Plakat rzeczywiście mnie zszokował, ale sam koncept dnia tylko dla doroslych w moim odczuciu nie jest hejtem w stosunku do dzieci. W takich miejscach czesto robione są eventy np. z okazji dnia dziecka czy mikołajek dedykowane specjalnie w stronę dzieci. Wiec czemu nie można zorganizować dnia dla dorosłych? Normalne są też strefy tylko dla dzieci, jak i tylko dla doroslych (sauny). W saunach też organizowane są np. wieczory tylko dla kobiet. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
Wystarczy informacja, że miejsce jest dostępne dla kategorii 18+. Bez nakręcania nienawiści do konkretnej grupy społecznej. Żyjmy razem i się szanujmy wzajemnie.
Gdy będzie wieczór tylko dla kobiet to na plakacie powinien być przedstawiony mężczyzna z puszką piwa w ręku, z brzuchem na wierzchu, wystającym z podartego t-shirta i ze znakiem zakazu?
Znowu g*burza o nic. Że aquapark ma być miejscem dla rodzin, a nie jest. Ale to nieprawda i przeinaczanie faktów! To była jednodniowa akcja, a nie całkowity zakaz wstępu dla dzieci na zawsze. Miejsce pozostaje dostępne dla rodzin z dziećmi w całym pozostałym czasie, więc naprawdę o co ten krzyk? Osobiście uważam, że fajnie, że takie miejsca czy akcje są dostępne. Tak samo zresztą jak miejsca przyjazne dzieciom, czemu nie mogą istnieć jedne i drugie? Dodam też, że siłownie, które wymieniłaś jako miejsca tylko dla dorosłych też już są coraz rzadsze - wiele siłowni oferuje kąciki dla dzieci, albo nawet specjalne zajęcia skierowane do maluchów. A w tym czasie rodzic może spokojnie poćwiczyć. Piszę o tym nie dlatego, że mam z tym problem, a po to, żeby podkreślić, że jest naprawdę dużo miejsc, gdzie można pójść z dzieckiem. Sama do takich chodziłam z moim maluchem. Problem tutaj znowu skupia się na dzieciach, ale właściwie dotyczy rodziców, którzy nie zajmują się dziećmi odpowiednio. Dzieci stały się tu znakiem, takim rozwrzeszczanym bachorem z tego nieszczęsnego plakatu. Forma przekazu rzeczywiście była słaba, ale samej akcji nie uważam za złą. Pomijając zamianę plakatu na ludzi z drinkami przy basenie…wszechobecność alk0 to już osobny temat-rzeka. Żeby basen stawiał na łączenie alko i pływania…to moim zdaniem jest temat na większą aferę niż jeden dzień bez dzieci.
Pierwszy raz się z Tobą nie zgadzam, Aniu. Plakat i promocja wydarzenia są nietrafione, to prawda. Jednak sama idea nie budzi we mnie żadnych negatywnych emocji. Mówimy przecież o jednym dniu w roku! Rodzice z dziećmi mają pozostałe 364 dni, aby bawić się w aquaparku. Aktywności, o których wspominasz (tj. sauna, klub), to zupełnie inny rodzaj rozrywki niż aquapark. Dla dorosłych aquapark jest synonimem relaksu - przynajmniej ja tak to widzę. Aby w pełni odpocząć, cisza jest wskazana. Fakt, że na taki dzień bez dzieci przyszłoby wielu dorosłych, nie oznacza, że nie akceptują oni sposobu, w jaki bawią się dzieci. Wręcz przeciwnie. Korzystając z takiego wydarzenia, akceptują oni to, jak dzieci bawią się w pozostałe dni - po prostu nie chcą w tym uczestniczyć. Uważam, że inicjatywa dnia bez dzieci może przypominać, że dzieci mają pełne prawo do głośnej zabawy! Mając do wyboru dzień bez dzieci, osoby, którym przeszkadza hałas, wybiorą właśnie ten termin, co zapobiegnie frustracji i oszczędzi im negatywnych emocji w stosunku do dzieci, a także potencjalnych komentarzy w stronę rodziców. Moim zdaniem to sytuacja win-win, a ja posunęłabym się jeszcze do organizowania takiego dnia częściej, np. raz w miesiącu - aby szanować potrzeby wszystkich i zminimalizować frustracje odpoczywających dorosłych, upominanych rodziców i uciszanych dzieci.
A ja się zgadzam z Anią bo tu chodzi przede wszystkim o podejście do tematu, o narrację...nie lepiej brzmiałoby: dzień tylko dla dorosłych albo strefa tylko dla dorosłych... konkretnie ale bez wykluczenia kogokolwiek...to tylko tyle i aż tyle🤷
Materiał dość subiektywny, stworzony z perspektywy rodzica, z postawioną tezą. Wypowiem się jako osoba, która dzieci nie posiada i nie zamierza ich mieć. I już szykuję się na lincz obecnych tu mam - mnie, jako osoby bezdzietnej, która nic przecież nie wie i nie ma prawa się wypowiadać, bo tylko rodzicielstwo daje prawo do wypowiedzi. Psst… to sarkazm - proszę się nie denerwować. Uważam, że sposób komunikacji tego parku wodnego jest okropny i nie powinien w ogóle mieć miejsca. Jednak myślę, że same strefy bez dzieci (szczególnie takie, które proponują takie rozwiązanie czasowo, np. raz w tygodniu) nie są niczym złym - tylko być może nomenklatura jest trochę nietrafiona. Zamiast „bez dzieci” może lepiej brzmiałoby „dla osób dorosłych”. Jeśli park wodny chce wprowadzić coś na zasadzie pool party z dostępem do alkoholu, to siłą rzeczy jest to średnie miejsce dla dzieci. Myśle, że niektórzy ludzie, tacy jak ja, nie mają (według ogólnej narracji) „dość dzieci”, ale dość rodziców, którzy na wszystko tym dzieciom pozwalają lub wszystko olewają. I już tłumacze o co mi chodzi. Mnie absolutnie nie denerwują dzieci, nie mam problemu do maluszków płaczących w samolocie, bo rozumiem, ze tak komunikują się ze światem. Ale dziecko, które ma 7-8 lat już chyba coś rozumie, prawda? Jedli w zoo na szybie jest informacja „nie pukać”, dziecko stoi i specjalnie uderza w szybę, a obok stoi rodzic, który nie reaguje i to ja muszę zwracać uwagę, to coś jest chyba nie tak. Ale nie z dzieckiem, tylko z rodzicem właśnie. Mam alergię na rodziców, którym się wydaje, że skoro maja dziecko to to dziecko może robić co tylko chce (bo jest dzieckiem) i nikt nie może mieć z tym problemu. Nikt nie kwestionuje tego, ze dziecko jest dzieckiem i nie będzie zachowywać się jak dorosły, ale jeśli dziecko jest celowo niegrzeczne i testuje granice, a rodzic ma to totalnie gdzieś, to nie jest to fajne. Ale zaznaczam kolejny raz - problem leży po stronie rodzica, nie dziecka. Tak jak wspomniałam, nie mam żadnego problemu z dziećmi w przestrzeni publicznej. Nie denerwuje się na maluszki, które mają swój system komunikacji ze światem i często sposoby uspokojenia nie działają. Rozumiem, ze dzieci musza poznać świat, wyszaleć się, bo są dziećmi i zabawa do tego właśnie służy. Wkurzają mnie jedynie rodzice starszych dzieci, którzy nie reagują, kiedy ich dzieci celowo uprzykrzają życie innym, a oni nie mają najmniejszej refleksji, by z dzieckiem porozmawiać o uszanowaniu czyichś granic - myśle, ze dziecko w wieku 7-8 lat, a nawet młodsze, chyba zrozumie. Stawianie zdrowych granic rodzicom nie oznacza chyba wykluczania dzieci jako grupy społecznej?
Tak bardzo tak, i dorzucę do tego jako matka - uczę dziecko odpowiednich zachowań (poczekaj ładnie w kolejce, nie pukaj, nie krzycz tutaj - zawsze z wytłumaczeniem), a potem przychodni takie nieupilnowane, tratuje tą moją biedną grzeczną dziewczynkę a potem wieczorem nie wiem jak jej tłumaczyć te normy społeczne skoro okazało się skuteczne na jej oczach zachowywanie się jak dzik, i jest płacz że dlaczego np. skoro ona ładnie czekała to to pchające się, głośnie dziecko było pierwsze
Podpisuje się rękami i nogami. Ja akurat chciałabym mieć w przyszłości dzieci, ale to właśnie rodzice są winni temu, że dzieci są tak źle postrzegane przez cześć społeczeństwa. Wczoraj w ostatniej chwili wyhamowałam wózkiem z zakupami przed około dwulatkiem, którego tatuś szedł pół metra ode mnie i patrzył, jak dziecko biegnie centralnie pod mój wózek i absolut ie nie reagował. Dziecko zapłacze i dostaje tabletka, a lata temu, w czasie gdy serio dzieci nie lubiłam, byłam miło zaskoczona q pociągu jak kilkulatek podszedł do mnie o zaczął wypytywać o zwierzątko, które przewożę. Malo tego, jak wychodziłam do wc, to pilnował transportera, i 8 godzin podróży było naprawdę miło. Z kolei półgodzinnej trasy z synem znajomej, 9letnim, nie jestem w stanie znieść, bo o ile nie dostanie tableta, to wyje jakby go kto ze skóry obdzieral. Nie chcę rozmawiać o niczym, na grzybach płacze, bo nie może grać w grę i musi dostać tablet.
Dokładnie tak. Nie dzieci są problemem, tylko rodzice, którym nie chce się nimi zajmować. Czekałam ostatnio w szpitalu na zabieg stomatologiczny, po poczekalni biegała i krzyczała na oko czteroletnia dziewczynka. Wszyscy dookoła zestresowani, bo wiadomo, nikt nie lubi przechodzić zabiegów w szpitalu i atmosfera była bardzo gęsta. Co robiła w tym czasie mama? Rozmawiała przez telefon z koleżanką. To dziecko było po prostu koszmarnie znudzone. To nie znaczy, że chcę w szpitalu stref wolnych od dzieci. Tylko, że skoro kobieta przyprowadziła swoje małe dziecko w takie miejsce, powinna dołożyć wszelkich starań, żeby młoda zachowywała się w sposób, który nie będzie sprawiał dyskomfortu innym. Zależy od dziecka, ale wystarczy zabrać jakąś grę, kolorowankę, cokolwiek, żeby dziecko miało co robić. Ale nie, najlepiej po prostu puścić je samopas, niech biega i wrzeszczy. Po pewnym czasie jakaś starsza pani zwróciła im uwagę, więc mama w przypływie "kreatywności" powiedziała do córki, że jeśli się nie uspokoi wyjdzie do niej pani doktor i powyrywa jej wszystkie zęby 😒 Wspaniała metoda wychowawcza, powodzenia przy wizytach u dentysty.
Oj tak, tu się zgadzam totalnie i jeszcze mam parę innych zdań, ale to muszę usiąść, wysłuchać jeszcze raz i wypisać, bo określać nienawiścią i nizoginami bo jakiś jeden (slownie: JEDEN!) Aquapark zrobił dzień dla dorosłych to już hurr durr źli ludzie dzieci nienawidzą. Co do przekazu plakatu: uważam że nie jest przesadzony, jest po prostu dobitny i łopatologiczny, bo niestety, ale nasze społeczeństwo ma to do siebie że zawsze szuka luki i sposobu jak obejść dany zakaz
Niezrozumiała jest dla mnie ta potrzeba rodziców, by pchać się z dziećmi w miejsca, w których nie są mile widziane, skoro do wyboru mają tysiąc innych dla nich przeznaczonych. Przykład: przyjaciółka prowadzi kawiarnię. Chciała, by było to miejsce dla dorosłych, lecz obawiała się linczu. Zadziałała sprytnie - wybrała lokal na piętrze, by utrudnić osobom z wózkami wejście, powiesiła na ścianie kilka aktów, wybrała wysokie siedzenia i, oczywiście, w kawiarni nie ma żadnych kącików dla dzieci. W ten sposób chciała dać do zrozumienia, że to miejsce przeznaczone dla starszej klienteli. Już po pierwszym miesiącu działania kawiarni pojawiły się negatywne komentarze, że miejsce jest nieprzyjazne dzieciom z ww powodów. Nieważne, że w okolicy jest tysiąc innych kawiarni z małymi stolikami, zabawkami, kredkami, menu typowo dla dzieci. Mamusie z dziećmi koniecznie chcą wypić kawę w tej właśnie kawiarni i wymagają specjalnego traktowania. Decydując się na dziecko, musisz być gotowa/y na to, że czekają się pewne ograniczenia. Świat jest na tyle duży, że zmieszczą się w nim miejsca wyłącznie dla dzieci, wyłącznie dla dorosłych, wyłącznie dla psów, wyłącznie dla osób lubiących kolor różowy.
Dla mnie jako dorosłej osoby jest to turbo zniechęcające. Dorośli ludzie po alkoholu to znacznie bardziej upierdliwe towarzystwo niż dzieci. Już widzę tych wszystkich nabzdryngolonych Sebów i Januszy, którzy zaczynają się dowalać do kobiet, robią durne żarty, skaczą na bomby oblewając wszystkich dookoła wodą i - co najgorsze - są turbo głośni.
Szczerze mi to nie przeszkadza. Ale nie miałam okazji widzieć właśnie takich prostackich czy niebezpiecznych zachowań. I tak bezpieczniej niż pić na plaży nad morzem xdd
Uwielbiam hotele bez rodzin z dzieci 😊 tylko tam można odpocząć przy basenie, czy w spokoju zjeść obiad na stołówce. Najbardziej irytuje mnie kiedy rodzice pchają się z dzieciakiem do sauny…
Podanie 1 dnia w roku dedykowanego dorosłym na basenie jako tła dla tego filmu jest równie nietrafione jak projekt plakatu promującego to wydarzenie. Sama korzystam z seansów w grocie solnej które od lat mają rotację godzin dla dorosłych i dzieci, wszyscy wydają się byc zadowoleni z tego rozwiązania - dzieci mogą hałasować i puszcza się im bajki, a kiedy ich nie ma leci relaksacyjna muzyka i w ogóle nie można rozmawiać. Kiedy studiowałam w mojej okolicy była siłownia przeznaczona tylko dla kobiet, więc idąc tym tropem to dyskryminacja mężczyzn. Jeśli więcej osób postrzega aquaparki w taki sam sposób jak Pani - jako miejsce dedykowane (?) rodzinom z dziećmi, chociaż zwykle wieksza cześć atrakcji w ogóle nie nadaje się dla najmłodszych, to zaryzykuję teorię że taki dzień dedykowany dorosłym może być dobrą strategią pozyskania nowego klienta, który dotychczas myślał że nie ma w takim parku czego szukać EDIT: z tego co rozumiem, to było jednorazowe wydarzenie, chyba nawet nie w skali roku, ale istnienia obiektu? Tymczasem autorka "fajnie" manipuluje językiem i faktami w komentarzach, mówiąc o 1 na 7 dni w tygodniu, a nawet połowie (bo w skali weekendu) kiedy obiekt nie wpuszcza dzieci, sugerując, że aquapark działa tak na stałe. Manipulacja skalą pokazując tylko szczyt wykresu, ale słowna
Parę lat pracowałam w hotelu i kilkuletnie dzieci pozostawiane same sobie w części wspólnej to był widok na porządku dziennym. Tak samo dzieci wchodzące np na kuchnię lub za bar, bo rodzice sa zajęci sami sobą. Więc tu problemem nie są dzieci a niektórzy bardzo nieodpowiedzialni rodzice.
Nieodpowiedzialnie rodzice sa problemem. Jednak nie wszyscy rodzice sa nieodpowiedzialni. To tak jakby karać wszystkich mężczyzn dlatego ze Statystycznie to czy tamto.
@@AniaGemmatylko så sytuacje gdzie to "karanie dzieci" przez ich wykluczenie jest dla ich własnego dobra, jak choćby w powyższym przykładzie, gdzie dziecko może wejść na kuchnię czy za bar i szalejąc zwyczajnie zrobić sobie krzywdę.
@@AniaGemmaale jak proponujesz rozwiązać problem? Komunikaty o konieczności pilnowania pociechami nic nie dają, więc jedyny sposób, który jakkolwiek może dać tym rodzicom do myślenia, to wykluczenie dzieci. I jeśli Ty dzieci umiesz wychować do cywilizowanego zachowania się, to może zamiast bić pianę o dyskryminacji dzieci, zastanów się nad akcją edukacyjna dla rodziców, żeby skupili się na odpowiednim socjalizowaniu dzieci i szanowaniu norm społecznych, a nie podsycać narrację, że dzieciom sie wszystko nalezy, bo są tylko dziećmi. Uczmy dzieci, że tak jak w dorosłym życiu, tak i w dzieciństwie, obowiązują zasady i za ich nieuszanowanie możemy być z czegoś wykluczeni.
@@AniaGemma w pewnym sensie są traktowani niesprawiedliwie. kobiety wieczorem są bardziej skłonne uznać że mają do czynienia z niebezpieczną osobą a nie z mirkiem który idzie za nimi bo też idzie do domu xd nie tak dawna afera z niedźwiedziem i mężczyzną. to nie jest krzywdzące? w końcu nie WSZYSCY mężczyźni. jeśli dzieciak często ma nieodpowiedzialnych starych, to chcesz winić ludzi za to, że mają dość i chcą spędzić czas w spokoju, zamiast zakładać optymistyczą opcję, że A MOŻE ten rodzic okiełzna dziecko i będzie miło? jakkolwiek moje poglądy są zbliżone do lewicy, widzę że wielu osobom z tego spektrum politycznego, urojenia mieszają się z realnym życiem xd
@@AniaGemmaa jak w takim razie odniesiesz się do tego, że coraz więcej kocich kawiarni rezygnuje z przyjmowania rodziców z dziećmi właśnie dlatego, że rodzice nie potrafią nad dziećmi zapanować i zwierzęta są męczone. Uważasz, że to też karanie wszystkich, bo takich przypadków było kilka i przecież nie każdy rodzic taki jest? Niestety, czasami jedyne co działa to odpowiedzialność zbiorowa, inaczej ludzi nie nauczysz i jest to ostateczność. Osobiście nie uważam zorganizowania jednego dnia tylko da dorosłych w aquaparku jako czegoś, co jest karą dla rodziców czy wykluczeniem, to już daleko posunięte wnioski. Po prostu szanujmy się wzajemnie, potrzeby każdego są ważne i można zawsze wypracować jakiś kompromis.
Widzę tutaj ogromne rozdmuchanie problemu i robienie hałasu o nic. Mam dziecko, nie mam samochodu a mieszkam pod większym miastem więc dość często korzystamy ze zbiorkomu, wakacje też pociągami, całkiem sporo polskich miast tak odwiedzone, jak już się do miasta dojedzie to przy załatwianiu czegoś korzystamy z restauracji, kawiarni i innych atrakcji (place zabaw, sale zabaw, kino, trampoliny, zakupy też zazwyczaj robię z młodą), i jak zwykle są gówno burze w internecie, a na żywo dzieci mają na pewno o wiele lepiej niż my te 20-30 lat temu, gdy dzieci i ryby głosu nie miały a plac zabaw był super atrakcją a nie czymś tak powszednim jak teraz, w restauracjach i kawiarniach są kąciki dla dzieci albo chociaż kolorowanki i kredki, w komunikacji zazwyczaj ktoś temu mojemu bąbelkowi miejsca ustąpi. Mamy serio ogromny wybór na codzień gdzie iść z tym bąbelkiem że spokojnie możemy pozwolić osobom które tych dzieci nie lubią na te kilka miejsc gdzie brak dzieci nie jest oczywistością tylko decyzją właściciela właśnie dla tych osób co wolą jednak dzieci uniknąć. Mamy wielki problem w internecie, a na żywo jest milutko. Jak chcemy mówić o mizoginii i dyskryminacji matek to spójrzmy lepiej na rynek pracy bo tam jest czym się martwić i o co walczyć.
@@AniaGemma ale plac zabaw jest miejscem dedykowanym tylko dzieciom, w wielu instrukcjach jest żeby dorośli na zabawki nie wchodzili więc po co im plac zabaw, aquapark jest z założenia dedykowany wszystkim więc ma sens 1 dnia udostępniać go dla osób które mogą się nie martwić że niechcący kogoś np zgniotą
@@AniaGemma mam wrażenie, że aby udowodnić słuszności swojej tezy, naginasz fakty. Płać zabaw jest miejscem przeznaczonym dla dzieci, gdzie często jest informacja, że dorosłym nie wolno korzystać z urządzeń. Aquapark jest dedykowany wszystkim grupom wiekowym. Skoro z pełną świadomością, akurat w dzień zamknięty dla dzieci pchasz się do aquaparku i bijesz pianę, to tylko o Tobie źle świadczy. U mnie w mieście pływalnia jest w remoncie. Jakbym poszła pod budynek i robiła lament, że nie mogę popływać, a akurat chce, to tylko sobie bym wystawiła świadectwo bycia idiotą.
@@AniaGemmarestauracje z kącikiem dla dzieci lub family friendly nie wprowadzają takiej opcji, więc takie gdybanie nie ma wg mnie sensu. Są miejsca dla dzieci, są miejsca dla dorosłych, są kluby dla kobiet, mężczyzn, mniejszości seksualnych, są selekcjonerzy, którzy nie wpuszczają osób które nie stosują się do dress codu, więc niestety, selekcja była, jest i będzie, czy nam się to podoba czy nie. Jeśli powstanie miejsce wyłacznie dla osob pełnosprawnych, to też się nie obrażę i uszanuje wolę właścicieli, bo wiem, że niepełnosprawności są różne i też potrafią być bardzo uciążliwe
Jestem zachwycona pomyslem miejsc bez dzieci! Moja mama jest nauczycielką i gdy jedzie na wakacje, chce odpocząć od chaosu, ktore dzieci wywołują. Czasami wystarczy, aby byly dwa pomieszczenia w restauracji (i takie coraz częściej się pojawia) jeden od lat 14, drugi dla wszystkich. Aquapark rowniez był, lecz maluszki miały swoją strefę, przede wszystkim dla ich bezpieczeństwa. Lubię dzieci, mimo to rozumiem, że ludzie też chcą wypocząć i nie możemy im zabraniać poszukiwań miejsc, w ktorych jest tych dzieci jak najmniej. I jestem wdzięczna, że ustnieją takie strefy.
Dobrze, potrzebna takich dni i miejsc dla totalnego relaksu. Myślę że dla ludzi neuroatypowych również sprzyjające, mniejszy chaos. Szanujmy siebie nawzajem. Każdy ma inne potrzeby.
Uwielbiam Anie, ale też wiem gdzie mieszka tj Czechy i mieszkałam tam pare lat. Myśle, ze Ania nie rozumie naszej perspektywy tu w PL. Ja np. zrozumiałam to wracajac z Czech do Polski. W Czechach matki maja dobrze, szanuje sie je i ogolnie jest miło i fajnie. Długo mogłabym sie o tym rozpisywać. Natomiast ja nie pamietam, zeby dzieci w Czechach były tak rozwydrzone, by krzyczały i żeby rodzice im nie zwracali uwagi. Owszem są zabierane do restauracji i w wiele miejsc publicznych, ale naprawde im sie tlumaczy. Nas w PL nie irytuje nawet krzyk czy cos takiego, ze dzieci sa i w ogole. Irytuje nas chamstwo rodzicow, brak uwagi dla tych dzieci. Ja na probe zwrocenia uwagi rodzicowi (ze nalezaloby spojrzec co robi dziecko, bo zaraz sobie rozbije glowe) zawsze, ale to zawsze słysze, ze czy mam dzieci i zobacze jak bede miec swoje. Ostatnio u nas na osiedlu dzieci zniszczyly kwiaty. Ludzie sie oburzyli, bo mamy piekna roslinnosc, za ktora wszyscy placilmy. Rodzice zaczeli wyzywac innych w komentarzach, ze zobacz jak beda mieli dzieci. Grzecznie napisalam, ze to nie jest argument i moze troche należałoby wypowiedzieć sie na wyzszym poziomie, bo np. niektorzy nie moga miec dzieci. Oczywiscie zawsze kiedy skomentuje cos w taki sposob, zaraz dostaje wiadomosci, ze sa kliniki leczenia niepłodnosci i ludzie zaczynaja mi pisac i wspolczuc, ze nie moge miec dziecka? Gdzie ja napisalam, ze nie moge? Po prostu to jest niekulturalne jak facet pisze kobiecie co ma robic ze swoim ciałem. To stąd bierze sie ta nienawisic. Ci ludzie sa mega zaslepieni. Mysla, ze jak nie masz dziecka to na pewno chcesz i cos ci sie w zyciu nie udalo i nie mozesz miec, wiec kaza ci isc do kliniki. NIe pomysla nigdy, ze moze po prostu nie chcesz, albo moze nie chcesz jak oni brac kredytu i wpuszczac sie w odpowiedzialnosc bez dobrych warunkow zycia i bez zwyczajnej cierpliwosci do wychowywania tych dzieci, ktorej oni tez nie maja. Ale czuja sie lepsi... To jest problem, ale to trzeba pomieszkać w PL. NIe chce atakować Ani, ale ja byłam w Czechach długie lata, mam tam nadal przyjaciół i naprawde mysle, ze Ania powinna troche zaczac rozumiec o co chodzi. CZy serio mile jest warczenie na bezdzietnych, ze maja sobie zrobic dziecko i zobaczyc albo wysylac ich do kliniki? JA spotykam sie tylko z takimi rodzajami komentarzy? Czy to jest normalne? Moze o tym powinno byc video no sorry..... A co z nauczycielami? Moja mama jest nauczycielem i coraz chetniej korzysta z miejsc bez dzieci. Co w tym złego? Powinno byc to jedynie miejsce ciszy czy cos takiego, zeby nikogo nie ranic slowami.
Aniu, chyba trochę Cię nie rozumiem. Mówisz, że rozumiesz potrzeby sensoryczne dorosłych, ale uważasz, że nie dają nic w zamian. Dlaczego uważasz, że jeden dzień w tygodniu (jeden dzień!) bez dzieci na pływalni to niedawanie nic w zamian i egoizm? Mają do dyspozycji pozostałe 6 dni. 6 dni z 7 to zdecydowanie WIĘKSZOŚĆ. Serio uważasz, że "to nie jest nawet źdźbło empatii"? I nie, nie chodzi o oczekiwanie bycia perfekcyjnym rodzicem/dzieckiem 24/7. Chodzi o to, by pozwolić dorosłym przyjść jeden raz (!) na pływalnie bez trosk o dzieci. I właśnie po to jest wyznaczony ten dzień, aby rodzicie nie musieli wtedy kontrolować pisków i płaczu - głównego sposobu komunikacji dzieci, jak mówisz. Właśnie po to, by nie czuli, że ktoś od nich wymaga bycia perfekcyjnym. Jeden dzień bez dzieci - źle, to dyskryminacja. 7 dniw tygodniu z dziećmi, ale tego jednego dnia daj odpocząć tym, którzy potrzebują spokój - źle, to normalne że dzieci krzyczą i jak mozna oczekiwać że bedą cicho. I tak źle, i tak niedobrze.
Zgadzam się, najlepiej jak hipokryta wołać ze ojej to dyskryminacja bo jeden dzień bez dzieci, ale jak 7 dni miałoby być z dziećmi to tak to jest spoko dla tych co chcieliby popływać w ciszy a nie we wrzasku dzieci olewanych przez rodziców.
Nie ma to jak byc autystycznym z dużymi zaburzeniami sensorycznymi i słuchać od kogoś, że mam sobie wyobrazić jak to jest być przez cale życie dyskryminowanym. Ale mi miło... Życzę Ci świadomość, jak z wielu miejsc w społeczeństwie jestem wykluczona przez silne niedostosowanie dla osób neuroatypowych. Naprawdę nie sądzę, że jesli rodzice przez jeden dzien w roku nie będą mogli iść na basen to nic sie ich dzieciom nie stanie, a z drugiej strony ktoś raz w roku bedzie mógł pójść na ten basen w dzień. Osobiście jak wychodze na basen zawsze planuje zeby wyjść w dzien z najmniejsza iloscia ludzi plus zaraz przed zamknięciem bo wtedy najrzadziej przychodzą ludzie z dziećmi. Dla mnie pisk dzieci, które rozumiem że dla dzieci jest naturalny, ale dla mnie to jest naprawdę dźwięk który dla mnie jest po prostu nie do wytrzymania. Tak jak na codzien z wyjsciem do kawiarni jakoś wytrzymuje z słuchawkami, tak na basenie po prostu nie mam takiej możliwości.
I chciałabym tylko dodać, że osobiście częściej spotkałam niestety rodziców przymocowych dla swoich dzieci niż tych co "pozwalają" swoim dzieciom na za dużo w przestrzeni publicznej. "Cicho bądź, co tak ryczysz", "zamknij się", "zobaczysz jak kurwa powiem ojcu " itd. itp. Tak szczerze powiedziawszy nie każdy powinien mieć dzieci, to jest ogromna odpowiedzialność, a ludzie bez żadnego przygotowania tworzą kolejne skrzywdzone pokolenia.
Aniu, już któryś raz słucham tego nagrania i serio, masz tu bardzo ograniczone spojrzenie. Robisz dramat z jednej imprezy, nie chcąc zrozumieć, że jest zapotrzebowanie na takie wydarzenia. Z kolei wymagasz od ludzi zrozumienia, że dzieci mają różne charaktery, że rodzice nie zawsze mają siłę wystarczająco się tymi dziećmi zająć. To chyba lepiej, że są takie imprezy, gdzie obecność takiego konfliktu jest zniwelowana i ci, którzy chcą się bawić bez dzieci, mają taką możliwość. Zauwaz, że takie przybytki i tak przez większość tygodnia są nastawione na dzieci. Poczynając od godzin dla szkół, po rezerwację na zajęcia pozalekcyjne, i w końcu rozrywkę. Czy ten jeden dzień to taka zbrodnia? Słyszysz co mówisz? To trzeba tyranizować, że wszystko ma być dla dzieci? Chyba dobrze, że każdy może znaleźć coś dla siebie, tak? Skoro oczekujesz zrozumienia, to też zrozum innych.
Pracując jako pedagog, dostrzegam wiele błędów wychowawczych popełnianych przez rodziców, takich jak brak zasad, granic oraz brak wpajania obowiązków. Dlatego osobiście preferuję takie miejsca, gdzie mogę odpocząć w spokoju, z daleka od stresu związanego z ich wychowawczymi niedoskonałościami, z którymi spotykam się na co dzień w swojej pracy.
Jeśli chodzi o ten plakat od którego wszystko się zaczęło - pomysł dobry, wykonanie trochę gorsze. W takich większych aquaparkach wiadomo są strefy dla małych dzieci (tych hałasujących o których mowa) ale większość basenów, zjeżdżalni i innych atrakcji nie jest dla nich dostępna, chyba że będą z rodzicem. Kogo nigdy nie denerwowało dziecko pływające w kółku w strefie do pływania wydzielonej torami? Rodzice teoretycznie postępują niezgodnie z regulaminem a ratownicy nie chcąc robić awantury, udają że nie widzą problemu. Dorośli chcąc swobodnie korzystać z dostępnych tylko dla nich atrakcji chcą mieć np. 1 dzień w miesiącu w którym taki aquapark będzie tylko dla nich dostępny. To aż tak dużo 1 dzień na 30 w których już każdy może tam wejść? Myślę że nie, a jeżeli taka informacja będzie odpowiednio wcześnie dostępna każdy jest w stanie zaplanować sobie przyjazd w takie miejsce 🙂 Więc gdyby ten pierwotny "plakat" był trochę inaczej sformułowany nie byłoby pewnie tej całej dyskusji 😊
Zgadzam się, plakat to przesada. Można było to zrobić bez zbędnej agresji i inaczej zareklamować ten dzień. Też odniosłam podobne wrażenie, co ty. Myślę, że nie trzeba wyolbrzymiać sytuacji, szczególnie w tym wypadku. Sama nie stawiam się ani po jednej stronie konfliktu, ani po drugiej. Rozumiem, to co mówi do nas Ania, ale też mam wrażenie, że nie ma co stawiać wszystkich gdzieś w okolicy „nienawidzimy dzieci”, bo owszem są takie przypadki, ale sporo ludzi po prostu ma dosyć dorosłych, którzy nie potrafią spędzać czasu ze swoimi dziećmi, olewając je, nie poświęcając im uwagi itd. Zresztą sporo ludzi ponownie o tym pisze w komentarzach (bo miało to już miejsce w poprzedniej dyskusji) i mało kto prezentuje tę skrajną postawę, o której Ania mówi.
Myślę że jest to dużo, bo mogą isc do spa albo na baseny gdzie dzieci poniżej któregoś wieku sa nie wpuszczane (jak na basenach torowych w wiekszosci). Aquapark to nie basen do pływania olimpijskiego a miejsce rozrywki rodzinnej min. Teraz jeden dzien, potem caly weekend. Kiedy maja tam iść rodziny jak w weekend jest tos trefa tylko dla dorosłych.
Dzieci to główny klient i dojna krowa aquaparków. Kolejna duża grupa to młodzież. Dorosłych bez dzieci na basenach jest malutko. Biznesowo słabe posunięcie, choć 1x MSC to może jakoś się będzie spinać
Wystarczy informacja, że miejsce jest dostępne dla kategorii 18+. Bez nakręcania nienawiści do konkretnej grupy społecznej. Żyjmy razem i się szanujmy wzajemnie.
Jeśli dziecko nie potrafi się zachować w miejscu publicznym to go tam nie zabieram bo nie widzę powodu. I nie udaje że nie ma problemu. Są zasady, nie przestrzegasz to wychodzimy albo nie przychodzimy. Ja też się czuję źle gdy moje dziecko odwala manianę. I doskonale zdaje sobie sprawę że inni mogą być wściekli.
