Marcin Kydryński | Milagro. Dziennik kubański |

Поділитися
Вставка
  • Опубліковано 21 жов 2024
  • 🇨🇺 Kuba - miejsce zaczarowane, istniejące w wyobraźni milionów podróżników, choć prawdziwe, zapisane na geograficznej mapie świata. Wyspiarskie państwo kontrastów, tętniące za sprawą określonej kultury - kuchni, języka, muzyki, tańca… polityki. Jaka jest Kuba? „Milagro. Dziennik kubański” to absolutnie nieoczywisty, ale bardzo ujmujący reportaż, w którym autor - uznany dziennikarz muzyczny, autor tekstów, producent, podróżnik i fotograf - ukazuje nam to wyjątkowe miejsce swoimi oczami.
    🇨🇺 Co najbardziej zachwyciło go w Kubie? Jakie emocje wyzwoliło w nim to miejsce? W jaki sposób reporterskie doświadczenie łączy się z wrażliwością artysty? O tym właśnie, między innymi, porozmawiamy już 11 września o godzinie 19.00 w ramach Legimi PrologLive.
    📖 www.legimi.pl/...
    🗯 Rozmowę poprowadzi Marcin Waincetel (PanAnimacja/KulturaKryminalu)
    #czytambezlimitu #czytamzLegimi #PrologLive

КОМЕНТАРІ • 2

  • @sandra760512
    @sandra760512 11 місяців тому +1

    mistrz ❤❤❤❤❤❤❤❤

  • @damianpaczkowski3554
    @damianpaczkowski3554 Рік тому +1

    "Milagro. Dziennik kubański". Niestety i ja odniosłem wrażenie reportażowego stylu owego dziennika. Być może jest to cecha w piśmie, której trudno jest się pozbyć Panu Marcinowi. Felietony, eseje, np. z książki "O Wschodzie", istne cuda! Małe perełki literackie, mam z ich grona kilka ulubionych. Ale forma dziennika, ekspresja osobistego tonu, wyjątkowo prywatnej relacji, westchnienia, prychnięcia nawet, osobistego zapisu została w tej książce potraktowana dość powierzchownie. Czułem prawie na każdej stronie kładący się na usta palec milczenia. Czy o secesyjnym pięknie sklepienia hotelu Raquel drżąca z zachwytu dłoń może napisać w pokojowym zaciszu tylko: "Wzrok zatem raduje się pierwszy"? To mniej niżby sam Stendhal napisał! Gdzie to uczucie, pasja, która "W porze Siesty" ciemną skroń Branforda Marsalisa okala aureolą cudowności?! Podobnych emocji spodziewałem się po "Dzienniku kubańskim", wszak dziennik to znakomita scena dla JA, nawet jeśli nie ma Gombrowiczowskich pretensji. "Zmysłowo. Jakie szczęście po muzułmańskiej pruderii. Spojrzenia prosto w oczy". Gdyby tak rozwinąć to, co w istocie czuł autor na ulicach Hawany, kiedy przechodziły obok niego kobiety tak odmienne od europejskich, polskich, warszawskich. Dużo rzeczy trzeba się domyślać, ale wtedy nie mówi już JA autora, lecz moje...tyle że ja jeszcze nie byłem na Kubie. Niemniej warto podziękować za tę książkę. Cudownie jest wiedzieć, że są jeszcze ludzie potrafiący zamyślić się nad poręczą z marmuru. A ja bardzo bym chciał, aby takie świadectwa nie poszły w zapomnienie.