Ten Polski sposób narzekania i budowania koleżeńskich relacji, świetnie w swoim filmie, pokazał Clint Eastwood grający Amerykanina polskiego pochodzenia Walta Kowalskiego. Film nosi tytuł : Gran Torino Polecam obejrzeć 😊
Potwierdzam. Tak jest :) Rozmowa wokół "co słychać" dobrze żeby była oparta o komunikaty oparte o empatię. Nie trzeba narzekać, i jeśli tego nie czujesz, to lepiej tego nie rób. Fałsz w narzekaniu strasznie czuć. Ale warto się jakoś odnieść, np. 'musiało ci być trudno', 'przykra sprawa, też tak kiedyś miałem', 'bardzo się cieszę że u ciebie super' itp. To że narzekamy najwięcej, jest mitem. Norwegowie z Duńczykami są od nas lepsi haha. Amerykańskie "what's up" nie działa w Polsce, lepiej nie próbować tego używać w sposób amerykański. Z tym odmawianiem jedzenia - no bywa tak, ale jest to trochę bez sensu :D Generalnie jak masz ochotę, to jedz, zapytaj co jest do picia, wybierz co lubisz, po to stawiamy jedzenie na stole. Przed typową polską imprezą nie musisz jeść, raczej głodny nie wyjdziesz. To nie Holandia ani Norwegia. Nie musisz też przynosić własnego jedzenia, ani alkoholu, ani też spożywać wyłącznie przyniesionych przez siebie rzeczy. Nawet jeśli impreza jest składkowa, to wszystko co jest postawione na polskim stole, dostępne jest dla wszystkich gości. Niezjedzone jedzenie zostawiasz gospodarzowi, lepiej nie zabieraj ze sobą, jak w Norwegii (wyjątkiem są naczynia - te powinny zostać zwrócone przez gospodarza). Jest to dziwne. Jak już coś przynosisz do jedzenia - nie wyliczaj kawałków, bierzesz całą blachę ciasta. Nie musisz się też pilnować co do ilości - jak zjesz wszystko, z pewnością będzie dokładka. Częstym jest, że od gospodarza dostaniesz pakunek z jedzeniem do domu. Gotujemy tego tyle, że zwykle każdemu gościowi jeszcze rozdajemy, zwłaszcza jeśli idziesz do osób starszych. Dodałbym też, że słowa w Polsce rozumiemy dosłownie, więc jak powiesz amerykańskie "ok", to to będzie znaczyło "tak, zgadzam się", a nie "bardzo mi nie pasuje, ale nie chcę powiedzieć tego wprost". Jeśli chcesz być dobrze zrozumiany, używaj słów w ich bezpośrednim znaczeniu. Metafory i ironię/sarkazm zostaw sobie na później. Nie używaj translatora do tłumaczenia przekleństw z angielskiego na polski, a już zwłaszcza google translate. Przekleństwa w polskim wymagają dobrego wyczucia języka, są o wiele silniejsze, niż w angielskim, i niuanse decydują o znaczeniu. Zdarzyło mi się, że znajomi obcokrajowcy tak próbowali, albo ludzie w pracy, i efekt był komiczny lub wprost odwrotny do zamierzonego ;)
Ten Polski sposób narzekania i budowania koleżeńskich relacji, świetnie w swoim filmie, pokazał Clint Eastwood grający Amerykanina polskiego pochodzenia Walta Kowalskiego. Film nosi tytuł :
Gran Torino
Polecam obejrzeć 😊
Potwierdzam. Tak jest :)
Rozmowa wokół "co słychać" dobrze żeby była oparta o komunikaty oparte o empatię. Nie trzeba narzekać, i jeśli tego nie czujesz, to lepiej tego nie rób. Fałsz w narzekaniu strasznie czuć. Ale warto się jakoś odnieść, np. 'musiało ci być trudno', 'przykra sprawa, też tak kiedyś miałem', 'bardzo się cieszę że u ciebie super' itp. To że narzekamy najwięcej, jest mitem. Norwegowie z Duńczykami są od nas lepsi haha. Amerykańskie "what's up" nie działa w Polsce, lepiej nie próbować tego używać w sposób amerykański.
Z tym odmawianiem jedzenia - no bywa tak, ale jest to trochę bez sensu :D Generalnie jak masz ochotę, to jedz, zapytaj co jest do picia, wybierz co lubisz, po to stawiamy jedzenie na stole. Przed typową polską imprezą nie musisz jeść, raczej głodny nie wyjdziesz. To nie Holandia ani Norwegia. Nie musisz też przynosić własnego jedzenia, ani alkoholu, ani też spożywać wyłącznie przyniesionych przez siebie rzeczy. Nawet jeśli impreza jest składkowa, to wszystko co jest postawione na polskim stole, dostępne jest dla wszystkich gości. Niezjedzone jedzenie zostawiasz gospodarzowi, lepiej nie zabieraj ze sobą, jak w Norwegii (wyjątkiem są naczynia - te powinny zostać zwrócone przez gospodarza). Jest to dziwne. Jak już coś przynosisz do jedzenia - nie wyliczaj kawałków, bierzesz całą blachę ciasta. Nie musisz się też pilnować co do ilości - jak zjesz wszystko, z pewnością będzie dokładka. Częstym jest, że od gospodarza dostaniesz pakunek z jedzeniem do domu. Gotujemy tego tyle, że zwykle każdemu gościowi jeszcze rozdajemy, zwłaszcza jeśli idziesz do osób starszych.
Dodałbym też, że słowa w Polsce rozumiemy dosłownie, więc jak powiesz amerykańskie "ok", to to będzie znaczyło "tak, zgadzam się", a nie "bardzo mi nie pasuje, ale nie chcę powiedzieć tego wprost". Jeśli chcesz być dobrze zrozumiany, używaj słów w ich bezpośrednim znaczeniu. Metafory i ironię/sarkazm zostaw sobie na później.
Nie używaj translatora do tłumaczenia przekleństw z angielskiego na polski, a już zwłaszcza google translate. Przekleństwa w polskim wymagają dobrego wyczucia języka, są o wiele silniejsze, niż w angielskim, i niuanse decydują o znaczeniu. Zdarzyło mi się, że znajomi obcokrajowcy tak próbowali, albo ludzie w pracy, i efekt był komiczny lub wprost odwrotny do zamierzonego ;)