Fizyka, technikum. Pod koniec I semetru na klasę ~30 osób 18 jest zagrożonych. Konsultacje w poniedziałek na 7.00. Nie ma w szkole osoby, której by tam kiedyś nie było. Ludzie wchodzą do klasy i rzucają się na ławki. Podobno kiedyś tłum był taki, że jakaś dziewczyna złamała sobie rękę. Absolutnie wszystkie ławki są obsadzone ludźmi, którzy poprawiają jakąś kartkówę albo sprawdzian. Po 5 minutach przychodzą trzy spóźnione osoby. Pan nauczyciel mówi, że nie ma już miejsc. "Nie szkodzi, damy sobie radę". Dwie z nich piszą sprawdzian na podłodze, a jedna próbuje się ulokować koło zlewu. Tak, takiego gdzie jest kran i można wylać wodę. Nauczyciel dyktuje zadania. Najprostsze, są dla pierwszego semestru, ale i tam trygonometrię musisz mieć w małym palcu. Zadania absolutnie nieintuicyjne, bo jednostki to pikometry, gigagramy i hektolitry. Spróbuj się nie rąbnąć. Dla drugiej klasy, wzorek, który po podstawieniu daje jeden ułamek, w którym jest pięć innych kresek ułamkowych. Łatwizna, trzeba wyciągnąć z tego x. X jest gdzieś w potędze pomiędzy drugą a trzecią kreską. Osoby, które skończyły na trójkach fizykę z tym panem, dzisiaj robią doktoraty z astronomii i fizyki. Ci z dwójkami mają na luzie czwórki na polibudach. Do dziś mam co do niego mieszane uczucia.
najgorzej jak mówią ze coś było tłumaczone x lat temu i jak możemy tego nie pamiętać? i nie chcą poświęcać lekcji na cos, co już teoretycznie było, jednak jak ktoś ma braki w wiedzy to ciężko jest zrozumieć dalszy materiał :/ dlatego z jednej strony ich rozumiem ale z drugiej jest to trochę bez sensu.
Jak kiedyś w jakoś piątej klasie się przemogłam i gdy pani zapytała czy rozumiemy, zgłosiłam że nie rozumiem. -Czego nie rozumiesz? -Najlepiej, gdyby Pani wytłumaczyła mi wszystko jeszcze raz. (zgubiłam się gdzieś w środku zadania) -Ale jak można nie rozumieć wszystkiego?! Wręcz na mnie nakrzyczała o to, że nie rozumiałam. Oczywiście i tak mi tego nie wytłumaczyła. To był mój pierwszy i ostatni raz, gdy powiedziałam że czegoś nie rozumiem...
Ja nie rozumiem jednej rzeczy, w szkole zawsze powiedzenie, że czegoś się nie rozumie, kończyło się krzykiem czy zbywaniem ze strony nauczyciela. Na pierwszych latach swoich studiów miałam sporo chemii i tam każde nie rozumiem, spotykało się z dokładnym tłumaczeniem. Nawet jak cała grupa odpowiadała "wszystkiego" :D to prowadzący odpowiadał "w takim razie zaczynamy od początku" i wtedy nikt nigdy nie bał się zadać pytania a przewałkowane zagadnienie od razu wchodziło do głowy. Dlaczego na studiach prowadzący chcą coś wytłumaczyć a w szkole nauczyciel traktuje uczniów z góry i poniża jeśli ktoś czegoś nie rozumie? Nie ogarniam tego.
Za każdym razem: abc: ej, xyz, też tego nie rozumiesz? xyz: noo, co my mamy w ogóle zrobić? xxx: w sumie ja też nie wiem yyy: ja tak samo uuu: ja też ... .... .. Nikt nie zapyta pani XD
Kiedy byłam w podstawówce, jedna dziewczyna zgłosiła się na matematyce, że nie rozumie i Pani jej wszystko wytłumaczyła. Ja powiedziałam jej, że nie rozumiem tego samego i mnie zaczęła wyzywać od nieuków, idiotów i leniów 😊
To nauczyciele tłumaczą? :o kilku znałem co tłumaczyć potrafili. Zdecydowana większość to tylko dyktowała to co w książce. Prawidłowe nauczanie to na studiach widziałem, ludzie po których widać było, że wiedzą o czym mówią.
Właśnie zaczęłam liceum i większość osób z mojej klasy jest przeciętna z matmy. Ostatnio nauczycielka jak czegoś nie rozumieliśmy powiedziała, że to było w gimnazjum i w takim tempie to my nie napiszemy matury za 3 lata :)
U nas typową sytuacją jest ta na matematyce: - rozumiecie? - nie rozumiem tego - jak mozna tego nie rozumiec. Gdy zawsze otrzymujemy taką samą odpowiedz, po prostu juz przestalismy pytac. Po zebraniu kiedys okazalo sie, ze rodzice zwrocili pani uwagę, ze nie tlumaczy. Nic się nie zmienilo. Uslyszelismy "no ale przeciez zawsze pytam, czy rozumiecie"
@@martagouszka8119 Przykro mi, ja od momentu napisania tego komentarza zdążyłam pójść do szkoły średniej, jestem teraz w trzeciej klasie i mam świetną panią z matematyki, wkońcu zaczęłam rozumieć przedmiot, który zawsze sprawiał mi trudność. Tobie też tego życzę :)
A co zrobić gdy nauczyciel tłumaczy, ale nie umie tego robić? Mój pan od geo przez całą lekcję nam wszystko tłumaczył, jąkał się, powtarzał, nic nie zrozumiałam. A kiedy robiłam pracę domową z tego tematu, to ogarnęłam wszystko w 4 minuty. Dodam tylko, że ten nauczyciel pracuje już w naszej szkole wiele lat. A tak z innej beczki, na jednej lekcji liczyłam ile razy powtarzał jedno słowo. Wyszło ponad 120 razy ;PPP
nie chodzisz czasem do szkoly w przodkowie bo słyszałyam historie że dziewczyna z równoległej klasy co mój brat liczyła ile razy w ciągu lekcji nauczyciel od gegry powiedział "no ten tego" i wyszło około 120
Na moim przedmiocie w PSO w wymaganiach na każdą ocenę pozytywną (czyli od dopuszczającej) są zapisy: "uczeń zgłasza, jeśli czegoś nie rozumie", "świadomie korzysta ze swoich praw ucznia". Pracuję z klasami, które w systemie są bardzo długo i mają ogromne opory przed tym, żeby o coś dopytać czy zgłosić, że czegoś nie rozumieją. Walczę z tą postawą, jak mogę, podobnie z system oceniania. Wydaje mi się, że w tym roku znalazłam klucz, jak to robić, żeby działać zgodnie z prawem, ale jednocześnie stosować pozytywną motywację :)
w zeszłym roku szkolnym zapytałem się nauczyciela, o co chodzi w danym zadaniu, a on kazał mi się zamknąć... oczywiście razem z klasą zgłosiliśmy to ale no jak zwykle dyrekcja z tym nic nie zrobiła i przemilczała sprawę 🙂
współczuje w jednym roku moja nauczycielka od religii poważnie zachorowała i nie było wiadomo kiedy wróci więc uczyła nas bibliotekarka i na jedną lekcje na pierwszą lekcje z nią ona się pyta dlaczego nie mamy różańców i na następną lekcje przynieśliśmy i było super ale na następnej lekcji pani znów cie na nas wydarła że mamy przynosić różańce tylko kiedy ona powie i parę lekcji później pani się na nas wydziera dlaczego ich nie mamy choć nie kazała przynosić. a i u nas są obiady w szkole i tak jest zawsze że minute przed końcem lekcji nasza klasa zawsze pyta się czy czy te osoby które chodzą na obiad mogą wyjść szybciej byśmy nie musieli stać w kolejce przez całą przerwę a gdy już dostaniemy nasz posiłek jeść go na stojąco a na zjedzenie mieliśmy tylko pół minuty i nam zawsze nauczyciele pozwalali iść a niedokończone zadanie zrobić w domu ale nawet jak już mieliśmy skończone zadania to nas nie wypuszczała (a religie mieliśmy w klasie najbardziej oddalonej od stołówki) i odwaliła jaszcze parę takich akcji i po tym jak mieliśmy zostać całą przerwę obiadową w sali bo już nie pamiętam co ktoś zrobił to pod koniec zajęć jakieś mamy się wkurwiły że ten babsztyl nie daje nam nawet zjeść obiadu i poszły w małej grupce (3-4 mamy) do dyra i ten babsztyl przestał uczyć naszą klasę nie wiem jak z innymi ale to nie nasz problem
Moja angliczka pracowała tylko z najlepszymi uczniami. Moja matematyczka wytłumaczyła coś na odwal się a potem cały czas przeglądała facebooka. Mój nauczyciel historii co trzy lekcje robił kartkówki. Zamiast godziny wychowawczego miałam polski. Skończyłam w liceum z brakami.
