiąc setny biedny góral kona
Ludzie moi, ludzie moi dajmy wreszcie spokój Bo się chłop przewrócił w grobie i leży na boku Póki smreki swój góralski podły los przegina Podniecać się nieboszczykiem, toż to nekrofilia ... żeby żal osłodzić Chodźcie razem zaśpiewamy jak się Kaszub rodzi
Kiedy Kaszub się rodzi to morze srebrnołuskie Ciepłą, drżącą swoją falą gładzi jego główkę...
Bardzo dziękuję za odpowiedź na moje pytanie. A z którego roku jest to nagranie? Ja usłyszałem to po raz pierwszy 7 listopada 1980 r. (datę pamiętam, bo był to pierwszy dzień wrocławskiego rajdu studenckiego UNIWER-POL w Karkonosze, z noclegiem w schronisku "Pod Łabskim Szczytem").
Kiedy Góral umiera, jak to prawdziwe. Zaraz na drugi dzień pojawiają się tzw. młode wilki, każdy szarpie w swoją stronę, żeby wyrwać ostatni jak im się zdaje kawał mięsa... Ja pamiętam czasy różnych przyśpiewek studenckich. Jedni mają więcej, drudzy mniej. I zawsze jest tak samo kiedy człowiek jak i liść opada z drzewa...
Najlepsza wersja ,oryginał,korzenie piosenki,ta wersja zostanie ze mną na zawsze .Góry moje wierchy moje.....
Pamięci wszystkim których już z nami nie ma.......Dla wszystkich którzy kochali góry
Tak, to jest wersja pierwsza, oryginalna, dokonana bodajże w Studenckiej Agencji Radiowej mieszczącej się w akademiku na Wyspiańskiego w Gdańsku-Wrzeszczu . I dziękuję za jej zamieszczenie (nie miałem pojęcia, że istnieje). Zaśpiewane są jak należy wszystkie cztery zwrotki (ostatnia była potem notorycznie pomijana, bo zdawało się nam, że utwór jest za długi), w składzie podstawowym: Lech Makowiecki - solo, chórki: Zbigniew Hofman (chóralny głos wyższy), Ryszard Wolbach (w dole). Na gitarach grali wtedy chyba wszyscy, ale wiodący instrument należał do muzyka Ryśka Czerwińskiego, zwanego przez nas "Cześkiem", a grającego z "Babsztylem" dość krótko... Autorem słów i muzyki jest Paweł Kasperczyk. Boże, to już równe 40 lat temu!
Pamiętam: klub studemcki "Mechanik" Politechnika Gdańska" lata 70' . Piwo + muza
Pozdrowionka
Przepięknie...wszystko!
Najpiękniejsza piosenka. Nieważne gdzie jesteś i tak Cie wzruszy i przypomni o górach...
Zaglądasz jeszcze? Mam pytanie o ten numer.
Coś mi tu nie pasuje...
W tej wersji słyszałam to pierwszy i ostatni (do dziś) raz na FAKCIE w Bolesławcu bodaj w 78 roku. Babsztyl śpiewał na koncercie finałowym Warsztatu Piosenkarskiego prowadzonego bodaj przez Poprawę i Sobczuka (?). Koncert finałowy reżyserował Boguś Sobczuk i pamiętam, że ustawił chłopaków w taki liryczny obrazek, dwaj z nich siedzieli tak jak aniołki z głowami ku sobie. Muszę powiedzieć, że ta fraza "niech na miękkim mchu posłaniu" wbiła mi się w mózg, i do dziś tam siedziała razem z tym widokiem dwóch młodzieńców blond (?) głowami ku sobie skierowanymi. Dopiero dziś znalazłam dla niej otoczenie.
Dziękuję, dziękuję!!!
PS dla młodzieży: FAKT to Festiwal Akademicki - Konfrontacje Twórcze, który w latach 78-80 odbywał się (niejako w zastępstwie odwołanej przez władzę FAMY) w Bolesławcu.
Dzięki za wrzutkę. Ostanio trafiłem na wersję pana Hofmana z ekipą. I nie dziwię się, żę komentarze pod numerem są wyłączone.
Czasy bieszczadzkich wypraw, łezka w oku sie zakręciła.
Kiedy góral umiera, to góry z żalu sine
Pochylają nad nim głowy, jak nad swoim synem
Las w oddali szumi mu odwieczną pieśń bukową
A on długo sposobi się przed najdalszą drogą
Kiedy góral umiera, to nikt nad nim nie płacze
Siedzi, czeka aż kostucha w okno zakołacze
Oczy jeszcze raz podniesie wysoko do nieba
By pożegnać góry swoje, by im coś zaśpiewać
Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona
Niech na miękkim z mchu posłaniu
Cichuteńko skonam
Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy
Ciepłą, drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy
Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem
Do słońca smreczyną
I na zawsze szumieć już nad swoją dziedziną
Kiedy góral umiera to dzwony mu nie grają,
Cicho wspina się pod bramy góralskiego raju,
Tylko strumień na kamieniach żałobną nutę składa,
Tylko nocka chmurnooka górom opowiada.
