Super. Należy pomyśleć o debetonizacji ulic/chodników/placów i deasfaltyzacji (debitumizacji) w/w oraz torowisk, by w ich miejsce (tam, gdzie to możliwe i nie koliduje to z nadrzędną funkcją tychże) posiać nasiona rozchodników lub rojników: zupełnie bezproblemowych i pancernych roślin, znanych choćby ze skalniaków. Łąki kwietne i zielone dachy oraz pasieki miejskie + odpowiednio dużo schronień dla dzikich zapylaczy (pszczoła miodna i kilka gatunków trzmieli, wykorzystywanych choćby przy uprawie pomidorów nie wystarczy do zachowania bioróżnorodności florystycznej miast). Tam, gdzie tego nie ma, dokonywać rozsądnej reintrodukcji dzikich zapylaczy i zapewnić im odpowiednią bazę pokarmową. Problem gołębi miejskich: no cóż. Na tego "szkodnika" działa tylko naturalny wróg, a tym są ptaki z rzędu sokołów, głównie sokół wędrowny. Do odstraszenia wystarczy zapewnić miejsce do gniazdowania np. pustułce, niegdyś licznej także na obszarach częściowo zurbanizowanych. Dla gołębia ten mikrus nadal będzie strasznym sokołem i problem zostanie zmitygowany. Szczury: to już wynik naszej rozrzutności, braku rozsądnej gospodarki odpadami i chorego prawa. Czemu piekarz wieczorem nie mógł do niedawna rozdać rannego (upieczonego rano) chleba potrzebującym lub przekazać go do MOPS-u/Caritasu/Monaru?! Dlaczego musiał płacić kretyńskie kary fiskusowi?! To się pomału zaczyna zmieniać, lecz nadal nie wystarczy. Marnuje się horrendalne ilości żywności (pomijając już wysoko przetworzone barachła a'la fast food czy marketowe gotowce) a władza lada dookoła słupa tak, by z przodu była rzyć. Chocholim tańcem nic nie zdziałamy. Zieleń miejska: tu się pomału zaczyna zmieniać na lepsze, chociaż idealnie nie będzie nigdy. Ktoś dopuścił mieszkańców do głosu, daje się go również specjalistom w dziedzinie - botanikom, sozologom, ekologom - badaczom i tym aktywistom - społecznikom, którzy umieją wiedzę przekuć na działania praktyczne oraz maja w tym doświadczenie. Wreszcie sadzi się gatunki, które mają szansę utrzymać się w klimacie, który zastały na miejscu (rodzime, z południa Europy oraz te skądinąd (Ameryka, Azja), które nie są inwazyjne i nie stanowią zagrożenia dla ekosystemu). Smog: no cóż. Bez działań oddolnych i lepszego prawa nic się nie zmieni, choć już jest lepiej i to o wiele niż było dotychczas (Warszawa, Kraków, Śląsk itd.). Na Mazowszu smog pochodzi głównie ze źródeł lokalnych i nie jest to przemysł. Plastikiem się już w zasadzie nie pali (opony jako materiał na opał na szczęście odeszły do lamusa, ale przysłowiowa noga od stołka czy lakierowany blat z dykty niestety ma się świetnie). Podobnie zadrukowany papier kredowy. Wymiana pieców na plus. Nosy elektroniczne na plus. Uświadamianie na plus - i to działa wszędzie, i powinno być kontynuowane, by do wszystkich dotrzeć, mając na uwadze, że pojawili się cwaniacy żerujący na seniorach i próbujący ich nabrać, by okraść ich z oszczędności lub wziąć na nich kredyt. Edukacja klimatyczna ma być wprowadzona w przyszłym roku - o dekadę za późno, niestety przez PiS. Działania ad koszenia, używania dmuchaw do liści i debilnego zgrabiania co i rusz oraz patodeweloperki szanuję, jednak miasta mało się do tego przykładają, zostawiając wszystko na barkach mieszkańców. A szkoda! Transparentność przede wszystkim. Budżet partycypacyjny/obywatelski wszystkiego nie zrobi i nie załata wszystkich dziur. Czasami poszczególne miejskie komórki