Moja matematyczka z gimnazjum miała taki system. Swoim ulubieńcom potrafiła tłumaczyć nawet po lekcji. Całą resztę ośmieszała przy tablicy. Gdy ktoś stał przy tablicy potrafiła specjalnie ignorować go przez kilka minut. A później wylatywała z takim tekstem z drugiego końca sali -nadal mózg się nie obudził? Doszło do takiej sytuacji, że większość liczyła jaki przykład będzie robić i prosiła kogoś o rozwiązanie go na jakiejś karteczce
No właśnie ja jestem tą osobą śmiałą, która zawsze gdy nawet rozumiem, ale widzę, że inni nie rozumieją to proszę nauczyciela, żeby jeszcze raz wyjaśnił, a jak nie chce to i tak nauczyciele już mnie znają i wiedzą, że takto by musieli tracić na kłutnie ze mną całą lekcje, bo ja zawsze proszę to skutku aż się zgodzą więc zawsze po mojej prośbie odrazu tłumaczą.
u nas na większości lekcji dział ten schemat, że albo nie rozumiemy wszystkiego albo nikt się nie odezwał; ale był jeden wyjątek: chemia, kiedy wyklarowała się ostateczna grupa zdających ten przedmiot (chociaż wcześniej też tak było ale w mniejszym stopniu) to pytaliśmy często o różne rzeczy, bo nasza nauczycielka po prostu stworzyła taki komfort na lekcji i to było normalne
Ja mam nauczycielke jak ktos sie pyta nie rozumiem tego i tego a ona " moje dwuletnie dziecko to rozumie" hahaha ;-; a jam ochote powiedziec jej "ale nie każde dziecko ma matkę bądz ojca uczącego angielskiego" poprostuuu tam mn korciiiiii A moja kol ma nauczyciela Krtory mowi zrobcie to i to zadanie a sam siedzi i gra na tel A na przerwe chce zabieracz uczniom tel hahahah :-;
Ja ostatnio przeczytałam komentarz 'moja 9letnia córka i jej koleżanki rozpoznają czy kocięta są kotkami czy kocurami'. A ja na to 'jak ja miałam 9 lat to umiałam grać na skrzypcach. I moje koleżanki tez'
gimnazjum, angielski, lekcja na temat jakiegoś czasu, nauczycielka "zróbcie to i to zadanie", klasa "a mogłaby pani powiedzieć nam, w jaki sposób je zrobić?" na co nauczycielka "rozmawialiśmy o tym już w podstawówce, to powinniście umieć, dacie radę"
Moja nauczycielka od angielskiego zawsze tłumaczy nam zadanie ( polecenie) i to które robimy na lekcji i zadanie domowe i jeszcze przerabia z nami pierwszy przykład żeby każdy wiedział jak to zrobić . Myśle że to jest dobre podejście ale niestety w mojej szkole takich nauczycieli jest niewiele.
U mnie w gimnazjum miałam wychowawczynię od matematyki i zorganizowała dla nas godzinę w tygodniu zajęć wyrównawczych przez trzy lata. Szczerze było to super, dodatkowa lekcja w tygodniu i to bardziej na luzie, gdzie nam tłumaczyła trochę też lepiej. Nie mówiąc o tym, że jeszcze chodziłam na jej konsultacje przez trzy lata i matematyka szła mi na 3-4. W technikum już tego nie było i oceny to 1 i 2....
ja pamiętam jak na lekcji matmy było już nie pamiętam co ,ale było dziwnie wytłumaczone i nie zrozumiałam i jak nauczycielka spytała czy ktoś nie rozumie tylko ja podniosłam rękę i chyba dlatego że byłam najlepszą osobą z matmy w klasie spytała czy ktoś jeszcze nie rozumie i okazało się że prawie wszyscy w klasie nie rozumieli
Raz na matematyce był temat, który ostatni raz omawialiśmy x lat temu, prosiliśmy panią, żeby nam przypomniała niektóre rzeczy, bo matematyka nie jest jedynym przedmiotem, z którego musimy zapamiętywać i najzwyczajniej mamy luki w pamięci. Nasza 'kochana' pani zaczęła (za przeproszeniem) wydzierać się na nas (zwykły krzyk byłby tu określeniem raczej niezbyt trafionym), że jak my możemy tego nie pamiętać, skoro to temat bardzo łatwy. Później jeszcze miała do nas pretensje, że to niby przez straciliśmy połowę lekcji. No cóż... mogła nie krzyczeć i czas ten wykorzystać na przypomnienie, o które ją prosiliśmy...
Ja miałam taką panią od biologii i chemii która tłumaczyła zawsze gdy ktoś czegoś nie rozumiał. Nawet na e-lekcjach ciągle się pytała czy wszyscy rozumieją i zawsze jak czegoś się nie rozumiało to mówiła że można napisać do niej z prośbą żeby wszystko wytłumaczyła.
Właśnie miałam taką nauczycielkę ,która na lekcjach szybko leciała z tematem i za każdym razem,kiedy mówiła ,,uważajcie"to już wiedziałam,że zaczynamy coś trudniejszego.Ale jak przyszłam na dodatkowe zajęcia to mi wszystko wyjaśniała i poprawiałam wtedy oceny.
U nas na niemieckim Pani nie mówi że mamy się nauczyć odmiany 1 czasownika na następnej lekcji -teraz szczerze kto nie umie odmienić Prawie wszyscy podnieśli rękę w tym ja Tymczasem pani -mieliście to umieć wchodzą nowe i takie zaległości sobie porobicie Mnie krew zaczęła zalewnać że wkurzenia
Mi tak się poszczęściło, że jakimś cudem wszyscy moi nauczyciele tłumaczą naprawdę świetnie, a kiedy nie rozumiemy, to wytłumaczą od nowa. Najlepszym przykładem jest moja nauczycielka matematyki. W czwartej klasie nie rozumiałam jakiejś tam rzeczy (nie pamiętam już dokładnie jakiej), a ona siedziała ze mną i powtarzała mi to tyle razy, że w końcu zrozumiałam
Mam nową nauczycielke od fizyki a jestem w 8klasie i jest wymagająca i powiedziała że zrobi kartkówke z tych wzorów na prędkość przyspieszenie droge i czas a mieliśmy nauczycielke która kompletnie nie umiała nam wytłumaczyć napisała wzór i tyle i powiedzieliśmy całą klasą pani że tego nie umiemy (tylko 1 osoba umie z 16 osób) a tamta pani nas nie nauczyła a ona nam powiedziała że to jest nasz problem bo to my nie uczyliśmy sie w 7klasie więc teraz musimy to wykuć i że skoro to mieliśmy powinniśmy to umieć
Jestem humanistą i matematyka to mój największy wróg. Mimo wszystko nigdy się nie poddawałam, zawsze miałam 3 z matmy na koniec głównie za starania. Jak czegoś nie rozumiałam to pytałam, chodziłam na korepetycje. Niestety mojej obecnej nauczycielce matematyki to nie wystarcza. Jej zdaniem w matematyce nie ma nic do rozumienia, ma pretensje do mnie, że długo zajmują mi obliczenia ( tu się z nią zgodzę, ale wolę robić wolno i dokładnie niż wszystko źle ), wytyka mi błędy, ale nie wyjaśni jak powinno być dobrze. Nie pierwszy raz spotkałam się z taką postawą u nauczyciela. W podstawówce miałam nauczycielkę, która zapewniała nas, że możemy pytać o wszystko, ona nam wytłumaczy. W rzeczywistości krzyczała jak ktoś czegoś nie rozumiał. Porównywała nas do innych, pojawiały się teksty typu ,,Jakim cudem Maciej to rozumie, a ty nie!". Ale o niej i jej akcjach można książkę pisać.
Ja przez dwa lata podstawówki (4-6) miałam nauczycielkę z matematyki, która jak podawała nam jakiś wzór, wymagała żeby przy obliczaniu każdego zadania zastosować właśnie ten i żadnego innego sposobu nie zaliczała, nie mówię tu o napisaniu samego wyniku, nie zaliczała gdy ktoś miał swój sposób liczenia przy którym jemu było lepiej i miał poprawny wynik. Ja myślę na takich przedmiotach aż za bardzo na logikę i kiedy mam jakiś wielki wzór z rozpisywaniem czegoś na całą kartkę to średnio to rozumiem i muszę to sobie jakoś przepracować Na początku tego roku (7 klasa) poszłam na kółko z matematyki już z inną nauczycielką, żeby nadgonić mocno program i pójść na konkurs kuratoryjny. Ode mnie i od mojej koleżanki wymagała znania wzorów na różne rzeczy które sama tłumaczyła nam pół roku później na lekcji, nawet nie spytała wtedy czy je rozumiemy, a wiedziała pewnie że to coś nowego. Widocznie to że byłyśmy z tego przedmiotu zawsze najlepsze w klasie, oznaczało że musiałyśmy się uczyć do przodu i znać wzory z liceum. Ta sama nauczlcielka na początku lekcji online gdy było jeszcze kilka osób, powiedziała że za tą ostatnią ocenę powinnam dostać w dupę jak wrócę do szkoły (była to moja pierwsza dwója z niezapowiedzianej kartkówki o której dowiedziałam się z 2 godziny po terminie, tak naprawdę nie robiła nic ze średnią)
U nas Pani która uczyła matematyki to jak brała i nie rozumiałeś to mówiła szczel się w pysk.Zmienil się nauczyciel i Pan jak nie rozumiesz to bierze i tłumaczy.Ale teraz w 8 nwm kto będzie nas uczył.
