*Oczywiście, jak słusznie zauważył @raaguss, "Diuna" to nie jedyna adaptacja w karierze Davida Lyncha; lecz pierwsza i ostatnia jeśli chodzi o gatunek fantastyki naukowej. Kanciasta baśń, melanżowa psychodela, chory żart, który cię zabije... Czy "Diuna" Davida Lyncha jest faktycznie złym filmem? Dlaczego ten - potencjalny - hit okazał się tak dużą klapą finansową? I co wspólnego z niepowodzeniem pierwszej filmowej adaptacji książki Franka Herberta miała nadmierna chęć skapitalizowania przez studio nowego kinowego trendu poprzez próbę stworzenia drugich, tyle że dojrzalszych, "Gwiezdnych wojen"? I dlaczego Lynch nie chciał zobaczyć "Diuny" Denisa Villeneuve?
Stara Diuna miała rewelacyjny klimat i styl. Narracyjnie trochę kulała, bo nie do końca pokazuje tych wszystkich wątków politycznych i intryg opisanych w książce. Efekty wcale nie były złe, tylko czasem nierówne. Kostiumy i charakteryzacja były wręcz rewelacyjne. Wiedźmy z Bene Gesserit wyglądały upiornie tak jak to powinno być. Świetna obsada. Aktorstwo czasem było zbyt teatralne, ale to jest dość typowe w klasycznym kinie Sci-Fi. Design pojazdów i statków kosmicznych był czadowy. Film pomimo wad budzi emocje. Nowa Diuna jest dobrze zrobiona, ale moim zdaniem brakuje jej wizjonerstwa i stylu. Wszystko jest tak zaprojektowane, żeby było bezpieczne.
Nowa Diuna jest wspaniała. Na pewno lepsza od starej, ale pamiętam kiedy pierwszy raz oglądałem wersję Lyncha i nie zawiodła. Zachęciła mnie do książek, a po książkach również się broniła. No i wizja nawigatora wjeżdżajacego akwario-tramwajem. To było bardzo oryginalne i oglądam to od czasu do czasu z przyjemnością. Sciezka dźwiękowa też była wciągająca.
Według mnie nie jest lepsza, jest zdecydowanie inna. Strasznie żałuję, że Lynch nie mógł zrobić jej tak jak chciał, a co chciał uzyskać widać nawet w tej swego rodzaju wydmuszce, którą nam zaproponowali producenci. Niezbyt często spotykane w SF twórcze podejście do przedstawienia świata przyszłości mogło dać nam dzieło wyjątkowe, oparte na nieskrępowanej wyobraźni, wybiegającej poza utarte schematy gatunku. Mimo wszystko bardzo lubię tą wersję, inną od Villeneuv'a, ale równie interesującą, choć niespełnioną fabularnie. Wciąż do niej wracam, chociażby po to, aby posłuchać genialnej muzyki.
Ciekawa rozprawa. Niemniej pamiętam swoje wrażenia po obejrzeniu tego filmu (jakoś w latach 90-tych). A były takie, że ze swoim "turpistycznym" podejściem reżyser, po prostu zmasakrował moją ulubioną powieść. Całe szczęście ze Chodorowski tej swojej Diuny nie zrealizował. To dopiero byłaby masakra ;) A na marginesie: z cytatów wypowiedzi przytoczonych tu krytyków filmowych wynika, ze oni raczej pierwowzoru literackiego nie poznali... Dla mnie (o ile tak było w istocie) trochę to dziwne.
Ten film to antyadaptacja książki. 1/3 książki zajeła 3/4 filmu(sic!!!), ale to wcale nie jest najgorsze, najgorsze jest poprawianie Herberta. Podsumowujac, zakopać i zapomnieć...
5:30 Jeśli jest to prawda to twoje obserwacje są słuszne bowiem 1/3 filmu została wycięta przez audio wydające film do kina, co oznacza że gdybyśmy mieli dostęp do 3 godzinnego oryginału to problem z złym balastowaniem podziału fabuły mógłby zniknąć. Nie oglądałem Diuny z 1983 ale oglądałem najnowszą Diune i Drugą jej część, Hollywood musiał naprawdę mocno upaść żeby film kompletnie nie tłumaczącego budowy świata uznawać za najlepszą adaptację książki w tej dekadzie
Nie jest taka zła, ale na oewni nie jest to dobry film. Obsada z małymi wyjątkami była znakomita. Świetni Harkonnenowie, baron wręcz przerysowany, ale ja też go tak odbierałem w książce, miał być obrzydliwy, zły i trochę groteskowy. I był. Sting ku nemu zaskoczeniu też dobrze zagrał. Tylko Chani... nie, to nie była rola dla młodej Sean Young. Film niestety za krótki, należalo rozbić na dwie części, no i efekty...tragiczne.
Jak na 1984 to nie są efekty ze sklepiku. Film "inny" niż wszystkie tradycyjne filmy. Moim zdaniem tamta Diuna (oglądałem x3) ma swój klimat - jest mroczna, momentami psychodeliczna. Muzeka przednia. Moim zdaniem efekty specjalne lepsze niż w wersji serialowej z lat 2000.
Co jak na 1984 ? Dla Ciebie 1984 to było jakieś filmowe średniowiecze??? Weź się obudź! Przypomnę, że "Blade Runner" jest z roku 1982! a zastosowane tam efekty nie zestarzały się ani trochę. "Diuna" Lyncha jest żałosnym szrotem, wygląda jakby była kręcona w latach 20-tych XX wieku, koszmarne efekty, koszmarne aktorstwo i równie koszmarna realizacja. Więcej mroku jest w Twojej piwnicy niż w tym filmie.
Diuna z 1984 to kompletna porażka, którą chciałbym odzobaczyć. I nie mam tu na myśli efektów specjalnych, które wtedy były jakie były, bo lubię filmy z lat 80-tych. Prawdziwy problem to wszelkiej maści udziwnienia i wariactwa. Baron Vladimir lata jak balon na festynie, pluje na Jessicę i wyciąga korki z serca dla zabawy. Rabban zżera surowe mięso. Feyd zachowuje się jak po przedawkowaniu amfetaminy. I istna wisienka na torcie. Gość z monstrualnymi brwiami ma doić kotkę i pić jej mleko jako antidotum. Czy człowiek, który to napisał był na przepustce z wariatkowa? Jak tylu dobrych aktorów chciało w tym grać i się poniżać?
@@paulkellerman2603 Peace, man 😃 Nie załapałeś, bo to nie Twój klimat i to jest oczywiście OK. Mi tam się podoba ten surrealistyczno-steampunkowy odjazd.
Jest dużo lepsza niż ta nowa, bardziej żywa kolorowa , muzyka klimat i aktorstwo najwyższej klasy nie ma co porównywać, nowa to piach i nuda jak flaki z olejem
nowa DIuna jest bezpłciowa, mroczna, zlowroga i strasznie depresyjna - gra aktorska? wlasciwie wszyscy graja to samo zmeczenie życiem - i masakryczne efekty dzwiekowe
krótko mówiąc TAK - jest to kompletne dno - nie znam filmów Lyncha - wystarczył ten jeden by nie cierpieć tego reżysera i nie tknąć już żadnego filmu - można wyliczać babole, ale ten deszcz który na Diunie pada na końcu to taki idiotyzm żeby nienawidzić tego "dzieła"!
Uwielbiam estetykę i dekoracje starej Diuny. Chętnie bym ją zobaczył w reżyserskim montażu. Studio mogło zarobić miliony robiąc porządne wersje DVD czy Blueray, ale ... to tylko krótkowzroczni ludzie co znają się na excelu.
Pamiętam jakie były kolejki do kina, kiedy pierwszy raz wyświetlali u nas Diunę, i jak zachwyceni byli ci, którym udało się wtedy dostać bilet i obejrzeć i ilu było takich, którzy odeszli od kinowej kasy z niczym. Po latach ktoś marudzi, że to było słabe, bo efekty jak z butiku, itd.... ale jak na tamte czasy te efekty były zaje...ste. Jest tam też jakaś tajemniczość i poczucie, że to jest naprawdę bardzo odległy czasowo świat, dziwaczny i niepodobny do naszego, i tak powinno być, w końcu minęły tysiące lat. W nowej Diunie oczywiście efekty są nowoczesne, ale ten świat jest taki... znany, taki ludzki i zwyczajny, przewidywalny. Fakt, że wszystko jest bardziej monumentalne i bardziej brutalne niż w Diunie Lyncha, ale równocześnie jakieś takie wyświechtane i... jak ze sklepu z filmami za rogiem. To jest jak hand-made vs produkcja masowa. Już nawet nie wspominam doboru aktorów...charyzmatyczny McLachlan i piękna Sean Young, czy pomnikowa Madsen vs pustooki Chalamet, Zendaya jak wyjęta z dokumentów Tony'ego Hallika i ta trzecia, nieznana aktorka, która gra Irulan, no proszę Was... Oczywiście są perły i w tej wersji Wilenewa - Fergusson i Skarsgaard, a Momoa jako wojownik doskonały pasuje o wiele lepiej niż tamten aktor z Diuny Lyncha. P. S. - ludzie porównują efekty specjalne tamtej Diuny z efektami w Gwiezdnych Wojnach, ale nie pamiętają, jak wyglądały Gwiezdne Wojny w latach osiemdziesiątych, znają je głównie z odnowionych wersji, a tamte oryginalne były równie siermiężne (z naszego 21 wiecznego punktu widzenia) jak te w lynczowej Diunie.
