11:25 - co do Sapkowskiego no to cóż... zdążyłem przejrzeć parę komentarzy. Ktoś stwierdził, że lubi, jak treść jest skierowana do odbiorcy, który ma konkretną wiedzę w danym zakresie. Ktoś stwierdził, że to dokładny opis technik szermierczych. Ktoś powiedział wprost, że Kiszak bredzi, bo Sapkowski jest przecież uznanym znawcą w wielu dziedzinach i szermierka w takowych się znajduje. To powiem tak: Jak ktoś uznaje Sapkowskiego za znawcę szermierki, to należałoby Kiszaka uznać za światowej klasy eksperta od badań nad bronią nuklearną. Dlaczego? Bo często wysławia się z dosadnym pierdolnięciem. Pomijam fakt, że argument od autorytetu ma zerową wartość merytoryczną i do dyskusji nie wnosi nic. Pomijam również kwestię, że wolność literacka pozwala przecież Sapkowskiemu stosować w ramach świata przedstawionego takie pojęcia, jakie mu się podobają. W końcu to jego powieść. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż może być tak czy inaczej oceniany przez swoich czytelników na podstawie swojej twórczości. W kwestii samej zaś erudycji - jeśli sięgamy po terminologię profesjonalną z jakiejkolwiek dziedziny i w jakimkolwiek zakresie dla uwiarygodnienia danej sceny w porównaniu do świata rzeczywistego, to wciąż wypada zadbać o rzetelność i zrozumiałość (co jest wspomniane w materiale). Oczywiście, wszystkie te pojęcia mogą funkcjonować w terminologii związanej z szermierką, a sama "nieczytelność" może wynikać z formy przedstawienia sceny. Geralt i oponent wiedzą co się dzieje, poboczny widz (czytelnik) nie ma pojęcia. Osobiście uważam to za zręczny zabieg, jeśli dobrze wykorzystany (tutaj ciężko ocenić bez szerszego kontekstu). JEDNAKŻE nie robi to z Pana Sapkowskiego erudyty. Żyjemy w dobie internetu - jeśli jesteśmy sceptyczni, to łatwo można zweryfikować czyjeś założenia (choć trzeba temu poświęcić trochę czasu). Ja sam fechtunku mieczem długim nie trenowałem długo (problemy z kręgosłupem), a teorię w dużej mierze opieram właśnie o wiedzę z miejsc wszelakich. Polecam książkę pod tytułem "Walka mieczem. Walka długim mieczem według szkoły niemieckiej" Herberta Schmidta (choć dziś raczej trudno osiągalną). Nie ukrywam, nie mam pojęcia, gdzie posiałem swój egzemplarz. W każdym razie parowanie/parada, finta czy kontra to są jak najbardziej sformułowania szermiercze, odnoszące się do walki mieczem. Bardzo łatwo to potwierdzić szukaniem w necie. Ale pryma, sekunda, tercja, kwarta czy oktawa? Pierwsze cztery to spolszczone francuskie nazwy zasłon szermierki SPORTOWEJ. Oktawa o ile pamięć nie myli nie istnieje, więc sobie Pan Autor pożyczył z muzyki zakładam, bo pasuje. Jak się to ma do szermierki mieczem? NIJAK, bo też mieczem walczy się zupełnie inaczej, a sport to nie walka na śmierć i życie. O wszelkich obrotach nie ma co się wypowiadać, bo na sam dźwięk tego słowa w kontekście szermierki każdy nieżyjący specjalista z tej dziedziny się w grobie obracać zaczyna. Dorzucanie do tego słów z innych języków czy po prostu "jakichś" słów tylko po to, by "mondrzej" brzmiało - mimo tego, że przecież nomenklatura profesjonalna jest przełożona na nasz język - to po prostu językowy snobizm. W tym wypadku Sapkowski to definicja pseudoerudycji. Nieznający się czytelnik może poczuć się po prostu głupio i nic nie zrozumieć. Cokolwiek znający się czytelnik będzie zaś zastanawiał się, czy Autor doznał udaru. Generalnie lubię Sapkowskiego jako autora za kreowanie postaci z krwi i kości, które nie zawsze są bystre, często są uprzedzone, nie potrafią radzić sobie z własnymi bolączkami itd. Jego dzieła mają pełno wad, ale mimo to czytało mi się go dobrze. Nie zmienia to faktu, że traktuje on ludzi z wyższością czy jest wręcz chamem dla odbiorców jego dzieł (co udowadniał swoimi wypowiedziami, ale to inna historia na inną okazję). No a o szermierce w kontekście starć w powieści pisać nie umiał nigdy i nie umie nadal. Zdaje mu się pewnikiem, że się na tym zna - i na zdawaniu się kończy.
Niezły elaborat. Ja powiem krótko. Nie znam się na szermierce, jak staram się sobie odczytany przez Kiszaka fragment walki wyobrazić, to wychodzi mi połączenie chińskiego historycznego filmu akcji z bollywood. Byłbym wdzięczny choćby za "wkładkę" do książki w postaci strony lub dwóch, które w przystępny sposób i ew. z rysunkiem wytłumaczą mi co to za piruety.
@@yutaro9519 Dzięki wielkie. Mam nadzieję, że było to dostatecznie czytelne. Trochę ze mnie nieżyciowy człowiek, bo jednak preferuję dłuższe formy wypowiedzi, nie internetowy standard pojedynczych zdań. no ale cóż - zdarzają się i takie przypadki. Jakby nie było pod tym jednym klipem popełniłem trzy "letko" przydługie wpisy, więc zaczyna się już kreować wzorzec zachowań dla mojej osoby. :) Wracając do szermierki i wspomnianej przez Ciebie swoistej ściągi dla czytelnika. Niechby była w formie glosariusza na końcu książki. Jakkolwiek byłoby to super, to wciąż jest to zdaje mi się (nie ukrywam, że ostatnio czytam raczej mało - jak najbardziej mogę być w błędzie) rzadki zabieg. Wciąż jednak - jak wspomniałem - nie uważam samego zabiegu z nieczytelnością opisu za zły sam w sobie. Moim głównym problemem jest to, że to, co mogłoby być "zwyczajnie" nieczytelne jest doprowadzone do ekstremum bez absolutnie żadnej potrzeby. Gdyby użył faktycznej, istniejącej w naszym języku nomenklatury - to wciąż byłoby to niezrozumiałe dla laika, ale mimo to nie brzmiałoby tak... obco powiedzmy? Mało tego - to nie jest to pierwszy raz, kiedy Sapkowski tak robi. Takie rzeczy można znaleźć bodaj w każdej jego powieści czy zbiorze opowiadań, a czytałem wszystkie prócz "Rozdroża Kruków" (choć nie mam fotograficznej pamięci i przykładów nie przytoczę). Czasami wychodzi mu to dobrze, a czasami wręcz przeciwnie. Gość ma po prostu głęboko w dupie to, czy jego tekst będzie zrozumiały dla jego czytelników. Jak czytelnik sobie poradzi - to klawo. Jak sobie nie poradzi - to był za tępy i w sumie to nie powinien tego czytać najlepiej. No jakbym na to nie spojrzał, to za pozytywną cechę charakteru imć Sapkowskiego poczytać tego nie mogę.
Najlepiej całą branżę gier zrecenzował mimochodem śp. Stanisław Lem, który przed laty powiedział, że "coraz bardziej skomplikowane technologie będą używane do tworzenia coraz bardziej infantylnych treści." I dokładnie tak się stało.
