Radku, "znam" Cię już od ładnych paru lat - oczywiście tylko przez ekran na tym kanale i na "spalmyto". Nie wiedziałam, że Ty też stoczyłeś swoją walkę - cieszę się, że wygrałeś...
Zgadzam się z Radkiem sam miałem łzy w oczach w niektórych momentach z Jane bo wiem z doświadczenia jak wyglada walka z ta choroba, żart o IV stadium rozśmieszył mnie i uderzył wręcz w twarz bo miałem identyczna sytuacje.
Radku, chyle Ci czola. Jezdze z moja Mama na chemie od kilku lat. Miedzy innymi slucham wlasnie Was kiedy czekam az wyjdzie stamtad. Ciesze sie, ze wygrales i mogles np mi dac co to co dales. Pozdrawiam Cie mocno!
Argument "za dużo cringe'u" i "nie lubię poczucia humoru Waititiego" wcale się nie wykluczają. Ja lubię tego reżysera, ale w najnowszym Thorze przekroczył subtelną granicę między komedią, a parodią. Wg mnie oczywiście. Thor wzywający bifrost w środku budynku? Valkiria łaskoczaca go w nos, gdy on stara się pocieszyć przerażone dzieciaki? To jest goofiness niepotrzebnie podkręcone na maksa
Ten weekend był dla mnie wyjątkowy, ponieważ zobaczyłem ogromny postęp w rozwoju mojego syna (ponad 3 lata), co oczywiście zawsze prowadzi do wielu przemyśleń dotyczących przyszłości, kwestii zdrowotnych itp. W związku z tym początek filmu kompletnie mnie zmiażdżył, ponieważ temat cierpienia lub śmierci dziecka strasznie mocno mnie porusza. "Love and thunder" trafiło do mnie na płaszczyźnie tata-dziecko i podoba mi się to, w jaki sposób Waititi poprowadził wszystkie powiązane z tym tematem wątki, zarówno jeśli chodzi o rozwiązanie wątku Gorra, jak i relacji Thora z porwanymi dzieciakami.
Ja dokładnie tak samo. Co prawda nie jestem ojcem, ale mam dużo młodsze rodzeństwo które wychowywałem kiedy rodzina miała cięższy okres, więc też mam słabość do motywu relacji z dziećmi w filmach i także wątek Gorra mnie poruszył.
Spodziewałem się bardziej brutalnego Gorra, że pokażą jak faktycznie masakruje kilku bogów. A tylko Zeus o tym wspomniał. Jak dla mnie nie został wykorzystany potencjał tej postaci. Film był trochę za bardzo śmieszkowaty. Z takim wrogiem powinien być mroczniejszy.
Dla mnie mistrzostwem była scena na końcu, gdzie Gorr ma swoje życzenie do wypowiedzenia, a Thor go zostawia. Takie, "wal się, może to ostatnie chwile mojego życia, mam ważniejsze rzeczy do zrobienia'. Bardzo miłym szczegółem jest też iż tak sobie przypomnimy pierwszy film i popisywanie się młotem przez Thora.... to widzimy, że po prostu naśladował swojego Idola Zeusa
Mi jedna rzecz popsuła seans. W ragnaroku thor uczy sie używać swoich mocy bez broni a w tym filmie nie robi tego ani razu. Gdy jest bez stormbreakera to thor jest automatycznie bezbronny (a takich scen w tym filmie jest od groma). Nie mogłam skupić sie kompletnie na tym co działo sie w filmie bo tylko wyobrażałam sobie jak łatwo thor mógłby wyjść z tych wszystkich opresji gdyby tylko użył mocy xd
@@FullFrontalPisula Jakby się uprzeć, to Thanos z rękawicą i z armią stanowili dla Thora realne zagrożenie co pokazuje pierwsza scena w Infinity War, a w Love and Thunder, Thor z powrotem wraca do przyziemnych przeciwników, więc była tu akurat okazja by pokazał, że lekcje Odyna nie poszły w las i faktycznie coś z tej jego mocy zostało.
Moja opinia co do filmu to z początku byłem zawiesziony tymi efektami jak wygladal ten pierwszy bóg i pierwsza walka Thora obok guardiansów.. strasznie mapetowo to wygladało.. co do Korga to mi sie podobało że miał chwile walki na Olimpie.. pokazali że nieźle walczy..ogolnie film sredni.. do Ragnaroku mu daleko.. te efekty i potwory Gora trochę słabo wyszły.. powinny być bardziej symbiotowate/venomowate jak w komiksach
Moim zdaniem ten film najlepiej łączy komedię i dramat ze wszystkich filmów MCU. To był mój największy problem z obiema częściami GoTG i Ragnaroku - jak były poważniejsze sceny to nie było ich czuć, totalnie nie wybrzmiewały, a tu jest na odwrót: jak jest zabawnie to śmiałem się bardziej niż na ragnaroku czy GoTG ale jak wchodził dramat czy poważniejsze sceny to bardzo dobrze wybrzmiewały. Wątek Jane jest poprowadzony idealnie. Gorr jest świetny i moim zdaniem w 100% działa ale mogło być go więcej, tak czy siak top 3 villainów MCU. Zakończenie (już po tej napierdalance) jest chyba moim ulubionym z solowych filmów. Ogólnie mam wrażenie, że dużo zależy od tego ile kto humoru może znieść - dla mnie nie było go za dużo, chociaż wydaje mi się że moglo go być mniej. Bo w momencie w którym ktoś będzie przytłoczony tym humorem to wiadomo, że sceny które mają być poważniejsze tak dobrze nie wybrzmią. Gdybym miał coś zmienić to usunąłbym tą scenę dzieciaki assemble i dodałbym więcej Gorra, bo ta postać ma cholernie duży potencjał, aż chciałoby się zobaczyć film w którym to on jest głównym bohaterem. Czy przebił ragnarok? Nie wiem, nie można porównywać tych filmów bo pomimo, że odpowiadał za nie ten sam reżyser są od siebie bardzo różne. Moim zdaniem oba filmy w top 10 MCU, zobaczymy jak się zestarzeje. Jak dla mnie Taika dowiózł w 100%.
Zero zaskoczenia przecież Taika sie specjalizuje w łączenie dramatu i komedii, na tym się wybił zaczynając od thora 3, wcześniej zrobił jeszcze,, co robimy w ukryciu,, ale to nie dało mu kopa w karierze bo niszowy film . Jego Jojo rabit to właśnie mistrzostwo łączenia tych dwóch gatunków.
Tak jak nie znoszę Ragnaroku tak Miłość i Grzmot mi się bardzo podobał. Nareszcie odpowiednie wyważenie komedii i dramatu, a powiedziałabym że na dramacie ten film stoi a wstawki komediowe są na dodatek. Gorr fantastyczny, chciałabym o nim serial na Disney Plus. Film zdecydowanie dojrzalszy od Ragnaroku i mam wrażenie że Thor wreszcie oddycha (brak Lokiego). Oczywiście masę rzeczy można zrobić lepiej albo je jeszcze dalej pociągnąć, ale myślę że winne są cięcia. Zdecydowanie 1000% razy lepsze od Ragnaroku.
W mcu jest już masa postaci które z założenia są „najpotężniejsze”, mamy eternity, selestials, kang, watcher, dormamu a w tym materiale wspominacie jeszcze o jakimś living tribunal. Może moglibyście w którymś z materiałów wytłumaczyć zależności między tymi postaciami, bo dla osoby nie czytającej komiksów (jak ja) samo współistnienie tych postaci jest nie zrozumiałe a co dopiero kolokwialnie mówiąc która z nich jest wyżej.
31:23 Ragnarok - scena zniszczenia Asgardu, bardzo poważna, istotna, ze znaczącymi konsekwencjami. I w tym momencie wlatuje Korg "Tak długo jak fundamenty są nienaruszone..." I ja w tym momencie wiem, że to zaraz jebnie dalej i dokładnie to się dzieje, a cała powaga sytuacji zostaje spłycona i zmarnowana dla przewidywalnego i średnio trafionego żartu.
Niedokońca rozumiem teraz parcia Marvela na nadganianie terminów i trzymania tak blisko siebie premier filmów. W czasach 3 fazy faktycznie - każdy z filmów dokładał ważny element do finału w postaci Invinity War i Endgame (zakończenie Thor: Ragnarok to wstęp do Invinity War, Captain Marvel wprowadzał bohaterkę pod Endgame, a Ant-Man and the Wasp motyw Quntumzone). Tutaj z kolei taka Black Widow łączyła się najwyżej z Hawkeyem, Doctor Strange 2 z WandaVision i delikatnie z What if, czyli tylko serialami na Disney+, a poza tym wszystkie te produkcje są kompletnie od siebie oderwane. Nie ma nic co by łączyło jakiekolwiek filmy kinowe od czasu Endgame - nie ma nic co by łączyło takie filmy jak Black Widow, Shang-Chi, Eternals, Doctor Strange 2, czy Thor 4. Gdyby premiery tych filmów były poprzestawiane w innej kolejności, lub oddalone od siebie większą przerwą, trwającą nawet rok, nic by się nie zmieniło - a wręcz studia miałyby czas na postprodukcji. Nie wspominam tutaj o Spider-Manie, Venomie 2 i Morbiusie bo to Sony, a wszelkie powiązania tam sprowadzały się do scen po napisach.
Bardzo dobry film, super skupiony na postaciach, co moim zdaniem jest najważniejsze. Przez cały seans miałem oczywiście w głowie porównanie do Ragnaroka. Oba filmy są utrzymane w tym samym tonie, jednak to o co w nich chodzi jest zupełnie inne. Pierwszy jest bardziej heroiczny, drugi to świetna opowieść o miłości i poświęceniu. Muzyka top, nieco gorsze efekty specjalne zupełnie mi nie przeszkadzają. Jak dla mnie topka MCU.
Co było twoim zdaniem świetne w tej opowieści o miłości ? Bo w świecie bogów ,czarodziejów okazuje się,że nie ma lekarstwa na raka . Dodatkowo to Thor bierze dziewczynkę ,której nie zna i mamy wielką więź.Jane z Thorem przez 2 filmy nie mieli momentu ,który pokazał bym nam wielką miłość . Moim zdaniem wątek miłości nie trafiony .
@@matz5673 no tak, ale w tym filmie masz retcon i świetny wątek miłosny i tak, gdyby nagle był magiczny lek na raka to byłoby słabe. Thor bierze dziewczynkę z obowiązku i ich relacja będzie budowana.
@@PogadajmyoRzeczach No ok ale tu masa rzeczy działa w oparciu,że wszystko jest możliwe tylko akurat nie to co pasuje scenarzyście,ten świat nie trzyma się kupy .Z jednej strony Gorr znajduje magiczny artefakt spełniający życzenia a nie jesteśmy w Stanie uratować Jane. Nagle się okazuje ,że Thor może przekazywać swoją moc itd Film ma momenty ,ale mnie na przykład zupełnie nie przekonała masa wątków które akceptuje się tylko wtedy kiedy się o nich nie myśli .
@@PogadajmyoRzeczach Pewnie zgadzam się ,do momentu jak pewne sytuacje same sobie zaczynają zaprzeczać i stają się zwyczajnie głupiutkie . Pozdrowionka 🙂
Wolałbym dostać 2 zajebiste filmy w roku zamiast 4 filmów i 5 seriali, które męczą, są nijakie, nie zostają w pamięci no i nie mają tego pierdolnięcia i tej głębi jak to opisaliście. Marvelowe filmy nie są już więcej marvelowskie.