@@marekt2319 Cóż, co człowiek to opinia. Plus adaptacja to nie ekranizacja, nie musi być wierna; może równie dobrze opierać się na zaledwie jednym wątku, temacie czy też po prostu inspirować się światem przedstawionym. Jednocześnie u Lyncha główny rdzeń historii był jednak tożsamy z Herbertowskim, co nie zmienia faktu, że choć "Diuną" z 1984 można się cieszyć, jest to film w wielu aspektach nieudany/niedokończony/podziurawiony.
@@krotkiehistorieokulturze ...I dlatego Lynch 2/3 filmu trzyma się książki "słowo w słowo" i film przez to jest poprostu nudy, ale to wcale nie jest największy problem, te 2/3 filmu to zaledwie 1/3 książki, więc mamy drogę na skróty i w efekcie dla fanów Herberta ten film to herezja a dla reszty słabe SF. Adaptacja wcale nie musi trzymać się kurczowo oryginału, czego przykładem jest "Władca Pierścieni", film który czasami dość mocno odbiega od oryginału, ale to w dalszym ciągu b.dobra adaptacja.
Chyba tytuł rozminął się z treścią, bo jakoś nie utkwiło mi nic co miało by być dobre, a tymczasem.. Z tą Diuną trochę było jak z Wiedźminem w polskiej wersji: kiczowate efekty specjalne sugerujące niedoinwestowanie, więc wysiłki mające oddziaływać na widza zostały skierowane gdzie indziej. Podobnie jak w Wiedźminie piękna oprawa muzyczna Briana Eno oraz wyjątkowo barwnie zarysowane osobowości głównych postaci -wręcz karykaturalne zło i degeneracja postaci Harkonenów wyprzedza o epokę ten film i gasi zupełnie nową wersję pod tym względem. O każdej z tych postaci można by nakręcić osobny ciekawy film, chyba jako horror zapewne i byłyby to filmy ciekawe i fascynujące. Już nawet ten kawałek zupełnie zdegenerowanego świata wart był nakręcenia, muzyka warta posłuchania, a że jako całość nie wyszło ? Może wtedy nie był odpowiedni czas, tak jak z wieloma innymi filmami.
Wydaje mi się, że jednak o elementach pozytywnych wspominam: od kostiumów i scenografii, po oniryczny, halucynogenny klimat, któremu nie brak psychodelicznych ciągot; czy dźwięk, efekty praktyczne oraz soundtrack. Jest o tym cały rozdział :) A co do efektów specjalnych, to Lynch, według słów Anthony’ego Mastersa, kierownika produkcji, miał podczas prac nad filmem powiedzieć tak: "Nienawidzę wszystkiego, co wygląda jak Star Wars". I tak próba uniknięcia podobnej estetyki na tym obszarze była jednym z powodów powstania "specyficznych efektów specjalnych". No i Lynch jest po prostu Lynchem, dziwaczność i wariactwo sobie miłuje. A potem, jak koszty produkcji niebezpiecznie wzrastały, a pieniędzy zaczęło brakować, efektom specjalnym dodatkowo dostało się rykoszetem.
Myślę, że Diuna'84 nie trafiła w gusta odbiorców, dla tego, że jest to kontinum o wiele bardziej skomplikowane niż infantylne opowieści ze świata Star Wars. Faktycznie bez chociaż pobieżnej znajomości książki, widz może tylko "wpaść" do tego świata jak Europejczyk, który znalazł się niespodziewanie w np Bombaju. Publiczność Amerykańska i niestety coraz częściej Europejska też staje się coraz częściej 🤔 otępiała i nie podoba jej się coś co jest choć trochę trudne do zrozumienia. Przykładem sukces "Interstellar" i sławne sceny, w których naukowiec tłumaczy innemu naukowcowi zagadnienia fizyki, tak jakby miał do czynienia z dyletantem w tej dziedzinie. Miało to tylko jeden cel sprawić, by nie kompetentny widz wiedział o co chodzi. Gdyby Lynch próbował widzom tłumaczyć świat Diuny w ten sposób, film musiałby trwać z 10 godzin.
Flash Gordon też był wyśmiewany i krytykowany a teraz jest dzień kultowym. Podobnie będzie z Diuną ponieważ w odróżnieniu od nowszej wersji Diuna Lyncha dotyka bardziej bezpiśrednio nastrojów uczuć emocji na przykład Harkonenom nie trzeba zmieniać koloru skory czy tworzyć ich groteskowej planety aby ukazać ich jako złych, przebiegłych, wiarygodnych. Ilustracja Ennio Morricone zapada w pamięć.
Dodam tylko, że można Lyncha lubić lub nie, ale nie można mu odmówić posiadania unikatowego, oryginalnego stylu - czegoś, czego w mojej ocenie Denisowi brakuje ( i wielu innym reżyserom - przez to mam wrażenie, że większość dzisiejszych filmów jest do siebie podobna).
Może i kultowy, ale to wynika z nostalgi , a nie z z jego poziomu .To dalej kiczowaty film , i nikt normalny nie nazwałby go dobrym filmem, co najwyrzej rozrywką z unikalnym urokiem.
Dzień dobry, jestem normalny i chciałbym nazwać Diunę Lyncha dobrym filmem, która pod pewnymi względami (przede wszystkim aktorsko i klimatem) bije na głowę ekranizację współczesną. Warto zobaczyć wersję fan edit, wykorzystującą materiały usunięte z montażu Lyncha - do znalezienia na yt w wysokiej rozdzielczości.
Ja tą wersję Lyncha lubię i moim zdaniem jest pełniejsza treścią niż ta nowa choć nie tak bogata jak ta brzydka z 2000 roku. Może nie jest tak ładna, choć ja lubię tą estetykę, ale reżyserka wersja dużo głębiej opisuje świat i właściwie nakreśla tempo akcji. Tutaj nikt nie miał wrażenia że coś leci za szybko lub za wolno.