przerzucają się odpowiedzialnością za coś niczym gorącym ziemniakiem. Wstyd! Jest lepiej, ale by było dobrze (z zielenią, wodą, śmieciami, klimatem, transportem, smogiem itp.), należy poczynić jeszcze wiele działań. Plan zagospodarowania przestrzennego leży i kwiczy. Ktoś buduje na obszarach zalewowych, ktoś na to pozwala, choć prawo mu zabrania. Coś z tym należy zrobić. Z odpadami również. Ludzie płacą horrendalne kwoty "podatków" od śmieci właściwie za nic. Za ich pracę należy się odpowiednia płaca nie kolejne haracze ! Dość pasożytnictwa! Dość odpowiedzialności zbiorowej! Samochody autonomiczne TAK, ale lokalnie i z głową, nie chińskie barachło. Strefy czystego transportu - z głową. Społeczeństwo jest zbyt biedne i nieedukowane w tej kwestii. Nie dziwię się oporom w całym kraju. Coś za coś. "Czysty" transport za darmową lub zryczałtowaną komunikację miejską, którą z dowolnego miejsca w ekonomicznie znośnym czasie dojedziemy do dowolnego innego punktu w granicach miasta, nie na zasadzie kija i kija (miast kija i marchewki): nie dość, że zarobisz w przysłowiowy ryj, to jeszcze tak cię obróci, że drugim kijem dostaniesz w dupsko. Z pomyślunkiem, nie na chybcika i Mickiewiczowskie "jakoś to będzie". Jakosie były za PRL-u, teraz czas na jakość. Pozdrawiam serdecznie :) .
Pani tak pięknie mówi o komunikacji miejskiej i o tym, że bilet zawiera informację o śladzie węglowym tylko co z tego jak to się ma nijak do tego, że Kraków ma jedne z najdroższych biletów MPK w kraju, już nie mówiąc o tym, że mój wujek dojeżdżacy parę lat temu z osciennej gminy musiał płacić więcej za bilet niż mieszkaniec Krakowa. Więc nie dość, że płacił za busa do miasta, to jeszcze dochodził drogi bilet miesięczny. Niestety nie wiem na jakiej zasadzie to działało. Jestem z Wrocławia i tutaj nie dość że darmowa komunikacja jest 22.09 dla wszystkich, nie tylko dla kierowców, w sierpniu z okazji dnia literatury lub czytelnictwa (nie pamiętam) - wystarczy mieć książkę lub czytnik ze sobą, w wybory dla każdego, nie ważne gdzie jedzie, dla młodzieży do 21 rz. to jeszcze dla emerytów od 65 roku życia, a osoby z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności płacą 50%. Rodzina przyjeżdżając do nas nie może wyjść z podziwu, że może być tak tanio, chociaż wcale Wrocław nie ma jakiś super niskich cen. Także Kraków naprawdę powinien zmienić swoją postawę jeśli chodzi o zbiorkom bo co z tego, że ludzie wiedzą z biletu jak obniżyć ślad węglowy, jak ich na to nie stać xD
Też marzę o tym, by komunikacja zbiorowa była tania i dostępna. Jednak nie sądzę, by osoby wybierające samochodem robiły to z oszczędności. Jeśli już, chodzi o czas, choć bywa to bardzo pozorne.
Ojej, ale ten wątek o którym mówi Pani Ewa o wyborze mieszkania pod kątem kwestii ekologicznych przy aktualnych cenach za metr kwadratowy i kredytach na wiele, wiele lat...klient, który mógłby sobie pozwolić na wybór nie biorąc przede wszystkim pod uwagę właśnie ceny i lokalizacji to musiałby być niesamowicie luksusowy klient - nie znam nikogo kogo stać na taki lusus. To raczej normy z góry powinny być wymagane, Kowalski często musi latami wynajmować. Więcej odpowiedzialności na dużych graczy, a nie na nas żuczków.
Pełna zgoda, że przy tych absurdalnych cenach, eko parametry schodzą na dalszy plan. Jednak pytać zawsze warto, bo w ten sposób wysyłamy branży sygnał, że to dla nas ważne (nawet jeśli nie decydujące).
