Trafiłem przypadkiem i odsłuchałem, pomimo że nie po dorodze mi często z ocenami Pana Oleszczyka. Zaskakująco wiele opinii rezonowało np. Challengers, czy rozczarowanie Tylko Bóg Wybacza NWR po genialnym Drive. Popkulturą zaraził mnie ojciec w '91 wraz z erą VHS i tak mi zostało. W kinie bywam kilka razy w miesiącu. Resztę nadrabiam na streamingu. Ojciec ostatni raz był w kinie na Piratach z Karaibów 3 w 2006 i za cholere nie da się wyciągnąć (ostatnia próba - Horyzont 1, bo uwielbia westerny). Co ciekawe zawsze, gdy się widzimy z błyskiem w oku pyta mnie i siostrę na czym ostatnio byliśmy w kinie🥹 Zazdroszczę zawodu i pasji rozmawiania o kinie. Mnie tylko czasem odpala jak np Substancja, na którą specjalnie jechałem na NH do Wrocławia. Na szczęście są ludzie, których fajnie się słucha. Pozdrawiam!
Super rozmowa! Bardzo bliska moim obecnym przemyśleniom na temat popkultury. Nie tylko filmy wydają się łapać oddech, ale również bardzo mi bliska branża gier komputerowych zapatrzyła się ostatnimi latami w przeszłość, remasterując lub odtwarzając na nowo różne starocie. I wydaje się, że choć gracze chcą nowości, to jednak łatwo ich skusić do zakupu gry przywołującej nostalgię za latami dzieciństwa/nastoletniości (sam jestem winny, bo w przyszłym miesiącu będę ogrywał remake Silent Hill 2). Wracając jednak do filmów: może powodem dla którego tak chętnie cofamy się w przeszłość zamiast opowiadać o naszej przebodźcowanej rzeczywistości jest właśnie chęć powrotu do czasu sprzed tego nadmiaru bodźców? Po co siadać w sali kinowej by oglądać kolejnych influencerów kręcących tik-toki? Kino dla wielu jest odskocznią od rzeczywistości, więc pomysł opowiadania o naszych obecnych realiach przywołany pod koniec przez Spoilermastera przyjmuję bardzo sceptycznie. Oczywiście fajnie, jak filmy uchwytują ducha czasów jak wspomniany Matrix czy Fight Club, ale one podchodziły krytycznie do tamtej rzeczywistości, a nie rozsiadały się w jej cieplutkim fotelu. Jeśli o takie podejście chodzi, to jestem za. Warte uwagi nowości wciąż powstają, nawet w Hollywoodzie, chociaż faktycznie największe przeboje są znanymi markami. Z amerykańskich produkcji w tym roku zachwyciłem się "Civil War", a w październiku ostrzę sobie zęby na przepięknie wyglądającą animację "Dziki Robot", będącą adaptacją książki. Adaptacje książek też uważam za coś świeżego, o ile nie były adaptowane wcześniej. I w czasach kryzysu kreatywności właśnie w tym widzę przepis na rozruszanie kina. Adaptować! I najlepiej adaptować względnie nowe rzeczy, chociaż nie widzę problemu w przenoszeniu na ekran rzeczy z XX w., które nigdy nie zagościły w salach kinowych. Może z czasem adaptujący te historie scenarzyści nabiorą siły (również siły przebicia), aby pisać własne historie. Na pewno jest masa książek, z których powstałyby ciekawe filmy. Na koniec chciałbym polecić film, który dla mnie jest tegorocznym objawieniem, jest czymś nowym i stanowi istne remedium na nasze przebodźcowane czasy - "Perfect Days". Oglądany pół roku temu wciąż wraca do moich myśli, coś pięknego.
@@wojciechkowalik4949 W kwestii adaptacji scenarzyści chyba mają niewiele do gadania, bo z zakupem praw wiąże się konieczność posiadania kapitału na tę inwestycję, a scenarzyści chyba raczej nie są ludźmi z pieniędzmi. Tu znów patrzymy na producentów, a ci z kolei patrzą na statystyki i im wychodzi, że bardziej opyla się robić biografie. A "Perfect days" to z kolei Twórca, który jest w gronie obecnych seniorów kina, więc o ironio, że to akurat to pokolenie przyniosło Ci powiew świeżości. Nie jest to niestety stan utrzymywalny dłużej (z czysto fizjologicznych względów).