Żeby wyciągać na powierzchnię popkulturą zdanie o Diunie imho trzeba wskazać owego ,, czerwia w pokoju" jakim jest fakt że NIKT nie zrobił Diuny poprawnie I zanim podniosą się głosy obrońców Herberta Uwielbiam nowe filmy Przeczytałem książki Wysłuchałem co najmniej kilkudziesięciu porównań, esejøw i analiz które są dostępne na yt Od odkrycia Władcy Pierścieni jako dziecko, mogę śmiało stwierdzić że to jest druga trylogia filmowa ( a przynajmniej jak na razie na to się szykuje) która wywarła wyraźny wpływ na realne decyzje w moim życiu Back to the topic Z Herbertowym dziełem jest jak z Sirmarillionem ale także poniekąd z samym Lotrem Nie jest możliwe zmieszczenie pełnej treści w filmie czy w serialu Widz bowiem ma pewną pulę wiarygodności a obraz filmowy czerpie z niej znacznje szybciej życiodajny strumień emocji niż książka Przykład, proszę bardzo W Lotrze książkowym nie miałem problemu z przeskoczeniem po przerażającej scenie z Nazgulami do pojawienia się Toma Bombadilla Uznałem, okey To jest świat pełen magii i niewiadomego pochodzenia istot, dodatlowo obserwowany przez hobbita więc tajemniczy hippis z magicznymi mocami w środku lasu nie prowokuje do zadania pytania o odklejenie autora od kreowania pierwotnej wizji Filmowy Lotr jest znacznie bardziej mroczny i stonowany, owszem objawia cudowność wręcz homerycką pałaców elfickich ALE Czyni to jako przerwę Kolejno po niemalże stracie Froda A potem Gandalfa Ergo jest to moment odpoczynku dla widza wciąż parującego emocjami Tak jak bohaterowie, my także odpoczywamy i napełniami nasze naczynia wiary nowym pokładem gotowości na bycie zaskakiwanym Ten świat się nie rozrywa, ma wyraźne,, oazy spokoju" oraz miejsca ogarnięte pożogą płomienia Isengardu czy Mordoru Jasne, nie rozrywa wizji Czy gdyby nagle po scenach z Upiorami, ktøre aż kipiały od chłodu, klimatu osaczenia jeszcze hiperbolizowanego przez scenę gdy Nazgul ,, węszy" za Pierścieniem a widz tak jak Frodo kuli się pod korzeniami drzewa.... CZY GDYBY po tym wyskoczył Tom Bombadill śpiewający wierszowane piosenki rodem z bajek i jeszcze odporny na działanie Pierścienia ( co jest dokładnie podkreślane w filmach że nawet Gandalf czy Galadriela nie byliby w stanie mu się oprzeć zatem postacie wyraźnie ukazane jako potężne) wracając, odporny na Pierścień kolorowo ubrany niewiadomego pochodzenia człowiek (?)... który ma długą brodę, żyje w lesie z żoną i śpiewa piosenki dla dzieci.... Gdyby został dodany w filmie wywołałby suszę Zniknęłyby spokojne wody wiarygodności tego świata Wywołałby DYSONANS LUDONARRACYJNY Tak samo w Diunie dodanie postaci Arii od Noża, dziecka które włada potężnymi siłami... byłoby raczej zabawne niźli przerażające Książka bowiem pisana jest nieco jak Koran czy Hadisy lub Epos o Gilgameshu Jest mitem W mitach małe dzieci mogą mieć moc bo tak rzecze proroctwo Chłopiec piętnastoletni może być świetnym wojownikiem a potem stać się jednym z Ludzi Pustynii bo tak rzecze proroctwo Setletnie Imperium pada pod butami z których zamiast słomy wysypuje się piasek, pod wielkim Dżihadem Dlaczego? Bo tak rzecze proroctwo Po arabsku,, MAKTUB" TAK ZOSTAŁO ZAPISANE Czytelnik nie powinien podważać proroctwa z którego konsekwencjami od początku jest zaznajamiany Zupełnie inaczej jest z filmem Nie uświadczymy w nich wierszowanych pieśni Nie zobaczymy szczegółów treningu Paula Nie poczujemy zapachu przyprawy, melanż nie przepłynie przez nici żył wraz ze słowami,, Błogosławionym niech będzie Stworzyciel i Woda Jego" Filmy nie trwają po 6 czy 8 godzin Nie jest możliwe zmieścić w nich całego ładunku emocji czy informacji jakie zawarte są w papierze okraszonym drukiem Film to dzieło jednorazowe Oglądasz w całości, wychodzisz Niewiele osób pochłania książki na raz I piszę to mimo że pierwszy tom Diuny przeczytałem w dwa dni Ale To było kilka dobrych godzin Żaden reżyser nie ma czasu by zachwycać widza tym czym może autor książek Reżyser musi zmieścić wizję na ekranie w określonym czasie i jeszcze zainteresować na tyle by film nie odstręczał nadmiarem informacji czy tempem Czytając możesz przerwać, przestać, zamknąć tomik i wrócić do niego gdy nabierzesz takiej ochoty Pobiegasz, dokończysz remont, wrøcisz do domu z podróży Cokolwiek Skoro to mamy omówione pora na porównanie,, Diun" Mam nadzieje że to poprawnie napisana liczba mnoga Pierwsza przedstawiła lepiej lore świata w postaci nawigatorøw czy ukazała Paula dalece bardziej świadomym zachodzących procesów politycznych, oraz obrzydliwych uciech Barona Co zrobiła gorzej to nie była wiarygodna Zupełnie wręcz Przsdstawiala wydarzenia licząc na to że widz nie zada pytań o proces, dlaczego nagle Paul jest kimś ważnym dla Fremenøw skoro dopiero go znaleźli? Czemu Harkonnenowie są tak karykaturalnie wręcz źli? itd Pomijam że wygląd walki z tarczami był doprawdy tragiczny Nowa Diuna nie popełnia tego błędu Paul jest mniej świadomy bo to dzięki niemu widz dowiaduje się o świecie Wchodzimy w pierwszym filmie do komnat naiwnego jeszcze człowieka który wierzy w wolność jednostki ( jego krytyka Bene Geserit chociażby) W drugiej części ekranizacji opuszczmy go już jako Kwizah Haderach Jego przemiana i tak ekranowo mocno skrócona jest.... żywa Wpasowuje się w tą wizję świata, sam bohater doznaje pewnego rodzaju przemiany My widzowie wraz z nim Czy gdyby 2 partia Arrakkisowego Saffari z Atrydami trwala dłużej sama zmiana Paula byłaby bardziej przekonywująca? Zapewne Czy mając określone standardy Pan V. i tak dokonał dziela niesamowitego i przedstawił w końcu ten świat CIEKAWIE I INTRYGUJĄCO Tak Ze wszech miar tak Ergo, mam nadzieję że Messiah nie zawiedzie oczekiwań A Paul Atryda wzorowany momentami na filmowym Anakinie ( imho pod względem kadrów) rozniesie świętą wojnę na inne światy Lecz błagam nie porównujmy dzieł Herberta a potem jego syna do filmów Nie ma to najmniejszego sensu, tylko się rozczarujesz Lepiej wsłuchaj się w powiewy ziarenek piasku na oddalonej planecie i szczęku noży zakleszczonych w starciu Melanż bowiem musi płynąć A MY płyńmy na jego oparach
Uwielbiam ten film, jako film, a nie adaptację, lecz najlepiej obejrzeć wersję rozszerzoną, fanowską, z dodatkowym materiałem, wyciętym z wersji ostatecznej - dopiero wtedy, ten film zyskuje na wartości. Pamiętajmy o tym, że Lynch przejął ten projekt w fazie przygotowań z takim budżetem, jaki miał i zrobił z tego, to, co mógł. Nowa Diuna jest lepsza, ale póki co, to sceny z wersji Lyncha, pamiętam lepiej. Zwłaszcza to niesamowite szaleństwo Barona Harkonnena i w ogóle całą ich planetę.
Ja akceptuję tę dziwność. Stara "Diuna" o wiele bardziej do mnie przemawia niż nowa ekranizacja. Ma swój ciężki, duszny klimat i jest cudownie przerysowana. Najbardziej jednak w pamięci zostają barwne postacie. Każda z nich ma charyzmę, tworząc nastrój samą obecnością na ekranie. Mój faworyt to Vladimir Harkonnen. Staram się do niego upodobnić.
"Ma swój ciężki, duszny klimat" Ja pierd....ę! Gdzie ty, kur....a, widzisz duszny, ciężki klimat????? W tej jadącej taniochą tylnej projekcji podczas ujeżdżania czerwia???? Nie obrażaj normalnie myślących!
To prawda. Film bardzo nierówny, ale ma swój urok i klimat. Próba powiązania wątków,w o charakterze społeczno- filozoficzno-religijnych z dworskimi i politycznymi intrygami, a w reszcie batalistyką nie była sukcesem, ale też nie klapą. Muzyka nadal się broni i lubię słuchać całej ścieżki dźwiękowej. A że jest dobra, niech świadczy wmontowanie całego fragmentu z motywu finałowego w utwór BAJMu, w którym Kozidrak śpiewa "Tak jak noc po ciężkim dniu...." Ktoś to zauważył?
O karrramba, a kto powiedział, że jest w ogóle zła? Jest filmem swoich czasów. Aby dobrze ocenić wytwór kultury, trzeba wziąć pod uwagę czynnik czasów, w których powstał.
Czytałem Diunę (wszystkie 6 części) Ale obejrzenie tej i poprzedniej adaptacji to był koszmar. Nie mówię tu o marności efektów specjalnych ale o ich debilnym wykonaniu np ta scena pokazana w 12:40, oraz kwadratowe pola. Film nie trzymał się logicznie książki i niezależnie od tego czy ktoś czytał czy nie to i tak był nie do zrozumienia. Aktualna adaptacja 2021mnie osobiście się podobała drobne odstępstwa od książki nie zaburzają zrozumienia opowieści, niestety druga połowa książki (2024) ma dużo więcej "strat w przekazie" i bardziej rozczarowuje.
Nowa ekranizacja mnie nie przekonała. Bak mi końcowej sceny która bylalby epicka jak w starej z szarżą robaków na stolicę, z wejsciem Mesjasza- Atrydy do komnady u uciszenie swoim głosem Wielebnej Matki a nawet pęknięcie posadzki pałacowej i dreszczem. Po dwoch częściach nalezy nam się coś epickiego na koniec a mamy dość kamelarną scenę porównaniu do Diuny 1984.
Szczerze mówiąc.. Patrząc jak wygląda nowa Diuna i że defakto nie wymaga od reżysera zaawansowanych komputerów.. Bo w Dune takowych nie ma, wszytsko jest umowne.. Nie wymaga fikusnych strojów bo jak widać u Denisa minimalizm się sam broni.. To Lynch dał dupy.. Przerost formy nad treścią.. Wystarczyły innowacyjne ujęcia.. Minimalizm.. Proste efekty.. Wtedy zrobić laser ala gwiezdne wojny to nie było sci fi.. Mógł zrobić naprawdę dobry film..
