Mocny kandydat na najlepszy dodatek tego roku. Łąka to cudowna pozycja, którą można wyciągnąć z graczami w każdym wieku i stopniu zaawansowania. Z dodatkiem staje się pełnoprawnym, średniozaawansowanym tytułem. Z biegiem strumienia jest świetnym przykładem, jak nie zepsuć dobrej gry dodatkiem na siłę - polecam bardzo.
Gramy ostatnio z żoną regularnie. Trudną się z Tobą nie zgodzić - dla kogoś kto ograł podstawkę i ją polubił, dodatek to obowiązek. Wnosi sporo kombinowania, nowych ciekawych opcji i urozmaica grę, ale dla początkujących graczy, ewentualnie dzieci albo starszych dorosłych ciężko by było to wszystko wytłumaczyć, jest po prostu zbyt duża ilość różnych opcji jak na początek... My z żoną już w samą podstawkę nie zagramy grając we dwójkę, ale za jakiś czas z 5-letnim teraz synem na pewno zaczniemy od samej podstawki, żeby go wprowadzić. Podsumowując, bardzo przyjemna gra, największy minus jest taki, że żonie coraz lepiej idzie i pokonuje mnie ostatnio za każdym razem :)
Łąkę bardzo lubię, relaksuję się przy niej patrząc na te wszystkie piękne karty. Ale moje doświadczenie we wprowadzenia nowych graczych czy rodziców w tą grę jest raczej ciężkie, przy pierwszej partii dlugo trwa zanim załapią który symbol do czego, jakie karty brać i po co. Dodatek mam i trzeba wreszcie z nim zagrać 😀
Niestety nie, a co więcej - usuwa mechanikę rywalizowania z włóczykijem. Ten w dalszym ciągu zabiera nam karty (także te z talii rzeki) ale na końcu nie musimy mieć więcej punktów, żeby wygrać. Nie podliczamy już w ogóle punktów z talii zebranej przez włóczykija a tylko i wyłącznie swoje. Ja dlatego urozmaiciłem nieco grę, dodając na planszę rzeki drugi pionek - gdy włóczykij „wyciąga” kartę rzeki, to przesuwam jego pionek o tyle, ile wynosi największa wartość na wziętej przez niego karcie. Jest to o tyle fajne, że pewne bonusy na nowej planszy dają nam więcej punktów, jeśli trafimy do nich pierwsi. Jeśli jednak pionek włóczykija dotrze tam przed nami, to zgarnia bonus (np. kartę zachodu słońca wartą 4 punkty).
Mocny kandydat na najlepszy dodatek tego roku. Łąka to cudowna pozycja, którą można wyciągnąć z graczami w każdym wieku i stopniu zaawansowania. Z dodatkiem staje się pełnoprawnym, średniozaawansowanym tytułem. Z biegiem strumienia jest świetnym przykładem, jak nie zepsuć dobrej gry dodatkiem na siłę - polecam bardzo.
Ehhh no właśnie się nad nim zastanawialiśmy, a tu materiał...
Dodatek jest świetny!
O kolejny materiał do Fajnej i Pięknej gry.. GrAlutka, szalejesz dzisiaj :P
Dziękuję za materiał
Gramy ostatnio z żoną regularnie.
Trudną się z Tobą nie zgodzić - dla kogoś kto ograł podstawkę i ją polubił, dodatek to obowiązek. Wnosi sporo kombinowania, nowych ciekawych opcji i urozmaica grę, ale dla początkujących graczy, ewentualnie dzieci albo starszych dorosłych ciężko by było to wszystko wytłumaczyć, jest po prostu zbyt duża ilość różnych opcji jak na początek...
My z żoną już w samą podstawkę nie zagramy grając we dwójkę, ale za jakiś czas z 5-letnim teraz synem na pewno zaczniemy od samej podstawki, żeby go wprowadzić.
Podsumowując, bardzo przyjemna gra, największy minus jest taki, że żonie coraz lepiej idzie i pokonuje mnie ostatnio za każdym razem :)
Łąkę bardzo lubię, dodatek sprawdzę obowiązkowo. Dzięki za film :)
Dodatek już mam i raczej będę grać tylko z nim 😊 sama podstawka jest świetna, ale podoba mi się dodatkowe kombinowanie
Mam i tego mi w łące brakowało jak ją już mocno ograliśmy :) Wymaga więcej uwagi i kombinowania i bardzo nam siadło, więc teraz tylko z dodatkiem ;)
Łąkę bardzo lubię, relaksuję się przy niej patrząc na te wszystkie piękne karty. Ale moje doświadczenie we wprowadzenia nowych graczych czy rodziców w tą grę jest raczej ciężkie, przy pierwszej partii dlugo trwa zanim załapią który symbol do czego, jakie karty brać i po co. Dodatek mam i trzeba wreszcie z nim zagrać 😀
Uwielbiam Łąkę i chciałabym ten dodatek, ale ciekawi mnie czy wnosi on coś do gry solo?
Niestety nie, a co więcej - usuwa mechanikę rywalizowania z włóczykijem. Ten w dalszym ciągu zabiera nam karty (także te z talii rzeki) ale na końcu nie musimy mieć więcej punktów, żeby wygrać. Nie podliczamy już w ogóle punktów z talii zebranej przez włóczykija a tylko i wyłącznie swoje.
Ja dlatego urozmaiciłem nieco grę, dodając na planszę rzeki drugi pionek - gdy włóczykij „wyciąga” kartę rzeki, to przesuwam jego pionek o tyle, ile wynosi największa wartość na wziętej przez niego karcie. Jest to o tyle fajne, że pewne bonusy na nowej planszy dają nam więcej punktów, jeśli trafimy do nich pierwsi. Jeśli jednak pionek włóczykija dotrze tam przed nami, to zgarnia bonus (np. kartę zachodu słońca wartą 4 punkty).