Pierwszą scenę uznałam za szantaż emocjonalny i jako rodzic byłam totalnie zdewastowana i rozłożona na łopatki w trzech prostych krokach. To był prawdziwy plaskacz w twarz dla osoby spodziewającej się śmieszków, gołych pośladków Thora i wrzeszczących kóz także... Teraz jednak, im bardziej ten film we mnie wrasta jestem pod coraz większym wrażeniem. Doktor Strange mnie wynudził i totalnie mi nie zależało, tu byłam zaangażowana (nawet w gniewie na reżysera) od pierwszych chwil. Nie przeszkadzają mi wady (w 3d i tak kiepsko widać tło), ale zalety mocno robią w serduszko. Na pewno będę wracać, rozważam ponowny seans.
Dla mnie rozczarowanie roku. Postać Gorra totalnie niewykorzystana chłop jest budowany jako wielkie zagrożenie a totalnie tego nie czuć bo on zabija off screen paru małoznaczących bogów i dostaje wpierdol od Thora i co to ma być wielki złodupiec? Inna sprawa to kwestia tego dawania mocy tym dzieciakom: skąd Thor to nagle umie i czemu nie używał tego np. podczas walki z Thanosem i czemu niby Thor nie zebrał 20 dobrze wyszkolonych chłopa z Asgardu i im nie da tej mocy tylko zamiast tego mamy jakąś wyprawe do pseudo Olimpu po armie która kończy się zdobyciem jakiegoś pioruna. A i oczywiście mamy tutaj zastrzęsienie fakowych śmierci co mnie tak irytowało podczas seanu: Korg zginął a nie jednak żyje tylko się rozpadł na kawałki, Valkiria została przebita mieczem ale chuj do szpitala tylko pójdzie, Zeus przebity na wylot błyskawicą a nie jednak wszystko spoko, Mighty Thor niby zginęła ale jednak do Walhali poszła, nawet ta córka Gorra zginęła na początku a później ją wskrzesili. Śmierć MCU po raz kolejny nic nie znaczy.
No on obdarzył minimalną dawką mocy grupkę dzieciaków z wykorzystaniem potężnego artefaktu w roli przekaźnika - to nie jest tak, że on nagle potrafi armię wielkich chłopów naładować mocą. Pewnie będzie mógł kiedyś tam, jak opanuje korzystanie z Odinforce. Plus - no Jane zginęła, to nie jest fake'owa śmierć. Do Valhalli się trafia po niej XD
Na początku seansu miałem zgrzyty, potem się zorientowałem, że tandeta tego filmu jest celową koncepcją nakłaniającą się do śmiania z niej, potem nieśmiało śmiałem się nie wiedząc, czy wypada, na końcu przypomniałem sobie, że gorr miał mieć swój układ taneczny, ale wywalili ze względu na zbyt duże kontrowersje, a kiedy to sobie przypomniałem, zacząłem iść myślą Waititiego i śmiałem się koncepcją filmu razem z innymi tymi, którym na seansie opadła blokada. Film jednocześnie wie, kiedy ma zachować dystans, kiedy ma być stonowany, wątki rodzinne na plus, a mimo prostych rozwiązań zastosowanych na końcowych scenach, ja się wzruszyłem i uroniłem łezkę, ponieważ film nie pokazywał Gorra ze strony głównych bohaterów, dla których był on zły bo zły, widzieliśmy, na czym mu zależy i w głębi mu kibicowaliśmy. Ja lubię.
Na filmie bawiłem się całkiem nieźle choć na pewno nie będzie to moje top filmów MCU. Zdecydowanie wole pierwszego Thora oraz Ragnarok, które były bardziej zwarte i lepiej działały jako spójna historia. Tutaj niestety czuć, że w ramach jednej produkcji upchnięto materiał, którego spokojnie starczyłoby na dwa osobne filmy. Dodatkowo nie do końca rozumiem jak w końcu działają zaświaty w Marvelu. Na początku filmu Gorr słyszy, że wszystko w co wierzył to nie prawda i, że po śmierci nic go nie czeka a przecież dopiero co Moon Knigth pokazała coś kompletnie sprzecznego, a jakby tego było mało to nawet sam film pokazuje w scenie po napisach, że jest życie pozagrobowe. Więc albo mamy tu do czynienia z bardzo lekkim podejściem twórców do trzymania się własnych zasad albo bóg, którego Gorr załatwił na początku filmu był aż takim dupkiem, że celowo okłamał Gorra tylko po to by go jeszcze bardziej upodlić co jest chyba jedynym sensownym wytłumaczeniem
Bóg do którego modlił się Gorr mógł po prostu nie mieć zaświatów dla swoich wyznawców i tylko karmił się ich służalnością. Każdy panteon to inna forma życia po życiu.
Ten film to prawie poziom Spider-Mana, poza wątkiem Jane (który i tak mógł być przez lata prowadzony). Pierwszy raz od lat na MCU ani razu się nie zaśmiałem. Wszyscy mówili, że "co chwilę żart", ale przecież nie było. Film próbuje aż za bardzi być poważny. Drudzy Guardians czy Ragnarok mieli więcej żartów, a tam i żarty i poważniejsze sceny bardziej u mnie wywołały emocje. Tak jak w Spider-Manie jakieś dziwny pacing jest tutaj i widać, że tam brakuje czegoś. Sceny się nie lepią jak powinny, bohaterowie idą z miejsca do miejsca jak trzeb i film się dzieje po prostu, a nie czuję żadnego progresu. Bohaterowie nie mają nic do robienia tutaj, nie ma fajnych dekoracji i kostiumów jak w Ragnaroku poza Omnipotence City, nie ma jakichś charyzmatycznych postaci jak Goldblum, jest taki cyniczny queerbaiting w tym filmie, jest recykling żartów z Ragnaroku, gdzie one nie są już ani trochę śmieszne czy kreatywne (najlepszy przykład to ten teatrzyk)... Walkiria jest tak bezpłciową postacią, ma ten jeden wątek gdzie pije i gada z Korgiem, ale tak poza tym to po prostu ona tam jest i znika jak film nagle potrzebuje, żeby Thor samemu poszedł i potem Jane umarła. Początek z Guardians też był okropny, to właśnie takie flanderyzowane wersje tych postaci jak z tych kreskówek MCU-podobnych. Kraglin spoko jak coś tam raz zrobił, bo Sean Gunn zawsze fajny. Ale dziwi mnie, jak mało odważny jest ten film, i jak mało jaj ma. Sceny akcji to szum, muzyka to po prostu "jeszcze raz zróbmy to co Guardians i jedna scena z Ragnaroku. W Ragnaroku ten Skurge miał lepszą drogę i wątek niż Thor tutaj. Nie lubię tego filmu poza pojedyńczymi scenami z Jane i częścią czarnobiałej sceny u Gorra (ale tam i tak dialogi "jesteśmy tacy sami, ja i ty..."). Tak chciałem, żeby to był dobry, kreatywny, odważny film, a dostałem jeden z najbardziej bezpiecznych, odtwórczych i niedokończonych filmów MCU. I widać, że Loki te poprzednie filmy ciągnął (ale jego serialu solo to nie dałem rady skończyć)
Moja opinia co do filmu to z początku byłem zawiesziony tymi efektami jak wygladal ten pierwszy bóg i pierwsza walka Thora obok guardiansów.. strasznie mapetowo to wygladało.. co do Korga to mi sie podobało że miał chwile walki na Olimpie.. pokazali że nieźle walczy..ogolnie film sredni.. do Ragnaroku mu daleko.. te efekty i potwory Gora trochę słabo wyszły.. powinny być bardziej symbiotowate/venomowate jak w komiksach
A jeszcze a propos tego, co mówicie w 36:00 - to właśnie ja jestem tą osobą, pod którą byli Eternals pisani. :D Kupuję tamten w film w całości, łącznie z wątkiem Deviantów.
@@OskarRogowski :D Wg mnie tak. Poprowadzony słabo, w porównaniu do reszty filmu, ale tak. Dla mnie ten film jest niesamowicie metaforyczny i kupuję tę ich frustrację, bo faktycznie niczym się nie różnią od Eternals. Ich obecność podbudowuje, przynajmniej w mojej ocenie, te wszystkie rozważania o istocie człowieczeństwa.
Z pierwszego składu Avengers mamy już wymiankę Hulk - She Hulk, Cpt Ameryka - Sam, Hawkeye - Kate Bishop, Natasha - Yelena, Iron Man - Riri Wiliams. Czyżby Thor się jednak uchował jako ostatni?
Spoilery Zawsze dobrze bawiłam się przy tych filmach Marvela i potrafiłam docenić formę części z nich, a po ostatnich trzech rezygnuje z Marvela. Tak jak w Strangu i tym filmie sprowadzanie wszystkiego do naciąganego (niesamowicie) dawnego romansu, przerywanie każdej ciekawej czy przejmującej sceny śmieszkami na poziomie kabaretu, straszne efekty specjalne ( w Strangu byłam w szoku, że część scen przeszła do ostatecznej wersji) tutaj i tak było lepiej. W tym filmie nie ma wątku przewodniego - tu zmiany na przestrzeni lat, tu relacja córka -tato i strata, tutaj nowotwór, z inne strony Strażnicy dla ozdoby, których mogliby wkleić z innych filmów bo są tu po nic. Na plus Jane, Walkiria i aktorstwo drugoplanowych postaci/antagonistów bo aktorstwo samego Thora czy Strażników ( Phil) aż boli od sztuczności + ten seksistowski Zeus i żarty z gołego ... Z tych ostatnich Marveli każdy ma tyle złych elementów, najciekawsze wątki miała Czarna Wdowa ( sam pomysł na fabułę to koszmar) i Eternals z najbiedniejszym zakończeniem. Każdy film Marvela ma kolejnego najgorszego antagonistę, który powinien już dawno zniszczyć świat, ale i tak wszystko dobrze się kończy wśród epickiego finału z niedopracowanymi elementami nieraz w ciemnej pustce
Jej to było straszne, płytkie i bardzo ale to bardzo słabe. Jeden z gorszych filmów MCU. totalnie nie wyhamowali z humorem. Albo robi cały film w konwencji humoru - komedii albo kończą to na pierwszym akcie. Przez takie podejście cała reszta filmu i jego wątków jest zgubiona i spłycona. Dramatyczne spłycony Gorr. Po wyjściu z kina dużo ludzi mówiło, że czemu nie dało się załatwić tego w drugiej scenie filmu. Powiedzieć Gorrowi że wystarczy miłość i można się rozejść. Na ten moment jestem zawiedziony może drugi seans pomoże, ale Doktor Strange to przy tym arcydzieło.
Gorr nienawidził bogów za to że krótko mówiąc mieli wszystko oprócz samych siebie w dupie. W ostatniej scenie w której de facto był nawet nad bogami zamierzał zrobić dokładnie to za co nienawidził bogów. I nie nie dało się tego rozwiązać na początku filmu bo wtedy jedyne co mógł zrobić to dalej zabijać i pomścić córkę albo odłożyć miecz i zginąć, a na koniec miał po raz pierwszy wybór. To jest takie trudne?
Dawno nie widziałem tak miłego masującego serce filmu,z jednej strony był przezabawny i u mnie cała sala kinowa się śmiała ale były momenty kiedy też cała sala płakała więc uważam że chociażby to jak ja i inni widzowie przeżywaliśmy ten film jest znakiem jakości.
