W 2007 roku przeżywałem ciężki okres. Miałem 14 lat i przechodziłem okres dojrzewania. W okresie dojrzewania człowiek czuje taką jakąś melancholię. No więc czuję sobie tę melancholię, całe dnie przesiaduję w pokoju gapiąc się w okno i starając się nie płakać gdy nagle mojego ojca zabierają do szpitala. Kilka tygodni później do szpitala zabierają też moją mamę. No to teraz siedzę w pokoju, czuję tę melancholię i do tego drżę ze strachu, że moim rodzicom coś się stanie. Moi rodzice z kolei w trakcie leczenia ciągle się kłócą i w pewnym momencie zaczynają mówić o rozwodzie. Siedzę więc w pokoju, przybity, w melancholii i się zastanawiam czy po ich rozwodzie będę mieszkał z mamą czy z tatą. Żeby jeszcze mnie dobić wszechświat postanawia, że zepsuje mi się komputer. A więc, dalej w melancholii, zanoszę komputer do mojego wujka - elektronika i proszę by mi go naprawił. Ten go naprawia i do tego instaluje mi na nim pierwszą część Half-Life'a. Nie wiem jak to się stało, ale w 2007 roku w ogóle nigdy o tej grze nie słyszałem, więc odpaliłem ją nie nastawiając się nawet szczególnie na to by ją przejść. Gabe Newell miał podobno powiedzieć kiedyś, że po zagraniu w Mario 64 przekonał się, że gry komputerowe mogą być dziełem sztuki. Ja po zagraniu w Half-Life przekonałem się, że gry mogą być dziełem sztuki. Ta gra to był istny punkt zwrotny w moim gamingowym życiu. Do dziś trudno mi uchwycić co dokładnie sprawiło, że Half-Life tak mnie wciągnął. Wydaje mi się, że przede wszystkim jest to ta szczątkowa narracja. Do dziś nie potrafię do końca wyjaśnić fabuły części pierwszej. Nie pytajcie mnie kim był Nihilanth, ani kim były te kobiety ubrane na czarno, które złapały Gordona w jednym z poziomów. Gra nie mówi nam wiele na ich temat. Gra nam przedstawia te postaci po czym my sami zaczynamy snuć domysły, zastanawiać się, popuszczać wodze wyobraźni, by wytłumaczyć samym sobie co myśmy właśnie widzieli. Wiele razy po wyłączeniu gry siadałem i zaczynałem się zastanawiać dlaczego właściwie stało się to co się stało. W ten sposób gra opanowywała mój umysł nie tylko w czasie gdy w nią grałem, ale nawet wtedy gdy akurat odszedłem od komputera. Nauczyłem się wtedy, że żeby zdominować czyiś umysł dobrze jest być tajemniczym. Wtedy taka osoba ciągle o nas myśli. No i HL tę tajemniczość buduje bardzo umiejętnie. Mnie bardzo zaskoczyło gdy na koniec gry widzimy, że Vortigaunty są niewolnikami jakieś innej, trzeciej siły. Przez większą część gry po prostu do nich strzelam, by na koniec okazało się, że tak naprawdę to one są ofiarami. Wtedy wydawało mi się to niesamowicie intrygujące. No i skoro jesteśmy już przy szczątkowej narracji to chciałbym wyróżnić tutaj chyba najlepszą rzecz z HL. Tą rzeczą jest wątek Gmana. Ten wątek dopiero dodaje tajemniczości! Gdy na samym końcu gry dowiadujemy się, że tak naprawdę byliśmy tylko pionkami w grze jakichś "pracodawców" to po prostu zwariowałem. Bardzo chciałem się dowiedzieć jak ten wątek się dalej potoczy. Wątek Gman do dziś wydaje mi się najlepiej poprowadzonym wątkiem w historii gier komputerowych. Czy w ogóle istnieje jakaś gra komputerowa gdzie jedna z postaci zwyczajnie stoi sobie np. na balkoniku i gdy na nią spojrzymy to po prostu odchodzi? Ile razy dostrzegałem Gmana w grze to dostawałem ataku euforii. Zawsze wydawało mi się niezwykłe jak tak prosta sztuczka przynosiła mi tak wiele emocji. Oprócz tego, że gra miała taką fajną, angażującą narrację to miała też dość