Wytłumaczenie niskich zarobków w architekturze (jak również zawodów pokrewnych jak geodeta, konstruktor itd.) jest bardzo proste. Jest to jeden z niewielu zawodów, gdzie efekt pracy nie jest dziełem prezentującym wartość dla zamawiającego. Tworzy się "tylko" dokumentację, która w większości przypadków służy tylko do uzyskania pozwolenia na budowę. Wartością jest efekt końcowy (budynek). Stosując analogię - idąc do fryzjera dostajemy, oprócz technikaliów (farby, sprzęt, umiejętności) od razu efekt końcowy. To samo u prawników (pismo, prowadzenie sprawy), lekarza (zabieg, recepta). Nawet programista, tworząc coś tak abstrakcyjnego dla klienta jak kod przedstawia mu na końcu działającą aplikację. Projektant samochodów ma pewność, że zostanie godziwie wynagrodzony, bo jego dzieło będzie sprzedawane w tysiącach egzemplarzy (chociaż pewnie i tak jego zarobek będzie niższy od inżynierów przygotowujących auto do produkcji). A architekt prawie zawsze tworzy prototyp, poświęcając mnóstwo czasu (nie licząc domków z katalogu, ale zysk z tego jest również niewielki) Wyobraźmy sobie, przy wyżej wymienionych zawodach wprowadzenie kogoś w rodzaju architekta. Przed przyjściem do fryzjera musimy skorzystać z usług projektanta fryzur - fajnie, teoretycznie od jego decyzji zależy nasz przyszły wygląd. Ale i tak największą uwagę przywiążę do wykonawcy (fryzjera), zapłacę za użycie dobrych materiałów (farby, maszynki, odżywki) a na końcu wrzucę zdjęcie na facebooka z poleceniem wykonawcy (a nie projektanta). Ilu z was było zaproszonych na otwarcie jakiegoś zaprojektowanego przez siebie dużego budynku? W ilu miejscach jest tabliczka informująca o projektancie? Na rautach przy otwieraniu obiektu spotkamy, w zależności od rangi obiektu, generalnego wykonawcę, burmistrza, wojewodę, biskupa. W budynku przed wejściem piękna złocona tabliczka informująca o wykonawcy robót. A architekt? Spogląda z oddali niczym Polak nie zaproszony na Paradę Zwycięstwa po zakończeniu 2 wojny światowej:) Doliczmy do tego nadpodaż absolwentów, z zasady mały rynek, wrażliwość na wahania w gospodarce (przy kryzysie pierwsze co się odkłada na później to grubsze inwestycje, z jedzenia nie zrezygnujemy, a przy chorobie to w każdym wypadku oddamy ostatnią koszulę by sfinansować leczenie) i mamy pełen obraz sytuacji. A na koniec brak szacunku do siebie - darmowe koncepcje, porady prawne przez telefon (POTENCJALNY klient dzwoni i pyta jakie dokumenty, mapy ma przygotować do pozwolenia). Pójdź do takiego prawnika to na wejściu 200 złotych zapłacisz zanim czegokolwiek się dowiesz. Fryzjer cię wyśmieje jak zaproponujesz mu ogolenie połowy głowy i wtedy zadecydujesz czy koncepcja mu się spodoba. A najlepiej to niech zrobi 3 wersje koncepcji, oczywiście za darmo:D Jedyne rozwiązanie to wprowadzenie OBOWIĄZKOWEJ, minimalnej ceny za usługi. Notariusze mają coś takiego. Ale nie sądzę, że uda się coś takiego wprowadzić.
Twój kanał odpowiedział na wszystkie od miesięcy dręczące mnie pytania dotyczące architektury ;)) Szukając na ten temat informacji natrafiłam na złoto. Dzięki!
Jesteś takim naszym Polskim 30X40 Design Workshop (to był komplement) a zarazem jednym z dwóch najlepszych jak dla mnie kanałów o architekturze. Świetna robota i szczytny cel. Tobie życzę dalszych sukcesów zarówno na UA-cam jak i w naszej pasji a sobie więcej odcinków PZA :D Pozdrawiam.
PS. Tak, wiem, że momentami kaleczyłem język polski ;). Wybaczcie, ale za długie przebywanie w kraju rødgrød med fløde robi swoje z językiem ojczystym ;).
Jako student pracujący na tzw. "śmieciówce" muszę przyznać, że mi taki układ bardzo pasuje. Pracuję ile chcę i kiedy chcę (oczywiście w ramach uzgodnienia z pracodawcą). Rozumiem, że dla osoby po studiach próbującej się ustatkować może to być nie do końca optymalne, ale jak na razie wolę zostać przy "śmieciówce". Btw, moje biuro bardzo respektuje swoich pracowników i stara się być zawsze fair. Wydaje mi się, że głównym problemem jest indoktrynacja architekta od pierwszych dni na uczelni. Wszystko co robi musi być nieskazitelne, bardzo dokładnie przemyślane i poparte porządnym opracowaniem. Nie wspomina się jednak, że ilość czasu przeznaczonego na edukację, odpowiedzialność z jaką się wiąże z wydaniem projektu oraz sama wartość projektu powinna być wysoko wyceniona. Co gorsza, mam wrażenie, że oczekuje się od nas, że będziemy służyć społeczeństwu "pro bono"...
Akurat elastyczność wymiaru pracy została zapisana niedawno w Kodeksie Pracy. Z drugiej strony taki układ, jak Pan opisuje, to jednak mniejszość, nawet w dosyć twórczych dziedzinach, jak architektura.