Po optymistycznej recenzji Oskara spodziewałem się hitu. Niestety film dla mnie nie dowiózł, był spoko ale Ragnarok > Love and Thunder. Chyba zabrakło mi tutaj trochę Taiki w Taice. Na początku film pędził na złamanie karku i te migawki z których wiele było bardzo fajnych nawet nie miały okazji wybrzmieć bo już skakaliśmy dalej. Druga kwestia jest taka, że nie podobało mi się wprowadzenie Gorra. Uważam że zdecydowanie lepiej wypadłoby połączenie tych dwóch kwestii. Poświęcić pierwsze 20-30 minut na wątek choroby Jane i Thora bujającego się ze strażnikami w tych pulpowych, neonowo elektronicznych klimatach rodem z Ragnaroka gdzie przy okazji trafiają na ślady działalności Gorra. Tu jakieś wieści że zaginął lokalny bóg, tu jakiś trup przedwiecznego bóstwa spotkany przy okazji załatwiania innej sprawy itd. Drobne okruszki budzące niepokój i prowadzące do tego że ktoś sieje chaos. Pokażcie, że niektóre z tych bóstw to nie byle kto i niełatwo byłoby ich zabić więc ktoś musiał być np piekielnie przebiegły, dysponować możliwością wciągnięcia ich w walke której nie mogą wygrać. Zamiast tego mamy spaczonego typa z mieczem, który przed chwila był zwykłym randomem na jakiejś planecie i od którego nie czuje tego zagrożenia. Kwestie chowania się w cieniach można było dużo lepiej pociągnąć, a zamiast tego mamy takiego Lokiego wymachującego berłem, tylko że to berło jest bardziej śmiercionośne. Mam też małe zastrzeżenia do finału. Rozmowa z Gorrem, okej bardzo fajnie że sobie wyjaśnili coś i nie było rękoczynów, ale na boga (któregokolwiek z uniwersum), naprawdę typowi który się mści za śmierć córki na wszystkich bogach nie przyszło do głowy, że mógłby poprosić o jej wskrzeszenie zamiast życzenia śmierci bogów? Trzeba mu było tym w twarz rzucić? Rozumiem gdyby tych bogów mordował juz dziesięciolecia albo i dłużej i tak go to pochłonęło że robił to wiedziony czystym gniewem nie pamiętając już źródła tego gniewu. No ale nie, raz że 2h temu widziałem jego origin, więc mam go żywo w pamięci a dwa że typ co chwile o tym mówi. Przepraszam ale nie jestem fanem sprowadzania filmu do tego ostatecznego zagrożenia, bo tym zamierza iść do hej de facto boga i poprosić o śmierć wszystkich bogów więc trzeba go powstrzymać. Nie można by bardziej przyziemnie? Po prostu morduje kolejnych bogów, jak Thanos poświęcił swoje życie wymordowaniu wszystkich, knuje, przemyka wśród cieni, zastawia pułapki, szantażuje i zabija kolejnych i po prostu Thor podejmuj się jego powstrzymania bo inni albo umarli albo się pochowali ze strachu, albo zabarykadowali w mieście bogów czy coś. Efekt jest ten sam, prędzej czy później zginą wszyscy ale nie musimy tego sprowadzać do świętego grala, przed zdobyciem którego trzeba go powstrzymać. Po co ten mcguffin? Teraz kwestia kilku logicznych spraw: - z 10 typów z tego miasta bogów i Gorr by leżał patrząc po tym jaki był w filmie, a oni się go bali - skoro wiedzieli o nim i że ma nekrosword którego się boją to nie wiem, nie można było wcześniej zadbać o to żeby zniszczyć ten miecz który stanowi taaaakie zagrożenie? tylko czekali aż ktoś go znajdzie i użyje przeciwko? - Thor prosi Jane by została i idzie walczyć z gościem którego nie pokonali w trójke okej... tylko niech mi ktoś powie czemu nie bierze Mjolnira którego po pierwsze jest godny, po drugie zapobiegłby nadwyrężaniu się Jane, po trzecie zwiększyłoby to jego szanse na przeżycie skoro nie ma Stormbreakera... - no i jeszcze ta planeta bez kolorów, wszystko fajnie, ale ten dramatyzm trochę pęka kiedy widz zaczyna się zastanawiać czemu do jasnej ciasnej Jane nie przywołała Mjolnira? czemu Thor nie użył piorunów by się wyzwolić? Wsteczny rozwój? W Ragnaroku, który również robił Taika ustanowiliśmy że Thor nie jest bogiem młotków tylko piorunów i nie potrzebuje broni by władać piorunami wiec? Co tu się stało niby? Natomiast jeśli chodzi o pozytywy to podpisuje się pod tym co powiedzieliście.
No ale Gorr był pod kontrolą Necroswordu, który napędzał jego wściekłość na bogów. Mógł podjąć swoją decyzję w finale, bo miecz został zniszczony i znowu był w pełni sobą.
Mogli nie zadbać o zniszczenie miecza za wczasu, bo może miał tak słabych właścicieli że byli w stanie zabić nie wiem pojedynczych bogów, z resztą poprzedniego właściciela zabił ten dureń z początku więc no. Jest powiedziane że Gorr zabił wielu bogów więc ci idioci z tego miasta pewnie nawet nie chcieli sprawdzić kim jest ten Gorr bo się zwyczajnie bali, a tam gdzie się znajdowali byli bezpieczni. Ogólnie thor jest kreowany na najpotężniejszego z bogów, a sam dwukrotnie przegrał z Gorrem więc to że się go bali jest uzasadnione imo
Co do samych ogólnego teamu avengers to bez tych oryginalnych postaci jak Tony , Cap , nieobliczalny Hulk (widow i hawkeye) to juz prawie nie ma co zbierać.. zostal jedynie Thor i dr. Strange wiec mcu się kończy.. zostalo im jeszcze "odcinanie kuponów" bo wiadomo że jakis tam Moon knight, Loki i inne poboczne postacie nie mają szans udźwignać same mcu.. o jakis ms marvel czy cap marvel nie wspominając
Ten film sprawia, że chciałabym przytulić tych wszystkich bohaterów, bardzo wadliwe dzieło, ale kurde jest tu człowiek. Czuję, że to po czasie będzie kolejny The Last Jedi, którego kocham, więc chce pokochać też ten film.
Z grubsza film mi się podobał, humor był świetny, tylko miejscami miałem trochę dysonans, głównie wtedy kiedy Jane mówiła Thorowi o chorobie. Mam wrażenie, że film był by dużo lepszy gdyby był miejscami zrobiony w poważniejszym tonie, rezygnując z tak wielkiej ilości humoru. Ale i tak mimo wszystko moje serce należy do kóz XD
Ale zauważ, że Thor ani przez moment w tej scenie nie żartuje z choroby Jane, podchodzi do niej z uczuciem. Ona żartuje - co jest zwykłym, ludzkim mechanizmem obronnym, bo boi się jego reakcji i nie chce być przez niego definiowaną przez raka
@@FullFrontalPisula Wydaje mi się że Koledze chodziło o fakt tego, że cała scena kiedy Jane mówi o chorobie jest notorycznie przerywana strasznymi sucharami Korga i Walkirii. Pasowało to tam jak pięść do nosa. Albo robimy scenę dramatyczna z ważny dla reszty filmu wydźwiękiem albo nie róbmy jej wcale, bo szczerze to wyszła z tego kaszanka.
@@OskarRogowski pisząc że coś przerwa miałem też w sensie ścisłym na myśli że cała scena została przerwana przez żart nie pamiętam już dokładnie który. W każdym razie no do mnie to to nie trafia. Tutaj już było za dużo tych żartów ale tak jak mówiliście Wam się to może podobać innym nie
@@FullFrontalPisula Jestem w stanie się z tym zgodzić tylko, że dzieje się to krótko po tym jak Thor polewa młot piwem przez co ten uzasadniony humor, wydaje się błahy zlewając się z resztą żartów, dlatego w mojej opinii powinno się albo wybrać lepsze dawkowanie humoru, żeby to wybrzmiało albo podejść do rozmowy na poważnie, by się wybiła z tłumu.
Czwarta faza jest słaba. Obiektywnie rzecz ujmując i porównując do poprzednich faz. Już pomijam to, ze cgi było lepsze 14 lat temu ale prawdziwym problemem są naprawdę słabe historie i pompowanie balonika przed każdą kolejną produkcją po której następuję nie wybuch a jakieś smutne pierdnięcie… Black widow - cholerny żart. Film który nie miał sensu powstawać. Słaby akcyjniak. Taskmaster kompletnie zniszczony. Film-gniot dosłownie. Nuda i nic więcej. Shang chi - Imo najlepszy film z tej fazy. Ma swoje problemy ale w końcu dostaliśmy coś co ma charakter i w miarę się trzyma od początku do końca. Eternals - istny dramat. Nieporozumienie. Nawet szkoda wymieniać rzeczy które wyszły tu zle bo za dużo tego. No way home - film oglądało się dobrze ale tylko dlatego, ze to był cameo fest. Nic więcej. MoM - bardzo zle napisany film. Gdyby wyglądał chociaż w 1/5 jak wszystko wszędzie naraz to byłoby ok. Ale nie wyglądał. Teraz thor…jest ok ale dupy chyba nikomu nie urwał. To z pewnością nie ten sam powiew świeżości co ragnarok. Do tego wszystkiego dołożyć coraz słabsze seriale, z których żadnego nie można nazwać DOBRYM… Mcu się rozwadnia i idzie w niejasnym kierunku. Za dużo bohaterów którzy gowno nas obchodzą. Nie ma nawet kto prowadzić tego uniwersum. Kto? Cpt marvel? No bez żartów. Kiedyś była trójka iron Man, cap i thor wspierana przez niewiele mniej znaczących od nich bohaterów. Teraz? Burdel na kółkach
@@bebznqq obiektywizm boli fanatyków xD to co tu napisałem to zsumowane opinie, na ktore trafiam w sieci od dłuższego czasu i z którymi sam się zgadzam i które dobrze opisują stan faktyczny mcu😁 tak samo jak obiektywnie disco polo jest chujową muzyką tak samo obiektywnie np taki Dr strange dwa jest słabym filmem (patrząc na budżet jakim film dysponował to wręcz fatalnym)wiem, że pisanie czegokolwiek innego niż peanów na cześć kolejnych wypocin marvela łączy się z ryzykiem zostania zaatakowanym przez fanboyów tej marki ale mam to w dupie 🙃 byłem fanem produkcji mcu i chodziłem na wszystkie filmy ale chyba czas z tym skończyć bo jakość tych produkcji skandalicznie głęboko zanurkowała. Przy tylu fanach, takich pieniądzach i takich możliwościach to robią naprawdę cienizne
@@FreestyleBros nie rozumiesz nadal jaka jest definicja obiektywizmu xd Jeśli coś nie jest wymierne faktologiczne to nawet zbiór opinii jest subiektywny
1. Byłem zarzenowany, kiedy Jane i Thor rozmawiali na łodzi i Jane powiedziała, że ma raka to widownia się zaśmiała. 2. Jakim cudem film o Bogu z kosmosu jest bardziej przyziemny niż film o chłopaku z przedmieścia? 3. U mnie "Thor Love and Thunder" w top 5 MCU na pewno.