31:07 - to jest błąd, Panie Kiszaku. Jeśli nigdy nie będziesz w stanie w pełni odzwierciedlić doświadczenia osoby doświadczonej będąc osoba niedoświadczoną, to nie odzwierciedlisz również drogi osoby niedoświadczonej samemu będąc doświadczonym. Jasne - masz narzędzia do takiej analizy, możesz próbować postawić się w takiej sytuacji, ale nigdy nie znajdziesz się w niej ponownie po tym, jak już raz tam byłeś. Odnosi się to zarówno do pierwszego doświadczania danego tytułu, jak i doświadczania gier jako medium w ogóle. Wysoki poziom empatii może w tym pomóc, ale taka projekcja nigdy nie będzie na równi z faktycznym doświadczeniem osoby niedoświadczonej. Pomimo tego wszystkiego, jeśli będziesz próbował wykształtować swoje zdanie z miejsca osoby doświadczonej, to na twojej drodze stoi masa potencjalnych błędów rozumowania, jak choćby argumentowanie od autorytetu (w specyficznej formie, bo jako autorytet, często półświadomie, stawiamy tutaj siebie i swoje doświadczenie) czy efekt potwierdzenia (inni doświadczeni też tak mieli). Już same te dwa błędy to potężna kombinacja, a z pewnością doszukałbym się więcej pułapek. Z tego też powodu uważam, że testy nastawione na FTUE (First Time User Experience) powinny być ważną częścią procesu testowania gier przed ich wydaniem. Dobrze wykonane dają całkowicie nową, świeżą perspektywę na tytuł i nowe narzędzie w rękach deweloperów do wykorzystania. Niestety zwykle do takich testów nie szuka się ludzi, którzy nie mieli z grą kontaktu, a deleguje się tych samych testerów, którzy nad tytułem siedzą "od zawsze" z adnotacją "podejdźcie do tego ze świeżą głową". Rzygać się chce. A skąd te wnioski, ktoś spyta? Z 6-7 lat doświadczenia jako tester Quality Assurance w grach. Oczywiście mogę być biased, a moje doświadczenie jest obarczone błędem zbyt małej próby statystycznej. Jest to ciekawostka wynikająca z moich personalnych doświadczeń. Taka anegdotka. Nie zmienia to wszystko oczywiście faktu, że - jak najbardziej - recenzje gier powinny być tworzone przez ludzi znających się na temacie gier. W końcu sama treść skierowana jest do graczy, nie zaś do ludzi, którzy grami się nie interesują. No i sama próba postawienia się w pozycji osoby "świeżej" też częstokroć może być bardzo ciekawą perspektywą do zapoznania się z nią.
39:56 - obiektywizm jest jedną z podstaw etyki dziennikarskiej na całym świecie. Dosyć oczywiste jest, że obiektywizm absolutny w sposobie komunikacji między ludźmi nie ma prawa funkcjonować, bo człowiek nie jest w stanie postrzegać i opisywać świata bez udziału siebie samego i swoich przemyśleń w całym tym procesie. Działa to tylko dla elementarnych stwierdzeń, suchych faktów nazwijmy je. Niebieski to kolor. Słodki to smak. Takie rzeczy. Na tej samej zasadzie możemy powiedzieć, że PoE ma system itemizacji. Jest to obiektywna prawda. Czy można stwierdzić, że jest lepszy od systemu Diablo? Jasne, ale nie ma szans nadać temu obiektywności. Dlaczego? Gdyż wartościowanie "lepsze/gorsze" to z definicji subiektywna ocena danej osoby. Dziennikarstwo jako branża jest tego doskonale świadome i autor materiału myślę również. Nie zmienia faktu, że obiektywizm jako podstawa etyki czy jakości dzieła pojawia się nieprzypadkowo. Raz, że mamy przedstawione przez autora definicje, swoiste ramy obiektywizmu występujące w dziennikarstwie (funkcjonujące zapewne ze względu na świadomość ograniczeń w komunikacji międzyludzkiej). Dwa - nawet, jeśli pełny obiektywizm nie jest możliwy, to W ŻADEN SPOSÓB nie zwalnia to dziennikarza z moralnego obowiązku DĄŻENIA do obiektywizmu kiedy jest to możliwe. Tak przynajmniej przedstawia się wariant idealny. Jak jest w praktyce - wszyscy wiemy... Poniekąd zgadzam się z komentującym z czatu - subiektywizm jako argument jest przez pseudo dziennikarzy traktowany jak wytrych pozornie kończący dyskusję na ich korzyść. No ale właśnie, pozornie. Nie posunąłbym się do nazwania tej argumentacyjnej biedoty erystyką, skoro druga strona coraz częściej nie akceptuje tej odpowiedzi i z miejsca widzi bullshit. 45:01 - co do błędów i przyznawania się do nich autor materiału jest w błędzie. Ludzie może i powinni częściej kierować się w życiu logiką, ale tego nie robią. Przyznanie się do błędu i skorygowanie go powinno być traktowane jako swoisty akt oświecenia i być szanowane i doceniane. Często jednak jest to traktowane jako dowód porażki i przegranej, a szacunek wobec takiej osoby/tworu nie rośnie, a spada - i myślę, że media są tego doskonale świadome a brak sprostowań nie jest kwestią dumy. "Krótki film o prawdzie i fałszu" Sci-Funa sprzed wielu lat porusza między innymi ten wątek (choć nie będę teraz szukał konkretnego momentu). Polecam całość, jedna z lepszych rzeczy na polskim Jutube. 53:25 - co do wulgarnego języka i jego stosowania - ograniczanie w ten sposób dziennikarstwa uważam za głupotę. Być może jest to działanie celowe, bo nadaje to branży pewien status elitarności - w końcu tylko ludzie umiejący posługiwać się konkretnym językiem mogą zostać dziennikarzami... no ale to takie gdybanie. Wciąż - jeśli narzędziem pracy dziennikarza jest słowo czy też język ogólnie pojęty, to zabieranie mu dostępu do jakiejkolwiek części słownika tylko dlatego, bo TO SIĘ NIE GODZI jest... w sumie już mówiłem, czym. To jest język i słowa w jego ramach pisane. Od twórcy treści zależy, jak z nich skorzysta. Od konsumenta treści zależy, jak je zinterpretuje. Tyle. Wyobraźcie sobie, że wulgaryzmy to np. 3% całego polskiego słownika. Dziennikarze w jakiejś redakcji pracują na służbowych komputerach, piszą na klawiaturach. A teraz zabierzcie im 3% klawiszy odpowiadających za dowolne litery występujące w języku polskim, poklepcie po plecach i życzcie powodzenia. XD Nie jest to nazbyt precyzyjna, w sumie jest to dosyć daleko posunięta analogia, ALE myślę że dosyć zrozumiała. To chyba w sumie tyle ode mnie w kontekście tego konkretnego materiału. Ciekawe, czy ktoś to wszystko przeczyta... xD
Wydaje dla mnie się, że bycie obiektywny realizując swoje hobby jest skrajnie trudne i trzeba mieć do tego dosłownie dar, jako dziecko Neo i człowiek który spędził życie przed kompem dalej nie mam tego pierwiastka w sobie. To samo mam w papierowych RPGach i Bitewniakach figurkowych.
Oczywiście, że jest trudne! Każdy człowiek, nawet najbardziej oświecony intelektualnie może mieć z tym problem. Zawsze jest jakiś wewnętrzny bias w człowieku. Jak kochasz polską kuchnię, bo babcia robiła najlepsze kotlety to jakbyś miał ocenić polską kuchnię, to na pewno byłaby wyżej niż w ocenie kogoś kto pierwszy raz zjadłby takiego kotleta, albo ocenia gastronomię na całym świecie zawodowo xD Tylko właśnie... Jesteśmy jedynie uczestnikami tego hobby i nie piszemy recenzji na ten temat. Nie jesteśmy dziennikarzami. Problem się dzieje jak dziennikarz (np.) growy ocenia wszystkie gry na podstawie swojego "a mi się podoba/nie podoba". W idealnym świecie to dziennikarz powinien mieć chociaż podstawy tego jak podchodzić do takich rzeczy obiektywnie. I nie mówię, żeby dziennikarz był do porzygu neutralny, niech napisze nawet i akapit co o tym myśli, ale jako gracza to mnie tak szczerze mało obchodzi. Co z tego, że jakiemuś Kubusiowi z redakcji Gierki Online peel podoba się ta gra. Mnie obchodzi to jaką ma optymalizację, jakie gra ma możliwości, jak to wygląda w praktyce, czy FABUŁKA wciąga czy nie, jaki jest gameplay, jak wygląda w zestawieniu z innymi podobnymi tytułami, czy to jest gra na 5, 10, 20, 50, 100 godzin, jak jest multiplayer to jaki... Jest tyle pytań na które recenzent może obiektywnie odpowiedzieć, że jego zdanie mnie obchodzi najmniej. Szczególnie jak to jakiś dziennikarz z zawodu dziennikarz. Jakby to był jakiś ex e-sportowiec, który kompetetywnie grał w np. CSa i te mechaniki zna na pamięć... To niech wrzuci akapit swoich spostrzeżeń na temat danej gry, ale to nadal jest jeden z wielu akapitów
To nie jest trudne. Wystarczy przełamać w sobie myśl, że twoje hobby nie jest idealne, ma swoje problemy i możesz je powiedzieć. Ma wadę tu, tu i tam. Tak samo z grami, serialami, filmami itp.