Hej! Cieszę się na ten pomysł i jestem jak najbardziej za! Ceny projektów, usług architektów powinny być jak najbardziej regulowane i oczywiście wcześniej znane. Dla mnie dobrym przykładem jest niemieckie HOAI i z tego co zdążyłem zrozumieć intencje IARPu wydając wytyczne dla Honorarium, właśnie ten dokument był podstawą do stworzenia polskiego systemu. Dlaczego jestem za takim rozwiązaniem? Dlatego, że rynek zacznie rywalizować jakością architektury, usługi, a nie wojnami cenowymi. Chętnie podpiszę się pod taką petycją. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że na rynku mnóstwo jest projektów gotowych domów, teraz już wręcz osiedli i to one są powodem konieczności obniżenia naszych cen. Klient powie "Panie ja za 10tys to mam 5 takich projektów z internetu". Pytanie jest jak zatem nasze regulowane ceny będa miały się do tychże "firm" i tej gałęzi rynku? Przecież projekt "gotowy" nie jest gotowy. Co w takim razie jest usługą architektoniczną, a co kupnem zadrukowanego papieru w internecie? Wprowadzając lub proponując takie rozwiązania warto zastanowić się nad, jakiegoś rodzaju, regulacją pojęć związanych dookoła zawodu jaki wykonujemy oraz zastanowieniem się czy oby na pewno klienci wiedzą co wpływa na taką, a nie inną cenę usługi oraz projektu?
Wow super kanał, nasza Polska rzeczywiscość, ludziska dalej myślą że "to komputer rysuje" że to tylko "kupka papieru", że projekt pownien kosztować tyle co Archon.... Fliziarzom dają 5000 tyogodniowo do kieszeni a Architektowi miesiecznie na etatach podobno koło 2500? Na własnym też jest ciężko przez wyżej wspomnianą spaczoną świadomość cen. Na szczęście mi się udaje czasem sforsowac, wynegocjować godziwą cenę za pracę :) powodzenia!
Może lepiej zrobić petycję o ograniczeniu liczby wydziałów architektury i o poprawę poziomu edukacji? Aktualnie architektów jest pełno. Co roku na rynek wyrzucane są kolejne roczniki wyedukowane przez leciwych profesorów przekazujących wiedzę z lat 80tych. Dlatego słabo się płaci. Płace doświadczonych architektów idą lekko w górę, ale właśnie przez to, że nikt nie optymalizuje środowiska pracy. Mając opcję 10 stażystów z własnym sprzętem i jednego pracownika za 2500 brutto , nikt nie myśli o zmniejszeniu swojej marży i konkurencyjności zatrudniając 3 architektów i zapewniając nowoczesne środowisko pracy. Nadpodaż architektów to jest prawdziwy problem. Nikt nie optymalizuje nie inwestuje, no bo po co , kiedy jest nieograniczony dostęp to darmowej lub półdarmowej siły roboczej.
Najwiekszemu wrogowi poleciłbym ten kierunek. Same studia są super, poznane ludziska fantastyczne. Ale zarobki i traktowanie przez pracodawców jak na sybirze, zsyłce, łagrze... Jedynie w krajach z mniejszą ilością architektów i bardzo zamożnych ta praca ma sens. A tak to bieda bieda bieda... Dobrze ze 6 lat temu zmieniłem branżę.
Jak już pracujesz ileś lat na swoim to sami ludzie dzwonią, z polecenia, bez reklam, tak jest u mnie. To nie chodzi o ilośc klientów tylko jakość żeby zarobić godnie a nie męczyć się z kowalskim co narzeka że drogo panie drogo :D
Nie jestem ekonomistą, ale sądzę, że bolączki o których mówisz to objaw kondycji całej branży, na którą wpływa wiele czynników. Jeśli ich bilans jest dodatni, to cała branża idzie w górę, wraz z wycenami, rodzajami umów i wynagrodzeniami i to nie tylko absolwentów. Jeśli bilans jest na ewidentnym minusie to prowadzi to do dumpingu i biedy, od absolwentów po właścicieli firm. Tę mizerię dobrze obrazuje statystyka dostępną za Newsletterem IARP #202008. naceypracey.co.uk/ACE_Tool_Home_29.aspx?Y=2018&c=Poland&l=EN&fbclid=IwAR2LToBmhtQNDwCFUtycaFQjX8D36bHMHFVzrNYRW_AIqGaK1jYmkG3jvvg. Tu potrzeba generalnej diagnozy problemu, a nie łatanie jednej dziury. Oczywiście fajnie by było, gdyby poszczególne pracownie mogły pochwalić się plakietką od IARP przyznawaną za spełnianie odpowiednich standardów. Problem w tym, że z punktu widzenia firmy działającej na zasadach konkurencyjnych, przestrzeganie tych standardów w obecnej sytuacji, to podcinanie gałęzi na której się siedzi, zaś inwestorów to mało interesuje. Ale dobre i to, choć uważam że bilansu to nie zmieni. Innym czynnikiem, dużo bardziej moim zdaniem istotnym, jest podejście do tej kwestii naszego Państwa. Kolejne rządy i partie obiecywały zmiany, ale generalnie głównie przed wyborami na potrzeby słupków. A przecież wystarczy egzekwować prawo. Mylisz się, że rok 2020 jest dobry na zmiany. Dobry czas to był po odbudowaniu się gospodarki po kryzysie 2009, a jeszcze przed kowidem. Teraz zarówno rząd, jak i branża będą kładli uszy po sobie byle jakoś przeczekać. I nie wierzę w obiecanki. Nie wiem jak, ale trzeba w końcu skutecznie wpłynąć na kogo trzeba. Vide: businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/praca/oskladkowanie-umowy-o-dzielo-i-umowy-zlecenia-rzad-rozwaza-takie-dzialanie/v9ke4r1?fbclid=IwAR3I0lPQ7Ombn0564F8n5s5FbRW8unbJgvCOVgIRw6Dj7dI37f2Q1PlISFU.
