Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Całymi dniami przesiadujesz w kotle i nadzorujesz tych zafajdanych kretów, smażąc ze swoim ziomkiem Swiney'em tłuste gibony, które podczas ostatniej wizyty w Obozie kupiliście od Baala Kagana. Na świeżym powietrzu Zielony Nowicjusz zawsze lepiej kopie. Najgorzej jest, kiedy łapie was gastro, a jedyne, co macie w kieszeniach, to kilka surowych ziarenek ryżu i jagody, które rozpaćkaliście łapą, kiedy sięgaliście do kieszeni po kolejnego skręta. Ostatnio poratował was Baloro, oferując po jabłku, bochenku chleba i kiści winogron, które ten ponoć wyżydził od jakiegoś naiwnego świeżaka z włosami związanymi w kitkę. Obiecał nowemu jakąś wykokszoną broń w zamian za żarcie, a świeżak "nie dość, że połknął haczyk, to jeszcze pół wędki upierdolił" (cytując klasyka). Ciśniecie z tego ze Swiney'em taką bekę, że jakiś najemnik na drugim końcu kotła zaczął ewakuować kretów, bo myślał, że to harpie wrzeszczą w oddali i przeprowadzają nalot na kopalnię. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Pewnego dnia do Swiney'a podbija jakiś typ w zdecydowanie zbyt ciasnych kalesonach. Swiney pociska mu jakieś farmazony o byciu najlepszym inżynierem w Kolonii... pewnie dlatego, że nie ma żadnego innego inżyniera w Kolonii. Ostatniego legitnego inżyniera ta Kolonia widziała chyba za czasów Generała wojującego Urizielem (ten uczuć, gdy twój miecz ma imię, a ty nie). No ale koniec końców naszemu najlepszemu inżynierowi w Kolonii robi się tej ofermy żal, więc daje mu od niechcenia spodnie kreta - a co, niech ma i niech przyda się w wydobyciu rudy. Później gołodupiec podbija jeszcze do ciebie i truje ci jakimiś durnymi pytaniami, więc zastraszasz go trochę i rozkazujesz mu spadać tam, gdzie chrząszcze zimują. Co ciekawe, gołodupiec zamiast brać kilof i dołączać do reszty kretów u dołu kotła, obraca się na pięcie i biegnie z powrotem w stronę obozu. Powinieneś złapać go za tą cholerną kitkę i zatargać pod jakąś żyłę rudy osobiście... Ale zaraz! Kitkę? Czy to był ten sam świeżak, którego Baloro wystrychnął na ścierwojada? Ech, mniejsza. Nie chce ci się wołać za jakimś obdartusem. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Jakiś czas później, dzień jak co dzień - czillujecie ze Swiney'em i jaracie blanty. Nagle słyszysz: "Alarm!" Co? Jaki Baal Taran? - myślisz sobie. I jak nie huknie, jak nie gruchnie - ktoś drze japę na cały kocioł, strzały świszczą ci nad głową, Baloro spada z rozpłatanym bebechem na sam dół kotła. Cosieodpierdala.jpeg. Od strony gór jacyś żołnierze w czerwonych zbrojach wlewają się do kotła jak ryżówka do japy kreta po nocnej zmianie. O kurwa - Stary Obóz przeprowadza dywersję i robi większą siekę, niż Rhobar II pod Varantem, a ty jesteś zbyt upalony, żeby dowodzić najemnikami i poprowadzić defensywę. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Na twoich oczach jakiś strażnik o aparycji cygana w ciężkiej zbroi dobiega do uciekającego Swiney'a i rozłupuje mu czaszkę swoim jednoręcznym toporem, a innych kretów ściąga z kuszy. Ponieważ do twojego zjaranego łba w końcu dociera, że nie macie szans na całkowite odparcie ataku, twoją jedyną nadzieją jest stawianie oporu na tyle długo, by wieść o napadzie w porę dotarła do Lee, a ten przyśle posiłki. Na szczęście nie nosisz na plecach przeogromnego topora tylko od parady. Krzyk wojownika - twoje oczko w głowie i przyjaciel bliższy, niż sam Swiney. Dzięki tej broni udało ci się wyjść cało z niejednej podbramkowej sytuacji, więc masz nadzieję, że teraz też dasz radę przeżyć, masakrując wiotkie ciała przeciwników swoim gigantycznym toporzyskiem. Kiedy już niemal wydobywasz broń, twoje nogi rozjeżdżają się w kałuży krwi. Nosz kurwa... Spadasz na niższy poziom kotła, po czym gaśnie ci światło, bo upadasz na brzuch i walisz czołem w ziemię. