Uwielbiam te Wasze konkursy, gdzie można podzielić się fajną historią😁 Tym razem nie tak do końca o zwierzaku domowym, ale zawsze. Brat mojego dziadka zajmował się kładzeniem strzech. Jeździł po wsiach i wiadomo, po robocie zawsze trzeba było opić, by dach się trzymał. Do klientów jeździł wozem zaprzęgniętym w dwa koniki, które były tak nauczone, że wystarczyło, by mój stryjeczny dziadek wylądował na wozie, a one już same znajdowały drogę do domu. Któregoś dnia odpoczywał sobie, wrzucony na wóz przez towarzyszy świętowania, a konie dzielnie sobie szły. Traf chciał, że tego dnia miało odbyć się otwarcie wiejskiej świetlicy, która znajdowała się po drodze. Była oczywiście wstęga dla oficjela i spory tłumek ludzi, dość głośny oczywiście. Spłoszone konie wstęgę rozerwały, nastraszyły ludzi, ale dzielnie wróciły do domu, bezpiecznie dostarczając wóz z pasażerem, który nawet nie zauważył całego zamieszania. A gminny sekretarz otwierał świetlicę, przecinając sznurek od snopowiązałki.
Owszem - rozkwita i zastanawiam się, kiedy i na jak długo nas opuści... chociaż doskonale rozumiem jej sytuację i życzę jej pomyślności w tym pięknym czasie.
Moja dwuletnia córka często bawi się zabawkami - kotkami. Ma kilka takich pluszowych i drewnianych kotów. Ostatnio postanowiła swoje pluszowe kociaki nakarmić wsadzając je do kociej miski naszej kotki - Matyldy. Kotka widząc to, postanowiła, że za darmo swojej miski nie odda i natychmiast wskoczyła do basenu z piłeczkami mojej córki oraz "przejęła" jej plac zabaw w pokoju. Córka widząc to, porzuciła pluszaki i ruszyła by odzyskać utracone terytorium ;) Kotka, ze spokojem i gracją wróciła do swojej miski pełnej karmy, najwidoczniej bardzo z siebie zadowolona, ze swojej strategicznej rozgrywki i odzyskanej miski. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem, jak skutecznie pozbyła się konkurecji pluszaków :) Serdecznie pozdrawiam całe Jungle Boogie.
Patrząc z perspektywy czasu przydażył mi się dość zabawny incydent, wtedy nie było mi jednak do śmiechu. Kilka lat temu miałam dość pokaźnej wielkości okaz bluszczu hedery. 🌿Przyrosty miał około 3-4 metrowe i rozwieszony był pod sufitem. Jednak podczas malowania musieliśmy go zdjąć i wynieść na dwór na dach garażu.🏠 Zajęci pracą nie zauważyliśmy, że nasza koza Łucja 🐐pasąca się nieopodal zerwała się ze sznurka i zaintrygowana owym bluszczem postanowiła go skosztować, a że wiadomo, że kozy potrafią zjeść nawet papier, jak mogłaby oprzeć się takiemu smakołykowi. Widać tak zasmakowała Łucji roślinka, że ostały się tylko korzonki. Bluszczyk odbił😄 i choć nie był taki pokaźny jak wcześniej, zdobił nasze mieszkanie do czasu, aż doszczętnie zabiły go wciorniastki.😩. Koza nie dała rady, ale szkodnik tak. 😕Teraz choć już nie ma z nami Łucji, to wspomnienia zostały. ❤Pamiętamy kozę, bluszcza, a o szkodniku wolelibyśmy zapomnieć.
Ja mam maltańczyka, małą białą kulkę. Jest jak pso-kot 2w1! Uwielbia wcisnąć się w jakieś szczeliny albo spać w pudłach. Ostatnio upodobał sobie pokrywkę od pudła z klockami mojego syna, no hit. Czasami naprawdę wątpię czy mam psa czy kota. Ma charakterek i potrafi strzelić focha, a upartością dorównuje właścicielom 😁 PS uwielbiam oglądać te filmy z dostawami, jestem jak zahipnotyzowana 😁 Dziś byłam w sklepie stacjonarnym po raz pierwszy, podjechałam po olej Neem, ale nie obeszło się bez roślinki 😍 Do mojej roślinnej rodziny dołączyła Wasza Maranta Fascinator
Wspominam lata dziecięce ,jak to wszystkie zwierzęta najchętniej przygarnęłabym do domu .Raz mi się udało i namówiłam ,a raczej ubłagałam tatę na przygarnięcie małego kotka 😼 . Był u nas do czasu ,kiedy to pewnego razu podkradł prosto z patelni rybkę, która smażyła się na obiad . Zrobił to tak umiejętnie , że podejrzenie padło na mojego tatę, który zdaniem mamy nie mógł doczekać się obiadu . Później wyjeżdżając na wieś na wakacje do babci kotek pojechał ze mną i tam został .🤗. Pozdrawiam cieplutko .Uwielbiam oglądać Pani filmiki.
Nigdy, przenigdy jeszcze tak szybko niczego nie zamawiałam. Od kilku dni mój umysł intensywnie okupuje alokazja black velvet, a tu takie piękne egzemplarze mi pod nos podstawiacie! Dzięki wielkie, teraz mogę w spokoju dokończyć film (: Pozdrawiam ciepło całą ekipę! 🌱🌺
Mój kot uparcie twierdzi, że małe rośliny i bejbiki najlepiej rosną nie w ziemi, a na ziemi. Wygrzebuje wszystko z doniczek i kładzie na podłodze. Niestety zwykle robi to kiedy domownicy są w pracy i na ratunek po kilku godzinach jest już za późno. Do większych okazów podchodzi z kocim sercem - chodzi koło nich, ociera się, przymila. Roślina się wtedy rusza, a Lea uważa, że gałązki i liście ją atakują i co zrobisz? Musi się bronić!
Historia mojego męża i naszego kota. Jest ona straszna i śmieszna zarazem. Pewnego ranka mąż odwiózł mnie do pracy, wracając zauważył na drodze przejechanego kota. Nasz-pomyślał. Załamał się chłopak, opłakał go, pochował i załamany wrócił do domu. A tam pod drzwiami mialczało nasze futro, głodne i zniecierpliwione bo już dawno pora jedzenia minęła. Mówił, że był identyczny. Choć dla mnie nasz jest jedyny w swoim rodzaju. Pozdrawiam kocich miłośników i roslinoholikow. Dostawa wspaniała ♥️ zamówienie zrobione 🙊
Cześć Kochani! Nastał poniedziałkowy wieczór więc standardowo przyszedł czas rozwiązania konkursu. Tematy o naszych pupilach jak zauważyliśmy bardzo lubicie, Wasze historie - złoto! Dziś przychylamy się do vox populi, aż 46 kciuków w górę dla przezabawnej historii o kotach Pani Teresy Poławskiej! Wszystkim Wam jak zawsze dziękujemy i do następnego konkursu:)
W moim domu zawsze było pełno zwierzaków i roślin. Moja mama i babcia zawsze przygarniały wszelkie "znajdy", leczyły i dały nowy dom. Jak jest jednego i drugiego dużo w domu nie zawsze dobrze się to kończy. Bardzo często zdarzało się, że któryś zwierz coś spsocił. Najwięcej psociły kociska wciskając się na parapety, żeby koniecznie siedzieć bądź spać pomiędzy doniczkami. Ulubionymi przysmakami kociaków nie był owies zasiany w doniczce, a wszelkie zielistki i końcówki palm. Często też wpychały swoje kocie pupki w donice, wygniatając kręgi w kwiatach :-D Kocio-psie gonitwy po domu kończyły się zazwyczaj stratą kilku doniczek. Wszystkie przewinienia zwierzaków oczywiście zostały wybaczone przez ludzi, nie zawsze przez rośliny ;-) Dzięki tej koegzystencji roślin i zwierząt mój rodzinny dom zawsze tętnił życiem, takim teę go zapamiętam. Pozdrawiam serdecznie!
Moja przygoda z kwiatkami dopiero zaczyna nabierać tempa. Niestety większość kwiatków nie była w stanie zaakceptować warunków w moim mieszkaniu (i mojej opieki)i kapitulowała. Także każdy kwiatek,to było wyzwanie. Na dodatek znalezienie rośliny ciemnolubnej i bezpiecznej dla kotów było nieco trudne na początku. Ale w końcu znalazłam. Zakupiłam Clenanthe, średniej wielkości bardzo ładny, zdrowy okaz. Dość szybko przekonałam się jednak, że moja opieka nie jest dla niej wystarczająca. W zastraszającym tempie zaczęły jej schnąć liście. Zmieniłam jej stanowisko, sposób podlewania i po kilku tygodniach udało się zastopować destrukcję rośliny. Jest mini sukces! Nastąpił etap wypatrywania nowych liści... Kolejne kilka tygodni, ale tak- w końcu zaczęły wychodzić! Trzy nowe pędy, niewielkie, ale i tak była radość. Dwa z nich bardzo szybko się rozwinęły, największy był jeszcze w trakcie. I jakież było moje zaskoczenie i niedowierzanie, jak dopatrzyłam kolejnego dnia, że wszystkie trzy listki są rowniosienko skoszone i praktycznie całe zeżarte przez mojego futrzaka! Tyle tygodni kwiatek stał i łajza 🐈 nie za bardzo się nim interesowała i nagle teraz...ale najwyraźniej świeży liść, to świeży liść- smakuje lepiej 😂
Co roku jeździliśmy z rodzicami na wakacje nad jezioro. Ośrodek był zrobiony dla pracowników pogotowia. Tato jeździl jeszcze wtedy karetką. Wszyscy się tam znali i mieliśmy dobre układy z "szefem" ośrodka! Na tyle dobre, że mimo zakazu przyjeżdżania ze zwierzętami my co roku przyjeżdżaliśmy z kotem i psem. Kot nie wychodził z domku, jednak raz na jakiś czas postanawiał siedzieć w oknie więc mama usilnie tłumaczyła wszystkim dzieciom na ośrodku, że mamy wiewiórkę w domku co by prawda nie wyszła na jaw! Najlepsza historia, jednak zdarzyła nam się z psem. Pies jest mały wręcz kompaktowy i wchodzi sam do torebki co więc pozwalalo nam to łatwo przemycać ją poza ośrodek na spacery. Wszyscy bardzo ją ukrywaliśmy co by nikt przypadkiem naszej Beatki nie zauważył i nie zgłosił gdzieś tego wyżej! Pewnego dnia przyszła do nas jakiś Pani i powiedziała, że wydaje jej się że nasz pies biega po ośrodku. Moi rodzice w sekundę, jednogłośnie odpowiedzieli jej że absolutnie oni nie mają żadnego psa tutaj więc to totalnie niemożliwe! Że na ośrodku nie można mieć zwierząt więc co ona opowiada. Miła Pani wzruszyła ramionami i odeszła, drzwi się zamknęły, rodzice nerwowo się zaśmiali bo przecież nasza psina w życiu by sama nie uciekła i teraz pewnie gdzieś drzemie w domku. Okazało się jednak, że Beatka wykorzystała naszą chwilę nieuwagi i faktycznie wyszła sama na spacer. Mina tej Pani która nas powiadomiła była bezcenna jak mama wybiegła z domku i zaczęła mówić, że to no eee jednak no tak jakby nasz pies i wcześniej hm tak jakby zapomniała, że faktycznie go mamy! :D
Ciekawa historia z kotem...może to nie anegdotka ale cały proces...Kitka wybierałam ja. Miał najbardziej bystre oczka ze wszystkich kociaków z miotu...a półtora roku później tato nadal uczył go jak przez płot przechodzić. W końcu oparł o płot deski, bo uczeń okazał się mało pojętny. I tak nasz Picuś bystrzacha poczuł w końcu kocią wolność 😉😸❤ Aniu, Twoje "gadulstwo" na pewno nikomu nie przeszkadza. Mów, mów, mów 😉😊
To, że dzisiaj była dostawa to dla mnie mega miła niespodzianka! Nawet mój mąż oglądał filmik bo był ciekawy co sobie wybiorę 🤩 Dzięki Wam i mojej kochanej szwagierce Marcie ziści się jedno z moich największych skrytych marzeń czyli Alocasia Black Velvet 😍😍😍
Jak byłam młodsza często na weekendy zostawałam z tatą w domu. Mama wyjeżdżając na szkolenie zostawiała nam gotowy obiad, czasem w lodówce, czasem zamrożony. Tym razem była to fasolka po bretońsku zamrożona w misce z wypukłym, okrągłym dnem. Tata przełożył ją do garnka w taki sposób, że okrągła "dupka" fasolki wystawała ponad garnek, tak, że nie można było jej przykryć pokrywką. Zostawił ją na małym ogniu, aby powoli się rozmrażała i wyszedł. Jak wrócił po kilku chwilach zastał kota- Tośkę wbitą pazurami, przytuloną do wystającej lodowej góry, namiętnie wylizującą najlepsze zmrożone kąski ;) Ciekawe było to, że nawet się nie przestraszyła obserwatora, bo dobrze wie, że nie wolno wskakiwać na blat w kuchni i na co dzień nie wykręca takich numerów. Musiało jej wyjątkowo smakować. Tata opowiedział mi o wszystkim dopiero po zjedzonym obiedzie :D Pozdrawiam
W dzieciństwie uwielbialiśmy jedzić na workach ze słomą. Kładło się na nich brzuchem i sunęło w dół. Raz zjeżdżając patrzę , a na trasie siedzi mój kot, coś próbuję hamować, ale nic z tego, coraz bliżej jestem, aż w końcu twarzą w tego kota wjechałam on wystraszony wskoczył mi na głowę i tak razem zjechaliśmy sobie na dół.