Dzięki za bardzo merytoryczny komentarz - uwielbiam takie! :) Co do tego co napisałeś na początku - dane UE mają się nijak do sytuacji w Polsce. Przykładowo - w Danii jest teraz największy kryzys branży architektonicznej na świecie, przez oryginalną bańkę spekulacyjną, której nikt jeszcze nigdy nie stworzył (nie takiego rodzaju). We Włoszech po prostu naprodukowano za dużo studentów i sytuacja się po mału klaruje ze względu na wprowadzenie mocne limity przyjęć na studia. To są tylko przykłady, ale pod kątem biznesu też rynek w Polsce jest inny. Mamy dużo lepsze warunki pracy nad Wisłą ze względu na stosunkowo wciąż dobry stosunek architektów do ilości obywateli. Fakt, ta sytuacja z roku na rok coraz bardziej pędzi w kierunku przywalenia w ścianę, o czym mówiłem w jednym z odcinków. Co do firm działających zgodnie z wolnym rynkiem, to nie jest podcinanie sobie gałęzi. Chyba wszyscy chcą w naszej branży zarabiać większe pieniądze. Że klient pójdzie w takim razie do kogoś innego? A teraz jest inaczej? Sytuacja dosłownie z wczoraj. Znajomi poprosili mnie bym zaprojektował dla nich dom w Polsce. Szybko musiałem im odmówić jak generalnie miałem konkurować z gotowcem pewnej pracowni, która sprzedaje projekt wielobranżowy za 3 tysiące złotych wraz z (uwaga!) adaptacją! 140m2 do wybudowania za jakieś 150.000 zł. Pouczyłem ich z czym się wiążę taki projekt i kulturalnie odmówiłem walki z 3.000 PLN. Jeszcze 2-3 lata temu to te śmieszne 3 tysiące to było przynajmniej bez adaptacji. To wszystko leci na łeb na szyję. W 2009 polska gospodarka wciąż źle się trzymała. 2020 ma jedną zaletę nad 2008 - w 2020 branży budowlana pracuje w zasadzie na tylko nieco mniejszych obrotach. W 2008 budowy po prostu stawały w miejscu. Deweloperzy upadali. To, że pracownie poobrywały ze względu na pierwszy lock down, to wina przede wszystkim złej strategii rządu polskiego, absurdalnie późna reakcja IARPu (SARPu też, żeby nie było). Unia architektów w Danii oraz unia pracowni architektonicznych w Danii zareagowały jeszcze pod koniec lutego (!). W pierwszym tygodniu marca ruszyła już pomoc pracowniom - pomijam pomoc rządu, który po prostu zamroził gospodarkę, dzięki czemu w Danii w zasadzie nie odczuło się gospodarczo absolutnie nic. Rok prawie jak każdy inny. Uważam, że 2020 jest dobrym rokiem z prostego powodu - NIC wcześniej po prostu z tym nie zrobiono. W ramach przeczekiwania Covid-19 w Polsce można po prostu wprowadzić reformy w naszej branży. Zwłaszcza, że umówmy się - Covid-19 na stałe wpłynie na branżę projektową. Zmienią się typologie mieszkań, przestrzeni publicznych, etc. Więc ten boom inwestycyjny dopiero jest przed nami. Co innego szklane biurowce, bo nie wykluczone, że weszliśmy właśnie w erę wyhamowania zapotrzebowania na nie. Za jakiś czas więcej o tym opowiem na kanale. Analizy płynące ze świata są bardzo ciekawe. Generalnie - "co by było gdyby się wydarzyło kiedyś?" jest niestety pustym argumentem. Jeżeli coś się nie wydarzyło wcześniej, to znaczy, że się nie wydarzyło. Każde nowe "teraz" jest w takim razie lepsze, bo daje możliwość właśnie wprowadzenia zmian, które z jakiegoś powodu nie pojawiły się wcześniej. Oczywiście, że gdyby branża zadziałała dawno temu, to teraz byłoby pewnie lepiej. Ale nie zrobiono tak i jest tylko gorzej. Czas na zmiany :).
Zgadzam się z @Antoni T. Czytając tytuł filmu myślałem, że poruszysz temat śmiesznie niskich cen za dokumentacje projektowe. Ludzie mają świadomość jakoby projekty powstawały po pstryknięciu palcem i przy inwestycjach kosztujących minimum setki tysięcy złotych (przy domkach) jakoś nie kłócą się z kafelkarzem czy dekarzem z retoryką: "Co?! 30 tysięcy za położenie pięciu płytek? Sam bym to zrobił w dwa dni!". Natomiast ja nie raz słyszałem podobne hasła w stosunku do naszej pracy. Ewentualnie za te kilka tysięcy klient wymaga, byś był dla niego dostępny dzień i noc, w niedziele i święta i wymyślił 10 koncepcji (oczywiście z wizualizacjami) zanim łaskawie zdecyduje się na którąś. Wbrew filmowemu stereotypowi który przedstawia architekta jako eleganckiego, kreatywnego pana w garniturze z neseserem, który tylko rzuca ideami i zgarnia za to miliony - nasz zawód jest coraz bardziej zeszmacany i paradoksalnie pan majster z ekipą często cieszą się większym szacunkiem dla siebie i swojej pracy niż architekt. Do czego zmierzam - podobno w latach 90-tych na takim WA PWr na kierunek Architektura przyjmowano rocznie 70 osób. Teraz jest po 300 miejsc na większych uczelniach + mnóstwo dziwnych tworów pod tytułem "Wyższa Szkoła Zawodowa w Nysie", kształcąca na trzech kierunkach: architektura, dietetyka i turystyka (autentyk). Ci wszyscy ludzie, wierząc w ww. filmowy stereotyp, chcieliby zarabiać w dziesiątkach tysięcy i to najlepiej zaraz po studiach. Pomijam już fakt, że studenci na stażu (nawet z lepszych uczelni) rzadko kiedy mają jakiekolwiek pojęcie o pracy w biurze i o tym jak powinien wyglądać projekt - nie jest to nic złego, w końcu są na stażu. Takiej osobie często trzeba poświęcić niemal tyle samo czasu, co gdybyśmy mieli wykonać dane zadanie samemu - najpierw na wytłumaczenie mu jego obowiązków, potem na korekty i na końcu na sprawdzenie efektu który koniec końców Ty sygnujesz swoimi uprawnieniami. Wymaganie, by taki stażysta zarabiał nawet najniższą krajową sprawi, że biura przestaną mieć w zatrudnianiu stażystów jakikolwiek interes. I te mniejsze - bo zwyczajnie nie będzie ich na to stać; i te większe - które na brak ochotników, którzy za pracę w takich Jemsach czy JSK chętnie by jeszcze dopłacili nie narzekają. Moim zdaniem rozwiązaniem problemu małych zarobków w architekturze nie są jakieś sztucznie narzucane przez Izbę widełki wypłat dla pracowników. A już na pewno nie wtedy, gdy równolegle nie wprowadzi się wytycznych (które dodatkowo będą przestrzegane) dotyczących cen za projekt. Tak jak piszesz - nieraz spotkałem się z przypadkiem, gdy konkurencyjne biuro za adaptację typówki, za którą my liczymy 3000zł + zmiany, życzy sobie 1000zł. Nie wiem jakim cudem im się to opłaca - być może pracują na pirackim oprogramowaniu które to przecież w erze wszechobecnych subskrybcji też drastycznie zwiększa koszt pracy... A być może zwyczajnie nie mają wyjścia, bo jeśli nie będą konkurencyjni cenowo to nie będą mieć zleceń wcale. Puentując, w takim zawodzie lekarza ich Izba dba, by mimo gigantycznego zapotrzebowania na ten zawód oraz faktu, że lwia część lekarzy wyjeżdża po studiach za granicę, ilość miejsc na akademiach medycznych od lat pozostawała niezmieniona. Nasz zawód, mówiąc brzydko "zeszmacił się" wraz z wejściem w życie reformy z lat ~2005-10 (nie pamiętam dokładnie), po której jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać pomniejsze uczelnie, a na tych większych drastycznie wzrosła ilość miejsc rekrutacyjnych. Na studia dużo łatwiej jest się dostać, wymagania młodych pracowników z zerowym doświadczeniem są duże, jest ich więcej, a jednocześnie ceny za projekty stoją w miejscu lub wręcz spadają do karykaturalnych sum. Jeśli ktoś miałby narzucić widełki płac dla pracowników biur architektonicznych, będzie to mieć prawdopodobnie skutki takie, jak większość interwencjonistycznych pomysłów - przestanie się zatrudniać stażystów w ogóle gdyż zwyczajnie ich praca nie będzie warta tych 3 tysięcy miesięcznie. Jeśli natomiast - tak jak mówisz - miałoby to być dobrowolne, nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której jakiemukolwiek pracodawcy by się to opłacało.