Diuna Lyncha jst filmem z lat 80' więc efekty ma jakie ma. Ja uwielbiam tę wersję i nową też pokochałam . Z Diuną moim zdaniem tak jest , że albo kochasz albo nie . Malkontentom z góry dziękuję za komentarze 😂
Jak na tamte czasy to Diuna była całkiem niezła. Oglądałem ją za dzieciaka i mocno mi utkwiła w pamięci. Widać że świat był brzydki, zniszczony. Muzyka i klimat świetny. Podobnie gra aktorska. A np. groteskowa postać Barona była najbliższa książce ze wszystkich filmowych produkcji. Złym pomysłem natomiast było wciskać to w jeden film. I to zdecydowany minus.
Pazerne łąjzy niszczące wizję artystyczną, aby tylko napłynęło jak najwięcej kasy. To w Hollywoodzie praktykowane jest często do dziś. I tylko szkoda samych twórców...
Diuna Lyncha nie jest złym filmem samym w sobie. Jest mierna adaptacją. Ale w odcięciu od książki jest na prawdę przyzwoita. A czy nowa Diuna nie ustrzegła się błędów adaptacyjnych?
0:40 - to świetnie opisuje moje odczucia podczas oglądania starej Diuny. Oczy co raz bardziej wychodziły mi na wierzch. A jeszcze bardziej mi wyszły gdy sprawdziłem budżet Diuny i porównałem go z budżetem Gwiezdnych Wojen. Serio, sprawdźcie sobie. Film jak na tamte czasy kosztował fortunę, a w ogóle po nim tego nie widać: małe, ciasne plany, fatalne efekty specjalne... Film wygląda jak pralnia pieniędzy, albo sposób na ich zmalwersowanie. Największym błędem starej Diuny było to, że upchnięto to wszystko w jednym filmie. Tego się nie da zrobić. Minimum to 2 filmy jak na tak ogromny materiał. Nawet Diuna cz. 2 druga momentami musi mocno gonić, żeby się wyrobić.
Przyznaję ci, ładnie to przygotowałeś i opowiedziałeś. Z tego, co widziałem na YT, twój materiał jest zdecydowanie NAJLEPSZY! A, kiedy porównywałaś zyski, lepiej byłoby porównać coś z tamtej epoki, a nie z nową wersja Diuny (np. z Gwiezdnymi wojnami"). Chodzi o inflację i różnice kulturowe (kiedyś fantastyka to było dziwactwo - dziś spora część popkultury). I tak całkowicie osobiście i subiektywnie. Od dziadersa, który pamięta czasy premiery tego filmu - co może uzupełnić ogląd. Kiedy ujrzałem "Diunę" Lyncha - a byłem już po przeczytaniu całego tego cyklu - bo tam jest więcej części!!! - bylem zachwycony i zauroczony. Rozmachem (bo wtedy takie efekty dopiero się rodziły), ekspresją, emocjami, obrazem. Owszem, Lynch nagiął fabułę w wielu miejscach, ale dla fana SF w tamtych czasach to było jak dotknięcie tajemnicy kosmosu. Zresztą współczesna wersja też przecież okroiła kilka wątków (np. broń dźwiękowa). Ale wtedy "Diuna" była zdecydowanie dojrzalsza, doroślejsza niż "Gwiezdne wojny", choć zarazem było się fanem także ich. Co więcej, porażka fanów nie obchodziła. Bo przecież i na Blade Runnerze" ludzie wychodzili z kina, a "Legenda" (która miała być ponoć przymiarką do "Władcy pierścieni", ale życie potoczyło się inaczej) też uważana była za kompromitację. Po prostu w tamtych czasach fantastyka nie cieszyła się popularnością. ;-) I UWAGA! Nagroda da tych, którzy doczytali do końca. Jest jeszcze jedna filmowa wersja Diuny! W dodatku obejmująca dwie kolejne części "Dzieci Diuny" i "Mesjasz Diuny" ( seria w kooperacji Niemcy i USA) z 2003 roku. To coś jeszcze innego, kompletnie inne rozdanie.
Nie nie jest zla i nigdy nie byla.Moim zdaniem w swoim czasie byla ponadczasowa i wyprzedzila czasy swoja wizja i artyzmem.Ja ogladam ja 1 raz w roku i zawsze jestem pod wrazeniem tego filmu jesli chodzi o scenografie , wizjonerstwo i muzyke.Uwielbiam go.Czuje klimat Dune i dzieki temu filmowi kupilem ksiazke.Dune Villenouva juz nie podobal mi sie tak bardzo i niech swiadczy to ze 1 raz bylem w kinie i juz mi wystarcza.Aktorzy mnie denerwowali i malo wizjonerstwa jest.Takie to nijakie i nie czuc ze to jest swiat 10 000 lat do przodu.A baron Harkonnenow nie ma podejscia do Barona u Lyncha ktory to aktor zagral genialnie
Dziś jest już nieoglądalna, chyba że po kielichu. Kiedyś jak oglądałem pierwszy raz była jakoś tam znośna. Choć zakończenie rujnowało wszystko. Szczególnie jeśli ktoś czytał książkę.
Diuna w tej wersji jest zbrodnią przeciwko kinematografii, literatury oraz dobremu smakowi. Podczas oglądania miałem regularniej przecierać sobie gałki oczne drucikiem do rdzy w nadziei, że odzobaczę to co obejrzałem
Pierwsza połowa choć szalona była w tym szaleństwie całkiem przyjemna, to fakt upchania całej historii w jeden film zrobił mu największą krzywdę, choć nigdy bym nie powiedział, że przy podzieleniu filmu na części dostali byśmy arcydzieło.
@@PedroElPolako "Adaptacja" pozwala na tak poważnie zmiany oryginału? Może i tak, ale 2/3 filmu reżyser męczy nas adaptacją "kanoniczną", a następnie coś takiego. W efekcie wyszedł potworek, dla fanów Herberta to herezją, dla tych co nie czytali książek słabe SF.
@@marekt2319 Wszystko prawda, ale przyznam osobiście, że jest coś fascynującego w tej tragedii, nawet jeśli nie da się większości filmu obronić to świat zyskał na tej porażce, Choćby współczesną Diuną, która w końcu trochę nosa utarła Gwiezdnym Wojnom, nie byłem fanem SW nigdy, a teraz już w ogóle wypadają słabo.
*Oczywiście, jak słusznie zauważył @raaguss, "Diuna" to nie jedyna adaptacja w karierze Davida Lyncha; lecz pierwsza i ostatnia jeśli chodzi o gatunek fantastyki naukowej.
Kanciasta baśń, melanżowa psychodela, chory żart, który cię zabije... Czy "Diuna" Davida Lyncha jest faktycznie złym filmem? Dlaczego ten - potencjalny - hit okazał się tak dużą klapą finansową? I co wspólnego z niepowodzeniem pierwszej filmowej adaptacji książki Franka Herberta miała nadmierna chęć skapitalizowania przez studio nowego kinowego trendu poprzez próbę stworzenia drugich, tyle że dojrzalszych, "Gwiezdnych wojen"? I dlaczego Lynch nie chciał zobaczyć "Diuny" Denisa Villeneuve?
Jak na lata 80 jest fajna. Zrealizowana w klimacie noir. Muzyka w wykonaniu Toto i Briana Eno też jest świetna.
Stara Diuna miała rewelacyjny klimat i styl. Narracyjnie trochę kulała, bo nie do końca pokazuje tych wszystkich wątków politycznych i intryg opisanych w książce. Efekty wcale nie były złe, tylko czasem nierówne. Kostiumy i charakteryzacja były wręcz rewelacyjne. Wiedźmy z Bene Gesserit wyglądały upiornie tak jak to powinno być. Świetna obsada. Aktorstwo czasem było zbyt teatralne, ale to jest dość typowe w klasycznym kinie Sci-Fi. Design pojazdów i statków kosmicznych był czadowy. Film pomimo wad budzi emocje. Nowa Diuna jest dobrze zrobiona, ale moim zdaniem brakuje jej wizjonerstwa i stylu. Wszystko jest tak zaprojektowane, żeby było bezpieczne.
Tak, rzeczywiście, za to stara Diuna jest prawdziwie wizjonerska. Walnij się w pusty sagan.
Nowa Diuna jest wspaniała. Na pewno lepsza od starej, ale pamiętam kiedy pierwszy raz oglądałem wersję Lyncha i nie zawiodła. Zachęciła mnie do książek, a po książkach również się broniła. No i wizja nawigatora wjeżdżajacego akwario-tramwajem. To było bardzo oryginalne i oglądam to od czasu do czasu z przyjemnością. Sciezka dźwiękowa też była wciągająca.
Jest lepsza od nowej ! I ta muzyka !