Czy ja wiem, o grach od paradoxu mogę napierdalać godzianmi jakie to nie są spierdolone pod wieloma aspektami, pomimo że uznaję je za gry genialne to myślę że mógłbym obiektywnie ocenić te gry biorąc pod uwagę chociażby aspekt tego że pdx wydaje niedokończone gry które potem kapitalizuje przy pomocy dlc które cenowo nie odbiega od podstawki 😂
Odpowiedzając na pytanie o obiektywność recenzji dzieła sztuki jakim jest gra, musimy świadomie lub nie odpowiedzieć też na pytania takie jak: Czy człowiek może poznać na prawdę świat zewnętrzny? Czy wartości estetyczne i/lub artystyczne istnieją obiektywnie? Czy wartości dzieła sztuki istnieją w dziele czy istnieją w odbiorcy? Jaką metodą należy badać te wartości? Jakiej metody należy użyć aby odpowiedzieć na te pytania? To tylko niektóre pytania a każda odpowiedź na nie wiąże się z kolejnymi pytaniami zależnymi od odpowiedzi. Tak naprawdę tutaj według mnie, jest duża część odpowiedzi dlaczego tak wiele sporów generuje temat obiektywności recenzji gier. Świadomie lub częściej nieświadomie jest to tak naprawdę spór między różnymi poglądami na ontologię, epistemologię, estetykę i aksjologię. Dlatego żadne przywołanie definicji recenzji tutaj nie pomoże, jeżeli któraś ze stron nie uznaję podstaw filozoficznych na których ta definicja stoi.
co do cytatu z wiedzmina mordo ja to uwielbiam w formie audiobuków gdy lektor zaczyna to czytać akcentując wyrazy pod rytm toczacej się walki dla mnie to brzmi jak sztuka wyższa rodem z opery
Panżej posługuje się, jeśli się nie mylę, terminologią zapożyczoną z włoskich podręczników szermierki. Przeintelektualizowany język Sapka może odstręczać, co w pełni zrozumiałe. Tym, którzy się odbili, polecam dać szansę słuchowiskom Supernowy. Fenomenalnie zrealizowane.
Ja lubię gdy autor książki celuje w grupę czytelników , którzy posiadają konkretną nie raz specyficzną wiedzę. Takie dzieło może poruszać wtedy tematy zaczerpnięte z danej dziedziny. Nie oznacza to że trzeba opisać każdą scenę odpowiednim żargonem np. scenę walki żargonem szermierczym czy scenę podróży koleją żargonem kolejowym. Takie używanie specjalistycznego języka ma ten problem że raczej mało kto po za autorem posiada odpowiednią wiedzę akurat w tych konkretnych sprawach. Chodzi mi bardziej o te że autor wybiera jedną konkretny zakres wiedzy np. historia starożytnego rzymu i do niej odnosi się w dziele, wymagając nie jako znajomości tej dziedziny u czytelnika. Przykładami dzieł które realizują taki schemat dobrze są "Inne pieśni" które są o wiele bardziej zrozumiałe jeżeli czytelnik jest zaznajomiony z metafizyką Arystotelesa oraz seria "Wspomnienia o przeszłości ziemi" gdzie popularnonaukowe zrozumienir fizyki jest wręcz wymagane do zrozumienia fragmentów książki.
Recenzja nigdy nie będzie w pełni obiektywna, ponieważ poza 0/1 sytuacjami jak stan techniczny, optymalizacja, spełnienie założeń gatunku, są rzeczy kompletnie subiektywne, jak to czy się komuś strona artystyczna tytułu podoba, czy się soundtrack podoba, czy polubił postacie i świat, klimacik fabułka wiadomo. Mi się apropo disco elysium nie podobało, mimo że gra kapitalna obiektywnie, ale wywołała we mnie bardzo jakieś negatywne emocje, nie w taki dobry sposób jak strach przy dobrym horrorze, jakieś uczucie lęku czy inne doznania w grach np obrzydzenie w jakimś tytule gore, albo smutek jak przy wątku nieszczęśliwej miłosci - po prostu okropnie mi się w to źle grało kompletnie subiektywnie i nawet nie wiem do końca czemu, może dlatego że sam przez alkohol sporo w życiu sobie pokomplikowałem. Właśnie to czy nam dana gra siądzie to już tak maksymalnie subiektywne że nawet ja nie słucham recenzji żadnych, kupuje gry w ciemno, które zdaje mi się że będą mi odpowiadać, które mnie zaintrygowały jakoś, jak się pomylę gra to gniot trudno przepadło... Recenzje nigdy w życiu mi nie pomogły w wyborze czegokolwiek, gry wybieram na podstawie 25 letniej przygody z grami, wiem jakie gatunki mi najbardziej leżą i jakie mechaniki lubię, później warto puścić gameplay z danej gry, ale nie recenzję tylko po prostu jak ktoś ogrywa, wtedy oceniam stronę artystyczną i czy to się gameplayowo jakoś broni, później na samym końcu podejmuję ryzyko czy kupię, i jeśli mnie jakaś gra zainteresuje a nawet ludzie by po tym jechali jak po szmacie to i tak kupię bo ja chce sprawdzić sam. Przykładowo po aferze lordsowej i tak zakupiłem i dostrzegam mankamenty, problemy, sporo rzeczy btw naprawiono a łatki do tej gry się sypią nadal i nie jest to ta sama gra co premierowo, niemniej w ostatecznym rozrachunku spędziłem z tym tytułem bardzo dobry czas i nie żałuję wydanych pieniędzy, choć boli to że gra mogła być genialna gdyby wiele rzeczy zrobiono inaczej, ale to mi nie zepsuło ogólnego dobrego odbioru, wychodzę z prostego założenia, gra to nasz czas wolny, czas jest bezcenny bo mamy tylko jedno życie, tylko my osobiście wiemy co sprawia nam przyjemność największą, nie będę grał w dobrą grę jeśli się przy niej źle będę bawił, nawet jak cały świat mi powie że się nie znam nie będę spędzał czasu cennego na coś przy czym się źle czuję że to robię, a tego jak się będziemy bawić nie powie do końca żadna recenzja, tylko organoleptycznie da się to sprawdzić i podążać za swoim sercem i umysłem nie za opinią innych. I serio wolę wtopić 250 zł na grę która mi się nie spodoba i ją odstawię, niż wydać 250 zł na grę którą każdy polecił i grać na siłę wmawiając sam sobie że się dobrze bawię, czas jest bezcenny, ja jak piłem lubiłem czystą wódę i się śmiali ze mnie że ja taki cham prostak tu są wina drogie, tu destylaty burbony whisky 100 letnie, a ja pije żubrówkę bez popity, a ja lubiłem wódkę i chuj i ogórkiem zagryźć i niech gadają to moja faza moje gardło moja przyjemność danej imprezy i ja będę pił wódę co by mnie nie namawiali na cholera wie jakie trunki
Po pierwsze, format twojego tekstu jest okropny i ledwo czytelny. Po drugie, o ile nigdy nie będzie 100% obiektywnej recenzji, to powinno się dążyć do tego, by była jak najbardziej obiektywna. Czyli wymienić wszystkie elementy, jakie gra ma, włącznie z tymi, które ci się podobają/nie przeszkadzają ci, ale mogą innym.