Mój kot, a raczej kotka o bardzo eleganckim imieniu Sisi, wcale nie jest taka księżniczka jakby mogło się wydawać kierując się jej imieniem 😅 zdrobniale Sisiora, Dzidzia lub Stasia zdecydowanie bardziej do niej pasuje. Jest ona typowym szarym dachowcem, którego ponad 6 lat temu przygarnęłam z moim (już) narzeczonym w deszczowy listopadowy wieczór. Charakterek to ona ma i to jaki...😈 Owy kot uwielbia jeść rzeczy, na które „normalne” koty by nawet nie popatrzyły, uwielbia awokado, winogrona, arbuza, żółty ser i uwaga pomidory, większej fanki pomidorów nie znam 😅🍅 Miała kilka akcji, za które powinna dostać kociego Oscara 🏆 Dwa lata temu, w piękny zimowy wigilijny poranek usłyszałyśmy z mama ogromny huk, po czym udaliśmy się do salonu w którym na ziemi leżała nasza pięknie (może już wtedy mniej) przyozdobiona choinka a na niej właśnie Sisi...myślałam ze dostanę zawału i to jeszcze w Wigilie 🙀 Księżna Sisi co noc musi spać w sypialni mojej mamy tuż nad jej głowa, ugniatając jej łapkami włosy, do takiego stopnia ze niejednokrotnie mama wstawała z kołtunem 😿 Ale najlepsza akcja była tuż przed świetami Wielkanocnymi około 3 lata temu, kiedy Sisi, która zawsze wchodzi do domu oknem od strony kuchni, wpuszczona przez mamę wparowała do kuchni przez okno z małym zajączkiem w buzi (serio nie wiem jak ona dała radę go zatargać i jeszcze z nim skakać na parapet) mojej reakcji możecie się domyślić jako ze jestem osoba bardzo empatyczną wobec zwierząt, nie powiem byłam na nią zła 😾 O jej miłości do patyczków nie mogłabym nie wspomnieć, nie wiem czy to chęć naostrzenia ząbków czy tak się relaksuje , ale rośliny musza stać wyżej niż tam gdzie może doskoczyć, bo obgryzione gałązki gwarantowane, a liście paprotki to jej miłość. Miała jeszcze wiele ciekawych akcji i dostarcza nam na codzień wiele atrakcji, które można zobaczyć również na moim instagramie o nazwie @diana.osiadly Nie jest najgrzeczniejszym kotem, ale kocham ja całym sercem 🤍🤍🤍
Mam kotkę niewychodzącą, czarna jak węgiel, ani kłaczka białego, łobuz z niej niesamowity. Ale ma swoje okno, a z niego obserwuje sobie równie czarnego kota sąsiadki, który spaceruje po jej podwórku. Ale to nie sama obserwacja! Jak ona się przy tym oknie wygina, wypina i gimnastykuje a do tego mruczy, to ani ja ani rodzice nigdy tyle miłości od niej nie otrzymaliśmy! Śmiejemy się że zakochana po uszy i po ogon w kociaku, a z racji tego że to trochę zakazana miłość to obrywa nasz pies, którego kocica leje łapami jak tylko kot sąsiadki zniknie z jej zasięgu wzroku. :D
Moja córka jak jeszcze była dzieckiem przyniosła od koleżanki prezent kotka dachowca. Tak biedny chciał uciec, że skakał namiętnie na firankę i zjeżdżając na pazurkach cioł ją w paski. 😀 To był prototyp firanek makaronów a historia 30 lat temu.
Od pewnego czasu mamy w domu 2 słodkie... broje. Kotki-siostry, no po prostu wyglądają jak istne aniołki... tylko kiedy śpią. Zabawek mają mnuuustwo, ale oczywiście najlepsza zabawa rodzi się tam gdzie nie wolno ;) Historii mam z nimi sporo, począwszy od ganiania po domu z cukierkiem ( skubaniec nie chciał puścić), foremką po babeczce czy "zabawie" z moimi ukochanymi roślinami. Najciekawiej było oczywiście na choince. Myślicie sobie "a pewnie bawiły się bombką".. oj co to to nie. Moje koty otóż wskakiwały na gałęzie i tam, na tej choince (sztucznej, prawdziwa by nie przeżyła tego ataku) zaczynały gonić ZA SWOIM OGONEM. Zabawa w berka, albo "kto wejdzie wyżej" też musiała być ;))
Zwierzęta były obecne w moim domu odkąd pamiętam i pewnie z każdym z nich związana jest jakaś śmieszna historia, ale kto by to spamiętał😉 Były to raczej znajdy lub przybłędy niż rasowe zwierzaki, ale takie są moim zdaniem najlepsze! Pierwszy u nas był pies imieniem Ares. Przybłąkał się on kiedyś do mojego taty, gdy wracał z pracy i tak już został. Pamiętam jak pewnego roku na święta moja mama wystawiła garnek z barszczem na zewnątrz z braku miejsca w lodówce i przez okno zobaczyła, że pies dobrał się do barszczu, na szczęście zdążył tylko strącić przykrywkę więc uznałyśmy danie za zjadliwe i wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że moje dziecko słysząc wcześniej tą historię, przy kolacji zaczęło opowiadać że przecież ten barszcz zjadł pies 😂 Chyba się tego barszczu wszystkim odechciało... Gdy miałam może 7-8 lat dostałam chomika, który komuś się niestety znudził, po jakimś czasie doszedł mi drugi, którego z kolei sąsiadka dostała na urodziny, jednak nie wiedziała co z nim zrobić więc mi oddała. Chomiki uwielbiałam strasznie. Pewnego dnia przyjechał znajomy moich rodziców, który wydało się, że nie lubi zwierząt choć tak naprawdę chyba się tylko tak ze mną drażnił 😉 w każdym razie kiedyś zagroził, że wpuści chomika to mysiej dziury i w odwecie został przez niego ugryziony. Śmiechu miałam co nie miara bo jak wiadomo chomiki nie gryzą zbyt boleśnie a byłam dzieckiem.... a nauczka się przydała 😉 Teraz jest z nami kotka Małgorzata, dostała ją moja córka wzamian za smoczek, którego nadużywała. Zawdzięczam jej więc prosty zgryz mojego dziecka 😂 Od małego kociaka bardziej przypominała raczej szczeniaka bo chodziła za nami niczym piesek. Jak to kot, przynosiła pod dom upolowane myszki ale zdarzało się też,cze myszki były żywe i kotka wrzucała nam je przez okno😉 do tego dziwne ale psy przed nią uciekają. Dużo mogłabym opowiadać ale jest to kot pod wieloma względami wyjątkowy. Dopełnieniem tego wszystkiego jest papuga - kropka, która jest tak przywiązana do mojej mamy. Ze siedzi jej na głowie nawet, gdy lepi pierogi 😁
Mam dwie kotki. Jedna jest totalnie nie zainteresowana roślinami, natomiast druga kocha wkładać nos w każdą doniczkę, czasami sobie coś skubnie lub potarmosi. Kiedyś kupilam u Was zielistkę, która jest sklasyfikowana jako bezpieczna dla zwierząt. Aria jak tylko wypakowałam kwiatka bardzo sie nim zainteresowała, ale nie wzbudzało to moich podejrzeń, ponieważ jak już pisalam kocha ona kwiatki. Zostawilam zielistke w dostępnym miejscu i następnego dnia jak wstałam okazalo się, że zielistka nie ma 1/4 lisci, bo Aria je zeżarła... zielistka wiec powędrowała w wyższe miejsce. Niestety nie powstrzymało to mojego kota. Zaczelam się więc interesować co jest w tym kwiatku takiego atrakcyjnego dla niej. Na zagranicznych stronach wyczytałam, że zielistka ma działanie halucynogenne dla kotów. Mój kot jest oficjalnie ćpunem 😹 zielistka zostala powieszona pod sufitem i rosnie teraz bezpiecznie, ale Aria co jakiś czas do niej wzdycha i głośno miauczy 😆
Jak byłam dzieckiem miałam 2 psy: jeden rasy Alaskan Malamute (duże psisko), drugi Pekińczyk (mały, rudy z krzywymi zębami). Pewnego dnia Alaskan wziął się za rozbieranie płotu - całe przęsło rozebrała, wzięła jedną deseczkę w zęby i biegała z nią po ulicy. Ten mały Pekińczyk zrobił to samo tylko wziął jakąś mniejszą deseczkę i ledwo dotrzymując tempa Alaskanowi biegał za nim. Wyglądało to tak śmiesznie, że nikt nawet nie myślał złościć się na te psiaki 😄
Moja Kochana Kulka (cudna pieska wielorasowa) urodziła się w prima aprilis- to już sugerowało co będzie w przyszłości. Ponieważ była najmniejszym pieskiem w miocie, dostawał najmniej pokarmu, dlatego zawsze jest bardzo nastawiona na "wyżeranie" wszystkiego. Jako mały szczeniak, pod nieobecność człowieków w mieszkaniu wlazła do worka z karmą- wyjadła jakieś absurdalne ilości- aż zrobiła się super kulkowa- było jej wstyd za ten incydent dlatego wlazła za szafę, ale że się przejadła to się zaklinował- i tylko cicho piszczała. Podkrada też skarpetki które chowa w swoim legowisku, podobnie jak odgryzione listki od paprotek. Zabawnie też pokwikuje jak świnka. Jest bardzo słodka i zabawna- ma ogon jak szczotka do czyszczenia butelek. Kocham bardzo moją Kulcinkę!
Krótko i na temat... Systematycznie musimy kupować dla naszych czterech mruczadeł papirus oraz również arace. Co jedna nie zostanie skutecznie skoszona i zacznie pięknie odbijać, to druga już znowu oskubana... mimo oczywiście traw dla kotów itp. miłością pałają wielką - smakosze. Ale to jest nic! Poznają już kartony z "wałówką" z zoologicznego internetowego oraz z kwiatami ;D I po tym jak człowiek dostanie się do kartonu, między kłębiącymi się kocimi piraniami, i jak zasiadają do nieszczęśnika, który później trafia do wiecznie młodej pięknie przystrzyżonych młodzieńców ;D Jest jeden boss, który zasiada wraz z bandą do obskubywania jedyneczkami liści... Kłęby sierści rozchodzą się wtedy jak Morze Czerwone i zasiada on... mój dwuletni syn, który wraz z kotami rundka, po rundce obżera delikatnie i skutecznie jedyneczkami liście... kurtyna ;D Nic innego nie ruszają, a wręcz ludzkie kocie i sierściowe kocie pomagają w pielęgnacji roślin, bo cóż wspanialszego jest od lania wody, przesadzania, przycinania itp. Rośliny są łącznikiem międzygatunkowym w naszym domu ;D
Miałam kiedyś kota, Kacpra. Robił przeróżne numery i nigdy nie wiadomo było co znowu i kiedy wykombinuje. Kiedyś przy okazji wizyty znajomych upiekłam kotlety. Wyszłam tylko na chwilę z kuchni zanieść talerze. Kiedy wróciłam było juz po kotletach, szybciutko się uwinął ....goście musieli obejść się smakiem😊 Któregoś dnia wieczorem Kacper nagle zniknął z pola naszego widzenia......wołaliśmy Go ale na próżno. Jakież było moje zdziwienie kiedy weszłam do spiżarni z zamiarem zabrania blachy z jabłecznikiem którego zostało jeszcze pół blaszki a Kacper spał zwinięty w kłębek na drugiej połówce blaszki. Równiutko przykryty ściereczką kuchenną tak jak i jabłecznik. I tak powstał kociojabłecznik , nasze rodzinne ciasto 😂
Moja jamniczka Diana, nigdy nie interesowała się roślinami. Nie podgryzała, po prostu zero zainteresowania. Nie wiem co wywarło na nią to co zrobiła. Przyszedł dzień mojego ślubu, bukiet leżał na stoliku naszykowany. Wychodzę zadowolona, ale i zestresowana, chcę chwycić mój bukiecik... A ten leży cały rozwalony na ziemi, a moja Diana patrzy na mnie i wymachiwuje ogonkiem. Także dobrze, że było lato i sama z ogródka zebrałam sobie sama bukiecik. 🌼 Może chciała mnie ostrzec? Hehe
Jak zwykle przy rozmrażaniu lodówki zostawiłam ją szeroko otwartą żeby się wietrzyła. Rano pożegnałam czule moje 2 kocurki I pojechałam do pracy. Na szczęście tego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle, bo na progu powitał mnie tylko jeden kotek. Siedział grzecznie z niewinną minką, co od razu wzbudziło mój niepokój, bo on jest domowym rozrabiaką. "Cześć Pucek, gdzie Kocio?" Spytałam spokojnym głosem. Niewinna minka Pucka była niezwykle wymowna. "Nie wiem, ja nic nie zrobiłem" zdawał się mówić. Zaniepokojona zaczęłam nawoływać drugiego kota, na co odpowiadało mi zgłuszone, jakby odległe "miau". Podążając za cichutkim głosikiem dotarłam do kuchni, gdzie moim przerażonym oczom ukazała się lodówka z zatrzaśniętymi drzwiczkami. "No nie" pomyślałam. "Znowu się ganiali po całym domu". Ulubioną zabawą moich kotów były gonitwy w berka, chowanie się w niespodziewanych miejscach I nagłe wyskakiwanie na goniącego żeby go wystraszyć aż podskoczy. Sztywna ze strachu otworzyłam lodówkę, w której z obrażoną miną, w pozycji na bochenek leżał Kocio. Wyszedł powoli z lodówki, otrząsnął się I rozejrzał, ale Pucek zdążył już zniknąć. Wtedy byłam zdjęta grozą, ale lodówka była już sucha I rozmrożona. Kociowi groziło uduszenie, ale na szczęście do dziś cieszy się już chyba 5 albo 6 życiem, to była jedna z wielu jego niebezpiecznych przygód.
Moja anegdotka dotyczy kotka 😅 kilka lat temu zaopiekowaliśmy się porzuconym biedakiem, małym kociątkiem. Bardzo się do nas przywiązał, uwielbiał towarzystwo. Zawsze przyglądał się wszelkim naprawom autokarów w naszym warsztacie - to kluczowe, z nikim nie lubił spędzać aż tyle czasu, co z naszym tatą przy naprawach 😁 Po każdej naprawie przychodzi czas na jazdę próbną po okolicy. Jakież było zdziwienie kierowcy prowadzącego owy autokar kiedy z szafki nad jego głową zaczęło go coś czochrać po czuprynie 😅 Kociak schował się na półce nad głową kierowcy i badał grunt - kiedy stwierdził, że głowa jest wystarczająco stabilnym miejscem do spania - zeskoczył mu na głowę, później na kolana i objeździł z nim całą jazdę próbną obserwując, co się dzieje na drodze 😆 Od tamtej pory był zabierany na każdą próbę jako najważniejszy specjalista, kładł się na fotelu „pilota” i bacznie kontrolował stan pojazdu 🐱 Pozdrawiam!