Według mnie nie jest lepsza, jest zdecydowanie inna. Strasznie żałuję, że Lynch nie mógł zrobić jej tak jak chciał, a co chciał uzyskać widać nawet w tej swego rodzaju wydmuszce, którą nam zaproponowali producenci. Niezbyt często spotykane w SF twórcze podejście do przedstawienia świata przyszłości mogło dać nam dzieło wyjątkowe, oparte na nieskrępowanej wyobraźni, wybiegającej poza utarte schematy gatunku. Mimo wszystko bardzo lubię tą wersję, inną od Villeneuv'a, ale równie interesującą, choć niespełnioną fabularnie. Wciąż do niej wracam, chociażby po to, aby posłuchać genialnej muzyki.
Ciekawa rozprawa. Niemniej pamiętam swoje wrażenia po obejrzeniu tego filmu (jakoś w latach 90-tych). A były takie, że ze swoim "turpistycznym" podejściem reżyser, po prostu zmasakrował moją ulubioną powieść. Całe szczęście ze Chodorowski tej swojej Diuny nie zrealizował. To dopiero byłaby masakra ;)
A na marginesie: z cytatów wypowiedzi przytoczonych tu krytyków filmowych wynika, ze oni raczej pierwowzoru literackiego nie poznali... Dla mnie (o ile tak było w istocie) trochę to dziwne.
jest najlepsza
Ten film to antyadaptacja książki. 1/3 książki zajeła 3/4 filmu(sic!!!), ale to wcale nie jest najgorsze, najgorsze jest poprawianie Herberta.
Podsumowujac, zakopać i zapomnieć...
5:30 Jeśli jest to prawda to twoje obserwacje są słuszne bowiem 1/3 filmu została wycięta przez audio wydające film do kina, co oznacza że gdybyśmy mieli dostęp do 3 godzinnego oryginału to problem z złym balastowaniem podziału fabuły mógłby zniknąć.
Nie oglądałem Diuny z 1983 ale oglądałem najnowszą Diune i Drugą jej część, Hollywood musiał naprawdę mocno upaść żeby film kompletnie nie tłumaczącego budowy świata uznawać za najlepszą adaptację książki w tej dekadzie
Nie jest taka zła, ale na oewni nie jest to dobry film. Obsada z małymi wyjątkami była znakomita. Świetni Harkonnenowie, baron wręcz przerysowany, ale ja też go tak odbierałem w książce, miał być obrzydliwy, zły i trochę groteskowy. I był. Sting ku nemu zaskoczeniu też dobrze zagrał. Tylko Chani... nie, to nie była rola dla młodej Sean Young.
Film niestety za krótki, należalo rozbić na dwie części, no i efekty...tragiczne.
Specjalnie obejrzałem sobie przedwczoraj. I jako fan książek stwierdzam: tak, Diuna Lyncha jest słabym filmem. Choć jest kilka fajnych elementów.
Tak
Jak na 1984 to nie są efekty ze sklepiku. Film "inny" niż wszystkie tradycyjne filmy. Moim zdaniem tamta Diuna (oglądałem x3) ma swój klimat - jest mroczna, momentami psychodeliczna. Muzeka przednia.
Moim zdaniem efekty specjalne lepsze niż w wersji serialowej z lat 2000.
Co jak na 1984 ? Dla Ciebie 1984 to było jakieś filmowe średniowiecze??? Weź się obudź! Przypomnę, że "Blade Runner" jest z roku 1982! a zastosowane tam efekty nie zestarzały się ani trochę. "Diuna" Lyncha jest żałosnym szrotem, wygląda jakby była kręcona w latach 20-tych XX wieku, koszmarne efekty, koszmarne aktorstwo i równie koszmarna realizacja. Więcej mroku jest w Twojej piwnicy niż w tym filmie.
@@RK-sn6bwblade Runner samochody na linach, nawet widać na koniec, duna lyncha właśnie tak staroswiecka
Tak, jest tragiczna. I ma absurdalnie idiotyczną ścieżke dzwiękową
Diuna z 1984 to kompletna porażka, którą chciałbym odzobaczyć. I nie mam tu na myśli efektów specjalnych, które wtedy były jakie były, bo lubię filmy z lat 80-tych. Prawdziwy problem to wszelkiej maści udziwnienia i wariactwa. Baron Vladimir lata jak balon na festynie, pluje na Jessicę i wyciąga korki z serca dla zabawy. Rabban zżera surowe mięso. Feyd zachowuje się jak po przedawkowaniu amfetaminy. I istna wisienka na torcie. Gość z monstrualnymi brwiami ma doić kotkę i pić jej mleko jako antidotum. Czy człowiek, który to napisał był na przepustce z wariatkowa? Jak tylu dobrych aktorów chciało w tym grać i się poniżać?
Po prostu nie załapałeś klimatu, ot co.
@@Szejski A jaki klimat miałem załapać? Na największy możliwy absurd? Klimat jest w filmie Krull, który powstał w tym samym czasie.
@@paulkellerman2603 Peace, man 😃 Nie załapałeś, bo to nie Twój klimat i to jest oczywiście OK. Mi tam się podoba ten surrealistyczno-steampunkowy odjazd.
@@Szejski W takim razie polecam film Tytus Andronikus z 1999. Niezły odlot.
Jest dużo lepsza niż ta nowa, bardziej żywa kolorowa , muzyka klimat i aktorstwo najwyższej klasy nie ma co porównywać, nowa to piach i nuda jak flaki z olejem
nowa DIuna jest bezpłciowa, mroczna, zlowroga i strasznie depresyjna - gra aktorska? wlasciwie wszyscy graja to samo zmeczenie życiem - i masakryczne efekty dzwiekowe
no to bezpłciowa czy mroczna i złowroga?
@@LubeBook sorze sprawdź znaczenie w słowniku PWN
krótko mówiąc TAK - jest to kompletne dno - nie znam filmów Lyncha - wystarczył ten jeden by nie cierpieć tego reżysera i nie tknąć już żadnego filmu - można wyliczać babole, ale ten deszcz który na Diunie pada na końcu to taki idiotyzm żeby nienawidzić tego "dzieła"!
do diuny lincha trzeba dorosnac
Uwielbiam estetykę i dekoracje starej Diuny. Chętnie bym ją zobaczył w reżyserskim montażu. Studio mogło zarobić miliony robiąc porządne wersje DVD czy Blueray, ale ... to tylko krótkowzroczni ludzie co znają się na excelu.
Lepiej mi się stara podoba jescze nie widziałem D2. Mini serial widzałem ale byłem zmęczony po pracy i jakoś nie pamiętam
Pamiętam jakie były kolejki do kina, kiedy pierwszy raz wyświetlali u nas Diunę, i jak zachwyceni byli ci, którym udało się wtedy dostać bilet i obejrzeć i ilu było takich, którzy odeszli od kinowej kasy z niczym. Po latach ktoś marudzi, że to było słabe, bo efekty jak z butiku, itd.... ale jak na tamte czasy te efekty były zaje...ste. Jest tam też jakaś tajemniczość i poczucie, że to jest naprawdę bardzo odległy czasowo świat, dziwaczny i niepodobny do naszego, i tak powinno być, w końcu minęły tysiące lat. W nowej Diunie oczywiście efekty są nowoczesne, ale ten świat jest taki... znany, taki ludzki i zwyczajny, przewidywalny. Fakt, że wszystko jest bardziej monumentalne i bardziej brutalne niż w Diunie Lyncha, ale równocześnie jakieś takie wyświechtane i... jak ze sklepu z filmami za rogiem. To jest jak hand-made vs produkcja masowa. Już nawet nie wspominam doboru aktorów...charyzmatyczny McLachlan i piękna Sean Young, czy pomnikowa Madsen vs pustooki Chalamet, Zendaya jak wyjęta z dokumentów Tony'ego Hallika i ta trzecia, nieznana aktorka, która gra Irulan, no proszę Was... Oczywiście są perły i w tej wersji Wilenewa - Fergusson i Skarsgaard, a Momoa jako wojownik doskonały pasuje o wiele lepiej niż tamten aktor z Diuny Lyncha.
P. S. - ludzie porównują efekty specjalne tamtej Diuny z efektami w Gwiezdnych Wojnach, ale nie pamiętają, jak wyglądały Gwiezdne Wojny w latach osiemdziesiątych, znają je głównie z odnowionych wersji, a tamte oryginalne były równie siermiężne (z naszego 21 wiecznego punktu widzenia) jak te w lynczowej Diunie.
Jestem jej fanem. Uwielbiam ten film.
Przyznam, że Lynchowska "Diuna" też ma specjalne miejsce w moim sercu.
@@krotkiehistorieokulturze
W moim też.
To super przykład jak NIE należy "robić" adaptacji książek.
Gniot nad Gniotami...
@@marekt2319 Cóż, co człowiek to opinia. Plus adaptacja to nie ekranizacja, nie musi być wierna; może równie dobrze opierać się na zaledwie jednym wątku, temacie czy też po prostu inspirować się światem przedstawionym. Jednocześnie u Lyncha główny rdzeń historii był jednak tożsamy z Herbertowskim, co nie zmienia faktu, że choć "Diuną" z 1984 można się cieszyć, jest to film w wielu aspektach nieudany/niedokończony/podziurawiony.