Bardzo wciągająca rozmowa! Chociaż trudno nie być choć trochę pesymistycznym patrząc na stan współczesnych produkcji wysokobudżetowych, mam nadal mieszane uczucia do ponownych adaptacji, bo czasami jest to naprawdę interesujące np. dwa lata temu na Netflixie była nowa ekranizacja Kochanka Lady Chatterley, zainteresowałam się tematem i obejrzałam chyba ze cztery wcześniejsze filmy na podstawie tej powieści i porównywanie, co który twórca wyciągnął i podkreślił w tej historii było świetną zabawą. Wszystkie problemy zaczynają się chyba, gdy budżet filmu jest za wysoki i musi być bezpieczną inwestycją, bardziej niż wytworem kultury.
😊 A podcastu Spojlermaster nie kojarzę choć interesuję się kinem i polską sferą youtubersko-krytyczno-filmową. Pana Oleszczuka tak z ocen na Filmwebie. Dzięki tej rozmowie może zajrzę kiedyś na jego kanał. Także zapoznanie działa w dwie strony.
Spoilermaster Michała Oleszczyka to po prostu petarda! Są m. in. kilkugodzinne audycje o klasykach kina - głównie o filmach, ale również o reżyserach. Czasem Pan Michał robi wywiady. Potrafił przygotować prawie dziewięciogodzinny podcast o trylogii "Ojca Chrzestnego" i "tylko" prawie czterogodzinny o "Dawno temu w Ameryce". Recenzje na kanale Spoilermaster stanowią nie tylko opinie krytyka na temat danych filmów, ale przedstawiają też pogłębioną analizę świata w nim przedstawionego. Jest też sporo informacji o kulisach tworzenia filmów w oparciu o dostępna literaturę przedmiotu. Mam nadzieję, że przekonałem by tam kliknąć 😂
Bardzo podobają mi się dubelki w finale. Super rozmowa, bardzo strukturyzująca w kontekście powrotu z Gdyni, gdzie retro było mocno grane. Pozdrowienia z pociągu!
Potrzebowałem takiej rozmowy, żeby się utożsamić :D Sam często wracam do lat 70 - 90, żeby przeżyć historie. Dla mnie te trendy, o których mówicie trwają za długo - kino superbohaterskie (nie obejrzałem nowego "Deadpoola" z tego samego powodu co Kaja), nostalgiczne powroty nastawione na $, czy bezpieczna dla wytwórni sequeloza. Brakuje mi takich doświadczeń jak "miasteczkowy seans Matrixa". Podoba mi się, że wtedy chodziło o to bycie w społeczności. Dziś jest tyle tych seriali i filmów, że z tego robi się czasem niezdrowe FoMO. Dla mnie ostatnim takim "społecznościowym" seansem było "Przebudzenie mocy" w 2015 roku, ale przez toxic fanbase, nie wspominam tego tak czysto, jak Wy "Matrixa" :D Wierzę, że na przełomie lat 20. i 30. dojdzie do jakiejś rewolucji i przez coraz większe społeczne niezadowolenie wrócimy do filmów, które nas zaskoczą i będą przed nami rozwijać opowieści, a nie przedstawiać kolejne marketingowe i scenariuszowe bezpieczne struktury. Wierzę w wyjście z kinowej strefy komfortu.
Zastanawia mnie jeszcze kwestia, że w temacie rozmowy o nostalgii, powrotach w formie czy to rimejków czy zjawiska legacy sequel vel requelów czy jak dziś usłyszałem coverów znanych filmów nie padło słowo o głośnej letnej premirze "Alien Romulus", który jest bardzo jaskrawym, a jednocześnie pozytywnie ocenianym przykładem tego zjawiska.
Kurcze, obejrzałem całe 1:27:24, wraz z dwoma podejściami do zajawki na końcu i nadal się nie dowiedziałem, czy to kwestia wieku i tego że człowiek ma wrażenie że już wszystko widział, czy jednak obecnej kondycji popkultury :/
Wszystkiego po trochu. Kiedyś też rimejkowano, ale z tą różnicą, że kiedyś wałkowano tą samą historię pod innymi tytułami a dzisiaj powtarza się wszystko poza ekipą filmową.
Cudowna rozmowa dzięki! Chciałbym słuchać Was codziennie :)
@@SamolykTomasz 😍💕💯
Trafiłem przypadkiem i odsłuchałem, pomimo że nie po dorodze mi często z ocenami Pana Oleszczyka. Zaskakująco wiele opinii rezonowało np. Challengers, czy rozczarowanie Tylko Bóg Wybacza NWR po genialnym Drive.
