Bardzo ciekawy wykład. Z przyjemnością wysłuchałam. Sama jestem wierząca i faktycznie, mogę zaświadczyć, że im bliższą relację mam z Bogiem, tym jestem szczęśliwsza. Co ciekawe, ta relacja często pogłębia się w trudnych momentach życia - silą rzeczy, kiedy potrzebujemy wsparcia zwracamy się ku Bogu. Przez to człowieka wierzącego mało co jest w stanie straumatyzować bo im gorzej tym mocniej chwyta się Boga. Może to ten mechanizm sprawia że summa summarum my, wierzący mniej się zużywamy przez co dłużej żyjemy.
Bardzo ciekawa dyskusja. Moim zdaniem, w naszych czasach, szczęście jest traktowane jak fetysz. W opinii znanych psychologów jest ono tylko efektem ubocznym, a zatem traktowanie go jako cel sam w sobie, na dłuższą metę się zwykle nie udaje. Jeśli chodzi o religijność wewnętrzną i tą rytualną, to myślę, że Kościół Katolicki dość jasno to definiuje. Z jednej strony jest to "nie bądźcie jak Faryseusze", którzy religijni byli tylko na pokaz. Z drugiej, rytuał jest narzędziem, którego celem jest kultywowanie religijności wewnętrznej.
Tak naiwność daje szczęście. Ignorance is a bliss. Politycy, media uwielbiają naiwnych ludzi bo można ich łatwiej urabiać. ... Mam nadzieję, że totalitaryzm nie panuje na tym kanale i mój komentarz zostanie. .....
Panie Piotrze, nauka posługuje się terminem religii, duchowości i wiary - to nie są pojęcia złączone. A bywa nawet, że osoba "religijna" nie czuje się uduchowiona, a osoba wierząca nie musi być związana z systemem religijnym. Powołując się na badania o subiektywnym odczuciu szczęścia, nie podał pan niestety, jakie to badania. Jak podaje (worldhappiness-report) najszczęśliwsi są "skandynawowie", mieszkańcy Finlandii, Islandii i Danii - tamtejsze kościoły służą do spotkania się raczej na wesela, chrzty i pogrzeby. Podany przykład o trwałej przemianie mózgu (nadającego w falach gamma) jest głęboko badany, ale sama praktyka medytacji - to nic innego jak konsekwentne ćwiczenie i wzmacnianie odpowiednich połączeń neuronalnych przez wyciszenie umysłu. Dowodów na trwały dobrostan umysłu osiągany (nie na drodze religijności, ani też relacji, bo medytacja to wyciszenie i introspekcja) jest przez naukę podanych wiele ("Trwała przemiana" R.Davidson, D.Goleman) Cieszę się, że i Pan poszukuje szczęścia, a może je nawet znalazł i cudownie, że dzieli się Pan tym co go wspiera, ale róbmy to w prawdzie. Pozdrawiam
Skrajnie tendencyjne podejście do tematu. Pan Prelegent najwyraźniej sam jest osobą religijną i usilnie próbuje udowodnić "jedyniesłuszność" swojego światopoglądu. Niestety sprawa nie jest tak prosta i jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać po obejrzeniu materiału, któremu daleko do naukowego obiektywizmu.
Bardzo Panu dziękuję 🤗🤗. Mam tak, jak Pan to, w naukowy sposób, wyjaśnił. Bardzo dziękuję 🤗🤗
Ciekawy wykład, dziękuję🙂
Pieknie powiedziane w samo sedno❤
Bardzo ciekawy wykład. Z przyjemnością wysłuchałam. Sama jestem wierząca i faktycznie, mogę zaświadczyć, że im bliższą relację mam z Bogiem, tym jestem szczęśliwsza. Co ciekawe, ta relacja często pogłębia się w trudnych momentach życia - silą rzeczy, kiedy potrzebujemy wsparcia zwracamy się ku Bogu. Przez to człowieka wierzącego mało co jest w stanie straumatyzować bo im gorzej tym mocniej chwyta się Boga. Może to ten mechanizm sprawia że summa summarum my, wierzący mniej się zużywamy przez co dłużej żyjemy.
Bardzo ciekawa dyskusja. Moim zdaniem, w naszych czasach, szczęście jest traktowane jak fetysz. W opinii znanych psychologów jest ono tylko efektem ubocznym, a zatem traktowanie go jako cel sam w sobie, na dłuższą metę się zwykle nie udaje.
Jeśli chodzi o religijność wewnętrzną i tą rytualną, to myślę, że Kościół Katolicki dość jasno to definiuje. Z jednej strony jest to "nie bądźcie jak Faryseusze", którzy religijni byli tylko na pokaz. Z drugiej, rytuał jest narzędziem, którego celem jest kultywowanie religijności wewnętrznej.
Tak naiwność daje szczęście.
Ignorance is a bliss.
Politycy, media uwielbiają naiwnych ludzi bo można ich łatwiej urabiać.
...
Mam nadzieję, że totalitaryzm nie panuje na tym kanale i mój komentarz zostanie.
.....
Panie Piotrze, nauka posługuje się terminem religii, duchowości i wiary - to nie są pojęcia złączone. A bywa nawet, że osoba "religijna" nie czuje się uduchowiona, a osoba wierząca nie musi być związana z systemem religijnym. Powołując się na badania o subiektywnym odczuciu szczęścia, nie podał pan niestety, jakie to badania. Jak podaje (worldhappiness-report) najszczęśliwsi są "skandynawowie", mieszkańcy Finlandii, Islandii i Danii - tamtejsze kościoły służą do spotkania się raczej na wesela, chrzty i pogrzeby. Podany przykład o trwałej przemianie mózgu (nadającego w falach gamma) jest głęboko badany, ale sama praktyka medytacji - to nic innego jak konsekwentne ćwiczenie i wzmacnianie odpowiednich połączeń neuronalnych przez wyciszenie umysłu. Dowodów na trwały dobrostan umysłu osiągany (nie na drodze religijności, ani też relacji, bo medytacja to wyciszenie i introspekcja) jest przez naukę podanych wiele ("Trwała przemiana" R.Davidson, D.Goleman)
Cieszę się, że i Pan poszukuje szczęścia, a może je nawet znalazł i cudownie, że dzieli się Pan tym co go wspiera, ale róbmy to w prawdzie. Pozdrawiam
Skrajnie tendencyjne podejście do tematu. Pan Prelegent najwyraźniej sam jest osobą religijną i usilnie próbuje udowodnić "jedyniesłuszność" swojego światopoglądu. Niestety sprawa nie jest tak prosta i jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać po obejrzeniu materiału, któremu daleko do naukowego obiektywizmu.