Siedzę i patrzę na te wszystkie piękne roślinki ❤ Powiedziałam sobie, że kupię następną jeśli wszystkie przetrwają mi wakacje...ale 3 roślinki do koszyka wpadły 🙈🙈
Pamiętam jak jechaliśmy z rodzicami po szczeniaka, kundelka do schroniska. Mieliśmy tylko dwa zastrzeżenia: miał nie być czarny i miała to być suczka. Na miejscu zaprowadzono nas do boksu gdzie było ok 30 szczeniąt. Wszystkie apatyczne, osaczone swoim tragicznym losem. Na samym końcu klatki jeden piesek zaczął na nasz widok szaleć z radości. Wskakiwał na swoich współtowarzyszy niedoli, by po ich grzbietach przedrzeć się do nas. Jak łatwo się domyślić, właśnie ten wrócił z nami do domu. Był czarny i był samczykiem:) Daliśmy mu na imię Pontus. Zawsze nam przypominał, że życie pisze swoje, najlepsze scenariusze:) Pozdrawiam Ania Adamczyk
Historia z moim psiakiem ukochanym, która teraz bawi, ale wtedy zdecydowanie nie było nam do śmiechu. Piesek mały, w typie yorczka. Nie rasowy, bo wyciągnięty z pseudohodowli kiedy ta się rozpadła i pieski były ratowane. Cóż rozbójnika miał we krwi :) wieczne ucieczki za szczeniaka zmusiły nas do dokładnego zabezpieczenia podwórka. Piesek urósł i znudziły mu się próby przekopania się pod płotem. Aż do pewnego wieczoru. Jak zwykle po kolacji piesek został puszczony na podwórku załatwić swoje interesy. Zazwyczaj wracał po kilku minutach. Tym razem jego brak zauważyliśmy dopiero kładąc się spać. Na podwórku psa nie ma, a w domu? PANIKA. Cała rodzina uzbrojona w latarki ruszyła na poszukiwania. Chodziliśmy, wołaliśmy, przeszliśmy jego ulubione spacerowe trasy - nic. Zdołowani wracamy do domu. No i tu nas czekała niespodzianka - przed wejściem stoi nasz sąsiad. Z uciekinierem pod pachą! Jeszcze dostaliśmy opierdziel, że nasz mały agent przyszedł do niego na podwórko, zrobił kupę na podjazd i usnął na wycieraczce przed drzwiami. Spał tak sobie pare godzin, aż sąsiad nie wypuścił swojego psiaka i prawie nie potknął się o naszego. Kiedy my szukaliśmy naszego Misia gdzieś po lasach i łąkach, sąsiad zapierdzielał za nim po podwórku próbując dorwać, a piesek ucieszony zabawą uciekał jak najdalej. Od tamtej pory zaprzyjaźniliśmy się z sąsiadem i co roku na święta w prezencie dostaje od nas woreczek na kupki ;)
Moja przygoda dotyczy kur. Jak bylam mala, dziadkowie hodowali kilka kurek, a moi rodzice mieli ogrodek i mala szklarnie. I ktoregos roku kiedy przyszedl czas na wsadzanie pomidorow do szklarnii. Mama zawsze wysiewala pomidory do doniczki, potem przepikowywala do osobnych doniczek i potem do szklarni. No i wynieslismy rozsady do szklarni, ale przyjechal znajomy do taty i ja mialam pilnowac tych roslinek. Ale jak to dziecko, zajelam sie zabawa, poszlam na hustawke i zapomnialam o pomidorach. Potem wszyscy biegniemy do szklarni, stanelismy w drzwiach i patrzylismy z niedowierzaniem, bo w tych rozsadach byly tylko krociotkie zielone lodyzki, kury zdziobaly przawie do ziemi roslinki. Chcialo nam sie plakac i smiac jednoczesnie, bo pomidory juz nie odrosly, a na nowe siewki za pozno. Jak sie to opowiada, to moze nie jest takie smieszne, ale my wtedy lezelismy prawie ze smiechu. Ostatecznie kupilismy sadzonki, ale do dzis wspominamy jak to ja pilnowalam pomidorow. Ale pomidory uwielbiam jesc do dzis.
Kiedyś myślałam, że historie związane z kocimi przyjaciółmi i roślinami mnie nie dotyczą, ale się myliłam. Mialam jedna wiszaca rosline ktora postawiłam na poleczce na ścianie, rozszalala sie tak, ze pedy dotykaly jej prawie podlogi wiec czekalo ja ciecie. Widocznie moje kociaki chcialy mi zaoszczedzic czasu ponieważ pod moja nieobecność ciagnely za pedy i zrzuciły doniczke, poodgryzaly pedy i przy okazji byly caaalutkie w ziemi 😐🤣🌱 Po powrocie bylam zalamana ale usmialam sie strasznie! Na szczęście roslinka nie byla trujaca, a kociaki chcialy Mi tylko pomoc 😁💞
Rośliny są przepiękne, Wasze filmy rowniez bardzo zachęcają do ich zakupu 🥰 ja od dzieciństwa kocham zwierzeta, psy, koty, swinki, konie - chcialam miec wszystkie. Gdy mialam kilka lat zawsze wszystkim, co jadlam dzirlilam sie z naszym pieskiem Kacprem, nawet jadłam chrupki wspólnie z nim z jego miski... potem gdy juz bylam starsza i moglam z nim wychodzić na spacery piesek często mi uciekał, a moj starszy sasiad pomogal mi go szukać. Co śmieszne jak sasiad był maly również jadł ze swoim psem pod stołem np. kości 🤦♀️. Dzis jestesmy małżeństwem i razem wychowujemy naszego wspolnego pieska adopciaka Dylana 🐕 😍 pozdrawiam serdecznie wszystkich milosnikow zwierząt
Historia opowiadana w mojej rodzinie, zdarzyła się około 30 lat temu Mięso było, wiadomo, trudniej dostępne, najlepiej jak się miało znajomości, albo stało od nocy w kolejce 😅 Moja babcia na noc wyjęła 3 kg schabu, na święta lub jakąś inną okoliczność, zostawiła na blacie w kuchni. Ale kolejnego dnia wraca z pracy - mięsa nie ma 🙈 ani na blacie ani w lodówce. Jak poszła do dziadka i mówi do niego, co on z tym zrobił, przecież powinien wiedzieć, że to na ważną uroczystość! Ale nawet jeśli czasami swoje przeskrobał, tak wtedy nie wiedział w ogóle o co chodzi, dzieci tak samo 😂 A tymczasem cichutko pod stołem leżała sunia z pełnym brzuchem, która przez kolejne dwa dni chodziła najedzona 😂😂 mięso zostawione było to się poczęstowała 🐶😋 i babcia musiała coś na szybko kombinować do podania 😁
Taka mała ciekawostka na temat eukaliptusu. Ta odmiana którą Wy sprzedajecie jest w małem stopniu mrozoodporna I potrafi wytrzymać nawet -10 stopni. Pozdrawiam!
Z moim psem ( sunia, cocker spaniel, imię megi , 14 lat) mam 2 zabawne sytuacje . Pierwsza: megi biegała po ogrodzie mojego narzeczonego , między malinami . Wszystko byłoby okey gdyby nie zauważyła ropuchy , którą odruchowo złapała do pyska. Momentalnie cały pysk pokrył się gigantyczna ilością piany. Oczu nawet nie było widać. Nie wiele myśląc otworzyłam pysk i za pomaca węża ogrodowego wypłukałam zawartość pyska. Oczywiście pojechaliśmy do znajomego weterynarza na konsultacje. Druga sytuacja: podczas letniego spaceru nad zalewem w naszym mieście , nasz pies zobaczył kaczki i przez ogromne trzciny w wodzie do nich popłynął. Krzywdy oczywiście megi kaczkom nie zrobiła , ale na drugi dzień jak się rano obudziliśmy, zobaczyliśmy , że megi ma dziwne oko. Pojechaliśmy do weterynarza i okazało się , że zapewne trzcina w zalewie podrażniła jej oko i wyskoczyła jej trzecia powieka 😂
Moja świnka morska była wyjątkowo uzdolniona. Chodziłam do szkoły muzycznej i wieczorami ćwiczyłam grać na gitarze u siebie w pokoju. Był tam też moja świnka morska. Gram i nagle słyszę dźwięk. Okazało się, że świnka wzięła twardszy kawałek z sianka do pyszczka i zaczęła grać na klatce, trzymała patyczek w ząbkach i góra dół grała o metalowe pręty klatki. I od tego czasu regularnie ćwiczyła ze mną. Nie pomyślałabym, że jest to możliwe ale tak, ona za każdym razem słysząc jak gram lub ogólnie słysząc muzykę szukała patyczka i grała zacięcie na swojej klatce :D
Moja zwierzęca anegdotka to sytuacja kiedy kupiłam pięknego storczyka na Dzień Babci i postawiłam go na szafce, bo na następny dzień jechałam w odwiedziny. Miał mnóstwo kwiatów i tak się cieszyłam, że takiego upolowałam. Pech chciał, że w ten sam dzień mój szynszyl nauczył się otwierać klatkę zębami. Wskoczył na szafkę i zrzucił biedaka na podłogę. Jakby jeszcze tego było mało, to pozjadał wszystkie kwiaty. Na szczęście szynszylowi nic się nie stało, a storczyka mam do dzisiaj ja i nadal pięknie kwitnie. Wtedy niestety już się nie nadawał na prezent i skończyłam z czekoladkami zamiast kwiatka dla babci.
Mam około 10-letnią suczkę yorka, w której kilka lat temu jesienią odezwał się silny instynkt łowcy. Spędzała całe dnie na podwórku polując na myszy, które następnie ustawiała na schodach jako trofeum. Niestety parę razy zdarzyło się, że drzwi do domu były otwarte i Fiona przyniosła mi mysz prosto pod nogi. Po czasie zaczęłam się bać, że kiedyś leżąc na łóżku dostanę myszą prosto w twarz 🙈 Pewnej nocy śniło mi się, że wielka mysz chodzi po moim łóżku. Zerwałam się przerażona w środku nocy i patrzę...a tam w mroku ogromny szczur szybko biega po podłodze. Zamroczona, w półśnie, mój mózg nie do końca jeszcze trybił i nachylam się, patrzę na tego potwora, a on podbiega do mnie i próbuje wskoczyć na moje łóżko 🙈 Zaczęłam piszczeć, rzuciłam w niego poduszką i już zaczynam uciekać do drzwi, a ten szczur zaczyna szczekać...myslę sobie, coś się tutaj nie zgadza. Okazało się, że to był mój pies biegający w nocy po pokoju 🤦♀️ Biedny szczekał, bo wystraszył się, że już całkiem zgłupiałam i coś mi nie styka pod deklem. Chociaż może miał rację 😅
Moja sunia Nebi- typ border collie - pies w naturze zaganiający owce, rekompensuje sobie brak owieczek w moim obejściu zaganianiem stada psiego na spacerach. Tak długo ujada, ustawia, podgryza, aż wszyscy idą w szyku jaki sobie umyśliła. Towarzysze spacerów śmieją się, że ma coś po pani , nauczycielce: dzieci nie biegajcie, parami idziemy :) jaki Pan taki kram :) Zrobiła swego czasu show na polskiej plaży leżąc pod parasolem w różowe kropeczki :) A ja mam dwa pytania: jaka ziemia do strelicji, bo się pogubiłam w informacjach w sieci, oraz kto będzie prowadził transmisję kiedy Ty Aniu będziesz skupiona na maluszku, który, nie będę tu odosobniona w ocenie, wpływa na Ciebie bardzo pozytywnie. Kwitniesz dziewczyno:) Tylko dlaczego Szymon nie podnosi tych wielkich donic? Pozdrawiam serdecznie. Mariola
Moja anegdotka zwierzęco-roślinna tyczy się naszego kota znajdy. Adoptowaliśmy go jak miał półtora miesiąca został porzucony przez kocią mamę. Na szczęście nasza sunia przejęła tę rolę, przez co nasz kot został koto-psem. Niestety uwielbia rośliny, najbardziej podgryzać liście, a także rozkopywać ziemię. Jego uwielbienie dla roślin zaczęło się od mojej pierwszej rośliny - storczyka kupionego w supermarkecie. Narzeczony powiedział, że kolejną mogę kupić jeśli ta przeżyje u nas miesiąc. Dbałam o tego storczyka jak o dziecko, codziennie do niego zaglądałam, bo tak chciałam móc powiększyć swoją jednogatunkową kolekcje. Storczyk stał na parapecie, a kot i pies nie zawracali sobie nim głowy. Minął prawie cały miesiąc, gdy wróciłam do domu i dostrzegłam, że a i owszem doniczka stoi wraz z jednym liściem. Brakowało całej łodygi z okwiatem i jednego liścia. Pies leżał grzecznie, a tego małego skrzata nie mogłam znaleźć, ani też kawałków rośliny. Po godzinie wpadłam na to żeby zerknąć za łóżkiem. I był tam mój kot, liść był w kawałeczkach a kot trzymał łodygę w pysku i warczał na mnie, śliniąc się na potęgę. Od tego momentu kwiatki trzymam z dala od kotka :D
Naszą małą kuleczkę-znajdę przygarnęliśmy, kiedy jako szczenię została porzucona w rowie melioracyjnym. Jako pogodny psiak, bez widocznej traumy po tym wydarzeniu, szybko nabrała apetytu do życia (dosłownie i w przenośni). W efekcie stała się okazałą kulką - osiągnęła poziom 45 kg miłości. Niestety, nie okazała się być to jej waga prawidłowa, dlatego zgodnie z zaleceniem weterynarza, nasza księżniczka musiała przejść na dietę (aby zrzucić tę, niewielką co prawda, nadwyżkę kilogramów). Niestety ten plan nie spotkał się z jej aprobatą - porcje karmy (która dotychczas zawsze do niej wracała 😉) były rzadsze i w zmniejszonej ilości. Na każdym walnym zgromadzeniu psiarzy dawała innym ludziom do zrozumienia, że jest przez nas potwornie maltretowana i chronicznie głodzona, usilnie dopraszając się o chociaż kawałek aromatycznego smaczka. Nie zyskaliśmy przez to renomy - byliśmy pod uważną obserwacją, czy aby na pewno nie znęcamy się nad naszym psem. Nasza księżniczka ewidentnie uważała nas za życiowe lebiody, które nie są w stanie zapewnić naszemu rodzinnemu stadu pożywienia. Postanowiła więc zostać samicą alfa. Pewnego dnia, będąc na spacerze na wałach (wraz z innymi psiarzami i ich zwierzakami) nasza kulka wyłoniła się zza wysokich traw z wielkim kawałem pizzy w pysku (najpewniej zostawionym tam przez jakąś grupę imprezowiczów) i trochę dumnie a trochę z pogardą rzuciła nam ten „psi ochłap” pod nogi. Już nigdy więcej nie pojawiliśmy się w tamtym miejscu...