Sekcja komentarzy jest Wasza! Tu karmimy algorytmy i ego autorki 😘
Super. Należy pomyśleć o debetonizacji ulic/chodników/placów i deasfaltyzacji (debitumizacji) w/w oraz torowisk, by w ich miejsce (tam, gdzie to możliwe i nie koliduje to z nadrzędną funkcją tychże) posiać nasiona rozchodników lub rojników: zupełnie bezproblemowych i pancernych roślin, znanych choćby ze skalniaków.
Łąki kwietne i zielone dachy oraz pasieki miejskie + odpowiednio dużo schronień dla dzikich zapylaczy (pszczoła miodna i kilka gatunków trzmieli, wykorzystywanych choćby przy uprawie pomidorów nie wystarczy do zachowania bioróżnorodności florystycznej miast). Tam, gdzie tego nie ma, dokonywać rozsądnej reintrodukcji dzikich zapylaczy i zapewnić im odpowiednią bazę pokarmową.
Problem gołębi miejskich: no cóż. Na tego "szkodnika" działa tylko naturalny wróg, a tym są ptaki z rzędu sokołów, głównie sokół wędrowny. Do odstraszenia wystarczy zapewnić miejsce do gniazdowania np. pustułce, niegdyś licznej także na obszarach częściowo zurbanizowanych. Dla gołębia ten mikrus nadal będzie strasznym sokołem i problem zostanie zmitygowany.
Szczury: to już wynik naszej rozrzutności, braku rozsądnej gospodarki odpadami i chorego prawa. Czemu piekarz wieczorem nie mógł do niedawna rozdać rannego (upieczonego rano) chleba potrzebującym lub przekazać go do MOPS-u/Caritasu/Monaru?! Dlaczego musiał płacić kretyńskie kary fiskusowi?! To się pomału zaczyna zmieniać, lecz nadal nie wystarczy. Marnuje się horrendalne ilości żywności (pomijając już wysoko przetworzone barachła a'la fast food czy marketowe gotowce) a władza lada dookoła słupa tak, by z przodu była rzyć. Chocholim tańcem nic nie zdziałamy.
Zieleń miejska: tu się pomału zaczyna zmieniać na lepsze, chociaż idealnie nie będzie nigdy. Ktoś dopuścił mieszkańców do głosu, daje się go również specjalistom w dziedzinie - botanikom, sozologom, ekologom - badaczom i tym aktywistom - społecznikom, którzy umieją wiedzę przekuć na działania praktyczne oraz maja w tym doświadczenie. Wreszcie sadzi się gatunki, które mają szansę utrzymać się w klimacie, który zastały na miejscu (rodzime, z południa Europy oraz te skądinąd (Ameryka, Azja), które nie są inwazyjne i nie stanowią zagrożenia dla ekosystemu).
Smog: no cóż. Bez działań oddolnych i lepszego prawa nic się nie zmieni, choć już jest lepiej i to o wiele niż było dotychczas (Warszawa, Kraków, Śląsk itd.). Na Mazowszu smog pochodzi głównie ze źródeł lokalnych i nie jest to przemysł. Plastikiem się już w zasadzie nie pali (opony jako materiał na opał na szczęście odeszły do lamusa, ale przysłowiowa noga od stołka czy lakierowany blat z dykty niestety ma się świetnie). Podobnie zadrukowany papier kredowy. Wymiana pieców na plus. Nosy elektroniczne na plus. Uświadamianie na plus - i to działa wszędzie, i powinno być kontynuowane, by do wszystkich dotrzeć, mając na uwadze, że pojawili się cwaniacy żerujący na seniorach i próbujący ich nabrać, by okraść ich z oszczędności lub wziąć na nich kredyt.
Edukacja klimatyczna ma być wprowadzona w przyszłym roku - o dekadę za późno, niestety przez PiS.
Działania ad koszenia, używania dmuchaw do liści i debilnego zgrabiania co i rusz oraz patodeweloperki szanuję, jednak miasta mało się do tego przykładają, zostawiając wszystko na barkach mieszkańców. A szkoda! Transparentność przede wszystkim. Budżet partycypacyjny/obywatelski wszystkiego nie zrobi i nie załata wszystkich dziur.