W filmie nie ma słowa o tym co zyskuje firma, która wpisze się na taką listę. Zleceniodawcy i tak szukają najtańszej opcji, nie będzie to miało dla nich znaczenia. Do bycia fair w stosunku do pracowników, nie trzeba spisywać umowy z Izbą.
Owszem, nie trzeba. Stąd zaznaczyłem, że może być wiele powodów, dla których dana firma może nie chcieć podpisać takiej umowy. Natomiast nie tylko nic nie szkodzi jej podpisanie, to marketingowo może to akurat dużo dać. Tak jak marki Fair Trade czy inne. Np. w Danii takie firmy mogą oficjalnie umieszczać logo stowarzyszenia architektonicznych firm duńskich Danske ARK. I jest to uznawane za potwierdzenie solidności firmy. Aby "być" w tym stowarzyszeniu, trzeba właśnie podpisać taką umowę nieobowiązkową ;).
ta petycja to marzenia ściętej głowy niestety. z przykrością stwierdzam, że projekt nie ma szans najmniejszych, bo idąc za ciosem, każda branża (nie tylko architekci) powinna mieć takie same prawa co do wynagrodzenia. nie jesteśmy najważniejszymi osobami w całej tej potężnej, pora się z tym pogodzić. i petycja ta z pewnością by przeszła, gdyby zleceniodawcami projektów byli....projektanci i architekci...ale wszyscy wiemy, że tak nie jest i nie będzie nigdy. co to wpisania się na listę IARP - będzie z nią tak samo jak z programem Rzetelna Firma lub innymi "elitarnymi" organizacjami, które są elitarne tylko z nazwy. dodatkowo nie wspomnę o fakcie, iż zleceniodawca albo pominie ten fakt, bo nie siedzi w branży na co dzień i liczy się dla niego cena albo umyślnie wybierze biuro, które nie jest wpisane na listę bo będzie po protu tańsze. tak działa wolny rynek i każdy ma do tego prawo. co do samego wpisania się na listę - fakt, że będzie wiele pracowni, które będzie chciało uczestniczyć w programie, jednak należy pamiętać, że takie pracownie z zasady nie walczą o zlecenie i każdą złotówkę, i generalnie nie borykają się z problemami małych pracowni, które zaniżają ceny.... i co, przed przetargiem będę machał papierkiem świadczącym o przynależności do kolejnej elitarnej grupy lub wysyłał link do IARP, że jestem spoko gość, ale w zamian tego cena będzie wyższa ? zleceniodawca prywatny oleje mnie z miejsca, zleceniodawca publiczny również, jeżeli prawo mu na to pozwoli. proszę pamiętać, że nie trzeba być na takie liście, aby być przestrzegać zasad o których mówi autor filmu na yt. i niestety zgadzam się z autorem w 100% o patologiach, płacach minimalnych i innych sprawach, które dręczą branżę, ale proszę pamiętać o jednym - nasza branża w zasadzie nie różni się od każdej innej branży na świecie. w każdej branży są takie problemy, patologie itp. ot zaleta wolnego rynku i kapitalizmu. jeżeli te dwa fakty połączymy z naturą naszych rodaków i nas samych wynik powstanie tylko jeden, doskonale wiemy jaki. i niestety to co przejdzie i będzie respektowane w innych krajach, jak Danii u nas nie ma szans na przebicie się i realne funkcjonowanie.
Stawki minimalne obowiązują od paru lat, w umowach o pracę, a także tzw. cywilnych. Tak, jak autor sam wspomniał - chodzi przede wszystkim o nieobchodzenie prawa.
Dobra robota! Mam nadzieję, że to pierwszy mały krok do większych zmian. Trzymam kciuki za petycję!