zróżnicowany gameplay. Do dziś pamiętam, że trochę tu było z platformówki, z horroru, ze skradanki. Pamiętam te poziomy gdzie uciekaliśmy przed helikopterem, te gdzie jeździliśmy jakąś kolejką. Jednym z moich ulubionych jest ten gdzie naukowcy otwierają portal do Xen a my w tym czasie musimy się bronić przed atakującymi nas potworami. Taki zróżnicowany gameplay sprawiał, że trudno się było nudzić, bo ciągle pojawiało się coś nowego co nas zabawiało. Zresztą rozpisałem się teraz o Half-Life 1, a przecież i druga część oddziaływała na mnie w podobny sposób. Gravity Gun to był prawdziwy game changer! Także kocham tę serię. Część pierwsza ułatwiła mi nieco poradzenie sobie z czarnymi myślami, które mnie dopadły w 2007 roku gdy życie było dla mnie dość stresujące. W dwójkę zagrałem rok później, w 2008 roku. Za każdym razem gdy zapowiadają, że mają jakieś przecieki iż trójka wkrótce wyjdzie to po prostu pękam. Chciałbym zagrać w nową część, dowiedzieć się kim jest Gman, dowiedzieć się jak to wszystko się kończy... Miłość
Hej! Współczuję stary. Mam nadzieję, że wszystko koniec końców dobrze się potoczyło. Bardzo dobrze przedstawiłeś wpływ jaki dobrze zrobiona (dzieło sztuki) gra potrafi wywrzeć na życie gracza. Wykreowanie świata i przedstawianie fabuły w taki sposób rzeczywiście pozwala doznać tak głębokiej immersji, nie w powierzchowny sposób ale właśnie korzystając z wewnętrznych przemyśleń i wyobraźni samych graczy. Cieszę się, że te gry pozwoliły ci odpocząć w trudnym momencie w życiu. Jest to idealny przykład tego jak dobrze zaprojektowana "rozrywka" może być czymś znacznie więcej niż tylko rozrywką, a wręcz pewnego rodzaju terapią i medium do przekazywania emocji, przemyśleń i pomaga rozwijać się wewnętrznie. Dziękuję za ten komentarz. Pozdrawiam!
Mogę się tylko pod tym podpisać i przybić Ci kciuk pod filmem. Dla mnie to gra fenomen, wszystko tu zagrało. Jest trochę jak sen, albo odlegle wspomnienie, fantastyka, a równocześnie masz wrażenie, że to mogłoby się wydarzyć. Do żadnej innej gry nie wracałem tak wiele razy, na przestrzeni tylu lat, czasem tylko po to żeby poczuć jej klimat, popatrzeć, albo usłyszeć. 11/10 dosłownie
To ja podobnie jak Ty; mogę się również tylko pod Twoim komentarzem podpisać! Tyle razy ile słuchałem soundtracku, nie tylko dlatego że dobre utwory ale właśnie po to żeby poczuć ponownie ten klimat, przywrócić to wspomnienie. Ta seria, po za byciem ponadprzeciętnie dobrą produkcją, jest taką moją Comfort Zone
Marzenie! Jak tylko będę miał możliwość to z pewnością właśnie tak zrobię. No i też oczywiście w końcu doświadczę hl:Alyx :D a tak według Ciebie, pomijając fabułę w obu grach ale skupiając się właśnie na takim powiedzmy czystym 'experience', to HL:Alyx czy HL2 VR jest lepszy? No bo logika podpowiada, że Alyx skoro gra była pod VR tworzona, ale z drugiej strony, tak jak właśnie powiedziałeś, HL2 jest ponadczasowy i 'obawiam się' że mimo wszystko nawet w tej konkurencji HL vs HL to właśnie HL2 może wygrać mimo wszystko 🤔
To prawda, ale tylko częściowo; Omawiam tutaj zarówno HL2 jak i oba epizody. HL2 otrzymaływał aktualizacje ale nie zmieniające grafiki jako takiej, co po prostu sam silnik Source był updateowany wraz z premierami epizodów, głównie jeżeli chodzi o efekty świetlne i naprawę bugów. Same tekstury, modele i animacje czyli główne składowe na to jak gra się prezentuje dla odbiorcy pozostały niezmienione