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Myślisz, że jesteś w krainie Beliara... Ale nie, chyba powracasz do żywych. Ledwo, ale jednak. Otwierasz tylko jedno oko. Drugiego nie możesz, bo jest całe zapuchnięte. Leżąc na brzuchu, badasz załzawionym okiem okolicę. Wszyscy martwi, wszyscy zakrwawieni, wszyscy pokryci szkarłatem... I wtedy wchodzi on - cały na niebiesko. Naiwny świeżak z kitką ma na sobie szatę maga wody. Przeszukuje ciała twoich martwych ziomków. W końcu podchodzi do ciebie, zdejmuje ci z pleców twój ukochany topór, wyciąga ci z kieszeni klucz do stróżówki i wchodzi z Gornem do kopalni. Znów tracisz przytomność. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Znów wracasz do żywych. Cucą cię ludzie Lee i zabierają do Nowego Obozu. W obozie panuje spore zamieszanie, bo coś tam Saturas, coś tam kopiec rudy, coś tam zdrada... Nie ogarniasz o co chodzi, bo ledwo żyjesz. Potem jakiś huk, jakby na niebie strzeliło tysiąc piorunów na raz. Wszyscy porzucają swoje chaty i dokądś biegną, jakby się paliło. Jakiś najemnik, którego jeszcze nigdy nie widziałeś, bierze cię pod ramię i razem z innymi najemnikami idziecie przez przełęcz. Próbujesz krzyczeć, że zaraz wejdziemy prosto w barierę i wszyscy zginiemy, ale nie potrafisz wydobyć z siebie ani słowa. Patrzysz w niebo… Zaraz. Gdzie podziała się bariera? Ten nieznajomy najemnik - jak on znowu miał na imię? Raul, czy jakoś tak - pyta cię, kim tak właściwie jesteś. Pamiętasz Swiney'a, pamiętasz Wolną Kopalnię i wszystko, co tam się wydarzyło. Zdajesz sobie sprawę, że Wolna Kopalnia padła poniekąd z twojej winy. Atak Starego Obozu na kopalnię to twój wyrok... Tak jest, wyrok. Dlatego odpowiadasz temu Raoulowi, że nazywasz się Sentenza. Jesteś Sentenza, szanowany najemnik...
Jezu gdy to słuchasz I patrzysz na kanał uświadamiając sobie ze to tutaj oglądałeś zajebiste machinimy o detektywie a teraz ten sam twórca tworzy jakieś pasty na śmiesznym Gothic bocie aż przechodzą mnie dreszcze 🤐 nostalgia tak mocno
Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni. Całymi dniami przesiadujesz w kotle i nadzorujesz tych zafajdanych kretów, smażąc ze swoim ziomkiem Swiney'em tłuste gibony, które podczas ostatniej wizyty w Obozie kupiliście od Baala Kagana.
Na świeżym powietrzu Zielony Nowicjusz zawsze lepiej kopie. Najgorzej jest, kiedy łapie was gastro, a jedyne, co macie w kieszeniach, to kilka surowych ziarenek ryżu i jagody, które rozpaćkaliście łapą, kiedy sięgaliście do kieszeni po kolejnego skręta. Ostatnio poratował was Baloro, oferując po jabłku, bochenku chleba i kiści winogron, które ten ponoć wyżydził od jakiegoś naiwnego świeżaka z włosami związanymi w kitkę. Obiecał nowemu jakąś wykokszoną broń w zamian za żarcie, a świeżak "nie dość, że połknął haczyk, to jeszcze pół wędki upierdolił" (cytując klasyka). Ciśniecie z tego ze Swiney'em taką bekę, że jakiś najemnik na drugim końcu kotła zaczął ewakuować kretów, bo myślał, że to harpie wrzeszczą w oddali i przeprowadzają nalot na kopalnię. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni.