Aniu, w tym temacie argumenty, ktore przytaczasz wg mnie są zupelnie nietrafione. Jezeli dbamy o to, zeby ludzie, ktorzy maja inne poglady i preferencje niz większość społeczeństwa, to dlaczego nie wziac pod uwagę potrzeb osob, których towarzystwo dzieci męczy? Czy takie osoby musza rezygnowac z korzystania pewnych aktywnosci jak np. aqua park? Z dziecmi mozna isc do tych miejsc w szesc pozostalych dni, a osoby, ktore nie mają ochoty na piski, krzyki i placz, wybiorą sobie wlasnie ten dzien, podczas ktorego dzieci tam nie bedzie. Wilk syty i owca cała. Nie rozumiem dlaczego wg Ciebie stoi to w sprzecznosci z innymi prowolnosciowymi ideami. Dlatego, że jestes mamą? Ja również jestem, ale szanuję to, że nie każdy ma dzieci i nie każdy chce w danym momencie przebywać wśród dzieci. Powstawanie takich miejsc to naturalna sprawa. Tak jak miesca, w ktorych sie nie pali, jest zakaz wprowadzania zwięrząt itd.
Wystarczy informacja, że miejsce jest dostępne dla kategorii 18+. Bez nakręcania nienawiści do konkretnej grupy społecznej. Żyjmy razem i się szanujmy wzajemnie.
Jeden dzień tylko dla dorosłych jak najbardziej na plus. Mam autyzm i pisku, Krzyki, płacz, popychanie jest dla mnie nie do zniesienia. Muszę rezygnować przez dzieci z wielu aktywności. Jestem przeciwna dzieciocentryzmowi, również propagowanemu w tym filmie.
@@siwka1095dokladnie. Ba, uważam, że takie dni bez dzieci powinny być też w innych miejscach publicznych (w muzeach, w restauracjach, na basenach). Warto, żeby mamy uszanowały fakt, że nie wszystkich świat kręci się wokół naszych bąbelków ;) ludzie mają swoje powody/problemy jak np. Twoje i również należy wziąć to pod uwagę. Nie bądźmy hipokrytami... Skoro popieramy idee wolnościowe, to solidarnie bierzmy pod uwagę wszystkie mniejszości.
W pogardliwe słownictwo idziemy? Proszę bardzo: więcej miejsc bez babsztyli, staruchów, fagasów… no bądźmy poważni, jak lecisz w pogardę i hejt to gdzie tu jest szacunek do innych członków społeczeństwa?
Jako osoba autystyczna z nasilonymi problemami sensorycznymi powiem tak: dzieci jako takie mi nie przeszkadzają, dlatego nie jestem za wyznaczaniem stref bez dzieci, ale o wyznaczanie miejsc ciszy, w których czułyby się komfortowo osoby z nadwrażliwością sensoryczną w każdym wieku, dzieci również. Warto wspomnieć, że to często nastolatkowie czy dorośli ludzie zachowują się głośno, nie zwracając uwagi na otoczenie (głośne rozmowy przez telefon w komunikacji, puszczanie muzyki z głośnika, głośne zachowywanie się po alkoholu itd.). Z drugiej strony jak mają zachowywać się dzieci, skoro mają od innych dorosłych taki przykład? Dlatego myślę, że świetnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie jakichś przestrzeni gdzie należy się w miarę możliwości zachowywać cicho, chodzi o niegenerowanie zbędnego hałasu i zwracanie uwagi na innych w otoczeniu.
Bardzo podoba mi się wspomnienie o strefach ciszy również dla dzieci. Ja sama najgorzej znosiłam hałas i zamieszanie właśnie jako dziecko, i właśnie jako dziecko bardziej potrzebowałbym mieć strefę bez dzieci niż teraz XD
Mnie bardziej denerwują dorośli którzy w publicznych miejscach nie zwracają uwagi na swoje dzieci. Patrzą w komórkę lub inny ekran a dzieci robią to co chcą. Ostatnio czytałam że ojciec zostawił dziecko na 9 godzinny lot samo a sam poszedł do biznes klasy.
Powinni mu odebrać prawa rodzicielskie, albo wysłać na obowiązkowy kurs bycia ojcem pod rygorem utraty 50% pensji za nieobecność... tylko, że takich kursów nie ma...
Słychać że nagranie pochodzi od mamy małego dziecka. Js dzieci nie mam i nie planuję. Dlatego wybieram tylko miejsca bez dzieci ( o ile są). Jest tak wiele miejsc dla dzieci, że nie sądzę, żeby rodzice nie mieli wyboru. Ja błagam o miejsca bez dzieci - przynajmniej kilka w mieście lub hotelu
Osoby zaciekle broniące dzieci jako potencjalnie przyszłych pracowników pracujących na emerytury powinny zastanowić się, kto finansuje ich 800+, babciowe, żłobki i przedszkola. Tak, kochani, te karierowiczki, bezdzietne lambadziary, które zostają za was dłużej w pracy, żeby Anetka mogła pójść z Brajankiem do kina na Psi Patrol.
I klasyczek "możesz zostać dłużej, w końcu nie masz rodziny, to co lepszego masz do roboty?":) Ale to przecież matki są dyskryminowane na każdym kroku.
I nocki ktoś musi robić, a mama Brajanka nie może Roszczeniowa postawa rodziców powoduje, że ma się ich i ich dzieci dość. Nawet jeśli się dzieci lubiło.
Tak jakby osoby z dziecmi nie płaciły podatków i nie były proszone o pracę po godzinach. Swoją drogą macie dzieci czy nie, nie zgadzajcie pracowac po godzinach za darmo bo nikt tego nie powinien robic😑
@@AniaGemma ale wiesz, że prawo rodzicom dzieci do 8 chyba roku życia gwarantuje, że nie można im zlecać nadgodzin ani pracy w godzinach nocnych? Gwarantuje również, że jeśli jesteś matką karmiącą, możesz przez chyba rok wychodzić godzinę wcześniej z pracy. Wielokrotnie, u mnie w pracy, razem ze swoją pracą wykonywałam również te należącą do sekretarki, która nawet nie karmiła, ale korzystała. Matki mają sporo przywilejów i dobrze, ale generuje to również problemy, jeśli zaczynają oczekiwać, że wszystko i wszędzie im się nalezy. Im i ich dzieciom. A jeśli coś nie jest dla nich przeznaczone, jak rzeczona impreza, to podnoszą lament jakby im kto w połogu kazał orać pole.
@@AniaGemma Bardzo rozbawił mnie ten komentarz, bo w tytule filmu mówisz o braku wyobraźni, a sama się teraz nim wykazujesz. Rodzice płacą podatki, ale na tym korzystają (patrz: zasiłki, o których wspominam w pierwotnym komentarzu). W niektórych miastach dzieci za darmo jeżdżą autobusami, duże rodziny objęte są ulgami w różnych miejsach. A ja jako bezdzietna 30latka zarabiająca trochę powyżej średnią krajową muszę za to płacić, choć nie chcę. Co do nadgodzin: obracam się w środowisku osób pracujących w korporacjach i choć są to różne firmy, wszędzie zakładane jest, że rodzice pracujący ze względu na dzieci nie zostaną w pracy dłużej. A nawet jeśli się ich poprosi, to odmówią, bo muszą odebrać dziecko z przedszkola, muszą pójść z nim do lekarza. I pracodawca nie ma z tym problemu. Kiedyś w piątek odmówiłam zostania dłużej w pracy, bo byłam umówiona z koleżanką na drinka, to w poniedziałek zostałam wezwana na dywanik :')
Myślę że to robienie problemu z niczego. Dobrze a jakby w tym dniu był podawany alkohol to znów byłby problem. Byliśmy w restauracji do ktorej weszły 3 pary z dziećmi łącznie 4 dzieci. To co się dzialo to trudno opisać piski, krzyki, bieganie. Kelnerzy pewnie wyćwiczeni poprawnościowo bali się zwrócić uwagę a rodzice nie reagowali, zajęci sobą. Patrzyliśmy kiedy dojdzie do katastrofy i krlner upuści talerze. Nie może być tak ze wszycy są terroryzowani. To brak szacunku do innych. Plakat głupi a wystarczyło zamiast przekreślonego dzieciaka umieścić uśmiechniętego , który w ten jeden dzień daje doroslym wolne od siebie. Haslo dowcipne i pozytywne zawsze można wymyślić. Po prostu szanujmy się wzajemnie
Ale nikt nie chce dzieci z przestrzeni publicznej wykluczać, tutaj jest mowa o JEDNYM dniu na basenie tylko dla dorosłych. W pozostałe dni niech dzieci będą, niech się śmieją, bawią, krzyczą, ale czasami po prostu miło od tego odpocząć. To wszystko. Nie dorobiajamy do tego ideologii, że źli ludzie chcą wykluczyć dzieci, bo to nieprawda.
Nie zgadzam się z Tobą, mimo że sama jestem mamą. Akcja z aquaparkiem nie trafiona jeśli chodzi o marketing, natomiast jeśli chodzi o samą koncepcję, to już bez przesady. Uważam, że miejsca bez dzieci też są potrzebne. Nie każdy lubi dzieci, nie każdy lubi słuchać hałasu jaki generują itd. Ja sama chętnie korzystam z takich miejsc, bo muszę się zrelaksować, wypocząć i odsapnąć. A na rynku jest tyle miejsc np. hotele, restauracje, że naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Kiedy jedziemy na wakacje i jestem z dzieckiem, to cieszy mnie kiedy są inne dzieci, bo moje dziecko zawiera nowe znajomości, no i kiedy są dramaty nikt krzywo się nie patrzy, bo ma to samo😂 ale jak najbardziej rozumiem tych, co chcą odpocząć i zjeść w spokoju, względnej ciszy i bez ciągłego przerywania, gdzie tych miejsc i tak jest mniej niz tych gdzie dzieci są. To nie jest podwójny standard, tylko dbanie o swoją przestrzeń. Ja nie palę więc nie siadam/idę w miejsca gdzie można palić, a potem narzekam, że śmierdzi. Idę tam, gdzie nie można palić. Skoro mam wybór, to go dokonuje i jest ok
Kupiłam sobie dzisiaj zabawkę DIY, którą można się bawić od 14 roku życia. Grze rzecznik praw dziecka? Dlaczego noworodki i małe dzieci nie mogą też się tym bawić?
Plakat i komunikacja tego wydarzeniami jest tragiczna. Z tym chyba trudno dyskutować. Natomiast samo wydarzenie jest spoko. Często pod komentarzami materiałów o treści "strefy dla dorosłych" wypowiadają się rodzice, którzy korzystają z usług takich hoteli, restauracji czy innych obiektów, bo potrzebują kontaktu z dorosłymi. Kontakt z dorosłymi jest mniej obciążający, bo regulujemy podczas niego tylko siebie i swoje emocje, a nie jeszcze dziecka, które tej zdolności nie ma. Nie mówiąc już o reszcie obowiązków związanych z utrzymaniem dziecka w aspekcie fizycznym, co też jest wyczerpujące. Taki rodzic odpoczywa wtedy psychicznie i ma więcej zasobów dla dziecka, kiedy już do niego wróci. Oczywiście te dzieci nie zostają bez opieki w tym czasie, to chyba jasne. Jeśli chodzi o problem hałasu jaki generują dzieci. Dzieci nie są niegrzeczne to sobie wyjaśnijmy. Nie mówię, że nie krzyczą, nie biegają itd. co jednak nie oznacza, że są niegrzeczne. Są przebodźcowane, znudzone, sfrustrowane. A czemu? Najpewniej dlatego, że dorośli, z którymi są nie zaspakajają ich potrzeb wtedy, kiedy te potrzeby się pojawiają. Wyobraźmy sobie scenę w restauracji. Grupach dorosłych znajomych plus jedno dziecko jednej pary, albo dwoje. Dorośli zajmują się swoimi potrzebami - kontaktu z innymi dorosłymi. Chyba każdy potrafi przywołać obraz dziecka przesuwanego, podawanego drugiemu rodzicowi, który akurat nie rozmawia, dziecka zbywanego, bo uwagę rodzica ma teraz inny dorosły. Wystrój restauracji aż krzyczy, że jest projektowana dla dorosłych - sprzedaje alkohol, nie ma udogodnień dla maluchów, kącika dla dziecka, czy mam karmiących. Targetem są dorośli. Dziecko się bynajmniej nie socjalizuje podczas takiego wyjścia. Ono czuje się nieistotne, nudzi się, jedzenie może mu nie odpowiadać, więc jest głodne. Zaczyna domagać się zachowaniem, aby rodzic poświęcił mu uwagę. Nikt nie lubi być ignorowany przy stole, dziecko też. Zamiast więc zaspakajać swoje potrzeby kosztem dziecka można spróbować inaczej organizować czas swój i dziecka, oraz czas swój z dzieckiem, żeby jakość tego czasu była dla dziecka lepsza. Chcesz pokazać dziecku restaurację? Super. Wybierzcie ją razem pod kątem menu i wystroju - żeby dziecku też się podobało - idźcie i rozmawiajcie z dzieckiem, ale nie o tym co było w szkole, bo to nie przesłuchanie, ale o tym co dziecko lubi, co je interesuje, co by chciało robić. Bez kpin, tylko w taki sposób w jaki rozmawia się z dorosłym. Wtedy dziecko nie będzie krzyczeć i biegać po knajpie. Zostanie potraktowane jak człowiek, a nie źródło odgłosów. Są oczywiście samotni rodzice, rodzicie z dzieckiem z zaburzeniami itd. Wtedy oczywiście jest trudniej, ale nie o takiej sytuacji pisałam wyżej. Jeśli chodzi o bezdzietnych, to są ludzie, którzy mają potrzebę żeby dzieckiem się nie opiekować. Jeśli pomyślimy co robią ludzie, żeby zostać rodzicami - jak silne to pragnienie może być - to w drugą stronę jest tak samo. To normalne. I ci ludzie nie pchają się na place zabaw, wybierają miejsca bez udogodnień dla dzieci z nadzieją, że spędzą czas z dorosłymi. Niektórzy dorośli też są w spektrum, albo mają inne zaburzenia neurorozwojowe, które wpływają na wrażliwość na bodźce. I ci ludzie mają takie samo prawo jak wszyscy żeby korzystać z przestrzeni publicznej. Ale nawet jeśli są neurotypowi wciąż mogą nie mieć ochoty na interakcje z dziećmi. Wrzask dziecka, któremu rodzic poświęca minimum uwagi może być bardzo obciążający i męczący. Nie mówię o skrajnościach, jak przewijanie dziecka przy stole na sali restauracji, tylko tym znudzonym dziecku. Naprawdę rozumiem, że rodzice są zmęczeni i chcieliby, aby reszta społeczeństwa była im bardziej przychylna czy wyrozumiała, ale prawda jest taka, że każdy jest zmęczony, każdy ma pracę, dom, problemy inny poziom zasobów psychicznych itd. I zwyczajnie może uważać, że cudze dziecko to nie jego problem. Tutaj nie ma mowy o zamknięciu dla dzieci sklepów czy basenu na zawsze. To zdaje się miało nie być nawet wydarzeniem cyklicznym tylko jednorazowym. Naprawdę jednorazowo ograniczony dostęp do usługi, która nie jest podstawowa, nie zrobi nikomu krzywdy. Zgadzam się, że sposób przekazu był okropny, ale samo wychodzenie na przeciw potrzebom różnych odbiorców konkretnej usługi już okropne nie jest. Powiedziałabym, że to raczej fajne i potrzebne, bo społeczeństwo jest zróżnicowane pod wieloma względami. Nie kupuję argumentu o tym, że dzieci są tak samo dyskryminowane jak różne mniejszości: etniczne, religijne, ze względu na orientację psychoseksualną. Osoba nieheteronormatywna, innego niż ja koloru skóry czy wyznania nie wydziera się w miejscu publicznym, nie biega i nie wpływa na mnie w żaden sposób. Sfrustrowane dziecko, które to robi wpływa i chociaż to nie jego wina, to efekt jest taki sam. Nie mówię, że w związku z tym dzieciakiem można dyskryminować, nie. Ale postawienie granicy żeby zadbać o swoje potrzeby, czy potrzeby danej grupy, nie wiąże się automatycznie z dyskryminowaniem innej grupy. Obie strony powinny brać pod uwagę potrzeby swoje oraz innych ludzi. I jeśli mogę to wyjdę, opuszczę przestrzeń, w której czuję się źle. Ale nie zawsze mogę i nie powinno być tak, że zawsze muszę. Dlatego uważam, że nie ma nic złego w przestrzeniach projektowanych pod różnych odbiorców i dostosowanych do ich potrzeb wynikających z wieku. Ten basen jest otwarty codziennie, nic się nie stanie jeśli w jeden ustalony dzień w miesiącu będą na obiekt wychodzić tylko dorośli. To nie jest sklep, w którym nabywamy niezbędne rzeczy, tylko rozrywka. Myślę, że można się nią podzielić bez atmosfery histerii. Wody w basenie starczy dla wszystkich.
Cieszę się Aniu, że nie doświadczyłaś takich sytuacji jednak nie są one anegdotyczne. Pracując jako kierownik restauracji miałam okazję doświadczyć ich naprawdę wiele, każdego dnia. Rodzice pozwalali dzieciom na bieganie od stolika do stolika. Dzieci lądowały na kuchni cudem unikając wypadków. Praca kelnera, czy kucharza, to naprawdę ogromny stres, wiele godzin pracy, po pandemii ograniczony personel. Brakuje mi tu więcej empatii dla tych ludzi. Niby rozumiemy, ale jednak nie. Jeżeli kelnerka upuści tace ze szkłem ponieważ dziecko przebiegło pod jej nogami, to kto za to odpowie, a jeżeli upuści ją i sklaleczy dziecko? Jeżeli dziecko poparzy się w kuchni? Kto za to odpowie? Restauracja, to nie plac zabaw. Osobiście jednak uważam, że strefy bez dzieci nie są dobrym pomysłem, co więcej Aqua park zawsze był kojarzony z rodzinnym wypadem. Nagłe wykluczenie dzieci jest niespójne z polityką firmy.
Mnie raczej wkurza fakt, że rozwydrzone, niewychowane dziecko narusza moją przestrzeń i komfort, a rodzice mają na to wyje*ane. Dlatego poszukuję stref bez dzieci - bo rodzice chyba niechcący zrobili sobie bachora i nie wiedzą, że trzeba go jeszcze nauczyć żyć w społeczeństwie. Dorośli ludzie, którzy się tak zachowują bez poszanowania dla przestrzeni dla drugiego człowieka, to takie wyrośnięte, niewychowane dzieci właśnie.
Dzieci są irytujące ale jeszcze gorsi są ludzie którzy do matek (albo i kobiet w ciąży) potrafią rzucać właśnie takie teksty o rozkładaniu nóg. I najbardziej szokujące jest dla mnie jak to starsze kobiety mówią do młodych.
Zaraz... To nie można nawet 1 dzień w roku spędzić bez towarzystwa dzieci? A na noc naturystów dzieci też powinny wchodzić? Co z pubami? Dlaczego ludzie się obrażają o jeden dzień w roku? W Rudzie Śląskiej był dzień rudych i wchodzili chyba za mniejszą cenę, nikt nie marudził. W marketach jest godzina bez muzyki dla ludzi bardziej wrażliwych na dźwięki i np. autystyków. Dlaczego nikt tego nie oprotestowuje? Wiem, że rozwydrzone dzieci to wina rodziców, którzy nie potrafią wychować dzieci. Nie jest to wina samych dzieci, że ludzie maja ich dość. Jednak myślę, że każdy przedsiębiorca powinien mieć możliwość zrobić choćby 1 dzień taki jaki chce. Ja np nie obsługuję lekarzy i prawników. Te 2 grupy zawodowe u mnie nie wykonają żadnej usługi. Jakoś nikt się nie skarżył.
O jezuu, pierwszy komentarz napisałam w połowie materiału, ale to o czym opowiadasz w ostatnich minutach wymaga kolejnego 😝 co za daleko wysunięte tezy, co za tok rozumowania, niestety odleciałaś troszkę za daleko 😉
Rozumiem perspektywę empatycznego rodzica, ale z mojej perspektywy jedna sobota na na rok czy nawet na miesiąc (nie wiem jak tam dokładnie było ustalone) żadnemu dziecku nie pogorszy jakości życia i nie ubniży mu (może iść wtedy do jednego z wielu innych basenów, figlorajow etc.) a mi osobiście umożliwi skorzystanie konkrnie z Fali w weekend. To specyficzne miejsce, gdzie w weekendy, szczególnie letnie, ze względu na niesamowitą ilość dzieci i całych rodzin mogę sobie pomarzyć o skorzystaniu z tego odkrytego przybytku i zostają mi wieczory po pracy w tygodniu, gdy już słońca nawet nie ma. Nie wiem Aniu czy byłaś tam w weekend kiedykolwiek, ja z sukcesem byłam w środku raz, choć mieszkam blisko całe życie, bo zwykle odwracam się na pięcie - kolejki są za drzwi i niekiedy ciągną się przez cały parking, a sam basen wygląda niemal jak kadry z tych Chińskich kąpielisk. Mimo tego agresywnego plakatu, który jest faktycznie przerysowany, to zupełnie nie odbieram tego w taki sposób, że to jakaś skrajna nagonka na najmłodszych, tylko jako ukłon do reszty osób, którzy nie są tam akurat priorytetem w pozostałe dni, a może chcieliby skorzystać z tej przestrzeni na chillu. Co do samego zjawiska, to akurat jako mieszkanka Łodzi muszę stwierdzić, że nie zaobserwowałam aby dzieci były gdziekolwiek (poza miejscami oczywistymi jak kluby i siłownie) wykluczone lub nieugoszczone. W każdej knajpie, restauracji (chodzę głownie do miejsc z kuchnią roślinną i kawiarni), są miejsca dla dzieci, małe stoliki, osobne menu, w bibliotece jest kącik i kojec dla najmłodszych, w komunikacji miejskiej kierowca lub motorniczy zazwyczaj wychodzi by pomóc mamie wnieść wózek, ludzie ustępują miejsca. Zapewne zaczęłabym zauważać braki i negatywy bardziej będąc już mamą, ale nadal, jeśli ma być to jakieś powszechne zjawisko i niesłychana nagonka, ogromna dysproporcja, to myślę, że bym to również zauważyła.
Bardzo naciągane argumenty, według mnie popadanie w paranoje. Ja i moja rodzina posiadająca dzieci chętnie skorzystalibyśmy z dnia na basenie bez dzieci, zostawiając je z dziadkami 😊 w końcu moglibyśmy w spokoju pozjeżdżać, popływać, no to byłoby wspaniałe. I myślę, że takich osób jest większość. Po co szukać na siłę problemu tam gdzie go nie ma? Fakt, forma przekazu była słaba i ten plakat... ale sama koncepcja super.
Mam dużo zrozumienia dla rodziców, których dzieci płaczą i wpadają w histerię w miejscach publicznych i dostrzegam, że jest to dla nich trudna sytuacja. Co więcej mam doświadczenie z dzieckiem w spektrum i znam tę bezradność i ból. Jednocześnie nie wyklucza to tego, że miło byłoby czasami spędzić czas na basenie bez dzieci, w ciszy :)
Każdy z nas był kiedyś dzieckiem, ale rodzice bardziej się nami zajmowali w przestrzeni publicznej i w przypadku płaczu dziecka były próby uspokojenia czy jakiejkolwiek interwencji ze strony rodziców. Teraz nowe pokolenie rodziców jest otoczone rozpraszaczami (instagram, facebook itp) i co raz mnie zwracają uwagę co się wokół nich dzieje i z dzieckiem. Mam wrażenie, że rodzice teraz nie wiedzą jak uspokoić dziecko i pozwalają im na wszystko byle by w spokoju dokończyć oglądanie instagrama. Ja się totalnie nie dziwię, wprowadzonym zakazom i ogólnej niechęć do dzieci, które z automatu kojarzą się z płaczem, bieganiem i głośnym zachowaniem i przeszkadzaniem innym, a rodzice mają to totalnie gdzieś… jeśli ktoś zwróci uwagę to albo zaczyna się awantura i pyskówki, albo genialna odpowiedź “to tylko dziecko/ci”. Zaczęła się era hodowania dzieci, a nie wychowywania i takie są efekty społecznej nie chęci do bąbelków. Gdyby widok rodziców zajmujący się dzieckiem rozmowa, odciąganiem uwagi od płaczu, wspólnym kolorowaniem czy nawet zwykłym bujaniem w wózku był częstszy to odbiór małego człowieka w społeczeństwie byłby lepszy.
Na pewno nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że KIEDYŚ to się zwracało uwagę na dzieckoxd kiedyś co najwyżej dziecko było tresowane, a jak nie to morda, bicie, szantaże szlabany. Teraz rodzice mniej potrafią reagować, bo już nie chcą być agresywni, opresyjni wobec swoich dzieci, bo na to też już nie ma akceptacji ani w nich, ani w społeczeństwie a nie wiedzą jak inaczej porozumieć się z dzieckiem, więc po prostu decydują się być bierni. Zresztą większość z tych rodziców jest po rozwodach, mają naprzemienną opiekę i prędzej umrą niż usłyszą od własnego dziecka: a tatuś mi pozwala/ a mamusia zawsze się godzi. Wiem, bo mam to w kręgu własnych znajomych xd Ja jestem bardzo wyczulona na przemoc wobec dzieci dlatego już wolę obrazki, że dziecko robi co chce, bo rodzic nie wie jak zareagować, niż przyglądać się szarpaninie lub słuchać jakiś strasznych słów w kierunku dziecka. Oczywiście najlepiej by było gdyby rodzice byli doskonałymi pedagogami, ale zazwyczaj nawet wykształceni pedagodzy nie są za dobrzy w tym co robią 🤷
@@marthalynx7941 nikt nie mówi o szarapaniu czy bici dzieci xD Tylko o jakakolwiek chęć próby zapanowaniem nad najmłodszym i niepozwalanie na sytuacje typu mam wywalone niech płacze aż przestanie a ja sobie poscrolluje instagrama xD
@@adanbareth_nigdy nie dostałam lania, ani ja, ani moja siostra. Tym bardziej za płacz. Ale za złe zachowanie były kary, typu zakaz na telewizor czy zabawę z koleżankami. Stanie w kącie się zdarzało we wcześniejszym dzieciństwie. Nie było przemocy, za to nauka szacunku do innych, nauka zasad zachowania, nauka, że pępkiem świata możemy być dla rodziców, ale nie dla wszystkich innych. Nauka, że nie wolno niszczyć rzeczy, ani swoich, ani tym bardziej cudzych. I tak było u wszystkich moich znajomych. I umieliśmy się bawić, nie potrzebowaliśmy miliarda drogich gadżetów, potrafiliśmy się sobą zająć, zostawaliśmy sami w domu, grzaliśmy wodę na gazie i nikomu się krzywda nie stała. Obecnie coraz więcej dzieci jest utwierdzana w przekonaniu, że tylko one się liczą, i wszyscy skacza wokół nich. I mamy narcystyczne płatki śniegu. Nie trzeba przemocy, żeby dziecko nie zachowywało się jak dzikus. Trzeba wychowania
@@marthalynx7941 Tresowana to może Ty byłaś, ja byłam wychowywana - bez przemocy. Jeśli rodzic nie wie jak zareagować na złe zachowanie dziecka, to niech idzie na terapię.
Mnie najbardziej wkurzają rodzice, którzy w ogóle mają w głębokim poważaniu co ich dziecko robi a potem jest problem bo np. dziecko biegnie w tramwaju, który nagle się zatrzyma a dziecko zaliczy bliskie spotkanie z podłogą i nie dziwię się że wielu ludzi ma potem negatywne nastawienie do dzieci czy rodziców, którym nie można zwrócić uwagi bo zaraz zwyzywa
O matko. Nie wiem w czym jest problem. Prywatny przedsiębiorca w swojej firmie zauważył potencjał na zdobycie nowych klientow i z tego skorzystał. Na tym polega prowadzenie firmy. A jeśli przy tym straci klientów oburzonych tym działaniem, to poniesie stratę. To tylko i wyłącznie problem jego przedsiębiorstwa. Są ludzie ktorzy chcą korzystać z takich przybytków bez dzieci i w tym przypadku zostali wysłuchani. Jest tyle alternatyw dla rodziców z dziećmi, że akurat jeden dzień w tygodniu wytrzymają bez chlapnia się w wodzie. Skoro mamy być wyrozumiali, to ułatwiajmy też życie tym, którzy z jakiegoś powodu chcą spędzać czas bez wrzasków i pisków.
Co więcej! Jeden dzień bez dzieci z dobitnym przekazem bo niestety nasze społeczeństwo często nie rozumie prostego przekazu i już społeczeństwo zostaje określone mizoginami nienawidzącymi dzieci 😅 cały film to perspektywa oburzonej matki przez akcje aquaparku z którego oferty pewnie i tak nigdy nie skorzysta.
Bicie piany o jeden dzień bez dzieci, w obliczu wszystkich pozostałych dni, gdzie dzieci są mile widziane, to moim zdaniem, oznaką ogromnej ignorancji. Na równi z domaganiem się wege produktów u rzeźnika.
No właśnie sęk w tym, że z tego co mi wiadomo Aquapark Fala jest własnością MOSiRu, czyli miasta😅 i to jest jedna z najbardziej kontrowersyjnych rzeczy w tym wszystkim.
@@marthalynx7941ale nawet stadion miejski czy halę sportową, też własności MOSiR, można wynająć na imprezy. Bale sylwestrowe, zamknięte imprezy firmowe, też o określonych profilach gości. Gdzie tu kontrowersja?
@@marthalynx7941 tyle że obiekty MOSiR jak najbardziej organizują różne imprezy. Choćby bale sylwestrowe, też tylko dla doroslych. Co za problem, że i aquapark tak zrobił?
Jestem w szoku, że z tematu o nienawiści do dzieci przeszłaś do tego, że pokrzywdzone są kobiety i że to wszystko wina mężczyzn, bo piją statystycznie więcej alkoholu niż kobiety, jest to dziwne. Mężczyźni mogą wypić więcej, bo mają większą masę ciała i więcej mięśni. W tym filmie mówisz o dyskryminacji dzieci i kobiet i wszystko co złe zrzuciłaś na inną grupę społeczną czyli mężczyzn, trochę hipokryzja mocno w tym filmie
Niestety, tak jak to bywa w większości tego typu przypadków, opinia Ani jest w tej kwestii stronnicza, bo jest juz mamą. Umysły ludzi po tym jak zostają rodzicamy tak bardzo sie zmieniają... Często zupełnie traca kontakt z tą częścią świata, która nie ma dzieci. I tu właśnie wedlug mnie konczy sie ich obiektywizm w tego typu sprawach.
Rozumiem rozwój dziecka, rozumiem, że płacz to coś normalnego, i WŁAŚNIE DLATEGO popieram "dni bez dzieci", bo nie zabierają one możliwości uczestnictwa dzieci w życiu społecznym przez pozostałą częśc dni w tygodniu i w miesiącu, a jednocześnie odpowiadają na potrzeby tych, którzy potrzebują spokojnego jednego dnia (!) do odpoczynku. Ale widzę, że ciężko jest to zrozumieć i taki kompromis jest uważany za czysty egoizm, co jest totalną bzdurą.
To może zróbmy też przestrzeń bez LGBT,bo może komuś przeszkadza ich widok,miejsce wolne od osób starszych,bo często osoby starsze brzydko pachną, przestrzeń wolną od osób otyłych,zbyt chudych,bo niezdrowy widok. Miejsca wolne od osób brzydkich itd.itp.😂😂😂❤
@@izasobota2923 my nie mówimy o tym że komuś przeszkadza widok. Mówimy o czyimś zachowaniu, czyli głównie krzykach i płaczu. A co do osób starszych i zapachu. To pojedyncze przypadku, za to wiem komu niemal zawsze towarzyszy przykry zapach. Otóż bezdomnym. I rozumiem że takiej osoby z kawiarni też nie wyprosisz? W autobusie wręcz przysiadasz sie aby wdychać tę cudowną woń? Widzisz, wszystko jest względne.
@@Kwiat_Malvy a czy osoby dorosłe,zwłaszcza po alkoholu i to na basenie nie będą krzyczeć, hałasować i robić niebezpieczne rzeczy zagrażające życiu swojemu i innych?
@@Kwiat_Malvy I tak,przeszkadza mi brzydka woń bezdomnego i pewnie nie tylko mi,a jednak nie można dać zakazu korzystania z komunikacji miejskiej,bo nam przeszkadza,a dzieciom można, bo krzyczą? Podwójne standardy.
@@izasobota2923 Jak to nie można? Po pierwsze, regulamin przewoźnika może zakładac wyprowadzenie osoby, która uprzykrza przejazd innym. Po drugie, przykry zapach, który niejednokrotnie powoduje wymioty u współpasażerów, może byc uznany nawet za wykroczenie w Kw art. 140. czyli nieobyczajny wybryk.
Jestem ciekawa jak oceniasz wesela bez dzieci. Moim zdaniem nocna impreza z pijanymi dorosłymi to zdecydowanie nie jest miejsce dla dzieci a dodatkowo kilka razy byłam świadkiem sytuacji na ślubach i weselach gdzie dzieci zaczynają krzyczeć/płakać/śpiewać w ważnych momentach uroczystości bądź wybiegają na środek parkietu podczas pierwszego tańca pary młodej. Wiem że to kontrowersyjny temat ale uważam że dorośli na weselach też bawią się lepiej kiedy nie muszą pilnować swoich dzieci.