Czasami poszczególne miejskie komórki przerzucają się odpowiedzialnością za coś niczym gorącym ziemniakiem. Wstyd!
Jest lepiej, ale by było dobrze (z zielenią, wodą, śmieciami, klimatem, transportem, smogiem itp.), należy poczynić jeszcze wiele działań. Plan zagospodarowania przestrzennego leży i kwiczy. Ktoś buduje na obszarach zalewowych, ktoś na to pozwala, choć prawo mu zabrania. Coś z tym należy zrobić. Z odpadami również. Ludzie płacą horrendalne kwoty "podatków" od śmieci właściwie za nic. Za ich pracę należy się odpowiednia płaca nie kolejne haracze ! Dość pasożytnictwa! Dość odpowiedzialności zbiorowej!
Samochody autonomiczne TAK, ale lokalnie i z głową, nie chińskie barachło. Strefy czystego transportu - z głową. Społeczeństwo jest zbyt biedne i nieedukowane w tej kwestii. Nie dziwię się oporom w całym kraju. Coś za coś. "Czysty" transport za darmową lub zryczałtowaną komunikację miejską, którą z dowolnego miejsca w ekonomicznie znośnym czasie dojedziemy do dowolnego innego punktu w granicach miasta, nie na zasadzie kija i kija (miast kija i marchewki): nie dość, że zarobisz w przysłowiowy ryj, to jeszcze tak cię obróci, że drugim kijem dostaniesz w dupsko. Z pomyślunkiem, nie na chybcika i Mickiewiczowskie "jakoś to będzie". Jakosie były za PRL-u, teraz czas na jakość.
Pozdrawiam serdecznie :) .
Pani tak pięknie mówi o komunikacji miejskiej i o tym, że bilet zawiera informację o śladzie węglowym tylko co z tego jak to się ma nijak do tego, że Kraków ma jedne z najdroższych biletów MPK w kraju, już nie mówiąc o tym, że mój wujek dojeżdżacy parę lat temu z osciennej gminy musiał płacić więcej za bilet niż mieszkaniec Krakowa. Więc nie dość, że płacił za busa do miasta, to jeszcze dochodził drogi bilet miesięczny. Niestety nie wiem na jakiej zasadzie to działało. Jestem z Wrocławia i tutaj nie dość że darmowa komunikacja jest 22.09 dla wszystkich, nie tylko dla kierowców, w sierpniu z okazji dnia literatury lub czytelnictwa (nie pamiętam) - wystarczy mieć książkę lub czytnik ze sobą, w wybory dla każdego, nie ważne gdzie jedzie, dla młodzieży do 21 rz. to jeszcze dla emerytów od 65 roku życia, a osoby z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności płacą 50%. Rodzina przyjeżdżając do nas nie może wyjść z podziwu, że może być tak tanio, chociaż wcale Wrocław nie ma jakiś super niskich cen. Także Kraków naprawdę powinien zmienić swoją postawę jeśli chodzi o zbiorkom bo co z tego, że ludzie wiedzą z biletu jak obniżyć ślad węglowy, jak ich na to nie stać xD
Też marzę o tym, by komunikacja zbiorowa była tania i dostępna. Jednak nie sądzę, by osoby wybierające samochodem robiły to z oszczędności. Jeśli już, chodzi o czas, choć bywa to bardzo pozorne.
Ojej, ale ten wątek o którym mówi Pani Ewa o wyborze mieszkania pod kątem kwestii ekologicznych przy aktualnych cenach za metr kwadratowy i kredytach na wiele, wiele lat...klient, który mógłby sobie pozwolić na wybór nie biorąc przede wszystkim pod uwagę właśnie ceny i lokalizacji to musiałby być niesamowicie luksusowy klient - nie znam nikogo kogo stać na taki lusus. To raczej normy z góry powinny być wymagane, Kowalski często musi latami wynajmować. Więcej odpowiedzialności na dużych graczy, a nie na nas żuczków.
Pełna zgoda, że przy tych absurdalnych cenach, eko parametry schodzą na dalszy plan. Jednak pytać zawsze warto, bo w ten sposób wysyłamy branży sygnał, że to dla nas ważne (nawet jeśli nie decydujące).