No bo ludzie są głupi... Pamiętam do tej pory jak Kevin Hart opowiadał o swoim wypadku samochodowym i mówił, że nawet nie mógł wytrzeć swojej dupy samodzielnie, a widownia hahaha, a on TO NIE JEST ŚMIESZNE. Wielu ludzi nie ogarnia życia
@@FireJohnny-FilmsShows Ale kiedy on to powiedział na występie kabaretowym? to co w tym dziwnego ze sie śmieją ? sam wypadek nie jest śmieszny ale jak wychodzi kolo na scene i mówię dosłownie to co napisałeś, do tego tym swoim piskliwym głosem jak Kevin to jest śmieszne. Jaki to ma związek, te dwie spawy XD
Ten film ma straszny problem z balansem. Myślałam że będzie jeszcze gorzej als nadal jest źle. Ja go oceniałam względem Jojo Rabbit. Gdyby Jojo był kręcony w stylu Love and Thunder to wyszłaby beka ze śmierci matki Jojo czy tego oficera co szkolił dzieciaki. W Thorze 4 nie ma poczucia powagi a mamy ojca rozpaczającego po utracie dziecka, umierającą na raka kobietę i faceta, który wrócił po latach do związku z kobietą a ta jest śmiertelnie chora. W głupim Ragnaroku jest o wiele lepiej zbalansowana powaga i głupota. Głównym problemem jest ego Taiki. O ile on grający malarza wyszedł bardzo dobrze i nie kradł show tak on jako kosmiczny kamienioczłowiek, który psuje absolutnie każdą powagę i to już od czasu wybuchu Asgardu. Ryj nie może mu się zamknąć na 0,000000000001 sekundy i to wśród ludzi, którzy cudem uciekli od śmierci i na własne oczy widzą anihilację własnej ojczyzny jest po prostu do wywalenia. A w Love and Thunder to w ogóle to wciepnięcia do jądra słońca by się spalił na popiół. Mi oprócz wątku Bale'a, oraz Portman brakuje mi odbudowy związku Thora i Jane. Tego jest za mało i gdzie ta tytułowa miłość ja się pytam. Uwielbiam Strażników Galaktyki 2. O ile uważam część pierwszą za fałszywą tak dwójeczka kupiła mnie autentyzmem i balansem. Gdy Quill krzyczy do Ego że może i jest jego ojcem ale nie jest jego tatą to jest dla mnie to czym mnie Gunn kupił. Dlatego boli mnie porównanie Guardiansów do tego dziadostwa.
No ja nie moge.... czy naprawdę to tak działa że jak czegoś nie widze to z góry jest brzydkie... jakoś ja jestem mega brzydki czy ludzie mnie widzą czy nie.... Nie widzisz co tam jest, spoko, rozumiem... ale to nic ci nie mówi czy coś jest brzydkie czy nie. 32:02 Korg miał być... czymś.. więcej? W Ragnaroku tak samo jego postać sprowadzała się tylko i wyłącznie do 1 rzeczy. Jak ma ta jedna rzecz i umie to robić, to niech to robi, mi to styknie. Byle nie było tego przesytu ilości wątków. I te ciągle jechanie po końcówkę Shank Cii... co z tego że 95% filmu było super... I ten 1% na samym końcu... Nie.. będziemy gadać i stękać tylko o te 4%. Cała resztę z filmu opluwamy... Nie mówię by teraz gadać o całym filmie. Ake już dajmy sobie spokój... albo inaczej "nie pierdolić o końcówce"
Moim zdaniem fajny wątek Gorra ,swoją drogą Bale bardzo obnażył Hemswortha, ale dla mnie film po za kilkoma momentami kiepski a szczególnie słaby finał .
Po żadnym z filmów Marvela nie byłem tak zmieszany. Nowy Thor to film dziwny, poruszający poważną tematykę straty i walki ze śmiertelną chorobą, w którym sceny genialne, potrafiące wyciskać łzy, mieszają się ze scenami żenującymi do granic możliwości, podczas których miałem ochotę wyjść z kina. Ogarnięci bohaterowie którzy w losowych momentach zmieniają się w klaunów, żeby tylko wrzucić jakaś śmieszną scenkę jakoś do mnie nie trafiają. Za dużo Waititiego w Waititim.
Dla mnie to jeden z najgorszych filmów MCU - ścisła końcówka... Uwielbiam twórczość TW, jego wampiry to złoto, a T: Ragnarok chyba nie muszę chwalić. Natomiast tutaj wszystko jest nie tak. Dziury fabularne i niespójności z MCU gryzą w oczy, a sama fabuła jest sztampowa. Ot, kolejne fantasy odhaczające typowe punkty. Decyzje bohaterów często są zwyczajnie głupie. Postać Thor została zarżnięta - znowu wracamy do motywu głupawego nastolatka, który praktycznie nie rozwija się przez cały film. Zmarnowany ogromny potencjał na odbudowanie tak postaci po Endgame. Z kolei Gorr jest tak groteskowy, że nie sprawia wrażenia poważnego rywala a tym samym nie czuć stawki. Jego motywacja też jest źle zarysowana. Bóg w początkowych scenach jest tak antypatyczny, że trudno nie kibicować Gorrowi. I żeby nie było - bardzo lubię kicz i groteskę, ale świadomie dozowaną. Tutaj film cały czas podkreśla, że jest dziełem samoświadomym, ale tak nie jest. Z jednej strony mamy celowo groteskową grę Bale'a, z drugiej strony mamy sceny dramatyczne, które mają być realistycznie poważne. Niestety reżyser sięga po jeden z najbardziej wyświechtanych motywów wyciskających łzy. Znam dobrze historię Jane z komiksów i wiem, że rak w Marvelu to poważna sprawa. Ale tutaj zostało to źle rozegrane. Oczywiste, że w filmie nie ma tyle czasu, żeby rozwinąć ten wątek. Dlatego taki wątek trzeba zmodyfikować w jakiś sensowny sposób, a nie wklejać bezmyślnie. Jak mam uwierzyć, że Jane cokolwiek grozi w tym konktlretnym świecie, gdy za chwilę lata z młotem jako bogini albo spotyka się z Zeusem? Przecież to jest MCU a nie komiksy, lek na raka może istnieć, nie jest wyraźnie zaznaczone, że nie. Gra aktorska miejscami jest zła.lba dalogi są niskich lotów, pisane na kolanie. Nawet początkowowe sceny z GotG są pozbawione jakiejkolwiek chemii pomiędzy bohaterami - bracia Russo potrafili zbudować wiarygodną relację pomiędzy nimi w kilku króciutkich scenach, a tutaj nijak tego nie widać. Mam wrażenie, jakby Taika z jakiegoś powodu (może konflikty z wytwórnią?) nie chciał robić tego filmu i odwalił chałturę, żeby tylko było. Zupełnie nie zgadzam się z tym, że to film autorski. Jest dramat, jest komedia, ale proporcje są tak źle wyważone, jakby to kręcił naśladowca TW, a nie on sam. Być może na tę opinię wpłynęło to, że widziałem tego potworka w domu, na chłodno, długo po premierze. Dla kontrastu Dr S. MoM jest filmem, w którym rękę autora widać na każdym kroku - od przebiegu całych scen po detale w montażu. Thor przy MoM wypada po prostu blado i nijako.
Problem tych wszytkach filmów jest taki ze są robione jak od jakiś matrycy, szkielet fabuły zawsze jest praktyczne taki sam, gdy cos się sprawdzi zaczyna sie dojenie na maksa, a filmy maja te same problemy ze słabymi drugoplanowymi postaciami czy antybohaterami. Nie mówiąc o często olewaniu strony technicznej robionej na szybko która kuje w oczy. Tak jakby zamiast się rozwijać stoją w miejscu w wielu aspektach czy nawet się cofają.. Tak jak było z Strange 2 czy Shang-chi, niby pomysł fajny ale jak to bywa w takich filmach nie możesz wyjść z ram wyznaczonych przez studio, musi być lekko strawny śmieszny akcyjniak .
Dziwi mnie, że rozmawiacie o tokenizacji bohaterów, którzy niczemu nie służą i są niepotrzebni, a nie wspominacie wcale o Strażnikach Galaktyki. Strażnicy sa tutaj jeszcze bardziej niepotrzebni wg mnie niż Corg, a cały ten początek wydaje się wymuszony i niepotrzebny. Zwłaszcza po tym przejmującym i wciągającym otwarciu z Gorrem. Kozy dało się wprowadzić bez udziału Strażników, a Thor na luzie mógł się dowiedzieć o nadchodzącym zagrożeniu bezpośrednio od Sif. No i właśnie - to dało by po raz kolejny czas na rozwój innych wątków.
Strażnicy nie są postaciami drugoplanowymi, tak samo jak Zeus. Nie mam problemu z tym, że jakaś postać jest tylko żartem, albo jego rólka jest malutka, jeśli jest epizodycznie. Korg i Walkiria mają tyle czasu ekranowego, że są pełnoprawnymi postaciami drugoplanowymi - a jednak nie mają żadnych sensownych wątków.
@@OskarRogowski ok, rozumiem podejście i szanuję bycie konsekwentnym. Mnie mimo wszystko zmęczyło to kilkanaście minut i nie wrzucał bym ich tutaj wcale. 😅
Ale jak parodia? Obejrzałem film drugi raz, skupiając się na konstrukcji. Ten film świetnie pokazuje Thora. Tak jak mówią chłopaki, im dalej tym głupkowate żarty Thora idą na bok, bo on coraz bardziej się otwiera i staje się poważny w kwestii Jane itd
Radku, "znam" Cię już od ładnych paru lat - oczywiście tylko przez ekran na tym kanale i na "spalmyto". Nie wiedziałam, że Ty też stoczyłeś swoją walkę - cieszę się, że wygrałeś...
?
Zgadzam się z Radkiem sam miałem łzy w oczach w niektórych momentach z Jane bo wiem z doświadczenia jak wyglada walka z ta choroba, żart o IV stadium rozśmieszył mnie i uderzył wręcz w twarz bo miałem identyczna sytuacje.
3maj się
Radku, chyle Ci czola. Jezdze z moja Mama na chemie od kilku lat. Miedzy innymi slucham wlasnie Was kiedy czekam az wyjdzie stamtad. Ciesze sie, ze wygrales i mogles np mi dac co to co dales. Pozdrawiam Cie mocno!
Argument "za dużo cringe'u" i "nie lubię poczucia humoru Waititiego" wcale się nie wykluczają. Ja lubię tego reżysera, ale w najnowszym Thorze przekroczył subtelną granicę między komedią, a parodią. Wg mnie oczywiście. Thor wzywający bifrost w środku budynku? Valkiria łaskoczaca go w nos, gdy on stara się pocieszyć przerażone dzieciaki? To jest goofiness niepotrzebnie podkręcone na maksa
Ten weekend był dla mnie wyjątkowy, ponieważ zobaczyłem ogromny postęp w rozwoju mojego syna (ponad 3 lata), co oczywiście zawsze prowadzi do wielu przemyśleń dotyczących przyszłości, kwestii zdrowotnych itp. W związku z tym początek filmu kompletnie mnie zmiażdżył, ponieważ temat cierpienia lub śmierci dziecka strasznie mocno mnie porusza. "Love and thunder" trafiło do mnie na płaszczyźnie tata-dziecko i podoba mi się to, w jaki sposób Waititi poprowadził wszystkie powiązane z tym tematem wątki, zarówno jeśli chodzi o rozwiązanie wątku Gorra, jak i relacji Thora z porwanymi dzieciakami.