@@tymonsulimastalman1727 Ale zanim zaatakujesz to się skup i przeczytaj jeszcze raz, przepraszam za składnie i to wszystko, ale tak już mam i nie umiem pisać zwłaszcza długich tekstów, po prostu z rozmachu interpunkcja mi się gubi, ciągnę na szybko jedną myśl i gubię przecinki kropki itp, też za to w szkole obrywałem. Tak trzeba dążyć do obiektywizmu ale - pierwiastek tego czy ostatecznie dana gra nam się spodoba zależy od naszego bardzo osobistego odbioru i składu wielu czynników subiektywnych. Grałem w wiele obiektywnie super chwalonych gier które odstawiłem za chwilę, i grałem w zjechane wszędzie gry, które ostatecznie mi się podobały więc nauczyłem się olewać recenzje. Totalnie nie czytam i nie oglądam żadnych recenzji a kieruje sie intuicją i znajomością swojego gustu, i nawiasem mówiąc taką bardzo uproszczoną formułę soulsów odkryłem jeszcze w latach 90tych ogrywając niesamowicie wtedy zjechaną przez recenzentów grę Deathtrap Dungeon. A ta gra mnie po prostu rozłożyła na łopaty i nie skończyłem jej wtedy bo była tak masakrycznie trudna, jako dzieciak nie rozumiałem angielskiego, nie byłem jeszcze zdolny pojąć pewnych mechanik, ale gra ma ten soulsowy vibe, prawda że w totalnie pierwotniackiej formie, nawet tam nie levelujemy, natomiast lokacje są bardzo wertykalne, walki nawet z mobkami frustrująco ciężkie, mamy do dyspozycji szereg broni które lepiej czy gorzej sprawdzają się na danego przeciwnika, eksplorację i znajdźki typu zaklęcia, mikstury, oraz coiny za które możemy dopiero wykupić sobie zapis w wyznaczonym miejscu (takie płatne ognisko z soulsów) ponadto bardzo ciężkich bossów, możemy ulepszać swoje zdrowie rzadką znajdźką, ja wtedy zakochałem się w tej grze skończyłem ją lata później i jak zagrałem w pierwsze darksouls poczułem właśnie to coś co wtedy, tą frustrację i miliony podejść do jednego bossa czy lokacji połączone z taką dziką żądzą przejścia tego wreszcie :D Ostatnia lokacja to 4 smoki były w osobnych dungeonach, o curva jak mi to w kość dało a nie pomagała kamera po wylewie i elementy platformowe
@@tymonsulimastalman1727 A przykładem gier 9/10 które olałem to był Skyrim, i jeśli przykładowo rozbiorę go na czynniki pierwsze to wiem co ta gra robi dobrze, co źle, wychodzi że to bardzo dobry tytuł a wady w postaci kiepskiej inteligencji, że gra wygląda jak makieta życia, że bug buga pogania, że gra niestety ale ma generyczne zadania poboczne, te wady na sucho myśląc o tym nie są w stanie mnie zniechęcić, ale po prostu jako dzieło i całokształt gra mnie odpycha, nie mogłem w to dłużej grać i nigdy nie wróciłem, to już coś nie obiektywnego, nie stan rzeczy faktyczny, tylko tak mój mózg reaguje na tą grę, to jak obraz czy utwór którego nie chcesz oglądać ani słuchać, choć z tym 9/10 to oczywiście gra według mnie nie zasługiwała ale takie noty otrzymała, dla mnie to max 7+/10, kolejna gra wysoko oceniania której nie byłem w stanie znieść to wiedźmin 3, po prostu irytacja gameplayem tak mnie przeszywała że olałem tą grę, zmęczony byłem, czułem się zniecierpliwiony, zły, zmęczony tą bezsensowną eksploracją, brakiem rozwoju postaci, skopaną ekonomią w grze, bezsensownym spamem lootu, że każda walka była taka sama, to było 10 lat temu i uległem marketingowi zwłaszcza że wiedźmin 1 i 2 całkiem mi podeszły, dziś bym tego w ciemno nie kupił i wiedźmina 4 nie mam zamiaru sprawdzać
Szanowni! Prawda w ramach ideologii jak najbardziej ma sens. Kiszak podał przykład z Bogiem. W ramach ideologii materialistycznej (jest tylko materia, nie ma świata duchowego) prawdą jest że Boga nie ma. W ramch chrześcijaństwa, jak Kiszak dał przykład, Jezus jest bogiem i takie stwierdzenie jest prawdą.
Mam pytanie, a czy nie jest tak, że każdy z nas działa w ten sposób? Chodzi mi o używanie "piękniej" wyglądających słów, by podkreślić, że się na czymś znamy. Nawet kiszak w jednym z ostatnich materiałów wspomniał o ergodyczności gier wideo, polecił sprawdzić co to znaczy. Zrobiłem to i faktycznie określenie, było trafne do kontekstu całej wypowiedzi, jednak mógł to przekazać innymi słowami albo objaśnic termin, o którym wspomniał.
tutaj chodzi bardziej o szukanie na siłę słów skomplikowanych po to by udawać mądrego. Podejrzewam że kiszak albo ostatnio zasłyszał to słowo i po prostu je często zamienia albo mu bardzo tam pasowało.
11:33 Nie bronię Sapka ale ten cytat to dokładny opis technik szermierczych i ktoś kto trochę trenował może sobie wyobrazić jakie ruchy ktoś wykonał :) że ja się chuja znam to zrozumiałem z tego połowę :P
Pseudo erudycja. Szczerze mówiąc, to odrazu jak to usłyszałem to przed oczami pojawiła mi się rozmowa kiszka z oskarkiem, który starał się mówić tak "kwieciście" xD
Niestety niektóre polskie recenzje odwołują się też do zjawisk społecznych i politycznych o czym była mowa w materiale kolegi. Mieliśmy tego świetny przykład przy Black Myth Wukong oraz Veilguardzie.
Wybacz, ale bredzisz odnośnie Sapkowskiego. Erudycja w prozie jest jak najbardziej na miejscu. Autor materiału odnosił się do recenzji, a nie powieści. Sapek jest uznanym znawcą wielu tematów związanych z historią, szermierka do tego należy. Wskazany przez Ciebie opis podkreśla nadęcie młodego i nieopierzonego Geralta.
Erudycja w prozie jak najbardziej jest na miejscu, jednocześnie jednak tekst powinien zachować równowagę między językiem a prostotą zrozumienia dzieła. Oczywiście różnie będzie to wyglądać w powieści a inaczej w pracy naukowej, używanie języka specjalistycznego w tym pierwszym raczej nie wnosi wiele a potrafi utrudnić zrozumienie. Zanim ktoś napisze - tak, można dzięki temu czegoś się nauczyć ale i odbić
I zrobili błąd, że uznali, że nie zrobią kolejnego kanału recenzenckiego. Tłumaczyli to tak, że istnieją takie kanały. Jednak w praktyce ludzie oglądają wszystkie recenzje danej gry albo niemal wszystkie, a wiele gier nie ma rzetelnych. Ja przestałem korzystać z recenzji gier jako źródła wiedzy. Na tym polu w 100% moje potrzeby spełnia AI. Pytam się o rzeczy dla mnie ważne o których nikt nie wspomina np: czy w Diablo 4 albo Anvil jest sterowanie WSAD. To są rzeczy podstawowe dla mnie. Tak samo w Pantheon musiałem się dowiedzieć od AI jak wygląda system PvP, frakcji itd.
randomowy „recenzent" z GOLa be like „a mnie siem podoba - i co teraz?"
11:25 - co do Sapkowskiego no to cóż... zdążyłem przejrzeć parę komentarzy. Ktoś stwierdził, że lubi, jak treść jest skierowana do odbiorcy, który ma konkretną wiedzę w danym zakresie. Ktoś stwierdził, że to dokładny opis technik szermierczych. Ktoś powiedział wprost, że Kiszak bredzi, bo Sapkowski jest przecież uznanym znawcą w wielu dziedzinach i szermierka w takowych się znajduje. To powiem tak:
Jak ktoś uznaje Sapkowskiego za znawcę szermierki, to należałoby Kiszaka uznać za światowej klasy eksperta od badań nad bronią nuklearną. Dlaczego? Bo często wysławia się z dosadnym pierdolnięciem.