Wytłumaczenie niskich zarobków w architekturze (jak również zawodów pokrewnych jak geodeta, konstruktor itd.) jest bardzo proste. Jest to jeden z niewielu zawodów, gdzie efekt pracy nie jest dziełem prezentującym wartość dla zamawiającego. Tworzy się "tylko" dokumentację, która w większości przypadków służy tylko do uzyskania pozwolenia na budowę. Wartością jest efekt końcowy (budynek). Stosując analogię - idąc do fryzjera dostajemy, oprócz technikaliów (farby, sprzęt, umiejętności) od razu efekt końcowy. To samo u prawników (pismo, prowadzenie sprawy), lekarza (zabieg, recepta). Nawet programista, tworząc coś tak abstrakcyjnego dla klienta jak kod przedstawia mu na końcu działającą aplikację. Projektant samochodów ma pewność, że zostanie godziwie wynagrodzony, bo jego dzieło będzie sprzedawane w tysiącach egzemplarzy (chociaż pewnie i tak jego zarobek będzie niższy od inżynierów przygotowujących auto do produkcji). A architekt prawie zawsze tworzy prototyp, poświęcając mnóstwo czasu (nie licząc domków z katalogu, ale zysk z tego jest również niewielki) Wyobraźmy sobie, przy wyżej wymienionych zawodach wprowadzenie kogoś w rodzaju architekta. Przed przyjściem do fryzjera musimy skorzystać z usług projektanta fryzur - fajnie, teoretycznie od jego decyzji zależy nasz przyszły wygląd. Ale i tak największą uwagę przywiążę do wykonawcy (fryzjera), zapłacę za użycie dobrych materiałów (farby, maszynki, odżywki) a na końcu wrzucę zdjęcie na facebooka z poleceniem wykonawcy (a nie projektanta). Ilu z was było zaproszonych na otwarcie jakiegoś zaprojektowanego przez siebie dużego budynku? W ilu miejscach jest tabliczka informująca o projektancie? Na rautach przy otwieraniu obiektu spotkamy, w zależności od rangi obiektu, generalnego wykonawcę, burmistrza, wojewodę, biskupa. W budynku przed wejściem piękna złocona tabliczka informująca o wykonawcy robót. A architekt? Spogląda z oddali niczym Polak nie zaproszony na Paradę Zwycięstwa po zakończeniu 2 wojny światowej:) Doliczmy do tego nadpodaż absolwentów, z zasady mały rynek, wrażliwość na wahania w gospodarce (przy kryzysie pierwsze co się odkłada na później to grubsze inwestycje, z jedzenia nie zrezygnujemy, a przy chorobie to w każdym wypadku oddamy ostatnią koszulę by sfinansować leczenie) i mamy pełen obraz sytuacji. A na koniec brak szacunku do siebie - darmowe koncepcje, porady prawne przez telefon (POTENCJALNY klient dzwoni i pyta jakie dokumenty, mapy ma przygotować do pozwolenia). Pójdź do takiego prawnika to na wejściu 200 złotych zapłacisz zanim czegokolwiek się dowiesz. Fryzjer cię wyśmieje jak zaproponujesz mu ogolenie połowy głowy i wtedy zadecydujesz czy koncepcja mu się spodoba. A najlepiej to niech zrobi 3 wersje koncepcji, oczywiście za darmo:D Jedyne rozwiązanie to wprowadzenie OBOWIĄZKOWEJ, minimalnej ceny za usługi. Notariusze mają coś takiego. Ale nie sądzę, że uda się coś takiego wprowadzić.
Twój kanał odpowiedział na wszystkie od miesięcy dręczące mnie pytania dotyczące architektury ;)) Szukając na ten temat informacji natrafiłam na złoto. Dzięki!
a być może, za jakiś czas, obecność biura na takiej liście będzie wymagana przy startowaniu w istotnych konkursach
Jesteś takim naszym Polskim 30X40 Design Workshop (to był komplement) a zarazem jednym z dwóch najlepszych jak dla mnie kanałów o architekturze. Świetna robota i szczytny cel. Tobie życzę dalszych sukcesów zarówno na UA-cam jak i w naszej pasji a sobie więcej odcinków PZA :D Pozdrawiam.
Wow! Dziękuję za miły komentarz :D. Do Erica mi sporo brakuje ;).
@@PZArchitecture Wcale dużo nie brakuje, stylistycznie forma odcinków jest na pewno inna niż Erica ale na pewno nie gorsza :D
@@magdak8491 ahhh to już 3 :D
PS. Tak, wiem, że momentami kaleczyłem język polski ;). Wybaczcie, ale za długie przebywanie w kraju rødgrød med fløde robi swoje z językiem ojczystym ;).
Jako student pracujący na tzw. "śmieciówce" muszę przyznać, że mi taki układ bardzo pasuje. Pracuję ile chcę i kiedy chcę (oczywiście w ramach uzgodnienia z pracodawcą). Rozumiem, że dla osoby po studiach próbującej się ustatkować może to być nie do końca optymalne, ale jak na razie wolę zostać przy "śmieciówce". Btw, moje biuro bardzo respektuje swoich pracowników i stara się być zawsze fair.
Wydaje mi się, że głównym problemem jest indoktrynacja architekta od pierwszych dni na uczelni. Wszystko co robi musi być nieskazitelne, bardzo dokładnie przemyślane i poparte porządnym opracowaniem. Nie wspomina się jednak, że ilość czasu przeznaczonego na edukację, odpowiedzialność z jaką się wiąże z wydaniem projektu oraz sama wartość projektu powinna być wysoko wyceniona. Co gorsza, mam wrażenie, że oczekuje się od nas, że będziemy służyć społeczeństwu "pro bono"...
Akurat elastyczność wymiaru pracy została zapisana niedawno w Kodeksie Pracy. Z drugiej strony taki układ, jak Pan opisuje, to jednak mniejszość, nawet w dosyć twórczych dziedzinach, jak architektura.
Podpisane!:) Super, ze działasz w takiej sprawie mimo, ze cię to nie dotyczy pracując za granica. Mam nadzieje, ze w końcu coś się zmieni na lepsze 🌟
Dziękuję! :)
Hej! Cieszę się na ten pomysł i jestem jak najbardziej za! Ceny projektów, usług architektów powinny być jak najbardziej regulowane i oczywiście wcześniej znane. Dla mnie dobrym przykładem jest niemieckie HOAI i z tego co zdążyłem zrozumieć intencje IARPu wydając wytyczne dla Honorarium, właśnie ten dokument był podstawą do stworzenia polskiego systemu. Dlaczego jestem za takim rozwiązaniem? Dlatego, że rynek zacznie rywalizować jakością architektury, usługi, a nie wojnami cenowymi. Chętnie podpiszę się pod taką petycją. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że na rynku mnóstwo jest projektów gotowych domów, teraz już wręcz osiedli i to one są powodem konieczności obniżenia naszych cen. Klient powie "Panie ja za 10tys to mam 5 takich projektów z internetu". Pytanie jest jak zatem nasze regulowane ceny będa miały się do tychże "firm" i tej gałęzi rynku? Przecież projekt "gotowy" nie jest gotowy. Co w takim razie jest usługą architektoniczną, a co kupnem zadrukowanego papieru w internecie? Wprowadzając lub proponując takie rozwiązania warto zastanowić się nad, jakiegoś rodzaju, regulacją pojęć związanych dookoła zawodu jaki wykonujemy oraz zastanowieniem się czy oby na pewno klienci wiedzą co wpływa na taką, a nie inną cenę usługi oraz projektu?