Margolcia była myszą, która w naszej rodzinie przeszła wiele dróg. Rodzice kupili ją mojemu bratu pod choinkę. Trzymali ją w pudełku po śledziach, w której naturalnie zrobili specjalne dziurki, aby myszka mogła oddychać. (Co dziś z perspektywy czasu faktycznie wydaje się głupie). Jednak od czasu położenia myszki w pudełku pod choinką do czasu rozpakowywania prezentów minęło kilka godzin. Sprytna Mysz miała wiele czasu aby wygryźć sobie odpowiednią dziurkę i wtedy zaczęła się jej wędrówka. Choć każdy dwoił się i troił, aby Margolcia się w końcu znalazła, każdy odnajdywał jedynie ślady bytowania małej myszki w postaci jej mysich bobkow, a to w szufladzie ze skarpetkami ojca, a to na szafkach kuchennych. Wiedzieliśmy, że jest gdzieś, lecz nikt nie wiedział gdzie 🐭 Mysz znalazła się 4 tygodnie później. Była 3 razy grubsza niż kiedy rodzice kupili ją pod choinkę, gdyż zamieszkała za grzejnikiem w kuchni , na którym suszyło się bułki, chleb i owoce oraz grzyby. No po prostu wszystko co suszy się w kuchni. Tak więc mała myszka miała ciepło i jedzonko pod dostatkiem, przez co zwiększyła swoje rozmiary. Margolcia jeszcze przez wiele lat miała problemy z otyłością, mieszkała jednak z nami szczęśliwie przez ten czas do momentu, aż pewnego dnia postanowiła nie budzić się ze swojego rozkosznego, mysiego snu. :)
Nam kot załatwił, dosłownie🤣, przecudnej urody dracenę, taką o szerokich liściach. Sięgała po kilkunastu latach już do sufitu. Początkowo nie zorientowaliśmy się, że zrobił sobie tam kuwetę, jednak zapach nie pozostawiał wątpliwości. Przez miesiąc po przesadzeniu ziemia była osłonięta folią aluminiową, co wywoływało niemałą konsternację u gości 😂 Było jednak za późno, udało nam się uratować i ukorzenić jedynie czubek. Dziś ma już jakieś 70 cm i idzie w dobrym kierunku 🤗
Ja mam strasznie ciapowatego stafika, który generalnie nigdy nie był miłośnikiem jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, ewentualnie jak jakieś koty pojawiały się w ogrodzie to sobie na nie poszczekał (tylko przez szybę, żeby nie było 😅). Ale kiedyś poczuł zew natury i postanowił rzucić się w pogoń za... żabą 🤷 No więc żaba w długą, pies za nią. Żaba poleciała do stawu, pies za nią. Żaba wskoczyła na liście lilii wodnej, a 40 kilo naszego Graficzka wskoczyło za nią 🤣 nanosekundę później totalnie oszołomiony i zszokowany całą sytuacją wynurzył się spomiędzy liliowych liści z wyrazem pyska "Co tu się właściwie odjaniepawliło", widok niesamowity 🤣 żaba sobie zarechotała kawałek dalej i spokojnie oddaliła się z miejsca wypadku. Nie muszę chyba wspominać, że pieseł przez dobre kilka miesięcy patrzył na staw jakby był nawiedzony i nie zbliżał się do niego na więcej niż kilka metrów, co znacząco utrudniło mu (i mi) życie, jako że ma on wielką awersję do misek i nie pije z nich wody. Sączy ją jedynie ze stawu lub kałuży, a zimą namiętnie spożywa śnieg 🤦 no więc żeby uniknąć odwodnienia psa nabierałam wodę ze stawu i wlewałam mu w jakieś zagłębienia w kamieniach czy coś żeby myślał że to kałuże. Czego się nie robi dla zwierzaków 🤣
Kiedyś, kiedy byłam dzieckiem do naszej rodziny dołączył Bokser. Upieralam się jak głupia,że chce wyprowadzić "szczeniaczka" na spacer..wreszcie mama pękła i dostałam do ręki smycz więc trzymałam z całej siły żeby nie zawieść mamy. Pech chciał,że stałam na górce, ważylam bardzo mało (mniej od psa), a mój psiak zbiegł z impetem z górki na 8m smyczy automatycznej. Udało mi się nawet trochę polatać ale upadek, przeoranie kilku metrów ziemi i zaliczenie wielu przewrotów było dosyć bolesne. Ta historia ma też pozytywne strony. Psiak zakochał się w Suczce ( i trwał w tej miłości przez dłuższy czas), a ja kiedy zawsze komuś opowiadam tę historię nuce w głowie z dumą "I belive I can fly" 😆🤦♀️
Ja może nie mam niczego śmiesznego do opowiedzenia, ale to dlatego, że jak to mówi mój narzeczony ma dwóch florystów w domu i chwile o których napiszę wprost roztapiają mi serce. . Faktycznie jestem z zawodu i zamiłowania florystką, natomiast od jakiegoś roku nie ma u mnie miesiąca bez paru nowych lokatorów w postaci roślin doniczkowych. Nasz kot - czarna pantera ze złotymi oczami - jest jak to mówią znajomi diabłem wcielonym. Mało milusilski i przytulankowy z niego kot żeby to tak delikatnie ująć. Natomiast kiedy do gry wchodzą nasze rośliny doniczkowe to ten diabeł siada na stole, przy którym pielęgnuję te rośliny i totalnie przy nich odpływa wąchając sobie po kolei każdy listek, czasem podryzając chameadorę. Zawsze kiedy przyniosę do domu nowego zielonego lokatora to musi go obwąchać, przycupnąć sobie obok niego, przy czym jest dla nich totalnie delikatny. Co jest dla mnie równie niesamowite to to, że nigdy nic nie strącił. Zawsze łapki stawia z taką ostrożnością gdy przechodzi obok jakiegoś kwiata, że aż rozmięka mi to serce. Moim zdaniem to jest po prostu diabeł o cudownie wrażliwej duszyczce, oboje napawamy się pięknem zielonych listków 🐈❤️🌿
Jestem dumnym ojcem rocznego kotka - Richiego. Śpi ze mną mały urwis. Jak na swój wiek jest energiczny, bawiłby się non stop. Często w nocy rozpiera go energia. Ja śpię jak zabity, więc ciężko mnie dobudzić. Raz w nocy obudziło mnie dziwne uczucie ziemi w ustach. Kot w przypływie energii zrzucił mi Fatsje Japońska i na łapach przyniósł mi ziemię do łóżka. Chciał mnie obudzić i chyba przyznać się do tego co zrobił, więc tymi łapkami zaczął mnie miziać po buzi. Fatsja po dużej stracie (złamała się) przeżyła, kot również (ale miał że mną poważną rozmowę, którą skomentował słodkim Miauu) jest na tyle kochany, że nie mogłem mu zabronić wchodzić do sypialni (gdzie mam najwięcej kwiatów, wszystkie bezpieczne dla kota, ale nie bezpieczne dla jego energii) do dzisiaj od kwiatków trzyma się z daleka a ja smaku ziemi dawno w ustach już nie miałem. Aniu Promieniejesz!!
Anegdotka z życia posiadacza chomika "z wolnego wybiegu" (obrońcy zwierząt - nic chomikowi nie było, nie miał dostępu do niebezpiecznych rzeczy, nie było szans rozdeptania go, bo był "tajniakiem"; pożył bardzo długo jak na chomika). Chomiczek Gucio miał cały czas otwartą klatkę i biegał sobie po mieszkaniu luzem. Prawie codziennie przychodził do pokoju mojej mamy i szeleścił liśćmi fikusa benjamina, które spadły na podłogę (1. Wiem, że trujące, ale on ich nie jadł 2. Fikus prawie 20letni także mama spała "pod palmą" ;) ). To szeleszczenie zawsze budziło moją mamę. Mówiliśmy, że Gucio budzi mamę żeby poszła do pracy :D
Najzabawniejsza sytuacja, którą opowiadamy sobie co każdą imprezę rodzinną. Za każdym razem gdy mój tata chodził do pracy mama robiła mu kanapki, a że mój tata uwielbia różnego rodzaju mięso zawsze musiała być w niej jakaś szynka. W pewnym tygodniu babcia mówi do mojej mamy : Beatka nie obraź się ale wiesz twój mąż to mężczyzna, potrzebuje w pracy dużo siły, ja mojemu Jaśkowi (dziadek) zawsze szykowałam kanapki do pracy. Mama zdziwiona mówi : ale mama ja zawsze robie mojemu mężowi kanapki. A babcia na to : że któryś raz już widzi że tata wraca z kanapką z powrotem do domu bo nie chce jeść z samą sałatą. I kilka dni po tej rozmowie zdarzyła się ciekawa sytuacja bo gdy mama weszła do kuchni okazało się że mój kot z mistrzowską precyzją potrafi jednym pazurem wyciągać szynkę z kanapki nie naruszając całej konstrukcji ;)
U mnie dość świeża historia, bo sprzed miesiąca. Bohater to kameleon Heniek. Przed wyjściem z domu nie zauważyłam, że dzieci nie domknęły do końca terrarium. Wieczorem mąż pierwszy wrócił do domu i dzwoni, że nie ma Heńka. Później wielkie poszukiwania całą rodzinką. Wreszcie kameleon znaleziony! Drań przeszedł przez cały pokój, wdrapał się po suszarce z praniem na parapet i wszedł do Asplenium Crispy Wave i przybrał głęboko zielony kolor, no skubany świetnie się zakamuflował :D
Od niedawna w mojej rodzinie pojawił się mały szczeniaczek owczarka niemieckiego, jakoś miesiąc temu bawiliśmy się z naszą małą Dianą w aportowanie. Niestety ,nie skończyło się to dobrze dla kwiatka mojej babci, a mianowicie takiego kilkuletniego, długiego i gęstego Epipremnum. Diana przypadkowo zaplątała głowę w długie zwisające pnącza i wywróciła całą doniczkę wraz ze stojakiem na ziemie. Wystraszona przybiegła do nas z doniczką którą ciągnęła za sobą rozsypując całą ziemie po dywanie w salonie i korytarzu. Cały salon był czarny od ziemi. Z kwiatka niestety trzeba było zrobić małe bejbiki, ale póki co rosną wiec jest spoko. Pozdrawiam cieplutko.
Zawsze miałam dużo zwierząt. Psy i koty załatwiały mi wszystkie rośliny. Teraz mam psa który wreszcie nic mi nie wywraca i nie kopie w doniczkach więc od dwóch lat staram się odnowić moją kolekcję. I nawet się udaje. Mam już ok. 50 roślin w domu i wszystkie mają się dobrze :)
Pewnego dnia moja starsza córka przyniosła do domu kota, ktoś go porzucił, Kicia miała jakieś 7 miesięcy, była drobna ale śliczna - po długiej batalii z mężem - została z nami. Córka do spania zabierała ją do swojego pokoju i zamykała drzwi, a że Kicia była bardzo towarzyska więc próbowała się wydostać, wskakiwała na fotel i uporczywie waliła łapką w klamkę, niestety bezskutecznie, potem wieszała się łapami na klamce, a że była zbyt lekka, to też nie dawało rezultatów, kiedy nabrała już masy klamki nie stanowiły już problemu, więc do spania córka musiała demontować klamkę. Kolejna zabawna historia wiąże się z kąpielą, otóż córka do kąpieli zabierała Kicię ze sobą, ta spacerowała sobie po brzegu wanny, któregoś dnia napuściła wody i poszła po coś do pokoju, w pewnym momencie usłyszała łoskot szalonego galopu po przedpokoju i zakręt kota z piskiem łap na panelach po czym zobaczyła wpadającego jak wściekłego kota na fotel, kot oczywiście wpadł do wanny i mokry wypadł z niej jak z procy, powiecie że kota się nie kąpie, cóż możliwe. 🤣
Ja mam historię z królikiem. Momas za młodu charakterem przypominał psa. Witał każdego kto do nas wchodził i bardzo się interesował każdym gościem. Kiedyś próbował odgryźć guziki od sutanny księdzu ale najlepsza historia wydarzyła się gdy mieliśmy awarię hydrauliczną. Na naprawę przyszedł dość otyły pan hydraulik i kiedy usiadł na podłodze w łazience żeby zająć się awaria, pół pupy wyszło mu na wierzch. Królik podbiegł do niego próbował tam się dostać. Wspinał się na łapy i wkładał nos za pasek. Pan tak był zajęty praca że nawet nie zauważył jak kilka razy wyciągam mu z gaci naszą białą kulkę.