Pomijam fakt, że argument od autorytetu ma zerową wartość merytoryczną i do dyskusji nie wnosi nic. Pomijam również kwestię, że wolność literacka pozwala przecież Sapkowskiemu stosować w ramach świata przedstawionego takie pojęcia, jakie mu się podobają. W końcu to jego powieść. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż może być tak czy inaczej oceniany przez swoich czytelników na podstawie swojej twórczości. W kwestii samej zaś erudycji - jeśli sięgamy po terminologię profesjonalną z jakiejkolwiek dziedziny i w jakimkolwiek zakresie dla uwiarygodnienia danej sceny w porównaniu do świata rzeczywistego, to wciąż wypada zadbać o rzetelność i zrozumiałość (co jest wspomniane w materiale). Oczywiście, wszystkie te pojęcia mogą funkcjonować w terminologii związanej z szermierką, a sama "nieczytelność" może wynikać z formy przedstawienia sceny. Geralt i oponent wiedzą co się dzieje, poboczny widz (czytelnik) nie ma pojęcia. Osobiście uważam to za zręczny zabieg, jeśli dobrze wykorzystany (tutaj ciężko ocenić bez szerszego kontekstu). JEDNAKŻE nie robi to z Pana Sapkowskiego erudyty.
Żyjemy w dobie internetu - jeśli jesteśmy sceptyczni, to łatwo można zweryfikować czyjeś założenia (choć trzeba temu poświęcić trochę czasu). Ja sam fechtunku mieczem długim nie trenowałem długo (problemy z kręgosłupem), a teorię w dużej mierze opieram właśnie o wiedzę z miejsc wszelakich. Polecam książkę pod tytułem "Walka mieczem. Walka długim mieczem według szkoły niemieckiej" Herberta Schmidta (choć dziś raczej trudno osiągalną). Nie ukrywam, nie mam pojęcia, gdzie posiałem swój egzemplarz. W każdym razie parowanie/parada, finta czy kontra to są jak najbardziej sformułowania szermiercze, odnoszące się do walki mieczem. Bardzo łatwo to potwierdzić szukaniem w necie. Ale pryma, sekunda, tercja, kwarta czy oktawa? Pierwsze cztery to spolszczone francuskie nazwy zasłon szermierki SPORTOWEJ. Oktawa o ile pamięć nie myli nie istnieje, więc sobie Pan Autor pożyczył z muzyki zakładam, bo pasuje. Jak się to ma do szermierki mieczem? NIJAK, bo też mieczem walczy się zupełnie inaczej, a sport to nie walka na śmierć i życie. O wszelkich obrotach nie ma co się wypowiadać, bo na sam dźwięk tego słowa w kontekście szermierki każdy nieżyjący specjalista z tej dziedziny się w grobie obracać zaczyna. Dorzucanie do tego słów z innych języków czy po prostu "jakichś" słów tylko po to, by "mondrzej" brzmiało - mimo tego, że przecież nomenklatura profesjonalna jest przełożona na nasz język - to po prostu językowy snobizm. W tym wypadku Sapkowski to definicja pseudoerudycji. Nieznający się czytelnik może poczuć się po prostu głupio i nic nie zrozumieć. Cokolwiek znający się czytelnik będzie zaś zastanawiał się, czy Autor doznał udaru.
Generalnie lubię Sapkowskiego jako autora za kreowanie postaci z krwi i kości, które nie zawsze są bystre, często są uprzedzone, nie potrafią radzić sobie z własnymi bolączkami itd. Jego dzieła mają pełno wad, ale mimo to czytało mi się go dobrze. Nie zmienia to faktu, że traktuje on ludzi z wyższością czy jest wręcz chamem dla odbiorców jego dzieł (co udowadniał swoimi wypowiedziami, ale to inna historia na inną okazję). No a o szermierce w kontekście starć w powieści pisać nie umiał nigdy i nie umie nadal. Zdaje mu się pewnikiem, że się na tym zna - i na zdawaniu się kończy.
Niezły elaborat. Ja powiem krótko. Nie znam się na szermierce, jak staram się sobie odczytany przez Kiszaka fragment walki wyobrazić, to wychodzi mi połączenie chińskiego historycznego filmu akcji z bollywood. Byłbym wdzięczny choćby za "wkładkę" do książki w postaci strony lub dwóch, które w przystępny sposób i ew. z rysunkiem wytłumaczą mi co to za piruety.
@@yutaro9519 Dzięki wielkie. Mam nadzieję, że było to dostatecznie czytelne. Trochę ze mnie nieżyciowy człowiek, bo jednak preferuję dłuższe formy wypowiedzi, nie internetowy standard pojedynczych zdań. no ale cóż - zdarzają się i takie przypadki. Jakby nie było pod tym jednym klipem popełniłem trzy "letko" przydługie wpisy, więc zaczyna się już kreować wzorzec zachowań dla mojej osoby. :)
Wracając do szermierki i wspomnianej przez Ciebie swoistej ściągi dla czytelnika. Niechby była w formie glosariusza na końcu książki. Jakkolwiek byłoby to super, to wciąż jest to zdaje mi się (nie ukrywam, że ostatnio czytam raczej mało - jak najbardziej mogę być w błędzie) rzadki zabieg. Wciąż jednak - jak wspomniałem - nie uważam samego zabiegu z nieczytelnością opisu za zły sam w sobie. Moim głównym problemem jest to, że to, co mogłoby być "zwyczajnie" nieczytelne jest doprowadzone do ekstremum bez absolutnie żadnej potrzeby. Gdyby użył faktycznej, istniejącej w naszym języku nomenklatury - to wciąż byłoby to niezrozumiałe dla laika, ale mimo to nie brzmiałoby tak... obco powiedzmy? Mało tego - to nie jest to pierwszy raz, kiedy Sapkowski tak robi. Takie rzeczy można znaleźć bodaj w każdej jego powieści czy zbiorze opowiadań, a czytałem wszystkie prócz "Rozdroża Kruków" (choć nie mam fotograficznej pamięci i przykładów nie przytoczę). Czasami wychodzi mu to dobrze, a czasami wręcz przeciwnie.
Gość ma po prostu głęboko w dupie to, czy jego tekst będzie zrozumiały dla jego czytelników. Jak czytelnik sobie poradzi - to klawo. Jak sobie nie poradzi - to był za tępy i w sumie to nie powinien tego czytać najlepiej. No jakbym na to nie spojrzał, to za pozytywną cechę charakteru imć Sapkowskiego poczytać tego nie mogę.
Najlepiej całą branżę gier zrecenzował mimochodem śp. Stanisław Lem, który przed laty powiedział, że "coraz bardziej skomplikowane technologie będą używane do tworzenia coraz bardziej infantylnych treści." I dokładnie tak się stało.
31:07 - to jest błąd, Panie Kiszaku. Jeśli nigdy nie będziesz w stanie w pełni odzwierciedlić doświadczenia osoby doświadczonej będąc osoba niedoświadczoną, to nie odzwierciedlisz również drogi osoby niedoświadczonej samemu będąc doświadczonym. Jasne - masz narzędzia do takiej analizy, możesz próbować postawić się w takiej sytuacji, ale nigdy nie znajdziesz się w niej ponownie po tym, jak już raz tam byłeś. Odnosi się to zarówno do pierwszego doświadczania danego tytułu, jak i doświadczania gier jako medium w ogóle. Wysoki poziom empatii może w tym pomóc, ale taka projekcja nigdy nie będzie na równi z faktycznym doświadczeniem osoby niedoświadczonej. Pomimo tego wszystkiego, jeśli będziesz próbował wykształtować swoje zdanie z miejsca osoby doświadczonej, to na twojej drodze stoi masa potencjalnych błędów rozumowania, jak choćby argumentowanie od autorytetu (w specyficznej formie, bo jako autorytet, często półświadomie, stawiamy tutaj siebie i swoje doświadczenie) czy efekt potwierdzenia (inni doświadczeni też tak mieli). Już same te dwa błędy to potężna kombinacja, a z pewnością doszukałbym się więcej pułapek.
