Nie piszę tych słów, żeby wytknąć błędu osobie, której nie lubię lub z powodu sprawienia przykrości. Obejrzałem wszystkie wywiady i takie mam spostrzeżenia. Za sam pomysł i konsekwencję bardzo dziękuję Panu Piotrowi i reszcie Wielkich, którzy za takie projekty się biorą. Takie wywiady to przede wszystkim nieocenione źródło wiedzy, dobrej zabawy i nauki od najlepszych. Z całym szacunkiem dla wszystkich - dziękuję za możliwość poszerzania horyzontów od najlepszych.
Niewątpliwie Pan Piotr dysponuje wiedzą muzyczną i można pokusić się o stwierdzenie, że czuje to wszystko naprawdę, ale czuje tylko to, co bardzo dobrze zna. Oglądam po kolei wszystkie wywiady Męskiego Grania i ten jest najtragiczniejszy. Najtragiczniejszy dla Pana Piotra oczywiście.
przyklaśnięcie z ich strony. A właśnie w takiej sytuacji Twórca (jakikolwiek) pokazując klasę będzie milczał lub przytaknie kurtuazyjnie. Bardzo podoba mi się ta seria i cenię sobie wysiłek Pana Piotra, ale wydaje mi się, że (poza Janem Nowickim) wszystko powinno pójść w stronę lapidarności. Czasem wydaje się czuć krępującą ciszę, podczas której Prowadzący na szybko myśli nad kolejnym pytaniem. Wszystkich, z którymi rozmawia przekonuje zbyt mocno o ich wielkości stawiając ich tak naprawdę w
Wydaje się, że spokój Jego interlokutorów wprawia go w rozedrganie a pompatyczna gestykulacja i tworzenie intelektualno-ezoterycznych labiryntów z prostych spraw pozwala zauważyć prawie zniesmaczenie na twarzach artystów, To wszystko mogłoby trwać o połowę krócej gdyby nie przemycał Pan Stelmach pikantnych szczegółów o sobie oblewając się skromnością i uciekając w ruchy zaskoczonego.
Przemycanie przy każdej okazji stwierdzeń typu „My ekipa Męskiego Grania” to dla mnie próba wciśnięcia się w grono, do którego Pan Piotr nie należy. Odczuwam też pewien dyskomfort oglądając raz po razie jak prowadzący wywiad wylewa tony zupełnie niepotrzebnych marcepanów w postaci słów i migdałowych oczy, które na pewno nie czynią rozmowy poważniejszą. Odnoszę nieodparte wrażenie, że te spotkania polegają po części na tłumaczeniu samym Artystom jak wspaniała jest ich twórczość i oczekiwaniu na
niezręcznej sytuacji. Daje się zauważyć swego rodzaju rozmemłanie i dłużyzny poprzez mielenie pewnych tematów zbyt intensywnie i zupełnie niepotrzebnie. Nie podoba mi się również permanentne powoływanie się na prywatne rozmowy z artystami. Kuluary są absolutnym źródłem cennych informacji - to nie podlega dyskusji, ale czy aż tak często trzeba uciekać się do takich zabiegów?Tym bardziej, że sami rozmówcy Pana Piotra nie do końca podłapują przekaz.
Nie piszę tych słów, żeby wytknąć błędu osobie, której nie lubię lub z powodu sprawienia przykrości. Obejrzałem wszystkie wywiady i takie mam spostrzeżenia. Za sam pomysł i konsekwencję bardzo dziękuję Panu Piotrowi i reszcie Wielkich, którzy za takie projekty się biorą. Takie wywiady to przede wszystkim nieocenione źródło wiedzy, dobrej zabawy i nauki od najlepszych. Z całym szacunkiem dla wszystkich - dziękuję za możliwość poszerzania horyzontów od najlepszych.
Niewątpliwie Pan Piotr dysponuje wiedzą muzyczną i można pokusić się o stwierdzenie, że czuje to wszystko naprawdę, ale czuje tylko to, co bardzo dobrze zna. Oglądam po kolei wszystkie wywiady Męskiego Grania i ten jest najtragiczniejszy. Najtragiczniejszy dla Pana Piotra oczywiście.
Fisz podobny z twarzy do aktorki Amandy Plummer - brutalnie... bardziej o niej niz o nim.
Jak ja nie lubię, gdy wywiadowca lansuje się mocniej, niźli artystę, z którym rozmawia.
przyklaśnięcie z ich strony. A właśnie w takiej sytuacji Twórca (jakikolwiek) pokazując klasę będzie milczał lub przytaknie kurtuazyjnie. Bardzo podoba mi się ta seria i cenię sobie wysiłek Pana Piotra, ale wydaje mi się, że (poza Janem Nowickim) wszystko powinno pójść w stronę lapidarności. Czasem wydaje się czuć krępującą ciszę, podczas której Prowadzący na szybko myśli nad kolejnym pytaniem. Wszystkich, z którymi rozmawia przekonuje zbyt mocno o ich wielkości stawiając ich tak naprawdę w
Wydaje się, że spokój Jego interlokutorów wprawia go w rozedrganie a pompatyczna gestykulacja i tworzenie intelektualno-ezoterycznych labiryntów z prostych spraw pozwala zauważyć prawie zniesmaczenie na twarzach artystów, To wszystko mogłoby trwać o połowę krócej gdyby nie przemycał Pan Stelmach pikantnych szczegółów o sobie oblewając się skromnością i uciekając w ruchy zaskoczonego.
Przemycanie przy każdej okazji stwierdzeń typu „My ekipa Męskiego Grania” to dla mnie próba wciśnięcia się w grono, do którego Pan Piotr nie należy. Odczuwam też pewien dyskomfort oglądając raz po razie jak prowadzący wywiad wylewa tony zupełnie niepotrzebnych marcepanów w postaci słów i migdałowych oczy, które na pewno nie czynią rozmowy poważniejszą. Odnoszę nieodparte wrażenie, że te spotkania polegają po części na tłumaczeniu samym Artystom jak wspaniała jest ich twórczość i oczekiwaniu na
niezręcznej sytuacji. Daje się zauważyć swego rodzaju rozmemłanie i dłużyzny poprzez mielenie pewnych tematów zbyt intensywnie i zupełnie niepotrzebnie. Nie podoba mi się również permanentne powoływanie się na prywatne rozmowy z artystami. Kuluary są absolutnym źródłem cennych informacji - to nie podlega dyskusji, ale czy aż tak często trzeba uciekać się do takich zabiegów?Tym bardziej, że sami rozmówcy Pana Piotra nie do końca podłapują przekaz.
co to za amator dziennikarzyna.