Pewnego dnia do Swiney'a podbija jakiś typ w zdecydowanie zbyt ciasnych kalesonach. Swiney pociska mu jakieś farmazony o byciu najlepszym inżynierem w Kolonii... pewnie dlatego, że nie ma żadnego innego inżyniera w Kolonii. Ostatniego legitnego inżyniera ta Kolonia widziała chyba za czasów Generała wojującego Urizielem (ten uczuć, gdy twój miecz ma imię, a ty nie). No ale koniec końców naszemu najlepszemu inżynierowi w Kolonii robi się tej ofermy żal, więc daje mu od niechcenia spodnie kreta - a co, niech ma i niech przyda się w wydobyciu rudy. Później gołodupiec podbija jeszcze do ciebie i truje ci jakimiś durnymi pytaniami, więc zastraszasz go trochę i rozkazujesz mu spadać tam, gdzie chrząszcze zimują. Co ciekawe, gołodupiec zamiast brać kilof i dołączać do reszty kretów u dołu kotła, obraca się na pięcie i biegnie z powrotem w stronę obozu. Powinieneś złapać go za tą cholerną kitkę i zatargać pod jakąś żyłę rudy osobiście...
Ale zaraz! Kitkę? Czy to był ten sam świeżak, którego Baloro wystrychnął na ścierwojada? Ech, mniejsza. Nie chce ci się wołać za jakimś obdartusem. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni.
Jakiś czas później, dzień jak co dzień - czillujecie ze Swiney'em i jaracie blanty. Nagle słyszysz: "Alarm!"
Co? Jaki Baal Taran? - myślisz sobie. I jak nie huknie, jak nie gruchnie - ktoś drze japę na cały kocioł, strzały świszczą ci nad głową, Baloro spada z rozpłatanym bebechem na sam dół kotła. Cosieodpierdala.jpeg. Od strony gór jacyś żołnierze w czerwonych zbrojach wlewają się do kotła jak ryżówka do japy kreta po nocnej zmianie. O kurwa - Stary Obóz przeprowadza dywersję i robi większą siekę, niż Rhobar II pod Varantem, a ty jesteś zbyt upalony, żeby dowodzić najemnikami i poprowadzić defensywę. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni.
Na twoich oczach jakiś strażnik o aparycji cygana w ciężkiej zbroi dobiega do uciekającego Swiney'a i rozłupuje mu czaszkę swoim jednoręcznym toporem, a innych kretów ściąga z kuszy. Ponieważ do twojego zjaranego łba w końcu dociera, że nie macie szans na całkowite odparcie ataku, twoją jedyną nadzieją jest stawianie oporu na tyle długo, by wieść o napadzie w porę dotarła do Lee, a ten przyśle posiłki.
Na szczęście nie nosisz na plecach przeogromnego topora tylko od parady. Krzyk wojownika - twoje oczko w głowie i przyjaciel bliższy, niż sam Swiney. Dzięki tej broni udało ci się wyjść cało z niejednej podbramkowej sytuacji, więc masz nadzieję, że teraz też dasz radę przeżyć, masakrując wiotkie ciała przeciwników swoim gigantycznym toporzyskiem.
Kiedy już niemal wydobywasz broń, twoje nogi rozjeżdżają się w kałuży krwi. Nosz kurwa... Spadasz na niższy poziom kotła, po czym gaśnie ci światło, bo upadasz na brzuch i walisz czołem w ziemię. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni.
Myślisz, że jesteś w krainie Beliara... Ale nie, chyba powracasz do żywych. Ledwo, ale jednak. Otwierasz tylko jedno oko. Drugiego nie możesz, bo jest całe zapuchnięte.
Leżąc na brzuchu, badasz załzawionym okiem okolicę. Wszyscy martwi, wszyscy zakrwawieni, wszyscy pokryci szkarłatem... I wtedy wchodzi on - cały na niebiesko. Naiwny świeżak z kitką ma na sobie szatę maga wody.