Ja dokładnie tak samo. Co prawda nie jestem ojcem, ale mam dużo młodsze rodzeństwo które wychowywałem kiedy rodzina miała cięższy okres, więc też mam słabość do motywu relacji z dziećmi w filmach i także wątek Gorra mnie poruszył.
Czemu nikt nie wspomni o największym cameo vol4. Powrócił Darryl i wyraźnie po znajomości dostał robotę w Nowym Asgardzie xD
Podoba mi się, jak na dwóch płaszczyznach działa tu nepotyzm xD
Spodziewałem się bardziej brutalnego Gorra, że pokażą jak faktycznie masakruje kilku bogów. A tylko Zeus o tym wspomniał. Jak dla mnie nie został wykorzystany potencjał tej postaci. Film był trochę za bardzo śmieszkowaty. Z takim wrogiem powinien być mroczniejszy.
Przypomniało mi się, że poznałem osobę Radka przy okazji omówienia Ragnaroku u Łukasza i fajnie, że już tyle lat słucham Was w takim składzie. :)
Dla mnie mistrzostwem była scena na końcu, gdzie Gorr ma swoje życzenie do wypowiedzenia, a Thor go zostawia. Takie, "wal się, może to ostatnie chwile mojego życia, mam ważniejsze rzeczy do zrobienia'. Bardzo miłym szczegółem jest też iż tak sobie przypomnimy pierwszy film i popisywanie się młotem przez Thora.... to widzimy, że po prostu naśladował swojego Idola Zeusa
Mi jedna rzecz popsuła seans. W ragnaroku thor uczy sie używać swoich mocy bez broni a w tym filmie nie robi tego ani razu. Gdy jest bez stormbreakera to thor jest automatycznie bezbronny (a takich scen w tym filmie jest od groma). Nie mogłam skupić sie kompletnie na tym co działo sie w filmie bo tylko wyobrażałam sobie jak łatwo thor mógłby wyjść z tych wszystkich opresji gdyby tylko użył mocy xd
To niestety Watitiemu zepsuli bracia Russo w IW i Endgame.
@@FullFrontalPisula Jakby się uprzeć, to Thanos z rękawicą i z armią stanowili dla Thora realne zagrożenie co pokazuje pierwsza scena w Infinity War, a w Love and Thunder, Thor z powrotem wraca do przyziemnych przeciwników, więc była tu akurat okazja by pokazał, że lekcje Odyna nie poszły w las i faktycznie coś z tej jego mocy zostało.
@@FullFrontalPisula Watiti sam se to zepsuł
Moja opinia co do filmu to z początku byłem zawiesziony tymi efektami jak wygladal ten pierwszy bóg i pierwsza walka Thora obok guardiansów.. strasznie mapetowo to wygladało.. co do Korga to mi sie podobało że miał chwile walki na Olimpie.. pokazali że nieźle walczy..ogolnie film sredni.. do Ragnaroku mu daleko.. te efekty i potwory Gora trochę słabo wyszły.. powinny być bardziej symbiotowate/venomowate jak w komiksach
Moim zdaniem ten film najlepiej łączy komedię i dramat ze wszystkich filmów MCU. To był mój największy problem z obiema częściami GoTG i Ragnaroku - jak były poważniejsze sceny to nie było ich czuć, totalnie nie wybrzmiewały, a tu jest na odwrót: jak jest zabawnie to śmiałem się bardziej niż na ragnaroku czy GoTG ale jak wchodził dramat czy poważniejsze sceny to bardzo dobrze wybrzmiewały. Wątek Jane jest poprowadzony idealnie. Gorr jest świetny i moim zdaniem w 100% działa ale mogło być go więcej, tak czy siak top 3 villainów MCU. Zakończenie (już po tej napierdalance) jest chyba moim ulubionym z solowych filmów. Ogólnie mam wrażenie, że dużo zależy od tego ile kto humoru może znieść - dla mnie nie było go za dużo, chociaż wydaje mi się że moglo go być mniej. Bo w momencie w którym ktoś będzie przytłoczony tym humorem to wiadomo, że sceny które mają być poważniejsze tak dobrze nie wybrzmią. Gdybym miał coś zmienić to usunąłbym tą scenę dzieciaki assemble i dodałbym więcej Gorra, bo ta postać ma cholernie duży potencjał, aż chciałoby się zobaczyć film w którym to on jest głównym bohaterem. Czy przebił ragnarok? Nie wiem, nie można porównywać tych filmów bo pomimo, że odpowiadał za nie ten sam reżyser są od siebie bardzo różne. Moim zdaniem oba filmy w top 10 MCU, zobaczymy jak się zestarzeje. Jak dla mnie Taika dowiózł w 100%.
Zero zaskoczenia przecież Taika sie specjalizuje w łączenie dramatu i komedii, na tym się wybił zaczynając od thora 3, wcześniej zrobił jeszcze,, co robimy w ukryciu,, ale to nie dało mu kopa w karierze bo niszowy film . Jego Jojo rabit to właśnie mistrzostwo łączenia tych dwóch gatunków.
Tak jak nie znoszę Ragnaroku tak Miłość i Grzmot mi się bardzo podobał. Nareszcie odpowiednie wyważenie komedii i dramatu, a powiedziałabym że na dramacie ten film stoi a wstawki komediowe są na dodatek. Gorr fantastyczny, chciałabym o nim serial na Disney Plus. Film zdecydowanie dojrzalszy od Ragnaroku i mam wrażenie że Thor wreszcie oddycha (brak Lokiego). Oczywiście masę rzeczy można zrobić lepiej albo je jeszcze dalej pociągnąć, ale myślę że winne są cięcia. Zdecydowanie 1000% razy lepsze od Ragnaroku.
W mcu jest już masa postaci które z założenia są „najpotężniejsze”, mamy eternity, selestials, kang, watcher, dormamu a w tym materiale wspominacie jeszcze o jakimś living tribunal. Może moglibyście w którymś z materiałów wytłumaczyć zależności między tymi postaciami, bo dla osoby nie czytającej komiksów (jak ja) samo współistnienie tych postaci jest nie zrozumiałe a co dopiero kolokwialnie mówiąc która z nich jest wyżej.
to która jest lepsza od której zależy bardziej od scenariusza
To ogladaj np comix explained
Nie musisz daleko szukać - na kanale Oskara znajdziesz genialne materiały dotyczące komiksów Marvela. Najłatwiej znaleźć po playlistach.
1:39:12 cieszę się że jestem w mojej bańce, w której większość wychwala ten film
31:23 Ragnarok - scena zniszczenia Asgardu, bardzo poważna, istotna, ze znaczącymi konsekwencjami. I w tym momencie wlatuje Korg "Tak długo jak fundamenty są nienaruszone..." I ja w tym momencie wiem, że to zaraz jebnie dalej i dokładnie to się dzieje, a cała powaga sytuacji zostaje spłycona i zmarnowana dla przewidywalnego i średnio trafionego żartu.
Niedokońca rozumiem teraz parcia Marvela na nadganianie terminów i trzymania tak blisko siebie premier filmów. W czasach 3 fazy faktycznie - każdy z filmów dokładał ważny element do finału w postaci Invinity War i Endgame (zakończenie Thor: Ragnarok to wstęp do Invinity War, Captain Marvel wprowadzał bohaterkę pod Endgame, a Ant-Man and the Wasp motyw Quntumzone). Tutaj z kolei taka Black Widow łączyła się najwyżej z Hawkeyem, Doctor Strange 2 z WandaVision i delikatnie z What if, czyli tylko serialami na Disney+, a poza tym wszystkie te produkcje są kompletnie od siebie oderwane. Nie ma nic co by łączyło jakiekolwiek filmy kinowe od czasu Endgame - nie ma nic co by łączyło takie filmy jak Black Widow, Shang-Chi, Eternals, Doctor Strange 2, czy Thor 4. Gdyby premiery tych filmów były poprzestawiane w innej kolejności, lub oddalone od siebie większą przerwą, trwającą nawet rok, nic by się nie zmieniło - a wręcz studia miałyby czas na postprodukcji. Nie wspominam tutaj o Spider-Manie, Venomie 2 i Morbiusie bo to Sony, a wszelkie powiązania tam sprowadzały się do scen po napisach.
Drące morde kozy to była dla mnie najśmieszniejsza rzecz w tym filmie xd
Huyowe byly
@@chosensmoker huyowy to jest twój komentarz ;)
Ja się brechtałem jak głupi za każdym razem gdy kozy krzyczały 😅
A mnie to irytowalo bo ogladałem późno na kompie
Bardzo dobry film, super skupiony na postaciach, co moim zdaniem jest najważniejsze. Przez cały seans miałem oczywiście w głowie porównanie do Ragnaroka. Oba filmy są utrzymane w tym samym tonie, jednak to o co w nich chodzi jest zupełnie inne. Pierwszy jest bardziej heroiczny, drugi to świetna opowieść o miłości i poświęceniu. Muzyka top, nieco gorsze efekty specjalne zupełnie mi nie przeszkadzają. Jak dla mnie topka MCU.
Co było twoim zdaniem świetne w tej opowieści o miłości ? Bo w świecie bogów ,czarodziejów okazuje się,że nie ma lekarstwa na raka . Dodatkowo to Thor bierze dziewczynkę ,której nie zna i mamy wielką więź.Jane z Thorem przez 2 filmy nie mieli momentu ,który pokazał bym nam wielką miłość . Moim zdaniem wątek miłości nie trafiony .
@@matz5673 no tak, ale w tym filmie masz retcon i świetny wątek miłosny i tak, gdyby nagle był magiczny lek na raka to byłoby słabe. Thor bierze dziewczynkę z obowiązku i ich relacja będzie budowana.
@@PogadajmyoRzeczach No ok ale tu masa rzeczy działa w oparciu,że wszystko jest możliwe tylko akurat nie to co pasuje scenarzyście,ten świat nie trzyma się kupy .Z jednej strony Gorr znajduje magiczny artefakt spełniający życzenia a nie jesteśmy w Stanie uratować Jane. Nagle się okazuje ,że Thor może przekazywać swoją moc itd Film ma momenty ,ale mnie na przykład zupełnie nie przekonała masa wątków które akceptuje się tylko wtedy kiedy się o nich nie myśli .
@@matz5673 jak całe kino superhero
@@PogadajmyoRzeczach Pewnie zgadzam się ,do momentu jak pewne sytuacje same sobie zaczynają zaprzeczać i stają się zwyczajnie głupiutkie . Pozdrowionka 🙂
Wolałbym dostać 2 zajebiste filmy w roku zamiast 4 filmów i 5 seriali, które męczą, są nijakie, nie zostają w pamięci no i nie mają tego pierdolnięcia i tej głębi jak to opisaliście. Marvelowe filmy nie są już więcej marvelowskie.
Można tym filmom naprawdę wiele zarzucić, ale faza IV fajnie nadgania marvelowość, której brakowało pierwszym dwóm fazom
Aktualnie filmy dc są bardziej marvelowskie
Pierwszą scenę uznałam za szantaż emocjonalny i jako rodzic byłam totalnie zdewastowana i rozłożona na łopatki w trzech prostych krokach. To był prawdziwy plaskacz w twarz dla osoby spodziewającej się śmieszków, gołych pośladków Thora i wrzeszczących kóz także... Teraz jednak, im bardziej ten film we mnie wrasta jestem pod coraz większym wrażeniem. Doktor Strange mnie wynudził i totalnie mi nie zależało, tu byłam zaangażowana (nawet w gniewie na reżysera) od pierwszych chwil. Nie przeszkadzają mi wady (w 3d i tak kiepsko widać tło), ale zalety mocno robią w serduszko. Na pewno będę wracać, rozważam ponowny seans.