Samej za dzieciaka zdarzyło mi się, już w trakcie tańców wszystkich gości, wbiec wirującemu wujkowi pod nogi i oberwac. Ale to moi rodzice wujka przepraszali, bo mnie nie upilnowali. Dodatkowo, w dzisiejszych czasach dzieci na weselu to dodatkowy wydatek. Nawet te pół ceny za talerzyk i animator, to już przy dzieciatej rodzinie spore koszty. A czesto jeszcze wymaga się osobnego menu dla dzieci. Dawniej wesela, szczególnie na wsiach, były organizowane w świetlicach, salach gimnastycznych, organizatorzy sami dbali o jedzenie, a zamiast krzeseł były ławki, gdzie więcej osób można było wcisnąć, więc fakt, że ktoś w ostatnich chwili zdecydował przyjść z 5 dzieci nie stanowił takiego problemu. Dodatkowo, dziś panuje przekonanie, że od dzieci nie wolno nic wymagać, nie wolno krytykować, więc w większości zachowują się jak małe dzikuski. Dawniej respektowanie norm społecznych było na porządku dziennym, dzięki czemu te dzieci nie były tak drażliwym tematem.
Mam teraz dziecko natomiast moje wesele, akurat w pandemii i nieduże, odbyło się bez dzieci, z uwagi na miejsce. Była to po prostu duża restauracja z miejscem do tańczenia, na jednej ścianie był ogromny regał z winami, od góry aż po sam dół. Wyobraźnia podpowiadała mi, że możliwe że ktoś nie dopilnuje swojego dziecka i może stać się tragedia. Gdybym wybrała inne miejsce możliwe że zaprosiłabym i dzieci. Ostatnio zastanawiałam się czy byłoby mi przykro, gdyby ktoś zaprosił mnie właśnie bez mojego synka, ale raczej nie, po prostu jeśli nie miałabym go z kim zostawić to bym nie poszła. Warto się uelastyczniać do siebie nawzajem, brać pod uwagę kontekst, sytuację, rodzaj miejsca i ludzi :) cieszę się też, że coraz więcej wesel to miejsca bez alkoholu, że ludzie decydują się na taką formę celebracji i takie miejsce chętnie odwiedziłabym z dzieckiem. Wszystko zależy od sytuacji i od tego w jaki sposób informacja jest przekazywana. W przypadku basenu też nie widzę problemu akurat w jednym dniu dla dorosłych, tylko otoczka reklamowa powinna być z zachowaniem szacunku
Twoje argumenty to klasyczny punkt widzenia matki. Twierdzisz,ze bezdzietni nie rozumieja zachowania dzieci i za wszelka cene staraja sie wykluczyc dzieci z przestrzeno publicznej a to nie prawda. Tak, sa miejsca tylko dla dzieci jak sale zabaw, sa miejsca dla doroslych jak kluby czy bary, ale dorosli bez dzieci(rowniez rodzice) chcieliby czasami skorzystac z miejsc, niekoniecznie nastawionych na nocna rozrywke, bez krzyku i szalenstw najmlodszych. Obiad z ukochanym bez sluchania placzu obcego dziecka, czy pojscie do parku wodnego i zabawa bez krzyczacych czy chlapiacych dookola dzieci tez jest fajna. Dlaczego twierdzisz,ze to by nie rozumiemy dzieci? Wyrozumialosc i obcowanie z dziecmi to jedno, a chec spedzenia czasu bez ich towarzystwa to drugie. I tak jak juz ktos wczesniej tu napisal, problemem nie sa tutaj tylko dzieci, a i ich rodzice, ktorzy mysla,ze w takich miejscach dzieci zajma sie soba, a oni moga sobie odpoczac🙃
W moim odczuciu wyznaczenie jednego dnia w tygodniu bez dzieci nie stanowi ich wykluczenia. W pozostałe dni z tego co rozumiem obiekt funkcjonuje na starych zasadach.
@@AniaGemma dodatkowo weź pod uwagę, że w takich przybytkach często szkoły prowadzą dzieci na wf, są zatezerwowane godziny na szkółki pływania. Obiektywnie patrząc, i tak większość tygodnia jest ustawiona pod dzieci. W takich okolicznościowe płacz o jeden dzień jest trochę niepoważny.
@@AniaGemma Większość dorosłych pracuje na tygodniu tak samo wiec to realnie żaden argument. Tak samo ludzie z lub bez dzieci mogą pójść na basen wieczorem po pracy każdego dnia tygodnia jak i w weekend. I tu przypomnę że jest to 1 z 365 dni w roku nie tygodnia bo nie jest to organizowana vo tydzień akcja.
Ja widze inna stronę medalu która może skończyć sie tragicznie... Wciskajmy ludziom "nie macie prawa zwracać uwagi na zachowanie naszych dzieci, to tylko dzieci". Ok, tylko niech nikt nie krzyczy o ludzkiej znieczulicy jak dziecko krzyczało nie dlatego że nie dostało zabawki tylko działo sie coś złego. Dziecko biega? No musi się wybiegać, co kobieto mi zawracasz głowę. Że ulica obok? Ok, nic nie mówię, nie mój problem. Mam sluchawki, spoko. Unikam miejsc gdzie może być zgraja dzieci w ferie, wakacje, dzień dziecka itp. na basen wieczorem albo w tygodniu, mniej ludzi i hałasu, w inne miejsca sluchawki dają radę zwykle. Ale niech nikt mi znieczulicy nie zarzuca jak nie zwrócę uwagi na coś bo o to sami apelujecie
Muszę się zgodzić z komentarzami. Nie mam nic przeciwko dzieciom w otoczeniu. Rozumiem wybuch złości dziecka w przestrzeni publicznej, bo to dziecko, może emocjonalnie na coś zareagować i nie wymagam od rodzica natychmiastowej metody na opanowanie takiej sytuacji- życie. Nie to, że nie lubię dzieci: bardzo je lubię! Natomiast jestem wrażliwa na dźwięki (szczególnie wysokie dźwięki), zdarza mi się chodzić w słuchawkach w których nic nie leci, żeby wytłumić nadmiar bodźców. W związku z tym gdy zdarza się moment, oferta „możesz się wyciszyć i nie musisz ratować małej żywej istoty, która właśnie biegnie po śliskiej posadzce i przyłoży głową w kafelki” jest dla mnie zrozumiała. Tak samo jak koncerty czy spektakle dla dzieci, gdzie nie oczekuję, że dziecko będzie grzecznie siedzieć tylko będzie chodzić po sali, będzie tańczyć, będzie reagować spontanicznie, bo po to taki koncert (o zgrozo! W miejscu, gdzie zwykle takie normy nie obowiązują i wymaga się od dorosłych spokoju! Ten jeden dzień jest z dziećmi to co dalej? Potem weekend tylko dla dzieci?- sarkazm).
Alkohol w aquaparku to wiekszy skandal niż fakt, że jeden dzień w roku wstęp mają tylko dorośli. Oczywiście plakat i forma według mnie były niestosowne, ale sam pomysł nie wydaje mi się bulwersujący.
Argument, że dorośli też sa głośni i tez to że dzieci tez sa ciche, bo to zalezy od charakteru czlowieka jest bez sensu. Nie przecze ze sa glosni dorosli i ciche dzieci, ale wystarczy isc do sali przedszkolnej, a do sali na uczelni by poczuc bezzasadnosc argumentu. Tak samo wysyarczy isc do Suntago. W strefie dla dzieci jest nieporownalnie glosniej niz w strefie dla doroslych. Argument, ze wyklucza sie dzieci i je krytykuje moge zbic tym ze ty wykliczasz np osoby ze spektrum autyzmu, ktore moge nie dac rady przebywac z dziecmi. Poprostu dorosly wie jak sie zachowac w danym miejscu i sytuacji. I nikt nie wymaga by dzieci to widziały, dlatego sa sfery bez dzieci. Mi dzieci nie przeszkadzaja. Bardzo je lubię i dzieci lubia mnie, ale rozumiem tez osoby, ktore chca byc w miejscu gdzie nie ma biegajacych, krzyczących, placzacych dzieci. Moje przyjaciółki, ktore maja dzieci bardzo chetnie chodza w takie miejsca, by od dzieci odpoczac. Nauczyciel przedszkolny i wczesnoszkolny tez chetnie z takich stref korzysta. Kazdy ma prawo do odpoczynku. Nie ma to nic wspolnego z agresja doroslych o czym mowisz. Bardzo malo merytoryczny i bardzo stronniczy ten filmik. I masz do tego prawo, ale mam wrazenie ze sie zafiksowalas na swoich argumentach i nie chcesz otworzyc sie na inne.
Szczerze wolałabym iść do aquaparku pełnego rodzin z wrzeszczącymi dziećmi niż pełnego nawalonych mężczyzn. Raz widziałam jak facecik w kawiarni z laptopikiem wywracał oczami na ożywione dziecko. Sory men to nie twój prywatny office. Na głośno rozmawiających starych już oczami nie wywrócił. Jeżdżę autobusami codziennie po kilka h i dzieci to zdecydowanie mały procent wytwarzanego hałasu. Ludzie robią burdy po imprezach, dra się przez telefon, o nastoletnich chłopcach nie wspomnę. Ludzie znaleźli sobie po prostu bezbronny cel. I o ile sama dzieci nie chce i nie lubię, tak zauważyłam że to prowadzi głównie tyko do wykluczenia i linczowania kobiet, a tego nie będę wspierać 😅
Jak dla mnie to dobry pomysl ze jest jakis dzien na basenie bez dzieci, wiele osob ceni sobie spokoj i brak wrzaskow, to ze rodzice nie moga przyprowadzic bombelkow 1 dzien w tygodniu to nic - korona im z glowy nie spadnie. Nie kazdy musi lubic dzieci, bo są głośne, chlapią itd i takie osoby mają prawo ich nie lubić amen.
@@AniaGemma no ale sobota to taki bardziej imprezowy dzień czyli bardziej dla dorosłych, wtedy dzieciaki mają każdy możliwy inny dzien na basen. Moim zdaniem powinien być jeden dzień weekendowy np sobota dla dorosłych oraz jeden dzień taki bardziej powszedni w sensie od pon do pt. Też beż dzieci i przychodziliby sobie dorośli chcący spokoju czy emeryci.
@@AniaGemma ale obiekty basenowe i tak przez większość tygodnia są nastawione nadzieci w formie zajęć szkolnych, a popołudniami szkółek pływackich. A dorosly musi się na torze gnieść z 4-5 innymi osobami, bo połowa torów zarezerwowana dla dzieci.
To poruszę tu inną kwestię. Bywa, ze mlodzi na wesele zapraszają bez dzieci. I czesto w takich wypadkach jest lament, bo nie ma z kim dzieci zostawic, bo stracą okazję do ppznania rodziny, bo jak mozna sie bawic bez dzieci? Jednoczesnie jak jest pogrzeb w rodzinie, tez okazja do poznania rodziny, to juz nikt nie ma problemu, zeby znalezc opiekę do dzieci. Dlaczego? Bo moga sie nieodpowiednio zachowac, bo nie beda w centrum uwagi. Czyli w takich sytuacjach rodzice zdaja sobie sprawe, ze dzieci nie do konca się zachowują dobrze. W kazdej pozostalej sytuacji tlumaczą, ze to tylko dzieci. 20-30 lat temu dzieci nie sprawialy takiego problemu w spoleczenstwie, bo szanowane byly pewne normy. Dzis glowna zasada wychowania przez rodzicow jest brak zasad, co powoduje, ze pozostala czesc spoleczenstwa odczuwa potrzebe takich miejsc wolnych od dzieci.
Czasem czlowiek musi odpoczac i od wlasnych i cudzych dzjeci. problem najczęściej i tak jest w rodzicach, ktorzy nie wychowują tylko robia jskies hodowle dzueci, ktore wychowuje Internet. Zadnych granic nie stawiają.
Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach coraz częściej śmieszkuje się z madek i tatełów niż hejtuje dzieci. W Polsce posiadanie dziecka urosło do takiej rangi jak odkrycie leku na raka i panaceum na ogólnoświatowy głód. Emerytury za samo urodzenie dzieci, pełno świadczeń socjalnych, które sprawiają, że patologia chętnie z tego korzysta. Myślę, że niechęci do samych dzieci nie ma więcej niż było kiedyś. Teraz bardziej napiętnuje się roszczeniowy charakter rodziców. Sama nie mam dzieci z wyboru, ale szanuję ich obecność w społeczeństwie. Wiadomo, że potrzebne są place zabaw, żeby się dzieci wyszalały, ale na litość boską, niech one nie będą umieszczone pod samymi oknami. Przedszkoli powinno być więcej, żeby zachęcić rodziców do powrotu do pracy, ale niech nie znajdują się w blokach. Chodzi o równowagę. Nic złego się nie stanie, jeżeli dorośli będą mieli jeden dzień tylko dla siebie, skoro w pozostałe dni dzieci mogą korzystać z rozrywek bez ograniczeń. Nie uważam, żeby to było wykluczenie, po prostu jakiś kompromis. Nie popadajmy w paranoje i nie twórzmy problemu, tam gdzie go nie ma. A odnośnie tego co powiedziałaś, że nie spotykasz się z sytuacjami strasznych zachowań rodziców i że to tylko „legendy i anegdoty” opowiadane sobie w kręgach znajomych, otóż nie. Takie sytuacje zdarzają się nagminnie i stąd pewnie niechęć części osób do takich rodziców z piekła rodem. Sama byłam w ciągu ostatniego tygodnia świadkiem kilku takich sytuacji - i żeby była jasność, nie winię za to dzieci, bo to naturalne, że płaczą czy zachowują się jak to dzieci. Winie za to rodziców, którzy mają głęboko w dupie innych, choćby osoby pracujące, i nie robią nic, żeby nie przeszkadzać takim osobom w pracy.
Wszechobecna nienawiść do dzieci sprawiła że wychodzenie z domu z moim 6miesieczniakiem to dla mnie przeogromny stres. Jest mocno płaczliwy i już parę razy musiałam znosić ciężki wzrok niezadowolonych ludzi. Wiem że powinnam mieć to gdzieś ale jak czuję się jak szkodnik w przestrzeni publicznej to nie mam ochoty do niej wychodzić.
Niestety sytuacja wygląda tak, że to nie dzieci same w sobie są problemem tylko nieodpowiedzialni dorośli i to dzieci będą w tej sytuacji tracić najwięcej. Mówienie, że wszyscy ci ludzie, którzy są za strefą bez dzieci, ich po prostu nienawidzą to jest pewna skrajność. Najłatwiej stworzyć strefę bez dzieci i pozbyć się właśnie tych dorosłych mających gdzieś własne dzieci. Uważam, że „strefa bez dzieci” to taka uproszczona nazwa pewnego narzędzia, aby zapanować nad tymi dorosłymi, a niekoniecznie miał być ciosem w stosunku do samych dzieci. Co do plakatu to uważam, że bardzo nietrafny i nie na miejscu.
Zastanawiam się, czy gdyby był jeden dzień w roku np. dla osób ze spektrum, podczas którego warunki na basenie byłyby dostosowane do ich potrzeb (dźwięki, itp.) to też by było że dyskryminujemy ludzi neurotypowych? 😅 Sama zawsze wybieram hotele tylko dla osób 16+, i nie wyobrażam sobie gdyby nagle je wycofali
chyba chodziło Ci o dyskryminację osób nie nerotypowych. Bo neorotypowe to właśnie osoby ze spektrum. Więc jak dzień dla osób ze spektrum może być ich dyskryminacją?
Plakat nieudany (zwłaszcza ten przekreślony bobas), ale pomysł genialny wręcz😅 ja bym na pewno skorzystała😄 czasowo też raczej słabo, bo czemu tylko jeden taki dziś i to w takich godzinach stricte dla rodzin? Ale na przykład w każdy czwartek od 19 do 22 tylko dorośli. Czemu nie?😄
Moim zdaniem bicie piany o jeden dzień q obliczu reszty dni, gdy dzieci maja normalnie wstep, jest jednym z powodow, dla ktorych ci, co nie przepadają za dziecmi, nabieraja do nich jeszcz wiekszej niecheci.
To trochę tak jak z Ukraińcami. Na początku wojny mieli u nas taką pomóc, jakiej w krajach zachodnich nigdy by nie dostali, byli przyjmoqani z dobroci serca do prywatnych domów. Ale q czasie, gdy ich przywileje nie słabną, czujemy się dyskryminowani w naszym własnym kraju. I tak, dzieci może by nie były dla wielu takim problemem, gdyby nie fakt, że każda impreza, która nie jest dla nich przewidziana, spotyka się z tyk ostrym sprzeciwem, podczas gdy jest mnóstwo imprez dedykowanych tylko dzieciom.
"Dorośli zakładają, że wiedzą, jak życie z dzieckiem wygląda" - odnosisz to do bezdzietnych, a z moich własnych obserwacji terenowych wynika, że to częsciej osoby decydujące się na dzieci orientują się dopiero po fakcie, jak życie z dzieckiem wygląda ;) Często mawiam żartobliwie, że onkolog nie musi mieć raka, by mieć specjalistyczną wiedzę w swojej dziedzinie - choć drastyczne doswiadczenie chemioterapii pewnie na siłę poszerza jego horyzonty ;) Wiedzę o etapach rozwoju dziecka, jego zdolnościach poznawczych i ograniczeniach dotyczących kontrolowania zachowania i przewidywania skutków działań trzeba nabyć. Człowiek nie staje się świadomym rodzicem tylko dlatego, że fizycznie był zdolny do aktu płodzenia - tak jak bezpłodność nie wyklucza ludzi z możliwości bycia świetnym rodzicem niebiologicznych dzieci. To kwestia wrażliwości indywidualnej i chęci zrozumienia maluchów. Swoją drogą, czytając komentarze do wideo nie mogę opędzić się od myśli, jak szybko ciążymy z powrotem do idei społeczeństwa, w którym dziecko porusza się w wyznaczonych strefach - bo przecież wspólczesne podejście do dzieci i dzieciństwa jest bardzo młode, ma zaledwie 100-120 lat. Jestem ciekawa, jak te tendencje dalej się rozwiną.
Nie mam problemu ze strefami bez dzieci. Jest naprawdę wiele miejsc, do których z dzieckiem można pójść bez żadnego problemu i to też nie jest tak, że co druga knajpa czy kawiarnia jest strefą bez dzieci. Wydaje mi się, że temat jest trochę rozdmuchany, szczególnie kwestia tego Aqua Parku. Pomijając już fakt, że to było jednorazowe wydarzenie, to, nawet jeśli ustaliliby sobie jeden dzień w tygodniu na children free, to w sumie co z tego? Większym problemem jest dla mnie ten alkohol, który miałby tam być sprzedawany. Wiadomo jaki jest świat i jacy są często rodzice, mają swoje dzieci w poważaniu i ich nie wychowują jak trzeba, z różnych względów. To się raczej nie zmieni. A dopóki się nie zmieni, nie widzę problemu w strefach bez dzieci. Człowiek przynajmniej wie na czym stoi i wie, że w danym lokalu będzie sobie mógł wypić kawę w spokoju.
Nie dzieci same w sobie są problemem i nigdy samo „dziecko” mnie nie zirytowało w miejscu publicznym. To rodzice, którzy nie zwracali na nie uwagi, nie interesowali się, pozwalali na niszczenie rzeczy wokół i rozwalanie np. jedzenia w restauracji powodowali, że sama chciałam podejść i zareagować i na pewno znaleźć się w miejscu, gdzie takiej rodziny by nie było. Dzieci są „złe i niegrzeczne” przez wychowanie i rodziców a nie samo w sobie… Plakat aquaparku promujący ten jeden dzień bez dzieci miał być prześmiewczy a nie demonizujący, nie widzę powodu, żeby dopisywać do niego jakieś konspiracje
A dlaczego nie zwracasz uwagi kiedy ktoś niszczy mienie albo ci przeszkadza? Przeciez socjalizacja dziecka polega rozniwz na wystawieniu go na krytykę innych.
@@AniaGemma tyle, że później słyszy się od rodziców, że jakim prawem zwraca się uwagę ich dziecku. Zaczynają kręcić aferę nie widząc winy w sobie tylko w osobie, która w sumie chciała dobrze. Kolejna kwestia, jest taka, że w przypadku dorosłych, którzy upiją się i zaczynają zachowywać się nie właściwie, ochrona lokalu, pracownik, właściciel, może takiego dorosłego wyrzucić i dzięki temu dostanie poklask innych dorosłych. Jeśli zostanie upomniana rodzina z dzieckiem, rodzic zacznie się wykłócać, a później może wstawić do internetu nagranie oskarżające to miejsce o dyskryminacje i znowu nie widzi winy w sobie czy dziecku. Społeczeństwo socjalizuje dzieci, ale najpierw musi mieć na to przestrzeń, bo i tak w tych najwcześniejszych latach życia to rodzic jest autorytetem dla dziecka. Nie ma innej możliwości nauczenia dziecka życia w społeczeństwie niż przebywanie w nim, ale musi być włożony w to wysiłek. I mogę podać jeden z wielu przykładów z mojego życia, ale który miał miejsce parę godzin temu. Poszłam na śniadanie do kawiarni. W lokalu było cicho I spokojnie, dopóki nie weszła rodzina z 3 dzieci. Jak niemowlaczek zaczął popłakiwać nikt nie zareagował, bo to niemowlak i tak się dzieje, ale jak pozostała dwójka dzieci, w wieku idelanym do tego, żeby uczyć kultury przebywania w miejscach publicznych, krzyczała i uderzała w stół, a rodzice nic z tym nie robili, to ludzie zaczęli się irytować. Para ze stolika obok zwróciła uwagę, na co rodzice też nie zareagowali.
@@AniaGemmaNiestety często zwracając uwagę spotyka się człowiek z wielkim obrażeniem i krzykami że strony rodzicielki, w skrajnych przypadkach dochodzi nawet do rękoczynów. Ja po 2 sytuacjach gdzie po zwróceniu uwagi madka, bo inaczej jej nie nazwę, rzuciła się do mnie z rękami bardzo chętnie unikam miejsc z dziećmi żeby móc jako osoba z ADHD nie narażać się na dodatkowe steresy, bodźce czy tego typu nieprzyjemne sytuacje.
@@AniaGemma szczerze osobie niszczacej mienie ciezko zwrocic uwage jesli jest agresywna, ale juz gdy ktos dorosly np blokuje ruch albo glosno gada przez telefon to czesto zwracalam uwage i o dziwo dzialalo; natomiast z rodzicami, ktorzy nie zwracaja uwagi dziecku, praktycznie nie da sie dyskutowac, bo odbieraja to jako atak na dziecko albo rodzicielstwo - nikt tu nie chce atakowac dziecka albo samego faktu bycia rodzicem tylko brak odpowiedzialnosci
Problemem sa rodzice to raz, a dwa nie wiem po co wlec ze soba dzieci w kazde mozliwe miejsce ( nie mowie tu aquaparku), osobiscie pierwszy raz w knajpie bylam majac chyba 7 czy 8 lat i bylo to duze przezycie. Nie rozumiem, po co wiec brac male dziecko do takiego miejsca jak wlasnie restaracja - teraz oczywiscie odbijecie pileczke, ze hur dur nie mam z kim zostawic dziecka wiec biore.. no ok jesli to nie wiem luzna knajpa serwujaca domowe obiady to luz, ale po co brac dziecko w inne bardziej oficjalne miejsce... Moze jednak przyczynia sie do tego temat, ze dziadkowie nie chca pomagac nawet jesli moga... a sami gdy mieli male dzieci podrzucali je na cale wakacje do dziadkow itd... Moje podejrzenie wiec jest raczej takie, ze kiedys jednak jak sie chcialo gdzies isc to kaszojadek zostawal z babcia, a teraz babcia nie ma ochoty... Ja sama jako gowniak siedzialam w wakacje u jednej babci, a u drugiej w trakcie reszty miesiecy zanim poszlam do przedszkola. Dzis gdybym miala dziecko, nie moglabym liczyc na zadna pomoc od strony swojej matki, a od mamy chlopaka tylko na dodatkowa pomoc dorazna... wiec lat mam 33 i dziecka swiadomie nie bede miec wczesniej niz za 5 lat... Kiedys tez jakby niepatrzec, tego typu rozrywek bylo mniej oraz dostepnosc przeszkoli i zlobkow byla znacznie wieksza ( to tez niezly paradoks, bo dzieci jest ulamek tego co kiedys a miejsc jak na lekarstwo w takich placowkach...) ...rodzice wiec sa pewnie tez przemeczeni i musza sila rzeczy ciagnac gowniaki za soba... Mam wrazenie, ze milenialsi i Zetki sa tak olane przez wczesniejsze pokolenia, ze wychodzi to na kazdym kroku...
Przede wszystkim kiedyś panowała zasada, że dziecko wychowuje cała wioska. Jak się coś przeskrobało i świadkiem był sąsiad, to sąsiad opieprzył, jeszcze opowiedział rodzicom, oni też opieprzyli i dali karę. Dziś, jakby się dziecko sąsiada opieprzylo za skandaliczne zachowanie, to rodzice tego dziecka q najlepszym wypadku zwyzywają człowieka od najgorszych. A dzięki temu, że każdy miał niepisane prawo do nauczenia cudzych dzieci funkcjonowania w społeczeństwie, to dzieci, mimo że było ich więcej niż dziś, były mniej nienawidzone przez otoczenie. Były wychowywane przez rodziców i innych ludzi, ale też były bardziej samodzielne i zamiast wyć bo nie mają tableta, same sobie organizowały zabawy, często też zajmowały się młodszym rodzeństwem i ogólnie były bardziej zaradne. Dziś 8-9 latek wymuszający zabawki płaczem to niestety norma, a dawniej, jakby nie patrzeć, dzieciak w tym wieku potrafił urządzić sobie zabawy z tego, co go otacza. Kto z nas nie biegał po krzakach z patykiem imitującym karabin? Miałam z siostrą duża maskotkę dinozaura, która dawno straciła głowę, ale bezgłowa reszta przez wiele lat była autobusem, statki wycieczkowym i samolotem dla naszych lalek. 10 lat później moja kuzynka dostawała spazmów, że ma tylko jeden samochód dla Barbie. A jeszcze te 10 lat wcześniej domkiem dla lalek był regał albo inna szafka, a mebelki budowało się z klocków. Natomiast większość była wyobrażona i zabawa była przednia.
Szczerze zawiodłam się co do twojego jednostronnego i mocno nie bioracego pod uwage osob z ADHD, na spektrum autyzmu czy z innymi problemami sensorycznymi podejscia. Mam wrażenie, że sama mocno demonizujesz w tym filmie dorosłych potrzebujacych ciszy i spokoju, a jednoczesnie chcących uczestniczyć w życiu społecznym.😔
Ostatnim razem przy poruszeniu tematu rzuciła stwierdzeniem że skoro osobom z tego typu problemami sensorycznymi nie przeszkadza dźwiek mieszania herbaty łyżeczką w kawiarni czy roboty drogowe w mieście, to wydziwiają z tym narzekaniem że płacz dziecka męczy, więc może lepiej że w to drugi raz nie szła.
Absolutnie nie masz racji. Dzieci to osoby, które niesamowicie ciężko znieść w przestrzeni publicznej, więc przestrzenie wolne od dzieci to błogosławieństwo, które powinno po pierwsze się rozrastać (mam nadzieję, że jak najszybciej), a po drugie powinno być coraz bardziej propagowane, byśmy my - bezdzietni, lubiący spokój, i stawiający swój komfort na pierwszym planie wiedzieli gdzie możemy się udać, by ten spokój, i komfort nie zostały zaburzone. Poza tym czy aquapark zrobił coś złego? Oczywiście, że nie. Piękna akcja. Swoją drogą czy każdemu to miejsce kojarzy się najmocniej z rodziną z dziećmi? Oczywiście, że nie. Wielu osobom kojarzy się to z relaksem, wypoczynkiem, i naładowaniem baterii, ale jak ktoś się obok drze, robi niesamowity hałas i psuje mój czas wolny, to baterii nie naładuje. I owszem - argument, że ja sobie dzieci nie robiłam jest jak najbardziej trafiony, bo dlaczego mam chcieć spędzać czas z dzieckiem osoby, która nie jest mi bliska? Jeśli mówisz, że dlaczego Ty masz spędzać czas ze mną, skoro mnie nie znasz itp, to zawsze możesz udać się w inne miejsce, i poszukać miejsca, gdzie Twoje dziecko nie będzie przeszkadzać. Poza tym zmuszanie bezdzietnych przez dzietnych do akceptacji dzieci jest czymś okropnym. I to jest właśnie absurd :) Podsumowując: Strefy bez dzieci są czymś cudownym, i niesamowicie czekam, aż będzie ich więcej, bo nie każdy musi lubić dzieci i spędzać swój cenny czas na marnowaniu nerwów na ich obecność w przestrzeni, w której w ogóle ich nie chce.
W temacie tego ze za kilka lat to bez nas mogą zrobić strefy... A nie ma już takich? Niech ktoś zrobi eksperyment. Niech dorosly bezdzietny facet, załóżmy ze chudy, spróbuję pojsc na plac zabaw posiedzieć. Zrobić sobie urodziny na sali zabaw (za mojego dzieciństwa czegoś takiego nie bylo, chciałabym sie pobawić). Pójść na jakiś event typowo dla dzieci i ich opiekunów. Pytanie jak zostanie potraktowany? Piszę o mężczyźnie, kobiety jednak ciut lepiej postrzegane pod tym względem
Dzieci przeszkadzają ale tylko w Polsce w Hiszpani głośne dzieciaki - znaczniej niż nasze polskie - nikomu nie przeszkadzają Jestem bezdzietną lambardziara, ale to jak mówi się o dzieciach w Polsce dla mnie jest przerażające
Bardzo duża liczba rodziców nie reagują na zle zachowanie dzieci. Większość z nas jest przebodzcowana, więc ma dosyć słuchania pisków i wrzasków. Aquapark jeśli jest prywatny ma święte prawo zrobić jeden dzień bez dzieci. Nie widzę w tym nic złego.
Nie mam nic do dzieci. Dzieci mają prawo nie wiedzieć jak się zachować. Paskudni są rodzice, którzy twierdzą, że na urlopie nie muszą się zajmować dziećmi. A w hotelu to szczerze bardziej jak dzieci to przeszkadzają np. pijani dorośli, którzy zachowują się jakby wszystko należało do nich.
Plakat jest okropny i przekreślone płaczące dziecko na nim to nie śmieszny żart. W parku wodnym suntago jest strefa bez dzieci która różni się od tej z dziećmi tym że nie ma atrakcji dla dzieci i są kolory takie mniej dziecięce. W Centrum Nauki Kopernik w Warszawie też jest jeden wieczór w miesiącu bez dzieci. Są wtedy organizowane bardziej dorosłe rozrywki, choć normalnie cały obiekty w zasadzie przeznaczony jest dla dzieci. Nie słyszałam żeby któreś z tych obiektów było krytykowane, bo ogólnie zorganizowanie takiego dnia czy strefy nie jest kontrowersyjne, to sposób komunikacji aquaparku Fala jest.
Problemem nie są dzieci, tylko rodzice. Rodzice, którzy nie zajmują się dziećmi, nie interesują się nimi, a szczególnie nie reagują na zachowania niezgodne z normami społecznymi lub po prostu uciążliwe. Jestem jak najbardziej za tym, żeby rodzice wychowywali swoje dzieci, ale bardzo rzadko widzę sensowną i wychowawczą reakcję rodzica. Pozwalam sobie to oceniac, ponieważ własne dzieci wychowałam, więc mam praktyczne doświadczenia, a jako nauczyciel mam też pojęcie o rozwoju dziecka itd. Dlatego oprócz oburzenia (czasem słusznego - ten plakat jest okropny), warto pomyśleć o tym, co rodzice mogą robić, żeby dzieci akceptowano społecznie w większym stopniu.
Właśnie wychowanie tu jest kluczowe. 5 lat temu zaczęłam trenować krav magę. Koledzy z treningów czasem dzieci przyprowadzali, bo nie mieli do nich opieki. I zdarzało się, że na treningu, gdzie 16 doroslych osób, głównie mężczyzn, pierze się po mordach, a dzieci w wieku przedszkolnym, choć nie było strefy z zabawkami, bawiły się po swojemu, trochę ćwiczeń razem z nami robiły. Ale to trzeba odpowiedniego wychowania, żeby w takim miejscu dzieci umiały się zachować, a bardzo łatwo, żeby tam oberwały. Nigdy się wypadek nie zdarzył, bo dzieci wiedziały, że nie wszystko im wolno Z kolei bardzo często na koncie tenisowym, własności hotelu z restauracją, w sezonie weselnym, ciężko się pozbyć dzieci, które są gośćmi wesela i biegają po korcie, zabierają nasze prywatne piłki i utrudniają grę, podczas gdy nasz opłacony czas na korcie upływa. Rodzice nie reagują na prośby, żeby pilnowali dzieci, bo one się tylko bawią. I często dopiero mocne słowa i wyzwiska działają.
Aniu, uwielbiam cię oglądać ale tu totalnie się z Tobą nie zgadzam. Strefy bez dzieci to nic złego. To odpowiedź na potrzeby części społeczeństwa. Robisz z igly widły.
Ja rozumiem to, że dzieci powinny bywać w miejscach publicznych, uczyć się obycia, kulturalnego zachowania, ale to nie zawsze wychodzi. Rodzice powinni kierować się przede wszystkim charakterem dziecka i na tej podstawie dobierać mu aktywności. Kiedyś było mniej miejsc rozrywkowych to i nie było takich problemów. Podam przykład moich sąsiadów. Ich najmłodsza córka w wieku 2-3 lata potrafiła przepłakać nawet kilka godzin bez przerwy, gdy się skaleczyła, przestraszyła czegoś, itp. Rodzice jej za to nie karali, tylko pozwalali się wyżyć. Ale wiedzieli, że nie mogą jej nigdzie zabierać, bo to samo mogłaby zrobić poza domem. Po prostu do znajomych, rodziny w gości szli ze starszymi dziećmi, a małą zostawiali z babcią. Gdy podrosła, przeszło jej to, nie ma żadnych zaburzeń.