Popkulturą zaraził mnie ojciec w '91 wraz z erą VHS i tak mi zostało. W kinie bywam kilka razy w miesiącu. Resztę nadrabiam na streamingu. Ojciec ostatni raz był w kinie na Piratach z Karaibów 3 w 2006 i za cholere nie da się wyciągnąć (ostatnia próba - Horyzont 1, bo uwielbia westerny). Co ciekawe zawsze, gdy się widzimy z błyskiem w oku pyta mnie i siostrę na czym ostatnio byliśmy w kinie🥹
Zazdroszczę zawodu i pasji rozmawiania o kinie. Mnie tylko czasem odpala jak np Substancja, na którą specjalnie jechałem na NH do Wrocławia. Na szczęście są ludzie, których fajnie się słucha. Pozdrawiam!
Super rozmowa! Bardzo bliska moim obecnym przemyśleniom na temat popkultury. Nie tylko filmy wydają się łapać oddech, ale również bardzo mi bliska branża gier komputerowych zapatrzyła się ostatnimi latami w przeszłość, remasterując lub odtwarzając na nowo różne starocie. I wydaje się, że choć gracze chcą nowości, to jednak łatwo ich skusić do zakupu gry przywołującej nostalgię za latami dzieciństwa/nastoletniości (sam jestem winny, bo w przyszłym miesiącu będę ogrywał remake Silent Hill 2).
Wracając jednak do filmów: może powodem dla którego tak chętnie cofamy się w przeszłość zamiast opowiadać o naszej przebodźcowanej rzeczywistości jest właśnie chęć powrotu do czasu sprzed tego nadmiaru bodźców? Po co siadać w sali kinowej by oglądać kolejnych influencerów kręcących tik-toki? Kino dla wielu jest odskocznią od rzeczywistości, więc pomysł opowiadania o naszych obecnych realiach przywołany pod koniec przez Spoilermastera przyjmuję bardzo sceptycznie. Oczywiście fajnie, jak filmy uchwytują ducha czasów jak wspomniany Matrix czy Fight Club, ale one podchodziły krytycznie do tamtej rzeczywistości, a nie rozsiadały się w jej cieplutkim fotelu. Jeśli o takie podejście chodzi, to jestem za.
Warte uwagi nowości wciąż powstają, nawet w Hollywoodzie, chociaż faktycznie największe przeboje są znanymi markami. Z amerykańskich produkcji w tym roku zachwyciłem się "Civil War", a w październiku ostrzę sobie zęby na przepięknie wyglądającą animację "Dziki Robot", będącą adaptacją książki. Adaptacje książek też uważam za coś świeżego, o ile nie były adaptowane wcześniej. I w czasach kryzysu kreatywności właśnie w tym widzę przepis na rozruszanie kina. Adaptować! I najlepiej adaptować względnie nowe rzeczy, chociaż nie widzę problemu w przenoszeniu na ekran rzeczy z XX w., które nigdy nie zagościły w salach kinowych. Może z czasem adaptujący te historie scenarzyści nabiorą siły (również siły przebicia), aby pisać własne historie. Na pewno jest masa książek, z których powstałyby ciekawe filmy.
Na koniec chciałbym polecić film, który dla mnie jest tegorocznym objawieniem, jest czymś nowym i stanowi istne remedium na nasze przebodźcowane czasy - "Perfect Days". Oglądany pół roku temu wciąż wraca do moich myśli, coś pięknego.
@@wojciechkowalik4949 W kwestii adaptacji scenarzyści chyba mają niewiele do gadania, bo z zakupem praw wiąże się konieczność posiadania kapitału na tę inwestycję, a scenarzyści chyba raczej nie są ludźmi z pieniędzmi. Tu znów patrzymy na producentów, a ci z kolei patrzą na statystyki i im wychodzi, że bardziej opyla się robić biografie.
A "Perfect days" to z kolei Twórca, który jest w gronie obecnych seniorów kina, więc o ironio, że to akurat to pokolenie przyniosło Ci powiew świeżości. Nie jest to niestety stan utrzymywalny dłużej (z czysto fizjologicznych względów).
Chciałem jakoś w połowie oglądania na żywo, żeby się ta rozmowa nie kończyla, złoto!
Bardzo wciągająca rozmowa! Chociaż trudno nie być choć trochę pesymistycznym patrząc na stan współczesnych produkcji wysokobudżetowych, mam nadal mieszane uczucia do ponownych adaptacji, bo czasami jest to naprawdę interesujące np. dwa lata temu na Netflixie była nowa ekranizacja Kochanka Lady Chatterley, zainteresowałam się tematem i obejrzałam chyba ze cztery wcześniejsze filmy na podstawie tej powieści i porównywanie, co który twórca wyciągnął i podkreślił w tej historii było świetną zabawą. Wszystkie problemy zaczynają się chyba, gdy budżet filmu jest za wysoki i musi być bezpieczną inwestycją, bardziej niż wytworem kultury.