Z tego też powodu uważam, że testy nastawione na FTUE (First Time User Experience) powinny być ważną częścią procesu testowania gier przed ich wydaniem. Dobrze wykonane dają całkowicie nową, świeżą perspektywę na tytuł i nowe narzędzie w rękach deweloperów do wykorzystania. Niestety zwykle do takich testów nie szuka się ludzi, którzy nie mieli z grą kontaktu, a deleguje się tych samych testerów, którzy nad tytułem siedzą "od zawsze" z adnotacją "podejdźcie do tego ze świeżą głową". Rzygać się chce. A skąd te wnioski, ktoś spyta? Z 6-7 lat doświadczenia jako tester Quality Assurance w grach. Oczywiście mogę być biased, a moje doświadczenie jest obarczone błędem zbyt małej próby statystycznej. Jest to ciekawostka wynikająca z moich personalnych doświadczeń. Taka anegdotka.
Nie zmienia to wszystko oczywiście faktu, że - jak najbardziej - recenzje gier powinny być tworzone przez ludzi znających się na temacie gier. W końcu sama treść skierowana jest do graczy, nie zaś do ludzi, którzy grami się nie interesują. No i sama próba postawienia się w pozycji osoby "świeżej" też częstokroć może być bardzo ciekawą perspektywą do zapoznania się z nią.
39:56 - obiektywizm jest jedną z podstaw etyki dziennikarskiej na całym świecie. Dosyć oczywiste jest, że obiektywizm absolutny w sposobie komunikacji między ludźmi nie ma prawa funkcjonować, bo człowiek nie jest w stanie postrzegać i opisywać świata bez udziału siebie samego i swoich przemyśleń w całym tym procesie. Działa to tylko dla elementarnych stwierdzeń, suchych faktów nazwijmy je. Niebieski to kolor. Słodki to smak. Takie rzeczy. Na tej samej zasadzie możemy powiedzieć, że PoE ma system itemizacji. Jest to obiektywna prawda. Czy można stwierdzić, że jest lepszy od systemu Diablo? Jasne, ale nie ma szans nadać temu obiektywności. Dlaczego? Gdyż wartościowanie "lepsze/gorsze" to z definicji subiektywna ocena danej osoby.
Dziennikarstwo jako branża jest tego doskonale świadome i autor materiału myślę również. Nie zmienia faktu, że obiektywizm jako podstawa etyki czy jakości dzieła pojawia się nieprzypadkowo. Raz, że mamy przedstawione przez autora definicje, swoiste ramy obiektywizmu występujące w dziennikarstwie (funkcjonujące zapewne ze względu na świadomość ograniczeń w komunikacji międzyludzkiej). Dwa - nawet, jeśli pełny obiektywizm nie jest możliwy, to W ŻADEN SPOSÓB nie zwalnia to dziennikarza z moralnego obowiązku DĄŻENIA do obiektywizmu kiedy jest to możliwe. Tak przynajmniej przedstawia się wariant idealny. Jak jest w praktyce - wszyscy wiemy... Poniekąd zgadzam się z komentującym z czatu - subiektywizm jako argument jest przez pseudo dziennikarzy traktowany jak wytrych pozornie kończący dyskusję na ich korzyść. No ale właśnie, pozornie. Nie posunąłbym się do nazwania tej argumentacyjnej biedoty erystyką, skoro druga strona coraz częściej nie akceptuje tej odpowiedzi i z miejsca widzi bullshit.
45:01 - co do błędów i przyznawania się do nich autor materiału jest w błędzie. Ludzie może i powinni częściej kierować się w życiu logiką, ale tego nie robią. Przyznanie się do błędu i skorygowanie go powinno być traktowane jako swoisty akt oświecenia i być szanowane i doceniane. Często jednak jest to traktowane jako dowód porażki i przegranej, a szacunek wobec takiej osoby/tworu nie rośnie, a spada - i myślę, że media są tego doskonale świadome a brak sprostowań nie jest kwestią dumy. "Krótki film o prawdzie i fałszu" Sci-Funa sprzed wielu lat porusza między innymi ten wątek (choć nie będę teraz szukał konkretnego momentu). Polecam całość, jedna z lepszych rzeczy na polskim Jutube.
53:25 - co do wulgarnego języka i jego stosowania - ograniczanie w ten sposób dziennikarstwa uważam za głupotę. Być może jest to działanie celowe, bo nadaje to branży pewien status elitarności - w końcu tylko ludzie umiejący posługiwać się konkretnym językiem mogą zostać dziennikarzami... no ale to takie gdybanie. Wciąż - jeśli narzędziem pracy dziennikarza jest słowo czy też język ogólnie pojęty, to zabieranie mu dostępu do jakiejkolwiek części słownika tylko dlatego, bo TO SIĘ NIE GODZI jest... w sumie już mówiłem, czym. To jest język i słowa w jego ramach pisane. Od twórcy treści zależy, jak z nich skorzysta. Od konsumenta treści zależy, jak je zinterpretuje. Tyle. Wyobraźcie sobie, że wulgaryzmy to np. 3% całego polskiego słownika. Dziennikarze w jakiejś redakcji pracują na służbowych komputerach, piszą na klawiaturach.
A teraz zabierzcie im 3% klawiszy odpowiadających za dowolne litery występujące w języku polskim, poklepcie po plecach i życzcie powodzenia. XD Nie jest to nazbyt precyzyjna, w sumie jest to dosyć daleko posunięta analogia, ALE myślę że dosyć zrozumiała.
To chyba w sumie tyle ode mnie w kontekście tego konkretnego materiału. Ciekawe, czy ktoś to wszystko przeczyta... xD
Wydaje dla mnie się, że bycie obiektywny realizując swoje hobby jest skrajnie trudne i trzeba mieć do tego dosłownie dar, jako dziecko Neo i człowiek który spędził życie przed kompem dalej nie mam tego pierwiastka w sobie. To samo mam w papierowych RPGach i Bitewniakach figurkowych.
no podobnie wydaje mi się to diablo trudne... ale warto forsować samego siebie do krytyki względem tego co lubimy
Oczywiście, że jest trudne! Każdy człowiek, nawet najbardziej oświecony intelektualnie może mieć z tym problem. Zawsze jest jakiś wewnętrzny bias w człowieku. Jak kochasz polską kuchnię, bo babcia robiła najlepsze kotlety to jakbyś miał ocenić polską kuchnię, to na pewno byłaby wyżej niż w ocenie kogoś kto pierwszy raz zjadłby takiego kotleta, albo ocenia gastronomię na całym świecie zawodowo xD
Tylko właśnie... Jesteśmy jedynie uczestnikami tego hobby i nie piszemy recenzji na ten temat. Nie jesteśmy dziennikarzami. Problem się dzieje jak dziennikarz (np.) growy ocenia wszystkie gry na podstawie swojego "a mi się podoba/nie podoba". W idealnym świecie to dziennikarz powinien mieć chociaż podstawy tego jak podchodzić do takich rzeczy obiektywnie.
I nie mówię, żeby dziennikarz był do porzygu neutralny, niech napisze nawet i akapit co o tym myśli, ale jako gracza to mnie tak szczerze mało obchodzi. Co z tego, że jakiemuś Kubusiowi z redakcji Gierki Online peel podoba się ta gra. Mnie obchodzi to jaką ma optymalizację, jakie gra ma możliwości, jak to wygląda w praktyce, czy FABUŁKA wciąga czy nie, jaki jest gameplay, jak wygląda w zestawieniu z innymi podobnymi tytułami, czy to jest gra na 5, 10, 20, 50, 100 godzin, jak jest multiplayer to jaki...
Jest tyle pytań na które recenzent może obiektywnie odpowiedzieć, że jego zdanie mnie obchodzi najmniej. Szczególnie jak to jakiś dziennikarz z zawodu dziennikarz. Jakby to był jakiś ex e-sportowiec, który kompetetywnie grał w np. CSa i te mechaniki zna na pamięć... To niech wrzuci akapit swoich spostrzeżeń na temat danej gry, ale to nadal jest jeden z wielu akapitów
To nie jest trudne. Wystarczy przełamać w sobie myśl, że twoje hobby nie jest idealne, ma swoje problemy i możesz je powiedzieć. Ma wadę tu, tu i tam. Tak samo z grami, serialami, filmami itp.