Na początek: chcesz być w przestrzeni z dziećmi, to idź do kasyna - serio Ania? Jeśl nie chce przebywać w towarzystwie dzieci, nie cały czas, a w konkretnych momentach życia, to mam iść do kasyna albo może domu publicznego? Ten wstęp jest po prostu krzywdzący i bolesny. Nie jestem mamą. Nie chce nia być. I to jest bardzo dobrze przemyślania i trudna decyzja - między innymi przez podejście do ludzi bezdzietnych / niechcących przebywać w przestrzeniach z dziećmi non stop, przez osoby z taką postawą jak ta, która prezentujesz w tym filmie. Wiesz dlaczego? Bo brakuje w niej empatii do drugiego człowieka, o której tak często mówisz. Zaznaczmy to również mocno: nie mówię, że dzieci albo rodzice są źli abo robią coś nie tak w przestrzeniach publicznych - nie mnie to oceniać, bo dzieci nie mam, nie wiem, jak to jest kiedy pociecha położy się na środku sklepu z płaczem i co się wtedy powinno zrobić. I dla matek, i dla ojców, i dla dzieci mam bardzo dużo empatii. Uważam, że wychowanie małego człowieka to najtrudniejsza rzecz, którą można w życiu zrobić - i z tego miejsca ogromny szacun dla wszystkich rodziców! Jesteście bohaterami! Niemniej jednak faktem jest, że coraz więcej osób decyduje się na to, aby dzieci nie mieć. I takie akcje, jak ta, od której zaczęłaś (pomijam fatalną formę podania, alkohol i wszystko inne, co z tym wydarzeniem jest nie tak), to jest odpowiedź na potrzeby takich osób. Czy naprawdę tak wielkim problemem jest, że jeden dzień w miesiącu aquapark, który mnie przykładowo z miejscem dedykowanym dzieciom się nie kojarzy, będzie na nie zamknięty? Albo że jedna na 50 kawiarni nie przyjmuje klientów poniżej 12 roku życia? Mejmy dla siebie wzajemnie więcej szacunku i empatii. To działa w dwie strony - rodzice i bezdzietni. Dzieci i dorośli. Tu nie chodzi o tworzenie frontów jak podczas II Wojny Światowej. Chodzi o to, żeby stanąć po jednej stronie - stronie wzajemniego zrozumienia. Mówisz również w filmie, że rodzice, którzy nie chcą dzieci w przestrzeniach publicznych to osoby, które były wmanewrowane w bycie rodzicem. To nie prawda - po raz kolejny, matki, które znam, a z własnej woli i chęci dzieci mają - raz na jakiś czas chcą usiąść na herbatę w kawiarni (nie w dyskotece albo w kasynie) i skorzystać z odpoczynku od bąbelków. Do tego mamy coraz więcej osób nadwrażliwych na głośne dźwięki, albo po prostu - z depresją - chorobami, które do dzisiaj nie są traktowane przez społeczeństwo poważnie. Na koniec ta nieszczęsna mizoginia. Tu znowu opieram się na własnych doświadczalniach, ale obracam się w raczej męskim towarzystwie i nigdy, przenigdy żaden z moich kolegów nie pisnął nawet złego słowa o płaczącym obok dziecku - niezależnie od przestrzeni. Kobiety - wręcz przeciwnie. Ale znowu - być może to moja bańka. Na koniec: agresja. To, co Ty nią nazywasz, ja zdawałabym przebodzcowaniem. A to dotyka nas wszystkich - również (a może szczególnie) rodziców. Właśnie to przebodzcowanir sprawia, że coraz częściej potrzebujemy chociaż mikro przestrzeni, w których chcemy doświadczyć chwili spokoju - nie każdy ma możliwość na pojechania do lasu albo nawet pójścia na spacer - bo po prostu nie ma na to czasu. Jest praca, jest dom, często są również starsi bliscy, którymi trzeba się zaopiekować. Mimo tej niezgodności poglądów w temacie dziecięcym, pozostajesz dla mnie ogromną inspiracją! Najważniejszym jest, aby podchodzić do siebie z empatią i szacunkiem. I co najważniejsze - na spokojnie rozmawiać o tematach trudnych - a ten, który tutaj poruszyłaś zdecydowanie taki jest. Żałuję tylko, że w punkcie wyjścia wyszłaś z założenia, że jesteśmy przeciwnymi obozami, zamiast wyjść z punktu próby empatycznego zrozumienia drugiej strony.
@@AniaGemma ale zauważasz, że sama też dyskryminujesz osoby, które są zainteresowane udziałem w imprezach nie dla dzieci? Prezentujesz dokładnie takie samo podejście jak ci, co propagują niechęć do dzieci. Tak samo nie potrafisz wykazać empatii. Skoro więc gardzisz nimi, to gardzisz i sobą.
Po Twoim poprzednim materiałem, uświadomiłam sobie, że ja robię dokładnie na odwrót. Specjalnie na wyjścia na miasto wybieram miejsca, w których mogą być dzieci. Po dogłębnej wewnętrznej analizie już wiem dlaczego - chcę spokoju od strony DOROSŁYCH. Przy dzieciach ludzie dorośli MUSZĄ się hamować. W przestrzeni, w której są dzieci nie można odpi*rdalać chlewu, ot co 💁🏻♀️ Sto razy bardziej wolę popiskujące dzieci niż *za* głośne rozmowy (często podpite), rynsztokowy język, smród z palarni, nieprzyjemne zaczepianie i resztę tego typu atrakcji. Informacja o 'poszerzeniu' oferty AQUAPARKU(!!!) o alkohol tylko utwierdza mnie w tych odczuciach. Zaczynam nieśmiało podejrzewać, że wcale nie chodzi o zachowanie dzieci, a o świętą wolność dorosłych do upadlania się, braku zahamowań, właściwie anihilacji całej przestrzeni przez 'kulturę' barową.
Naciąganie argumentacji, manipulacja faktami to esencja tego filmu. Czuję się dyskryminowana przez palaczy, bo ja nikogo nie zmuszam do partycypowania w moich nałogach. Podobnie czuję się dyskryminowana przez rodziny z dziećmi, które drą się w miejscach publicznych, bo zarabiam na ich 800 plus i jeszcze nie mogę spokojnie wypić kawy. A empatia powinna działać w dwie strony. Dzieci się wychowuje, a nie hoduje. I przecież tu nie chodzi o dzieci, tylko o ich rodziców, którzy chcąc mieć chwilę względnego spokoju pozwalają gnojkom się drzeć i niech się społeczeństwo nimi zaopiekuje w tym czasie. Ja nie zmuszam nikogo do ponoszenia konsekwencji moich wyborów i oni też nie powinni zmuszać mnie.
Moim zdaniem wydzielenie obszarów np na termach czy innych miejscach rozrywki gdzie dzieci maja prawo dać upust swoim emocjom i zabawie oraz na obszar do odpoczynku w ciszy dla doroslych jest jak najbardziej w porządku. Jako dorosly człowiek potrzebuję relaksu i wybierajac się np na termy płacę żeby odpoczać a wrzaski dzieci i ich jeszce głośniejszych pokichanych opiekunow sprzwiają tylko frustracje . Nie wszyscy muszą być wszędzie, a poza tym chyba powinno się zacząć od kultury osobistej to wtedy myślę że byloby mniej takich problemów.
Kurcze, niby nie powinno tak być, ale wcale się temu nie dziwię... Rodzice nie wychowują dzieci, tylko hodują, dzieci zachowują się tragicznie. A szczególnie w miejscach typu aquaparki. Nie da się wypocząć, popływać itp. Mam wrażenie, że kiedyś dzieci były spokojniejsze i dzieci były wychowywane lepiej. Dlatego kiedyś mniej one przeszkadzały innym.
Kiedyś powszechny był system kar i nagród. Uważam, że bardzo dobry. Nie chodzi o kary cielesne, bo to paskudne, ale za złe zachowanie odsunięcie od jakichś tam przywilejów, dodatkowa praca domowa na ocenę. Zresztą, nie tylko w zachowaniu ale i w nauce. Moja babcia nauczycielka nauczania początkowego, miala q klasie tabelkę z postepi w czytaniu. I jak postępy były to dziecko miała wrysoqywaną w rubrykę kropkę o odpowiednim kolorze, a jak postępów nie było, kropka była czarna. I to motywowało dzieci do ćwiczenia. Jak rodzice na qywiadowce widzieli tabele na ścianie i wyniki, to też dla nich była motywacja do ćwiczenia z dziećmi. I mimo braku tak dużego dostępu do logopedów, dzieci nie miały tak masakrycznyvh problemów z wymową jak dziś, gdzie logopeda jest na każdym kroku. I czytały płynnie i wyraźnie. Dziś wystarczy się wybrać choćby mszę do kościoła, gdzie nastolatek ma przeczytać czytanie i nie ogarnia idei znaków interpunkcyjnych i czyta bez jakiegokolwiek ich uwzględnienia. Bo dziś jak się zqroci uwagę rodzicowi, że dziecko ma jakieś braki, to rodzic zazwyczaj robi nauczycielowi awanturę, i braku szacunku do tego nauczyciela uczy dziecko. I wtedy dziecko kompletnie olewa jakiekolwiek czynności na zajęciach, bo rodzice uważają że jest najmądrzejsze i nic nie musi. Pół rodziny w szkolnictwie pracuje i z tego co słyszę, z roku na rok jest coraz gorzej. Co zresztą widać w wynikach egzaminów. Coraz bardziej wszyscy skupiają się na wyszukiwaniu co może być obraźliwe dla jakiejś grupy społecznej, zamiast skupić się na edukacji.
Dziecko jest dzieckiem... bardziej irytują mnie rodzice którzy są zajęci telefonem czy czymś innym. Ostatnio byłam w szoku kiedy w pociągu dziecko trzyletnie łaziło w butach po siedzeniach (i ok rodzic nie widział problemu a dziecko to tylko dziecko) ale później zaczęło włazić na okno...ja wpadłam w panikę. Panie w końcu przerwały rozmowę by zareagować bo chyba wyczuły nerwową atmosferę i siłą zaciągła dziecko na siedzenie po czym (dziecku nie wytłumaczono co zrobił źle, dostał po prostu komendę) oczywiście się wierciło. Na co matka uderzyła dziecko (to nie był klaps!) chciałam zareagować ale obie kobiety mówiły w innym języku. To było straszne! Czasem mam ochotę na takie strefy tylko i wyłącznie przez rodziców...
@@AniaGemma ja też byłam. Żyje w mieście gdzie jest różnorodność narodowa...i owszem mój język (mieszkam w Monachium) niemiecki jest na tyle komunikatywny że mogłabym zwrócić uwagę problem w tym że panie nie mówiły w owym języku (mogę się tylko domyślać w jakim bo był dźwiękonaśladowczym do naszego) niestety tak powstają stereotypy. Jak mówię dzieci są różne..kochane irytujące, wesołe energiczne. To rodzice są teraz problemem. Kiedyś jak ktoś zwrócił uwagę to rodzic mówił "widzisz, nawet pan/pani ci mówi...nie ładnie". Teraz...to rodzic rzuci się obrażony jakim prawem się odzywam. To takie smutne i frustrujące. Może dlatego kolektyw upada bo kult jednostki się wynosi na piedestał.
Plakat graficznie nie trafiony ale pomysł dobry, ogólnie popieram, trzeba np pomyśleć o seniorach którzy też chcieliby skorzystać z takiego miejsca, relaks czy rehabilitacja, często mogą mieć problem z poruszaniem się a te wszystkie niepilnowane dzieci to nie na zdrowie tych seniorów, bo tak, największym problemem są tutaj rodzice którzy na prawdę wielu dzieciom pozwalają na zbyt dużo, kompletnie nie uczą ich kultury, i jeżeli Aniu uważasz że nigdy nie widziałaś tego to znaczy że jednak troszkę się nie orientujesz, bez urazy 😉 bo jest to na prawdę nagminne, sama jako mama uważam że jest potrzeba takich miejsc i wybacz, nie tylko w kasynie czy klubie nocnym jakie były Twoje przykłady, jak zwykle tylko pod tezę niestety…
Zgadzam się ‚ze problemem są rodzice, którzy nie potrafią nauczyć dziecka jakichś podstawowych zasad społecznych w miejscu publicznym. 🫤🫤🫤 P.s. dzieci tez są wrażliwe na bodźce, których jest coraz więcej w galeriach handlowych, sklepach itp. i jest im trudno sobie z tym poradzić. Więc tym bardziej to problem z rodzicem, który jest dorosły. 👍
A ta akcja nie była jednorazowa? Więc bez przesady Gdy idę n basen chce się zrelaksować.Chce wejść do wody i przytulić się do mojego partnera i porozmawiać Nie mam wanny.Chce moczyć dupę za nie małe już pieniądze. Tak dorośli są głosni ale 80% reaguje na negatywne spojrzenie.Ale żaden dorosły nie chlapie mi w twarz gdy ja spokojnie sobie zajmuje 1/100 basenu( niezależnie od wybranego miejsca) przez ta niecała godzinę
14:45 "jako rodzic, nigdy do takiej sytuacji bym nie dopuściła" słowa kluczowe... cała wypowiedź poprzedzająca te zdanie jest piramidą teorii, w której Pani Ania próbuje usprawiedliwić to, że rodzice dopuszczają pewne zachowania swoich dzieci, po czym stawia granicę - no nie chodzenie po stole to nie..., bo tego Pani Ania sobie nie wyobraża, ale krzyk w sklepie, gdy chce się czegoś dziecku odmówić, to już tak..., uleganie szantażowi dziecka, to już tak... A może po prostu zacząć od wychowania w domu, żeby nie było problemów w mieście w restauracji, w sklepie? Jeśli dziecko tak się zachowuje w sklepie, to jest po prostu zły kontakt rodzica z dzieckiem. Moje dziecko będąc w sklepie nigdy nie prosiło o kupno tego, czy owego, no nie wiem, dlaczego, może dlatego, że nie zabierałam dziecka do sklepu - bo po co?, żeby było trudniej i dłużej robić zakupy? Mam tu na myśli dzieci 1-5 lat. A jak już zabierałam, to po to, żeby kupić mu ubranie, bo trzeba przymierzyć, a na pytanie, co chcesz, aby ci kupić, dziecko odpowiadało, że "nic"... może dlatego, że nie przedstawia mu się w domu jako priorytetu posiadania rzeczy, ani 'kupowania rzeczy" i nie sadza się dziecka przed TV, żeby mieć spokój, tylko zabiera dziecko na spacer, na podwórko, do lasu i opowiada o tym, co nas otacza, a nie co jest w sklepie do nabycia, echhh, próżna gadka.... No i nie dawajcie dzieciom smartfonów, jest na ten temat film na UA-cam, jak to jest szkodliwe - to są badania z ostatnich 5 lat...
Tyle że czasem rodzic musi zrobić zakupy, a nie ma z kim w tym czasie zostawić małego dziecka, bo np. wychowuje je samotnie lub drugi rodzic jest w pracy. Łatwo powiedzieć "nie zabieraj dziecka to nie będzie problemu".
@@katarzynaj5262 Rozumiem, że musi zabrać dziecko do sklepu, ale wtedy ma listę zakupów i nie błąka się po sklepie wśród półek z zabawkami, tylko kupuje ważne rzeczy do posiłków i wychodzi, a podczas zakupów również rozmawia z dzieckiem, pokazując mu co jest ważne. Może np. wybierając pieczywo powiedzieć "nie kupię tego chleba, bo jest niesmaczny i boli od niego brzuszek, a kupię ten chleb, to będzie lepsze trawienie." Jeszcze lepiej powiedzieć, "kupimy ten chlebek z ziarenkami, bo bardziej go lubimy" - tu podkreślamy, że mamy podobny smak oboje, to bardzo ważne... tym drobnym stwierdzeniem podkreślamy, że jesteśmy z dzieckiem spójni - dla dziecka to bardzo ważne poczucie bycia całością z rodziną. Ogólnie rozmawiając z dzieckiem trzeba baardzo ważyć słowa i być konsekwentnym. Pamiętajmy, że nawet w tym sklepie jesteśmy z dzieckiem My i Ono, a nie: My i sklep oraz osobno: dziecko i sklep. Ważny jest kontakt wzrokowy podczas zakupów, aby dziecko rozumiało, że to My oboje" wyszliśmy z domu i My oboje" robimy zakupy. Dla dziecka ważne jest to, że coś robi "razem z mamą:", czy "razem z tatą"
@@GinettaBwabye moje pierwsze dziecko też nigdy nie prosiło o nic w sklepie i nadal tego nie robi. Drugi syn to zupełnie inny charakter- zawzięty, pyta i próbuje znacznie dłużej, jest bardziej wytrwały i uparty jeżeli coś chce osiągnąć. Wychowanie nie jest takie biało-czarne. Oczywiście, że trzeba rozmawiać, poświęcać czas… ale od charakteru zależy dużo. Jeżeli Pani dziecko jest wychowane tak, że jest Pani z tego dumna - szczerze gratuluję. Sama chciałabym kiedyś być dumna z tego jaka matka jestem. Chciałabym tylko zaznaczyć, że każda matka ma inną drogę do przejścia w wychowaniu.
@@kachura412 Nie twierdzę, że każde dziecko jest takie samo, dlatego tak ważne jest aby przyłożyć trochę wysiłku do tego, aby się dobrze z dzieckiem porozumiewać.
@@katarzynaj5262ale to też jest do ogarnięcia. Do sklepu idziecie w konkretnym celu, z listą. Można zaangażować dziecko w podawanie konkretnych produktów. Potem w kasowanie, płacenie. Nie dość, że dziecko jest zajęte i nie ma czasu wyć przy zabawkach czy słodyczach, to jeszcze uczy się robić zakupy i szybciej się usamodzielni w tym względzie
Cześć, z mojego punktu widzenia - problem jest gdzieś indziej - to nie jest kwestia braku empatii i tolerancji niektórych ludzi. To problem osób, które mają w nosie, co robią ich dzieci, nie zważają na to, że komuś przeszkadzają. Dość często widzą problem, ale udają, że to nie ich problem. Generalnie dzieci są kochane i od czasu do czasu potrafią być uciążliwe, ale problem to niemal wyłącznie rodzice.
To jest przejaw kultury indywidualizmu, którą kapitalizm po prostu wykorzystuje. Fajnie to zjawisko zostało opisane w książce "Zakaz gry w piłkę. Dlaczego Polacy nienawidzą dzieci". Wszyscy zapominamy niestety o tym, że żyjemy w społeczeństwie, a dzieci są po prostu jego częścią. Czasem głośną 😉 jako osoba bezdzietna właśnie zaczęłam się zastanawiać co bym wolała: głośnego, nawalonego dorosłego w aqua parku czy głośne, rozemocjonowane dziecko w aqua parku 😃 Wiolkrotnie zdarzało mi się w restauracji, parku, transporcie, że dziecko czy dorosły mnie irytowało i jakoś sobie poradziłam z tą emocją. Nie da się wyrugować każdego przeszkadzającego nam zjawiska z przestrzeni publicznej i fajnie by było gdybyśmy zaczęli sobie zdawać z tego sprawę. Można się trochę zastanowić czy naprawdę każdy fragment przestrzeni musi być zawłaszczony przez kolejne indywidualne jednostki, co w obecnym stanie kapitalizmu jest zwyczajnie dochodowe, czy nie lżej by było, gdybyśmy funkcjonowali bardziej jako społeczeństwo. I nie, nie chodzi mi o legendarne "zajmowanie się czyimś bachorem", tylko o parę minut cierpliwości w sytuacji gdy dziecko jest głośno. Arcy ważne "calle" osób pracujących z kawiarnii, w sytuacji gdy ja chcę sobie poczytać książkę, albo pogadać z koleżanka też potrafią być nieznośne. I co? I nic 😉a reklama aqua parku jest beznadziejna.
Ale wszystko toczy się o jednorazową imprezę. To w imię miłości do dzieci likwidujemy kluby, bary, bo nie wpuszczają dzieci? Chyba dobrze, że robi się imprezy, gdzie mogą bawic się ludzie niechętni dzieciom. Jedni drugim w drogę nie wchodzą i jest spokój. Są też miejsca, gdzie można swobodnie palić i jak ktoś nie lubi papierosów, to nie jest tam miłe widziany, ale za to ma mnóstwo miejsc, gdzie nie musi być narażony na dym. Za to miejsca dla palących też są potrzebne, bo palacze to też cześć społeczeństwa. Malo tego, kupując papierosy dorzucają się solidnie do budżetu państwa, bo te nie są tanie. Szanujmy wszystkich i dajmy każdemu możliwość znalezienia się w sprzyjających mu warunkach choć raz na jakiś czas. Jeden dzień, czy nawet impreza cykliczna, raz na miesiąc, nadal pozostawia mnóstwo czasu dla dzieci.
@@dorota1298nikt by się nie oburzył gdyby chodziło o kluby i puby, no to był aquapark. Gdyby aquapark nie był domyślnie miejscem TEŻ dla dzieci nikt by nie potrzebował robić plakatu bo rodzice by nie wpadli na to żeby tam przyjść.
@@barbaraszostak8459ale aquapark jest rozrywka dla każdej grupy wiekowej, to raz. W dodatku mówimy o jednodniowej imprezie. Wszystkie pozostałe dni są otwarte dla dzieci, ten jeden impreza dla doroslych, i to taka ogromną zbrodnia?
@@dorota1298 Nie chodzi o jeden dzień w jednym prywatnym aquaparku. Prawdopodobnie, gdyby narracja ogólnopolska odnośnie rodzin i dzieci była inna, a przekaz medialny parku stosowniejszy, to przeszłoby bez większego echa. Tymczasem to raczej ta wisienka, która poruszyła szerszy problem. Coś jak rozwód o brudne skarpety.
Typowo do nich? Dlaczego aquapark miałby być skierowany tylko do dzieci? No ale plakat jest nietrafiony, zgadzam się. Choć z drugiej strony po przeczytaniu niektórych komentarzy, to może też nie taki zły. Trochę mnie dziwi, że akurat w sobotę tak wybrali, skoro dzieci tylko weekend mają wolny... ale jeśli to jednorazowa akcja a nie cotygodniowa, to spoko, może być nawet sobota. Tym bardziej nie rozumiem problemu, w ten jeden dzień można chyba porobić z dzieckiem coś innego lub wybrać inny basen. A gdyby Hotel Mariott "od jutra przyjmował tylko rodziny z dziećmi na cały czas", to byłoby faktycznie dziwne i absurdalne, ale gdyby wyznaczył sobie powiedzmy taki tydzień w roku gdzie przyjmuje tylko rodziny z dziećmi, to spoko, nic bym nie powiedział, uznałbym że to ciekawa akcja, nawet jeśli akurat wtedy chciałem go zarezerwować - no trudno, tak się trafiło, taki peszek.
Ciekawa jest ta społeczna ewolucja, gdzie przeszliśmy drogę do akceptacji wszelkiej odmienności jako czegoś normalnego, a dzieci z przyszłości cywilizacji i człowieka stały się czymś co trzeba izolować i wykluczać. Wydaje się że obecnie więcej ludzi bulwersuje zakaz wstępu z psem do restauracji niż taki zakaz wobec małego człowieka. Przykro patrzeć dokąd to zmierza.
Nie jestem bardzo "dzieciowa" i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będę mieć dzieci. Jednak zgadzam się, że niechęć do dzieci i rodziców istnieje i trzeba być ignorantem, żeby jej nie zauważać. Memy stworzyły określenie "madki" czy "kaszojadów" i wymyślają niestworzone historie o okropnych rodzicach, którzy chwalą karygodne zachowania dzieci. (btw. przypomnijcie mi, jakie jest podobnie kąśliwe określenie na ojców?) Wywyższanie się nad zaniedbanymi "madkami", które wszędzie biorą te swoje bąbelki, kończy się, gdy faktycznie ma się pod opieką dziecko i okazuje się, że nie zawsze trafi się na te ciche, które lubi spędzać czas same. Uważam, że większość tego toksycznego podejścia, jest spowodowane zwyczajną, niewiedzą ile tak naprawdę pracy kosztuje wychowanie dziecka oraz, po prostu, brak podstawowej empatii. Nie uważam, że wprowadzenie jednego dnia "tylko dla dorosłych" w aquaparku jest tak złym pomysłem, ale trzeba mieć to na uwadze, że pewnego dnia może się to wymsknąć spod kontroli, że rodzice nigdy nie będą pewni, kiedy mogą zabrać ze sobą dziecko na zjeżdżalnie, bo każde miejsce będzie mieć inny harmonogram. Ludzie powinni się nauczyć funkcjonować w otoczeniu dzieci, czy je lubią, czy nie, tak jak rodzice muszą się dostosować do jakichś norm w miejscach publicznych. Samotność, która panuje w trakcie macierzyństwa, (najczęściej u matek) jest tak okropna, że aż wstyd, że się tak mało o tym mówi. Myślę, że jako my - dorośli, powinniśmy się właśnie wykazywać większym zrozumieniem i dawać młodszym przykład, a nie sami zachowywać się jak dzieci i tupać nóżką, że cały świat nie jest skrojony pod nas. A i zapomniałam dodać. Plakat jest paskudny. Nic by się nie wydarzyło, gdyby twórca podszedłby do tematu na poważnie.
A ja troche powiem że swojej perspeltywy. Bezdzietna, z dzietnymi kolezankami. Kiedys faktycznie halas mi przeszkadzal, mednak kilka lat juz na halas mam wywalone. Wszyscy jestesmy ludzmi. Dziecko tez potrzebuje bycia wsrod ludzi. Jednak przyklad aquaparku...coz. nie jest to miejsce dedykowane dzieciom. Korzystają z niego zarowno dzieci jak i dorosli. To, ze jest cykl.imprez tylko dla doroslych, to chyba nic zlego. Bo tu raczek chodzi nie o eliminacje halasu, a elimacje ryzyka i mozlowosc poluzoqania dla doroslych. Bo normalnie w takim przybytku trzeba byc wyczulonym, zeby tu dziecku krzywdy nie zrobic. Wzy pod uwage, ze wzzedzieusy na to uwazac, bo rodzice czesto sami daja sie poniesc zabawie, olewajac opieke nad dzieckiem. Populacja doroslych nie oburza sie, ze nie moga sobie isc na randomową salę zabaw i się w niej bawic, bo to miejsce przeznaczone dla dzieci. Jak obserwuje, dawanie smartfonow i innych urzadzen dzieciom, to nie jest juz rozwiazanie na uciszenie dziecka q miejscu publicznym. Nie, w miekscu publicznym dziecko ma luz. Smartfon idzie w uzycie jak dziecko marudzi w samochodzie czy w domu. Mamy przestrzenie stricte dla dzieci, mamy przestrzenie stricte dla rodzin. Wspominasz o silowniach, klubach, gdzie sa sami dorosli. Super, ale mieksca typu kawiarnia tez moga byc skierowane do doroslych i nie ma w tym nic zlego. To trocje jak z lamentem ze na wesela nie zaprasza sie dzieci, i one biedne wtedy sa wykluczone z rodziny, nie beda mialy okazji ppznac rodziny, tylko wesele jest taką okazją. Ale jak juz sie zaproponuje, zeby zrobili dziecku urodziny i zaprosili te rodzine, ktora chca zeby poznalo, to juz jest rozwiazanie nie do zaakceptowania. Wspominasz, ,e dyskryminowanie dzieci do dyskryminacja kobiet, zauwaz, ze mniekszy przyrost natiralny ma związek z tym, ze kobiety mogą, chcą i dzialają, zeby rozwijac sie zaqodowo, a chyba wszyscy zdajemy sobie sprawe, ze wyzszy przysrost naturalny na zachodzie ma zwiazek z nieograniczonym przyjmowaniem imigrantow przez zachod, co widac fak cudowne nie jest, bo zachod chce sie ich pozbyć i wcisnac krajom, ktore ich tak nie zapraszały. A dzieki tej nikłej ilosci imigrantow z Afryki, jestesmy obecnie jesnym z najbezpieczniejszych krajow Europy. Akceptujemy, ze sa miejsca dla dzieci i dla rodzin, wiec czemu miejsca dla doroslych są tak krytykowane?
Też zauważam trend wykluczania rodzin z dziećmi z przestrzeni publicznej. Są coraz mniej mile widziane w restauracjach, hotelach, sklepach, muzeach, czy kawiarniach. Uważam, że trend ten jest zupełjie naturalny, ale i niebezpieczny. Naturalny jest dlatego, że coraz mniej ludzi ma dzieci, a ci którzy je mają, mają ich (statystycznie) coraz mniej. Dzieci nie są powszechną częścią codzienności i odzwyczjamy się od ciągłego ruchu, krzyku, płaczu, czy kłutni. Jeśli nie jesteś z tym oswojony, to to to bez wątpienia przeszkadza. Dzieci potrafią być irytujące, zwłaszcza jeśli nie jesteś na to "uodporniony" wieloletnim ciągłym przebywaniem z nimi. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi chciałoby pozbyć się tego nieprzyjemnego elementu ze swojego życia. Jest to jednak niebezpieczne, bo coraz bardziej odbiera rodzicom możliwość robienia tego co inni dorośli. Zamyka ich w domach, placach i salach zabaw, czy domach kultury. Redukuje ich wyłącznie do roli opiekunów. Co do zasady trudniej im napić się kawy w restauracji, zjeść dobrą kolację, podróżować, czy zobaczyć gościnną wystawę. Jest to jeszcze trudniejsze gdy ludzie dookoła patrzą bykiem, a zupełnie niemożliwe gdy kelner wskazuke tacliczkę "tylko dla dorosłych". To z kolei sprawia, że rodzice mniej chętnie decydują się na kolejne dzieci i koło się zamyka. Jest to jednak niebezpieczne, bo to przyczynia się do tego, że stajemy się społeczeństwem starych ludzi. W moim roczniku urodziło się 2,5 raza więcej dzieci niż w roku 2023. Te 270 tyś z zeszłego roku w żaden sposób nie zapracuje na emerytury dla 730 tyś z mojego, nie wyda dość lekarzy, czy pielęgniarek, którzy mogliby leczyć nas na starość, nie wynajmie mieszkań, które kupiliśmy jako inwestycje, nie pchnie do przodu firm, których akcje kupiliśmy jako zabezpieczenie na starość. Nie mówiąc o tym, że nie wypełnią szeregów policji, straży, czy wojska, by nas bronić i chronić (tłum 70latków tego nie zrobi). Dziś musimy witać te dzieciaki wokół nas i ich rodziców otwartymi rękami (a przynajmjiej dzielnie ich znosić) i robić wszystko, by łatwiej było im zdecydować się na kolejne dziecko, i kolejne lata ciężkej harówki. Jeśli tego nie zrobimy, to za 20 lat wszyscy będziemy w wielkich tarapatach.
Plakat rzeczywiście mnie zszokował, ale sam koncept dnia tylko dla doroslych w moim odczuciu nie jest hejtem w stosunku do dzieci. W takich miejscach czesto robione są eventy np. z okazji dnia dziecka czy mikołajek dedykowane specjalnie w stronę dzieci. Wiec czemu nie można zorganizować dnia dla dorosłych? Normalne są też strefy tylko dla dzieci, jak i tylko dla doroslych (sauny). W saunach też organizowane są np. wieczory tylko dla kobiet. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
To prawda. Ale podczas tych eventow nie odmawia się wstępu doroslym.
Wystarczy informacja, że miejsce jest dostępne dla kategorii 18+. Bez nakręcania nienawiści do konkretnej grupy społecznej. Żyjmy razem i się szanujmy wzajemnie.
@@AniaGemma większość dorosłych w takie dni raczej rezygnuje, a rodzice są wtedy do pilnowania swoich dzieci
Gdy będzie wieczór tylko dla kobiet to na plakacie powinien być przedstawiony mężczyzna z puszką piwa w ręku, z brzuchem na wierzchu, wystającym z podartego t-shirta i ze znakiem zakazu?
@@GinettaBwabye czytałaś w ogóle mój komentarz?
Znowu g*burza o nic. Że aquapark ma być miejscem dla rodzin, a nie jest. Ale to nieprawda i przeinaczanie faktów! To była jednodniowa akcja, a nie całkowity zakaz wstępu dla dzieci na zawsze. Miejsce pozostaje dostępne dla rodzin z dziećmi w całym pozostałym czasie, więc naprawdę o co ten krzyk? Osobiście uważam, że fajnie, że takie miejsca czy akcje są dostępne. Tak samo zresztą jak miejsca przyjazne dzieciom, czemu nie mogą istnieć jedne i drugie? Dodam też, że siłownie, które wymieniłaś jako miejsca tylko dla dorosłych też już są coraz rzadsze - wiele siłowni oferuje kąciki dla dzieci, albo nawet specjalne zajęcia skierowane do maluchów. A w tym czasie rodzic może spokojnie poćwiczyć. Piszę o tym nie dlatego, że mam z tym problem, a po to, żeby podkreślić, że jest naprawdę dużo miejsc, gdzie można pójść z dzieckiem. Sama do takich chodziłam z moim maluchem. Problem tutaj znowu skupia się na dzieciach, ale właściwie dotyczy rodziców, którzy nie zajmują się dziećmi odpowiednio. Dzieci stały się tu znakiem, takim rozwrzeszczanym bachorem z tego nieszczęsnego plakatu. Forma przekazu rzeczywiście była słaba, ale samej akcji nie uważam za złą. Pomijając zamianę plakatu na ludzi z drinkami przy basenie…wszechobecność alk0 to już osobny temat-rzeka. Żeby basen stawiał na łączenie alko i pływania…to moim zdaniem jest temat na większą aferę niż jeden dzień bez dzieci.