@@krotkiehistorieokulturze
...I dlatego Lynch 2/3 filmu trzyma się książki "słowo w słowo" i film przez to jest poprostu nudy, ale to wcale nie jest największy problem, te 2/3 filmu to zaledwie 1/3 książki, więc mamy drogę na skróty i w efekcie dla fanów Herberta ten film to herezja a dla reszty słabe SF. Adaptacja wcale nie musi trzymać się kurczowo oryginału, czego przykładem jest "Władca Pierścieni", film który czasami dość mocno odbiega od oryginału, ale to w dalszym ciągu b.dobra adaptacja.
dla mnie to jest bardzo dobry film.
Chyba tytuł rozminął się z treścią, bo jakoś nie utkwiło mi nic co miało by być dobre, a tymczasem.. Z tą Diuną trochę było jak z Wiedźminem w polskiej wersji: kiczowate efekty specjalne sugerujące niedoinwestowanie, więc wysiłki mające oddziaływać na widza zostały skierowane gdzie indziej.
Podobnie jak w Wiedźminie piękna oprawa muzyczna Briana Eno oraz wyjątkowo barwnie zarysowane osobowości głównych postaci -wręcz karykaturalne zło i degeneracja postaci Harkonenów wyprzedza o epokę ten film i gasi zupełnie nową wersję pod tym względem. O każdej z tych postaci można by nakręcić osobny ciekawy film, chyba jako horror zapewne i byłyby to filmy ciekawe i fascynujące. Już nawet ten kawałek zupełnie zdegenerowanego świata wart był nakręcenia, muzyka warta posłuchania, a że jako całość nie wyszło ? Może wtedy nie był odpowiedni czas, tak jak z wieloma innymi filmami.
Wydaje mi się, że jednak o elementach pozytywnych wspominam: od kostiumów i scenografii, po oniryczny, halucynogenny klimat, któremu nie brak psychodelicznych ciągot; czy dźwięk, efekty praktyczne oraz soundtrack. Jest o tym cały rozdział :)
A co do efektów specjalnych, to Lynch, według słów Anthony’ego Mastersa, kierownika produkcji, miał podczas prac nad filmem powiedzieć tak: "Nienawidzę wszystkiego, co wygląda jak Star Wars". I tak próba uniknięcia podobnej estetyki na tym obszarze była jednym z powodów powstania "specyficznych efektów specjalnych". No i Lynch jest po prostu Lynchem, dziwaczność i wariactwo sobie miłuje. A potem, jak koszty produkcji niebezpiecznie wzrastały, a pieniędzy zaczęło brakować, efektom specjalnym dodatkowo dostało się rykoszetem.
Myślę, że Diuna'84 nie trafiła w gusta odbiorców, dla tego, że jest to kontinum o wiele bardziej skomplikowane niż infantylne opowieści ze świata Star Wars. Faktycznie bez chociaż pobieżnej znajomości książki, widz może tylko "wpaść" do tego świata jak Europejczyk, który znalazł się niespodziewanie w np Bombaju. Publiczność Amerykańska i niestety coraz częściej Europejska też staje się coraz częściej 🤔 otępiała i nie podoba jej się coś co jest choć trochę trudne do zrozumienia. Przykładem sukces "Interstellar" i sławne sceny, w których naukowiec tłumaczy innemu naukowcowi zagadnienia fizyki, tak jakby miał do czynienia z dyletantem w tej dziedzinie. Miało to tylko jeden cel sprawić, by nie kompetentny widz wiedział o co chodzi. Gdyby Lynch próbował widzom tłumaczyć świat Diuny w ten sposób, film musiałby trwać z 10 godzin.
Flash Gordon też był wyśmiewany i krytykowany a teraz jest dzień kultowym. Podobnie będzie z Diuną ponieważ w odróżnieniu od nowszej wersji Diuna Lyncha dotyka bardziej bezpiśrednio nastrojów uczuć emocji na przykład Harkonenom nie trzeba zmieniać koloru skory czy tworzyć ich groteskowej planety aby ukazać ich jako złych, przebiegłych, wiarygodnych. Ilustracja Ennio Morricone zapada w pamięć.
Filmy Eda Wooda też są kultowe
Kultowość nie bierze się z niczego. Film okazuje się niepowtarzalny np. Armia Boga.
Dodam tylko, że można Lyncha lubić lub nie, ale nie można mu odmówić posiadania unikatowego, oryginalnego stylu - czegoś, czego w mojej ocenie Denisowi brakuje ( i wielu innym reżyserom - przez to mam wrażenie, że większość dzisiejszych filmów jest do siebie podobna).
Może i kultowy, ale to wynika z nostalgi , a nie z z jego poziomu .To dalej kiczowaty film , i nikt normalny nie nazwałby go dobrym filmem, co najwyrzej rozrywką z unikalnym urokiem.
Dzień dobry, jestem normalny i chciałbym nazwać Diunę Lyncha dobrym filmem, która pod pewnymi względami (przede wszystkim aktorsko i klimatem) bije na głowę ekranizację współczesną. Warto zobaczyć wersję fan edit, wykorzystującą materiały usunięte z montażu Lyncha - do znalezienia na yt w wysokiej rozdzielczości.
Stara wersja miała lepszy klimat i ładniejsze aktorki.
Ja tą wersję Lyncha lubię i moim zdaniem jest pełniejsza treścią niż ta nowa choć nie tak bogata jak ta brzydka z 2000 roku. Może nie jest tak ładna, choć ja lubię tą estetykę, ale reżyserka wersja dużo głębiej opisuje świat i właściwie nakreśla tempo akcji. Tutaj nikt nie miał wrażenia że coś leci za szybko lub za wolno.
Żeby wyciągać na powierzchnię popkulturą zdanie o Diunie imho trzeba wskazać owego ,, czerwia w pokoju"
jakim jest fakt że NIKT nie zrobił Diuny poprawnie
I zanim podniosą się głosy obrońców Herberta
Uwielbiam nowe filmy
Przeczytałem książki
Wysłuchałem co najmniej kilkudziesięciu porównań, esejøw i analiz które są dostępne na yt
Od odkrycia Władcy Pierścieni jako dziecko, mogę śmiało stwierdzić że to jest druga trylogia filmowa ( a przynajmniej jak na razie na to się szykuje) która wywarła wyraźny wpływ na realne decyzje w moim życiu
Back to the topic
Z Herbertowym dziełem jest jak z Sirmarillionem ale także poniekąd z samym Lotrem
Nie jest możliwe zmieszczenie pełnej treści w filmie czy w serialu
Widz bowiem ma pewną pulę wiarygodności a obraz filmowy czerpie z niej znacznje szybciej życiodajny strumień emocji niż książka
Przykład, proszę bardzo
W Lotrze książkowym nie miałem problemu z przeskoczeniem po przerażającej scenie z Nazgulami do pojawienia się Toma Bombadilla
Uznałem, okey
To jest świat pełen magii i niewiadomego pochodzenia istot, dodatlowo obserwowany przez hobbita więc tajemniczy hippis z magicznymi mocami w środku lasu nie prowokuje do zadania pytania o odklejenie autora od kreowania pierwotnej wizji
Filmowy Lotr jest znacznie bardziej mroczny i stonowany, owszem objawia cudowność wręcz homerycką pałaców elfickich ALE
Czyni to jako przerwę
Kolejno po niemalże stracie Froda
A potem Gandalfa
Ergo jest to moment odpoczynku dla widza wciąż parującego emocjami
Tak jak bohaterowie, my także odpoczywamy i napełniami nasze naczynia wiary nowym pokładem gotowości na bycie zaskakiwanym
Ten świat się nie rozrywa, ma wyraźne,, oazy spokoju" oraz miejsca ogarnięte pożogą płomienia Isengardu czy Mordoru
Jasne, nie rozrywa wizji
Czy gdyby nagle po scenach z Upiorami, ktøre aż kipiały od chłodu, klimatu osaczenia
jeszcze hiperbolizowanego przez scenę gdy Nazgul
,, węszy" za Pierścieniem a widz tak jak Frodo kuli się pod korzeniami drzewa....
CZY GDYBY po tym wyskoczył Tom Bombadill śpiewający wierszowane piosenki rodem z bajek i jeszcze odporny na działanie Pierścienia
( co jest dokładnie podkreślane w filmach że nawet Gandalf czy Galadriela nie byliby w stanie mu się oprzeć zatem postacie wyraźnie ukazane jako potężne) wracając, odporny na Pierścień kolorowo ubrany niewiadomego pochodzenia człowiek (?)... który ma długą brodę, żyje w lesie z żoną i śpiewa piosenki dla dzieci....
