Panowie błędnie rozpatrujecie Rosję, Chiny, USA i tego co to jest real politics. Patrzycie na sprawy przez wąski pryzmat polskiego myślenia. Najprostszym przykładem jest to ze na ruską retorykę mówiące „propaganda” a na zachodnie kłamstwa mówicie ze to marketing lub mgła wojny. Dopóki nie nauczymy się patrzyć na sprawy z każdej zainteresowanej strony to zawsze będziemy uprawiać propagandę jednej ze stron.
Panie Sebastianie, dziękuję za komentarz! Trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że patrzę przez wąski pryzmat polskiego myślenia - w materiale przyglądamy się szeregowi nie polskich koncepcji teoretycznych, tym jak tłumaczą one segment rzeczywistości społecznej pt. stosunki międzynarodowe i czy możliwe jest ich "praktyczne" zastosowanie by dekonstruować spójność/jedność zachodu (może też być amerykańska hegemonia). Proszę wskazać gdzie w materiale posługuję się (bo za kolegę Tomasza nie odpowiadam) kategorią marketingu i mgły wojny wybielając zachodnie kłamstwa? Z chęcią też, jako osoba publikująca o realizmie politycznym dowiedziałbym się co Pan rozumie pod pojęciem real politics - bo istotnie muszę się zgodzić, że wejście w buty drugiej strony (i trzeciej i następnych) jest jednym z elementów bycia realistą z klasycznym rozumieniu.
@@stosunkantmiedzynarodowy4861 przepraszam, ma Pan dużo racji w tym co pisze i mówi podczas analizy. Jednak zawęziliście Panowie rozpatrywanie problemu Rosji do naszego polskiego spojrzenia, które jest mocno spaczone i zmanipulowane. Rosja od bardzo dawna jest znaczącym imperium europejskim, które w sposób bezpardonowy było rozgrywane na arenie międzynarodowej przez państwa zachodnie. Zachód jest wrogiem Rosji od bardzo dawna, tak samo jak jest wrogiem Polski nawet dziś. Z szerokiego spojrzenia geopolitycznego dziś Europa to zaścianek, prym wiodą Chiny i USA. Rosja jest trzecim mocarstwem na tej planszy, a Europa 4 (choć większym to przecież jednak nie jednorodnym). I sama Rosja jest na marginesie, tak jak sama Europa. Tylko sojusz Rosji i Europy spowoduje ze oba te „mocarstwa” będą stanowić realną przeciwwagę USA i Chinom. W innym przypadku będą junior partnerami.
Mam problem z Pana rozróżnieniem na zachód, Europę i USA. Zachód to instytucje, równość wobec parwa, prawa człowieka (ześwietczone prawo naturalne?), demokracjia i w-miarę-wolny-rynek. Oczywiście tak rozumiany zachód, choć nie rozpędzając się z "od bardzo dawna" bo wtedy tych instytucji nie było, w oczywisty sposób jest wrogiem Rosji, bo ta, jeżeli wierzyć Bierdiajewowi i jego współczesnym kolonom takim jak Dugin opiera się na zgoła odmiennych i sprzecznych z zachodnimi instytucjach. To, że mamy do czynienia z "liberalną", transatlantycką wspólnotą bezpieczeństwa, zmienia logikę systemu międzynarodowego(a precyzyjniej jego transatlantyckiego podsystemu), w stopniu, w którym klasyczny realizm geopolityczny (choć już nie realizm jako tradycja myślenia w ogóle) traci na znaczeniu jako klucz do zrozumienia i wydania osądu w kwestii tego z kim powinna Europa wchodzić w sojusz. Ja osobiście uważam, że im dalej od obecnego rosyjskiego barbarzyństwa będzie nasza, polska wspólnota polityczna tym lepiej (choć przykro mi, jako osobie lubiącej rosyjską literaturę wysoką i fantastykę, na nie patrzeć). A jako bonus wrzucam linka do tekstu o niezależności strategicznej Europy (a raczej chyba jej braku). Jakikolwiek pivot Europy do sojuszu z Rosją musiałby mieć jako warunek konieczny taką właśnie samodzielność - www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/09662839.2024.2376603 .