Nwm czemu mi algorytm polecił ten filmik bo nic powiązanego z half lifem nie oglądałem, no ale się wypowiem jako ktoś kogo ta gra nie porwała. Ja rozumiem, że była ona przełomowa na swoje czasy pod względem grafiki i fizyki silnika, szczególnie to drugie do dzisiaj się nie zestarzało. No ale mnie osobiście nic w tej grze nie porwało. Gameplay wydawał się strasznie nijaki. Feeling strzelania z broni, kierowanie pojazdem czy sam movement postaci, wszystkiemu brakuję ciężaru. Fabuła może i by robiła na mnie wrażenie gdybym zagrał wcześniej w jedynkę, a tak to nic mnie w niej nie zainteresowało, a niemy protagonista wybijał z immersji. Gravity gun jest fajny no i Ravenholm ma niezły klimat i to tyle. Grę porzuciłem po levelu z atakiem na dom, więc całej nie oceniam.
Ciekawe odczucia; tak jak mówisz, fabularnie to pewnie głównie chodzi o brak wcześniejszego doświadczenia jedynki. Co do tej 'lekkości', braku 'ciężaru', wydaje mi się że właśnie może jest to coś typowo indywidualnego dla każdego z nas i jest tak zwaną kwestią gustu; ja grając w niektóre gry zazwyczaj mam problem taki, że wszystko wydaje się być 'zbyt ociężałe' dużo częściej, niż że coś jest za lekkie, także jak najbardziej Ciebie rozumiem ale 'na odwrót' :) pozdrawiam!
@RRRobieRzeczy w sumie to jak się tak zastanowiłem nad tym to to, że half life 2 mi nie podszedł to chyba jest to po prostu kwestia tego, że nie przepadam za klasycznymi fps'ami, bo praktycznie wszystkie moje ulubione są immersive simami z elementami rpg'owymi i skradankowymi. Więc po prostu sięgnąłem po grę gatunku, którego nie jestem fanem i raczej nie zagrałbym w nią gdyby nie to, że tak często pojawia się ona tak często w rankingach gier wszechczasów.
@@BrovarSpirytus możliwe, jak najbardziej nie musi się każdemu podobać. Ja osobiście lubię zarówno gry half-life'owe jak i na przykład całą serię stalker'a czy fallout'a; takim moim głównym kryterium jest widok z oczu postaci, który uwielbiam i najbardziej się wtedy wczuwam niezależnie czy protagonista jest niemy czy nie, aczkolwiek są i od tego wyjątki ;)
Zupełnie się zgadzam z tym że Half-Life 2 jest 11/10 najczęściej ludzie nie widzą environmental story telling bo są przyzwyczajeni do cutscenek przez dzisiejsze "gry" oczywiście nikt z mojej klasy nie grał w Half-Life i uważają że to badziew. Ja się z nimi nie zgadzam ponieważ w której nowszej grze da sie rozwalić prawie wszystko albo bawić się gravitygun,em w rozdziale We don't go to Ravenholm? Uważam że seria Half-Life wprowadziła rewolucje w branży gier w porównaniu do dzisiejszych tytułów w których prawie cała gra to przerywniki filmowe albo płatne dlc trzeba kupić bo gra nie jest w całości kompletna bo robione masowo przez bezduszność korporacji którym chodzi tylko o pieniądze. Grafika się nie zestarzała ani trochę silnik fizyczny też a mimika twarzy to kosmos jak na lata 2000. Podsumowując Half Life 2 to naprawdę dobry fps z bardzo dobym silnikiem fizycznym oraz graficznym. Polecam też obejrzeć dokument od Valve z okazji 20 lecia rocznik 2009
No właśnie! Te nowe gry (nie wszystkie) są tak chamsko robione czysto pod zysk korporacji; brak w nich duszy i innowacji. Dlatego tak bardzo cieszy, że Valve wraca do tworzenia single playerowych gier!(Podobno) Prawdopodobnie w końcu zobaczymy i doswiadczymy czegoś nowego na najwyższym poziomie pod każdym względem, a zwlaszcza pod względem rzeczy o które inne firmy przestały dbać; czyli właśnie environmental storytelling, artystyczna dusza, optymalizacja i czysty fun!