😊 A podcastu Spojlermaster nie kojarzę choć interesuję się kinem i polską sferą youtubersko-krytyczno-filmową. Pana Oleszczuka tak z ocen na Filmwebie. Dzięki tej rozmowie może zajrzę kiedyś na jego kanał. Także zapoznanie działa w dwie strony.
Jak to możliwe?! (Jestem zdumiona)
@@MegaKonieczko Głównię siedzę na youtubie i algorytm podpowiada mi filmy "bossów" z ok setką tysięcy subskrypcji, a Spojlermaster ok 9.
@@jamludzki3983 SpoilerMaster to polska potęga na Spotify:)
Spoilermaster Michała Oleszczyka to po prostu petarda! Są m. in. kilkugodzinne audycje o klasykach kina - głównie o filmach, ale również o reżyserach. Czasem Pan Michał robi wywiady. Potrafił przygotować prawie dziewięciogodzinny podcast o trylogii "Ojca Chrzestnego" i "tylko" prawie czterogodzinny o "Dawno temu w Ameryce". Recenzje na kanale Spoilermaster stanowią nie tylko opinie krytyka na temat danych filmów, ale przedstawiają też pogłębioną analizę świata w nim przedstawionego. Jest też sporo informacji o kulisach tworzenia filmów w oparciu o dostępna literaturę przedmiotu. Mam nadzieję, że przekonałem by tam kliknąć 😂
@@jamludzki3983to się nie klei bo jestes na kanale ktory ma 4k subskrypcji
Bardzo podobają mi się dubelki w finale. Super rozmowa, bardzo strukturyzująca w kontekście powrotu z Gdyni, gdzie retro było mocno grane. Pozdrowienia z pociągu!
Lol. Miałam to wyciąć i zapomniałam! Ale śmiesznie wyszło 😂😂😂😂
35:18 "Polergeiste" ma już swój remake z 2015 roku z Samem Rockwellem.
@@jamludzki3983 dzięki!
Potrzebowałem takiej rozmowy, żeby się utożsamić :D Sam często wracam do lat 70 - 90, żeby przeżyć historie. Dla mnie te trendy, o których mówicie trwają za długo - kino superbohaterskie (nie obejrzałem nowego "Deadpoola" z tego samego powodu co Kaja), nostalgiczne powroty nastawione na $, czy bezpieczna dla wytwórni sequeloza. Brakuje mi takich doświadczeń jak "miasteczkowy seans Matrixa". Podoba mi się, że wtedy chodziło o to bycie w społeczności. Dziś jest tyle tych seriali i filmów, że z tego robi się czasem niezdrowe FoMO.
Dla mnie ostatnim takim "społecznościowym" seansem było "Przebudzenie mocy" w 2015 roku, ale przez toxic fanbase, nie wspominam tego tak czysto, jak Wy "Matrixa" :D Wierzę, że na przełomie lat 20. i 30. dojdzie do jakiejś rewolucji i przez coraz większe społeczne niezadowolenie wrócimy do filmów, które nas zaskoczą i będą przed nami rozwijać opowieści, a nie przedstawiać kolejne marketingowe i scenariuszowe bezpieczne struktury. Wierzę w wyjście z kinowej strefy komfortu.
Zastanawia mnie jeszcze kwestia, że w temacie rozmowy o nostalgii, powrotach w formie czy to rimejków czy zjawiska legacy sequel vel requelów czy jak dziś usłyszałem coverów znanych filmów nie padło słowo o głośnej letnej premirze "Alien Romulus", który jest bardzo jaskrawym, a jednocześnie pozytywnie ocenianym przykładem tego zjawiska.
Chciałbym żeby kobieta tak na mnie patrzyła jak Kaja na Michała
Coraz rzadziej mówi się o kinie jako dziedzinie sztuki, a coraz częściej jako branży rozrywkowej.
Wydźwięk jest przygnębiający, ale właściwe pytanie brzmi: czy Stay Puft Marshmallow Man to Kaiju? będzie dobrze ;)
Kurcze, obejrzałem całe 1:27:24, wraz z dwoma podejściami do zajawki na końcu i nadal się nie dowiedziałem, czy to kwestia wieku i tego że człowiek ma wrażenie że już wszystko widział, czy jednak obecnej kondycji popkultury :/
Wszystkiego po trochu. Kiedyś też rimejkowano, ale z tą różnicą, że kiedyś wałkowano tą samą historię pod innymi tytułami a dzisiaj powtarza się wszystko poza ekipą filmową.
Obecnej kondycji, bo jakoś stare rzeczy częściej ekscytują!