Dla mnie rozczarowanie roku. Postać Gorra totalnie niewykorzystana chłop jest budowany jako wielkie zagrożenie a totalnie tego nie czuć bo on zabija off screen paru małoznaczących bogów i dostaje wpierdol od Thora i co to ma być wielki złodupiec? Inna sprawa to kwestia tego dawania mocy tym dzieciakom: skąd Thor to nagle umie i czemu nie używał tego np. podczas walki z Thanosem i czemu niby Thor nie zebrał 20 dobrze wyszkolonych chłopa z Asgardu i im nie da tej mocy tylko zamiast tego mamy jakąś wyprawe do pseudo Olimpu po armie która kończy się zdobyciem jakiegoś pioruna. A i oczywiście mamy tutaj zastrzęsienie fakowych śmierci co mnie tak irytowało podczas seanu: Korg zginął a nie jednak żyje tylko się rozpadł na kawałki, Valkiria została przebita mieczem ale chuj do szpitala tylko pójdzie, Zeus przebity na wylot błyskawicą a nie jednak wszystko spoko, Mighty Thor niby zginęła ale jednak do Walhali poszła, nawet ta córka Gorra zginęła na początku a później ją wskrzesili. Śmierć MCU po raz kolejny nic nie znaczy.
No on obdarzył minimalną dawką mocy grupkę dzieciaków z wykorzystaniem potężnego artefaktu w roli przekaźnika - to nie jest tak, że on nagle potrafi armię wielkich chłopów naładować mocą. Pewnie będzie mógł kiedyś tam, jak opanuje korzystanie z Odinforce. Plus - no Jane zginęła, to nie jest fake'owa śmierć. Do Valhalli się trafia po niej XD
Nie musi być śmierci w filmach
Na początku seansu miałem zgrzyty, potem się zorientowałem, że tandeta tego filmu jest celową koncepcją nakłaniającą się do śmiania z niej, potem nieśmiało śmiałem się nie wiedząc, czy wypada, na końcu przypomniałem sobie, że gorr miał mieć swój układ taneczny, ale wywalili ze względu na zbyt duże kontrowersje, a kiedy to sobie przypomniałem, zacząłem iść myślą Waititiego i śmiałem się koncepcją filmu razem z innymi tymi, którym na seansie opadła blokada. Film jednocześnie wie, kiedy ma zachować dystans, kiedy ma być stonowany, wątki rodzinne na plus, a mimo prostych rozwiązań zastosowanych na końcowych scenach, ja się wzruszyłem i uroniłem łezkę, ponieważ film nie pokazywał Gorra ze strony głównych bohaterów, dla których był on zły bo zły, widzieliśmy, na czym mu zależy i w głębi mu kibicowaliśmy.
Ja lubię.
Na filmie bawiłem się całkiem nieźle choć na pewno nie będzie to moje top filmów MCU. Zdecydowanie wole pierwszego Thora oraz Ragnarok, które były bardziej zwarte i lepiej działały jako spójna historia. Tutaj niestety czuć, że w ramach jednej produkcji upchnięto materiał, którego spokojnie starczyłoby na dwa osobne filmy. Dodatkowo nie do końca rozumiem jak w końcu działają zaświaty w Marvelu. Na początku filmu Gorr słyszy, że wszystko w co wierzył to nie prawda i, że po śmierci nic go nie czeka a przecież dopiero co Moon Knigth pokazała coś kompletnie sprzecznego, a jakby tego było mało to nawet sam film pokazuje w scenie po napisach, że jest życie pozagrobowe. Więc albo mamy tu do czynienia z bardzo lekkim podejściem twórców do trzymania się własnych zasad albo bóg, którego Gorr załatwił na początku filmu był aż takim dupkiem, że celowo okłamał Gorra tylko po to by go jeszcze bardziej upodlić co jest chyba jedynym sensownym wytłumaczeniem
Bóg do którego modlił się Gorr mógł po prostu nie mieć zaświatów dla swoich wyznawców i tylko karmił się ich służalnością. Każdy panteon to inna forma życia po życiu.
Ten film to prawie poziom Spider-Mana, poza wątkiem Jane (który i tak mógł być przez lata prowadzony). Pierwszy raz od lat na MCU ani razu się nie zaśmiałem. Wszyscy mówili, że "co chwilę żart", ale przecież nie było. Film próbuje aż za bardzi być poważny. Drudzy Guardians czy Ragnarok mieli więcej żartów, a tam i żarty i poważniejsze sceny bardziej u mnie wywołały emocje. Tak jak w Spider-Manie jakieś dziwny pacing jest tutaj i widać, że tam brakuje czegoś. Sceny się nie lepią jak powinny, bohaterowie idą z miejsca do miejsca jak trzeb i film się dzieje po prostu, a nie czuję żadnego progresu. Bohaterowie nie mają nic do robienia tutaj, nie ma fajnych dekoracji i kostiumów jak w Ragnaroku poza Omnipotence City, nie ma jakichś charyzmatycznych postaci jak Goldblum, jest taki cyniczny queerbaiting w tym filmie, jest recykling żartów z Ragnaroku, gdzie one nie są już ani trochę śmieszne czy kreatywne (najlepszy przykład to ten teatrzyk)... Walkiria jest tak bezpłciową postacią, ma ten jeden wątek gdzie pije i gada z Korgiem, ale tak poza tym to po prostu ona tam jest i znika jak film nagle potrzebuje, żeby Thor samemu poszedł i potem Jane umarła. Początek z Guardians też był okropny, to właśnie takie flanderyzowane wersje tych postaci jak z tych kreskówek MCU-podobnych. Kraglin spoko jak coś tam raz zrobił, bo Sean Gunn zawsze fajny. Ale dziwi mnie, jak mało odważny jest ten film, i jak mało jaj ma. Sceny akcji to szum, muzyka to po prostu "jeszcze raz zróbmy to co Guardians i jedna scena z Ragnaroku. W Ragnaroku ten Skurge miał lepszą drogę i wątek niż Thor tutaj. Nie lubię tego filmu poza pojedyńczymi scenami z Jane i częścią czarnobiałej sceny u Gorra (ale tam i tak dialogi "jesteśmy tacy sami, ja i ty..."). Tak chciałem, żeby to był dobry, kreatywny, odważny film, a dostałem jeden z najbardziej bezpiecznych, odtwórczych i niedokończonych filmów MCU. I widać, że Loki te poprzednie filmy ciągnął (ale jego serialu solo to nie dałem rady skończyć)
Tez tak sadzę.. bardzo średni film
Zgadzam się co do wad, ale ten film tak emocjonalnie mnie trafia, że trochę mi są obojętne :)
2 drugim seansie się dopiero dowiedziałem, że miecz mu powiedział o eternity, na pierwszym nie było tej przebitki na początku
Moja opinia co do filmu to z początku byłem zawiesziony tymi efektami jak wygladal ten pierwszy bóg i pierwsza walka Thora obok guardiansów.. strasznie mapetowo to wygladało.. co do Korga to mi sie podobało że miał chwile walki na Olimpie.. pokazali że nieźle walczy..ogolnie film sredni.. do Ragnaroku mu daleko.. te efekty i potwory Gora trochę słabo wyszły.. powinny być bardziej symbiotowate/venomowate jak w komiksach
Bardzo ciekawe, obszerne omówienie :)
Skąd się wzięły te "potwory cienia" Jakoś tego nie wyłapałem. One były z tym mieczem połączone?
A jeszcze a propos tego, co mówicie w 36:00 - to właśnie ja jestem tą osobą, pod którą byli Eternals pisani. :D Kupuję tamten w film w całości, łącznie z wątkiem Deviantów.
Devianci mają wątek?
@@OskarRogowski :D
Wg mnie tak. Poprowadzony słabo, w porównaniu do reszty filmu, ale tak. Dla mnie ten film jest niesamowicie metaforyczny i kupuję tę ich frustrację, bo faktycznie niczym się nie różnią od Eternals. Ich obecność podbudowuje, przynajmniej w mojej ocenie, te wszystkie rozważania o istocie człowieczeństwa.
Z pierwszego składu Avengers mamy już wymiankę Hulk - She Hulk, Cpt Ameryka - Sam, Hawkeye - Kate Bishop, Natasha - Yelena, Iron Man - Riri Wiliams. Czyżby Thor się jednak uchował jako ostatni?
FIlm ma swoje problemy, ale rezonuje ze mna bardziej niz Inne filmy z Thorem. Juz go uwielbiam i mysle ze bede wracał czesto do niego.
Mi w czwartej fazie najbardziej podobał się Dr. Strange 2 i Shang-chi
Spoilery
Zawsze dobrze bawiłam się przy tych filmach Marvela i potrafiłam docenić formę części z nich, a po ostatnich trzech rezygnuje z Marvela. Tak jak w Strangu i tym filmie sprowadzanie wszystkiego do naciąganego (niesamowicie) dawnego romansu, przerywanie każdej ciekawej czy przejmującej sceny śmieszkami na poziomie kabaretu, straszne efekty specjalne ( w Strangu byłam w szoku, że część scen przeszła do ostatecznej wersji) tutaj i tak było lepiej. W tym filmie nie ma wątku przewodniego - tu zmiany na przestrzeni lat, tu relacja córka -tato i strata, tutaj nowotwór, z inne strony Strażnicy dla ozdoby, których mogliby wkleić z innych filmów bo są tu po nic. Na plus Jane, Walkiria i aktorstwo drugoplanowych postaci/antagonistów bo aktorstwo samego Thora czy Strażników ( Phil) aż boli od sztuczności + ten seksistowski Zeus i żarty z gołego ... Z tych ostatnich Marveli każdy ma tyle złych elementów, najciekawsze wątki miała Czarna Wdowa ( sam pomysł na fabułę to koszmar) i Eternals z najbiedniejszym zakończeniem. Każdy film Marvela ma kolejnego najgorszego antagonistę, który powinien już dawno zniszczyć świat, ale i tak wszystko dobrze się kończy wśród epickiego finału z niedopracowanymi elementami nieraz w ciemnej pustce
Jej to było straszne, płytkie i bardzo ale to bardzo słabe. Jeden z gorszych filmów MCU. totalnie nie wyhamowali z humorem. Albo robi cały film w konwencji humoru - komedii albo kończą to na pierwszym akcie. Przez takie podejście cała reszta filmu i jego wątków jest zgubiona i spłycona. Dramatyczne spłycony Gorr. Po wyjściu z kina dużo ludzi mówiło, że czemu nie dało się załatwić tego w drugiej scenie filmu. Powiedzieć Gorrowi że wystarczy miłość i można się rozejść. Na ten moment jestem zawiedziony może drugi seans pomoże, ale Doktor Strange to przy tym arcydzieło.
No właśnie hamowali xDD Im sprawa stawala się powazniejsza, tym mniej żartów.
Ludzie żyją w innym świecie, kiedy czytam takie bzdury xF
@@FireJohnny-FilmsShows on napisał prawdę a nie bzdury XD
Gorr nienawidził bogów za to że krótko mówiąc mieli wszystko oprócz samych siebie w dupie. W ostatniej scenie w której de facto był nawet nad bogami zamierzał zrobić dokładnie to za co nienawidził bogów. I nie nie dało się tego rozwiązać na początku filmu bo wtedy jedyne co mógł zrobić to dalej zabijać i pomścić córkę albo odłożyć miecz i zginąć, a na koniec miał po raz pierwszy wybór. To jest takie trudne?