Przeszukuje ciała twoich martwych ziomków. W końcu podchodzi do ciebie, zdejmuje ci z pleców twój ukochany topór, wyciąga ci z kieszeni klucz do stróżówki i wchodzi z Gornem do kopalni. Znów tracisz przytomność. Jesteś Okyl, szanowany zarządca Wolnej Kopalni.
Znów wracasz do żywych. Cucą cię ludzie Lee i zabierają do Nowego Obozu. W obozie panuje spore zamieszanie, bo coś tam Saturas, coś tam kopiec rudy, coś tam zdrada... Nie ogarniasz o co chodzi, bo ledwo żyjesz.
Potem jakiś huk, jakby na niebie strzeliło tysiąc piorunów na raz. Wszyscy porzucają swoje chaty i dokądś biegną, jakby się paliło. Jakiś najemnik, którego jeszcze nigdy nie widziałeś, bierze cię pod ramię i razem z innymi najemnikami idziecie przez przełęcz. Próbujesz krzyczeć, że zaraz wejdziemy prosto w barierę i wszyscy zginiemy, ale nie potrafisz wydobyć z siebie ani słowa. Patrzysz w niebo… Zaraz. Gdzie podziała się bariera? Ten nieznajomy najemnik - jak on znowu miał na imię? Raul, czy jakoś tak - pyta cię, kim tak właściwie jesteś. Pamiętasz Swiney'a, pamiętasz Wolną Kopalnię i wszystko, co tam się wydarzyło. Zdajesz sobie sprawę, że Wolna Kopalnia padła poniekąd z twojej winy. Atak Starego Obozu na kopalnię to twój wyrok... Tak jest, wyrok. Dlatego odpowiadasz temu Raoulowi, że nazywasz się Sentenza.
Jesteś Sentenza, szanowany najemnik...
Jedynie bym zmienił szate na zbroje najemnika.
@@Wujek6098 ja też wolałem zbroję najemnika, ale chciałem nawiązanie do "wtedy wchodzę ja - cały na biało" xd
Ten uczuć kiedy Twój miecz ma imię...a Ty nie xDD. Takie prawdziwe ! Skisłem 😂😂
To tłumaczy czemu sencenta nie lubi beziego
Jezu gdy to słuchasz I patrzysz na kanał uświadamiając sobie ze to tutaj oglądałeś zajebiste machinimy o detektywie a teraz ten sam twórca tworzy jakieś pasty na śmiesznym Gothic bocie aż przechodzą mnie dreszcze 🤐 nostalgia tak mocno
Czas zapierdala, wszystko przemija.
Hahahah bardzo dobre XD I ta końcówka xDDD
Genialne
Jesteś Okyl
Jesteś kozak
O gurwa ale twist
:D
Podoba mi się jak mówisz kurwa
Sztos pasta czekam na więcej wariat! Leci subek💘
Dawaj Wjncyj !! Toż to złoto !
Okyl to dopiero miał przejebane
edit : co sie odwaliło : wstał z żywych obity jakby nic sie nie stało
Jesteś Okyl szanowany zarządca wolnej kopalni
Zrobisz jeszcze kiedyś jakąś machinime na typie powagi?
Nie wiem
Mały knyf bo Sentenza preferuje bron jednołapową a okyl dwu ale mimo to pasta dobra 76/110,5
Tylko 76? Kurde, liczyłem przynajmniej na 78,59(9) ;/
o kórwa
Co nie?
xdd
Jestem... OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOkyl
o ja pierdole xD
Abuyin robi pasty.
Szczególnie rybne na kanapeczki rano.
@@Abudzin rano to się rzygać chce po nich a jak zjesz wieczorem to bedzisz śmierdział. Jakieś rady?
@@stanleyf9923 nie jedz jak nie lubisz i zamiast tego jedz coś innego co lubisz
@@Abudzin nie. Ja lubię. Poradź mi coś
@@stanleyf9923 Jedz coś po kanapkach z pastą rybną ... np jabłko albo kanapkę z czymś innym co bardziej je ... znaczy pachnie inaczej ...
Pasta świetna, brawo byq. Ale zmień syntezator bo na dłuższą metę nie da się tego słuchać :/
Cytując mema: "No, I don't think I will"