Half Life nudnym nazywają głównie Competetive mireczki, które przyzywczajone są do szybkich i intensywnych rundek, albo ogromnych scen batalistycznych z hollywoodzkimi efektami rodem z jakiś Far Cryów, czy innych Call of duty. Half Life jest bardziej przyziemny, swojski Dlatego kocham gry Valve. Oni mają jakiś zmysł do robienia porządnych i nieoczywistych gier, które nawet lata po wydaniu da się rozkładać na czynniki pierwsze. Nie nawalają w ciebie faktami, biblijnych wielkości scenami akcji, i nadwyraźnym dramatyzmem lub humorem. Od Half Life, przez Portala, TF2, Left for dead, czy CS. Te gry się nie starzeją, ale jak wino dojrzewają. W zupełności zgadzam się z Panem redaktorem. Pozdrawiam🎩🤏
Tak gra powinna być lekturą obowiązkową w szkole
W 2007 roku przeżywałem ciężki okres. Miałem 14 lat i przechodziłem okres dojrzewania. W okresie dojrzewania człowiek czuje taką jakąś melancholię. No więc czuję sobie tę melancholię, całe dnie przesiaduję w pokoju gapiąc się w okno i starając się nie płakać gdy nagle mojego ojca zabierają do szpitala. Kilka tygodni później do szpitala zabierają też moją mamę. No to teraz siedzę w pokoju, czuję tę melancholię i do tego drżę ze strachu, że moim rodzicom coś się stanie. Moi rodzice z kolei w trakcie leczenia ciągle się kłócą i w pewnym momencie zaczynają mówić o rozwodzie. Siedzę więc w pokoju, przybity, w melancholii i się zastanawiam czy po ich rozwodzie będę mieszkał z mamą czy z tatą. Żeby jeszcze mnie dobić wszechświat postanawia, że zepsuje mi się komputer. A więc, dalej w melancholii, zanoszę komputer do mojego wujka - elektronika i proszę by mi go naprawił. Ten go naprawia i do tego instaluje mi na nim pierwszą część Half-Life'a. Nie wiem jak to się stało, ale w 2007 roku w ogóle nigdy o tej grze nie słyszałem, więc odpaliłem ją nie nastawiając się nawet szczególnie na to by ją przejść. Gabe Newell miał podobno powiedzieć kiedyś, że po zagraniu w Mario 64 przekonał się, że gry komputerowe mogą być dziełem sztuki. Ja po zagraniu w Half-Life przekonałem się, że gry mogą być dziełem sztuki. Ta gra to był istny punkt zwrotny w moim gamingowym życiu.