Góry moje, wierchy moje, otwórzcie swe ramiona
Niech na miękkim z mchu posłaniu
Cichuteńko skonam
Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy
Ciepłą, drżącą swoją ręką zamknij zgasłe oczy
Bym mógł w ziemię wrosnąć, strzelić potem
Do słońca smreczyną
I na zawsze szumieć już nad swoją dziedziną
A gdy góral już umrze, to nikt nie układa baśni,
Tylko w niebie roziskrzonym mała gwiazdka zgaśnie.
Ziemia twardą, szorstką ręką tuli go do siebie,
By na zawsze mógł już zostać pod góralskim niebem.
Przy ognisku po północy w górach to jest dopiero coś
Piekna ballada
Umieram
❤
Super .pozdrawiam...
Właśnie za tej wersji ,najlepszej ,szukałam . Pozdrawiam autora tekstu i muzyki
Na początku lat 80. we wrocławskim akademiku tamtejszego Uniwersytetu "Szklany Dom", na zebraniach UKT (Uniwersyteckiego Klubu Turystycznego) "Seta" (zebrania wypełnione były muzyką, bo wiadomo - SETA) śpiewano "nieoficjalne" dodatkowe końcowe zwrotki. Brzmiały tak:
"A gdy góral już umrze, to ludzie całą zgrają,
Pochylają się nad trupem, pierdoły śpiewają,
Jedna szlocha ponad drugą panienka wzruszona,
Kiedy góral tysiąc setny cichuteńko kona...
Ludzie moi, ludzie mili dajcie wreszcie spokój,
Bo się chłop przewraca w grobie i leży na boku,
Póki swój góralski ciężki, podły los przeklina,
Podniecać się nie należy, toż to nekrofilia
I dlatego moi mili, aby żal osłodzić,
Zaśpiewajmy razem piosnkę, jak się Kaszub rodzi
Kiedy Kaszub się rodzi, to morze srebrnołuskie
Ciepłą, drżącą swoją falą głaszcze jego główkę...
[i tu padała propozycja ułożenia kilkunastu dalszych zwrotek piosenki, ale już o Kaszubie]"
Nigdy nie zapytałem podczas tych zebrań, kto ułożył te słowa. Czy to oryginalny tekst Babsztyla, swoisty kaprys autorów, czy kogoś z jakiegoś innego zespołu (SETY?). Nigdy poza Wrocławiem tej wersji (ani na rozmaitych festiwalach piosenki turystycznej, ani podczas rajdów, na biwakach czy w schroniskach) tej wersji nie słyszałem. Chyba że sam ją śpiewałem i grałem :)
Ten prześmiewczy tekst ułożył sam autor, Paweł Kasperczyk, który był jednocześnie konferansjerem Babsztyla. Miał dość ciągłego bisowania utworu. Warto pamiętać, że to był również satyryk... :) PS Ale tekst Kaspra był (poetycko) ładniejszy...
Mam oryginalne nagranie z koncertu, na którym Babsztyl śpiewa tę wersję, a brzmi ona tak:
A gdy góral już umrze, to spokoju mu nie dają
Tylko przecząc własnym słowom pierdoły śpiewają
Jedna z drugą łzę ociera panienka wzruszona
Kiedy po raz tysiąc setny biedny góral kona
Ludzie moi, ludzie moi dajmy wreszcie spokój
Bo się chłop przewrócił w grobie i leży na boku
Póki smreki swój góralski podły los przegina
Podniecać się nieboszczykiem, toż to nekrofilia
... żeby żal osłodzić
Chodźcie razem zaśpiewamy jak się Kaszub rodzi
Kiedy Kaszub się rodzi to morze srebrnołuskie
Ciepłą, drżącą swoją falą gładzi jego główkę...
@@JanDudziak Dziękuję, nikt z nas wtedy tego nie notował, ani nie zapamiętał... Na szczęście! :) To był jednorazowy "wybryk" estradowy Kaspra...
Bardzo dziękuję za odpowiedź na moje pytanie. A z którego roku jest to nagranie? Ja usłyszałem to po raz pierwszy 7 listopada 1980 r. (datę pamiętam, bo był to pierwszy dzień wrocławskiego rajdu studenckiego UNIWER-POL w Karkonosze, z noclegiem w schronisku "Pod Łabskim Szczytem").
@@krzysztofjaworski3063 Mam tylko MP3, nie wiem, z którego roku jest to nagranie.
Kiedy Góral umiera, jak to prawdziwe. Zaraz na drugi dzień pojawiają się tzw. młode wilki, każdy szarpie w swoją stronę, żeby wyrwać ostatni jak im się zdaje kawał mięsa... Ja pamiętam czasy różnych przyśpiewek studenckich. Jedni mają więcej, drudzy mniej. I zawsze jest tak samo kiedy człowiek jak i liść opada z drzewa...
Dzisiaj mamy Ralfa,Szpaka itp. Zobaczcie jakie horyzonty myslowe dzielą te spolecznosci a byl to czas komuny, ludzie ogarnijcie się
Śďm śďm u studni