Pierwszy raz się z Tobą nie zgadzam, Aniu.
Plakat i promocja wydarzenia są nietrafione, to prawda. Jednak sama idea nie budzi we mnie żadnych negatywnych emocji. Mówimy przecież o jednym dniu w roku! Rodzice z dziećmi mają pozostałe 364 dni, aby bawić się w aquaparku. Aktywności, o których wspominasz (tj. sauna, klub), to zupełnie inny rodzaj rozrywki niż aquapark. Dla dorosłych aquapark jest synonimem relaksu - przynajmniej ja tak to widzę. Aby w pełni odpocząć, cisza jest wskazana. Fakt, że na taki dzień bez dzieci przyszłoby wielu dorosłych, nie oznacza, że nie akceptują oni sposobu, w jaki bawią się dzieci. Wręcz przeciwnie. Korzystając z takiego wydarzenia, akceptują oni to, jak dzieci bawią się w pozostałe dni - po prostu nie chcą w tym uczestniczyć. Uważam, że inicjatywa dnia bez dzieci może przypominać, że dzieci mają pełne prawo do głośnej zabawy! Mając do wyboru dzień bez dzieci, osoby, którym przeszkadza hałas, wybiorą właśnie ten termin, co zapobiegnie frustracji i oszczędzi im negatywnych emocji w stosunku do dzieci, a także potencjalnych komentarzy w stronę rodziców. Moim zdaniem to sytuacja win-win, a ja posunęłabym się jeszcze do organizowania takiego dnia częściej, np. raz w miesiącu - aby szanować potrzeby wszystkich i zminimalizować frustracje odpoczywających dorosłych, upominanych rodziców i uciszanych dzieci.
Totalnie się zgadzam. Ja kocham dzieci, ale jednocześnie RAZ NA JAKIŚ CZAS chcę spędzić czas w ciszy i spokoju i super jak ktoś mi to umożliwia.
Z ta ciszą i spokojem trochę nietrafiony argument, bo wielu dorosłych potrafi się zachowywać głośniej niż dzieci
No ale chyba jest roznica miedzy smiechem i krzykiem studentow a darciem sie dzieciaka@@wiktoria8948
Myślę, że nie chodzi o ten jeden plakat i pomysł, a o cały koncept hejtowania/ dyskryminowania grupy społecznej jaka sa dzieci.
A ja się zgadzam z Anią bo tu chodzi przede wszystkim o podejście do tematu, o narrację...nie lepiej brzmiałoby: dzień tylko dla dorosłych albo strefa tylko dla dorosłych... konkretnie ale bez wykluczenia kogokolwiek...to tylko tyle i aż tyle🤷
Materiał dość subiektywny, stworzony z perspektywy rodzica, z postawioną tezą. Wypowiem się jako osoba, która dzieci nie posiada i nie zamierza ich mieć. I już szykuję się na lincz obecnych tu mam - mnie, jako osoby bezdzietnej, która nic przecież nie wie i nie ma prawa się wypowiadać, bo tylko rodzicielstwo daje prawo do wypowiedzi. Psst… to sarkazm - proszę się nie denerwować.
Uważam, że sposób komunikacji tego parku wodnego jest okropny i nie powinien w ogóle mieć miejsca. Jednak myślę, że same strefy bez dzieci (szczególnie takie, które proponują takie rozwiązanie czasowo, np. raz w tygodniu) nie są niczym złym - tylko być może nomenklatura jest trochę nietrafiona. Zamiast „bez dzieci” może lepiej brzmiałoby „dla osób dorosłych”. Jeśli park wodny chce wprowadzić coś na zasadzie pool party z dostępem do alkoholu, to siłą rzeczy jest to średnie miejsce dla dzieci.
Myśle, że niektórzy ludzie, tacy jak ja, nie mają (według ogólnej narracji) „dość dzieci”, ale dość rodziców, którzy na wszystko tym dzieciom pozwalają lub wszystko olewają. I już tłumacze o co mi chodzi. Mnie absolutnie nie denerwują dzieci, nie mam problemu do maluszków płaczących w samolocie, bo rozumiem, ze tak komunikują się ze światem. Ale dziecko, które ma 7-8 lat już chyba coś rozumie, prawda? Jedli w zoo na szybie jest informacja „nie pukać”, dziecko stoi i specjalnie uderza w szybę, a obok stoi rodzic, który nie reaguje i to ja muszę zwracać uwagę, to coś jest chyba nie tak. Ale nie z dzieckiem, tylko z rodzicem właśnie. Mam alergię na rodziców, którym się wydaje, że skoro maja dziecko to to dziecko może robić co tylko chce (bo jest dzieckiem) i nikt nie może mieć z tym problemu. Nikt nie kwestionuje tego, ze dziecko jest dzieckiem i nie będzie zachowywać się jak dorosły, ale jeśli dziecko jest celowo niegrzeczne i testuje granice, a rodzic ma to totalnie gdzieś, to nie jest to fajne. Ale zaznaczam kolejny raz - problem leży po stronie rodzica, nie dziecka.
Tak jak wspomniałam, nie mam żadnego problemu z dziećmi w przestrzeni publicznej. Nie denerwuje się na maluszki, które mają swój system komunikacji ze światem i często sposoby uspokojenia nie działają. Rozumiem, ze dzieci musza poznać świat, wyszaleć się, bo są dziećmi i zabawa do tego właśnie służy. Wkurzają mnie jedynie rodzice starszych dzieci, którzy nie reagują, kiedy ich dzieci celowo uprzykrzają życie innym, a oni nie mają najmniejszej refleksji, by z dzieckiem porozmawiać o uszanowaniu czyichś granic - myśle, ze dziecko w wieku 7-8 lat, a nawet młodsze, chyba zrozumie. Stawianie zdrowych granic rodzicom nie oznacza chyba wykluczania dzieci jako grupy społecznej?
Tak bardzo tak, i dorzucę do tego jako matka - uczę dziecko odpowiednich zachowań (poczekaj ładnie w kolejce, nie pukaj, nie krzycz tutaj - zawsze z wytłumaczeniem), a potem przychodni takie nieupilnowane, tratuje tą moją biedną grzeczną dziewczynkę a potem wieczorem nie wiem jak jej tłumaczyć te normy społeczne skoro okazało się skuteczne na jej oczach zachowywanie się jak dzik, i jest płacz że dlaczego np. skoro ona ładnie czekała to to pchające się, głośnie dziecko było pierwsze
Podpisuje się rękami i nogami. Ja akurat chciałabym mieć w przyszłości dzieci, ale to właśnie rodzice są winni temu, że dzieci są tak źle postrzegane przez cześć społeczeństwa. Wczoraj w ostatniej chwili wyhamowałam wózkiem z zakupami przed około dwulatkiem, którego tatuś szedł pół metra ode mnie i patrzył, jak dziecko biegnie centralnie pod mój wózek i absolut ie nie reagował.
Dziecko zapłacze i dostaje tabletka, a lata temu, w czasie gdy serio dzieci nie lubiłam, byłam miło zaskoczona q pociągu jak kilkulatek podszedł do mnie o zaczął wypytywać o zwierzątko, które przewożę. Malo tego, jak wychodziłam do wc, to pilnował transportera, i 8 godzin podróży było naprawdę miło.
Z kolei półgodzinnej trasy z synem znajomej, 9letnim, nie jestem w stanie znieść, bo o ile nie dostanie tableta, to wyje jakby go kto ze skóry obdzieral. Nie chcę rozmawiać o niczym, na grzybach płacze, bo nie może grać w grę i musi dostać tablet.
Masz rację.
Dokładnie tak. Nie dzieci są problemem, tylko rodzice, którym nie chce się nimi zajmować. Czekałam ostatnio w szpitalu na zabieg stomatologiczny, po poczekalni biegała i krzyczała na oko czteroletnia dziewczynka. Wszyscy dookoła zestresowani, bo wiadomo, nikt nie lubi przechodzić zabiegów w szpitalu i atmosfera była bardzo gęsta. Co robiła w tym czasie mama? Rozmawiała przez telefon z koleżanką. To dziecko było po prostu koszmarnie znudzone. To nie znaczy, że chcę w szpitalu stref wolnych od dzieci. Tylko, że skoro kobieta przyprowadziła swoje małe dziecko w takie miejsce, powinna dołożyć wszelkich starań, żeby młoda zachowywała się w sposób, który nie będzie sprawiał dyskomfortu innym. Zależy od dziecka, ale wystarczy zabrać jakąś grę, kolorowankę, cokolwiek, żeby dziecko miało co robić. Ale nie, najlepiej po prostu puścić je samopas, niech biega i wrzeszczy. Po pewnym czasie jakaś starsza pani zwróciła im uwagę, więc mama w przypływie "kreatywności" powiedziała do córki, że jeśli się nie uspokoi wyjdzie do niej pani doktor i powyrywa jej wszystkie zęby 😒 Wspaniała metoda wychowawcza, powodzenia przy wizytach u dentysty.
Oj tak, tu się zgadzam totalnie i jeszcze mam parę innych zdań, ale to muszę usiąść, wysłuchać jeszcze raz i wypisać, bo określać nienawiścią i nizoginami bo jakiś jeden (slownie: JEDEN!) Aquapark zrobił dzień dla dorosłych to już hurr durr źli ludzie dzieci nienawidzą. Co do przekazu plakatu: uważam że nie jest przesadzony, jest po prostu dobitny i łopatologiczny, bo niestety, ale nasze społeczeństwo ma to do siebie że zawsze szuka luki i sposobu jak obejść dany zakaz
Niezrozumiała jest dla mnie ta potrzeba rodziców, by pchać się z dziećmi w miejsca, w których nie są mile widziane, skoro do wyboru mają tysiąc innych dla nich przeznaczonych. Przykład: przyjaciółka prowadzi kawiarnię. Chciała, by było to miejsce dla dorosłych, lecz obawiała się linczu. Zadziałała sprytnie - wybrała lokal na piętrze, by utrudnić osobom z wózkami wejście, powiesiła na ścianie kilka aktów, wybrała wysokie siedzenia i, oczywiście, w kawiarni nie ma żadnych kącików dla dzieci. W ten sposób chciała dać do zrozumienia, że to miejsce przeznaczone dla starszej klienteli. Już po pierwszym miesiącu działania kawiarni pojawiły się negatywne komentarze, że miejsce jest nieprzyjazne dzieciom z ww powodów. Nieważne, że w okolicy jest tysiąc innych kawiarni z małymi stolikami, zabawkami, kredkami, menu typowo dla dzieci. Mamusie z dziećmi koniecznie chcą wypić kawę w tej właśnie kawiarni i wymagają specjalnego traktowania.
Decydując się na dziecko, musisz być gotowa/y na to, że czekają się pewne ograniczenia. Świat jest na tyle duży, że zmieszczą się w nim miejsca wyłącznie dla dzieci, wyłącznie dla dorosłych, wyłącznie dla psów, wyłącznie dla osób lubiących kolor różowy.
I tu wychodzi dlaczego taki plakat w aquaparku. Jakby było napisane tylko, że impreza dla doroslych, to by pewnie nie dotarło
Swoją drogą alkohol w miejscu takim jak aquapark to według mnie też nie za mądre posunięcie.
To już jest taki WTF, że daj spokój...woda+alkohol to proszenie się o trupa
Dla mnie jako dorosłej osoby jest to turbo zniechęcające. Dorośli ludzie po alkoholu to znacznie bardziej upierdliwe towarzystwo niż dzieci. Już widzę tych wszystkich nabzdryngolonych Sebów i Januszy, którzy zaczynają się dowalać do kobiet, robią durne żarty, skaczą na bomby oblewając wszystkich dookoła wodą i - co najgorsze - są turbo głośni.
tak, ale ze sprzedaży alkoholu pewnie więcej zarabiają niż na biletach, przynajmniej w przypadku 'pijących' klientów
Szczerze mi to nie przeszkadza. Ale nie miałam okazji widzieć właśnie takich prostackich czy niebezpiecznych zachowań. I tak bezpieczniej niż pić na plaży nad morzem xdd
@aerghfq9032 niestety kasa się liczy, a alkohol ją daje
Uwielbiam hotele bez rodzin z dzieci 😊 tylko tam można odpocząć przy basenie, czy w spokoju zjeść obiad na stołówce. Najbardziej irytuje mnie kiedy rodzice pchają się z dzieciakiem do sauny…
Oczywiście. Dzieci w wielu miejscach są nie proszonym gościem, a i tak są. Głęboko wierzę, że to się w końcu zmieni
Podanie 1 dnia w roku dedykowanego dorosłym na basenie jako tła dla tego filmu jest równie nietrafione jak projekt plakatu promującego to wydarzenie. Sama korzystam z seansów w grocie solnej które od lat mają rotację godzin dla dorosłych i dzieci, wszyscy wydają się byc zadowoleni z tego rozwiązania - dzieci mogą hałasować i puszcza się im bajki, a kiedy ich nie ma leci relaksacyjna muzyka i w ogóle nie można rozmawiać.
Kiedy studiowałam w mojej okolicy była siłownia przeznaczona tylko dla kobiet, więc idąc tym tropem to dyskryminacja mężczyzn.
Jeśli więcej osób postrzega aquaparki w taki sam sposób jak Pani - jako miejsce dedykowane (?) rodzinom z dziećmi, chociaż zwykle wieksza cześć atrakcji w ogóle nie nadaje się dla najmłodszych, to zaryzykuję teorię że taki dzień dedykowany dorosłym może być dobrą strategią pozyskania nowego klienta, który dotychczas myślał że nie ma w takim parku czego szukać
EDIT: z tego co rozumiem, to było jednorazowe wydarzenie, chyba nawet nie w skali roku, ale istnienia obiektu? Tymczasem autorka "fajnie" manipuluje językiem i faktami w komentarzach, mówiąc o 1 na 7 dni w tygodniu, a nawet połowie (bo w skali weekendu) kiedy obiekt nie wpuszcza dzieci, sugerując, że aquapark działa tak na stałe. Manipulacja skalą pokazując tylko szczyt wykresu, ale słowna
Parę lat pracowałam w hotelu i kilkuletnie dzieci pozostawiane same sobie w części wspólnej to był widok na porządku dziennym. Tak samo dzieci wchodzące np na kuchnię lub za bar, bo rodzice sa zajęci sami sobą. Więc tu problemem nie są dzieci a niektórzy bardzo nieodpowiedzialni rodzice.
Nieodpowiedzialnie rodzice sa problemem. Jednak nie wszyscy rodzice sa nieodpowiedzialni. To tak jakby karać wszystkich mężczyzn dlatego ze Statystycznie to czy tamto.
@@AniaGemmatylko så sytuacje gdzie to "karanie dzieci" przez ich wykluczenie jest dla ich własnego dobra, jak choćby w powyższym przykładzie, gdzie dziecko może wejść na kuchnię czy za bar i szalejąc zwyczajnie zrobić sobie krzywdę.
@@AniaGemmaale jak proponujesz rozwiązać problem? Komunikaty o konieczności pilnowania pociechami nic nie dają, więc jedyny sposób, który jakkolwiek może dać tym rodzicom do myślenia, to wykluczenie dzieci. I jeśli Ty dzieci umiesz wychować do cywilizowanego zachowania się, to może zamiast bić pianę o dyskryminacji dzieci, zastanów się nad akcją edukacyjna dla rodziców, żeby skupili się na odpowiednim socjalizowaniu dzieci i szanowaniu norm społecznych, a nie podsycać narrację, że dzieciom sie wszystko nalezy, bo są tylko dziećmi. Uczmy dzieci, że tak jak w dorosłym życiu, tak i w dzieciństwie, obowiązują zasady i za ich nieuszanowanie możemy być z czegoś wykluczeni.
@@AniaGemma w pewnym sensie są traktowani niesprawiedliwie. kobiety wieczorem są bardziej skłonne uznać że mają do czynienia z niebezpieczną osobą a nie z mirkiem który idzie za nimi bo też idzie do domu xd nie tak dawna afera z niedźwiedziem i mężczyzną. to nie jest krzywdzące? w końcu nie WSZYSCY mężczyźni. jeśli dzieciak często ma nieodpowiedzialnych starych, to chcesz winić ludzi za to, że mają dość i chcą spędzić czas w spokoju, zamiast zakładać optymistyczą opcję, że A MOŻE ten rodzic okiełzna dziecko i będzie miło? jakkolwiek moje poglądy są zbliżone do lewicy, widzę że wielu osobom z tego spektrum politycznego, urojenia mieszają się z realnym życiem xd
@@AniaGemmaa jak w takim razie odniesiesz się do tego, że coraz więcej kocich kawiarni rezygnuje z przyjmowania rodziców z dziećmi właśnie dlatego, że rodzice nie potrafią nad dziećmi zapanować i zwierzęta są męczone. Uważasz, że to też karanie wszystkich, bo takich przypadków było kilka i przecież nie każdy rodzic taki jest? Niestety, czasami jedyne co działa to odpowiedzialność zbiorowa, inaczej ludzi nie nauczysz i jest to ostateczność. Osobiście nie uważam zorganizowania jednego dnia tylko da dorosłych w aquaparku jako czegoś, co jest karą dla rodziców czy wykluczeniem, to już daleko posunięte wnioski. Po prostu szanujmy się wzajemnie, potrzeby każdego są ważne i można zawsze wypracować jakiś kompromis.
Widzę tutaj ogromne rozdmuchanie problemu i robienie hałasu o nic. Mam dziecko, nie mam samochodu a mieszkam pod większym miastem więc dość często korzystamy ze zbiorkomu, wakacje też pociągami, całkiem sporo polskich miast tak odwiedzone, jak już się do miasta dojedzie to przy załatwianiu czegoś korzystamy z restauracji, kawiarni i innych atrakcji (place zabaw, sale zabaw, kino, trampoliny, zakupy też zazwyczaj robię z młodą), i jak zwykle są gówno burze w internecie, a na żywo dzieci mają na pewno o wiele lepiej niż my te 20-30 lat temu, gdy dzieci i ryby głosu nie miały a plac zabaw był super atrakcją a nie czymś tak powszednim jak teraz, w restauracjach i kawiarniach są kąciki dla dzieci albo chociaż kolorowanki i kredki, w komunikacji zazwyczaj ktoś temu mojemu bąbelkowi miejsca ustąpi. Mamy serio ogromny wybór na codzień gdzie iść z tym bąbelkiem że spokojnie możemy pozwolić osobom które tych dzieci nie lubią na te kilka miejsc gdzie brak dzieci nie jest oczywistością tylko decyzją właściciela właśnie dla tych osób co wolą jednak dzieci uniknąć. Mamy wielki problem w internecie, a na żywo jest milutko. Jak chcemy mówić o mizoginii i dyskryminacji matek to spójrzmy lepiej na rynek pracy bo tam jest czym się martwić i o co walczyć.
Ale miejsca bez dzieci sa. Pytanie raczej rozbija sie o to czy na placah zabaw tez mamy zrobić dzien bez dzieci.
@@AniaGemma ale plac zabaw jest miejscem dedykowanym tylko dzieciom, w wielu instrukcjach jest żeby dorośli na zabawki nie wchodzili więc po co im plac zabaw, aquapark jest z założenia dedykowany wszystkim więc ma sens 1 dnia udostępniać go dla osób które mogą się nie martwić że niechcący kogoś np zgniotą
@@AniaGemma mam wrażenie, że aby udowodnić słuszności swojej tezy, naginasz fakty. Płać zabaw jest miejscem przeznaczonym dla dzieci, gdzie często jest informacja, że dorosłym nie wolno korzystać z urządzeń. Aquapark jest dedykowany wszystkim grupom wiekowym.
Skoro z pełną świadomością, akurat w dzień zamknięty dla dzieci pchasz się do aquaparku i bijesz pianę, to tylko o Tobie źle świadczy.
U mnie w mieście pływalnia jest w remoncie. Jakbym poszła pod budynek i robiła lament, że nie mogę popływać, a akurat chce, to tylko sobie bym wystawiła świadectwo bycia idiotą.
@@AniaGemmarestauracje z kącikiem dla dzieci lub family friendly nie wprowadzają takiej opcji, więc takie gdybanie nie ma wg mnie sensu. Są miejsca dla dzieci, są miejsca dla dorosłych, są kluby dla kobiet, mężczyzn, mniejszości seksualnych, są selekcjonerzy, którzy nie wpuszczają osób które nie stosują się do dress codu, więc niestety, selekcja była, jest i będzie, czy nam się to podoba czy nie. Jeśli powstanie miejsce wyłacznie dla osob pełnosprawnych, to też się nie obrażę i uszanuje wolę właścicieli, bo wiem, że niepełnosprawności są różne i też potrafią być bardzo uciążliwe
@@AniaGemma Ale ty jesteś odklejona
Zaczynam myśleć, że ten filmik powstał tylko dla zasięgów...
Jestem zachwycona pomyslem miejsc bez dzieci! Moja mama jest nauczycielką i gdy jedzie na wakacje, chce odpocząć od chaosu, ktore dzieci wywołują. Czasami wystarczy, aby byly dwa pomieszczenia w restauracji (i takie coraz częściej się pojawia) jeden od lat 14, drugi dla wszystkich. Aquapark rowniez był, lecz maluszki miały swoją strefę, przede wszystkim dla ich bezpieczeństwa. Lubię dzieci, mimo to rozumiem, że ludzie też chcą wypocząć i nie możemy im zabraniać poszukiwań miejsc, w ktorych jest tych dzieci jak najmniej. I jestem wdzięczna, że ustnieją takie strefy.
Dobrze, potrzebna takich dni i miejsc dla totalnego relaksu. Myślę że dla ludzi neuroatypowych również sprzyjające, mniejszy chaos. Szanujmy siebie nawzajem. Każdy ma inne potrzeby.
@@izasobota2923a czemu miałby być alkohol? To nie można odpoczywać czy bawić się bez?
Uwielbiam Anie, ale też wiem gdzie mieszka tj Czechy i mieszkałam tam pare lat. Myśle, ze Ania nie rozumie naszej perspektywy tu w PL. Ja np. zrozumiałam to wracajac z Czech do Polski. W Czechach matki maja dobrze, szanuje sie je i ogolnie jest miło i fajnie. Długo mogłabym sie o tym rozpisywać. Natomiast ja nie pamietam, zeby dzieci w Czechach były tak rozwydrzone, by krzyczały i żeby rodzice im nie zwracali uwagi. Owszem są zabierane do restauracji i w wiele miejsc publicznych, ale naprawde im sie tlumaczy. Nas w PL nie irytuje nawet krzyk czy cos takiego, ze dzieci sa i w ogole. Irytuje nas chamstwo rodzicow, brak uwagi dla tych dzieci. Ja na probe zwrocenia uwagi rodzicowi (ze nalezaloby spojrzec co robi dziecko, bo zaraz sobie rozbije glowe) zawsze, ale to zawsze słysze, ze czy mam dzieci i zobacze jak bede miec swoje. Ostatnio u nas na osiedlu dzieci zniszczyly kwiaty. Ludzie sie oburzyli, bo mamy piekna roslinnosc, za ktora wszyscy placilmy. Rodzice zaczeli wyzywac innych w komentarzach, ze zobacz jak beda mieli dzieci. Grzecznie napisalam, ze to nie jest argument i moze troche należałoby wypowiedzieć sie na wyzszym poziomie, bo np. niektorzy nie moga miec dzieci. Oczywiscie zawsze kiedy skomentuje cos w taki sposob, zaraz dostaje wiadomosci, ze sa kliniki leczenia niepłodnosci i ludzie zaczynaja mi pisac i wspolczuc, ze nie moge miec dziecka? Gdzie ja napisalam, ze nie moge? Po prostu to jest niekulturalne jak facet pisze kobiecie co ma robic ze swoim ciałem. To stąd bierze sie ta nienawisic. Ci ludzie sa mega zaslepieni. Mysla, ze jak nie masz dziecka to na pewno chcesz i cos ci sie w zyciu nie udalo i nie mozesz miec, wiec kaza ci isc do kliniki. NIe pomysla nigdy, ze moze po prostu nie chcesz, albo moze nie chcesz jak oni brac kredytu i wpuszczac sie w odpowiedzialnosc bez dobrych warunkow zycia i bez zwyczajnej cierpliwosci do wychowywania tych dzieci, ktorej oni tez nie maja. Ale czuja sie lepsi... To jest problem, ale to trzeba pomieszkać w PL. NIe chce atakować Ani, ale ja byłam w Czechach długie lata, mam tam nadal przyjaciół i naprawde mysle, ze Ania powinna troche zaczac rozumiec o co chodzi. CZy serio mile jest warczenie na bezdzietnych, ze maja sobie zrobic dziecko i zobaczyc albo wysylac ich do kliniki? JA spotykam sie tylko z takimi rodzajami komentarzy? Czy to jest normalne? Moze o tym powinno byc video no sorry..... A co z nauczycielami? Moja mama jest nauczycielem i coraz chetniej korzysta z miejsc bez dzieci. Co w tym złego? Powinno byc to jedynie miejsce ciszy czy cos takiego, zeby nikogo nie ranic slowami.
Aniu, chyba trochę Cię nie rozumiem. Mówisz, że rozumiesz potrzeby sensoryczne dorosłych, ale uważasz, że nie dają nic w zamian. Dlaczego uważasz, że jeden dzień w tygodniu (jeden dzień!) bez dzieci na pływalni to niedawanie nic w zamian i egoizm? Mają do dyspozycji pozostałe 6 dni. 6 dni z 7 to zdecydowanie WIĘKSZOŚĆ. Serio uważasz, że "to nie jest nawet źdźbło empatii"? I nie, nie chodzi o oczekiwanie bycia perfekcyjnym rodzicem/dzieckiem 24/7. Chodzi o to, by pozwolić dorosłym przyjść jeden raz (!) na pływalnie bez trosk o dzieci. I właśnie po to jest wyznaczony ten dzień, aby rodzicie nie musieli wtedy kontrolować pisków i płaczu - głównego sposobu komunikacji dzieci, jak mówisz. Właśnie po to, by nie czuli, że ktoś od nich wymaga bycia perfekcyjnym.
Jeden dzień bez dzieci - źle, to dyskryminacja.
7 dniw tygodniu z dziećmi, ale tego jednego dnia daj odpocząć tym, którzy potrzebują spokój - źle, to normalne że dzieci krzyczą i jak mozna oczekiwać że bedą cicho.
I tak źle, i tak niedobrze.
To nawet nie jeden dzień w tygodniu tylko póki co jednorazowo 😉
Zgadzam się, najlepiej jak hipokryta wołać ze ojej to dyskryminacja bo jeden dzień bez dzieci, ale jak 7 dni miałoby być z dziećmi to tak to jest spoko dla tych co chcieliby popływać w ciszy a nie we wrzasku dzieci olewanych przez rodziców.
Nie ma to jak byc autystycznym z dużymi zaburzeniami sensorycznymi i słuchać od kogoś, że mam sobie wyobrazić jak to jest być przez cale życie dyskryminowanym. Ale mi miło... Życzę Ci świadomość, jak z wielu miejsc w społeczeństwie jestem wykluczona przez silne niedostosowanie dla osób neuroatypowych. Naprawdę nie sądzę, że jesli rodzice przez jeden dzien w roku nie będą mogli iść na basen to nic sie ich dzieciom nie stanie, a z drugiej strony ktoś raz w roku bedzie mógł pójść na ten basen w dzień. Osobiście jak wychodze na basen zawsze planuje zeby wyjść w dzien z najmniejsza iloscia ludzi plus zaraz przed zamknięciem bo wtedy najrzadziej przychodzą ludzie z dziećmi. Dla mnie pisk dzieci, które rozumiem że dla dzieci jest naturalny, ale dla mnie to jest naprawdę dźwięk który dla mnie jest po prostu nie do wytrzymania. Tak jak na codzien z wyjsciem do kawiarni jakoś wytrzymuje z słuchawkami, tak na basenie po prostu nie mam takiej możliwości.
I chciałabym tylko dodać, że osobiście częściej spotkałam niestety rodziców przymocowych dla swoich dzieci niż tych co "pozwalają" swoim dzieciom na za dużo w przestrzeni publicznej. "Cicho bądź, co tak ryczysz", "zamknij się", "zobaczysz jak kurwa powiem ojcu " itd. itp. Tak szczerze powiedziawszy nie każdy powinien mieć dzieci, to jest ogromna odpowiedzialność, a ludzie bez żadnego przygotowania tworzą kolejne skrzywdzone pokolenia.
Współczuję i rozumiem, bo dla mnie piski, krzyki i hałasy wydawane przez dzieci też są nie do wytrzymania.
Aniu, już któryś raz słucham tego nagrania i serio, masz tu bardzo ograniczone spojrzenie. Robisz dramat z jednej imprezy, nie chcąc zrozumieć, że jest zapotrzebowanie na takie wydarzenia. Z kolei wymagasz od ludzi zrozumienia, że dzieci mają różne charaktery, że rodzice nie zawsze mają siłę wystarczająco się tymi dziećmi zająć. To chyba lepiej, że są takie imprezy, gdzie obecność takiego konfliktu jest zniwelowana i ci, którzy chcą się bawić bez dzieci, mają taką możliwość. Zauwaz, że takie przybytki i tak przez większość tygodnia są nastawione na dzieci. Poczynając od godzin dla szkół, po rezerwację na zajęcia pozalekcyjne, i w końcu rozrywkę. Czy ten jeden dzień to taka zbrodnia? Słyszysz co mówisz? To trzeba tyranizować, że wszystko ma być dla dzieci? Chyba dobrze, że każdy może znaleźć coś dla siebie, tak?
Skoro oczekujesz zrozumienia, to też zrozum innych.
Pracując jako pedagog, dostrzegam wiele błędów wychowawczych popełnianych przez rodziców, takich jak brak zasad, granic oraz brak wpajania obowiązków. Dlatego osobiście preferuję takie miejsca, gdzie mogę odpocząć w spokoju, z daleka od stresu związanego z ich wychowawczymi niedoskonałościami, z którymi spotykam się na co dzień w swojej pracy.
Jeśli chodzi o ten plakat od którego wszystko się zaczęło - pomysł dobry, wykonanie trochę gorsze. W takich większych aquaparkach wiadomo są strefy dla małych dzieci (tych hałasujących o których mowa) ale większość basenów, zjeżdżalni i innych atrakcji nie jest dla nich dostępna, chyba że będą z rodzicem. Kogo nigdy nie denerwowało dziecko pływające w kółku w strefie do pływania wydzielonej torami? Rodzice teoretycznie postępują niezgodnie z regulaminem a ratownicy nie chcąc robić awantury, udają że nie widzą problemu. Dorośli chcąc swobodnie korzystać z dostępnych tylko dla nich atrakcji chcą mieć np. 1 dzień w miesiącu w którym taki aquapark będzie tylko dla nich dostępny. To aż tak dużo 1 dzień na 30 w których już każdy może tam wejść? Myślę że nie, a jeżeli taka informacja będzie odpowiednio wcześnie dostępna każdy jest w stanie zaplanować sobie przyjazd w takie miejsce 🙂
Więc gdyby ten pierwotny "plakat" był trochę inaczej sformułowany nie byłoby pewnie tej całej dyskusji 😊
Zgadzam się, plakat to przesada. Można było to zrobić bez zbędnej agresji i inaczej zareklamować ten dzień. Też odniosłam podobne wrażenie, co ty. Myślę, że nie trzeba wyolbrzymiać sytuacji, szczególnie w tym wypadku. Sama nie stawiam się ani po jednej stronie konfliktu, ani po drugiej. Rozumiem, to co mówi do nas Ania, ale też mam wrażenie, że nie ma co stawiać wszystkich gdzieś w okolicy „nienawidzimy dzieci”, bo owszem są takie przypadki, ale sporo ludzi po prostu ma dosyć dorosłych, którzy nie potrafią spędzać czasu ze swoimi dziećmi, olewając je, nie poświęcając im uwagi itd. Zresztą sporo ludzi ponownie o tym pisze w komentarzach (bo miało to już miejsce w poprzedniej dyskusji) i mało kto prezentuje tę skrajną postawę, o której Ania mówi.
Myślę że jest to dużo, bo mogą isc do spa albo na baseny gdzie dzieci poniżej któregoś wieku sa nie wpuszczane (jak na basenach torowych w wiekszosci). Aquapark to nie basen do pływania olimpijskiego a miejsce rozrywki rodzinnej min. Teraz jeden dzien, potem caly weekend. Kiedy maja tam iść rodziny jak w weekend jest tos trefa tylko dla dorosłych.
Dzieci to główny klient i dojna krowa aquaparków. Kolejna duża grupa to młodzież. Dorosłych bez dzieci na basenach jest malutko. Biznesowo słabe posunięcie, choć 1x MSC to może jakoś się będzie spinać
Wystarczy informacja, że miejsce jest dostępne dla kategorii 18+. Bez nakręcania nienawiści do konkretnej grupy społecznej. Żyjmy razem i się szanujmy wzajemnie.
@@SoulSwinginSixties No jako to??? Wstęp bez bąbelków, przyszłości narodu?
Jeśli dziecko nie potrafi się zachować w miejscu publicznym to go tam nie zabieram bo nie widzę powodu. I nie udaje że nie ma problemu. Są zasady, nie przestrzegasz to wychodzimy albo nie przychodzimy. Ja też się czuję źle gdy moje dziecko odwala manianę. I doskonale zdaje sobie sprawę że inni mogą być wściekli.