"Wydaje się dla mnie". Bardzo lubię jak ktoś tak mówi, żadko spotykane to jest. Kolega z Olsztyna? Bo moi znajomi z tamtych okolic tak mówią 😇
Czy ja wiem, o grach od paradoxu mogę napierdalać godzianmi jakie to nie są spierdolone pod wieloma aspektami, pomimo że uznaję je za gry genialne to myślę że mógłbym obiektywnie ocenić te gry biorąc pod uwagę chociażby aspekt tego że pdx wydaje niedokończone gry które potem kapitalizuje przy pomocy dlc które cenowo nie odbiega od podstawki 😂
Odnośnie nadmiernej erudycji to recenzje filmów na filmwebie często wyglądają jak jakieś eseje niewiele mające wspólnego z treścią samego filmu.
Odpowiedzając na pytanie o obiektywność recenzji dzieła sztuki jakim jest gra, musimy świadomie lub nie odpowiedzieć też na pytania takie jak:
Czy człowiek może poznać na prawdę świat zewnętrzny?
Czy wartości estetyczne i/lub artystyczne istnieją obiektywnie?
Czy wartości dzieła sztuki istnieją w dziele czy istnieją w odbiorcy?
Jaką metodą należy badać te wartości?
Jakiej metody należy użyć aby odpowiedzieć na te pytania?
To tylko niektóre pytania a każda odpowiedź na nie wiąże się z kolejnymi pytaniami zależnymi od odpowiedzi. Tak naprawdę tutaj według mnie, jest duża część odpowiedzi dlaczego tak wiele sporów generuje temat obiektywności recenzji gier. Świadomie lub częściej nieświadomie jest to tak naprawdę spór między różnymi poglądami na ontologię, epistemologię, estetykę i aksjologię. Dlatego żadne przywołanie definicji recenzji tutaj nie pomoże, jeżeli któraś ze stron nie uznaję podstaw filozoficznych na których ta definicja stoi.
nie ma linku do oglądanego filmu
co do cytatu z wiedzmina mordo ja to uwielbiam w formie audiobuków gdy lektor zaczyna to czytać akcentując wyrazy pod rytm toczacej się walki dla mnie to brzmi jak sztuka wyższa rodem z opery
Panżej posługuje się, jeśli się nie mylę, terminologią zapożyczoną z włoskich podręczników szermierki.
Przeintelektualizowany język Sapka może odstręczać, co w pełni zrozumiałe. Tym, którzy się odbili, polecam dać szansę słuchowiskom Supernowy. Fenomenalnie zrealizowane.
chyba jest mały błąd w opisie bo link do oglądanego filmu to link do instant gaming
Ja lubię gdy autor książki celuje w grupę czytelników , którzy posiadają konkretną nie raz specyficzną wiedzę. Takie dzieło może poruszać wtedy tematy zaczerpnięte z danej dziedziny.
Nie oznacza to że trzeba opisać każdą scenę odpowiednim żargonem np. scenę walki żargonem szermierczym czy scenę podróży koleją żargonem kolejowym. Takie używanie specjalistycznego języka ma ten problem że raczej mało kto po za autorem posiada odpowiednią wiedzę akurat w tych konkretnych sprawach.
Chodzi mi bardziej o te że autor wybiera jedną konkretny zakres wiedzy np. historia starożytnego rzymu i do niej odnosi się w dziele, wymagając nie jako znajomości tej dziedziny u czytelnika.
Przykładami dzieł które realizują taki schemat dobrze są "Inne pieśni" które są o wiele bardziej zrozumiałe jeżeli czytelnik jest zaznajomiony z metafizyką Arystotelesa oraz seria "Wspomnienia o przeszłości ziemi" gdzie popularnonaukowe zrozumienir fizyki jest wręcz wymagane do zrozumienia fragmentów książki.
Recenzja nigdy nie będzie w pełni obiektywna, ponieważ poza 0/1 sytuacjami jak stan techniczny, optymalizacja, spełnienie założeń gatunku, są rzeczy kompletnie subiektywne, jak to czy się komuś strona artystyczna tytułu podoba, czy się soundtrack podoba, czy polubił postacie i świat, klimacik fabułka wiadomo. Mi się apropo disco elysium nie podobało, mimo że gra kapitalna obiektywnie, ale wywołała we mnie bardzo jakieś negatywne emocje, nie w taki dobry sposób jak strach przy dobrym horrorze, jakieś uczucie lęku czy inne doznania w grach np obrzydzenie w jakimś tytule gore, albo smutek jak przy wątku nieszczęśliwej miłosci - po prostu okropnie mi się w to źle grało kompletnie subiektywnie i nawet nie wiem do końca czemu, może dlatego że sam przez alkohol sporo w życiu sobie pokomplikowałem. Właśnie to czy nam dana gra siądzie to już tak maksymalnie subiektywne że nawet ja nie słucham recenzji żadnych, kupuje gry w ciemno, które zdaje mi się że będą mi odpowiadać, które mnie zaintrygowały jakoś, jak się pomylę gra to gniot trudno przepadło... Recenzje nigdy w życiu mi nie pomogły w wyborze czegokolwiek, gry wybieram na podstawie 25 letniej przygody z grami, wiem jakie gatunki mi najbardziej leżą i jakie mechaniki lubię, później warto puścić gameplay z danej gry, ale nie recenzję tylko po prostu jak ktoś ogrywa, wtedy oceniam stronę artystyczną i czy to się gameplayowo jakoś broni, później na samym końcu podejmuję ryzyko czy kupię, i jeśli mnie jakaś gra zainteresuje a nawet ludzie by po tym jechali jak po szmacie to i tak kupię bo ja chce sprawdzić sam. Przykładowo po aferze lordsowej i tak zakupiłem i dostrzegam mankamenty, problemy, sporo rzeczy btw naprawiono a łatki do tej gry się sypią nadal i nie jest to ta sama gra co premierowo, niemniej w ostatecznym rozrachunku spędziłem z tym tytułem bardzo dobry czas i nie żałuję wydanych pieniędzy, choć boli to że gra mogła być genialna gdyby wiele rzeczy zrobiono inaczej, ale to mi nie zepsuło ogólnego dobrego odbioru, wychodzę z prostego założenia, gra to nasz czas wolny, czas jest bezcenny bo mamy tylko jedno życie, tylko my osobiście wiemy co sprawia nam przyjemność największą, nie będę grał w dobrą grę jeśli się przy niej źle będę bawił, nawet jak cały świat mi powie że się nie znam nie będę spędzał czasu cennego na coś przy czym się źle czuję że to robię, a tego jak się będziemy bawić nie powie do końca żadna recenzja, tylko organoleptycznie da się to sprawdzić i podążać za swoim sercem i umysłem nie za opinią innych. I serio wolę wtopić 250 zł na grę która mi się nie spodoba i ją odstawię, niż wydać 250 zł na grę którą każdy polecił i grać na siłę wmawiając sam sobie że się dobrze bawię, czas jest bezcenny, ja jak piłem lubiłem czystą wódę i się śmiali ze mnie że ja taki cham prostak tu są wina drogie, tu destylaty burbony whisky 100 letnie, a ja pije żubrówkę bez popity, a ja lubiłem wódkę i chuj i ogórkiem zagryźć i niech gadają to moja faza moje gardło moja przyjemność danej imprezy i ja będę pił wódę co by mnie nie namawiali na cholera wie jakie trunki
Po pierwsze, format twojego tekstu jest okropny i ledwo czytelny.
Po drugie, o ile nigdy nie będzie 100% obiektywnej recenzji, to powinno się dążyć do tego, by była jak najbardziej obiektywna. Czyli wymienić wszystkie elementy, jakie gra ma, włącznie z tymi, które ci się podobają/nie przeszkadzają ci, ale mogą innym.