Mój brat z narzeczoną mieli swego czasu ogromną, włochatą sunię ( w typie wodołaza rosyjskiego) o imieniu Naszka. Naszka była hipiską od urodzenia i zazwyczaj robiła co chciała, chodziła gdzie chciała i bez problemu zaskarbiała sobie sympatię innych ludzi (pomimo swoich monstrualnych rozmiarów). Pewnego dnia mój brat i jego narzeczona zabrali Naszkę na spacer do pobliskiego parku. Idąc w jego stronę trzeba było minąć niewielki ciąg osiedlowych sklepików. Na parapecie jednego z tych sklepów siedział bezdomny i zajadał serdelki. Naszka podbiegła do bezdomnego i delikatnie capnęła jedzonego właśnie przez niego serdelka. Pan się uśmiechnął i poczęstował Naszkę kolejnym serdelkiem, bo ta nie zamierzała go opuścić, dopóki nie zje wszystkiego, co pan rozłożył na parapecie. Kiedy mój brat i narzeczona podbiegli, aby przeprosić za całą sytuację, pan się uśmiechnął i powiedział, że ,,kudłacz" był w większej potrzebie jedzenia, niż on. Zakochał się w Naszce od pierwszego wejrzenia. A serdelki zostały mu oczywiście odkupione z nawiązką, choć Naszka przez moment myślała, że to wszystko znowu dla niej. Potem przez dłuższy czas, kiedy szła na spacer tamtą drogą, sprawdzała czy pan nie siedzi na parapecie lub nie ma w pobliżu innego naiwnego, który poczęstuje ją niezdrowymi przekąskami.
Dwa lata temu syn robił pierogi z kapustą i grzybami na wigilie,ugotowane rozkładał na półmiski i talerze i synowa wynosiła je na ławę do pokoju, Przy kolejnym wejściu z półmiskiem krzyknęła przerażona----zastała naszą sukę Cane Corso zjadającą ostatnie pierogi---łącznie pożarła w pospiechu 120 sporych pierogów.Miny syna nie zapomnę ,żal mi go było ,tyle czasu poświęcil na zrobienie tych pierogów,aby je podjadać przez całe święta.Na usprawiedliwienie suni powiem ,że syn zabrał ją ze schroniska,jako 1.5 roczną sunię po dramatycznych przejściach,Miała syndrom wiecznego głodu a synowa nie dokładnie zamknęła drzwi na klamkę.Nic sie jej nie stało,a podczas Wigilii i tak czekała na kolejne smakołyki.
Cześć! Moja Tiga delikatnie upomina sie o jedzenie, później zaczyna rozmawiać a jeśli zwlekam za długo z premedytacją podchodzi do calathei i zaczyna podgryzać. Wtedy ma pewność że ani minuty dłużej nie będę zwlekać :D
Byliśmy z moim pieskiem u rodziców. Oni przyzwyczajeni do małego kundelka, który do kolan nie sięga jak stanie. Za to mój Nodis sięga do pasa. Mama jak co niedzielę rozmrazala mięso w kuchni. Jak wróciliśmy do domu to nie było już z czego obiadu zrobić ale piesek zachwycony 😅 innym razem jak był na wakacjach u dziadków poczestowal się masłem ze stołu 😀 Dostawa co tydzień.. Szkoda, że wypłaty nie ma co tydzień 😭
Kiedy miałam około 8 lat, moi rodzice zgodzili się na to, aby do naszej rodziny dołączył mały buldożek francuski. Przyjechał do nas chyba w listopadzie, a około miesiąc później były Święta. Ponieważ nie chcieliśmy go zostawiać samego w domu w tym ważnym czasie, pojechał z nami do dziadków. Była to jego pierwsza wizyta w ich domu. Po jakichś dwóch godzinach od kolacji, dziadkowi było bardzo gorąco. A ponieważ był wśród swoich bliskich, nie miał większych oporów, żeby zamienić elegancką koszulę na podkoszulkę. Po przebraniu się wrócił na kanapę, na której wcześniej siedział. Wziął na kolana nasza pieska, żeby go trochę wygłaskać. W końcu mało jest osób, które potrafiłyby się oprzeć widokowi małego buldożka. ♥️ Szczeniaczek bardzo polubił dziadka, wtulał się w niego. Nagle ku zaskoczeniu wszystkich zaczął ssać sutek, który wystawał dziadkowi z trochę za małej podkoszulki. To była naprawdę zabawna sytuacja, trochę nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Wszyscy śmiali się z tego, że dziadek został matką karmiącą, i to pieska 😂😂 A jeszcze lepsze było to, że buldożek tak bardzo chciał znaleźć mleczko, że nie chciał się oderwać od tego, co przypominało mu czasy, kiedy mieszkał ze swoją psią matką 😅
Pewnego razu szukałam kota przez pół dnia. W końcu stwierdziłam ze może wybiegł na dwór. Szukam go i szukam, znaleźć nie mogę. Stwierdziłam ze poszukam jeszcze raz w mieszkaniu. Patrzę, a on się skrył wśród kwiatów i wylegiwał się tam przez pół dnia, z racji tego ze w tym miejscu mam małą dżunglę to go wcześniej nie zauważyłam 😂 A druga sytuacja to wtedy gdy postanowił wejść na najwyższa półkę w salonie i zaczął pic wodę z pojemniczków które służą mi do podniesienia wilgotności wokół kwiatków, na co ja kupuje tyle ładnych miseczek specjalnie dla niego jak on woli taki pojemniczki. Najlepszą frajdę ma gdy przychodzi mi dostawa kwiatów, wiec jest sporo kartonów i innych rzeczy, ma się czym bawić, ja się staram aby był jak najmniejszy bałagan, a ten i tak rozniesie to po całym domu :D . Pozdrawiam kotomaniaków ❤️
Apropo konkursu przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja z czasów gdy byłam nastolatką. Miałam kiedyś chomika. Mieszkał sobie w akwarium. Miał kołowrotek jak to chomik. Któregoś wieczora jak zawsze położyłam się spać w drugim pokoju. Nie mogłam zasnąć. Było ciemno. W pewnym momencie usłyszałam jak coś idzie po dywanie. Pierwsza myśl: "pająk!!!" Druga myśl: "przecież pająki tak głośno nie chodzą!! Może to pająk mutant?!" Oblał mnie zimny pot. Serce zaczęło mi łomotać. Zaczęłam powoli, bezszelestnie podnosić się z łóżka i jak "to coś" przeszło dalej to wyskoczyłam szybko z łóżka i pobiegłam obudzić rodziców. Tata wstał, zapalił światło i co się okazało? Że to był chomik!!!! 😅 Serce w końcu zwolniło. Poszliśmy zobaczyć jak to się stało, że on wyszedł. Okazało się, że kołowrotek zahaczył się o domek i chomik wyszedł po nim jak po drabinie 😂😂😂
Wróciłam pewnego dnia jak zwykle z pracy, jak jeszcze ludzie wracali z pracy z biura 😁, a mój psiurek był szczeniaczkiem mieszczącym się w dwu dłoniach, po wejściu jednak nie przywitał mnie pisk, szczekanie i merdający ogonek tylko cisza... Zawołałam jeszcze raz mając już mikrowylew i odezwał się płacz z sypialni. Biegnę, a tam maleństwo wisi w połowie z łapą do góry owiniętą szelką od stanika, łapa 2x większa, opuchnięta, druga strona stanika zahaczona zapięciem o koc- narzutę 😂 Obraz nędzy i rozpaczy! Musiała być gruba zabawa. Na szczęście po rozmasowaniu łapka wróciła do normy 🥴
Historia dotyczy mojej poprzedniej adoptowanej suki Lamii. Bardzo lubię robić różne nalewki i kiedyś zrobiłam nalewkę śliwkową z dużym dodatkiem wanilii, goździków, cynamonu - taką babską słodką nalewkę. Wieczorem zlałam wszystko do wielkiego słoja a śliwki zebrałam w śmieciówkę do wyrzucenia. Rano, jak to rano, szybko, pośpiech i zapomniałam zabrać śmieci do wyrzucenia. Śmieciówka ze śliwkami z nalewki została w kuchni. Po pracy wracam do domu, wychodzę z windy na moim piętrze i czuję zapach wanilii rozchodzacy się po całym korytarzu. Wchodzę do domu, smród wanilii, całe mieszkanie zarzygane :/ Moja suka zeżarła wszystkie śliwki z nalewki a potem obrzygała całe mieszkanie. Na szczęście nic jej nie było, obeszło się bez wizyty u weta, lekko się ubzdryngoliła ale bez tragedii. Ot, taka historia.
Mieszkam na obrzeżach dużego miasta. Codziennie spaceruję wśród pól i łąk. Mój obecny pies Aramis ma na pieńku z polami gdzie rośnie kapusta. Na jesieni za każdym razem gdy przechodziłam obok pola z kapustą Aramis musiał na nią nasikać. W tej chwili na tych polach są resztki kapusty i dyni takie zdechłe przemrożone. Które mój pies uwielbia jeść...Drugą przygodę miałam z suczką moich rodziców-Czara. Spacerowałam z nią i przechodziłam obok domu gdzie przed bramą chodził kogut i kury. Czare ewidentnie to denerwowało. W pewnym momencie rzuciła się w pogoń za kogutem. Niestety go dorwała. Latała z nim w pysku. Było widać jaka ona jest z siebie dumna. Upolowała obiad i zupełnie nie rozumiała czemu ja się jej czepiam. Do tej pory pamiętam ten błysk szczęścia i dumy w oczach mojego psa. Dostałam prawie zawału bo już się widziałam jak tłumaczę właścicielowi koguta co sie stało i płacę za tego koguta..... Na szczęście Czara puściła tego koguta i kogut żywy przefrunął przez płot......czym prędzej zmyłam się stamtąd....hihi
Ja milam taką sytuacje po wakacajach z rodzicami przywieziemy do ogrodu trawy ozodobne pięknie nam zakwitły i przygarnęliśmy kota po tygodniu wychodzimy na ogród i trawa znikła💁♀️ przyłapaliśmy kota leżącego w tarwie i podgryzającego liście i co chwilę goniącego za resztą liści które ruszał wiatr Komiczny widok oby trawa odrosła 😌
Nasz owczarek niemiecki domaga się ciągłej atencji i jak coś mu się nie podoba, to robi się bardzo złośliwy... Zdarzało mu się zgarnąć ze stołu masło, ubite schabowe, zjeść całą paczkę batoników z papierkami... Pewnego dnia uznał, że znudziło mu się zostawanie w domu. Zaczęło się od zwalenia wszystkich kwiatków z parapetów - przecież musi widzieć co dzieje się za oknem. Następnego dnia otworzył sobie sypialnię, ściągnął na łóżko kilka kwiatków, oczywiście stwierdził że ładniej będą wyglądać bez doniczek, zgarnął butelkę wody ze stołu i chyba chciał bidulki podlać, wiec.... rozgryzł ją i zrobił piękne błotko na łóżku 😅 dodam, że był bardzo dumny ze swojej pracy...
Miałam swego czasu szczury - w sensie z własnej woli a nie że się zagnieździły - i puszczalam je po pokoju na wybieg. Więc szczury na wybiegu ja siedzę przy kompie i nagle słyszę jakies szamotanie. Odwracam się akurat w momencie, żeby przyłapać jednego ze szczurów na środku pokoju z opakowaniem podgrzewaczy (chyba jeszcze 10 ich tam było) w pysku. Zorientował się ze na niego patrzę, zamarł, spojrzał mi głęboko w oczy i... Czmychnal wciąż z opakowaniem w pysku pod łóżko. Drugiemu za to zdarzało się podpijac mi drinki. Generalnie polecam szczury jako zwierzątka - to takie psy, ale nie trzeba ich wyprowadzać :) I kurcze mogłam poczekać tydzień ze swoim zamówieniem ^^
Mój pies z królikiem stety (dla mnie nie stety) świetnie się dogaduja 🤣 pewnego pięknego dnia królik skakał po pokoju a piesek jak.zawsze bacznie bo obserwował, ja w między czasie postanowiłam posprzatac w drugim pokoju. Podczas odkurzania miałam wrażenie ze w innym pokoju cos spadło 🤔 stwierdziłam ze sprawdze jak skoncze, po wejściu do pokoju nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać ... Pies przewrócił doniczke z palmą 🥺 on szczęśliwy zajął się zabawa w korzeniach (zaczął w nich kopać i świetnie się bawił) natomiast królik.szczęśliwy zajął się zajadaniem liści, ostatecznie oni mieli świetną zabawę i darmowy obiad a ja dodatkowe sprzestanie i żałobę po palmie 🙈 Ps. I pies i królik żyją do dziś 😂
Aniu, jesteś tak ciepłą i uśmiechniętą osobą, że oglądanie Cie w towarzystwie roślin sprawia czystą radość
Uwielbiam te Wasze konkursy, gdzie można podzielić się fajną historią😁
Tym razem nie tak do końca o zwierzaku domowym, ale zawsze.
Brat mojego dziadka zajmował się kładzeniem strzech. Jeździł po wsiach i wiadomo, po robocie zawsze trzeba było opić, by dach się trzymał. Do klientów jeździł wozem zaprzęgniętym w dwa koniki, które były tak nauczone, że wystarczyło, by mój stryjeczny dziadek wylądował na wozie, a one już same znajdowały drogę do domu. Któregoś dnia odpoczywał sobie, wrzucony na wóz przez towarzyszy świętowania, a konie dzielnie sobie szły.
Traf chciał, że tego dnia miało odbyć się otwarcie wiejskiej świetlicy, która znajdowała się po drodze. Była oczywiście wstęga dla oficjela i spory tłumek ludzi, dość głośny oczywiście. Spłoszone konie wstęgę rozerwały, nastraszyły ludzi, ale dzielnie wróciły do domu, bezpiecznie dostarczając wóz z pasażerem, który nawet nie zauważył całego zamieszania.
A gminny sekretarz otwierał świetlicę, przecinając sznurek od snopowiązałki.
Kwiaty ślicznie ,muza super dobrana .Miłego wieczoru.
A tak w ogóle to Ania w ciąży promienieje
Owszem - rozkwita i zastanawiam się, kiedy i na jak długo nas opuści... chociaż doskonale rozumiem jej sytuację i życzę jej pomyślności w tym pięknym czasie.