Aniu, w tym temacie argumenty, ktore przytaczasz wg mnie są zupelnie nietrafione. Jezeli dbamy o to, zeby ludzie, ktorzy maja inne poglady i preferencje niz większość społeczeństwa, to dlaczego nie wziac pod uwagę potrzeb osob, których towarzystwo dzieci męczy? Czy takie osoby musza rezygnowac z korzystania pewnych aktywnosci jak np. aqua park? Z dziecmi mozna isc do tych miejsc w szesc pozostalych dni, a osoby, ktore nie mają ochoty na piski, krzyki i placz, wybiorą sobie wlasnie ten dzien, podczas ktorego dzieci tam nie bedzie. Wilk syty i owca cała. Nie rozumiem dlaczego wg Ciebie stoi to w sprzecznosci z innymi prowolnosciowymi ideami. Dlatego, że jestes mamą? Ja również jestem, ale szanuję to, że nie każdy ma dzieci i nie każdy chce w danym momencie przebywać wśród dzieci. Powstawanie takich miejsc to naturalna sprawa. Tak jak miesca, w ktorych sie nie pali, jest zakaz wprowadzania zwięrząt itd.
Wystarczy informacja, że miejsce jest dostępne dla kategorii 18+. Bez nakręcania nienawiści do konkretnej grupy społecznej. Żyjmy razem i się szanujmy wzajemnie.
Jeden dzień tylko dla dorosłych jak najbardziej na plus. Mam autyzm i pisku, Krzyki, płacz, popychanie jest dla mnie nie do zniesienia. Muszę rezygnować przez dzieci z wielu aktywności. Jestem przeciwna dzieciocentryzmowi, również propagowanemu w tym filmie.
@@siwka1095dokladnie. Ba, uważam, że takie dni bez dzieci powinny być też w innych miejscach publicznych (w muzeach, w restauracjach, na basenach). Warto, żeby mamy uszanowały fakt, że nie wszystkich świat kręci się wokół naszych bąbelków ;) ludzie mają swoje powody/problemy jak np. Twoje i również należy wziąć to pod uwagę. Nie bądźmy hipokrytami... Skoro popieramy idee wolnościowe, to solidarnie bierzmy pod uwagę wszystkie mniejszości.
@@SoulSwinginSixties plakat może faktycznie był nietrafiony, ale autorka filmu neguje całą ideę "dni bez dzieci" w takich miejscach.
Tak. Wiecej Miejsc takich jak restauracje, kawiarnie bez dzieciorow
W pogardliwe słownictwo idziemy? Proszę bardzo: więcej miejsc bez babsztyli, staruchów, fagasów… no bądźmy poważni, jak lecisz w pogardę i hejt to gdzie tu jest szacunek do innych członków społeczeństwa?
Jako osoba autystyczna z nasilonymi problemami sensorycznymi powiem tak: dzieci jako takie mi nie przeszkadzają, dlatego nie jestem za wyznaczaniem stref bez dzieci, ale o wyznaczanie miejsc ciszy, w których czułyby się komfortowo osoby z nadwrażliwością sensoryczną w każdym wieku, dzieci również. Warto wspomnieć, że to często nastolatkowie czy dorośli ludzie zachowują się głośno, nie zwracając uwagi na otoczenie (głośne rozmowy przez telefon w komunikacji, puszczanie muzyki z głośnika, głośne zachowywanie się po alkoholu itd.). Z drugiej strony jak mają zachowywać się dzieci, skoro mają od innych dorosłych taki przykład? Dlatego myślę, że świetnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie jakichś przestrzeni gdzie należy się w miarę możliwości zachowywać cicho, chodzi o niegenerowanie zbędnego hałasu i zwracanie uwagi na innych w otoczeniu.
Bardzo podoba mi się wspomnienie o strefach ciszy również dla dzieci. Ja sama najgorzej znosiłam hałas i zamieszanie właśnie jako dziecko, i właśnie jako dziecko bardziej potrzebowałbym mieć strefę bez dzieci niż teraz XD
Mnie bardziej denerwują dorośli którzy w publicznych miejscach nie zwracają uwagi na swoje dzieci. Patrzą w komórkę lub inny ekran a dzieci robią to co chcą. Ostatnio czytałam że ojciec zostawił dziecko na 9 godzinny lot samo a sam poszedł do biznes klasy.
Można? Można. 😂
Powinni mu odebrać prawa rodzicielskie, albo wysłać na obowiązkowy kurs bycia ojcem pod rygorem utraty 50% pensji za nieobecność... tylko, że takich kursów nie ma...
Słychać że nagranie pochodzi od mamy małego dziecka.
Js dzieci nie mam i nie planuję.
Dlatego wybieram tylko miejsca bez dzieci ( o ile są).
Jest tak wiele miejsc dla dzieci, że nie sądzę, żeby rodzice nie mieli wyboru.
Ja błagam o miejsca bez dzieci - przynajmniej kilka w mieście lub hotelu
Osoby zaciekle broniące dzieci jako potencjalnie przyszłych pracowników pracujących na emerytury powinny zastanowić się, kto finansuje ich 800+, babciowe, żłobki i przedszkola. Tak, kochani, te karierowiczki, bezdzietne lambadziary, które zostają za was dłużej w pracy, żeby Anetka mogła pójść z Brajankiem do kina na Psi Patrol.
I klasyczek "możesz zostać dłużej, w końcu nie masz rodziny, to co lepszego masz do roboty?":) Ale to przecież matki są dyskryminowane na każdym kroku.
I nocki ktoś musi robić, a mama Brajanka nie może
Roszczeniowa postawa rodziców powoduje, że ma się ich i ich dzieci dość. Nawet jeśli się dzieci lubiło.
Tak jakby osoby z dziecmi nie płaciły podatków i nie były proszone o pracę po godzinach. Swoją drogą macie dzieci czy nie, nie zgadzajcie pracowac po godzinach za darmo bo nikt tego nie powinien robic😑
@@AniaGemma ale wiesz, że prawo rodzicom dzieci do 8 chyba roku życia gwarantuje, że nie można im zlecać nadgodzin ani pracy w godzinach nocnych?
Gwarantuje również, że jeśli jesteś matką karmiącą, możesz przez chyba rok wychodzić godzinę wcześniej z pracy. Wielokrotnie, u mnie w pracy, razem ze swoją pracą wykonywałam również te należącą do sekretarki, która nawet nie karmiła, ale korzystała. Matki mają sporo przywilejów i dobrze, ale generuje to również problemy, jeśli zaczynają oczekiwać, że wszystko i wszędzie im się nalezy. Im i ich dzieciom. A jeśli coś nie jest dla nich przeznaczone, jak rzeczona impreza, to podnoszą lament jakby im kto w połogu kazał orać pole.
@@AniaGemma Bardzo rozbawił mnie ten komentarz, bo w tytule filmu mówisz o braku wyobraźni, a sama się teraz nim wykazujesz. Rodzice płacą podatki, ale na tym korzystają (patrz: zasiłki, o których wspominam w pierwotnym komentarzu). W niektórych miastach dzieci za darmo jeżdżą autobusami, duże rodziny objęte są ulgami w różnych miejsach. A ja jako bezdzietna 30latka zarabiająca trochę powyżej średnią krajową muszę za to płacić, choć nie chcę.
Co do nadgodzin: obracam się w środowisku osób pracujących w korporacjach i choć są to różne firmy, wszędzie zakładane jest, że rodzice pracujący ze względu na dzieci nie zostaną w pracy dłużej. A nawet jeśli się ich poprosi, to odmówią, bo muszą odebrać dziecko z przedszkola, muszą pójść z nim do lekarza. I pracodawca nie ma z tym problemu. Kiedyś w piątek odmówiłam zostania dłużej w pracy, bo byłam umówiona z koleżanką na drinka, to w poniedziałek zostałam wezwana na dywanik :')
Myślę że to robienie problemu z niczego. Dobrze a jakby w tym dniu był podawany alkohol to znów byłby problem. Byliśmy w restauracji do ktorej weszły 3 pary z dziećmi łącznie 4 dzieci. To co się dzialo to trudno opisać piski, krzyki, bieganie. Kelnerzy pewnie wyćwiczeni poprawnościowo bali się zwrócić uwagę a rodzice nie reagowali, zajęci sobą. Patrzyliśmy kiedy dojdzie do katastrofy i krlner upuści talerze. Nie może być tak ze wszycy są terroryzowani. To brak szacunku do innych. Plakat głupi a wystarczyło zamiast przekreślonego dzieciaka umieścić uśmiechniętego , który w ten jeden dzień daje doroslym wolne od siebie. Haslo dowcipne i pozytywne zawsze można wymyślić. Po prostu szanujmy się wzajemnie
Ale nikt nie chce dzieci z przestrzeni publicznej wykluczać, tutaj jest mowa o JEDNYM dniu na basenie tylko dla dorosłych. W pozostałe dni niech dzieci będą, niech się śmieją, bawią, krzyczą, ale czasami po prostu miło od tego odpocząć. To wszystko.
Nie dorobiajamy do tego ideologii, że źli ludzie chcą wykluczyć dzieci, bo to nieprawda.
Nie zgadzam się z Tobą, mimo że sama jestem mamą. Akcja z aquaparkiem nie trafiona jeśli chodzi o marketing, natomiast jeśli chodzi o samą koncepcję, to już bez przesady. Uważam, że miejsca bez dzieci też są potrzebne. Nie każdy lubi dzieci, nie każdy lubi słuchać hałasu jaki generują itd. Ja sama chętnie korzystam z takich miejsc, bo muszę się zrelaksować, wypocząć i odsapnąć. A na rynku jest tyle miejsc np. hotele, restauracje, że naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Kiedy jedziemy na wakacje i jestem z dzieckiem, to cieszy mnie kiedy są inne dzieci, bo moje dziecko zawiera nowe znajomości, no i kiedy są dramaty nikt krzywo się nie patrzy, bo ma to samo😂 ale jak najbardziej rozumiem tych, co chcą odpocząć i zjeść w spokoju, względnej ciszy i bez ciągłego przerywania, gdzie tych miejsc i tak jest mniej niz tych gdzie dzieci są. To nie jest podwójny standard, tylko dbanie o swoją przestrzeń. Ja nie palę więc nie siadam/idę w miejsca gdzie można palić, a potem narzekam, że śmierdzi. Idę tam, gdzie nie można palić. Skoro mam wybór, to go dokonuje i jest ok
Kupiłam sobie dzisiaj zabawkę DIY, którą można się bawić od 14 roku życia. Grze rzecznik praw dziecka? Dlaczego noworodki i małe dzieci nie mogą też się tym bawić?
Plakat i komunikacja tego wydarzeniami jest tragiczna. Z tym chyba trudno dyskutować. Natomiast samo wydarzenie jest spoko. Często pod komentarzami materiałów o treści "strefy dla dorosłych" wypowiadają się rodzice, którzy korzystają z usług takich hoteli, restauracji czy innych obiektów, bo potrzebują kontaktu z dorosłymi. Kontakt z dorosłymi jest mniej obciążający, bo regulujemy podczas niego tylko siebie i swoje emocje, a nie jeszcze dziecka, które tej zdolności nie ma. Nie mówiąc już o reszcie obowiązków związanych z utrzymaniem dziecka w aspekcie fizycznym, co też jest wyczerpujące. Taki rodzic odpoczywa wtedy psychicznie i ma więcej zasobów dla dziecka, kiedy już do niego wróci. Oczywiście te dzieci nie zostają bez opieki w tym czasie, to chyba jasne.
Jeśli chodzi o problem hałasu jaki generują dzieci. Dzieci nie są niegrzeczne to sobie wyjaśnijmy. Nie mówię, że nie krzyczą, nie biegają itd. co jednak nie oznacza, że są niegrzeczne. Są przebodźcowane, znudzone, sfrustrowane. A czemu? Najpewniej dlatego, że dorośli, z którymi są nie zaspakajają ich potrzeb wtedy, kiedy te potrzeby się pojawiają. Wyobraźmy sobie scenę w restauracji. Grupach dorosłych znajomych plus jedno dziecko jednej pary, albo dwoje. Dorośli zajmują się swoimi potrzebami - kontaktu z innymi dorosłymi. Chyba każdy potrafi przywołać obraz dziecka przesuwanego, podawanego drugiemu rodzicowi, który akurat nie rozmawia, dziecka zbywanego, bo uwagę rodzica ma teraz inny dorosły. Wystrój restauracji aż krzyczy, że jest projektowana dla dorosłych - sprzedaje alkohol, nie ma udogodnień dla maluchów, kącika dla dziecka, czy mam karmiących. Targetem są dorośli. Dziecko się bynajmniej nie socjalizuje podczas takiego wyjścia. Ono czuje się nieistotne, nudzi się, jedzenie może mu nie odpowiadać, więc jest głodne. Zaczyna domagać się zachowaniem, aby rodzic poświęcił mu uwagę. Nikt nie lubi być ignorowany przy stole, dziecko też. Zamiast więc zaspakajać swoje potrzeby kosztem dziecka można spróbować inaczej organizować czas swój i dziecka, oraz czas swój z dzieckiem, żeby jakość tego czasu była dla dziecka lepsza. Chcesz pokazać dziecku restaurację? Super. Wybierzcie ją razem pod kątem menu i wystroju - żeby dziecku też się podobało - idźcie i rozmawiajcie z dzieckiem, ale nie o tym co było w szkole, bo to nie przesłuchanie, ale o tym co dziecko lubi, co je interesuje, co by chciało robić. Bez kpin, tylko w taki sposób w jaki rozmawia się z dorosłym. Wtedy dziecko nie będzie krzyczeć i biegać po knajpie. Zostanie potraktowane jak człowiek, a nie źródło odgłosów. Są oczywiście samotni rodzice, rodzicie z dzieckiem z zaburzeniami itd. Wtedy oczywiście jest trudniej, ale nie o takiej sytuacji pisałam wyżej.
Jeśli chodzi o bezdzietnych, to są ludzie, którzy mają potrzebę żeby dzieckiem się nie opiekować. Jeśli pomyślimy co robią ludzie, żeby zostać rodzicami - jak silne to pragnienie może być - to w drugą stronę jest tak samo. To normalne. I ci ludzie nie pchają się na place zabaw, wybierają miejsca bez udogodnień dla dzieci z nadzieją, że spędzą czas z dorosłymi. Niektórzy dorośli też są w spektrum, albo mają inne zaburzenia neurorozwojowe, które wpływają na wrażliwość na bodźce. I ci ludzie mają takie samo prawo jak wszyscy żeby korzystać z przestrzeni publicznej. Ale nawet jeśli są neurotypowi wciąż mogą nie mieć ochoty na interakcje z dziećmi. Wrzask dziecka, któremu rodzic poświęca minimum uwagi może być bardzo obciążający i męczący. Nie mówię o skrajnościach, jak przewijanie dziecka przy stole na sali restauracji, tylko tym znudzonym dziecku. Naprawdę rozumiem, że rodzice są zmęczeni i
chcieliby, aby reszta społeczeństwa była im bardziej przychylna czy wyrozumiała, ale prawda jest taka, że każdy jest zmęczony, każdy ma pracę, dom, problemy inny poziom zasobów psychicznych itd. I zwyczajnie może uważać, że cudze dziecko to nie jego problem.
Tutaj nie ma mowy o zamknięciu dla dzieci sklepów czy basenu na zawsze. To zdaje się miało nie być nawet wydarzeniem cyklicznym tylko jednorazowym. Naprawdę jednorazowo ograniczony dostęp do usługi, która nie jest podstawowa, nie zrobi nikomu krzywdy. Zgadzam się, że sposób przekazu był okropny, ale samo wychodzenie na przeciw potrzebom różnych odbiorców konkretnej usługi już okropne nie jest. Powiedziałabym, że to raczej fajne i potrzebne, bo społeczeństwo jest zróżnicowane pod wieloma względami.
Nie kupuję argumentu o tym, że dzieci są tak samo dyskryminowane jak różne mniejszości: etniczne, religijne, ze względu na orientację psychoseksualną. Osoba nieheteronormatywna, innego niż ja koloru skóry czy wyznania nie wydziera się w miejscu publicznym, nie biega i nie wpływa na mnie w żaden sposób. Sfrustrowane dziecko, które to robi wpływa i chociaż to nie jego wina, to efekt jest taki sam. Nie mówię, że w związku z tym dzieciakiem można dyskryminować, nie. Ale postawienie granicy żeby zadbać o swoje potrzeby, czy potrzeby danej grupy, nie wiąże się automatycznie z dyskryminowaniem innej grupy. Obie strony powinny brać pod uwagę potrzeby swoje oraz innych ludzi. I jeśli mogę to wyjdę, opuszczę przestrzeń, w której czuję się źle. Ale nie zawsze mogę i nie powinno być tak, że zawsze muszę. Dlatego uważam, że nie ma nic złego w przestrzeniach projektowanych pod różnych odbiorców i dostosowanych do ich potrzeb wynikających z wieku.
Ten basen jest otwarty codziennie, nic się nie stanie jeśli w jeden ustalony dzień w miesiącu będą na obiekt wychodzić tylko dorośli. To nie jest sklep, w którym nabywamy niezbędne rzeczy, tylko rozrywka. Myślę, że można się nią podzielić bez atmosfery histerii. Wody w basenie starczy dla wszystkich.
Cieszę się Aniu, że nie doświadczyłaś takich sytuacji jednak nie są one anegdotyczne. Pracując jako kierownik restauracji miałam okazję doświadczyć ich naprawdę wiele, każdego dnia. Rodzice pozwalali dzieciom na bieganie od stolika do stolika. Dzieci lądowały na kuchni cudem unikając wypadków. Praca kelnera, czy kucharza, to naprawdę ogromny stres, wiele godzin pracy, po pandemii ograniczony personel. Brakuje mi tu więcej empatii dla tych ludzi. Niby rozumiemy, ale jednak nie. Jeżeli kelnerka upuści tace ze szkłem ponieważ dziecko przebiegło pod jej nogami, to kto za to odpowie, a jeżeli upuści ją i sklaleczy dziecko? Jeżeli dziecko poparzy się w kuchni? Kto za to odpowie? Restauracja, to nie plac zabaw. Osobiście jednak uważam, że strefy bez dzieci nie są dobrym pomysłem, co więcej Aqua park zawsze był kojarzony z rodzinnym wypadem. Nagłe wykluczenie dzieci jest niespójne z polityką firmy.
Mnie raczej wkurza fakt, że rozwydrzone, niewychowane dziecko narusza moją przestrzeń i komfort, a rodzice mają na to wyje*ane. Dlatego poszukuję stref bez dzieci - bo rodzice chyba niechcący zrobili sobie bachora i nie wiedzą, że trzeba go jeszcze nauczyć żyć w społeczeństwie. Dorośli ludzie, którzy się tak zachowują bez poszanowania dla przestrzeni dla drugiego człowieka, to takie wyrośnięte, niewychowane dzieci właśnie.
Dzieci są irytujące ale jeszcze gorsi są ludzie którzy do matek (albo i kobiet w ciąży) potrafią rzucać właśnie takie teksty o rozkładaniu nóg. I najbardziej szokujące jest dla mnie jak to starsze kobiety mówią do młodych.
Zaraz... To nie można nawet 1 dzień w roku spędzić bez towarzystwa dzieci? A na noc naturystów dzieci też powinny wchodzić? Co z pubami? Dlaczego ludzie się obrażają o jeden dzień w roku? W Rudzie Śląskiej był dzień rudych i wchodzili chyba za mniejszą cenę, nikt nie marudził. W marketach jest godzina bez muzyki dla ludzi bardziej wrażliwych na dźwięki i np. autystyków. Dlaczego nikt tego nie oprotestowuje? Wiem, że rozwydrzone dzieci to wina rodziców, którzy nie potrafią wychować dzieci. Nie jest to wina samych dzieci, że ludzie maja ich dość. Jednak myślę, że każdy przedsiębiorca powinien mieć możliwość zrobić choćby 1 dzień taki jaki chce. Ja np nie obsługuję lekarzy i prawników. Te 2 grupy zawodowe u mnie nie wykonają żadnej usługi. Jakoś nikt się nie skarżył.
O jezuu, pierwszy komentarz napisałam w połowie materiału, ale to o czym opowiadasz w ostatnich minutach wymaga kolejnego 😝 co za daleko wysunięte tezy, co za tok rozumowania, niestety odleciałaś troszkę za daleko 😉
Rozumiem perspektywę empatycznego rodzica, ale z mojej perspektywy jedna sobota na na rok czy nawet na miesiąc (nie wiem jak tam dokładnie było ustalone) żadnemu dziecku nie pogorszy jakości życia i nie ubniży mu (może iść wtedy do jednego z wielu innych basenów, figlorajow etc.) a mi osobiście umożliwi skorzystanie konkrnie z Fali w weekend. To specyficzne miejsce, gdzie w weekendy, szczególnie letnie, ze względu na niesamowitą ilość dzieci i całych rodzin mogę sobie pomarzyć o skorzystaniu z tego odkrytego przybytku i zostają mi wieczory po pracy w tygodniu, gdy już słońca nawet nie ma. Nie wiem Aniu czy byłaś tam w weekend kiedykolwiek, ja z sukcesem byłam w środku raz, choć mieszkam blisko całe życie, bo zwykle odwracam się na pięcie - kolejki są za drzwi i niekiedy ciągną się przez cały parking, a sam basen wygląda niemal jak kadry z tych Chińskich kąpielisk. Mimo tego agresywnego plakatu, który jest faktycznie przerysowany, to zupełnie nie odbieram tego w taki sposób, że to jakaś skrajna nagonka na najmłodszych, tylko jako ukłon do reszty osób, którzy nie są tam akurat priorytetem w pozostałe dni, a może chcieliby skorzystać z tej przestrzeni na chillu.
Co do samego zjawiska, to akurat jako mieszkanka Łodzi muszę stwierdzić, że nie zaobserwowałam aby dzieci były gdziekolwiek (poza miejscami oczywistymi jak kluby i siłownie) wykluczone lub nieugoszczone. W każdej knajpie, restauracji (chodzę głownie do miejsc z kuchnią roślinną i kawiarni), są miejsca dla dzieci, małe stoliki, osobne menu, w bibliotece jest kącik i kojec dla najmłodszych, w komunikacji miejskiej kierowca lub motorniczy zazwyczaj wychodzi by pomóc mamie wnieść wózek, ludzie ustępują miejsca. Zapewne zaczęłabym zauważać braki i negatywy bardziej będąc już mamą, ale nadal, jeśli ma być to jakieś powszechne zjawisko i niesłychana nagonka, ogromna dysproporcja, to myślę, że bym to również zauważyła.
Bardzo naciągane argumenty, według mnie popadanie w paranoje. Ja i moja rodzina posiadająca dzieci chętnie skorzystalibyśmy z dnia na basenie bez dzieci, zostawiając je z dziadkami 😊 w końcu moglibyśmy w spokoju pozjeżdżać, popływać, no to byłoby wspaniałe. I myślę, że takich osób jest większość. Po co szukać na siłę problemu tam gdzie go nie ma?
Fakt, forma przekazu była słaba i ten plakat... ale sama koncepcja super.
Mam dużo zrozumienia dla rodziców, których dzieci płaczą i wpadają w histerię w miejscach publicznych i dostrzegam, że jest to dla nich trudna sytuacja. Co więcej mam doświadczenie z dzieckiem w spektrum i znam tę bezradność i ból.
Jednocześnie nie wyklucza to tego, że miło byłoby czasami spędzić czas na basenie bez dzieci, w ciszy :)
Każdy z nas był kiedyś dzieckiem, ale rodzice bardziej się nami zajmowali w przestrzeni publicznej i w przypadku płaczu dziecka były próby uspokojenia czy jakiejkolwiek interwencji ze strony rodziców. Teraz nowe pokolenie rodziców jest otoczone rozpraszaczami (instagram, facebook itp) i co raz mnie zwracają uwagę co się wokół nich dzieje i z dzieckiem. Mam wrażenie, że rodzice teraz nie wiedzą jak uspokoić dziecko i pozwalają im na wszystko byle by w spokoju dokończyć oglądanie instagrama. Ja się totalnie nie dziwię, wprowadzonym zakazom i ogólnej niechęć do dzieci, które z automatu kojarzą się z płaczem, bieganiem i głośnym zachowaniem i przeszkadzaniem innym, a rodzice mają to totalnie gdzieś… jeśli ktoś zwróci uwagę to albo zaczyna się awantura i pyskówki, albo genialna odpowiedź “to tylko dziecko/ci”. Zaczęła się era hodowania dzieci, a nie wychowywania i takie są efekty społecznej nie chęci do bąbelków. Gdyby widok rodziców zajmujący się dzieckiem rozmowa, odciąganiem uwagi od płaczu, wspólnym kolorowaniem czy nawet zwykłym bujaniem w wózku był częstszy to odbiór małego człowieka w społeczeństwie byłby lepszy.
Na pewno nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że KIEDYŚ to się zwracało uwagę na dzieckoxd kiedyś co najwyżej dziecko było tresowane, a jak nie to morda, bicie, szantaże szlabany. Teraz rodzice mniej potrafią reagować, bo już nie chcą być agresywni, opresyjni wobec swoich dzieci, bo na to też już nie ma akceptacji ani w nich, ani w społeczeństwie a nie wiedzą jak inaczej porozumieć się z dzieckiem, więc po prostu decydują się być bierni. Zresztą większość z tych rodziców jest po rozwodach, mają naprzemienną opiekę i prędzej umrą niż usłyszą od własnego dziecka: a tatuś mi pozwala/ a mamusia zawsze się godzi. Wiem, bo mam to w kręgu własnych znajomych xd Ja jestem bardzo wyczulona na przemoc wobec dzieci dlatego już wolę obrazki, że dziecko robi co chce, bo rodzic nie wie jak zareagować, niż przyglądać się szarpaninie lub słuchać jakiś strasznych słów w kierunku dziecka. Oczywiście najlepiej by było gdyby rodzice byli doskonałymi pedagogami, ale zazwyczaj nawet wykształceni pedagodzy nie są za dobrzy w tym co robią 🤷
@@marthalynx7941 nikt nie mówi o szarapaniu czy bici dzieci xD Tylko o jakakolwiek chęć próby zapanowaniem nad najmłodszym i niepozwalanie na sytuacje typu mam wywalone niech płacze aż przestanie a ja sobie poscrolluje instagrama xD
Kiedyś dziecko za płacz dostawało po prostu lanie. To jest ta niby metoda?
@@adanbareth_nigdy nie dostałam lania, ani ja, ani moja siostra. Tym bardziej za płacz. Ale za złe zachowanie były kary, typu zakaz na telewizor czy zabawę z koleżankami. Stanie w kącie się zdarzało we wcześniejszym dzieciństwie. Nie było przemocy, za to nauka szacunku do innych, nauka zasad zachowania, nauka, że pępkiem świata możemy być dla rodziców, ale nie dla wszystkich innych. Nauka, że nie wolno niszczyć rzeczy, ani swoich, ani tym bardziej cudzych. I tak było u wszystkich moich znajomych. I umieliśmy się bawić, nie potrzebowaliśmy miliarda drogich gadżetów, potrafiliśmy się sobą zająć, zostawaliśmy sami w domu, grzaliśmy wodę na gazie i nikomu się krzywda nie stała.
Obecnie coraz więcej dzieci jest utwierdzana w przekonaniu, że tylko one się liczą, i wszyscy skacza wokół nich. I mamy narcystyczne płatki śniegu.
Nie trzeba przemocy, żeby dziecko nie zachowywało się jak dzikus. Trzeba wychowania
@@marthalynx7941 Tresowana to może Ty byłaś, ja byłam wychowywana - bez przemocy. Jeśli rodzic nie wie jak zareagować na złe zachowanie dziecka, to niech idzie na terapię.
Mnie najbardziej wkurzają rodzice, którzy w ogóle mają w głębokim poważaniu co ich dziecko robi a potem jest problem bo np. dziecko biegnie w tramwaju, który nagle się zatrzyma a dziecko zaliczy bliskie spotkanie z podłogą i nie dziwię się że wielu ludzi ma potem negatywne nastawienie do dzieci czy rodziców, którym nie można zwrócić uwagi bo zaraz zwyzywa
O matko. Nie wiem w czym jest problem. Prywatny przedsiębiorca w swojej firmie zauważył potencjał na zdobycie nowych klientow i z tego skorzystał. Na tym polega prowadzenie firmy. A jeśli przy tym straci klientów oburzonych tym działaniem, to poniesie stratę. To tylko i wyłącznie problem jego przedsiębiorstwa. Są ludzie ktorzy chcą korzystać z takich przybytków bez dzieci i w tym przypadku zostali wysłuchani. Jest tyle alternatyw dla rodziców z dziećmi, że akurat jeden dzień w tygodniu wytrzymają bez chlapnia się w wodzie. Skoro mamy być wyrozumiali, to ułatwiajmy też życie tym, którzy z jakiegoś powodu chcą spędzać czas bez wrzasków i pisków.
Co więcej! Jeden dzień bez dzieci z dobitnym przekazem bo niestety nasze społeczeństwo często nie rozumie prostego przekazu i już społeczeństwo zostaje określone mizoginami nienawidzącymi dzieci 😅 cały film to perspektywa oburzonej matki przez akcje aquaparku z którego oferty pewnie i tak nigdy nie skorzysta.
Bicie piany o jeden dzień bez dzieci, w obliczu wszystkich pozostałych dni, gdzie dzieci są mile widziane, to moim zdaniem, oznaką ogromnej ignorancji. Na równi z domaganiem się wege produktów u rzeźnika.
No właśnie sęk w tym, że z tego co mi wiadomo Aquapark Fala jest własnością MOSiRu, czyli miasta😅 i to jest jedna z najbardziej kontrowersyjnych rzeczy w tym wszystkim.
@@marthalynx7941ale nawet stadion miejski czy halę sportową, też własności MOSiR, można wynająć na imprezy. Bale sylwestrowe, zamknięte imprezy firmowe, też o określonych profilach gości. Gdzie tu kontrowersja?
@@marthalynx7941 tyle że obiekty MOSiR jak najbardziej organizują różne imprezy. Choćby bale sylwestrowe, też tylko dla doroslych. Co za problem, że i aquapark tak zrobił?
Jestem w szoku, że z tematu o nienawiści do dzieci przeszłaś do tego, że pokrzywdzone są kobiety i że to wszystko wina mężczyzn, bo piją statystycznie więcej alkoholu niż kobiety, jest to dziwne. Mężczyźni mogą wypić więcej, bo mają większą masę ciała i więcej mięśni.
W tym filmie mówisz o dyskryminacji dzieci i kobiet i wszystko co złe zrzuciłaś na inną grupę społeczną czyli mężczyzn, trochę hipokryzja mocno w tym filmie
Niestety, tak jak to bywa w większości tego typu przypadków, opinia Ani jest w tej kwestii stronnicza, bo jest juz mamą. Umysły ludzi po tym jak zostają rodzicamy tak bardzo sie zmieniają... Często zupełnie traca kontakt z tą częścią świata, która nie ma dzieci. I tu właśnie wedlug mnie konczy sie ich obiektywizm w tego typu sprawach.
Jeden dzień w roku- naprawdę wielki problem i g. Burza o nic....
Rozumiem rozwój dziecka, rozumiem, że płacz to coś normalnego, i WŁAŚNIE DLATEGO popieram "dni bez dzieci", bo nie zabierają one możliwości uczestnictwa dzieci w życiu społecznym przez pozostałą częśc dni w tygodniu i w miesiącu, a jednocześnie odpowiadają na potrzeby tych, którzy potrzebują spokojnego jednego dnia (!) do odpoczynku. Ale widzę, że ciężko jest to zrozumieć i taki kompromis jest uważany za czysty egoizm, co jest totalną bzdurą.
To może zróbmy też przestrzeń bez LGBT,bo może komuś przeszkadza ich widok,miejsce wolne od osób starszych,bo często osoby starsze brzydko pachną, przestrzeń wolną od osób otyłych,zbyt chudych,bo niezdrowy widok. Miejsca wolne od osób brzydkich itd.itp.😂😂😂❤
@@izasobota2923 my nie mówimy o tym że komuś przeszkadza widok. Mówimy o czyimś zachowaniu, czyli głównie krzykach i płaczu.
A co do osób starszych i zapachu. To pojedyncze przypadku, za to wiem komu niemal zawsze towarzyszy przykry zapach. Otóż bezdomnym. I rozumiem że takiej osoby z kawiarni też nie wyprosisz? W autobusie wręcz przysiadasz sie aby wdychać tę cudowną woń? Widzisz, wszystko jest względne.
@@Kwiat_Malvy a czy osoby dorosłe,zwłaszcza po alkoholu i to na basenie nie będą krzyczeć, hałasować i robić niebezpieczne rzeczy zagrażające życiu swojemu i innych?
@@Kwiat_Malvy I tak,przeszkadza mi brzydka woń bezdomnego i pewnie nie tylko mi,a jednak nie można dać zakazu korzystania z komunikacji miejskiej,bo nam przeszkadza,a dzieciom można, bo krzyczą? Podwójne standardy.
@@izasobota2923 Jak to nie można? Po pierwsze, regulamin przewoźnika może zakładac wyprowadzenie osoby, która uprzykrza przejazd innym. Po drugie, przykry zapach, który niejednokrotnie powoduje wymioty u współpasażerów, może byc uznany nawet za wykroczenie w Kw art. 140. czyli nieobyczajny wybryk.
Jestem ciekawa jak oceniasz wesela bez dzieci. Moim zdaniem nocna impreza z pijanymi dorosłymi to zdecydowanie nie jest miejsce dla dzieci a dodatkowo kilka razy byłam świadkiem sytuacji na ślubach i weselach gdzie dzieci zaczynają krzyczeć/płakać/śpiewać w ważnych momentach uroczystości bądź wybiegają na środek parkietu podczas pierwszego tańca pary młodej. Wiem że to kontrowersyjny temat ale uważam że dorośli na weselach też bawią się lepiej kiedy nie muszą pilnować swoich dzieci.