@@fanatyk_pizzy Znaczy bo oni maja wszystkich w dupie, to ja tez będą miał i zabije każdego boga tak? czyli wyszedł na hipokrytę xD
Dawno nie widziałem tak miłego masującego serce filmu,z jednej strony był przezabawny i u mnie cała sala kinowa się śmiała ale były momenty kiedy też cała sala płakała więc uważam że chociażby to jak ja i inni widzowie przeżywaliśmy ten film jest znakiem jakości.
Po optymistycznej recenzji Oskara spodziewałem się hitu. Niestety film dla mnie nie dowiózł, był spoko ale Ragnarok > Love and Thunder. Chyba zabrakło mi tutaj trochę Taiki w Taice.
Na początku film pędził na złamanie karku i te migawki z których wiele było bardzo fajnych nawet nie miały okazji wybrzmieć bo już skakaliśmy dalej.
Druga kwestia jest taka, że nie podobało mi się wprowadzenie Gorra. Uważam że zdecydowanie lepiej wypadłoby połączenie tych dwóch kwestii. Poświęcić pierwsze 20-30 minut na wątek choroby Jane i Thora bujającego się ze strażnikami w tych pulpowych, neonowo elektronicznych klimatach rodem z Ragnaroka gdzie przy okazji trafiają na ślady działalności Gorra. Tu jakieś wieści że zaginął lokalny bóg, tu jakiś trup przedwiecznego bóstwa spotkany przy okazji załatwiania innej sprawy itd. Drobne okruszki budzące niepokój i prowadzące do tego że ktoś sieje chaos. Pokażcie, że niektóre z tych bóstw to nie byle kto i niełatwo byłoby ich zabić więc ktoś musiał być np piekielnie przebiegły, dysponować możliwością wciągnięcia ich w walke której nie mogą wygrać. Zamiast tego mamy spaczonego typa z mieczem, który przed chwila był zwykłym randomem na jakiejś planecie i od którego nie czuje tego zagrożenia. Kwestie chowania się w cieniach można było dużo lepiej pociągnąć, a zamiast tego mamy takiego Lokiego wymachującego berłem, tylko że to berło jest bardziej śmiercionośne.
Mam też małe zastrzeżenia do finału. Rozmowa z Gorrem, okej bardzo fajnie że sobie wyjaśnili coś i nie było rękoczynów, ale na boga (któregokolwiek z uniwersum), naprawdę typowi który się mści za śmierć córki na wszystkich bogach nie przyszło do głowy, że mógłby poprosić o jej wskrzeszenie zamiast życzenia śmierci bogów? Trzeba mu było tym w twarz rzucić? Rozumiem gdyby tych bogów mordował juz dziesięciolecia albo i dłużej i tak go to pochłonęło że robił to wiedziony czystym gniewem nie pamiętając już źródła tego gniewu. No ale nie, raz że 2h temu widziałem jego origin, więc mam go żywo w pamięci a dwa że typ co chwile o tym mówi.
Przepraszam ale nie jestem fanem sprowadzania filmu do tego ostatecznego zagrożenia, bo tym zamierza iść do hej de facto boga i poprosić o śmierć wszystkich bogów więc trzeba go powstrzymać. Nie można by bardziej przyziemnie? Po prostu morduje kolejnych bogów, jak Thanos poświęcił swoje życie wymordowaniu wszystkich, knuje, przemyka wśród cieni, zastawia pułapki, szantażuje i zabija kolejnych i po prostu Thor podejmuj się jego powstrzymania bo inni albo umarli albo się pochowali ze strachu, albo zabarykadowali w mieście bogów czy coś. Efekt jest ten sam, prędzej czy później zginą wszyscy ale nie musimy tego sprowadzać do świętego grala, przed zdobyciem którego trzeba go powstrzymać. Po co ten mcguffin?
Teraz kwestia kilku logicznych spraw:
- z 10 typów z tego miasta bogów i Gorr by leżał patrząc po tym jaki był w filmie, a oni się go bali
- skoro wiedzieli o nim i że ma nekrosword którego się boją to nie wiem, nie można było wcześniej zadbać o to żeby zniszczyć ten miecz który stanowi taaaakie zagrożenie? tylko czekali aż ktoś go znajdzie i użyje przeciwko?
- Thor prosi Jane by została i idzie walczyć z gościem którego nie pokonali w trójke okej... tylko niech mi ktoś powie czemu nie bierze Mjolnira którego po pierwsze jest godny, po drugie zapobiegłby nadwyrężaniu się Jane, po trzecie zwiększyłoby to jego szanse na przeżycie skoro nie ma Stormbreakera...
- no i jeszcze ta planeta bez kolorów, wszystko fajnie, ale ten dramatyzm trochę pęka kiedy widz zaczyna się zastanawiać czemu do jasnej ciasnej Jane nie przywołała Mjolnira? czemu Thor nie użył piorunów by się wyzwolić? Wsteczny rozwój? W Ragnaroku, który również robił Taika ustanowiliśmy że Thor nie jest bogiem młotków tylko piorunów i nie potrzebuje broni by władać piorunami wiec? Co tu się stało niby?
Natomiast jeśli chodzi o pozytywy to podpisuje się pod tym co powiedzieliście.
No ale Gorr był pod kontrolą Necroswordu, który napędzał jego wściekłość na bogów. Mógł podjąć swoją decyzję w finale, bo miecz został zniszczony i znowu był w pełni sobą.
Mogli nie zadbać o zniszczenie miecza za wczasu, bo może miał tak słabych właścicieli że byli w stanie zabić nie wiem pojedynczych bogów, z resztą poprzedniego właściciela zabił ten dureń z początku więc no. Jest powiedziane że Gorr zabił wielu bogów więc ci idioci z tego miasta pewnie nawet nie chcieli sprawdzić kim jest ten Gorr bo się zwyczajnie bali, a tam gdzie się znajdowali byli bezpieczni. Ogólnie thor jest kreowany na najpotężniejszego z bogów, a sam dwukrotnie przegrał z Gorrem więc to że się go bali jest uzasadnione imo
Co do samych ogólnego teamu avengers to bez tych oryginalnych postaci jak Tony , Cap , nieobliczalny Hulk (widow i hawkeye) to juz prawie nie ma co zbierać.. zostal jedynie Thor i dr. Strange wiec mcu się kończy.. zostalo im jeszcze "odcinanie kuponów" bo wiadomo że jakis tam Moon knight, Loki i inne poboczne postacie nie mają szans udźwignać same mcu.. o jakis ms marvel czy cap marvel nie wspominając
Ten film sprawia, że chciałabym przytulić tych wszystkich bohaterów, bardzo wadliwe dzieło, ale kurde jest tu człowiek. Czuję, że to po czasie będzie kolejny The Last Jedi, którego kocham, więc chce pokochać też ten film.
Z grubsza film mi się podobał, humor był świetny, tylko miejscami miałem trochę dysonans, głównie wtedy kiedy Jane mówiła Thorowi o chorobie. Mam wrażenie, że film był by dużo lepszy gdyby był miejscami zrobiony w poważniejszym tonie, rezygnując z tak wielkiej ilości humoru.
Ale i tak mimo wszystko moje serce należy do kóz XD
Ale zauważ, że Thor ani przez moment w tej scenie nie żartuje z choroby Jane, podchodzi do niej z uczuciem. Ona żartuje - co jest zwykłym, ludzkim mechanizmem obronnym, bo boi się jego reakcji i nie chce być przez niego definiowaną przez raka
@@FullFrontalPisula Wydaje mi się że Koledze chodziło o fakt tego, że cała scena kiedy Jane mówi o chorobie jest notorycznie przerywana strasznymi sucharami Korga i Walkirii. Pasowało to tam jak pięść do nosa. Albo robimy scenę dramatyczna z ważny dla reszty filmu wydźwiękiem albo nie róbmy jej wcale, bo szczerze to wyszła z tego kaszanka.
@@TheSportowaTV Przecież nie jest. Od momentu kiedy Jane mówi o tym, że ma raka do pocałunku nie ma cięcia z tej sceny.
@@OskarRogowski pisząc że coś przerwa miałem też w sensie ścisłym na myśli że cała scena została przerwana przez żart nie pamiętam już dokładnie który. W każdym razie no do mnie to to nie trafia. Tutaj już było za dużo tych żartów ale tak jak mówiliście Wam się to może podobać innym nie
@@FullFrontalPisula Jestem w stanie się z tym zgodzić tylko, że dzieje się to krótko po tym jak Thor polewa młot piwem przez co ten uzasadniony humor, wydaje się błahy zlewając się z resztą żartów, dlatego w mojej opinii powinno się albo wybrać lepsze dawkowanie humoru, żeby to wybrzmiało albo podejść do rozmowy na poważnie, by się wybiła z tłumu.
Czwarta faza jest słaba. Obiektywnie rzecz ujmując i porównując do poprzednich faz. Już pomijam to, ze cgi było lepsze 14 lat temu ale prawdziwym problemem są naprawdę słabe historie i pompowanie balonika przed każdą kolejną produkcją po której następuję nie wybuch a jakieś smutne pierdnięcie…
Black widow - cholerny żart. Film który nie miał sensu powstawać. Słaby akcyjniak. Taskmaster kompletnie zniszczony. Film-gniot dosłownie. Nuda i nic więcej.
Shang chi - Imo najlepszy film z tej fazy. Ma swoje problemy ale w końcu dostaliśmy coś co ma charakter i w miarę się trzyma od początku do końca.
Eternals - istny dramat. Nieporozumienie. Nawet szkoda wymieniać rzeczy które wyszły tu zle bo za dużo tego.
No way home - film oglądało się dobrze ale tylko dlatego, ze to był cameo fest. Nic więcej.
MoM - bardzo zle napisany film. Gdyby wyglądał chociaż w 1/5 jak wszystko wszędzie naraz to byłoby ok. Ale nie wyglądał.
Teraz thor…jest ok ale dupy chyba nikomu nie urwał. To z pewnością nie ten sam powiew świeżości co ragnarok.
Do tego wszystkiego dołożyć coraz słabsze seriale, z których żadnego nie można nazwać DOBRYM…
Mcu się rozwadnia i idzie w niejasnym kierunku. Za dużo bohaterów którzy gowno nas obchodzą. Nie ma nawet kto prowadzić tego uniwersum. Kto? Cpt marvel? No bez żartów. Kiedyś była trójka iron Man, cap i thor wspierana przez niewiele mniej znaczących od nich bohaterów. Teraz? Burdel na kółkach
Rozwodniony jest twój komentarz
Przestałem czytać po "obiektywnie rzecz ujmując" xD
@@bebznqq obiektywizm boli fanatyków xD to co tu napisałem to zsumowane opinie, na ktore trafiam w sieci od dłuższego czasu i z którymi sam się zgadzam i które dobrze opisują stan faktyczny mcu😁 tak samo jak obiektywnie disco polo jest chujową muzyką tak samo obiektywnie np taki Dr strange dwa jest słabym filmem (patrząc na budżet jakim film dysponował to wręcz fatalnym)wiem, że pisanie czegokolwiek innego niż peanów na cześć kolejnych wypocin marvela łączy się z ryzykiem zostania zaatakowanym przez fanboyów tej marki ale mam to w dupie 🙃 byłem fanem produkcji mcu i chodziłem na wszystkie filmy ale chyba czas z tym skończyć bo jakość tych produkcji skandalicznie głęboko zanurkowała. Przy tylu fanach, takich pieniądzach i takich możliwościach to robią naprawdę cienizne
@@FreestyleBros nie rozumiesz nadal jaka jest definicja obiektywizmu xd Jeśli coś nie jest wymierne faktologiczne to nawet zbiór opinii jest subiektywny
W ogóle to:
>Uważanie Lokiego i Moon Knighta za słabe seriale
Release Waititi Cut!