Wow super kanał, nasza Polska rzeczywiscość, ludziska dalej myślą że "to komputer rysuje" że to tylko "kupka papieru", że projekt pownien kosztować tyle co Archon.... Fliziarzom dają 5000 tyogodniowo do kieszeni a Architektowi miesiecznie na etatach podobno koło 2500? Na własnym też jest ciężko przez wyżej wspomnianą spaczoną świadomość cen. Na szczęście mi się udaje czasem sforsowac, wynegocjować godziwą cenę za pracę :) powodzenia!
Może lepiej zrobić petycję o ograniczeniu liczby wydziałów architektury i o poprawę poziomu edukacji? Aktualnie architektów jest pełno. Co roku na rynek wyrzucane są kolejne roczniki wyedukowane przez leciwych profesorów przekazujących wiedzę z lat 80tych. Dlatego słabo się płaci. Płace doświadczonych architektów idą lekko w górę, ale właśnie przez to, że nikt nie optymalizuje środowiska pracy. Mając opcję 10 stażystów z własnym sprzętem i jednego pracownika za 2500 brutto , nikt nie myśli o zmniejszeniu swojej marży i konkurencyjności zatrudniając 3 architektów i zapewniając nowoczesne środowisko pracy. Nadpodaż architektów to jest prawdziwy problem. Nikt nie optymalizuje nie inwestuje, no bo po co , kiedy jest nieograniczony dostęp to darmowej lub półdarmowej siły roboczej.
Ciekawa inicjatywa ... jestem bardzo ciekawy ile topowych polskich pracowni by się NIE znalazło na tej liście:)
Dzięki :)
Trzymam kciuk żeby coś ruszyło 🙂
Dzięki wielkie! Zobaczymy po październiku co z tym IARP zrobi :).
Witam mam pytanie jak narysować schemat deskowania poligonalnego lub jak to wygląda. Z góry dziękuję za odpowiedź
Najwiekszemu wrogowi poleciłbym ten kierunek. Same studia są super, poznane ludziska fantastyczne. Ale zarobki i traktowanie przez pracodawców jak na sybirze, zsyłce, łagrze... Jedynie w krajach z mniejszą ilością architektów i bardzo zamożnych ta praca ma sens. A tak to bieda bieda bieda... Dobrze ze 6 lat temu zmieniłem branżę.
Zawsze mnie zastanawiało skąd architekci biorą zlecenia? Nie wiem czy był już taki odcinek ale może warto by o tym wspomnieć? Pozdrawiam
Jak już pracujesz ileś lat na swoim to sami ludzie dzwonią, z polecenia, bez reklam, tak jest u mnie. To nie chodzi o ilośc klientów tylko jakość żeby zarobić godnie a nie męczyć się z kowalskim co narzeka że drogo panie drogo :D
Dawaj chłopie to mi się podoba !
Dzięki!
Nie jestem ekonomistą, ale sądzę, że bolączki o których mówisz to objaw kondycji całej branży, na którą wpływa wiele czynników. Jeśli ich bilans jest dodatni, to cała branża idzie w górę, wraz z wycenami, rodzajami umów i wynagrodzeniami i to nie tylko absolwentów. Jeśli bilans jest na ewidentnym minusie to prowadzi to do dumpingu i biedy, od absolwentów po właścicieli firm. Tę mizerię dobrze obrazuje statystyka dostępną za Newsletterem IARP #202008. naceypracey.co.uk/ACE_Tool_Home_29.aspx?Y=2018&c=Poland&l=EN&fbclid=IwAR2LToBmhtQNDwCFUtycaFQjX8D36bHMHFVzrNYRW_AIqGaK1jYmkG3jvvg. Tu potrzeba generalnej diagnozy problemu, a nie łatanie jednej dziury. Oczywiście fajnie by było, gdyby poszczególne pracownie mogły pochwalić się plakietką od IARP przyznawaną za spełnianie odpowiednich standardów. Problem w tym, że z punktu widzenia firmy działającej na zasadach konkurencyjnych, przestrzeganie tych standardów w obecnej sytuacji, to podcinanie gałęzi na której się siedzi, zaś inwestorów to mało interesuje. Ale dobre i to, choć uważam że bilansu to nie zmieni. Innym czynnikiem, dużo bardziej moim zdaniem istotnym, jest podejście do tej kwestii naszego Państwa. Kolejne rządy i partie obiecywały zmiany, ale generalnie głównie przed wyborami na potrzeby słupków. A przecież wystarczy egzekwować prawo. Mylisz się, że rok 2020 jest dobry na zmiany. Dobry czas to był po odbudowaniu się gospodarki po kryzysie 2009, a jeszcze przed kowidem. Teraz zarówno rząd, jak i branża będą kładli uszy po sobie byle jakoś przeczekać. I nie wierzę w obiecanki. Nie wiem jak, ale trzeba w końcu skutecznie wpłynąć na kogo trzeba. Vide: businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/praca/oskladkowanie-umowy-o-dzielo-i-umowy-zlecenia-rzad-rozwaza-takie-dzialanie/v9ke4r1?fbclid=IwAR3I0lPQ7Ombn0564F8n5s5FbRW8unbJgvCOVgIRw6Dj7dI37f2Q1PlISFU.