U nas nauczycielka z matematyki poświęca z 10 minut lekcji na wytłumaczenie kilku dość trudnych wzorów, wiedząc że większość nie wie co ma z nimi zrobić. Ja jako osoba która jakoś ogarnia co ona mówi, potem na grupie klasowej tłumaczę im o co chodzi Nie rozumiem jak 14 latek tłumaczy reszcie klasy lepiej niż nauczyciel. Bo zrozumieli, powiedziałem krok po kroku i wszyscy wszystko wiedzą
My mieliśmy taką sytuacje tydzień temu: Na historii pani się pyta "rozumiecie?" 50/50 osób z klasy "nie" Pani znowu się pyta "kto nie rozumie?" klasa milczy i tylko ja mówie "ja" XD.Pani "TY GŁOMBIE JAK MOŻESZ TEGO NIE ROZUMIEĆ!!" ja w łzyami w oczach krzycze JAK ŚMIESZ MNIE NAZYWAĆ GŁOMBEM NIE MOJA WINA JAK PANI NAM NIE TŁUMACZY(bo nie tłumaczyła praktycznie) pani wice-dyrektor wchodzi "Co się DZIEJE!?" po 10 min w gabinecie dyr zostaje pochwalony za odwage
sytuacja w moim technikum na matmie........ "czy może Pani wytłumaczyć skąd się biorą te liczby w zadaniu?" nauczycielka "NIE MAM CZASU ABY WAM TO TŁUMACZYĆ MUSIMY IŚĆ Z PROGRAMEM ZARAZ PRÓBNE MATURY!!!!!" a wyniki próbnych matur z matmy były takie, że dyrekcja dostała wścieklizny...... i winni uczniowie, lenie itp.!!!!!!!!
Nam cały czas mówili, że musimy to umieć bo było kiedyś. Raz na lekcji z nauczycielką, która niby jest miła ale mieliśmy całą klasą z nią dramy rzuciła takim tekstem to ja jako jedyna w klasie, szara myszka odezwałam się, że przecież jesteśmy w 7 klasie i jak mamy pamiętać co było kilka lat temu. (Wgl mamy mało wspomnień z okresu dziecięcego i zmieniali się nauczyciele często). Czy ktoś z was pamięta w której klasie mieliście lekcję np. zdaniach złożonych. Bo ja nie mogę sobie przypomnieć mojej pierwszej lekcji ani nie pamiętam lekcji np. matematyki z zeszłego tygodnia. Zastanawiam się kto był bardziej zszokowany, nauczycielka, że ktoś jej to wypomniał czy klasa, że "odpyskowałam" babie.
Najgorzej jest jak mówisz że czegoś nie rozumiesz nauczyciel ci tłumaczy i pyta czy już rozumiesz a ty nie rozumiesz ale głupio ci to powiedzieć więc mówisz że rozumiesz bo Jan powiesz że nie to się wkurzy. Co wtedy?
U mnie na historii jest dość dziwna sytuacja, bo nauczycielka zazwyczaj podaje nam sam temat, a reszty musimy sami dowiedzieć się z książki, więc zazwyczaj ciężko jest coś zrozumieć. A zabawne jest to, że jak przychodzi do pytania to zazwyczaj pani pyta o najmniejsze szczególiki z danego rozdziału. Zazwyczaj lekcje z nią są udręką
Na korepetycjach jest do przykładu 1 osoba a nie cala klasa dlatego moze byc chwalony bo nie wie jak sobie radzić z cala klasa a jedna osobę łatwiej nauczyć
Raz nie było jednej dziewczyny na geografii i na następnej lekcji powiedziała że tam nie potrafi zrobić zadania. Pani zaczęła się na nią drzeć i wgl gdzieś tak przez 5 minut. A później dostała 2 z Testu a ta kobieta kurwa mać podchodzi do niej z pretensjami dlaczego jej się nie zapytała o pomoc. Pozdrawiam panią Babikową że szkoły w Postominie
xD u mnie jest tak na fizyce czytamy na głos podręcznik.Babka pyta się rozumiecie. Wszyscy prócz 3 osób mówią ze nie rozumieją. A babka na to ci to rozumieją wytłumaczą tym co nie rozumieją
U mnie jest taka jedna pani ale nie uczy nas matematyka jest na zastępstwie pyta się rozumiecie ktoś nie I pani podchodzi do kogoś i mu tłumaczy do skutku dopóki nie zozumie
Opowiem o mojej nauczycielce angielskiego z szóstej klasy. Był taki czas od czwartej do szóstej klasy kiedy mieliśmy co rok zmienianą nauczycielkę języka angielskiego. Pierwsza zaszła ciąże, druga zaczęła uczyć młodsze klasy, a trzecią była pani Olga. Mówiła na lekcjach po angielsku, gdzie nie byliśmy na to nigdy przygotowani, ale pal licho, gdyby tylko to. Posługiwała się angielskim na takim poziomie, że my jako trzynastolatki nic nie rozumieliśmy. Tłumacząc nam co znaczy jedno słowo, oczywiście robiła to po angielsku, w końcu i tak sami musieliśmy dochodzić co ono oznacza. Jeśli chodzi o tłumaczenie gramatyki itp. to w ogóle tego nie robiła. Odpalała na projektorze odpowiedzi do zadań i kazała nam przepisywać nic nie tłumacząc, a potem był krzyk po sprawdzianie "dlaczego takie słabe oceny". Miała pretensje do uczniów, którzy chodzili na korepetycje, bo to nie problem z tłumaczeniem tylko ich lenistwem. Często na lekcje przychodziła jej córka, rok od nas młodsza i cały czas przeszkadzała, a ona nic sobie z tego nie robiła. (A Natalki to ogólnie nikt nie lubił i dalej nie lubi). Na całe szczęście w siódmej i ósmej klasie mamy wspaniałą nauczycielkę, która naprawdę uczy z powołania. Dzięki niej wreszcie zrozumiałam rzeczy, które teoretycznie powinnam umieć już w czwartej klasie, ale nikt nigdy nie umiał mi tego dobrze wytłumaczyć.
Na zdalnych pani z chemii napisała nam zdanie i zrobiła w nim błąd ja go zauważyłam ale trochę byłam nieśmiała żeby go powiedzieć pani bo jak to by była prawdziwa odpowiedź to to by było głupie ale po lekcji zapytałam się kolegi z innej klasy co napisał i ja miałam rację że pani to źle zapisała ale już po lekcji, jak się potem zapytałam przyjaciółki ona napisała tak jak ja bo przepisała z podręcznika a ja po prostu zobaczyłam wcześniej definicję z podręcznika i właśnie wydało mi się to dziwne
Ania super filmik ale mój nauczyciel od matematyki jest moim wychowawcą u nas obowiązuje kolejka po kolei idziemy do tablicy do nowego tematu mówimy że nie rozumiemy nie umiemy a nauczyciel stawia nam 1 za to że ten temat "podobno" nawiązuje do poprzedniego i wychodzi na to że się nie uczymy (jestem w klasie matematycznej teraz maturalnej) Pozdrawiam
co do kwestii powtórek, nie da się wszystkim niestety dogodzić. ja na przykład z angielskiego i matmy zazwyczaj w ogóle nie potrzebuję powtórek, nawet po kilku latach i się potwornie nudzę jak robimy n-ty raz to samo. za to z historii po roku już prawie nic poza podstawami nie pamiętam. nie jestem przeciwko powtórkom, tylko chciałam przytoczyć inny punkt widzenia.