Panowie błędnie rozpatrujecie Rosję, Chiny, USA i tego co to jest real politics. Patrzycie na sprawy przez wąski pryzmat polskiego myślenia. Najprostszym przykładem jest to ze na ruską retorykę mówiące „propaganda” a na zachodnie kłamstwa mówicie ze to marketing lub mgła wojny. Dopóki nie nauczymy się patrzyć na sprawy z każdej zainteresowanej strony to zawsze będziemy uprawiać propagandę jednej ze stron.
Panie Sebastianie, dziękuję za komentarz! Trudno mi się zgodzić ze stwierdzeniem, że patrzę przez wąski pryzmat polskiego myślenia - w materiale przyglądamy się szeregowi nie polskich koncepcji teoretycznych, tym jak tłumaczą one segment rzeczywistości społecznej pt. stosunki międzynarodowe i czy możliwe jest ich "praktyczne" zastosowanie by dekonstruować spójność/jedność zachodu (może też być amerykańska hegemonia). Proszę wskazać gdzie w materiale posługuję się (bo za kolegę Tomasza nie odpowiadam) kategorią marketingu i mgły wojny wybielając zachodnie kłamstwa? Z chęcią też, jako osoba publikująca o realizmie politycznym dowiedziałbym się co Pan rozumie pod pojęciem real politics - bo istotnie muszę się zgodzić, że wejście w buty drugiej strony (i trzeciej i następnych) jest jednym z elementów bycia realistą z klasycznym rozumieniu.
@@stosunkantmiedzynarodowy4861 przepraszam, ma Pan dużo racji w tym co pisze i mówi podczas analizy. Jednak zawęziliście Panowie rozpatrywanie problemu Rosji do naszego polskiego spojrzenia, które jest mocno spaczone i zmanipulowane. Rosja od bardzo dawna jest znaczącym imperium europejskim, które w sposób bezpardonowy było rozgrywane na arenie międzynarodowej przez państwa zachodnie. Zachód jest wrogiem Rosji od bardzo dawna, tak samo jak jest wrogiem Polski nawet dziś. Z szerokiego spojrzenia geopolitycznego dziś Europa to zaścianek, prym wiodą Chiny i USA. Rosja jest trzecim mocarstwem na tej planszy, a Europa 4 (choć większym to przecież jednak nie jednorodnym). I sama Rosja jest na marginesie, tak jak sama Europa. Tylko sojusz Rosji i Europy spowoduje ze oba te „mocarstwa” będą stanowić realną przeciwwagę USA i Chinom. W innym przypadku będą junior partnerami.
Mam problem z Pana rozróżnieniem na zachód, Europę i USA. Zachód to instytucje, równość wobec parwa, prawa człowieka
(ześwietczone prawo naturalne?), demokracjia i w-miarę-wolny-rynek. Oczywiście tak rozumiany zachód, choć nie rozpędzając się z "od bardzo dawna" bo wtedy tych instytucji nie było, w oczywisty sposób jest wrogiem Rosji, bo ta, jeżeli wierzyć Bierdiajewowi i jego współczesnym kolonom takim jak Dugin opiera się na zgoła odmiennych i sprzecznych z zachodnimi instytucjach. To, że mamy do czynienia z "liberalną", transatlantycką wspólnotą bezpieczeństwa, zmienia logikę systemu międzynarodowego(a precyzyjniej jego transatlantyckiego podsystemu), w stopniu, w którym klasyczny realizm geopolityczny (choć już nie realizm jako tradycja myślenia w ogóle) traci na znaczeniu jako klucz do zrozumienia i wydania osądu w kwestii tego z kim powinna Europa wchodzić w sojusz. Ja osobiście uważam, że im dalej od obecnego rosyjskiego barbarzyństwa będzie nasza, polska wspólnota polityczna tym lepiej (choć przykro mi, jako osobie lubiącej rosyjską literaturę wysoką i fantastykę, na nie patrzeć).
A jako bonus wrzucam linka do tekstu o niezależności strategicznej Europy (a raczej chyba jej braku). Jakikolwiek pivot Europy do sojuszu z Rosją musiałby mieć jako warunek konieczny taką właśnie samodzielność - www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/09662839.2024.2376603 .