Dzięki za bardzo merytoryczny komentarz - uwielbiam takie! :)
Co do tego co napisałeś na początku - dane UE mają się nijak do sytuacji w Polsce. Przykładowo - w Danii jest teraz największy kryzys branży architektonicznej na świecie, przez oryginalną bańkę spekulacyjną, której nikt jeszcze nigdy nie stworzył (nie takiego rodzaju). We Włoszech po prostu naprodukowano za dużo studentów i sytuacja się po mału klaruje ze względu na wprowadzenie mocne limity przyjęć na studia. To są tylko przykłady, ale pod kątem biznesu też rynek w Polsce jest inny. Mamy dużo lepsze warunki pracy nad Wisłą ze względu na stosunkowo wciąż dobry stosunek architektów do ilości obywateli. Fakt, ta sytuacja z roku na rok coraz bardziej pędzi w kierunku przywalenia w ścianę, o czym mówiłem w jednym z odcinków.
Co do firm działających zgodnie z wolnym rynkiem, to nie jest podcinanie sobie gałęzi. Chyba wszyscy chcą w naszej branży zarabiać większe pieniądze. Że klient pójdzie w takim razie do kogoś innego? A teraz jest inaczej? Sytuacja dosłownie z wczoraj. Znajomi poprosili mnie bym zaprojektował dla nich dom w Polsce. Szybko musiałem im odmówić jak generalnie miałem konkurować z gotowcem pewnej pracowni, która sprzedaje projekt wielobranżowy za 3 tysiące złotych wraz z (uwaga!) adaptacją! 140m2 do wybudowania za jakieś 150.000 zł. Pouczyłem ich z czym się wiążę taki projekt i kulturalnie odmówiłem walki z 3.000 PLN. Jeszcze 2-3 lata temu to te śmieszne 3 tysiące to było przynajmniej bez adaptacji. To wszystko leci na łeb na szyję.
W 2009 polska gospodarka wciąż źle się trzymała. 2020 ma jedną zaletę nad 2008 - w 2020 branży budowlana pracuje w zasadzie na tylko nieco mniejszych obrotach. W 2008 budowy po prostu stawały w miejscu. Deweloperzy upadali.
To, że pracownie poobrywały ze względu na pierwszy lock down, to wina przede wszystkim złej strategii rządu polskiego, absurdalnie późna reakcja IARPu (SARPu też, żeby nie było). Unia architektów w Danii oraz unia pracowni architektonicznych w Danii zareagowały jeszcze pod koniec lutego (!). W pierwszym tygodniu marca ruszyła już pomoc pracowniom - pomijam pomoc rządu, który po prostu zamroził gospodarkę, dzięki czemu w Danii w zasadzie nie odczuło się gospodarczo absolutnie nic. Rok prawie jak każdy inny.
Uważam, że 2020 jest dobrym rokiem z prostego powodu - NIC wcześniej po prostu z tym nie zrobiono. W ramach przeczekiwania Covid-19 w Polsce można po prostu wprowadzić reformy w naszej branży. Zwłaszcza, że umówmy się - Covid-19 na stałe wpłynie na branżę projektową. Zmienią się typologie mieszkań, przestrzeni publicznych, etc. Więc ten boom inwestycyjny dopiero jest przed nami. Co innego szklane biurowce, bo nie wykluczone, że weszliśmy właśnie w erę wyhamowania zapotrzebowania na nie. Za jakiś czas więcej o tym opowiem na kanale. Analizy płynące ze świata są bardzo ciekawe. Generalnie - "co by było gdyby się wydarzyło kiedyś?" jest niestety pustym argumentem. Jeżeli coś się nie wydarzyło wcześniej, to znaczy, że się nie wydarzyło. Każde nowe "teraz" jest w takim razie lepsze, bo daje możliwość właśnie wprowadzenia zmian, które z jakiegoś powodu nie pojawiły się wcześniej. Oczywiście, że gdyby branża zadziałała dawno temu, to teraz byłoby pewnie lepiej. Ale nie zrobiono tak i jest tylko gorzej. Czas na zmiany :).
Zgadzam się z @Antoni T. Czytając tytuł filmu myślałem, że poruszysz temat śmiesznie niskich cen za dokumentacje projektowe. Ludzie mają świadomość jakoby projekty powstawały po pstryknięciu palcem i przy inwestycjach kosztujących minimum setki tysięcy złotych (przy domkach) jakoś nie kłócą się z kafelkarzem czy dekarzem z retoryką: "Co?! 30 tysięcy za położenie pięciu płytek? Sam bym to zrobił w dwa dni!". Natomiast ja nie raz słyszałem podobne hasła w stosunku do naszej pracy. Ewentualnie za te kilka tysięcy klient wymaga, byś był dla niego dostępny dzień i noc, w niedziele i święta i wymyślił 10 koncepcji (oczywiście z wizualizacjami) zanim łaskawie zdecyduje się na którąś. Wbrew filmowemu stereotypowi który przedstawia architekta jako eleganckiego, kreatywnego pana w garniturze z neseserem, który tylko rzuca ideami i zgarnia za to miliony - nasz zawód jest coraz bardziej zeszmacany i paradoksalnie pan majster z ekipą często cieszą się większym szacunkiem dla siebie i swojej pracy niż architekt.
Do czego zmierzam - podobno w latach 90-tych na takim WA PWr na kierunek Architektura przyjmowano rocznie 70 osób. Teraz jest po 300 miejsc na większych uczelniach + mnóstwo dziwnych tworów pod tytułem "Wyższa Szkoła Zawodowa w Nysie", kształcąca na trzech kierunkach: architektura, dietetyka i turystyka (autentyk). Ci wszyscy ludzie, wierząc w ww. filmowy stereotyp, chcieliby zarabiać w dziesiątkach tysięcy i to najlepiej zaraz po studiach. Pomijam już fakt, że studenci na stażu (nawet z lepszych uczelni) rzadko kiedy mają jakiekolwiek pojęcie o pracy w biurze i o tym jak powinien wyglądać projekt - nie jest to nic złego, w końcu są na stażu. Takiej osobie często trzeba poświęcić niemal tyle samo czasu, co gdybyśmy mieli wykonać dane zadanie samemu - najpierw na wytłumaczenie mu jego obowiązków, potem na korekty i na końcu na sprawdzenie efektu który koniec końców Ty sygnujesz swoimi uprawnieniami. Wymaganie, by taki stażysta zarabiał nawet najniższą krajową sprawi, że biura przestaną mieć w zatrudnianiu stażystów jakikolwiek interes. I te mniejsze - bo zwyczajnie nie będzie ich na to stać; i te większe - które na brak ochotników, którzy za pracę w takich Jemsach czy JSK chętnie by jeszcze dopłacili nie narzekają.
