dobrze powiedziane odnośnie "terminu startu". Coś w tym jest, że jak duża byłaby żaba to jak się ją już zacznie to temat idzie i wisi z tyłu głowy aby go skończyć. Jak się czegoś nie zacznie to zawsze jest coś innego do roboty.
Mi kiedyś szef kazał w 3 dni sprawdzić 180 stron dokumentu technicznego, nawet mąż pomagał, oczywiście okazało się, że mogłam to robić i miesiąc. Po kilku takich razach nie brałam żadnego deadline'u na serio, chyba, że sama wiedziałam, że taki deadline istnieje.
dobrze powiedziane odnośnie "terminu startu". Coś w tym jest, że jak duża byłaby żaba to jak się ją już zacznie to temat idzie i wisi z tyłu głowy aby go skończyć. Jak się czegoś nie zacznie to zawsze jest coś innego do roboty.
Super, nie słyszałam o prawie Parkinsona :) jestem ciekawa dalszych materiałów na ten temat
Mi kiedyś szef kazał w 3 dni sprawdzić 180 stron dokumentu technicznego, nawet mąż pomagał, oczywiście okazało się, że mogłam to robić i miesiąc. Po kilku takich razach nie brałam żadnego deadline'u na serio, chyba, że sama wiedziałam, że taki deadline istnieje.
To jest mega porażka zarządzania ☹.
Podawaj realne terminy, ale od razu, gdy wpadł temat, a nie jak przeleży tydzień i siłą rzeczy jest już mniej czasu - to jest chyba najgorsze.
Oj. Ja też nienawidzę przekiszonych tematów. I do tego pretensji tego, kto przekisił, że "nie chcesz pomóc dowieźć w terminie" 😱.