To ja opowiem mój problem Na lekcji geografii pani nikt nic nie rozumie, uczy bardzo długo w tej szkole i żadna klasa jej nie rozumiała ona czytała temat z podręcznika i tyle, czasem omawiała rzeczy z wiadomości oraz z okolicy przez pół lekcji A resztę musimy nadrabiać w domu, często poniża uczniów, każdy chodzi że strachem na jej lekcje
Autentyk z czerwca zeszłego roku - human - pierwszy raz w życiu trygonometria - babka postanawia zrobić temat z rozszerzenia - "narysowałam wam sinusoidę, to teraz sami narysujcie cotangensoidę" - nie rozumiemy i pytamy, czy może pokazać na tablicy - babka krzyczy, że jej za to nie płacą, więc mamy przestać się lenić i jej nie przeszkadzać - *tuż po nieudanym strajku* - naprawdę siedziała przez pół lekcji na krześle i nie podchodziła do tablicy, by robić z nami zadania
U mnie jest taka wredna pani co kompletnie nie umie tłumaczyć ale zawsze wszyscy mówią że rozumieją raz nam kazała zrobić samemu zrobiłem raz nie byłem pewien więc zrobiłem drugi raz tym samym sposobem i wyszło mi coś innego
sytuacja z mojej szkoły: pani: wszyscy rozumieją? uczeń: nie rozumiem tego i tamtego pani: ty nierobie idioto gdybyś mnie słuchał to byś wszystko wiedział! uwaga za niesłuchanie na lekcji a później się dziwić że słabe oceny z jej przedmiotu
Moja nauczycielka od matmy darła na nas mordę (przepraszam bardzo, ale inaczej tego nie da się nazwać) kiedy ktoś powiedział "proszę pani, ja tego nie rozumiem"
Ja mam cudowną Panią od angielskiego. Jak ktoś czegoś nie rozumie tłumaczy od początku wszystko, a jak nie ma czasu na lekcji proponuje żeby osoba która ma problem została chwilę po lekcji. Jednak z Panią od polskiego jest na odwrót. Jedna dziewczyna przed lekcją zgłosiła że nie zrobiła pracy domowej bo nie umiała po czym lekcji nawrzeszczała ma nią że to przecież proste i jak można tego nie umieć.
Ja to mam tak z angielskiego, podzielił klasę na lepszych i gorszych *oczywiście ja byłam w tej gorszej, bo mam prawie same 2 z angola* aż powiedziałam to mamię a mama spytała się kiedy wywiadówka *ja oczywiście Nwm bo pan od anglika jest też moim wychowawcą i nam nic nie mówi kilka dni przed czasem, albo dzień przed ważną sprawą lub w tym dniu kiedy jest coś ważnego albo mamy lekcje z kimś innym* i na dodatek jak robimy jakieś zadanie w repetytorium daje nam na *dość długie zadania* max 2 minuty, albo jak pytał jedną osobę *która była chyba w tej stronie gorszej* pytał się o jedną rzecz *np. słówko jak mówi się dywan po angielsku* czekał 3 sekundy i dawał kolejne pytanie. A prace domowe żadne nam jak zadzwoni dzwonek na przerwę a jego tradycyjne słowa to "Będzie gorzej" Z polskiego też mam nie za fajnie bo jak ktoś się nie zgłasza przez kilka lekcji dostaje minusa *trzy minusy i jedynka a za pięć plusów jest piątka*
Humanistka, znam to. Na polskim czy historii ręka wystrzeliwuje mi w górę co chwilę, i prawie zawsze udzielam poprawnej odpowiedzi, ale na matmie... no szkoda gadać.
Matma Ja idącą zgłosić nieprzygotowanie: nie zrobiłam zadania, ponieważ tego nie rozumiem Pani od matmy: a czytałaś podręcznik? Profesjonalne podejście nauczyciela...😶
Przypomina mi ten wstęp moją panią od chemii w gimnazjum, przez którą o mało nie zdałam. Pani od chemii: rozumiecie to? Ktoś: ...nie rozumiem *tego i tego* Pani od chemii: EOJGFREODLGEIJDDELOIG HURR DURR ALE JAK TO ZOBACZYSZ JAK BĘDĄ SOLE TO SOBIE NIE DASZ RADY BEZ TEGO
U mnie było troche inaczej na lekcji matematyki. Fakt zdarzały sie takie przypadki, że nauczycirl pyta czy rozumiemy a wszyscy mówią, że tak. Ale kiedy pani brała do odpowiedzi (często starala sie brać najlepszych do trudnych zadań, słabych do latwych zadań) to moim zdaniem ignorancją jest to, że uczeń nie zna wzoru, który był wczoraj uczony. Wiele razy pani kazała napisać sam wzór byle by 2- było, ale oni tego nie umieli. I ciągle tylko narzekanie "matematyka jest za trudna", "nie mam talentu do matematyki" itp. Wydaję mnie się też, że zadziałał efekt placebo. W podstawówce było łatwo, wiec sie nie uczyli, w gimnazjum zaczely sie problemy to zamiast sie uczyć uznałi, że matematyka jest po prostu za trudna ( bo nauczycielka mówiła "matematyka jest bardzo trudnym przedmiotem trzeba sie dużo uczyć i robić zadań by ją zrozumieć"), więc uznali, że sie tego nie da nauczyć i wmówił sobie, że nigdy się jej nie nauczą.
Podstawówka, lekcja matematyki: proszę panią nie rozumiemy tego zadania. Odp nauczycielki: czytajcie polecenie tyle razy aż zrozumiecie. Liceum, lekcja matematyki: proszę panią nie rozumiemy tej lekcji (30 osób w klasie, nawet bardzo dobre osoby miały problem i prosiły żeby to jeszcze wyjaśnić), nauczycielka wytłumaczyła jeszcze raz ale dalej mieliśmy problem. Odp nauczycielki: jak dalej nie rozumiecie to trudno ale to będzie na sprawdzianie...
Nasza pani z matmy w ogóle nam nic nie tłumaczy ona robi prezentacje do których zamieszcza zdjęcia z podręcznika i potem to po prostu czyta, przecież ja sama mogę poczytać podręcznik no a nauczyciel powinien to wytłumaczyć, pokazać jakąś fajną metodę ale nasza pani nawet chyba nie umie nam tego wytłumaczyć, poza tym każdy na lekcji robi co chce i jak my się mamy potem czegoś nauczyć, ja ją lubię jako osobę, jest zabawna ale nie jako nauczycielkę bo ona nie umie klasy ogarnąć, ja jej za to nie winię i to nie jest jej wina przecież, ja też bym nie potrafiła ale nasza klasa potrzebuje innej nauczycielki bo z tą panią chyba daleko nie znajdziemy, a najgorsze jest to że jak moja przyjaciółka zaproponowała żeby coś z tym zrobić, żeby na 8 klasę (jestem w 7) jakiegoś innego nauczyciela z matmy to nikt inny oprócz mnie i jej się nie kwapił żeby coś z tym zrobić i mam nadzieję że szkoła sama coś z tym zrobi, w sensie jest taka pani i ona nas uczyła w 4 klasie i powiedziała że kiedyś może do nas wróci i mam nadzieję że wróci w 8 klasie bo by się nam naprawdę przydała
Fizyka, technikum.
Pod koniec I semetru na klasę ~30 osób 18 jest zagrożonych.
Konsultacje w poniedziałek na 7.00. Nie ma w szkole osoby, której by tam kiedyś nie było.
Ludzie wchodzą do klasy i rzucają się na ławki. Podobno kiedyś tłum był taki, że jakaś dziewczyna złamała sobie rękę.
Absolutnie wszystkie ławki są obsadzone ludźmi, którzy poprawiają jakąś kartkówę albo sprawdzian.
Po 5 minutach przychodzą trzy spóźnione osoby. Pan nauczyciel mówi, że nie ma już miejsc. "Nie szkodzi, damy sobie radę". Dwie z nich piszą sprawdzian na podłodze, a jedna próbuje się ulokować koło zlewu. Tak, takiego gdzie jest kran i można wylać wodę.
Nauczyciel dyktuje zadania. Najprostsze, są dla pierwszego semestru, ale i tam trygonometrię musisz mieć w małym palcu. Zadania absolutnie nieintuicyjne, bo jednostki to pikometry, gigagramy i hektolitry. Spróbuj się nie rąbnąć.
Dla drugiej klasy, wzorek, który po podstawieniu daje jeden ułamek, w którym jest pięć innych kresek ułamkowych. Łatwizna, trzeba wyciągnąć z tego x. X jest gdzieś w potędze pomiędzy drugą a trzecią kreską.
Osoby, które skończyły na trójkach fizykę z tym panem, dzisiaj robią doktoraty z astronomii i fizyki. Ci z dwójkami mają na luzie czwórki na polibudach. Do dziś mam co do niego mieszane uczucia.
najgorzej jak mówią ze coś było tłumaczone x lat temu i jak możemy tego nie pamiętać? i nie chcą poświęcać lekcji na cos, co już teoretycznie było, jednak jak ktoś ma braki w wiedzy to ciężko jest zrozumieć dalszy materiał :/ dlatego z jednej strony ich rozumiem ale z drugiej jest to trochę bez sensu.