Najpiękniejsze dostawy 🤩😍💚💚💚
Moja dwuletnia córka często bawi się zabawkami - kotkami. Ma kilka takich pluszowych i drewnianych kotów. Ostatnio postanowiła swoje pluszowe kociaki nakarmić wsadzając je do kociej miski naszej kotki - Matyldy. Kotka widząc to, postanowiła, że za darmo swojej miski nie odda i natychmiast wskoczyła do basenu z piłeczkami mojej córki oraz "przejęła" jej plac zabaw w pokoju. Córka widząc to, porzuciła pluszaki i ruszyła by odzyskać utracone terytorium ;) Kotka, ze spokojem i gracją wróciła do swojej miski pełnej karmy, najwidoczniej bardzo z siebie zadowolona, ze swojej strategicznej rozgrywki i odzyskanej miski. Muszę przyznać, że byłam pod wrażeniem, jak skutecznie pozbyła się konkurecji pluszaków :) Serdecznie pozdrawiam całe Jungle Boogie.
Ooo i wieczór jest piękny 😇🥰🍺🌱🍀🌺Dziękuję 🤗😘
Patrząc z perspektywy czasu przydażył mi się dość zabawny incydent, wtedy nie było mi jednak do śmiechu. Kilka lat temu miałam dość pokaźnej wielkości okaz bluszczu hedery. 🌿Przyrosty miał około 3-4 metrowe i rozwieszony był pod sufitem. Jednak podczas malowania musieliśmy go zdjąć i wynieść na dwór na dach garażu.🏠 Zajęci pracą nie zauważyliśmy, że nasza koza Łucja 🐐pasąca się nieopodal zerwała się ze sznurka i zaintrygowana owym bluszczem postanowiła go skosztować, a że wiadomo, że kozy potrafią zjeść nawet papier, jak mogłaby oprzeć się takiemu smakołykowi. Widać tak zasmakowała Łucji roślinka, że ostały się tylko korzonki. Bluszczyk odbił😄 i choć nie był taki pokaźny jak wcześniej, zdobił nasze mieszkanie do czasu, aż doszczętnie zabiły go wciorniastki.😩. Koza nie dała rady, ale szkodnik tak. 😕Teraz choć już nie ma z nami Łucji, to wspomnienia zostały. ❤Pamiętamy kozę, bluszcza, a o szkodniku wolelibyśmy zapomnieć.
Ja mam maltańczyka, małą białą kulkę. Jest jak pso-kot 2w1! Uwielbia wcisnąć się w jakieś szczeliny albo spać w pudłach. Ostatnio upodobał sobie pokrywkę od pudła z klockami mojego syna, no hit. Czasami naprawdę wątpię czy mam psa czy kota. Ma charakterek i potrafi strzelić focha, a upartością dorównuje właścicielom 😁
PS uwielbiam oglądać te filmy z dostawami, jestem jak zahipnotyzowana 😁
Dziś byłam w sklepie stacjonarnym po raz pierwszy, podjechałam po olej Neem, ale nie obeszło się bez roślinki 😍 Do mojej roślinnej rodziny dołączyła Wasza Maranta Fascinator
Wspominam lata dziecięce ,jak to wszystkie zwierzęta najchętniej przygarnęłabym do domu .Raz mi się udało i namówiłam ,a raczej ubłagałam tatę na przygarnięcie małego kotka 😼 . Był u nas do czasu ,kiedy to pewnego razu podkradł prosto z patelni rybkę, która smażyła się na obiad . Zrobił to tak umiejętnie , że podejrzenie padło na mojego tatę, który zdaniem mamy nie mógł doczekać się obiadu . Później wyjeżdżając na wieś na wakacje do babci kotek pojechał ze mną i tam został .🤗. Pozdrawiam cieplutko .Uwielbiam oglądać Pani filmiki.
Nigdy, przenigdy jeszcze tak szybko niczego nie zamawiałam. Od kilku dni mój umysł intensywnie okupuje alokazja black velvet, a tu takie piękne egzemplarze mi pod nos podstawiacie! Dzięki wielkie, teraz mogę w spokoju dokończyć film (: Pozdrawiam ciepło całą ekipę! 🌱🌺
Mój kot uparcie twierdzi, że małe rośliny i bejbiki najlepiej rosną nie w ziemi, a na ziemi. Wygrzebuje wszystko z doniczek i kładzie na podłodze. Niestety zwykle robi to kiedy domownicy są w pracy i na ratunek po kilku godzinach jest już za późno. Do większych okazów podchodzi z kocim sercem - chodzi koło nich, ociera się, przymila. Roślina się wtedy rusza, a Lea uważa, że gałązki i liście ją atakują i co zrobisz? Musi się bronić!
Historia mojego męża i naszego kota. Jest ona straszna i śmieszna zarazem. Pewnego ranka mąż odwiózł mnie do pracy, wracając zauważył na drodze przejechanego kota. Nasz-pomyślał. Załamał się chłopak, opłakał go, pochował i załamany wrócił do domu. A tam pod drzwiami mialczało nasze futro, głodne i zniecierpliwione bo już dawno pora jedzenia minęła. Mówił, że był identyczny. Choć dla mnie nasz jest jedyny w swoim rodzaju.
Pozdrawiam kocich miłośników i roslinoholikow. Dostawa wspaniała ♥️ zamówienie zrobione 🙊
Cześć Kochani! Nastał poniedziałkowy wieczór więc standardowo przyszedł czas rozwiązania konkursu. Tematy o naszych pupilach jak zauważyliśmy bardzo lubicie, Wasze historie - złoto! Dziś przychylamy się do vox populi, aż 46 kciuków w górę dla przezabawnej historii o kotach Pani Teresy Poławskiej! Wszystkim Wam jak zawsze dziękujemy i do następnego konkursu:)
Gratuluję wygranej👏 A historia również mnie bardzo rozśmieszyła.
fajna historia. wiedziałam że wygrana w kieszeni, gratulacje!
Gratulacje :)
Cudowne rośliny 😍. Kocham wasze dostawy 🌱 pozdrawiam serdecznie
Rozmarzyłem się przy tym materiale, wspaniałe rośliny, wpadły mi nowe pomysły, dziękuję Ania 👍❤️💪
W moim domu zawsze było pełno zwierzaków i roślin. Moja mama i babcia zawsze przygarniały wszelkie "znajdy", leczyły i dały nowy dom. Jak jest jednego i drugiego dużo w domu nie zawsze dobrze się to kończy. Bardzo często zdarzało się, że któryś zwierz coś spsocił. Najwięcej psociły kociska wciskając się na parapety, żeby koniecznie siedzieć bądź spać pomiędzy doniczkami. Ulubionymi przysmakami kociaków nie był owies zasiany w doniczce, a wszelkie zielistki i końcówki palm. Często też wpychały swoje kocie pupki w donice, wygniatając kręgi w kwiatach :-D Kocio-psie gonitwy po domu kończyły się zazwyczaj stratą kilku doniczek. Wszystkie przewinienia zwierzaków oczywiście zostały wybaczone przez ludzi, nie zawsze przez rośliny ;-) Dzięki tej koegzystencji roślin i zwierząt mój rodzinny dom zawsze tętnił życiem, takim teę go zapamiętam. Pozdrawiam serdecznie!
Moja przygoda z kwiatkami dopiero zaczyna nabierać tempa. Niestety większość kwiatków nie była w stanie zaakceptować warunków w moim mieszkaniu (i mojej opieki)i kapitulowała. Także każdy kwiatek,to było wyzwanie. Na dodatek znalezienie rośliny ciemnolubnej i bezpiecznej dla kotów było nieco trudne na początku. Ale w końcu znalazłam. Zakupiłam Clenanthe, średniej wielkości bardzo ładny, zdrowy okaz. Dość szybko przekonałam się jednak, że moja opieka nie jest dla niej wystarczająca. W zastraszającym tempie zaczęły jej schnąć liście. Zmieniłam jej stanowisko, sposób podlewania i po kilku tygodniach udało się zastopować destrukcję rośliny. Jest mini sukces! Nastąpił etap wypatrywania nowych liści... Kolejne kilka tygodni, ale tak- w końcu zaczęły wychodzić! Trzy nowe pędy, niewielkie, ale i tak była radość. Dwa z nich bardzo szybko się rozwinęły, największy był jeszcze w trakcie. I jakież było moje zaskoczenie i niedowierzanie, jak dopatrzyłam kolejnego dnia, że wszystkie trzy listki są rowniosienko skoszone i praktycznie całe zeżarte przez mojego futrzaka! Tyle tygodni kwiatek stał i łajza 🐈 nie za bardzo się nim interesowała i nagle teraz...ale najwyraźniej świeży liść, to świeży liść- smakuje lepiej 😂
Co roku jeździliśmy z rodzicami na wakacje nad jezioro. Ośrodek był zrobiony dla pracowników pogotowia. Tato jeździl jeszcze wtedy karetką. Wszyscy się tam znali i mieliśmy dobre układy z "szefem" ośrodka! Na tyle dobre, że mimo zakazu przyjeżdżania ze zwierzętami my co roku przyjeżdżaliśmy z kotem i psem. Kot nie wychodził z domku, jednak raz na jakiś czas postanawiał siedzieć w oknie więc mama usilnie tłumaczyła wszystkim dzieciom na ośrodku, że mamy wiewiórkę w domku co by prawda nie wyszła na jaw! Najlepsza historia, jednak zdarzyła nam się z psem. Pies jest mały wręcz kompaktowy i wchodzi sam do torebki co więc pozwalalo nam to łatwo przemycać ją poza ośrodek na spacery. Wszyscy bardzo ją ukrywaliśmy co by nikt przypadkiem naszej Beatki nie zauważył i nie zgłosił gdzieś tego wyżej! Pewnego dnia przyszła do nas jakiś Pani i powiedziała, że wydaje jej się że nasz pies biega po ośrodku. Moi rodzice w sekundę, jednogłośnie odpowiedzieli jej że absolutnie oni nie mają żadnego psa tutaj więc to totalnie niemożliwe! Że na ośrodku nie można mieć zwierząt więc co ona opowiada. Miła Pani wzruszyła ramionami i odeszła, drzwi się zamknęły, rodzice nerwowo się zaśmiali bo przecież nasza psina w życiu by sama nie uciekła i teraz pewnie gdzieś drzemie w domku. Okazało się jednak, że Beatka wykorzystała naszą chwilę nieuwagi i faktycznie wyszła sama na spacer. Mina tej Pani która nas powiadomiła była bezcenna jak mama wybiegła z domku i zaczęła mówić, że to no eee jednak no tak jakby nasz pies i wcześniej hm tak jakby zapomniała, że faktycznie go mamy! :D
Ciekawa historia z kotem...może to nie anegdotka ale cały proces...Kitka wybierałam ja. Miał najbardziej bystre oczka ze wszystkich kociaków z miotu...a półtora roku później tato nadal uczył go jak przez płot przechodzić. W końcu oparł o płot deski, bo uczeń okazał się mało pojętny. I tak nasz Picuś bystrzacha poczuł w końcu kocią wolność 😉😸❤
Aniu, Twoje "gadulstwo" na pewno nikomu nie przeszkadza. Mów, mów, mów 😉😊
Więcej filków proszę 🥰😃
witam. Aniu mam pytanie czym Ty myjesz liście? woda z dodatkiem czego???? bardzo proszę o odpowiedz dzięki pozdrawiam
Woda z olejkiem neem :)
www.jungleboogie.pl/sklep/olejek-neem-do-walki-ze-szkodnikami/
🙉 Całe 50 min... Dziękuję 🥰
To, że dzisiaj była dostawa to dla mnie mega miła niespodzianka! Nawet mój mąż oglądał filmik bo był ciekawy co sobie wybiorę 🤩 Dzięki Wam i mojej kochanej szwagierce Marcie ziści się jedno z moich największych skrytych marzeń czyli Alocasia Black Velvet 😍😍😍
Teraz będę ją odwiedzać i podziwiać 🤣😍❤
Jak byłam młodsza często na weekendy zostawałam z tatą w domu. Mama wyjeżdżając na szkolenie zostawiała nam gotowy obiad, czasem w lodówce, czasem zamrożony. Tym razem była to fasolka po bretońsku zamrożona w misce z wypukłym, okrągłym dnem. Tata przełożył ją do garnka w taki sposób, że okrągła "dupka" fasolki wystawała ponad garnek, tak, że nie można było jej przykryć pokrywką. Zostawił ją na małym ogniu, aby powoli się rozmrażała i wyszedł. Jak wrócił po kilku chwilach zastał kota- Tośkę wbitą pazurami, przytuloną do wystającej lodowej góry, namiętnie wylizującą najlepsze zmrożone kąski ;) Ciekawe było to, że nawet się nie przestraszyła obserwatora, bo dobrze wie, że nie wolno wskakiwać na blat w kuchni i na co dzień nie wykręca takich numerów. Musiało jej wyjątkowo smakować. Tata opowiedział mi o wszystkim dopiero po zjedzonym obiedzie :D Pozdrawiam
W dzieciństwie uwielbialiśmy jedzić na workach ze słomą. Kładło się na nich brzuchem i sunęło w dół. Raz zjeżdżając patrzę , a na trasie siedzi mój kot, coś próbuję hamować, ale nic z tego, coraz bliżej jestem, aż w końcu twarzą w tego kota wjechałam on wystraszony wskoczył mi na głowę i tak razem zjechaliśmy sobie na dół.
Ale piękna ta trzykrotka :)
Piękne rośliny. Uwielbiam filmy z dostaw❤.