Gdyby został dodany w filmie wywołałby suszę
Zniknęłyby spokojne wody wiarygodności tego świata
Wywołałby DYSONANS LUDONARRACYJNY
Tak samo w Diunie dodanie postaci Arii od Noża, dziecka które włada potężnymi siłami... byłoby raczej zabawne niźli przerażające
Książka bowiem pisana jest nieco jak Koran czy Hadisy lub Epos o Gilgameshu
Jest mitem
W mitach małe dzieci mogą mieć moc bo tak rzecze proroctwo
Chłopiec piętnastoletni może być świetnym wojownikiem a potem stać się jednym z Ludzi Pustynii bo tak rzecze proroctwo
Setletnie Imperium pada pod butami z których zamiast słomy wysypuje się piasek, pod wielkim Dżihadem
Dlaczego? Bo tak rzecze proroctwo
Po arabsku,, MAKTUB"
TAK ZOSTAŁO ZAPISANE
Czytelnik nie powinien podważać proroctwa z którego konsekwencjami od początku jest zaznajamiany
Zupełnie inaczej jest z filmem
Nie uświadczymy w nich wierszowanych pieśni
Nie zobaczymy szczegółów treningu Paula
Nie poczujemy zapachu przyprawy, melanż nie przepłynie przez nici żył wraz ze słowami,, Błogosławionym niech będzie Stworzyciel i Woda Jego"
Filmy nie trwają po 6 czy 8 godzin
Nie jest możliwe zmieścić w nich całego ładunku emocji czy informacji jakie zawarte są w papierze okraszonym drukiem
Film to dzieło jednorazowe
Oglądasz w całości, wychodzisz
Niewiele osób pochłania książki na raz
I piszę to mimo że pierwszy tom Diuny przeczytałem w dwa dni
Ale
To było kilka dobrych godzin
Żaden reżyser nie ma czasu by zachwycać widza tym czym może autor książek
Reżyser musi zmieścić wizję na ekranie w określonym czasie i jeszcze zainteresować na tyle by film nie odstręczał nadmiarem informacji czy tempem
Czytając możesz przerwać, przestać, zamknąć tomik i wrócić do niego gdy nabierzesz takiej ochoty
Pobiegasz, dokończysz remont, wrøcisz do domu z podróży
Cokolwiek
Skoro to mamy omówione pora na porównanie,, Diun"
Mam nadzieje że to poprawnie napisana liczba mnoga
Pierwsza przedstawiła lepiej lore świata w postaci nawigatorøw czy ukazała Paula dalece bardziej świadomym zachodzących procesów politycznych, oraz obrzydliwych uciech Barona
Co zrobiła gorzej to nie była wiarygodna
Zupełnie wręcz
Przsdstawiala wydarzenia licząc na to że widz nie zada pytań o proces, dlaczego nagle Paul jest kimś ważnym dla Fremenøw skoro dopiero go znaleźli?
Czemu Harkonnenowie są tak karykaturalnie wręcz źli?
itd
Pomijam że wygląd walki z tarczami był doprawdy tragiczny
Nowa Diuna nie popełnia tego błędu
Paul jest mniej świadomy bo to dzięki niemu widz dowiaduje się o świecie
Wchodzimy w pierwszym filmie do komnat naiwnego jeszcze człowieka który wierzy w wolność jednostki ( jego krytyka Bene Geserit chociażby)
W drugiej części ekranizacji opuszczmy go już jako Kwizah Haderach
Jego przemiana i tak ekranowo mocno skrócona jest.... żywa
Wpasowuje się w tą wizję świata, sam bohater doznaje pewnego rodzaju przemiany
My widzowie wraz z nim
Czy gdyby 2 partia Arrakkisowego Saffari z Atrydami trwala dłużej sama zmiana Paula byłaby bardziej przekonywująca? Zapewne
Czy mając określone standardy Pan V. i tak dokonał dziela niesamowitego i przedstawił w końcu ten świat CIEKAWIE I INTRYGUJĄCO
Tak
Ze wszech miar tak
Ergo, mam nadzieję że Messiah nie zawiedzie oczekiwań
A Paul Atryda wzorowany momentami na filmowym Anakinie ( imho pod względem kadrów) rozniesie świętą wojnę na inne światy
Lecz błagam nie porównujmy dzieł Herberta a potem jego syna do filmów
Nie ma to najmniejszego sensu, tylko się rozczarujesz
Lepiej wsłuchaj się w powiewy ziarenek piasku na oddalonej planecie i szczęku noży zakleszczonych w starciu
Melanż bowiem musi płynąć
A MY płyńmy na jego oparach
To było dobre. Przeczytałem całość z przyjemnością
Dla mnie to ta nowa jest na siłę udziwniona
W tej Diunie przynajmniej Alia zabila barona.
Ale jak wyglądała. Jak mała "wiedźma"
Uwielbiam ten film, jako film, a nie adaptację, lecz najlepiej obejrzeć wersję rozszerzoną, fanowską, z dodatkowym materiałem, wyciętym z wersji ostatecznej - dopiero wtedy, ten film zyskuje na wartości. Pamiętajmy o tym, że Lynch przejął ten projekt w fazie przygotowań z takim budżetem, jaki miał i zrobił z tego, to, co mógł.
Nowa Diuna jest lepsza, ale póki co, to sceny z wersji Lyncha, pamiętam lepiej. Zwłaszcza to niesamowite szaleństwo Barona Harkonnena i w ogóle całą ich planetę.
Ja akceptuję tę dziwność. Stara "Diuna" o wiele bardziej do mnie przemawia niż nowa ekranizacja. Ma swój ciężki, duszny klimat i jest cudownie przerysowana. Najbardziej jednak w pamięci zostają barwne postacie. Każda z nich ma charyzmę, tworząc nastrój samą obecnością na ekranie. Mój faworyt to Vladimir Harkonnen. Staram się do niego upodobnić.
"Ma swój ciężki, duszny klimat" Ja pierd....ę! Gdzie ty, kur....a, widzisz duszny, ciężki klimat????? W tej jadącej taniochą tylnej projekcji podczas ujeżdżania czerwia???? Nie obrażaj normalnie myślących!
To prawda. Film bardzo nierówny, ale ma swój urok i klimat. Próba powiązania wątków,w o charakterze społeczno- filozoficzno-religijnych z dworskimi i politycznymi intrygami, a w reszcie batalistyką nie była sukcesem, ale też nie klapą. Muzyka nadal się broni i lubię słuchać całej ścieżki dźwiękowej. A że jest dobra, niech świadczy wmontowanie całego fragmentu z motywu finałowego w utwór BAJMu, w którym Kozidrak śpiewa "Tak jak noc po ciężkim dniu...." Ktoś to zauważył?
O karrramba, a kto powiedział, że jest w ogóle zła? Jest filmem swoich czasów. Aby dobrze ocenić wytwór kultury, trzeba wziąć pod uwagę czynnik czasów, w których powstał.
Czytałem Diunę (wszystkie 6 części)
Ale obejrzenie tej i poprzedniej adaptacji to był koszmar.
Nie mówię tu o marności efektów specjalnych ale o ich debilnym wykonaniu np ta scena pokazana w 12:40, oraz kwadratowe pola.
Film nie trzymał się logicznie książki i niezależnie od tego czy ktoś czytał czy nie to i tak był nie do zrozumienia.
Aktualna adaptacja 2021mnie osobiście się podobała drobne odstępstwa od książki nie zaburzają zrozumienia opowieści,
niestety druga połowa książki (2024) ma dużo więcej "strat w przekazie" i bardziej rozczarowuje.
Nowa ekranizacja mnie nie przekonała. Bak mi końcowej sceny która bylalby epicka jak w starej z szarżą robaków na stolicę, z wejsciem Mesjasza- Atrydy do komnady u uciszenie swoim głosem Wielebnej Matki a nawet pęknięcie posadzki pałacowej i dreszczem. Po dwoch częściach nalezy nam się coś epickiego na koniec a mamy dość kamelarną scenę porównaniu do Diuny 1984.
Szczerze mówiąc.. Patrząc jak wygląda nowa Diuna i że defakto nie wymaga od reżysera zaawansowanych komputerów.. Bo w Dune takowych nie ma, wszytsko jest umowne.. Nie wymaga fikusnych strojów bo jak widać u Denisa minimalizm się sam broni.. To Lynch dał dupy.. Przerost formy nad treścią.. Wystarczyły innowacyjne ujęcia.. Minimalizm.. Proste efekty.. Wtedy zrobić laser ala gwiezdne wojny to nie było sci fi.. Mógł zrobić naprawdę dobry film..