W takiej sytuacji warto zmienić kolejność tematów i kazac nadroic braki,lub zrobic krotkie przypomnienie
U nas jędza z matmy robiła tak:
Ktoś sie zgłaszał, ze nie rozumie, to brała do przykładu do tablicy, jak nie umiałas - minus.
teraz naprawdę się zaśmiałam Xdxxd
A później ta nauczycilka się dziwi dlaczego nazywają ją jędzą xd
Cudownie ją nazwałaś 😍❤
Jaki w tym sens?! No przecież mówi że nie rozumie!
Jędza od matmy
Jędza
Tak pięknie się to czyta
Jak kiedyś w jakoś piątej klasie się przemogłam i gdy pani zapytała czy rozumiemy, zgłosiłam że nie rozumiem.
-Czego nie rozumiesz?
-Najlepiej, gdyby Pani wytłumaczyła mi wszystko jeszcze raz. (zgubiłam się gdzieś w środku zadania)
-Ale jak można nie rozumieć wszystkiego?!
Wręcz na mnie nakrzyczała o to, że nie rozumiałam. Oczywiście i tak mi tego nie wytłumaczyła. To był mój pierwszy i ostatni raz, gdy powiedziałam że czegoś nie rozumiem...
W4 klasie pani też nakrzyczwla na moją koleżankę i wpisala jej uwagę
Ja nie rozumiem jednej rzeczy, w szkole zawsze powiedzenie, że czegoś się nie rozumie, kończyło się krzykiem czy zbywaniem ze strony nauczyciela. Na pierwszych latach swoich studiów miałam sporo chemii i tam każde nie rozumiem, spotykało się z dokładnym tłumaczeniem. Nawet jak cała grupa odpowiadała "wszystkiego" :D to prowadzący odpowiadał "w takim razie zaczynamy od początku" i wtedy nikt nigdy nie bał się zadać pytania a przewałkowane zagadnienie od razu wchodziło do głowy. Dlaczego na studiach prowadzący chcą coś wytłumaczyć a w szkole nauczyciel traktuje uczniów z góry i poniża jeśli ktoś czegoś nie rozumie? Nie ogarniam tego.
Lolla L ja te z tego nie ogarniam ;(
Za każdym razem:
abc: ej, xyz, też tego nie rozumiesz?
xyz: noo, co my mamy w ogóle zrobić?
xxx: w sumie ja też nie wiem
yyy: ja tak samo
uuu: ja też
...
....
..
Nikt nie zapyta pani XD
Kiedy byłam w podstawówce, jedna dziewczyna zgłosiła się na matematyce, że nie rozumie i Pani jej wszystko wytłumaczyła. Ja powiedziałam jej, że nie rozumiem tego samego i mnie zaczęła wyzywać od nieuków, idiotów i leniów 😊
To nauczyciele tłumaczą? :o kilku znałem co tłumaczyć potrafili. Zdecydowana większość to tylko dyktowała to co w książce. Prawidłowe nauczanie to na studiach widziałem, ludzie po których widać było, że wiedzą o czym mówią.
Właśnie zaczęłam liceum i większość osób z mojej klasy jest przeciętna z matmy. Ostatnio nauczycielka jak czegoś nie rozumieliśmy powiedziała, że to było w gimnazjum i w takim tempie to my nie napiszemy matury za 3 lata :)
U nas typową sytuacją jest ta na matematyce:
- rozumiecie?
- nie rozumiem tego
- jak mozna tego nie rozumiec.
Gdy zawsze otrzymujemy taką samą odpowiedz, po prostu juz przestalismy pytac. Po zebraniu kiedys okazalo sie, ze rodzice zwrocili pani uwagę, ze nie tlumaczy. Nic się nie zmienilo. Uslyszelismy "no ale przeciez zawsze pytam, czy rozumiecie"
bardzo przykre ;(
u mnie tak jest na biologii😥
@@martagouszka8119 Przykro mi, ja od momentu napisania tego komentarza zdążyłam pójść do szkoły średniej, jestem teraz w trzeciej klasie i mam świetną panią z matematyki, wkońcu zaczęłam rozumieć przedmiot, który zawsze sprawiał mi trudność. Tobie też tego życzę :)
@@xxx-mm3lh Bardzo Dziękuję 😍
A co zrobić gdy nauczyciel tłumaczy, ale nie umie tego robić? Mój pan od geo przez całą lekcję nam wszystko tłumaczył, jąkał się, powtarzał, nic nie zrozumiałam. A kiedy robiłam pracę domową z tego tematu, to ogarnęłam wszystko w 4 minuty. Dodam tylko, że ten nauczyciel pracuje już w naszej szkole wiele lat.
A tak z innej beczki, na jednej lekcji liczyłam ile razy powtarzał jedno słowo. Wyszło ponad 120 razy ;PPP
Jeśli więcej niż połowa lasy nie rozumie, to nauczyciel jest do bani :
@@Aniamaluje91 pytałam się innych, też nie rozumieli XD
nie chodzisz czasem do szkoly w przodkowie bo słyszałyam historie że dziewczyna z równoległej klasy co mój brat liczyła ile razy w ciągu lekcji nauczyciel od gegry powiedział "no ten tego" i wyszło około 120
Na moim przedmiocie w PSO w wymaganiach na każdą ocenę pozytywną (czyli od dopuszczającej) są zapisy: "uczeń zgłasza, jeśli czegoś nie rozumie", "świadomie korzysta ze swoich praw ucznia". Pracuję z klasami, które w systemie są bardzo długo i mają ogromne opory przed tym, żeby o coś dopytać czy zgłosić, że czegoś nie rozumieją. Walczę z tą postawą, jak mogę, podobnie z system oceniania. Wydaje mi się, że w tym roku znalazłam klucz, jak to robić, żeby działać zgodnie z prawem, ale jednocześnie stosować pozytywną motywację :)
Jesteś wyjątkową nauczycielką, uwielbiam i cenie twoje podejście
@@Aniamaluje91 Dziękuję Aniu. Myślę, że to czym się dzielisz, ułatwi życie wielu uczniom. To bardzo ważne, co robisz.
Samanta Dryja ♥️
w zeszłym roku szkolnym zapytałem się nauczyciela, o co chodzi w danym zadaniu, a on kazał mi się zamknąć... oczywiście razem z klasą zgłosiliśmy to ale no jak zwykle dyrekcja z tym nic nie zrobiła i przemilczała sprawę 🙂
współczuje w jednym roku moja nauczycielka od religii poważnie zachorowała i nie było wiadomo kiedy wróci więc uczyła nas bibliotekarka i na jedną lekcje na pierwszą lekcje z nią ona się pyta dlaczego nie mamy różańców i na następną lekcje przynieśliśmy i było super ale na następnej lekcji pani znów cie na nas wydarła że mamy przynosić różańce tylko kiedy ona powie i parę lekcji później pani się na nas wydziera dlaczego ich nie mamy choć nie kazała przynosić. a i u nas są obiady w szkole i tak jest zawsze że minute przed końcem lekcji nasza klasa zawsze pyta się czy czy te osoby które chodzą na obiad mogą wyjść szybciej byśmy nie musieli stać w kolejce przez całą przerwę a gdy już dostaniemy nasz posiłek jeść go na stojąco a na zjedzenie mieliśmy tylko pół minuty i nam zawsze nauczyciele pozwalali iść a niedokończone zadanie zrobić w domu ale nawet jak już mieliśmy skończone zadania to nas nie wypuszczała (a religie mieliśmy w klasie najbardziej oddalonej od stołówki) i odwaliła jaszcze parę takich akcji i po tym jak mieliśmy zostać całą przerwę obiadową w sali bo już nie pamiętam co ktoś zrobił to pod koniec zajęć jakieś mamy się wkurwiły że ten babsztyl nie daje nam nawet zjeść obiadu i poszły w małej grupce (3-4 mamy) do dyra i ten babsztyl przestał uczyć naszą klasę nie wiem jak z innymi ale to nie nasz problem
Moja angliczka pracowała tylko z najlepszymi uczniami. Moja matematyczka wytłumaczyła coś na odwal się a potem cały czas przeglądała facebooka. Mój nauczyciel historii co trzy lekcje robił kartkówki. Zamiast godziny wychowawczego miałam polski.
Skończyłam w liceum z brakami.
Moja matematyczka z gimnazjum miała taki system. Swoim ulubieńcom potrafiła tłumaczyć nawet po lekcji. Całą resztę ośmieszała przy tablicy. Gdy ktoś stał przy tablicy potrafiła specjalnie ignorować go przez kilka minut. A później wylatywała z takim tekstem z drugiego końca sali
-nadal mózg się nie obudził?
Doszło do takiej sytuacji, że większość liczyła jaki przykład będzie robić i prosiła kogoś o rozwiązanie go na jakiejś karteczce
Paulina Pandora ;(
Ten odcinek był moim marzeniem
Ola oceny bardzo Bardzo mi miło!