Do dziś trudno mi uchwycić co dokładnie sprawiło, że Half-Life tak mnie wciągnął. Wydaje mi się, że przede wszystkim jest to ta szczątkowa narracja. Do dziś nie potrafię do końca wyjaśnić fabuły części pierwszej. Nie pytajcie mnie kim był Nihilanth, ani kim były te kobiety ubrane na czarno, które złapały Gordona w jednym z poziomów. Gra nie mówi nam wiele na ich temat. Gra nam przedstawia te postaci po czym my sami zaczynamy snuć domysły, zastanawiać się, popuszczać wodze wyobraźni, by wytłumaczyć samym sobie co myśmy właśnie widzieli. Wiele razy po wyłączeniu gry siadałem i zaczynałem się zastanawiać dlaczego właściwie stało się to co się stało. W ten sposób gra opanowywała mój umysł nie tylko w czasie gdy w nią grałem, ale nawet wtedy gdy akurat odszedłem od komputera. Nauczyłem się wtedy, że żeby zdominować czyiś umysł dobrze jest być tajemniczym. Wtedy taka osoba ciągle o nas myśli. No i HL tę tajemniczość buduje bardzo umiejętnie. Mnie bardzo zaskoczyło gdy na koniec gry widzimy, że Vortigaunty są niewolnikami jakieś innej, trzeciej siły. Przez większą część gry po prostu do nich strzelam, by na koniec okazało się, że tak naprawdę to one są ofiarami. Wtedy wydawało mi się to niesamowicie intrygujące. No i skoro jesteśmy już przy szczątkowej narracji to chciałbym wyróżnić tutaj chyba najlepszą rzecz z HL. Tą rzeczą jest wątek Gmana. Ten wątek dopiero dodaje tajemniczości! Gdy na samym końcu gry dowiadujemy się, że tak naprawdę byliśmy tylko pionkami w grze jakichś "pracodawców" to po prostu zwariowałem. Bardzo chciałem się dowiedzieć jak ten wątek się dalej potoczy. Wątek Gman do dziś wydaje mi się najlepiej poprowadzonym wątkiem w historii gier komputerowych. Czy w ogóle istnieje jakaś gra komputerowa gdzie jedna z postaci zwyczajnie stoi sobie np. na balkoniku i gdy na nią spojrzymy to po prostu odchodzi? Ile razy dostrzegałem Gmana w grze to dostawałem ataku euforii. Zawsze wydawało mi się niezwykłe jak tak prosta sztuczka przynosiła mi tak wiele emocji.
Oprócz tego, że gra miała taką fajną, angażującą narrację to miała też dość zróżnicowany gameplay. Do dziś pamiętam, że trochę tu było z platformówki, z horroru, ze skradanki. Pamiętam te poziomy gdzie uciekaliśmy przed helikopterem, te gdzie jeździliśmy jakąś kolejką. Jednym z moich ulubionych jest ten gdzie naukowcy otwierają portal do Xen a my w tym czasie musimy się bronić przed atakującymi nas potworami. Taki zróżnicowany gameplay sprawiał, że trudno się było nudzić, bo ciągle pojawiało się coś nowego co nas zabawiało.
Zresztą rozpisałem się teraz o Half-Life 1, a przecież i druga część oddziaływała na mnie w podobny sposób. Gravity Gun to był prawdziwy game changer!
Także kocham tę serię. Część pierwsza ułatwiła mi nieco poradzenie sobie z czarnymi myślami, które mnie dopadły w 2007 roku gdy życie było dla mnie dość stresujące. W dwójkę zagrałem rok później, w 2008 roku. Za każdym razem gdy zapowiadają, że mają jakieś przecieki iż trójka wkrótce wyjdzie to po prostu pękam. Chciałbym zagrać w nową część, dowiedzieć się kim jest Gman, dowiedzieć się jak to wszystko się kończy... Miłość
Hej! Współczuję stary. Mam nadzieję, że wszystko koniec końców dobrze się potoczyło. Bardzo dobrze przedstawiłeś wpływ jaki dobrze zrobiona (dzieło sztuki) gra potrafi wywrzeć na życie gracza. Wykreowanie świata i przedstawianie fabuły w taki sposób rzeczywiście pozwala doznać tak głębokiej immersji, nie w powierzchowny sposób ale właśnie korzystając z wewnętrznych przemyśleń i wyobraźni samych graczy. Cieszę się, że te gry pozwoliły ci odpocząć w trudnym momencie w życiu. Jest to idealny przykład tego jak dobrze zaprojektowana "rozrywka" może być czymś znacznie więcej niż tylko rozrywką, a wręcz pewnego rodzaju terapią i medium do przekazywania emocji, przemyśleń i pomaga rozwijać się wewnętrznie. Dziękuję za ten komentarz. Pozdrawiam!