Diuna Lyncha jst filmem z lat 80' więc efekty ma jakie ma. Ja uwielbiam tę wersję i nową też pokochałam . Z Diuną moim zdaniem tak jest , że albo kochasz albo nie . Malkontentom z góry dziękuję za komentarze 😂
Jak na tamte czasy to Diuna była całkiem niezła. Oglądałem ją za dzieciaka i mocno mi utkwiła w pamięci. Widać że świat był brzydki, zniszczony. Muzyka i klimat świetny. Podobnie gra aktorska. A np. groteskowa postać Barona była najbliższa książce ze wszystkich filmowych produkcji. Złym pomysłem natomiast było wciskać to w jeden film. I to zdecydowany minus.
Mi też i widziałem nową jedynkę i coś nie tak.
Diuna to nie był dobry film Lyncha, ale nigdy nie zapomnę jego miasteczka twin peaks czy blue Velvet. To gatunki w których czuł się o wiele lepiej
To jest jeden z moich ulubionych filmow do których wracam co jakis czas ❤
Masz taki akcent jakbyś pochodziła z Rudzicy koło Bielska-Białej.
Nie. Nie jest zła. To były inne czasy. Inny świat. I moim zdaniem wyszło im bardzo dobrze.
Diuna Lyncha bardziej mi się podoba niż nowa Diuna.
Głupoty opowiadasz, "Diuna" to nie jedyna adaptacja. David Lynch nakręcił jeszcze "Dzikość serca" to adaptacja powieści Barry'ego Gifforda.
Adaptacja z gatunku fantastyki naukowej.
1:50 nie ma słowa o gatunku.
O cholera, faktycznie, masz rację - w takim razie mój błąd przy nagrywaniu. Dzięki za zwrócenie uwagi!
@@krotkiehistorieokulturze Fajny materiał, szkoda by przez to tracił na jakości.
Podrzucę info w przypiętym komentarzu.
"taka zła"? stary ona jest zajebista.
!!!
Pazerne łąjzy niszczące wizję artystyczną, aby tylko napłynęło jak najwięcej kasy. To w Hollywoodzie praktykowane jest często do dziś. I tylko szkoda samych twórców...
A kto powiedział ze jest zła ?
Diuna Lyncha nie jest złym filmem samym w sobie. Jest mierna adaptacją. Ale w odcięciu od książki jest na prawdę przyzwoita. A czy nowa Diuna nie ustrzegła się błędów adaptacyjnych?
0:40 - to świetnie opisuje moje odczucia podczas oglądania starej Diuny. Oczy co raz bardziej wychodziły mi na wierzch. A jeszcze bardziej mi wyszły gdy sprawdziłem budżet Diuny i porównałem go z budżetem Gwiezdnych Wojen. Serio, sprawdźcie sobie. Film jak na tamte czasy kosztował fortunę, a w ogóle po nim tego nie widać: małe, ciasne plany, fatalne efekty specjalne... Film wygląda jak pralnia pieniędzy, albo sposób na ich zmalwersowanie.
Największym błędem starej Diuny było to, że upchnięto to wszystko w jednym filmie. Tego się nie da zrobić. Minimum to 2 filmy jak na tak ogromny materiał. Nawet Diuna cz. 2 druga momentami musi mocno gonić, żeby się wyrobić.
Przyznaję ci, ładnie to przygotowałeś i opowiedziałeś. Z tego, co widziałem na YT, twój materiał jest zdecydowanie NAJLEPSZY! A, kiedy porównywałaś zyski, lepiej byłoby porównać coś z tamtej epoki, a nie z nową wersja Diuny (np. z Gwiezdnymi wojnami"). Chodzi o inflację i różnice kulturowe (kiedyś fantastyka to było dziwactwo - dziś spora część popkultury).
I tak całkowicie osobiście i subiektywnie. Od dziadersa, który pamięta czasy premiery tego filmu - co może uzupełnić ogląd. Kiedy ujrzałem "Diunę" Lyncha - a byłem już po przeczytaniu całego tego cyklu - bo tam jest więcej części!!! - bylem zachwycony i zauroczony. Rozmachem (bo wtedy takie efekty dopiero się rodziły), ekspresją, emocjami, obrazem. Owszem, Lynch nagiął fabułę w wielu miejscach, ale dla fana SF w tamtych czasach to było jak dotknięcie tajemnicy kosmosu. Zresztą współczesna wersja też przecież okroiła kilka wątków (np. broń dźwiękowa). Ale wtedy "Diuna" była zdecydowanie dojrzalsza, doroślejsza niż "Gwiezdne wojny", choć zarazem było się fanem także ich. Co więcej, porażka fanów nie obchodziła. Bo przecież i na Blade Runnerze" ludzie wychodzili z kina, a "Legenda" (która miała być ponoć przymiarką do "Władcy pierścieni", ale życie potoczyło się inaczej) też uważana była za kompromitację. Po prostu w tamtych czasach fantastyka nie cieszyła się popularnością. ;-)
I UWAGA! Nagroda da tych, którzy doczytali do końca. Jest jeszcze jedna filmowa wersja Diuny! W dodatku obejmująca dwie kolejne części "Dzieci Diuny" i "Mesjasz Diuny" ( seria w kooperacji Niemcy i USA) z 2003 roku. To coś jeszcze innego, kompletnie inne rozdanie.
"Diuna" Johna Harrisona
A wiecie że w 2000 roku powstała Diuna min serial. I na jej temat cisza dlaczego?
Mi się to podabało. Mam tylko obiekcje do strasznego skrócenia pod koniec nagle z gruszki i pietruszki jak ktoś nie czytał
Jak dla mnie to dobry film . Nie wiem co na to wpływa , może to że wcześniej czytałem książkę.
Oglądałem diune jak miałem kilkanaście lat i w tamtych czasach to była rewelacja i do dzisiaj mam do niej sentyment
David Lynch nie podpisuje sie pod tym dzielem xD
Uuu zostaje tu na dłużej
Fajny materiał 😊
Bardzo fajna analiza. Ciekawie potrafisz opowiadać!
ja dawno temu zakochałem się w tym filmie...jeżeli ktoś zna i rozumie książkę, znajdzie tam mnóstwo piękna...
Tak
Nie nie jest zla i nigdy nie byla.Moim zdaniem w swoim czasie byla ponadczasowa i wyprzedzila czasy swoja wizja i artyzmem.Ja ogladam ja 1 raz w roku i zawsze jestem pod wrazeniem tego filmu jesli chodzi o scenografie , wizjonerstwo i muzyke.Uwielbiam go.Czuje klimat Dune i dzieki temu filmowi kupilem ksiazke.Dune Villenouva juz nie podobal mi sie tak bardzo i niech swiadczy to ze 1 raz bylem w kinie i juz mi wystarcza.Aktorzy mnie denerwowali i malo wizjonerstwa jest.Takie to nijakie i nie czuc ze to jest swiat 10 000 lat do przodu.A baron Harkonnenow nie ma podejscia do Barona u Lyncha ktory to aktor zagral genialnie
Możesz mi napisać co jest wizjonerskiego w tamtym filmie? I w jaki sposób wyprzedziła swoje czasy? Bo od tego typu bredni po prostu aż mdli.
@@RK-sn6bw scenografia,kostiumy,muzyka , zdjecia i sposob narracji i scenariusz w jaki jest opowiedziana historia.
Dziś jest już nieoglądalna, chyba że po kielichu. Kiedyś jak oglądałem pierwszy raz była jakoś tam znośna. Choć zakończenie rujnowało wszystko. Szczególnie jeśli ktoś czytał książkę.
Diuna w tej wersji jest zbrodnią przeciwko kinematografii, literatury oraz dobremu smakowi. Podczas oglądania miałem regularniej przecierać sobie gałki oczne drucikiem do rdzy w nadziei, że odzobaczę to co obejrzałem
tak
Pierwsza połowa choć szalona była w tym szaleństwie całkiem przyjemna, to fakt upchania całej historii w jeden film zrobił mu największą krzywdę, choć nigdy bym nie powiedział, że przy podzieleniu filmu na części dostali byśmy arcydzieło.
A "walka głosem" nie przeszkadzała?
@@marekt2319 mówiąc o adaptacji pewnie nie, ale jako dziwaczne kino, oczywiście, że nie.
@@PedroElPolako
"Adaptacja" pozwala na tak poważnie zmiany oryginału?
Może i tak, ale 2/3 filmu reżyser męczy nas adaptacją "kanoniczną", a następnie coś takiego. W efekcie wyszedł potworek, dla fanów Herberta to herezją, dla tych co nie czytali książek słabe SF.
@@marekt2319 Wszystko prawda, ale przyznam osobiście, że jest coś fascynującego w tej tragedii, nawet jeśli nie da się większości filmu obronić to świat zyskał na tej porażce,
Choćby współczesną Diuną, która w końcu trochę nosa utarła Gwiezdnym Wojnom, nie byłem fanem SW nigdy, a teraz już w ogóle wypadają słabo.
Diuna nie jest zła. Diuna jest bardzo zła.
Oj tam..
Nie.
Diuna Lyncha to dno