No właśnie ja jestem tą osobą śmiałą, która zawsze gdy nawet rozumiem, ale widzę, że inni nie rozumieją to proszę nauczyciela, żeby jeszcze raz wyjaśnił, a jak nie chce to i tak nauczyciele już mnie znają i wiedzą, że takto by musieli tracić na kłutnie ze mną całą lekcje, bo ja zawsze proszę to skutku aż się zgodzą więc zawsze po mojej prośbie odrazu tłumaczą.
u nas na większości lekcji dział ten schemat, że albo nie rozumiemy wszystkiego albo nikt się nie odezwał; ale był jeden wyjątek: chemia, kiedy wyklarowała się ostateczna grupa zdających ten przedmiot (chociaż wcześniej też tak było ale w mniejszym stopniu) to pytaliśmy często o różne rzeczy, bo nasza nauczycielka po prostu stworzyła taki komfort na lekcji i to było normalne
Ja mam nauczycielke jak ktos sie pyta nie rozumiem tego i tego a ona " moje dwuletnie dziecko to rozumie" hahaha ;-; a jam ochote powiedziec jej "ale nie każde dziecko ma matkę bądz ojca uczącego angielskiego" poprostuuu tam mn korciiiiii
A moja kol ma nauczyciela
Krtory mowi zrobcie to i to zadanie a sam siedzi i gra na tel
A na przerwe chce zabieracz uczniom tel hahahah :-;
karolecjuszek karolcix Ojacie :(
Ja ostatnio przeczytałam komentarz 'moja 9letnia córka i jej koleżanki rozpoznają czy kocięta są kotkami czy kocurami'. A ja na to 'jak ja miałam 9 lat to umiałam grać na skrzypcach. I moje koleżanki tez'
Rozumiecie ?! NIEEE !!! Ja również drodzy uczniowie :D
gimnazjum, angielski, lekcja na temat jakiegoś czasu, nauczycielka "zróbcie to i to zadanie", klasa "a mogłaby pani powiedzieć nam, w jaki sposób je zrobić?" na co nauczycielka "rozmawialiśmy o tym już w podstawówce, to powinniście umieć, dacie radę"
porażka
Moja nauczycielka od angielskiego zawsze tłumaczy nam zadanie ( polecenie) i to które robimy na lekcji i zadanie domowe i jeszcze przerabia z nami pierwszy przykład żeby każdy wiedział jak to zrobić . Myśle że to jest dobre podejście ale niestety w mojej szkole takich nauczycieli jest niewiele.
U mnie w gimnazjum miałam wychowawczynię od matematyki i zorganizowała dla nas godzinę w tygodniu zajęć wyrównawczych przez trzy lata. Szczerze było to super, dodatkowa lekcja w tygodniu i to bardziej na luzie, gdzie nam tłumaczyła trochę też lepiej. Nie mówiąc o tym, że jeszcze chodziłam na jej konsultacje przez trzy lata i matematyka szła mi na 3-4.
W technikum już tego nie było i oceny to 1 i 2....
ja tez mialem taka mozliwosc ale nie chcialo mi sie czesto isc na 7:00 rano godzine rozpoczecia przed lekcjami
ja pamiętam jak na lekcji matmy było już nie pamiętam co ,ale było dziwnie wytłumaczone i nie zrozumiałam i jak nauczycielka spytała czy ktoś nie rozumie tylko ja podniosłam rękę i chyba dlatego że byłam najlepszą osobą z matmy w klasie spytała czy ktoś jeszcze nie rozumie i okazało się że prawie wszyscy w klasie nie rozumieli
Dziękuję! Wszystkie twoje filmiki odnośnie szkoły są super hiper pomocne ❤️
Oooo♥️ dla takich komentarzy warto prowadzić kanał ♥️
Chciałabym mieć taką nauczycielkę jak ty. Wyrozumiałą szczerą❤️❤️❤️
Raz na matematyce był temat, który ostatni raz omawialiśmy x lat temu, prosiliśmy panią, żeby nam przypomniała niektóre rzeczy, bo matematyka nie jest jedynym przedmiotem, z którego musimy zapamiętywać i najzwyczajniej mamy luki w pamięci. Nasza 'kochana' pani zaczęła (za przeproszeniem) wydzierać się na nas (zwykły krzyk byłby tu określeniem raczej niezbyt trafionym), że jak my możemy tego nie pamiętać, skoro to temat bardzo łatwy. Później jeszcze miała do nas pretensje, że to niby przez straciliśmy połowę lekcji. No cóż... mogła nie krzyczeć i czas ten wykorzystać na przypomnienie, o które ją prosiliśmy...
Ja miałam taką panią od biologii i chemii która tłumaczyła zawsze gdy ktoś czegoś nie rozumiał. Nawet na e-lekcjach ciągle się pytała czy wszyscy rozumieją i zawsze jak czegoś się nie rozumiało to mówiła że można napisać do niej z prośbą żeby wszystko wytłumaczyła.
Właśnie miałam taką nauczycielkę ,która na lekcjach szybko leciała z tematem i za każdym razem,kiedy mówiła ,,uważajcie"to już wiedziałam,że zaczynamy coś trudniejszego.Ale jak przyszłam na dodatkowe zajęcia to mi wszystko wyjaśniała i poprawiałam wtedy oceny.
U nas na niemieckim
Pani nie mówi że mamy się nauczyć odmiany 1 czasownika na następnej lekcji
-teraz szczerze kto nie umie odmienić
Prawie wszyscy podnieśli rękę w tym ja
Tymczasem pani
-mieliście to umieć wchodzą nowe i takie zaległości sobie porobicie
Mnie krew zaczęła zalewnać że wkurzenia
Mi tak się poszczęściło, że jakimś cudem wszyscy moi nauczyciele tłumaczą naprawdę świetnie, a kiedy nie rozumiemy, to wytłumaczą od nowa. Najlepszym przykładem jest moja nauczycielka matematyki. W czwartej klasie nie rozumiałam jakiejś tam rzeczy (nie pamiętam już dokładnie jakiej), a ona siedziała ze mną i powtarzała mi to tyle razy, że w końcu zrozumiałam
Mam nową nauczycielke od fizyki a jestem w 8klasie i jest wymagająca i powiedziała że zrobi kartkówke z tych wzorów na prędkość przyspieszenie droge i czas a mieliśmy nauczycielke która kompletnie nie umiała nam wytłumaczyć napisała wzór i tyle i powiedzieliśmy całą klasą pani że tego nie umiemy (tylko 1 osoba umie z 16 osób) a tamta pani nas nie nauczyła a ona nam powiedziała że to jest nasz problem bo to my nie uczyliśmy sie w 7klasie więc teraz musimy to wykuć i że skoro to mieliśmy powinniśmy to umieć
Nie zgadzam się, że to wasz problem.W interesie tej pani jest nadrobić to z wami. to jest podstawówka, nie studia
Jestem humanistą i matematyka to mój największy wróg. Mimo wszystko nigdy się nie poddawałam, zawsze miałam 3 z matmy na koniec głównie za starania. Jak czegoś nie rozumiałam to pytałam, chodziłam na korepetycje. Niestety mojej obecnej nauczycielce matematyki to nie wystarcza. Jej zdaniem w matematyce nie ma nic do rozumienia, ma pretensje do mnie, że długo zajmują mi obliczenia ( tu się z nią zgodzę, ale wolę robić wolno i dokładnie niż wszystko źle ), wytyka mi błędy, ale nie wyjaśni jak powinno być dobrze. Nie pierwszy raz spotkałam się z taką postawą u nauczyciela. W podstawówce miałam nauczycielkę, która zapewniała nas, że możemy pytać o wszystko, ona nam wytłumaczy. W rzeczywistości krzyczała jak ktoś czegoś nie rozumiał. Porównywała nas do innych, pojawiały się teksty typu ,,Jakim cudem Maciej to rozumie, a ty nie!". Ale o niej i jej akcjach można książkę pisać.
Osoby które cierpią gdzieś w środku to ja XD
Ja przez dwa lata podstawówki (4-6) miałam nauczycielkę z matematyki, która jak podawała nam jakiś wzór, wymagała żeby przy obliczaniu każdego zadania zastosować właśnie ten i żadnego innego sposobu nie zaliczała, nie mówię tu o napisaniu samego wyniku, nie zaliczała gdy ktoś miał swój sposób liczenia przy którym jemu było lepiej i miał poprawny wynik. Ja myślę na takich przedmiotach aż za bardzo na logikę i kiedy mam jakiś wielki wzór z rozpisywaniem czegoś na całą kartkę to średnio to rozumiem i muszę to sobie jakoś przepracować
Na początku tego roku (7 klasa) poszłam na kółko z matematyki już z inną nauczycielką, żeby nadgonić mocno program i pójść na konkurs kuratoryjny. Ode mnie i od mojej koleżanki wymagała znania wzorów na różne rzeczy które sama tłumaczyła nam pół roku później na lekcji, nawet nie spytała wtedy czy je rozumiemy, a wiedziała pewnie że to coś nowego. Widocznie to że byłyśmy z tego przedmiotu zawsze najlepsze w klasie, oznaczało że musiałyśmy się uczyć do przodu i znać wzory z liceum. Ta sama nauczlcielka na początku lekcji online gdy było jeszcze kilka osób, powiedziała że za tą ostatnią ocenę powinnam dostać w dupę jak wrócę do szkoły (była to moja pierwsza dwója z niezapowiedzianej kartkówki o której dowiedziałam się z 2 godziny po terminie, tak naprawdę nie robiła nic ze średnią)
Story time z matematyki:
Pani- Wszystko rozumiecie czy mam wytłumaczyć?