Mogę się tylko pod tym podpisać i przybić Ci kciuk pod filmem. Dla mnie to gra fenomen, wszystko tu zagrało. Jest trochę jak sen, albo odlegle wspomnienie, fantastyka, a równocześnie masz wrażenie, że to mogłoby się wydarzyć. Do żadnej innej gry nie wracałem tak wiele razy, na przestrzeni tylu lat, czasem tylko po to żeby poczuć jej klimat, popatrzeć, albo usłyszeć. 11/10 dosłownie
To ja podobnie jak Ty; mogę się również tylko pod Twoim komentarzem podpisać! Tyle razy ile słuchałem soundtracku, nie tylko dlatego że dobre utwory ale właśnie po to żeby poczuć ponownie ten klimat, przywrócić to wspomnienie. Ta seria, po za byciem ponadprzeciętnie dobrą produkcją, jest taką moją Comfort Zone
zgadzam się z tobą w stu procentach!
Ryż i ślinienie panie freeman
haha xD
Dużo fajnych modyfikacji ma.
Jeżeli masz możliwość, zagraj jeszcze raz w HL2 na VR. Ta gra jest ponadczasowa.
Marzenie! Jak tylko będę miał możliwość to z pewnością właśnie tak zrobię. No i też oczywiście w końcu doświadczę hl:Alyx :D a tak według Ciebie, pomijając fabułę w obu grach ale skupiając się właśnie na takim powiedzmy czystym 'experience', to HL:Alyx czy HL2 VR jest lepszy? No bo logika podpowiada, że Alyx skoro gra była pod VR tworzona, ale z drugiej strony, tak jak właśnie powiedziałeś, HL2 jest ponadczasowy i 'obawiam się' że mimo wszystko nawet w tej konkurencji HL vs HL to właśnie HL2 może wygrać mimo wszystko 🤔
Fun fact : hl2 nie ma grafiki z 2004 tylko gdzieś z roku 2007-2008 bo po wydaniu episodu 2 hl2 dostał aktualizacje polepszającą grafike
To prawda, ale tylko częściowo; Omawiam tutaj zarówno HL2 jak i oba epizody. HL2 otrzymaływał aktualizacje ale nie zmieniające grafiki jako takiej, co po prostu sam silnik Source był updateowany wraz z premierami epizodów, głównie jeżeli chodzi o efekty świetlne i naprawę bugów. Same tekstury, modele i animacje czyli główne składowe na to jak gra się prezentuje dla odbiorcy pozostały niezmienione
Nwm czemu mi algorytm polecił ten filmik bo nic powiązanego z half lifem nie oglądałem, no ale się wypowiem jako ktoś kogo ta gra nie porwała. Ja rozumiem, że była ona przełomowa na swoje czasy pod względem grafiki i fizyki silnika, szczególnie to drugie do dzisiaj się nie zestarzało. No ale mnie osobiście nic w tej grze nie porwało. Gameplay wydawał się strasznie nijaki. Feeling strzelania z broni, kierowanie pojazdem czy sam movement postaci, wszystkiemu brakuję ciężaru. Fabuła może i by robiła na mnie wrażenie gdybym zagrał wcześniej w jedynkę, a tak to nic mnie w niej nie zainteresowało, a niemy protagonista wybijał z immersji. Gravity gun jest fajny no i Ravenholm ma niezły klimat i to tyle. Grę porzuciłem po levelu z atakiem na dom, więc całej nie oceniam.
Ciekawe odczucia; tak jak mówisz, fabularnie to pewnie głównie chodzi o brak wcześniejszego doświadczenia jedynki. Co do tej 'lekkości', braku 'ciężaru', wydaje mi się że właśnie może jest to coś typowo indywidualnego dla każdego z nas i jest tak zwaną kwestią gustu; ja grając w niektóre gry zazwyczaj mam problem taki, że wszystko wydaje się być 'zbyt ociężałe' dużo częściej, niż że coś jest za lekkie, także jak najbardziej Ciebie rozumiem ale 'na odwrót' :) pozdrawiam!
