Każdy nowatorski styl nauczania i wychowania to *eksperyment na żywym organizmie,* na organizmie dziecka. Należy poszukiwać nowych metod nauczania i wychowania ... jednak.... dzieci uraczone rolą "królika doświadczalnego" łatwo jest unieszczęśliwić na całe życie- właśnie dlatego, że się na nich eksperymentuje- dlatego tak ważna jest tu rola świadomego rodzica, obserwatora i *kontrolera* poczynań szkoły. A tymczasem *większość rodziców oddaje* swe dziecko w ręce "specjalistów" i "ekspertów" i oczekuje co najwyżej by dziecku było u nich miło, przyjemnie i... bezstresowo... nie zadając sobie trudu kontroli poczynań szkoly i ich wpływu na psychikę ich dziecka, a nawet na jego wiedzę. A poważnych i obiektywnych badań nad losami (uwzględniającymi całość populacji absolwentów, ich własną ocenę, oceny otoczenia i pracodawców) dorosłych absolwentów eksperymentalnych i nowatorskich szkół praktycznie brak (lub są robione "na zlecenie" tych szkół...)- a te nieliczne prace, które są, i które są krytyczne, głęboko ukrywa się przed tzw. opinią publiczną.
Każde działanie w szkołach, można nazwać "eksperymentem na żywym organizmie", specyfika naszej cywilizacji, kultury, a także natury jest różnorodność, refleksyjność co prowadzi do znajdowania rozwiązań. Często później upowszechniane pomysły, najpierw zaistniały na marginesach społecznego mainstreamu. Trudno zmieniać pomysł na pracę szkoły, bez pracy z uczniami, takie teorie wydaje mi się niebezpieczne. Kolejnym problemem jest czas, już nieraz próbowano wprowadzić zmiany w szkole, doczekać absolwentów, zbadać ich losy i triumfalnie stwierdzić, że to jest to. Zwykle po 10 latach rzeczywistość nie odpowiada już tej sprzed dekady. Dlatego wydaje mi się, że ratunkiem dla naszej kultury i cywilizacji, jest otwartość i przyzwolenie, a więc zachęcenie do podejmowania różnorodnych działań szczególnie w obszarze edukacji. To nie może zdarzać się bez zgody i wiedzy Rodziców, ponieważ już według aktualnego ustawodawstwa, Rodzic musi zapoznać się i podpisać zgodę na innowację lub uczestnictwo pociechy w progranie autorskim.
@@MarcinSawicki-os5nw oczywiście, że... życie to eksperyment. Natomiast radzę poczytać sobie o eksperymentalnych szkołach, które jak grzyby po deszczu powstawały na tzw. zachodzie, od połowy lat 60-tych XX w i... poszperać trochę- bo mimo wszystko można co nieco dowiedzieć się o dalszych losach części absolwentów- choć kompleksowych badań brak lub.... "są tajne" i.... *jeszcze raz zalecam by rodzice zaczęli się wreszcie interesować* co w szkole "specjaliści" i "eksperci" robią z ich dziećmi- i w sferze wychowania, i w coraz bardziej ograniczanej sferze wiedzy i umiejętności z zakresu nauk.... że tak powiem klasycznych: matematyki, chemii, fizyki, nauk biologicznych i historii- czyli tego wszystkiego co robotnikom w produkcyjnych montowniach różnych koncernów (a nawet 98% korpoludków też)... "nie jest do niczego potrzebne"! Naprawdę warto przyglądać się przekształceniom polskiej (bo nie-polskie szkoły mniej powinny nas jednak obchodzić) szkoły.
Każdy nowatorski styl nauczania i wychowania to *eksperyment na żywym organizmie,* na organizmie dziecka.
Należy poszukiwać nowych metod nauczania i wychowania ... jednak.... dzieci uraczone rolą "królika doświadczalnego" łatwo jest unieszczęśliwić na całe życie- właśnie dlatego, że się na nich eksperymentuje- dlatego tak ważna jest tu rola świadomego rodzica, obserwatora i *kontrolera* poczynań szkoły.
A tymczasem *większość rodziców oddaje* swe dziecko w ręce "specjalistów" i "ekspertów" i oczekuje co najwyżej by dziecku było u nich miło, przyjemnie i... bezstresowo... nie zadając sobie trudu kontroli poczynań szkoly i ich wpływu na psychikę ich dziecka, a nawet na jego wiedzę.
A poważnych i obiektywnych badań nad losami (uwzględniającymi całość populacji absolwentów, ich własną ocenę, oceny otoczenia i pracodawców) dorosłych absolwentów eksperymentalnych i nowatorskich szkół praktycznie brak (lub są robione "na zlecenie" tych szkół...)- a te nieliczne prace, które są, i które są krytyczne, głęboko ukrywa się przed tzw. opinią publiczną.
Każde działanie w szkołach, można nazwać "eksperymentem na żywym organizmie", specyfika naszej cywilizacji, kultury, a także natury jest różnorodność, refleksyjność co prowadzi do znajdowania rozwiązań. Często później upowszechniane pomysły, najpierw zaistniały na marginesach społecznego mainstreamu. Trudno zmieniać pomysł na pracę szkoły, bez pracy z uczniami, takie teorie wydaje mi się niebezpieczne. Kolejnym problemem jest czas, już nieraz próbowano wprowadzić zmiany w szkole, doczekać absolwentów, zbadać ich losy i triumfalnie stwierdzić, że to jest to. Zwykle po 10 latach rzeczywistość nie odpowiada już tej sprzed dekady. Dlatego wydaje mi się, że ratunkiem dla naszej kultury i cywilizacji, jest otwartość i przyzwolenie, a więc zachęcenie do podejmowania różnorodnych działań szczególnie w obszarze edukacji. To nie może zdarzać się bez zgody i wiedzy Rodziców, ponieważ już według aktualnego ustawodawstwa, Rodzic musi zapoznać się i podpisać zgodę na innowację lub uczestnictwo pociechy w progranie autorskim.
@@MarcinSawicki-os5nw oczywiście, że... życie to eksperyment.
Natomiast radzę poczytać sobie o eksperymentalnych szkołach, które jak grzyby po deszczu powstawały na tzw. zachodzie, od połowy lat 60-tych XX w i... poszperać trochę- bo mimo wszystko można co nieco dowiedzieć się o dalszych losach części absolwentów- choć kompleksowych badań brak lub.... "są tajne" i.... *jeszcze raz zalecam by rodzice zaczęli się wreszcie interesować* co w szkole "specjaliści" i "eksperci" robią z ich dziećmi- i w sferze wychowania, i w coraz bardziej ograniczanej sferze wiedzy i umiejętności z zakresu nauk.... że tak powiem klasycznych: matematyki, chemii, fizyki, nauk biologicznych i historii- czyli tego wszystkiego co robotnikom w produkcyjnych montowniach różnych koncernów (a nawet 98% korpoludków też)... "nie jest do niczego potrzebne"!
Naprawdę warto przyglądać się przekształceniom polskiej (bo nie-polskie szkoły mniej powinny nas jednak obchodzić) szkoły.