Uczniowie- mogła by Pani wytłumaczyć.
Pani- nie ma potrzeby, rozumiecie
U nas Pani która uczyła matematyki to jak brała i nie rozumiałeś to mówiła szczel się w pysk.Zmienil się nauczyciel i Pan jak nie rozumiesz to bierze i tłumaczy.Ale teraz w 8 nwm kto będzie nas uczył.
U nas nauczycielka z matematyki poświęca z 10 minut lekcji na wytłumaczenie kilku dość trudnych wzorów, wiedząc że większość nie wie co ma z nimi zrobić. Ja jako osoba która jakoś ogarnia co ona mówi, potem na grupie klasowej tłumaczę im o co chodzi
Nie rozumiem jak 14 latek tłumaczy reszcie klasy lepiej niż nauczyciel. Bo zrozumieli, powiedziałem krok po kroku i wszyscy wszystko wiedzą
Pozdrawiam moją Panią !❤❤❤❤❤❤
My mieliśmy taką sytuacje tydzień temu:
Na historii pani się pyta "rozumiecie?"
50/50 osób z klasy "nie"
Pani znowu się pyta "kto nie rozumie?" klasa milczy i tylko ja mówie "ja" XD.Pani "TY GŁOMBIE JAK MOŻESZ TEGO NIE ROZUMIEĆ!!" ja w łzyami w oczach krzycze JAK ŚMIESZ MNIE NAZYWAĆ GŁOMBEM NIE MOJA WINA JAK PANI NAM NIE TŁUMACZY(bo nie tłumaczyła praktycznie) pani wice-dyrektor wchodzi "Co się DZIEJE!?" po 10 min w gabinecie dyr zostaje pochwalony za odwage
Propsik dla Ciebie :D
Jezu KOCHAM CIE ZA TEN FILM
sytuacja w moim technikum na matmie........ "czy może Pani wytłumaczyć skąd się biorą te liczby w zadaniu?" nauczycielka "NIE MAM CZASU ABY WAM TO TŁUMACZYĆ MUSIMY IŚĆ Z PROGRAMEM ZARAZ PRÓBNE MATURY!!!!!" a wyniki próbnych matur z matmy były takie, że dyrekcja dostała wścieklizny...... i winni uczniowie, lenie itp.!!!!!!!!
Nam cały czas mówili, że musimy to umieć bo było kiedyś. Raz na lekcji z nauczycielką, która niby jest miła ale mieliśmy całą klasą z nią dramy rzuciła takim tekstem to ja jako jedyna w klasie, szara myszka odezwałam się, że przecież jesteśmy w 7 klasie i jak mamy pamiętać co było kilka lat temu. (Wgl mamy mało wspomnień z okresu dziecięcego i zmieniali się nauczyciele często). Czy ktoś z was pamięta w której klasie mieliście lekcję np. zdaniach złożonych. Bo ja nie mogę sobie przypomnieć mojej pierwszej lekcji ani nie pamiętam lekcji np. matematyki z zeszłego tygodnia. Zastanawiam się kto był bardziej zszokowany, nauczycielka, że ktoś jej to wypomniał czy klasa, że "odpyskowałam" babie.
Najgorzej jest jak mówisz że czegoś nie rozumiesz nauczyciel ci tłumaczy i pyta czy już rozumiesz a ty nie rozumiesz ale głupio ci to powiedzieć więc mówisz że rozumiesz bo Jan powiesz że nie to się wkurzy. Co wtedy?
U mnie na historii jest dość dziwna sytuacja, bo nauczycielka zazwyczaj podaje nam sam temat, a reszty musimy sami dowiedzieć się z książki, więc zazwyczaj ciężko jest coś zrozumieć. A zabawne jest to, że jak przychodzi do pytania to zazwyczaj pani pyta o najmniejsze szczególiki z danego rozdziału. Zazwyczaj lekcje z nią są udręką
Na korepetycjach jest do przykładu 1 osoba a nie cala klasa dlatego moze byc chwalony bo nie wie jak sobie radzić z cala klasa a jedna osobę łatwiej nauczyć
Raz nie było jednej dziewczyny na geografii i na następnej lekcji powiedziała że tam nie potrafi zrobić zadania. Pani zaczęła się na nią drzeć i wgl gdzieś tak przez 5 minut. A później dostała 2 z Testu a ta kobieta kurwa mać podchodzi do niej z pretensjami dlaczego jej się nie zapytała o pomoc. Pozdrawiam panią Babikową że szkoły w Postominie
xD u mnie jest tak na fizyce czytamy na głos podręcznik.Babka pyta się rozumiecie. Wszyscy prócz 3 osób mówią ze nie rozumieją. A babka na to ci to rozumieją wytłumaczą tym co nie rozumieją
U mnie jest taka jedna pani ale nie uczy nas matematyka jest na zastępstwie pyta się rozumiecie ktoś nie I pani podchodzi do kogoś i mu tłumaczy do skutku dopóki nie zozumie
Cudownie!!!
Opowiem o mojej nauczycielce angielskiego z szóstej klasy. Był taki czas od czwartej do szóstej klasy kiedy mieliśmy co rok zmienianą nauczycielkę języka angielskiego. Pierwsza zaszła ciąże, druga zaczęła uczyć młodsze klasy, a trzecią była pani Olga. Mówiła na lekcjach po angielsku, gdzie nie byliśmy na to nigdy przygotowani, ale pal licho, gdyby tylko to. Posługiwała się angielskim na takim poziomie, że my jako trzynastolatki nic nie rozumieliśmy. Tłumacząc nam co znaczy jedno słowo, oczywiście robiła to po angielsku, w końcu i tak sami musieliśmy dochodzić co ono oznacza. Jeśli chodzi o tłumaczenie gramatyki itp. to w ogóle tego nie robiła. Odpalała na projektorze odpowiedzi do zadań i kazała nam przepisywać nic nie tłumacząc, a potem był krzyk po sprawdzianie "dlaczego takie słabe oceny". Miała pretensje do uczniów, którzy chodzili na korepetycje, bo to nie problem z tłumaczeniem tylko ich lenistwem. Często na lekcje przychodziła jej córka, rok od nas młodsza i cały czas przeszkadzała, a ona nic sobie z tego nie robiła. (A Natalki to ogólnie nikt nie lubił i dalej nie lubi). Na całe szczęście w siódmej i ósmej klasie mamy wspaniałą nauczycielkę, która naprawdę uczy z powołania. Dzięki niej wreszcie zrozumiałam rzeczy, które teoretycznie powinnam umieć już w czwartej klasie, ale nikt nigdy nie umiał mi tego dobrze wytłumaczyć.
Na zdalnych pani z chemii napisała nam zdanie i zrobiła w nim błąd ja go zauważyłam ale trochę byłam nieśmiała żeby go powiedzieć pani bo jak to by była prawdziwa odpowiedź to to by było głupie ale po lekcji zapytałam się kolegi z innej klasy co napisał i ja miałam rację że pani to źle zapisała ale już po lekcji, jak się potem zapytałam przyjaciółki ona napisała tak jak ja bo przepisała z podręcznika a ja po prostu zobaczyłam wcześniej definicję z podręcznika i właśnie wydało mi się to dziwne
Ania super filmik ale mój nauczyciel od matematyki jest moim wychowawcą u nas obowiązuje kolejka po kolei idziemy do tablicy do nowego tematu mówimy że nie rozumiemy nie umiemy a nauczyciel stawia nam 1 za to że ten temat "podobno" nawiązuje do poprzedniego i wychodzi na to że się nie uczymy (jestem w klasie matematycznej teraz maturalnej)
Pozdrawiam
Ewa Antonowicz bardzo przykre :( rolą nauczyciela jest tak tłumaczyć, by każdy (wiadomo, kto chce zrozumieć) zrozumiał :(
co do kwestii powtórek, nie da się wszystkim niestety dogodzić. ja na przykład z angielskiego i matmy zazwyczaj w ogóle nie potrzebuję powtórek, nawet po kilku latach i się potwornie nudzę jak robimy n-ty raz to samo. za to z historii po roku już prawie nic poza podstawami nie pamiętam. nie jestem przeciwko powtórkom, tylko chciałam przytoczyć inny punkt widzenia.