Kim jest N.W antagonista o, którym wspomina Oskar ?
Gorr prawie jak Kratos z GoW
Kocham ten film! zgadzam się z wami dosłownie w każdej sprawie i ja osobiście wolę LOVE AND THUNDER niż RAGNAROK tak samo jak wolę 2 Strażników niż 1.
1. Byłem zarzenowany, kiedy Jane i Thor rozmawiali na łodzi i Jane powiedziała, że ma raka to widownia się zaśmiała.
2. Jakim cudem film o Bogu z kosmosu jest bardziej przyziemny niż film o chłopaku z przedmieścia?
3. U mnie "Thor Love and Thunder" w top 5 MCU na pewno.
No bo ludzie są głupi... Pamiętam do tej pory jak Kevin Hart opowiadał o swoim wypadku samochodowym i mówił, że nawet nie mógł wytrzeć swojej dupy samodzielnie, a widownia hahaha, a on TO NIE JEST ŚMIESZNE.
Wielu ludzi nie ogarnia życia
@@FireJohnny-FilmsShows Ale kiedy on to powiedział na występie kabaretowym? to co w tym dziwnego ze sie śmieją ? sam wypadek nie jest śmieszny ale jak wychodzi kolo na scene i mówię dosłownie to co napisałeś, do tego tym swoim piskliwym głosem jak Kevin to jest śmieszne. Jaki to ma związek, te dwie spawy XD
Ten film ma straszny problem z balansem. Myślałam że będzie jeszcze gorzej als nadal jest źle. Ja go oceniałam względem Jojo Rabbit. Gdyby Jojo był kręcony w stylu Love and Thunder to wyszłaby beka ze śmierci matki Jojo czy tego oficera co szkolił dzieciaki. W Thorze 4 nie ma poczucia powagi a mamy ojca rozpaczającego po utracie dziecka, umierającą na raka kobietę i faceta, który wrócił po latach do związku z kobietą a ta jest śmiertelnie chora. W głupim Ragnaroku jest o wiele lepiej zbalansowana powaga i głupota. Głównym problemem jest ego Taiki. O ile on grający malarza wyszedł bardzo dobrze i nie kradł show tak on jako kosmiczny kamienioczłowiek, który psuje absolutnie każdą powagę i to już od czasu wybuchu Asgardu. Ryj nie może mu się zamknąć na 0,000000000001 sekundy i to wśród ludzi, którzy cudem uciekli od śmierci i na własne oczy widzą anihilację własnej ojczyzny jest po prostu do wywalenia. A w Love and Thunder to w ogóle to wciepnięcia do jądra słońca by się spalił na popiół.
Mi oprócz wątku Bale'a, oraz Portman brakuje mi odbudowy związku Thora i Jane. Tego jest za mało i gdzie ta tytułowa miłość ja się pytam.
Uwielbiam Strażników Galaktyki 2. O ile uważam część pierwszą za fałszywą tak dwójeczka kupiła mnie autentyzmem i balansem. Gdy Quill krzyczy do Ego że może i jest jego ojcem ale nie jest jego tatą to jest dla mnie to czym mnie Gunn kupił. Dlatego boli mnie porównanie Guardiansów do tego dziadostwa.
44:09
No ja nie moge.... czy naprawdę to tak działa że jak czegoś nie widze to z góry jest brzydkie... jakoś ja jestem mega brzydki czy ludzie mnie widzą czy nie....
Nie widzisz co tam jest, spoko, rozumiem... ale to nic ci nie mówi czy coś jest brzydkie czy nie.
32:02 Korg miał być... czymś.. więcej? W Ragnaroku tak samo jego postać sprowadzała się tylko i wyłącznie do 1 rzeczy. Jak ma ta jedna rzecz i umie to robić, to niech to robi, mi to styknie. Byle nie było tego przesytu ilości wątków.
I te ciągle jechanie po końcówkę Shank Cii... co z tego że 95% filmu było super... I ten 1% na samym końcu... Nie.. będziemy gadać i stękać tylko o te 4%. Cała resztę z filmu opluwamy... Nie mówię by teraz gadać o całym filmie. Ake już dajmy sobie spokój... albo inaczej "nie pierdolić o końcówce"
Moim zdaniem fajny wątek Gorra ,swoją drogą Bale bardzo obnażył Hemswortha, ale dla mnie film po za kilkoma momentami kiepski a szczególnie słaby finał .
Po żadnym z filmów Marvela nie byłem tak zmieszany. Nowy Thor to film dziwny, poruszający poważną tematykę straty i walki ze śmiertelną chorobą, w którym sceny genialne, potrafiące wyciskać łzy, mieszają się ze scenami żenującymi do granic możliwości, podczas których miałem ochotę wyjść z kina.
Ogarnięci bohaterowie którzy w losowych momentach zmieniają się w klaunów, żeby tylko wrzucić jakaś śmieszną scenkę jakoś do mnie nie trafiają. Za dużo Waititiego w Waititim.
Co do Korga i Valkirie, to wolałbym wyciąć Valkirie i rozwinąć Korga.
Dopiero dziisaj obejrzalem i o kurwa ale ten film jest mocno waititiowi (xD)
I ta koncowka ja pierfole, zloty film
Dla mnie to jeden z najgorszych filmów MCU - ścisła końcówka... Uwielbiam twórczość TW, jego wampiry to złoto, a T: Ragnarok chyba nie muszę chwalić.
Natomiast tutaj wszystko jest nie tak. Dziury fabularne i niespójności z MCU gryzą w oczy, a sama fabuła jest sztampowa. Ot, kolejne fantasy odhaczające typowe punkty. Decyzje bohaterów często są zwyczajnie głupie.
Postać Thor została zarżnięta - znowu wracamy do motywu głupawego nastolatka, który praktycznie nie rozwija się przez cały film. Zmarnowany ogromny potencjał na odbudowanie tak postaci po Endgame.
Z kolei Gorr jest tak groteskowy, że nie sprawia wrażenia poważnego rywala a tym samym nie czuć stawki. Jego motywacja też jest źle zarysowana. Bóg w początkowych scenach jest tak antypatyczny, że trudno nie kibicować Gorrowi.
I żeby nie było - bardzo lubię kicz i groteskę, ale świadomie dozowaną. Tutaj film cały czas podkreśla, że jest dziełem samoświadomym, ale tak nie jest. Z jednej strony mamy celowo groteskową grę Bale'a, z drugiej strony mamy sceny dramatyczne, które mają być realistycznie poważne. Niestety reżyser sięga po jeden z najbardziej wyświechtanych motywów wyciskających łzy. Znam dobrze historię Jane z komiksów i wiem, że rak w Marvelu to poważna sprawa. Ale tutaj zostało to źle rozegrane. Oczywiste, że w filmie nie ma tyle czasu, żeby rozwinąć ten wątek. Dlatego taki wątek trzeba zmodyfikować w jakiś sensowny sposób, a nie wklejać bezmyślnie. Jak mam uwierzyć, że Jane cokolwiek grozi w tym konktlretnym świecie, gdy za chwilę lata z młotem jako bogini albo spotyka się z Zeusem? Przecież to jest MCU a nie komiksy, lek na raka może istnieć, nie jest wyraźnie zaznaczone, że nie.
Gra aktorska miejscami jest zła.lba dalogi są niskich lotów, pisane na kolanie. Nawet początkowowe sceny z GotG są pozbawione jakiejkolwiek chemii pomiędzy bohaterami - bracia Russo potrafili zbudować wiarygodną relację pomiędzy nimi w kilku króciutkich scenach, a tutaj nijak tego nie widać.
Mam wrażenie, jakby Taika z jakiegoś powodu (może konflikty z wytwórnią?) nie chciał robić tego filmu i odwalił chałturę, żeby tylko było.
Zupełnie nie zgadzam się z tym, że to film autorski. Jest dramat, jest komedia, ale proporcje są tak źle wyważone, jakby to kręcił naśladowca TW, a nie on sam.
Być może na tę opinię wpłynęło to, że widziałem tego potworka w domu, na chłodno, długo po premierze.
Dla kontrastu Dr S. MoM jest filmem, w którym rękę autora widać na każdym kroku - od przebiegu całych scen po detale w montażu. Thor przy MoM wypada po prostu blado i nijako.
Problem tych wszytkach filmów jest taki ze są robione jak od jakiś matrycy, szkielet fabuły zawsze jest praktyczne taki sam, gdy cos się sprawdzi zaczyna sie dojenie na maksa, a filmy maja te same problemy ze słabymi drugoplanowymi postaciami czy antybohaterami. Nie mówiąc o często olewaniu strony technicznej robionej na szybko która kuje w oczy. Tak jakby zamiast się rozwijać stoją w miejscu w wielu aspektach czy nawet się cofają.. Tak jak było z Strange 2 czy Shang-chi, niby pomysł fajny ale jak to bywa w takich filmach nie możesz wyjść z ram wyznaczonych przez studio, musi być lekko strawny śmieszny akcyjniak .
Dziwi mnie, że rozmawiacie o tokenizacji bohaterów, którzy niczemu nie służą i są niepotrzebni, a nie wspominacie wcale o Strażnikach Galaktyki. Strażnicy sa tutaj jeszcze bardziej niepotrzebni wg mnie niż Corg, a cały ten początek wydaje się wymuszony i niepotrzebny. Zwłaszcza po tym przejmującym i wciągającym otwarciu z Gorrem.
Kozy dało się wprowadzić bez udziału Strażników, a Thor na luzie mógł się dowiedzieć o nadchodzącym zagrożeniu bezpośrednio od Sif.
No i właśnie - to dało by po raz kolejny czas na rozwój innych wątków.
Strażnicy nie są postaciami drugoplanowymi, tak samo jak Zeus. Nie mam problemu z tym, że jakaś postać jest tylko żartem, albo jego rólka jest malutka, jeśli jest epizodycznie. Korg i Walkiria mają tyle czasu ekranowego, że są pełnoprawnymi postaciami drugoplanowymi - a jednak nie mają żadnych sensownych wątków.
@@OskarRogowski ok, rozumiem podejście i szanuję bycie konsekwentnym.
Mnie mimo wszystko zmęczyło to kilkanaście minut i nie wrzucał bym ich tutaj wcale. 😅
Nieśmieszna parodia Thora, jestem zawiedziony. 4 faza to jakiś żart.
Ale jak parodia? Obejrzałem film drugi raz, skupiając się na konstrukcji. Ten film świetnie pokazuje Thora. Tak jak mówią chłopaki, im dalej tym głupkowate żarty Thora idą na bok, bo on coraz bardziej się otwiera i staje się poważny w kwestii Jane itd
Dla mnie waititi jest spoko, ale ten film jest przesadzony taika watitowo. W tym sensie, że tych wstawek komediowych bylo poprostu jak nasrane.