@RRRobieRzeczy w sumie to jak się tak zastanowiłem nad tym to to, że half life 2 mi nie podszedł to chyba jest to po prostu kwestia tego, że nie przepadam za klasycznymi fps'ami, bo praktycznie wszystkie moje ulubione są immersive simami z elementami rpg'owymi i skradankowymi. Więc po prostu sięgnąłem po grę gatunku, którego nie jestem fanem i raczej nie zagrałbym w nią gdyby nie to, że tak często pojawia się ona tak często w rankingach gier wszechczasów.
@@BrovarSpirytus możliwe, jak najbardziej nie musi się każdemu podobać. Ja osobiście lubię zarówno gry half-life'owe jak i na przykład całą serię stalker'a czy fallout'a; takim moim głównym kryterium jest widok z oczu postaci, który uwielbiam i najbardziej się wtedy wczuwam niezależnie czy protagonista jest niemy czy nie, aczkolwiek są i od tego wyjątki ;)
Zupełnie się zgadzam z tym że Half-Life 2 jest 11/10 najczęściej ludzie nie widzą environmental story telling bo są przyzwyczajeni do cutscenek przez dzisiejsze "gry" oczywiście nikt z mojej klasy nie grał w Half-Life i uważają że to badziew. Ja się z nimi nie zgadzam ponieważ w której nowszej grze da sie rozwalić prawie wszystko albo bawić się gravitygun,em w rozdziale We don't go to Ravenholm?
Uważam że seria Half-Life wprowadziła rewolucje w branży gier w porównaniu do dzisiejszych tytułów w których prawie cała gra to przerywniki filmowe albo płatne dlc trzeba kupić bo gra nie jest w całości kompletna bo robione masowo przez bezduszność korporacji którym chodzi tylko o pieniądze.
Grafika się nie zestarzała ani trochę silnik fizyczny też a mimika twarzy to kosmos jak na lata 2000. Podsumowując
Half Life 2 to naprawdę dobry fps z bardzo dobym silnikiem fizycznym oraz graficznym.
Polecam też obejrzeć dokument od Valve z okazji 20 lecia rocznik 2009
No właśnie! Te nowe gry (nie wszystkie) są tak chamsko robione czysto pod zysk korporacji; brak w nich duszy i innowacji. Dlatego tak bardzo cieszy, że Valve wraca do tworzenia single playerowych gier!(Podobno)
Prawdopodobnie w końcu zobaczymy i doswiadczymy czegoś nowego na najwyższym poziomie pod każdym względem, a zwlaszcza pod względem rzeczy o które inne firmy przestały dbać; czyli właśnie environmental storytelling, artystyczna dusza, optymalizacja i czysty fun!
A w opposing force grałeś?
Grałem grałem. Ale dawno temu! Także prawdopodobnie zagram znowu i nagram ;)
Half Life 1 był 100% gorszy
Dlaczego tak uważasz?
Dla mnie hl1 jest lepszy od hl2 dla tego że jest teren dosyc zamknięty taki jak lubie w grach fps jednak w hl2 przypada mi bardziej sam gameplay
Half Life nudnym nazywają głównie Competetive mireczki, które przyzywczajone są do szybkich i intensywnych rundek, albo ogromnych scen batalistycznych z hollywoodzkimi efektami rodem z jakiś Far Cryów, czy innych Call of duty.
Half Life jest bardziej przyziemny, swojski
Dlatego kocham gry Valve.
Oni mają jakiś zmysł do robienia porządnych i nieoczywistych gier, które nawet lata po wydaniu da się rozkładać na czynniki pierwsze.
Nie nawalają w ciebie faktami, biblijnych wielkości scenami akcji, i nadwyraźnym dramatyzmem lub humorem.
Od Half Life, przez Portala, TF2, Left for dead, czy CS.
Te gry się nie starzeją, ale jak wino dojrzewają.
W zupełności zgadzam się z Panem redaktorem. Pozdrawiam🎩🤏
Pozdrawiam serdecznie 👋