Znakomita sztuka. Iredyński zawsze wydawał mi się nieco wulgarny, ale tu jest realistą i psychologiem be zarzutu (potwierdzi to chyba każdy, kto spędził w związku uczuciowym więcej niż kilka lat). Bardzo przekonująca gra aktorów. Miniatura, ale mocno dramatyczna. Mam tylko kłopot z tytułem: plama na ścianie jako idol, czyli przedmiot uwagi i adoracji?
Wydaje mi się, że tę plamę jako "idola" postrzega tylko pani psycholog, od siedmiu boleści, dla męża jest to raczej ostatni skrawek prywatności i psychicznej wolności w małżeństwie, ostatnia rubież, której broni.
Wydaje mi się, że plamę jako "idola" postrzega tylko pani psycholog, od siedmiu boleści. Dla męża jest to ostatek prywatności w małżeństwie, kawałek psychicznej wolności, ostatnia rubież, której broni przed zawłaszczeniem.
Nie lubię psycholożek, wiele z nich to naprawdę egocentryczki mające często problemy z własną osobowością... kilka poznałam prywatnie. Kobiety mają generalnie skłonność do zawłaszczania przestrzeni wokół siebie i mówię to jako kobieta. Stąd tak wielu "wykastrowanych" facetów, którym taka kontrola odpowiada, zdejmuje z nich odpowiedzialność, czują się zaopiekowani jak u mamusi. Bohater walczy o prawo do prywatności i odrobiny psychicznej wolności w małżeństwie...jestem po jego stronie.
Dzięki stokrotne za przymuszenie do myślenia. Nie żebym się jakoś strasznie opierał, ale warto się oderwać od tego co dookoła. Pozdrawiam.
Swietny spektakl, dzięki!
Nie lubię Iredyńskiego, ale to jest bardzo prawdopodobne i rewelacyjnie zagrane.Dziękuję.
My tez siedzimy jak ten pan w ciemności i gapimy się godzinami może nie na ścianę ale w telefony :(
Jest to po prostu szukanie prywatności i wolności od tłumu i ciągłej ingerencji innych w nasze życie.
Znakomita sztuka. Iredyński zawsze wydawał mi się nieco wulgarny, ale tu jest realistą i psychologiem be zarzutu (potwierdzi to chyba każdy, kto spędził w związku uczuciowym więcej niż kilka lat). Bardzo przekonująca gra aktorów. Miniatura, ale mocno dramatyczna. Mam tylko kłopot z tytułem: plama na ścianie jako idol, czyli przedmiot uwagi i adoracji?
Wydaje mi się, że tę plamę jako "idola" postrzega tylko pani psycholog, od siedmiu boleści, dla męża jest to raczej ostatni skrawek prywatności i psychicznej wolności w małżeństwie, ostatnia rubież, której broni.
Wydaje mi się, że plamę jako "idola" postrzega tylko pani psycholog, od siedmiu boleści.
Dla męża jest to ostatek prywatności w małżeństwie, kawałek psychicznej wolności, ostatnia rubież, której broni przed zawłaszczeniem.
Nie lubię psycholożek, wiele z nich to naprawdę egocentryczki mające często problemy z własną osobowością... kilka poznałam prywatnie.
Kobiety mają generalnie skłonność do zawłaszczania przestrzeni wokół siebie i mówię to jako kobieta.
Stąd tak wielu "wykastrowanych" facetów, którym taka kontrola odpowiada, zdejmuje z nich odpowiedzialność, czują się zaopiekowani jak u mamusi.
Bohater walczy o prawo do prywatności i odrobiny psychicznej wolności w małżeństwie...jestem po jego stronie.
"psycholożek"? Litości
Nie już nie.
Wkurzające klaksony!