@@tymonsulimastalman1727 Ale zanim zaatakujesz to się skup i przeczytaj jeszcze raz, przepraszam za składnie i to wszystko, ale tak już mam i nie umiem pisać zwłaszcza długich tekstów, po prostu z rozmachu interpunkcja mi się gubi, ciągnę na szybko jedną myśl i gubię przecinki kropki itp, też za to w szkole obrywałem. Tak trzeba dążyć do obiektywizmu ale - pierwiastek tego czy ostatecznie dana gra nam się spodoba zależy od naszego bardzo osobistego odbioru i składu wielu czynników subiektywnych. Grałem w wiele obiektywnie super chwalonych gier które odstawiłem za chwilę, i grałem w zjechane wszędzie gry, które ostatecznie mi się podobały więc nauczyłem się olewać recenzje. Totalnie nie czytam i nie oglądam żadnych recenzji a kieruje sie intuicją i znajomością swojego gustu, i nawiasem mówiąc taką bardzo uproszczoną formułę soulsów odkryłem jeszcze w latach 90tych ogrywając niesamowicie wtedy zjechaną przez recenzentów grę Deathtrap Dungeon. A ta gra mnie po prostu rozłożyła na łopaty i nie skończyłem jej wtedy bo była tak masakrycznie trudna, jako dzieciak nie rozumiałem angielskiego, nie byłem jeszcze zdolny pojąć pewnych mechanik, ale gra ma ten soulsowy vibe, prawda że w totalnie pierwotniackiej formie, nawet tam nie levelujemy, natomiast lokacje są bardzo wertykalne, walki nawet z mobkami frustrująco ciężkie, mamy do dyspozycji szereg broni które lepiej czy gorzej sprawdzają się na danego przeciwnika, eksplorację i znajdźki typu zaklęcia, mikstury, oraz coiny za które możemy dopiero wykupić sobie zapis w wyznaczonym miejscu (takie płatne ognisko z soulsów) ponadto bardzo ciężkich bossów, możemy ulepszać swoje zdrowie rzadką znajdźką, ja wtedy zakochałem się w tej grze skończyłem ją lata później i jak zagrałem w pierwsze darksouls poczułem właśnie to coś co wtedy, tą frustrację i miliony podejść do jednego bossa czy lokacji połączone z taką dziką żądzą przejścia tego wreszcie :D Ostatnia lokacja to 4 smoki były w osobnych dungeonach, o curva jak mi to w kość dało a nie pomagała kamera po wylewie i elementy platformowe
@@tymonsulimastalman1727 A przykładem gier 9/10 które olałem to był Skyrim, i jeśli przykładowo rozbiorę go na czynniki pierwsze to wiem co ta gra robi dobrze, co źle, wychodzi że to bardzo dobry tytuł a wady w postaci kiepskiej inteligencji, że gra wygląda jak makieta życia, że bug buga pogania, że gra niestety ale ma generyczne zadania poboczne, te wady na sucho myśląc o tym nie są w stanie mnie zniechęcić, ale po prostu jako dzieło i całokształt gra mnie odpycha, nie mogłem w to dłużej grać i nigdy nie wróciłem, to już coś nie obiektywnego, nie stan rzeczy faktyczny, tylko tak mój mózg reaguje na tą grę, to jak obraz czy utwór którego nie chcesz oglądać ani słuchać, choć z tym 9/10 to oczywiście gra według mnie nie zasługiwała ale takie noty otrzymała, dla mnie to max 7+/10, kolejna gra wysoko oceniania której nie byłem w stanie znieść to wiedźmin 3, po prostu irytacja gameplayem tak mnie przeszywała że olałem tą grę, zmęczony byłem, czułem się zniecierpliwiony, zły, zmęczony tą bezsensowną eksploracją, brakiem rozwoju postaci, skopaną ekonomią w grze, bezsensownym spamem lootu, że każda walka była taka sama, to było 10 lat temu i uległem marketingowi zwłaszcza że wiedźmin 1 i 2 całkiem mi podeszły, dziś bym tego w ciemno nie kupił i wiedźmina 4 nie mam zamiaru sprawdzać
Szanowni! Prawda w ramach ideologii jak najbardziej ma sens. Kiszak podał przykład z Bogiem. W ramach ideologii materialistycznej (jest tylko materia, nie ma świata duchowego) prawdą jest że Boga nie ma.
W ramch chrześcijaństwa, jak Kiszak dał przykład, Jezus jest bogiem i takie stwierdzenie jest prawdą.
Mam pytanie, a czy nie jest tak, że każdy z nas działa w ten sposób? Chodzi mi o używanie "piękniej" wyglądających słów, by podkreślić, że się na czymś znamy. Nawet kiszak w jednym z ostatnich materiałów wspomniał o ergodyczności gier wideo, polecił sprawdzić co to znaczy. Zrobiłem to i faktycznie określenie, było trafne do kontekstu całej wypowiedzi, jednak mógł to przekazać innymi słowami albo objaśnic termin, o którym wspomniał.
tutaj chodzi bardziej o szukanie na siłę słów skomplikowanych po to by udawać mądrego. Podejrzewam że kiszak albo ostatnio zasłyszał to słowo i po prostu je często zamienia albo mu bardzo tam pasowało.
11:33 Nie bronię Sapka ale ten cytat to dokładny opis technik szermierczych i ktoś kto trochę trenował może sobie wyobrazić jakie ruchy ktoś wykonał :) że ja się chuja znam to zrozumiałem z tego połowę :P
@@JspoonG Ciężko się nie zgodzić :)
Pseudo erudycja. Szczerze mówiąc, to odrazu jak to usłyszałem to przed oczami pojawiła mi się rozmowa kiszka z oskarkiem, który starał się mówić tak "kwieciście" xD
Sprawdź indyka Path of Achra, esencja tworzenia buildu, mililiony kombinacji
Niestety niektóre polskie recenzje odwołują się też do zjawisk społecznych i politycznych o czym była mowa w materiale kolegi. Mieliśmy tego świetny przykład przy Black Myth Wukong oraz Veilguardzie.
11:23 Dexter? W książce z podtytułem "Rozdroże Kruków"? To aby na pewno wciąż Wiedźmin? xD
co to za łacina kuchenna w 11 minucie?
Dzień pierwszy czekania aż kiszak zrobi coś samemu na YouTubie a nie będzie to tylko jego zrzut ze streama
Wybacz, ale bredzisz odnośnie Sapkowskiego. Erudycja w prozie jest jak najbardziej na miejscu. Autor materiału odnosił się do recenzji, a nie powieści.
Sapek jest uznanym znawcą wielu tematów związanych z historią, szermierka do tego należy.
Wskazany przez Ciebie opis podkreśla nadęcie młodego i nieopierzonego Geralta.
Erudycja w prozie jak najbardziej jest na miejscu, jednocześnie jednak tekst powinien zachować równowagę między językiem a prostotą zrozumienia dzieła. Oczywiście różnie będzie to wyglądać w powieści a inaczej w pracy naukowej, używanie języka specjalistycznego w tym pierwszym raczej nie wnosi wiele a potrafi utrudnić zrozumienie.
Zanim ktoś napisze - tak, można dzięki temu czegoś się nauczyć ale i odbić
6:49 "co tu jest kurwa napisane" xD
CD-Action z wczesnych lat 2000 miało solidne recenzje większości tytułów
I zrobili błąd, że uznali, że nie zrobią kolejnego kanału recenzenckiego. Tłumaczyli to tak, że istnieją takie kanały. Jednak w praktyce ludzie oglądają wszystkie recenzje danej gry albo niemal wszystkie, a wiele gier nie ma rzetelnych.
Ja przestałem korzystać z recenzji gier jako źródła wiedzy. Na tym polu w 100% moje potrzeby spełnia AI. Pytam się o rzeczy dla mnie ważne o których nikt nie wspomina np: czy w Diablo 4 albo Anvil jest sterowanie WSAD. To są rzeczy podstawowe dla mnie.
Tak samo w Pantheon musiałem się dowiedzieć od AI jak wygląda system PvP, frakcji itd.
Cda miło tylko kilku redaktorów wartościowych.
Czy w tytule odcinka jest słowo "Obiektywiźmie" zamiast obiektywizmie, żeby ludzie to komentowali? XDDD
Montażysta nakurwia kilka odcinków dziennie więc takie błędy nie powinny dziwić
nie ma linku do oglądanego filmu