Moim zdaniem rozwiązaniem problemu małych zarobków w architekturze nie są jakieś sztucznie narzucane przez Izbę widełki wypłat dla pracowników. A już na pewno nie wtedy, gdy równolegle nie wprowadzi się wytycznych (które dodatkowo będą przestrzegane) dotyczących cen za projekt. Tak jak piszesz - nieraz spotkałem się z przypadkiem, gdy konkurencyjne biuro za adaptację typówki, za którą my liczymy 3000zł + zmiany, życzy sobie 1000zł. Nie wiem jakim cudem im się to opłaca - być może pracują na pirackim oprogramowaniu które to przecież w erze wszechobecnych subskrybcji też drastycznie zwiększa koszt pracy... A być może zwyczajnie nie mają wyjścia, bo jeśli nie będą konkurencyjni cenowo to nie będą mieć zleceń wcale.
Puentując, w takim zawodzie lekarza ich Izba dba, by mimo gigantycznego zapotrzebowania na ten zawód oraz faktu, że lwia część lekarzy wyjeżdża po studiach za granicę, ilość miejsc na akademiach medycznych od lat pozostawała niezmieniona. Nasz zawód, mówiąc brzydko "zeszmacił się" wraz z wejściem w życie reformy z lat ~2005-10 (nie pamiętam dokładnie), po której jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać pomniejsze uczelnie, a na tych większych drastycznie wzrosła ilość miejsc rekrutacyjnych. Na studia dużo łatwiej jest się dostać, wymagania młodych pracowników z zerowym doświadczeniem są duże, jest ich więcej, a jednocześnie ceny za projekty stoją w miejscu lub wręcz spadają do karykaturalnych sum. Jeśli ktoś miałby narzucić widełki płac dla pracowników biur architektonicznych, będzie to mieć prawdopodobnie skutki takie, jak większość interwencjonistycznych pomysłów - przestanie się zatrudniać stażystów w ogóle gdyż zwyczajnie ich praca nie będzie warta tych 3 tysięcy miesięcznie. Jeśli natomiast - tak jak mówisz - miałoby to być dobrowolne, nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, w której jakiemukolwiek pracodawcy by się to opłacało.
Warto byłoby też odnieść tę petycję do osób już zasiedziałych w biurach. Często zarabiają oni tyle samo co studenci.
udostępniłem na facebook.com/architekt.szczecin
Dzięki!
W filmie nie ma słowa o tym co zyskuje firma, która wpisze się na taką listę. Zleceniodawcy i tak szukają najtańszej opcji, nie będzie to miało dla nich znaczenia. Do bycia fair w stosunku do pracowników, nie trzeba spisywać umowy z Izbą.
Owszem, nie trzeba. Stąd zaznaczyłem, że może być wiele powodów, dla których dana firma może nie chcieć podpisać takiej umowy. Natomiast nie tylko nic nie szkodzi jej podpisanie, to marketingowo może to akurat dużo dać. Tak jak marki Fair Trade czy inne. Np. w Danii takie firmy mogą oficjalnie umieszczać logo stowarzyszenia architektonicznych firm duńskich Danske ARK. I jest to uznawane za potwierdzenie solidności firmy. Aby "być" w tym stowarzyszeniu, trzeba właśnie podpisać taką umowę nieobowiązkową ;).
ta petycja to marzenia ściętej głowy niestety. z przykrością stwierdzam, że projekt nie ma szans najmniejszych, bo idąc za ciosem, każda branża (nie tylko architekci) powinna mieć takie same prawa co do wynagrodzenia. nie jesteśmy najważniejszymi osobami w całej tej potężnej, pora się z tym pogodzić.
i petycja ta z pewnością by przeszła, gdyby zleceniodawcami projektów byli....projektanci i architekci...ale wszyscy wiemy, że tak nie jest i nie będzie nigdy.
co to wpisania się na listę IARP - będzie z nią tak samo jak z programem Rzetelna Firma lub innymi "elitarnymi" organizacjami, które są elitarne tylko z nazwy. dodatkowo nie wspomnę o fakcie, iż zleceniodawca albo pominie ten fakt, bo nie siedzi w branży na co dzień i liczy się dla niego cena albo umyślnie wybierze biuro, które nie jest wpisane na listę bo będzie po protu tańsze. tak działa wolny rynek i każdy ma do tego prawo.
co do samego wpisania się na listę - fakt, że będzie wiele pracowni, które będzie chciało uczestniczyć w programie, jednak należy pamiętać, że takie pracownie z zasady nie walczą o zlecenie i każdą złotówkę, i generalnie nie borykają się z problemami małych pracowni, które zaniżają ceny....
i co, przed przetargiem będę machał papierkiem świadczącym o przynależności do kolejnej elitarnej grupy lub wysyłał link do IARP, że jestem spoko gość, ale w zamian tego cena będzie wyższa ?
zleceniodawca prywatny oleje mnie z miejsca, zleceniodawca publiczny również, jeżeli prawo mu na to pozwoli.
proszę pamiętać, że nie trzeba być na takie liście, aby być przestrzegać zasad o których mówi autor filmu na yt.
i niestety zgadzam się z autorem w 100% o patologiach, płacach minimalnych i innych sprawach, które dręczą branżę, ale proszę pamiętać o jednym - nasza branża w zasadzie nie różni się od każdej innej branży na świecie. w każdej branży są takie problemy, patologie itp.
ot zaleta wolnego rynku i kapitalizmu. jeżeli te dwa fakty połączymy z naturą naszych rodaków i nas samych wynik powstanie tylko jeden, doskonale wiemy jaki. i niestety to co przejdzie i będzie respektowane w innych krajach, jak Danii u nas nie ma szans na przebicie się i realne funkcjonowanie.
Stawki minimalne obowiązują od paru lat, w umowach o pracę, a także tzw. cywilnych. Tak, jak autor sam wspomniał - chodzi przede wszystkim o nieobchodzenie prawa.
Bedzie sie dzialo...((