Maaaatko 🙈 godzina filmu a mi jeszcze mało 😄 teraz pytanie które rośliny kupić bo chciałoby się wszystkie 😂
Mój kot, a raczej kotka o bardzo eleganckim imieniu Sisi, wcale nie jest taka księżniczka jakby mogło się wydawać kierując się jej imieniem 😅 zdrobniale Sisiora, Dzidzia lub Stasia zdecydowanie bardziej do niej pasuje. Jest ona typowym szarym dachowcem, którego ponad 6 lat temu przygarnęłam z moim (już) narzeczonym w deszczowy listopadowy wieczór. Charakterek to ona ma i to jaki...😈 Owy kot uwielbia jeść rzeczy, na które „normalne” koty by nawet nie popatrzyły, uwielbia awokado, winogrona, arbuza, żółty ser i uwaga pomidory, większej fanki pomidorów nie znam 😅🍅 Miała kilka akcji, za które powinna dostać kociego Oscara 🏆 Dwa lata temu, w piękny zimowy wigilijny poranek usłyszałyśmy z mama ogromny huk, po czym udaliśmy się do salonu w którym na ziemi leżała nasza pięknie (może już wtedy mniej) przyozdobiona choinka a na niej właśnie Sisi...myślałam ze dostanę zawału i to jeszcze w Wigilie 🙀 Księżna Sisi co noc musi spać w sypialni mojej mamy tuż nad jej głowa, ugniatając jej łapkami włosy, do takiego stopnia ze niejednokrotnie mama wstawała z kołtunem 😿 Ale najlepsza akcja była tuż przed świetami Wielkanocnymi około 3 lata temu, kiedy Sisi, która zawsze wchodzi do domu oknem od strony kuchni, wpuszczona przez mamę wparowała do kuchni przez okno z małym zajączkiem w buzi (serio nie wiem jak ona dała radę go zatargać i jeszcze z nim skakać na parapet) mojej reakcji możecie się domyślić jako ze jestem osoba bardzo empatyczną wobec zwierząt, nie powiem byłam na nią zła 😾 O jej miłości do patyczków nie mogłabym nie wspomnieć, nie wiem czy to chęć naostrzenia ząbków czy tak się relaksuje , ale rośliny musza stać wyżej niż tam gdzie może doskoczyć, bo obgryzione gałązki gwarantowane, a liście paprotki to jej miłość. Miała jeszcze wiele ciekawych akcji i dostarcza nam na codzień wiele atrakcji, które można zobaczyć również na moim instagramie o nazwie @diana.osiadly
Nie jest najgrzeczniejszym kotem, ale kocham ja całym sercem 🤍🤍🤍
Aniu dziękuję za filmik ja je mogę oglądać na okrągło😅😅😅😂😂😂w kółko i w kółko 🙉 pozdrawiam cieplutko 🤗
A mnie interesuje filodendron, ktory masz od prywatnej kolekcjonerki ,ten jasno zielony o sporych lisciach .Czy jest rzadki i jak sie nazywa ?
Mam kotkę niewychodzącą, czarna jak węgiel, ani kłaczka białego, łobuz z niej niesamowity. Ale ma swoje okno, a z niego obserwuje sobie równie czarnego kota sąsiadki, który spaceruje po jej podwórku. Ale to nie sama obserwacja! Jak ona się przy tym oknie wygina, wypina i gimnastykuje a do tego mruczy, to ani ja ani rodzice nigdy tyle miłości od niej nie otrzymaliśmy! Śmiejemy się że zakochana po uszy i po ogon w kociaku, a z racji tego że to trochę zakazana miłość to obrywa nasz pies, którego kocica leje łapami jak tylko kot sąsiadki zniknie z jej zasięgu wzroku. :D
Moja córka jak jeszcze była dzieckiem przyniosła od koleżanki prezent kotka dachowca. Tak biedny chciał uciec, że skakał namiętnie na firankę i zjeżdżając na pazurkach cioł ją w paski. 😀 To był prototyp firanek makaronów a historia 30 lat temu.
Od pewnego czasu mamy w domu 2 słodkie... broje. Kotki-siostry, no po prostu wyglądają jak istne aniołki... tylko kiedy śpią. Zabawek mają mnuuustwo, ale oczywiście najlepsza zabawa rodzi się tam gdzie nie wolno ;) Historii mam z nimi sporo, począwszy od ganiania po domu z cukierkiem ( skubaniec nie chciał puścić), foremką po babeczce czy "zabawie" z moimi ukochanymi roślinami. Najciekawiej było oczywiście na choince. Myślicie sobie "a pewnie bawiły się bombką".. oj co to to nie. Moje koty otóż wskakiwały na gałęzie i tam, na tej choince (sztucznej, prawdziwa by nie przeżyła tego ataku) zaczynały gonić ZA SWOIM OGONEM. Zabawa w berka, albo "kto wejdzie wyżej" też musiała być ;))
Zwierzęta były obecne w moim domu odkąd pamiętam i pewnie z każdym z nich związana jest jakaś śmieszna historia, ale kto by to spamiętał😉 Były to raczej znajdy lub przybłędy niż rasowe zwierzaki, ale takie są moim zdaniem najlepsze! Pierwszy u nas był pies imieniem Ares. Przybłąkał się on kiedyś do mojego taty, gdy wracał z pracy i tak już został. Pamiętam jak pewnego roku na święta moja mama wystawiła garnek z barszczem na zewnątrz z braku miejsca w lodówce i przez okno zobaczyła, że pies dobrał się do barszczu, na szczęście zdążył tylko strącić przykrywkę więc uznałyśmy danie za zjadliwe i wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że moje dziecko słysząc wcześniej tą historię, przy kolacji zaczęło opowiadać że przecież ten barszcz zjadł pies 😂 Chyba się tego barszczu wszystkim odechciało...
Gdy miałam może 7-8 lat dostałam chomika, który komuś się niestety znudził, po jakimś czasie doszedł mi drugi, którego z kolei sąsiadka dostała na urodziny, jednak nie wiedziała co z nim zrobić więc mi oddała. Chomiki uwielbiałam strasznie. Pewnego dnia przyjechał znajomy moich rodziców, który wydało się, że nie lubi zwierząt choć tak naprawdę chyba się tylko tak ze mną drażnił 😉 w każdym razie kiedyś zagroził, że wpuści chomika to mysiej dziury i w odwecie został przez niego ugryziony. Śmiechu miałam co nie miara bo jak wiadomo chomiki nie gryzą zbyt boleśnie a byłam dzieckiem.... a nauczka się przydała 😉 Teraz jest z nami kotka Małgorzata, dostała ją moja córka wzamian za smoczek, którego nadużywała. Zawdzięczam jej więc prosty zgryz mojego dziecka 😂 Od małego kociaka bardziej przypominała raczej szczeniaka bo chodziła za nami niczym piesek. Jak to kot, przynosiła pod dom upolowane myszki ale zdarzało się też,cze myszki były żywe i kotka wrzucała nam je przez okno😉 do tego dziwne ale psy przed nią uciekają. Dużo mogłabym opowiadać ale jest to kot pod wieloma względami wyjątkowy. Dopełnieniem tego wszystkiego jest papuga - kropka, która jest tak przywiązana do mojej mamy. Ze siedzi jej na głowie nawet, gdy lepi pierogi 😁
Mam dwie kotki. Jedna jest totalnie nie zainteresowana roślinami, natomiast druga kocha wkładać nos w każdą doniczkę, czasami sobie coś skubnie lub potarmosi. Kiedyś kupilam u Was zielistkę, która jest sklasyfikowana jako bezpieczna dla zwierząt. Aria jak tylko wypakowałam kwiatka bardzo sie nim zainteresowała, ale nie wzbudzało to moich podejrzeń, ponieważ jak już pisalam kocha ona kwiatki. Zostawilam zielistke w dostępnym miejscu i następnego dnia jak wstałam okazalo się, że zielistka nie ma 1/4 lisci, bo Aria je zeżarła... zielistka wiec powędrowała w wyższe miejsce. Niestety nie powstrzymało to mojego kota. Zaczelam się więc interesować co jest w tym kwiatku takiego atrakcyjnego dla niej. Na zagranicznych stronach wyczytałam, że zielistka ma działanie halucynogenne dla kotów. Mój kot jest oficjalnie ćpunem 😹 zielistka zostala powieszona pod sufitem i rosnie teraz bezpiecznie, ale Aria co jakiś czas do niej wzdycha i głośno miauczy 😆
Jak byłam dzieckiem miałam 2 psy: jeden rasy Alaskan Malamute (duże psisko), drugi Pekińczyk (mały, rudy z krzywymi zębami). Pewnego dnia Alaskan wziął się za rozbieranie płotu - całe przęsło rozebrała, wzięła jedną deseczkę w zęby i biegała z nią po ulicy. Ten mały Pekińczyk zrobił to samo tylko wziął jakąś mniejszą deseczkę i ledwo dotrzymując tempa Alaskanowi biegał za nim. Wyglądało to tak śmiesznie, że nikt nawet nie myślał złościć się na te psiaki 😄
Moja Kochana Kulka (cudna pieska wielorasowa) urodziła się w prima aprilis- to już sugerowało co będzie w przyszłości. Ponieważ była najmniejszym pieskiem w miocie, dostawał najmniej pokarmu, dlatego zawsze jest bardzo nastawiona na "wyżeranie" wszystkiego. Jako mały szczeniak, pod nieobecność człowieków w mieszkaniu wlazła do worka z karmą- wyjadła jakieś absurdalne ilości- aż zrobiła się super kulkowa- było jej wstyd za ten incydent dlatego wlazła za szafę, ale że się przejadła to się zaklinował- i tylko cicho piszczała. Podkrada też skarpetki które chowa w swoim legowisku, podobnie jak odgryzione listki od paprotek. Zabawnie też pokwikuje jak świnka. Jest bardzo słodka i zabawna- ma ogon jak szczotka do czyszczenia butelek. Kocham bardzo moją Kulcinkę!
Ale piękne kwiaty.
Krótko i na temat... Systematycznie musimy kupować dla naszych czterech mruczadeł papirus oraz również arace. Co jedna nie zostanie skutecznie skoszona i zacznie pięknie odbijać, to druga już znowu oskubana... mimo oczywiście traw dla kotów itp. miłością pałają wielką - smakosze. Ale to jest nic! Poznają już kartony z "wałówką" z zoologicznego internetowego oraz z kwiatami ;D I po tym jak człowiek dostanie się do kartonu, między kłębiącymi się kocimi piraniami, i jak zasiadają do nieszczęśnika, który później trafia do wiecznie młodej pięknie przystrzyżonych młodzieńców ;D Jest jeden boss, który zasiada wraz z bandą do obskubywania jedyneczkami liści... Kłęby sierści rozchodzą się wtedy jak Morze Czerwone i zasiada on... mój dwuletni syn, który wraz z kotami rundka, po rundce obżera delikatnie i skutecznie jedyneczkami liście... kurtyna ;D Nic innego nie ruszają, a wręcz ludzkie kocie i sierściowe kocie pomagają w pielęgnacji roślin, bo cóż wspanialszego jest od lania wody, przesadzania, przycinania itp. Rośliny są łącznikiem międzygatunkowym w naszym domu ;D
Miałam kiedyś kota, Kacpra. Robił przeróżne numery i nigdy nie wiadomo było co znowu i kiedy wykombinuje. Kiedyś przy okazji wizyty znajomych upiekłam kotlety. Wyszłam tylko na chwilę z kuchni zanieść talerze. Kiedy wróciłam było juz po kotletach, szybciutko się uwinął ....goście musieli obejść się smakiem😊 Któregoś dnia wieczorem Kacper nagle zniknął z pola naszego widzenia......wołaliśmy Go ale na próżno. Jakież było moje zdziwienie kiedy weszłam do spiżarni z zamiarem zabrania blachy z jabłecznikiem którego zostało jeszcze pół blaszki a Kacper spał zwinięty w kłębek na drugiej połówce blaszki. Równiutko przykryty ściereczką kuchenną tak jak i jabłecznik. I tak powstał kociojabłecznik , nasze rodzinne ciasto 😂
Moja jamniczka Diana, nigdy nie interesowała się roślinami. Nie podgryzała, po prostu zero zainteresowania. Nie wiem co wywarło na nią to co zrobiła. Przyszedł dzień mojego ślubu, bukiet leżał na stoliku naszykowany. Wychodzę zadowolona, ale i zestresowana, chcę chwycić mój bukiecik... A ten leży cały rozwalony na ziemi, a moja Diana patrzy na mnie i wymachiwuje ogonkiem. Także dobrze, że było lato i sama z ogródka zebrałam sobie sama bukiecik. 🌼 Może chciała mnie ostrzec? Hehe
Jak zwykle przy rozmrażaniu lodówki zostawiłam ją szeroko otwartą żeby się wietrzyła. Rano pożegnałam czule moje 2 kocurki I pojechałam do pracy. Na szczęście tego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle, bo na progu powitał mnie tylko jeden kotek. Siedział grzecznie z niewinną minką, co od razu wzbudziło mój niepokój, bo on jest domowym rozrabiaką. "Cześć Pucek, gdzie Kocio?" Spytałam spokojnym głosem. Niewinna minka Pucka była niezwykle wymowna. "Nie wiem, ja nic nie zrobiłem" zdawał się mówić. Zaniepokojona zaczęłam nawoływać drugiego kota, na co odpowiadało mi zgłuszone, jakby odległe "miau". Podążając za cichutkim głosikiem dotarłam do kuchni, gdzie moim przerażonym oczom ukazała się lodówka z zatrzaśniętymi drzwiczkami. "No nie" pomyślałam. "Znowu się ganiali po całym domu". Ulubioną zabawą moich kotów były gonitwy w berka, chowanie się w niespodziewanych miejscach I nagłe wyskakiwanie na goniącego żeby go wystraszyć aż podskoczy. Sztywna ze strachu otworzyłam lodówkę, w której z obrażoną miną, w pozycji na bochenek leżał Kocio. Wyszedł powoli z lodówki, otrząsnął się I rozejrzał, ale Pucek zdążył już zniknąć. Wtedy byłam zdjęta grozą, ale lodówka była już sucha I rozmrożona. Kociowi groziło uduszenie, ale na szczęście do dziś cieszy się już chyba 5 albo 6 życiem, to była jedna z wielu jego niebezpiecznych przygód.
Moja anegdotka dotyczy kotka 😅 kilka lat temu zaopiekowaliśmy się porzuconym biedakiem, małym kociątkiem. Bardzo się do nas przywiązał, uwielbiał towarzystwo. Zawsze przyglądał się wszelkim naprawom autokarów w naszym warsztacie - to kluczowe, z nikim nie lubił spędzać aż tyle czasu, co z naszym tatą przy naprawach 😁 Po każdej naprawie przychodzi czas na jazdę próbną po okolicy. Jakież było zdziwienie kierowcy prowadzącego owy autokar kiedy z szafki nad jego głową zaczęło go coś czochrać po czuprynie 😅 Kociak schował się na półce nad głową kierowcy i badał grunt - kiedy stwierdził, że głowa jest wystarczająco stabilnym miejscem do spania - zeskoczył mu na głowę, później na kolana i objeździł z nim całą jazdę próbną obserwując, co się dzieje na drodze 😆 Od tamtej pory był zabierany na każdą próbę jako najważniejszy specjalista, kładł się na fotelu „pilota” i bacznie kontrolował stan pojazdu 🐱 Pozdrawiam!