Samej za dzieciaka zdarzyło mi się, już w trakcie tańców wszystkich gości, wbiec wirującemu wujkowi pod nogi i oberwac. Ale to moi rodzice wujka przepraszali, bo mnie nie upilnowali.
Dodatkowo, w dzisiejszych czasach dzieci na weselu to dodatkowy wydatek. Nawet te pół ceny za talerzyk i animator, to już przy dzieciatej rodzinie spore koszty. A czesto jeszcze wymaga się osobnego menu dla dzieci.
Dawniej wesela, szczególnie na wsiach, były organizowane w świetlicach, salach gimnastycznych, organizatorzy sami dbali o jedzenie, a zamiast krzeseł były ławki, gdzie więcej osób można było wcisnąć, więc fakt, że ktoś w ostatnich chwili zdecydował przyjść z 5 dzieci nie stanowił takiego problemu.
Dodatkowo, dziś panuje przekonanie, że od dzieci nie wolno nic wymagać, nie wolno krytykować, więc w większości zachowują się jak małe dzikuski. Dawniej respektowanie norm społecznych było na porządku dziennym, dzięki czemu te dzieci nie były tak drażliwym tematem.
Mam teraz dziecko natomiast moje wesele, akurat w pandemii i nieduże, odbyło się bez dzieci, z uwagi na miejsce. Była to po prostu duża restauracja z miejscem do tańczenia, na jednej ścianie był ogromny regał z winami, od góry aż po sam dół. Wyobraźnia podpowiadała mi, że możliwe że ktoś nie dopilnuje swojego dziecka i może stać się tragedia. Gdybym wybrała inne miejsce możliwe że zaprosiłabym i dzieci. Ostatnio zastanawiałam się czy byłoby mi przykro, gdyby ktoś zaprosił mnie właśnie bez mojego synka, ale raczej nie, po prostu jeśli nie miałabym go z kim zostawić to bym nie poszła. Warto się uelastyczniać do siebie nawzajem, brać pod uwagę kontekst, sytuację, rodzaj miejsca i ludzi :) cieszę się też, że coraz więcej wesel to miejsca bez alkoholu, że ludzie decydują się na taką formę celebracji i takie miejsce chętnie odwiedziłabym z dzieckiem. Wszystko zależy od sytuacji i od tego w jaki sposób informacja jest przekazywana. W przypadku basenu też nie widzę problemu akurat w jednym dniu dla dorosłych, tylko otoczka reklamowa powinna być z zachowaniem szacunku
Twoje argumenty to klasyczny punkt widzenia matki. Twierdzisz,ze bezdzietni nie rozumieja zachowania dzieci i za wszelka cene staraja sie wykluczyc dzieci z przestrzeno publicznej a to nie prawda. Tak, sa miejsca tylko dla dzieci jak sale zabaw, sa miejsca dla doroslych jak kluby czy bary, ale dorosli bez dzieci(rowniez rodzice) chcieliby czasami skorzystac z miejsc, niekoniecznie nastawionych na nocna rozrywke, bez krzyku i szalenstw najmlodszych. Obiad z ukochanym bez sluchania placzu obcego dziecka, czy pojscie do parku wodnego i zabawa bez krzyczacych czy chlapiacych dookola dzieci tez jest fajna.
Dlaczego twierdzisz,ze to by nie rozumiemy dzieci? Wyrozumialosc i obcowanie z dziecmi to jedno, a chec spedzenia czasu bez ich towarzystwa to drugie.
I tak jak juz ktos wczesniej tu napisal, problemem nie sa tutaj tylko dzieci, a i ich rodzice, ktorzy mysla,ze w takich miejscach dzieci zajma sie soba, a oni moga sobie odpoczac🙃
W moim odczuciu wyznaczenie jednego dnia w tygodniu bez dzieci nie stanowi ich wykluczenia. W pozostałe dni z tego co rozumiem obiekt funkcjonuje na starych zasadach.
To jest wyznaczenie jednego z 2 dni a nie jednego z 7 dni. Bo przeciez rodzice tez chodzą do pracy...
@@AniaGemmanadal, jest pół na pół. To nie dyskryminacja tylko podział pomiędzy zainteresowanych.
@@AniaGemma dodatkowo weź pod uwagę, że w takich przybytkach często szkoły prowadzą dzieci na wf, są zatezerwowane godziny na szkółki pływania. Obiektywnie patrząc, i tak większość tygodnia jest ustawiona pod dzieci. W takich okolicznościowe płacz o jeden dzień jest trochę niepoważny.
@@AniaGemma Większość dorosłych pracuje na tygodniu tak samo wiec to realnie żaden argument. Tak samo ludzie z lub bez dzieci mogą pójść na basen wieczorem po pracy każdego dnia tygodnia jak i w weekend. I tu przypomnę że jest to 1 z 365 dni w roku nie tygodnia bo nie jest to organizowana vo tydzień akcja.
Ja widze inna stronę medalu która może skończyć sie tragicznie... Wciskajmy ludziom "nie macie prawa zwracać uwagi na zachowanie naszych dzieci, to tylko dzieci". Ok, tylko niech nikt nie krzyczy o ludzkiej znieczulicy jak dziecko krzyczało nie dlatego że nie dostało zabawki tylko działo sie coś złego. Dziecko biega? No musi się wybiegać, co kobieto mi zawracasz głowę. Że ulica obok? Ok, nic nie mówię, nie mój problem. Mam sluchawki, spoko. Unikam miejsc gdzie może być zgraja dzieci w ferie, wakacje, dzień dziecka itp. na basen wieczorem albo w tygodniu, mniej ludzi i hałasu, w inne miejsca sluchawki dają radę zwykle. Ale niech nikt mi znieczulicy nie zarzuca jak nie zwrócę uwagi na coś bo o to sami apelujecie
Muszę się zgodzić z komentarzami. Nie mam nic przeciwko dzieciom w otoczeniu. Rozumiem wybuch złości dziecka w przestrzeni publicznej, bo to dziecko, może emocjonalnie na coś zareagować i nie wymagam od rodzica natychmiastowej metody na opanowanie takiej sytuacji- życie. Nie to, że nie lubię dzieci: bardzo je lubię!
Natomiast jestem wrażliwa na dźwięki (szczególnie wysokie dźwięki), zdarza mi się chodzić w słuchawkach w których nic nie leci, żeby wytłumić nadmiar bodźców.
W związku z tym gdy zdarza się moment, oferta „możesz się wyciszyć i nie musisz ratować małej żywej istoty, która właśnie biegnie po śliskiej posadzce i przyłoży głową w kafelki” jest dla mnie zrozumiała. Tak samo jak koncerty czy spektakle dla dzieci, gdzie nie oczekuję, że dziecko będzie grzecznie siedzieć tylko będzie chodzić po sali, będzie tańczyć, będzie reagować spontanicznie, bo po to taki koncert (o zgrozo! W miejscu, gdzie zwykle takie normy nie obowiązują i wymaga się od dorosłych spokoju! Ten jeden dzień jest z dziećmi to co dalej? Potem weekend tylko dla dzieci?- sarkazm).
Nie jestem w stanie wysluchac do konca. Sorry...
Alkohol w aquaparku to wiekszy skandal niż fakt, że jeden dzień w roku wstęp mają tylko dorośli. Oczywiście plakat i forma według mnie były niestosowne, ale sam pomysł nie wydaje mi się bulwersujący.
Argument, że dorośli też sa głośni i tez to że dzieci tez sa ciche, bo to zalezy od charakteru czlowieka jest bez sensu. Nie przecze ze sa glosni dorosli i ciche dzieci, ale wystarczy isc do sali przedszkolnej, a do sali na uczelni by poczuc bezzasadnosc argumentu.
Tak samo wysyarczy isc do Suntago. W strefie dla dzieci jest nieporownalnie glosniej niz w strefie dla doroslych.
Argument, ze wyklucza sie dzieci i je krytykuje moge zbic tym ze ty wykliczasz np osoby ze spektrum autyzmu, ktore moge nie dac rady przebywac z dziecmi.
Poprostu dorosly wie jak sie zachowac w danym miejscu i sytuacji. I nikt nie wymaga by dzieci to widziały, dlatego sa sfery bez dzieci.
Mi dzieci nie przeszkadzaja. Bardzo je lubię i dzieci lubia mnie, ale rozumiem tez osoby, ktore chca byc w miejscu gdzie nie ma biegajacych, krzyczących, placzacych dzieci. Moje przyjaciółki, ktore maja dzieci bardzo chetnie chodza w takie miejsca, by od dzieci odpoczac. Nauczyciel przedszkolny i wczesnoszkolny tez chetnie z takich stref korzysta. Kazdy ma prawo do odpoczynku. Nie ma to nic wspolnego z agresja doroslych o czym mowisz.
Bardzo malo merytoryczny i bardzo stronniczy ten filmik. I masz do tego prawo, ale mam wrazenie ze sie zafiksowalas na swoich argumentach i nie chcesz otworzyc sie na inne.
Szczerze wolałabym iść do aquaparku pełnego rodzin z wrzeszczącymi dziećmi niż pełnego nawalonych mężczyzn.
Raz widziałam jak facecik w kawiarni z laptopikiem wywracał oczami na ożywione dziecko. Sory men to nie twój prywatny office. Na głośno rozmawiających starych już oczami nie wywrócił.
Jeżdżę autobusami codziennie po kilka h i dzieci to zdecydowanie mały procent wytwarzanego hałasu. Ludzie robią burdy po imprezach, dra się przez telefon, o nastoletnich chłopcach nie wspomnę.
Ludzie znaleźli sobie po prostu bezbronny cel. I o ile sama dzieci nie chce i nie lubię, tak zauważyłam że to prowadzi głównie tyko do wykluczenia i linczowania kobiet, a tego nie będę wspierać 😅
Jak dla mnie to dobry pomysl ze jest jakis dzien na basenie bez dzieci, wiele osob ceni sobie spokoj i brak wrzaskow, to ze rodzice nie moga przyprowadzic bombelkow 1 dzien w tygodniu to nic - korona im z glowy nie spadnie. Nie kazdy musi lubic dzieci, bo są głośne, chlapią itd i takie osoby mają prawo ich nie lubić amen.
To niech to będzie wtorek a nie sobota.
@@AniaGemma no ale sobota to taki bardziej imprezowy dzień czyli bardziej dla dorosłych, wtedy dzieciaki mają każdy możliwy inny dzien na basen. Moim zdaniem powinien być jeden dzień weekendowy np sobota dla dorosłych oraz jeden dzień taki bardziej powszedni w sensie od pon do pt. Też beż dzieci i przychodziliby sobie dorośli chcący spokoju czy emeryci.
@@AniaGemma ale obiekty basenowe i tak przez większość tygodnia są nastawione nadzieci w formie zajęć szkolnych, a popołudniami szkółek pływackich. A dorosly musi się na torze gnieść z 4-5 innymi osobami, bo połowa torów zarezerwowana dla dzieci.
@@AniaGemmaa dlaczego to ma być wtorek a nie sobota?
@@magdas9491 bo rodzice i dzieci sa w pracy/szkole. De facto zabiera sie jeden z dwóch dni w tygodniu kiedy mogą isc do aquaparku.
To poruszę tu inną kwestię. Bywa, ze mlodzi na wesele zapraszają bez dzieci. I czesto w takich wypadkach jest lament, bo nie ma z kim dzieci zostawic, bo stracą okazję do ppznania rodziny, bo jak mozna sie bawic bez dzieci?
Jednoczesnie jak jest pogrzeb w rodzinie, tez okazja do poznania rodziny, to juz nikt nie ma problemu, zeby znalezc opiekę do dzieci. Dlaczego? Bo moga sie nieodpowiednio zachowac, bo nie beda w centrum uwagi. Czyli w takich sytuacjach rodzice zdaja sobie sprawe, ze dzieci nie do konca się zachowują dobrze. W kazdej pozostalej sytuacji tlumaczą, ze to tylko dzieci.
20-30 lat temu dzieci nie sprawialy takiego problemu w spoleczenstwie, bo szanowane byly pewne normy. Dzis glowna zasada wychowania przez rodzicow jest brak zasad, co powoduje, ze pozostala czesc spoleczenstwa odczuwa potrzebe takich miejsc wolnych od dzieci.
Czasem czlowiek musi odpoczac i od wlasnych i cudzych dzjeci. problem najczęściej i tak jest w rodzicach, ktorzy nie wychowują tylko robia jskies hodowle dzueci, ktore wychowuje Internet. Zadnych granic nie stawiają.
Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach coraz częściej śmieszkuje się z madek i tatełów niż hejtuje dzieci. W Polsce posiadanie dziecka urosło do takiej rangi jak odkrycie leku na raka i panaceum na ogólnoświatowy głód. Emerytury za samo urodzenie dzieci, pełno świadczeń socjalnych, które sprawiają, że patologia chętnie z tego korzysta. Myślę, że niechęci do samych dzieci nie ma więcej niż było kiedyś. Teraz bardziej napiętnuje się roszczeniowy charakter rodziców. Sama nie mam dzieci z wyboru, ale szanuję ich obecność w społeczeństwie. Wiadomo, że potrzebne są place zabaw, żeby się dzieci wyszalały, ale na litość boską, niech one nie będą umieszczone pod samymi oknami. Przedszkoli powinno być więcej, żeby zachęcić rodziców do powrotu do pracy, ale niech nie znajdują się w blokach. Chodzi o równowagę. Nic złego się nie stanie, jeżeli dorośli będą mieli jeden dzień tylko dla siebie, skoro w pozostałe dni dzieci mogą korzystać z rozrywek bez ograniczeń. Nie uważam, żeby to było wykluczenie, po prostu jakiś kompromis. Nie popadajmy w paranoje i nie twórzmy problemu, tam gdzie go nie ma.
A odnośnie tego co powiedziałaś, że nie spotykasz się z sytuacjami strasznych zachowań rodziców i że to tylko „legendy i anegdoty” opowiadane sobie w kręgach znajomych, otóż nie. Takie sytuacje zdarzają się nagminnie i stąd pewnie niechęć części osób do takich rodziców z piekła rodem. Sama byłam w ciągu ostatniego tygodnia świadkiem kilku takich sytuacji - i żeby była jasność, nie winię za to dzieci, bo to naturalne, że płaczą czy zachowują się jak to dzieci. Winie za to rodziców, którzy mają głęboko w dupie innych, choćby osoby pracujące, i nie robią nic, żeby nie przeszkadzać takim osobom w pracy.
Wszechobecna nienawiść do dzieci sprawiła że wychodzenie z domu z moim 6miesieczniakiem to dla mnie przeogromny stres. Jest mocno płaczliwy i już parę razy musiałam znosić ciężki wzrok niezadowolonych ludzi. Wiem że powinnam mieć to gdzieś ale jak czuję się jak szkodnik w przestrzeni publicznej to nie mam ochoty do niej wychodzić.
Następnym razem też się na nich tak popatrz ;) nie daj się naprawdę, bo Cię zjedzą, pisze to mama 7 miesięczniaka ;) trzymaj się
Niestety sytuacja wygląda tak, że to nie dzieci same w sobie są problemem tylko nieodpowiedzialni dorośli i to dzieci będą w tej sytuacji tracić najwięcej. Mówienie, że wszyscy ci ludzie, którzy są za strefą bez dzieci, ich po prostu nienawidzą to jest pewna skrajność. Najłatwiej stworzyć strefę bez dzieci i pozbyć się właśnie tych dorosłych mających gdzieś własne dzieci. Uważam, że „strefa bez dzieci” to taka uproszczona nazwa pewnego narzędzia, aby zapanować nad tymi dorosłymi, a niekoniecznie miał być ciosem w stosunku do samych dzieci.
Co do plakatu to uważam, że bardzo nietrafny i nie na miejscu.
Zastanawiam się, czy gdyby był jeden dzień w roku np. dla osób ze spektrum, podczas którego warunki na basenie byłyby dostosowane do ich potrzeb (dźwięki, itp.) to też by było że dyskryminujemy ludzi neurotypowych? 😅
Sama zawsze wybieram hotele tylko dla osób 16+, i nie wyobrażam sobie gdyby nagle je wycofali
chyba chodziło Ci o dyskryminację osób nie nerotypowych. Bo neorotypowe to właśnie osoby ze spektrum. Więc jak dzień dla osób ze spektrum może być ich dyskryminacją?
Plakat nieudany (zwłaszcza ten przekreślony bobas), ale pomysł genialny wręcz😅 ja bym na pewno skorzystała😄 czasowo też raczej słabo, bo czemu tylko jeden taki dziś i to w takich godzinach stricte dla rodzin?
Ale na przykład w każdy czwartek od 19 do 22 tylko dorośli. Czemu nie?😄
Moim zdaniem bicie piany o jeden dzień q obliczu reszty dni, gdy dzieci maja normalnie wstep, jest jednym z powodow, dla ktorych ci, co nie przepadają za dziecmi, nabieraja do nich jeszcz wiekszej niecheci.
To trochę tak jak z Ukraińcami. Na początku wojny mieli u nas taką pomóc, jakiej w krajach zachodnich nigdy by nie dostali, byli przyjmoqani z dobroci serca do prywatnych domów. Ale q czasie, gdy ich przywileje nie słabną, czujemy się dyskryminowani w naszym własnym kraju. I tak, dzieci może by nie były dla wielu takim problemem, gdyby nie fakt, że każda impreza, która nie jest dla nich przewidziana, spotyka się z tyk ostrym sprzeciwem, podczas gdy jest mnóstwo imprez dedykowanych tylko dzieciom.
"Dorośli zakładają, że wiedzą, jak życie z dzieckiem wygląda" - odnosisz to do bezdzietnych, a z moich własnych obserwacji terenowych wynika, że to częsciej osoby decydujące się na dzieci orientują się dopiero po fakcie, jak życie z dzieckiem wygląda ;) Często mawiam żartobliwie, że onkolog nie musi mieć raka, by mieć specjalistyczną wiedzę w swojej dziedzinie - choć drastyczne doswiadczenie chemioterapii pewnie na siłę poszerza jego horyzonty ;) Wiedzę o etapach rozwoju dziecka, jego zdolnościach poznawczych i ograniczeniach dotyczących kontrolowania zachowania i przewidywania skutków działań trzeba nabyć. Człowiek nie staje się świadomym rodzicem tylko dlatego, że fizycznie był zdolny do aktu płodzenia - tak jak bezpłodność nie wyklucza ludzi z możliwości bycia świetnym rodzicem niebiologicznych dzieci. To kwestia wrażliwości indywidualnej i chęci zrozumienia maluchów. Swoją drogą, czytając komentarze do wideo nie mogę opędzić się od myśli, jak szybko ciążymy z powrotem do idei społeczeństwa, w którym dziecko porusza się w wyznaczonych strefach - bo przecież wspólczesne podejście do dzieci i dzieciństwa jest bardzo młode, ma zaledwie 100-120 lat. Jestem ciekawa, jak te tendencje dalej się rozwiną.
Nie mam problemu ze strefami bez dzieci. Jest naprawdę wiele miejsc, do których z dzieckiem można pójść bez żadnego problemu i to też nie jest tak, że co druga knajpa czy kawiarnia jest strefą bez dzieci. Wydaje mi się, że temat jest trochę rozdmuchany, szczególnie kwestia tego Aqua Parku. Pomijając już fakt, że to było jednorazowe wydarzenie, to, nawet jeśli ustaliliby sobie jeden dzień w tygodniu na children free, to w sumie co z tego? Większym problemem jest dla mnie ten alkohol, który miałby tam być sprzedawany.
Wiadomo jaki jest świat i jacy są często rodzice, mają swoje dzieci w poważaniu i ich nie wychowują jak trzeba, z różnych względów. To się raczej nie zmieni. A dopóki się nie zmieni, nie widzę problemu w strefach bez dzieci. Człowiek przynajmniej wie na czym stoi i wie, że w danym lokalu będzie sobie mógł wypić kawę w spokoju.
Nie dzieci same w sobie są problemem i nigdy samo „dziecko” mnie nie zirytowało w miejscu publicznym. To rodzice, którzy nie zwracali na nie uwagi, nie interesowali się, pozwalali na niszczenie rzeczy wokół i rozwalanie np. jedzenia w restauracji powodowali, że sama chciałam podejść i zareagować i na pewno znaleźć się w miejscu, gdzie takiej rodziny by nie było. Dzieci są „złe i niegrzeczne” przez wychowanie i rodziców a nie samo w sobie… Plakat aquaparku promujący ten jeden dzień bez dzieci miał być prześmiewczy a nie demonizujący, nie widzę powodu, żeby dopisywać do niego jakieś konspiracje
A dlaczego nie zwracasz uwagi kiedy ktoś niszczy mienie albo ci przeszkadza? Przeciez socjalizacja dziecka polega rozniwz na wystawieniu go na krytykę innych.
@@AniaGemma tyle, że później słyszy się od rodziców, że jakim prawem zwraca się uwagę ich dziecku. Zaczynają kręcić aferę nie widząc winy w sobie tylko w osobie, która w sumie chciała dobrze.
Kolejna kwestia, jest taka, że w przypadku dorosłych, którzy upiją się i zaczynają zachowywać się nie właściwie, ochrona lokalu, pracownik, właściciel, może takiego dorosłego wyrzucić i dzięki temu dostanie poklask innych dorosłych. Jeśli zostanie upomniana rodzina z dzieckiem, rodzic zacznie się wykłócać, a później może wstawić do internetu nagranie oskarżające to miejsce o dyskryminacje i znowu nie widzi winy w sobie czy dziecku.
Społeczeństwo socjalizuje dzieci, ale najpierw musi mieć na to przestrzeń, bo i tak w tych najwcześniejszych latach życia to rodzic jest autorytetem dla dziecka. Nie ma innej możliwości nauczenia dziecka życia w społeczeństwie niż przebywanie w nim, ale musi być włożony w to wysiłek. I mogę podać jeden z wielu przykładów z mojego życia, ale który miał miejsce parę godzin temu. Poszłam na śniadanie do kawiarni. W lokalu było cicho I spokojnie, dopóki nie weszła rodzina z 3 dzieci. Jak niemowlaczek zaczął popłakiwać nikt nie zareagował, bo to niemowlak i tak się dzieje, ale jak pozostała dwójka dzieci, w wieku idelanym do tego, żeby uczyć kultury przebywania w miejscach publicznych, krzyczała i uderzała w stół, a rodzice nic z tym nie robili, to ludzie zaczęli się irytować. Para ze stolika obok zwróciła uwagę, na co rodzice też nie zareagowali.
@@AniaGemmaNiestety często zwracając uwagę spotyka się człowiek z wielkim obrażeniem i krzykami że strony rodzicielki, w skrajnych przypadkach dochodzi nawet do rękoczynów. Ja po 2 sytuacjach gdzie po zwróceniu uwagi madka, bo inaczej jej nie nazwę, rzuciła się do mnie z rękami bardzo chętnie unikam miejsc z dziećmi żeby móc jako osoba z ADHD nie narażać się na dodatkowe steresy, bodźce czy tego typu nieprzyjemne sytuacje.
@@AniaGemma szczerze osobie niszczacej mienie ciezko zwrocic uwage jesli jest agresywna, ale juz gdy ktos dorosly np blokuje ruch albo glosno gada przez telefon to czesto zwracalam uwage i o dziwo dzialalo; natomiast z rodzicami, ktorzy nie zwracaja uwagi dziecku, praktycznie nie da sie dyskutowac, bo odbieraja to jako atak na dziecko albo rodzicielstwo - nikt tu nie chce atakowac dziecka albo samego faktu bycia rodzicem tylko brak odpowiedzialnosci
Problemem sa rodzice to raz, a dwa nie wiem po co wlec ze soba dzieci w kazde mozliwe miejsce ( nie mowie tu aquaparku), osobiscie pierwszy raz w knajpie bylam majac chyba 7 czy 8 lat i bylo to duze przezycie. Nie rozumiem, po co wiec brac male dziecko do takiego miejsca jak wlasnie restaracja - teraz oczywiscie odbijecie pileczke, ze hur dur nie mam z kim zostawic dziecka wiec biore.. no ok jesli to nie wiem luzna knajpa serwujaca domowe obiady to luz, ale po co brac dziecko w inne bardziej oficjalne miejsce... Moze jednak przyczynia sie do tego temat, ze dziadkowie nie chca pomagac nawet jesli moga... a sami gdy mieli male dzieci podrzucali je na cale wakacje do dziadkow itd... Moje podejrzenie wiec jest raczej takie, ze kiedys jednak jak sie chcialo gdzies isc to kaszojadek zostawal z babcia, a teraz babcia nie ma ochoty... Ja sama jako gowniak siedzialam w wakacje u jednej babci, a u drugiej w trakcie reszty miesiecy zanim poszlam do przedszkola. Dzis gdybym miala dziecko, nie moglabym liczyc na zadna pomoc od strony swojej matki, a od mamy chlopaka tylko na dodatkowa pomoc dorazna... wiec lat mam 33 i dziecka swiadomie nie bede miec wczesniej niz za 5 lat... Kiedys tez jakby niepatrzec, tego typu rozrywek bylo mniej oraz dostepnosc przeszkoli i zlobkow byla znacznie wieksza ( to tez niezly paradoks, bo dzieci jest ulamek tego co kiedys a miejsc jak na lekarstwo w takich placowkach...) ...rodzice wiec sa pewnie tez przemeczeni i musza sila rzeczy ciagnac gowniaki za soba... Mam wrazenie, ze milenialsi i Zetki sa tak olane przez wczesniejsze pokolenia, ze wychodzi to na kazdym kroku...
Przede wszystkim kiedyś panowała zasada, że dziecko wychowuje cała wioska. Jak się coś przeskrobało i świadkiem był sąsiad, to sąsiad opieprzył, jeszcze opowiedział rodzicom, oni też opieprzyli i dali karę. Dziś, jakby się dziecko sąsiada opieprzylo za skandaliczne zachowanie, to rodzice tego dziecka q najlepszym wypadku zwyzywają człowieka od najgorszych.
A dzięki temu, że każdy miał niepisane prawo do nauczenia cudzych dzieci funkcjonowania w społeczeństwie, to dzieci, mimo że było ich więcej niż dziś, były mniej nienawidzone przez otoczenie. Były wychowywane przez rodziców i innych ludzi, ale też były bardziej samodzielne i zamiast wyć bo nie mają tableta, same sobie organizowały zabawy, często też zajmowały się młodszym rodzeństwem i ogólnie były bardziej zaradne. Dziś 8-9 latek wymuszający zabawki płaczem to niestety norma, a dawniej, jakby nie patrzeć, dzieciak w tym wieku potrafił urządzić sobie zabawy z tego, co go otacza. Kto z nas nie biegał po krzakach z patykiem imitującym karabin?
Miałam z siostrą duża maskotkę dinozaura, która dawno straciła głowę, ale bezgłowa reszta przez wiele lat była autobusem, statki wycieczkowym i samolotem dla naszych lalek. 10 lat później moja kuzynka dostawała spazmów, że ma tylko jeden samochód dla Barbie. A jeszcze te 10 lat wcześniej domkiem dla lalek był regał albo inna szafka, a mebelki budowało się z klocków. Natomiast większość była wyobrażona i zabawa była przednia.
Szczerze zawiodłam się co do twojego jednostronnego i mocno nie bioracego pod uwage osob z ADHD, na spektrum autyzmu czy z innymi problemami sensorycznymi podejscia. Mam wrażenie, że sama mocno demonizujesz w tym filmie dorosłych potrzebujacych ciszy i spokoju, a jednoczesnie chcących uczestniczyć w życiu społecznym.😔
+1
Ostatnim razem przy poruszeniu tematu rzuciła stwierdzeniem że skoro osobom z tego typu problemami sensorycznymi nie przeszkadza dźwiek mieszania herbaty łyżeczką w kawiarni czy roboty drogowe w mieście, to wydziwiają z tym narzekaniem że płacz dziecka męczy, więc może lepiej że w to drugi raz nie szła.
Absolutnie nie masz racji. Dzieci to osoby, które niesamowicie ciężko znieść w przestrzeni publicznej, więc przestrzenie wolne od dzieci to błogosławieństwo, które powinno po pierwsze się rozrastać (mam nadzieję, że jak najszybciej), a po drugie powinno być coraz bardziej propagowane, byśmy my - bezdzietni, lubiący spokój, i stawiający swój komfort na pierwszym planie wiedzieli gdzie możemy się udać, by ten spokój, i komfort nie zostały zaburzone. Poza tym czy aquapark zrobił coś złego? Oczywiście, że nie. Piękna akcja. Swoją drogą czy każdemu to miejsce kojarzy się najmocniej z rodziną z dziećmi? Oczywiście, że nie. Wielu osobom kojarzy się to z relaksem, wypoczynkiem, i naładowaniem baterii, ale jak ktoś się obok drze, robi niesamowity hałas i psuje mój czas wolny, to baterii nie naładuje. I owszem - argument, że ja sobie dzieci nie robiłam jest jak najbardziej trafiony, bo dlaczego mam chcieć spędzać czas z dzieckiem osoby, która nie jest mi bliska? Jeśli mówisz, że dlaczego Ty masz spędzać czas ze mną, skoro mnie nie znasz itp, to zawsze możesz udać się w inne miejsce, i poszukać miejsca, gdzie Twoje dziecko nie będzie przeszkadzać. Poza tym zmuszanie bezdzietnych przez dzietnych do akceptacji dzieci jest czymś okropnym. I to jest właśnie absurd :)
Podsumowując:
Strefy bez dzieci są czymś cudownym, i niesamowicie czekam, aż będzie ich więcej, bo nie każdy musi lubić dzieci i spędzać swój cenny czas na marnowaniu nerwów na ich obecność w przestrzeni, w której w ogóle ich nie chce.
W temacie tego ze za kilka lat to bez nas mogą zrobić strefy... A nie ma już takich? Niech ktoś zrobi eksperyment. Niech dorosly bezdzietny facet, załóżmy ze chudy, spróbuję pojsc na plac zabaw posiedzieć. Zrobić sobie urodziny na sali zabaw (za mojego dzieciństwa czegoś takiego nie bylo, chciałabym sie pobawić). Pójść na jakiś event typowo dla dzieci i ich opiekunów. Pytanie jak zostanie potraktowany? Piszę o mężczyźnie, kobiety jednak ciut lepiej postrzegane pod tym względem
Dzieci przeszkadzają ale tylko w Polsce w Hiszpani głośne dzieciaki - znaczniej niż nasze polskie - nikomu nie przeszkadzają Jestem bezdzietną lambardziara, ale to jak mówi się o dzieciach w Polsce dla mnie jest przerażające
Bo może Hiszpanie też są głośni, ekspresyjni i im to nie przeszkadza? Nasze społeczeństwo jest, niestety, coraz bardziej smutne i zmęczone.
Bardzo duża liczba rodziców nie reagują na zle zachowanie dzieci. Większość z nas jest przebodzcowana, więc ma dosyć słuchania pisków i wrzasków. Aquapark jeśli jest prywatny ma święte prawo zrobić jeden dzień bez dzieci. Nie widzę w tym nic złego.
Nie mam nic do dzieci. Dzieci mają prawo nie wiedzieć jak się zachować. Paskudni są rodzice, którzy twierdzą, że na urlopie nie muszą się zajmować dziećmi. A w hotelu to szczerze bardziej jak dzieci to przeszkadzają np. pijani dorośli, którzy zachowują się jakby wszystko należało do nich.
Plakat jest okropny i przekreślone płaczące dziecko na nim to nie śmieszny żart. W parku wodnym suntago jest strefa bez dzieci która różni się od tej z dziećmi tym że nie ma atrakcji dla dzieci i są kolory takie mniej dziecięce. W Centrum Nauki Kopernik w Warszawie też jest jeden wieczór w miesiącu bez dzieci. Są wtedy organizowane bardziej dorosłe rozrywki, choć normalnie cały obiekty w zasadzie przeznaczony jest dla dzieci. Nie słyszałam żeby któreś z tych obiektów było krytykowane, bo ogólnie zorganizowanie takiego dnia czy strefy nie jest kontrowersyjne, to sposób komunikacji aquaparku Fala jest.
Problemem nie są dzieci, tylko rodzice. Rodzice, którzy nie zajmują się dziećmi, nie interesują się nimi, a szczególnie nie reagują na zachowania niezgodne z normami społecznymi lub po prostu uciążliwe. Jestem jak najbardziej za tym, żeby rodzice wychowywali swoje dzieci, ale bardzo rzadko widzę sensowną i wychowawczą reakcję rodzica. Pozwalam sobie to oceniac, ponieważ własne dzieci wychowałam, więc mam praktyczne doświadczenia, a jako nauczyciel mam też pojęcie o rozwoju dziecka itd. Dlatego oprócz oburzenia (czasem słusznego - ten plakat jest okropny), warto pomyśleć o tym, co rodzice mogą robić, żeby dzieci akceptowano społecznie w większym stopniu.
Właśnie wychowanie tu jest kluczowe. 5 lat temu zaczęłam trenować krav magę. Koledzy z treningów czasem dzieci przyprowadzali, bo nie mieli do nich opieki. I zdarzało się, że na treningu, gdzie 16 doroslych osób, głównie mężczyzn, pierze się po mordach, a dzieci w wieku przedszkolnym, choć nie było strefy z zabawkami, bawiły się po swojemu, trochę ćwiczeń razem z nami robiły. Ale to trzeba odpowiedniego wychowania, żeby w takim miejscu dzieci umiały się zachować, a bardzo łatwo, żeby tam oberwały. Nigdy się wypadek nie zdarzył, bo dzieci wiedziały, że nie wszystko im wolno
Z kolei bardzo często na koncie tenisowym, własności hotelu z restauracją, w sezonie weselnym, ciężko się pozbyć dzieci, które są gośćmi wesela i biegają po korcie, zabierają nasze prywatne piłki i utrudniają grę, podczas gdy nasz opłacony czas na korcie upływa. Rodzice nie reagują na prośby, żeby pilnowali dzieci, bo one się tylko bawią. I często dopiero mocne słowa i wyzwiska działają.