Agness Sims i dziękuje ci za to, bo porostu jeden poziom dla wszystkich to jest złu pomysł. Treści powinny być dostosowuywane
To ja opowiem mój problem
Na lekcji geografii pani nikt nic nie rozumie, uczy bardzo długo w tej szkole i żadna klasa jej nie rozumiała ona czytała temat z podręcznika i tyle, czasem omawiała rzeczy z wiadomości oraz z okolicy przez pół lekcji A resztę musimy nadrabiać w domu, często poniża uczniów, każdy chodzi że strachem na jej lekcje
Ja znam poziom ultimate.
Zaczyna się lekcją.
-uwaga dyktuje nacobexu do tematu!-
Potem zadaje ćwiczenia nie mówiąc nic o temacie. Mój idol.
Ech 😭
Autentyk z czerwca zeszłego roku
- human
- pierwszy raz w życiu trygonometria
- babka postanawia zrobić temat z rozszerzenia
- "narysowałam wam sinusoidę, to teraz sami narysujcie cotangensoidę"
- nie rozumiemy i pytamy, czy może pokazać na tablicy
- babka krzyczy, że jej za to nie płacą, więc mamy przestać się lenić i jej nie przeszkadzać
- *tuż po nieudanym strajku*
- naprawdę siedziała przez pół lekcji na krześle i nie podchodziła do tablicy, by robić z nami zadania
U mnie jest taka wredna pani co kompletnie nie umie tłumaczyć ale zawsze wszyscy mówią że rozumieją raz nam kazała zrobić samemu zrobiłem raz nie byłem pewien więc zrobiłem drugi raz tym samym sposobem i wyszło mi coś innego
sytuacja z mojej szkoły:
pani: wszyscy rozumieją?
uczeń: nie rozumiem tego i tamtego
pani: ty nierobie idioto gdybyś mnie słuchał to byś wszystko wiedział! uwaga za niesłuchanie na lekcji
a później się dziwić że słabe oceny z jej przedmiotu
Moja nauczycielka od matmy darła na nas mordę (przepraszam bardzo, ale inaczej tego nie da się nazwać) kiedy ktoś powiedział "proszę pani, ja tego nie rozumiem"
Smutne :<
I cześć Trixien :3
@@_patrycj_ znamy się?
@@_patrycj_ uuuuu
No to witam
@@trix3135 Uwu
Słabiutko
Ja mam cudowną Panią od angielskiego. Jak ktoś czegoś nie rozumie tłumaczy od początku wszystko, a jak nie ma czasu na lekcji proponuje żeby osoba która ma problem została chwilę po lekcji.
Jednak z Panią od polskiego jest na odwrót. Jedna dziewczyna przed lekcją zgłosiła że nie zrobiła pracy domowej bo nie umiała po czym lekcji nawrzeszczała ma nią że to przecież proste i jak można tego nie umieć.
Cieszę się z takiej fajnej pani od angielskiego, ale pani od polskiego nie powinna krzyczeć :(
@@Aniamaluje91 zgadzam się. Ale no co zrobisz :/
U mnie pani na matematyce zawsze jak ktoś nie rozumie to tłumaczy bo chce żeby cała klasa miała jak najlepsze oceny.
Ja to mam tak z angielskiego, podzielił klasę na lepszych i gorszych *oczywiście ja byłam w tej gorszej, bo mam prawie same 2 z angola* aż powiedziałam to mamię a mama spytała się kiedy wywiadówka *ja oczywiście Nwm bo pan od anglika jest też moim wychowawcą i nam nic nie mówi kilka dni przed czasem, albo dzień przed ważną sprawą lub w tym dniu kiedy jest coś ważnego albo mamy lekcje z kimś innym* i na dodatek jak robimy jakieś zadanie w repetytorium daje nam na *dość długie zadania* max 2 minuty, albo jak pytał jedną osobę *która była chyba w tej stronie gorszej* pytał się o jedną rzecz *np. słówko jak mówi się dywan po angielsku* czekał 3 sekundy i dawał kolejne pytanie. A prace domowe żadne nam jak zadzwoni dzwonek na przerwę a jego tradycyjne słowa to "Będzie gorzej"
Z polskiego też mam nie za fajnie bo jak ktoś się nie zgłasza przez kilka lekcji dostaje minusa *trzy minusy i jedynka a za pięć plusów jest piątka*
Humanistka, znam to. Na polskim czy historii ręka wystrzeliwuje mi w górę co chwilę, i prawie zawsze udzielam poprawnej odpowiedzi, ale na matmie... no szkoda gadać.
znam to :))
ja mam na odwrót ;/
Matma
Ja idącą zgłosić nieprzygotowanie: nie zrobiłam zadania, ponieważ tego nie rozumiem
Pani od matmy: a czytałaś podręcznik?
Profesjonalne podejście nauczyciela...😶
Przypomina mi ten wstęp moją panią od chemii w gimnazjum, przez którą o mało nie zdałam.
Pani od chemii: rozumiecie to?
Ktoś: ...nie rozumiem *tego i tego*
Pani od chemii: EOJGFREODLGEIJDDELOIG HURR DURR ALE JAK TO ZOBACZYSZ JAK BĘDĄ SOLE TO SOBIE NIE DASZ RADY BEZ TEGO
Czy tylko u mnie tłumaczą? Ja mam fajnych nauczycieli :3
U mnie było troche inaczej na lekcji matematyki. Fakt zdarzały sie takie przypadki, że nauczycirl pyta czy rozumiemy a wszyscy mówią, że tak. Ale kiedy pani brała do odpowiedzi (często starala sie brać najlepszych do trudnych zadań, słabych do latwych zadań) to moim zdaniem ignorancją jest to, że uczeń nie zna wzoru, który był wczoraj uczony. Wiele razy pani kazała napisać sam wzór byle by 2- było, ale oni tego nie umieli. I ciągle tylko narzekanie "matematyka jest za trudna", "nie mam talentu do matematyki" itp.
Wydaję mnie się też, że zadziałał efekt placebo. W podstawówce było łatwo, wiec sie nie uczyli, w gimnazjum zaczely sie problemy to zamiast sie uczyć uznałi, że matematyka jest po prostu za trudna ( bo nauczycielka mówiła "matematyka jest bardzo trudnym przedmiotem trzeba sie dużo uczyć i robić zadań by ją zrozumieć"), więc uznali, że sie tego nie da nauczyć i wmówił sobie, że nigdy się jej nie nauczą.
Moja baba z maty nigdy nic nie tumaczy
Podstawówka, lekcja matematyki: proszę panią nie rozumiemy tego zadania. Odp nauczycielki: czytajcie polecenie tyle razy aż zrozumiecie.
Liceum, lekcja matematyki: proszę panią nie rozumiemy tej lekcji (30 osób w klasie, nawet bardzo dobre osoby miały problem i prosiły żeby to jeszcze wyjaśnić), nauczycielka wytłumaczyła jeszcze raz ale dalej mieliśmy problem. Odp nauczycielki: jak dalej nie rozumiecie to trudno ale to będzie na sprawdzianie...
rzadko w szkołach są takie konsultacje
Nasza pani z matmy w ogóle nam nic nie tłumaczy ona robi prezentacje do których zamieszcza zdjęcia z podręcznika i potem to po prostu czyta, przecież ja sama mogę poczytać podręcznik no a nauczyciel powinien to wytłumaczyć, pokazać jakąś fajną metodę ale nasza pani nawet chyba nie umie nam tego wytłumaczyć, poza tym każdy na lekcji robi co chce i jak my się mamy potem czegoś nauczyć, ja ją lubię jako osobę, jest zabawna ale nie jako nauczycielkę bo ona nie umie klasy ogarnąć, ja jej za to nie winię i to nie jest jej wina przecież, ja też bym nie potrafiła ale nasza klasa potrzebuje innej nauczycielki bo z tą panią chyba daleko nie znajdziemy, a najgorsze jest to że jak moja przyjaciółka zaproponowała żeby coś z tym zrobić, żeby na 8 klasę (jestem w 7) jakiegoś innego nauczyciela z matmy to nikt inny oprócz mnie i jej się nie kwapił żeby coś z tym zrobić i mam nadzieję że szkoła sama coś z tym zrobi, w sensie jest taka pani i ona nas uczyła w 4 klasie i powiedziała że kiedyś może do nas wróci i mam nadzieję że wróci w 8 klasie bo by się nam naprawdę przydała
Mam nauczycielkę polskiego, która jest mega podobna do ciebie
Teraz nie wiem czy to dobrze czy złe :sd
Realia są takie, że nauczyciel tłumaczy całe lekcje, uczniowie mają wyjebane, potem nagle nie rozumieją niczego.