Aniu, uwielbiam cię oglądać ale tu totalnie się z Tobą nie zgadzam. Strefy bez dzieci to nic złego. To odpowiedź na potrzeby części społeczeństwa. Robisz z igly widły.
Wygląda na to, że jedyna czesc społeczeństwa, której potrzeby należy, respektowac, to rodzice z dziećmi. Przynajmniej tak wynika z nagrania.
Ja rozumiem to, że dzieci powinny bywać w miejscach publicznych, uczyć się obycia, kulturalnego zachowania, ale to nie zawsze wychodzi. Rodzice powinni kierować się przede wszystkim charakterem dziecka i na tej podstawie dobierać mu aktywności. Kiedyś było mniej miejsc rozrywkowych to i nie było takich problemów. Podam przykład moich sąsiadów. Ich najmłodsza córka w wieku 2-3 lata potrafiła przepłakać nawet kilka godzin bez przerwy, gdy się skaleczyła, przestraszyła czegoś, itp. Rodzice jej za to nie karali, tylko pozwalali się wyżyć. Ale wiedzieli, że nie mogą jej nigdzie zabierać, bo to samo mogłaby zrobić poza domem. Po prostu do znajomych, rodziny w gości szli ze starszymi dziećmi, a małą zostawiali z babcią. Gdy podrosła, przeszło jej to, nie ma żadnych zaburzeń.
Na początek: chcesz być w przestrzeni z dziećmi, to idź do kasyna - serio Ania? Jeśl nie chce przebywać w towarzystwie dzieci, nie cały czas, a w konkretnych momentach życia, to mam iść do kasyna albo może domu publicznego? Ten wstęp jest po prostu krzywdzący i bolesny. Nie jestem mamą. Nie chce nia być. I to jest bardzo dobrze przemyślania i trudna decyzja - między innymi przez podejście do ludzi bezdzietnych / niechcących przebywać w przestrzeniach z dziećmi non stop, przez osoby z taką postawą jak ta, która prezentujesz w tym filmie. Wiesz dlaczego? Bo brakuje w niej empatii do drugiego człowieka, o której tak często mówisz.
Zaznaczmy to również mocno: nie mówię, że dzieci albo rodzice są źli abo robią coś nie tak w przestrzeniach publicznych - nie mnie to oceniać, bo dzieci nie mam, nie wiem, jak to jest kiedy pociecha położy się na środku sklepu z płaczem i co się wtedy powinno zrobić. I dla matek, i dla ojców, i dla dzieci mam bardzo dużo empatii. Uważam, że wychowanie małego człowieka to najtrudniejsza rzecz, którą można w życiu zrobić - i z tego miejsca ogromny szacun dla wszystkich rodziców! Jesteście bohaterami!
Niemniej jednak faktem jest, że coraz więcej osób decyduje się na to, aby dzieci nie mieć. I takie akcje, jak ta, od której zaczęłaś (pomijam fatalną formę podania, alkohol i wszystko inne, co z tym wydarzeniem jest nie tak), to jest odpowiedź na potrzeby takich osób. Czy naprawdę tak wielkim problemem jest, że jeden dzień w miesiącu aquapark, który mnie przykładowo z miejscem dedykowanym dzieciom się nie kojarzy, będzie na nie zamknięty? Albo że jedna na 50 kawiarni nie przyjmuje klientów poniżej 12 roku życia? Mejmy dla siebie wzajemnie więcej szacunku i empatii. To działa w dwie strony - rodzice i bezdzietni. Dzieci i dorośli. Tu nie chodzi o tworzenie frontów jak podczas II Wojny Światowej. Chodzi o to, żeby stanąć po jednej stronie - stronie wzajemniego zrozumienia.
Mówisz również w filmie, że rodzice, którzy nie chcą dzieci w przestrzeniach publicznych to osoby, które były wmanewrowane w bycie rodzicem. To nie prawda - po raz kolejny, matki, które znam, a z własnej woli i chęci dzieci mają - raz na jakiś czas chcą usiąść na herbatę w kawiarni (nie w dyskotece albo w kasynie) i skorzystać z odpoczynku od bąbelków. Do tego mamy coraz więcej osób nadwrażliwych na głośne dźwięki, albo po prostu - z depresją - chorobami, które do dzisiaj nie są traktowane przez społeczeństwo poważnie.
Na koniec ta nieszczęsna mizoginia. Tu znowu opieram się na własnych doświadczalniach, ale obracam się w raczej męskim towarzystwie i nigdy, przenigdy żaden z moich kolegów nie pisnął nawet złego słowa o płaczącym obok dziecku - niezależnie od przestrzeni. Kobiety - wręcz przeciwnie. Ale znowu - być może to moja bańka.
Na koniec: agresja. To, co Ty nią nazywasz, ja zdawałabym przebodzcowaniem. A to dotyka nas wszystkich - również (a może szczególnie) rodziców. Właśnie to przebodzcowanir sprawia, że coraz częściej potrzebujemy chociaż mikro przestrzeni, w których chcemy doświadczyć chwili spokoju - nie każdy ma możliwość na pojechania do lasu albo nawet pójścia na spacer - bo po prostu nie ma na to czasu. Jest praca, jest dom, często są również starsi bliscy, którymi trzeba się zaopiekować.
Mimo tej niezgodności poglądów w temacie dziecięcym, pozostajesz dla mnie ogromną inspiracją! Najważniejszym jest, aby podchodzić do siebie z empatią i szacunkiem. I co najważniejsze - na spokojnie rozmawiać o tematach trudnych - a ten, który tutaj poruszyłaś zdecydowanie taki jest. Żałuję tylko, że w punkcie wyjścia wyszłaś z założenia, że jesteśmy przeciwnymi obozami, zamiast wyjść z punktu próby empatycznego zrozumienia drugiej strony.
Nie ma empatii w dyskryminacji.
@@AniaGemma ale zauważasz, że sama też dyskryminujesz osoby, które są zainteresowane udziałem w imprezach nie dla dzieci? Prezentujesz dokładnie takie samo podejście jak ci, co propagują niechęć do dzieci. Tak samo nie potrafisz wykazać empatii. Skoro więc gardzisz nimi, to gardzisz i sobą.
Po Twoim poprzednim materiałem, uświadomiłam sobie, że ja robię dokładnie na odwrót. Specjalnie na wyjścia na miasto wybieram miejsca, w których mogą być dzieci. Po dogłębnej wewnętrznej analizie już wiem dlaczego - chcę spokoju od strony DOROSŁYCH. Przy dzieciach ludzie dorośli MUSZĄ się hamować. W przestrzeni, w której są dzieci nie można odpi*rdalać chlewu, ot co 💁🏻♀️ Sto razy bardziej wolę popiskujące dzieci niż *za* głośne rozmowy (często podpite), rynsztokowy język, smród z palarni, nieprzyjemne zaczepianie i resztę tego typu atrakcji.
Informacja o 'poszerzeniu' oferty AQUAPARKU(!!!) o alkohol tylko utwierdza mnie w tych odczuciach.
Zaczynam nieśmiało podejrzewać, że wcale nie chodzi o zachowanie dzieci, a o świętą wolność dorosłych do upadlania się, braku zahamowań, właściwie anihilacji całej przestrzeni przez 'kulturę' barową.
Naciąganie argumentacji, manipulacja faktami to esencja tego filmu. Czuję się dyskryminowana przez palaczy, bo ja nikogo nie zmuszam do partycypowania w moich nałogach. Podobnie czuję się dyskryminowana przez rodziny z dziećmi, które drą się w miejscach publicznych, bo zarabiam na ich 800 plus i jeszcze nie mogę spokojnie wypić kawy. A empatia powinna działać w dwie strony. Dzieci się wychowuje, a nie hoduje. I przecież tu nie chodzi o dzieci, tylko o ich rodziców, którzy chcąc mieć chwilę względnego spokoju pozwalają gnojkom się drzeć i niech się społeczeństwo nimi zaopiekuje w tym czasie. Ja nie zmuszam nikogo do ponoszenia konsekwencji moich wyborów i oni też nie powinni zmuszać mnie.
Moim zdaniem wydzielenie obszarów np na termach czy innych miejscach rozrywki gdzie dzieci maja prawo dać upust swoim emocjom i zabawie oraz na obszar do odpoczynku w ciszy dla doroslych jest jak najbardziej w porządku. Jako dorosly człowiek potrzebuję relaksu i wybierajac się np na termy płacę żeby odpoczać a wrzaski dzieci i ich jeszce głośniejszych pokichanych opiekunow sprzwiają tylko frustracje . Nie wszyscy muszą być wszędzie, a poza tym chyba powinno się zacząć od kultury osobistej to wtedy myślę że byloby mniej takich problemów.
Kurcze, niby nie powinno tak być, ale wcale się temu nie dziwię... Rodzice nie wychowują dzieci, tylko hodują, dzieci zachowują się tragicznie. A szczególnie w miejscach typu aquaparki. Nie da się wypocząć, popływać itp. Mam wrażenie, że kiedyś dzieci były spokojniejsze i dzieci były wychowywane lepiej. Dlatego kiedyś mniej one przeszkadzały innym.
Kiedyś powszechny był system kar i nagród. Uważam, że bardzo dobry. Nie chodzi o kary cielesne, bo to paskudne, ale za złe zachowanie odsunięcie od jakichś tam przywilejów, dodatkowa praca domowa na ocenę. Zresztą, nie tylko w zachowaniu ale i w nauce. Moja babcia nauczycielka nauczania początkowego, miala q klasie tabelkę z postepi w czytaniu. I jak postępy były to dziecko miała wrysoqywaną w rubrykę kropkę o odpowiednim kolorze, a jak postępów nie było, kropka była czarna. I to motywowało dzieci do ćwiczenia. Jak rodzice na qywiadowce widzieli tabele na ścianie i wyniki, to też dla nich była motywacja do ćwiczenia z dziećmi. I mimo braku tak dużego dostępu do logopedów, dzieci nie miały tak masakrycznyvh problemów z wymową jak dziś, gdzie logopeda jest na każdym kroku. I czytały płynnie i wyraźnie.
Dziś wystarczy się wybrać choćby mszę do kościoła, gdzie nastolatek ma przeczytać czytanie i nie ogarnia idei znaków interpunkcyjnych i czyta bez jakiegokolwiek ich uwzględnienia.
Bo dziś jak się zqroci uwagę rodzicowi, że dziecko ma jakieś braki, to rodzic zazwyczaj robi nauczycielowi awanturę, i braku szacunku do tego nauczyciela uczy dziecko. I wtedy dziecko kompletnie olewa jakiekolwiek czynności na zajęciach, bo rodzice uważają że jest najmądrzejsze i nic nie musi. Pół rodziny w szkolnictwie pracuje i z tego co słyszę, z roku na rok jest coraz gorzej. Co zresztą widać w wynikach egzaminów. Coraz bardziej wszyscy skupiają się na wyszukiwaniu co może być obraźliwe dla jakiejś grupy społecznej, zamiast skupić się na edukacji.
Dziecko jest dzieckiem... bardziej irytują mnie rodzice którzy są zajęci telefonem czy czymś innym. Ostatnio byłam w szoku kiedy w pociągu dziecko trzyletnie łaziło w butach po siedzeniach (i ok rodzic nie widział problemu a dziecko to tylko dziecko) ale później zaczęło włazić na okno...ja wpadłam w panikę. Panie w końcu przerwały rozmowę by zareagować bo chyba wyczuły nerwową atmosferę i siłą zaciągła dziecko na siedzenie po czym (dziecku nie wytłumaczono co zrobił źle, dostał po prostu komendę) oczywiście się wierciło. Na co matka uderzyła dziecko (to nie był klaps!) chciałam zareagować ale obie kobiety mówiły w innym języku. To było straszne! Czasem mam ochotę na takie strefy tylko i wyłącznie przez rodziców...
Jestem w szoku! 😱😱😱
@@AniaGemma ja też byłam. Żyje w mieście gdzie jest różnorodność narodowa...i owszem mój język (mieszkam w Monachium) niemiecki jest na tyle komunikatywny że mogłabym zwrócić uwagę problem w tym że panie nie mówiły w owym języku (mogę się tylko domyślać w jakim bo był dźwiękonaśladowczym do naszego) niestety tak powstają stereotypy. Jak mówię dzieci są różne..kochane irytujące, wesołe energiczne. To rodzice są teraz problemem. Kiedyś jak ktoś zwrócił uwagę to rodzic mówił "widzisz, nawet pan/pani ci mówi...nie ładnie". Teraz...to rodzic rzuci się obrażony jakim prawem się odzywam. To takie smutne i frustrujące. Może dlatego kolektyw upada bo kult jednostki się wynosi na piedestał.
Plakat graficznie nie trafiony ale pomysł dobry, ogólnie popieram, trzeba np pomyśleć o seniorach którzy też chcieliby skorzystać z takiego miejsca, relaks czy rehabilitacja, często mogą mieć problem z poruszaniem się a te wszystkie niepilnowane dzieci to nie na zdrowie tych seniorów, bo tak, największym problemem są tutaj rodzice którzy na prawdę wielu dzieciom pozwalają na zbyt dużo, kompletnie nie uczą ich kultury, i jeżeli Aniu uważasz że nigdy nie widziałaś tego to znaczy że jednak troszkę się nie orientujesz, bez urazy 😉 bo jest to na prawdę nagminne, sama jako mama uważam że jest potrzeba takich miejsc i wybacz, nie tylko w kasynie czy klubie nocnym jakie były Twoje przykłady, jak zwykle tylko pod tezę niestety…
Zgadzam się ‚ze problemem są rodzice, którzy nie potrafią nauczyć dziecka jakichś podstawowych zasad społecznych w miejscu publicznym. 🫤🫤🫤
P.s. dzieci tez są wrażliwe na bodźce, których jest coraz więcej w galeriach handlowych, sklepach itp. i jest im trudno sobie z tym poradzić.
Więc tym bardziej to problem z rodzicem, który jest dorosły. 👍
Sami rodzice też ich nie prezentują, więc.... Kto ma ich uczyć
Jak ja lubię pogadanki z tobą. Czekam zawsze z nadzieja że coś wrzucisz.
Dzięki ❤️
A ta akcja nie była jednorazowa?
Więc bez przesady
Gdy idę n basen chce się zrelaksować.Chce wejść do wody i przytulić się do mojego partnera i porozmawiać Nie mam wanny.Chce moczyć dupę za nie małe już pieniądze.
Tak dorośli są głosni ale 80% reaguje na negatywne spojrzenie.Ale żaden dorosły nie chlapie mi w twarz gdy ja spokojnie sobie zajmuje 1/100 basenu( niezależnie od wybranego miejsca) przez ta niecała godzinę
14:45 "jako rodzic, nigdy do takiej sytuacji bym nie dopuściła" słowa kluczowe...
cała wypowiedź poprzedzająca te zdanie jest piramidą teorii, w której Pani Ania próbuje usprawiedliwić to, że rodzice dopuszczają pewne zachowania swoich dzieci, po czym stawia granicę - no nie chodzenie po stole to nie..., bo tego Pani Ania sobie nie wyobraża,
ale krzyk w sklepie, gdy chce się czegoś dziecku odmówić, to już tak..., uleganie szantażowi dziecka, to już tak...
A może po prostu zacząć od wychowania w domu, żeby nie było problemów w mieście w restauracji, w sklepie?
Jeśli dziecko tak się zachowuje w sklepie, to jest po prostu zły kontakt rodzica z dzieckiem.
Moje dziecko będąc w sklepie nigdy nie prosiło o kupno tego, czy owego, no nie wiem, dlaczego, może dlatego, że nie zabierałam dziecka do sklepu - bo po co?, żeby było trudniej i dłużej robić zakupy? Mam tu na myśli dzieci 1-5 lat.
A jak już zabierałam, to po to, żeby kupić mu ubranie, bo trzeba przymierzyć, a na pytanie, co chcesz, aby ci kupić, dziecko odpowiadało, że "nic"... może dlatego, że nie przedstawia mu się w domu jako priorytetu posiadania rzeczy, ani 'kupowania rzeczy" i nie sadza się dziecka przed TV, żeby mieć spokój, tylko zabiera dziecko na spacer, na podwórko, do lasu i opowiada o tym, co nas otacza, a nie co jest w sklepie do nabycia, echhh, próżna gadka....
No i nie dawajcie dzieciom smartfonów, jest na ten temat film na UA-cam, jak to jest szkodliwe - to są badania z ostatnich 5 lat...
Tyle że czasem rodzic musi zrobić zakupy, a nie ma z kim w tym czasie zostawić małego dziecka, bo np. wychowuje je samotnie lub drugi rodzic jest w pracy. Łatwo powiedzieć "nie zabieraj dziecka to nie będzie problemu".
@@katarzynaj5262 Rozumiem, że musi zabrać dziecko do sklepu, ale wtedy ma listę zakupów i nie błąka się po sklepie wśród półek z zabawkami, tylko kupuje ważne rzeczy do posiłków i wychodzi,
a podczas zakupów również rozmawia z dzieckiem, pokazując mu co jest ważne. Może np. wybierając pieczywo powiedzieć "nie kupię tego chleba, bo jest niesmaczny i boli od niego brzuszek, a kupię ten chleb, to będzie lepsze trawienie." Jeszcze lepiej powiedzieć, "kupimy ten chlebek z ziarenkami, bo bardziej go lubimy" - tu podkreślamy, że mamy podobny smak oboje, to bardzo ważne... tym drobnym stwierdzeniem podkreślamy, że jesteśmy z dzieckiem spójni - dla dziecka to bardzo ważne poczucie bycia całością z rodziną.
Ogólnie rozmawiając z dzieckiem trzeba baardzo ważyć słowa i być konsekwentnym.
Pamiętajmy, że nawet w tym sklepie jesteśmy z dzieckiem My i Ono, a nie: My i sklep oraz osobno: dziecko i sklep. Ważny jest kontakt wzrokowy podczas zakupów, aby dziecko rozumiało, że to My oboje" wyszliśmy z domu i My oboje" robimy zakupy.
Dla dziecka ważne jest to, że coś robi "razem z mamą:", czy "razem z tatą"
@@GinettaBwabye moje pierwsze dziecko też nigdy nie prosiło o nic w sklepie i nadal tego nie robi. Drugi syn to zupełnie inny charakter- zawzięty, pyta i próbuje znacznie dłużej, jest bardziej wytrwały i uparty jeżeli coś chce osiągnąć.
Wychowanie nie jest takie biało-czarne.
Oczywiście, że trzeba rozmawiać, poświęcać czas… ale od charakteru zależy dużo.
Jeżeli Pani dziecko jest wychowane tak, że jest Pani z tego dumna - szczerze gratuluję. Sama chciałabym kiedyś być dumna z tego jaka matka jestem.
Chciałabym tylko zaznaczyć, że każda matka ma inną drogę do przejścia w wychowaniu.
@@kachura412 Nie twierdzę, że każde dziecko jest takie samo, dlatego tak ważne jest aby przyłożyć trochę wysiłku do tego, aby się dobrze z dzieckiem porozumiewać.
@@katarzynaj5262ale to też jest do ogarnięcia. Do sklepu idziecie w konkretnym celu, z listą. Można zaangażować dziecko w podawanie konkretnych produktów. Potem w kasowanie, płacenie. Nie dość, że dziecko jest zajęte i nie ma czasu wyć przy zabawkach czy słodyczach, to jeszcze uczy się robić zakupy i szybciej się usamodzielni w tym względzie
Cześć, z mojego punktu widzenia - problem jest gdzieś indziej - to nie jest kwestia braku empatii i tolerancji niektórych ludzi. To problem osób, które mają w nosie, co robią ich dzieci, nie zważają na to, że komuś przeszkadzają. Dość często widzą problem, ale udają, że to nie ich problem. Generalnie dzieci są kochane i od czasu do czasu potrafią być uciążliwe, ale problem to niemal wyłącznie rodzice.
To jest przejaw kultury indywidualizmu, którą kapitalizm po prostu wykorzystuje. Fajnie to zjawisko zostało opisane w książce "Zakaz gry w piłkę. Dlaczego Polacy nienawidzą dzieci". Wszyscy zapominamy niestety o tym, że żyjemy w społeczeństwie, a dzieci są po prostu jego częścią. Czasem głośną 😉 jako osoba bezdzietna właśnie zaczęłam się zastanawiać co bym wolała: głośnego, nawalonego dorosłego w aqua parku czy głośne, rozemocjonowane dziecko w aqua parku 😃 Wiolkrotnie zdarzało mi się w restauracji, parku, transporcie, że dziecko czy dorosły mnie irytowało i jakoś sobie poradziłam z tą emocją. Nie da się wyrugować każdego przeszkadzającego nam zjawiska z przestrzeni publicznej i fajnie by było gdybyśmy zaczęli sobie zdawać z tego sprawę. Można się trochę zastanowić czy naprawdę każdy fragment przestrzeni musi być zawłaszczony przez kolejne indywidualne jednostki, co w obecnym stanie kapitalizmu jest zwyczajnie dochodowe, czy nie lżej by było, gdybyśmy funkcjonowali bardziej jako społeczeństwo. I nie, nie chodzi mi o legendarne "zajmowanie się czyimś bachorem", tylko o parę minut cierpliwości w sytuacji gdy dziecko jest głośno. Arcy ważne "calle" osób pracujących z kawiarnii, w sytuacji gdy ja chcę sobie poczytać książkę, albo pogadać z koleżanka też potrafią być nieznośne. I co? I nic 😉a reklama aqua parku jest beznadziejna.
Ale wszystko toczy się o jednorazową imprezę. To w imię miłości do dzieci likwidujemy kluby, bary, bo nie wpuszczają dzieci? Chyba dobrze, że robi się imprezy, gdzie mogą bawic się ludzie niechętni dzieciom. Jedni drugim w drogę nie wchodzą i jest spokój.
Są też miejsca, gdzie można swobodnie palić i jak ktoś nie lubi papierosów, to nie jest tam miłe widziany, ale za to ma mnóstwo miejsc, gdzie nie musi być narażony na dym. Za to miejsca dla palących też są potrzebne, bo palacze to też cześć społeczeństwa. Malo tego, kupując papierosy dorzucają się solidnie do budżetu państwa, bo te nie są tanie. Szanujmy wszystkich i dajmy każdemu możliwość znalezienia się w sprzyjających mu warunkach choć raz na jakiś czas. Jeden dzień, czy nawet impreza cykliczna, raz na miesiąc, nadal pozostawia mnóstwo czasu dla dzieci.
@@dorota1298nikt by się nie oburzył gdyby chodziło o kluby i puby, no to był aquapark. Gdyby aquapark nie był domyślnie miejscem TEŻ dla dzieci nikt by nie potrzebował robić plakatu bo rodzice by nie wpadli na to żeby tam przyjść.
@@barbaraszostak8459ale aquapark jest rozrywka dla każdej grupy wiekowej, to raz. W dodatku mówimy o jednodniowej imprezie. Wszystkie pozostałe dni są otwarte dla dzieci, ten jeden impreza dla doroslych, i to taka ogromną zbrodnia?
@@dorota1298 Nie chodzi o jeden dzień w jednym prywatnym aquaparku. Prawdopodobnie, gdyby narracja ogólnopolska odnośnie rodzin i dzieci była inna, a przekaz medialny parku stosowniejszy, to przeszłoby bez większego echa. Tymczasem to raczej ta wisienka, która poruszyła szerszy problem. Coś jak rozwód o brudne skarpety.
Społeczeństwem konsumpcyjnym też są rodzice z dziećmi. I to bardzo
Typowo do nich? Dlaczego aquapark miałby być skierowany tylko do dzieci? No ale plakat jest nietrafiony, zgadzam się. Choć z drugiej strony po przeczytaniu niektórych komentarzy, to może też nie taki zły. Trochę mnie dziwi, że akurat w sobotę tak wybrali, skoro dzieci tylko weekend mają wolny... ale jeśli to jednorazowa akcja a nie cotygodniowa, to spoko, może być nawet sobota. Tym bardziej nie rozumiem problemu, w ten jeden dzień można chyba porobić z dzieckiem coś innego lub wybrać inny basen.
A gdyby Hotel Mariott "od jutra przyjmował tylko rodziny z dziećmi na cały czas", to byłoby faktycznie dziwne i absurdalne, ale gdyby wyznaczył sobie powiedzmy taki tydzień w roku gdzie przyjmuje tylko rodziny z dziećmi, to spoko, nic bym nie powiedział, uznałbym że to ciekawa akcja, nawet jeśli akurat wtedy chciałem go zarezerwować - no trudno, tak się trafiło, taki peszek.
Ciekawa jest ta społeczna ewolucja, gdzie przeszliśmy drogę do akceptacji wszelkiej odmienności jako czegoś normalnego, a dzieci z przyszłości cywilizacji i człowieka stały się czymś co trzeba izolować i wykluczać. Wydaje się że obecnie więcej ludzi bulwersuje zakaz wstępu z psem do restauracji niż taki zakaz wobec małego człowieka. Przykro patrzeć dokąd to zmierza.
Nie jestem bardzo "dzieciowa" i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będę mieć dzieci. Jednak zgadzam się, że niechęć do dzieci i rodziców istnieje i trzeba być ignorantem, żeby jej nie zauważać. Memy stworzyły określenie "madki" czy "kaszojadów" i wymyślają niestworzone historie o okropnych rodzicach, którzy chwalą karygodne zachowania dzieci. (btw. przypomnijcie mi, jakie jest podobnie kąśliwe określenie na ojców?) Wywyższanie się nad zaniedbanymi "madkami", które wszędzie biorą te swoje bąbelki, kończy się, gdy faktycznie ma się pod opieką dziecko i okazuje się, że nie zawsze trafi się na te ciche, które lubi spędzać czas same. Uważam, że większość tego toksycznego podejścia, jest spowodowane zwyczajną, niewiedzą ile tak naprawdę pracy kosztuje wychowanie dziecka oraz, po prostu, brak podstawowej empatii.
Nie uważam, że wprowadzenie jednego dnia "tylko dla dorosłych" w aquaparku jest tak złym pomysłem, ale trzeba mieć to na uwadze, że pewnego dnia może się to wymsknąć spod kontroli, że rodzice nigdy nie będą pewni, kiedy mogą zabrać ze sobą dziecko na zjeżdżalnie, bo każde miejsce będzie mieć inny harmonogram. Ludzie powinni się nauczyć funkcjonować w otoczeniu dzieci, czy je lubią, czy nie, tak jak rodzice muszą się dostosować do jakichś norm w miejscach publicznych. Samotność, która panuje w trakcie macierzyństwa, (najczęściej u matek) jest tak okropna, że aż wstyd, że się tak mało o tym mówi.
Myślę, że jako my - dorośli, powinniśmy się właśnie wykazywać większym zrozumieniem i dawać młodszym przykład, a nie sami zachowywać się jak dzieci i tupać nóżką, że cały świat nie jest skrojony pod nas.
A i zapomniałam dodać. Plakat jest paskudny. Nic by się nie wydarzyło, gdyby twórca podszedłby do tematu na poważnie.
@@KattySpam o, jak fajnie. Twój komentarz oddaje to, czego sama nie potrafiłam ująć w słowa :)
A ja troche powiem że swojej perspeltywy. Bezdzietna, z dzietnymi kolezankami.
Kiedys faktycznie halas mi przeszkadzal, mednak kilka lat juz na halas mam wywalone. Wszyscy jestesmy ludzmi. Dziecko tez potrzebuje bycia wsrod ludzi. Jednak przyklad aquaparku...coz. nie jest to miejsce dedykowane dzieciom. Korzystają z niego zarowno dzieci jak i dorosli. To, ze jest cykl.imprez tylko dla doroslych, to chyba nic zlego. Bo tu raczek chodzi nie o eliminacje halasu, a elimacje ryzyka i mozlowosc poluzoqania dla doroslych. Bo normalnie w takim przybytku trzeba byc wyczulonym, zeby tu dziecku krzywdy nie zrobic. Wzy pod uwage, ze wzzedzieusy na to uwazac, bo rodzice czesto sami daja sie poniesc zabawie, olewajac opieke nad dzieckiem.
Populacja doroslych nie oburza sie, ze nie moga sobie isc na randomową salę zabaw i się w niej bawic, bo to miejsce przeznaczone dla dzieci.
Jak obserwuje, dawanie smartfonow i innych urzadzen dzieciom, to nie jest juz rozwiazanie na uciszenie dziecka q miejscu publicznym. Nie, w miekscu publicznym dziecko ma luz. Smartfon idzie w uzycie jak dziecko marudzi w samochodzie czy w domu.
Mamy przestrzenie stricte dla dzieci, mamy przestrzenie stricte dla rodzin. Wspominasz o silowniach, klubach, gdzie sa sami dorosli. Super, ale mieksca typu kawiarnia tez moga byc skierowane do doroslych i nie ma w tym nic zlego. To trocje jak z lamentem ze na wesela nie zaprasza sie dzieci, i one biedne wtedy sa wykluczone z rodziny, nie beda mialy okazji ppznac rodziny, tylko wesele jest taką okazją. Ale jak juz sie zaproponuje, zeby zrobili dziecku urodziny i zaprosili te rodzine, ktora chca zeby poznalo, to juz jest rozwiazanie nie do zaakceptowania.
Wspominasz, ,e dyskryminowanie dzieci do dyskryminacja kobiet, zauwaz, ze mniekszy przyrost natiralny ma związek z tym, ze kobiety mogą, chcą i dzialają, zeby rozwijac sie zaqodowo, a chyba wszyscy zdajemy sobie sprawe, ze wyzszy przysrost naturalny na zachodzie ma zwiazek z nieograniczonym przyjmowaniem imigrantow przez zachod, co widac fak cudowne nie jest, bo zachod chce sie ich pozbyć i wcisnac krajom, ktore ich tak nie zapraszały. A dzieki tej nikłej ilosci imigrantow z Afryki, jestesmy obecnie jesnym z najbezpieczniejszych krajow Europy.
Akceptujemy, ze sa miejsca dla dzieci i dla rodzin, wiec czemu miejsca dla doroslych są tak krytykowane?
Super opcja
Dlaczego promujesz, złe stroje do saun? :)
Pozdrawiam
Też zauważam trend wykluczania rodzin z dziećmi z przestrzeni publicznej. Są coraz mniej mile widziane w restauracjach, hotelach, sklepach, muzeach, czy kawiarniach. Uważam, że trend ten jest zupełjie naturalny, ale i niebezpieczny.
Naturalny jest dlatego, że coraz mniej ludzi ma dzieci, a ci którzy je mają, mają ich (statystycznie) coraz mniej. Dzieci nie są powszechną częścią codzienności i odzwyczjamy się od ciągłego ruchu, krzyku, płaczu, czy kłutni. Jeśli nie jesteś z tym oswojony, to to to bez wątpienia przeszkadza.
Dzieci potrafią być irytujące, zwłaszcza jeśli nie jesteś na to "uodporniony" wieloletnim ciągłym przebywaniem z nimi. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi chciałoby pozbyć się tego nieprzyjemnego elementu ze swojego życia.
Jest to jednak niebezpieczne, bo coraz bardziej odbiera rodzicom możliwość robienia tego co inni dorośli. Zamyka ich w domach, placach i salach zabaw, czy domach kultury. Redukuje ich wyłącznie do roli opiekunów. Co do zasady trudniej im napić się kawy w restauracji, zjeść dobrą kolację, podróżować, czy zobaczyć gościnną wystawę. Jest to jeszcze trudniejsze gdy ludzie dookoła patrzą bykiem, a zupełnie niemożliwe gdy kelner wskazuke tacliczkę "tylko dla dorosłych".
To z kolei sprawia, że rodzice mniej chętnie decydują się na kolejne dzieci i koło się zamyka.
Jest to jednak niebezpieczne, bo to przyczynia się do tego, że stajemy się społeczeństwem starych ludzi. W moim roczniku urodziło się 2,5 raza więcej dzieci niż w roku 2023. Te 270 tyś z zeszłego roku w żaden sposób nie zapracuje na emerytury dla 730 tyś z mojego, nie wyda dość lekarzy, czy pielęgniarek, którzy mogliby leczyć nas na starość, nie wynajmie mieszkań, które kupiliśmy jako inwestycje, nie pchnie do przodu firm, których akcje kupiliśmy jako zabezpieczenie na starość. Nie mówiąc o tym, że nie wypełnią szeregów policji, straży, czy wojska, by nas bronić i chronić (tłum 70latków tego nie zrobi).
Dziś musimy witać te dzieciaki wokół nas i ich rodziców otwartymi rękami (a przynajmjiej dzielnie ich znosić) i robić wszystko, by łatwiej było im zdecydować się na kolejne dziecko, i kolejne lata ciężkej harówki. Jeśli tego nie zrobimy, to za 20 lat wszyscy będziemy w wielkich tarapatach.
Idealnym rozwiązaniem będzie więcej stref bez ludzi! Nie ma ludzi, nie ma problemów, wszyscy zadowolenii :)
Oj tak! I zwierzaki by odetchnęły, bo nikt by na nie nie polował i przyroda by się odbudowała.
Dobry film, niektórzy traktują dzieci jak dzikie zwierzęta, a zachowanie agresywne i głośne zależy od człowieka, nie grupy w jakiej jest.