Siedzę i patrzę na te wszystkie piękne roślinki ❤ Powiedziałam sobie, że kupię następną jeśli wszystkie przetrwają mi wakacje...ale 3 roślinki do koszyka wpadły 🙈🙈
Dostawy co tydzień? Zostane bankrutem😂
Pamiętam jak jechaliśmy z rodzicami po szczeniaka, kundelka do schroniska. Mieliśmy tylko dwa zastrzeżenia: miał nie być czarny i miała to być suczka. Na miejscu zaprowadzono nas do boksu gdzie było ok 30 szczeniąt. Wszystkie apatyczne, osaczone swoim tragicznym losem. Na samym końcu klatki jeden piesek zaczął na nasz widok szaleć z radości. Wskakiwał na swoich współtowarzyszy niedoli, by po ich grzbietach przedrzeć się do nas. Jak łatwo się domyślić, właśnie ten wrócił z nami do domu. Był czarny i był samczykiem:) Daliśmy mu na imię Pontus. Zawsze nam przypominał, że życie pisze swoje, najlepsze scenariusze:) Pozdrawiam
Ania Adamczyk
Historia z moim psiakiem ukochanym, która teraz bawi, ale wtedy zdecydowanie nie było nam do śmiechu. Piesek mały, w typie yorczka. Nie rasowy, bo wyciągnięty z pseudohodowli kiedy ta się rozpadła i pieski były ratowane. Cóż rozbójnika miał we krwi :) wieczne ucieczki za szczeniaka zmusiły nas do dokładnego zabezpieczenia podwórka. Piesek urósł i znudziły mu się próby przekopania się pod płotem. Aż do pewnego wieczoru. Jak zwykle po kolacji piesek został puszczony na podwórku załatwić swoje interesy. Zazwyczaj wracał po kilku minutach. Tym razem jego brak zauważyliśmy dopiero kładąc się spać. Na podwórku psa nie ma, a w domu? PANIKA. Cała rodzina uzbrojona w latarki ruszyła na poszukiwania. Chodziliśmy, wołaliśmy, przeszliśmy jego ulubione spacerowe trasy - nic. Zdołowani wracamy do domu. No i tu nas czekała niespodzianka - przed wejściem stoi nasz sąsiad. Z uciekinierem pod pachą! Jeszcze dostaliśmy opierdziel, że nasz mały agent przyszedł do niego na podwórko, zrobił kupę na podjazd i usnął na wycieraczce przed drzwiami. Spał tak sobie pare godzin, aż sąsiad nie wypuścił swojego psiaka i prawie nie potknął się o naszego. Kiedy my szukaliśmy naszego Misia gdzieś po lasach i łąkach, sąsiad zapierdzielał za nim po podwórku próbując dorwać, a piesek ucieszony zabawą uciekał jak najdalej. Od tamtej pory zaprzyjaźniliśmy się z sąsiadem i co roku na święta w prezencie dostaje od nas woreczek na kupki ;)
Moja przygoda dotyczy kur. Jak bylam mala, dziadkowie hodowali kilka kurek, a moi rodzice mieli ogrodek i mala szklarnie. I ktoregos roku kiedy przyszedl czas na wsadzanie pomidorow do szklarnii. Mama zawsze wysiewala pomidory do doniczki, potem przepikowywala do osobnych doniczek i potem do szklarni. No i wynieslismy rozsady do szklarni, ale przyjechal znajomy do taty i ja mialam pilnowac tych roslinek. Ale jak to dziecko, zajelam sie zabawa, poszlam na hustawke i zapomnialam o pomidorach. Potem wszyscy biegniemy do szklarni, stanelismy w drzwiach i patrzylismy z niedowierzaniem, bo w tych rozsadach byly tylko krociotkie zielone lodyzki, kury zdziobaly przawie do ziemi roslinki. Chcialo nam sie plakac i smiac jednoczesnie, bo pomidory juz nie odrosly, a na nowe siewki za pozno. Jak sie to opowiada, to moze nie jest takie smieszne, ale my wtedy lezelismy prawie ze smiechu. Ostatecznie kupilismy sadzonki, ale do dzis wspominamy jak to ja pilnowalam pomidorow. Ale pomidory uwielbiam jesc do dzis.
Kiedyś myślałam, że historie związane z kocimi przyjaciółmi i roślinami mnie nie dotyczą, ale się myliłam. Mialam jedna wiszaca rosline ktora postawiłam na poleczce na ścianie, rozszalala sie tak, ze pedy dotykaly jej prawie podlogi wiec czekalo ja ciecie. Widocznie moje kociaki chcialy mi zaoszczedzic czasu ponieważ pod moja nieobecność ciagnely za pedy i zrzuciły doniczke, poodgryzaly pedy i przy okazji byly caaalutkie w ziemi 😐🤣🌱 Po powrocie bylam zalamana ale usmialam sie strasznie! Na szczęście roslinka nie byla trujaca, a kociaki chcialy Mi tylko pomoc 😁💞
Rośliny są przepiękne, Wasze filmy rowniez bardzo zachęcają do ich zakupu 🥰 ja od dzieciństwa kocham zwierzeta, psy, koty, swinki, konie - chcialam miec wszystkie. Gdy mialam kilka lat zawsze wszystkim, co jadlam dzirlilam sie z naszym pieskiem Kacprem, nawet jadłam chrupki wspólnie z nim z jego miski... potem gdy juz bylam starsza i moglam z nim wychodzić na spacery piesek często mi uciekał, a moj starszy sasiad pomogal mi go szukać. Co śmieszne jak sasiad był maly również jadł ze swoim psem pod stołem np. kości 🤦♀️. Dzis jestesmy małżeństwem i razem wychowujemy naszego wspolnego pieska adopciaka Dylana 🐕 😍 pozdrawiam serdecznie wszystkich milosnikow zwierząt
Właśnie się zastanawiałem kiedy będzie film❤️
Historia opowiadana w mojej rodzinie, zdarzyła się około 30 lat temu
Mięso było, wiadomo, trudniej dostępne, najlepiej jak się miało znajomości, albo stało od nocy w kolejce 😅 Moja babcia na noc wyjęła 3 kg schabu, na święta lub jakąś inną okoliczność, zostawiła na blacie w kuchni. Ale kolejnego dnia wraca z pracy - mięsa nie ma 🙈 ani na blacie ani w lodówce. Jak poszła do dziadka i mówi do niego, co on z tym zrobił, przecież powinien wiedzieć, że to na ważną uroczystość! Ale nawet jeśli czasami swoje przeskrobał, tak wtedy nie wiedział w ogóle o co chodzi, dzieci tak samo 😂 A tymczasem cichutko pod stołem leżała sunia z pełnym brzuchem, która przez kolejne dwa dni chodziła najedzona 😂😂 mięso zostawione było to się poczęstowała 🐶😋 i babcia musiała coś na szybko kombinować do podania 😁
Taka mała ciekawostka na temat eukaliptusu. Ta odmiana którą Wy sprzedajecie jest w małem stopniu mrozoodporna I potrafi wytrzymać nawet -10 stopni. Pozdrawiam!
Z moim psem ( sunia, cocker spaniel, imię megi , 14 lat) mam 2 zabawne sytuacje . Pierwsza: megi biegała po ogrodzie mojego narzeczonego , między malinami . Wszystko byłoby okey gdyby nie zauważyła ropuchy , którą odruchowo złapała do pyska. Momentalnie cały pysk pokrył się gigantyczna ilością piany. Oczu nawet nie było widać. Nie wiele myśląc otworzyłam pysk i za pomaca węża ogrodowego wypłukałam zawartość pyska. Oczywiście pojechaliśmy do znajomego weterynarza na konsultacje. Druga sytuacja: podczas letniego spaceru nad zalewem w naszym mieście , nasz pies zobaczył kaczki i przez ogromne trzciny w wodzie do nich popłynął. Krzywdy oczywiście megi kaczkom nie zrobiła , ale na drugi dzień jak się rano obudziliśmy, zobaczyliśmy , że megi ma dziwne oko. Pojechaliśmy do weterynarza i okazało się , że zapewne trzcina w zalewie podrażniła jej oko i wyskoczyła jej trzecia powieka 😂
piękny film
Moja świnka morska była wyjątkowo uzdolniona. Chodziłam do szkoły muzycznej i wieczorami ćwiczyłam grać na gitarze u siebie w pokoju. Był tam też moja świnka morska. Gram i nagle słyszę dźwięk. Okazało się, że świnka wzięła twardszy kawałek z sianka do pyszczka i zaczęła grać na klatce, trzymała patyczek w ząbkach i góra dół grała o metalowe pręty klatki. I od tego czasu regularnie ćwiczyła ze mną. Nie pomyślałabym, że jest to możliwe ale tak, ona za każdym razem słysząc jak gram lub ogólnie słysząc muzykę szukała patyczka i grała zacięcie na swojej klatce :D
Moja zwierzęca anegdotka to sytuacja kiedy kupiłam pięknego storczyka na Dzień Babci i postawiłam go na szafce, bo na następny dzień jechałam w odwiedziny. Miał mnóstwo kwiatów i tak się cieszyłam, że takiego upolowałam. Pech chciał, że w ten sam dzień mój szynszyl nauczył się otwierać klatkę zębami. Wskoczył na szafkę i zrzucił biedaka na podłogę. Jakby jeszcze tego było mało, to pozjadał wszystkie kwiaty. Na szczęście szynszylowi nic się nie stało, a storczyka mam do dzisiaj ja i nadal pięknie kwitnie. Wtedy niestety już się nie nadawał na prezent i skończyłam z czekoladkami zamiast kwiatka dla babci.
Hej. Co to jest dokładnie podłoże produkcyjne?
To podłoże, w które ogrodnicy sądzą rośliny, najczęściej to nie jest dobrej jakości podłoże i bardzo długo trzyma wilgoć czego wiele roślin nie lubi.
@@ola9546 Dziękuję😊
Oh nie! Nie zdążyłam kupić Ctenanthe Golden Mosaic, czy uda się domówić w następnej dostawie?
Tak, jeszcze sie pojawi :-) jeszcze w tym tygodniu
Mam około 10-letnią suczkę yorka, w której kilka lat temu jesienią odezwał się silny instynkt łowcy. Spędzała całe dnie na podwórku polując na myszy, które następnie ustawiała na schodach jako trofeum. Niestety parę razy zdarzyło się, że drzwi do domu były otwarte i Fiona przyniosła mi mysz prosto pod nogi. Po czasie zaczęłam się bać, że kiedyś leżąc na łóżku dostanę myszą prosto w twarz 🙈 Pewnej nocy śniło mi się, że wielka mysz chodzi po moim łóżku. Zerwałam się przerażona w środku nocy i patrzę...a tam w mroku ogromny szczur szybko biega po podłodze. Zamroczona, w półśnie, mój mózg nie do końca jeszcze trybił i nachylam się, patrzę na tego potwora, a on podbiega do mnie i próbuje wskoczyć na moje łóżko 🙈 Zaczęłam piszczeć, rzuciłam w niego poduszką i już zaczynam uciekać do drzwi, a ten szczur zaczyna szczekać...myslę sobie, coś się tutaj nie zgadza. Okazało się, że to był mój pies biegający w nocy po pokoju 🤦♀️ Biedny szczekał, bo wystraszył się, że już całkiem zgłupiałam i coś mi nie styka pod deklem. Chociaż może miał rację 😅
Moja sunia Nebi- typ border collie - pies w naturze zaganiający owce, rekompensuje sobie brak owieczek w moim obejściu zaganianiem stada psiego na spacerach. Tak długo ujada, ustawia, podgryza, aż wszyscy idą w szyku jaki sobie umyśliła. Towarzysze spacerów śmieją się, że ma coś po pani , nauczycielce: dzieci nie biegajcie, parami idziemy :) jaki Pan taki kram :) Zrobiła swego czasu show na polskiej plaży leżąc pod parasolem w różowe kropeczki :)
A ja mam dwa pytania: jaka ziemia do strelicji, bo się pogubiłam w informacjach w sieci, oraz kto będzie prowadził transmisję kiedy Ty Aniu będziesz skupiona na maluszku, który, nie będę tu odosobniona w ocenie, wpływa na Ciebie bardzo pozytywnie. Kwitniesz dziewczyno:) Tylko dlaczego Szymon nie podnosi tych wielkich donic? Pozdrawiam serdecznie. Mariola
Moja anegdotka zwierzęco-roślinna tyczy się naszego kota znajdy. Adoptowaliśmy go jak miał półtora miesiąca został porzucony przez kocią mamę. Na szczęście nasza sunia przejęła tę rolę, przez co nasz kot został koto-psem. Niestety uwielbia rośliny, najbardziej podgryzać liście, a także rozkopywać ziemię. Jego uwielbienie dla roślin zaczęło się od mojej pierwszej rośliny - storczyka kupionego w supermarkecie. Narzeczony powiedział, że kolejną mogę kupić jeśli ta przeżyje u nas miesiąc. Dbałam o tego storczyka jak o dziecko, codziennie do niego zaglądałam, bo tak chciałam móc powiększyć swoją jednogatunkową kolekcje. Storczyk stał na parapecie, a kot i pies nie zawracali sobie nim głowy. Minął prawie cały miesiąc, gdy wróciłam do domu i dostrzegłam, że a i owszem doniczka stoi wraz z jednym liściem. Brakowało całej łodygi z okwiatem i jednego liścia. Pies leżał grzecznie, a tego małego skrzata nie mogłam znaleźć, ani też kawałków rośliny. Po godzinie wpadłam na to żeby zerknąć za łóżkiem. I był tam mój kot, liść był w kawałeczkach a kot trzymał łodygę w pysku i warczał na mnie, śliniąc się na potęgę. Od tego momentu kwiatki trzymam z dala od kotka :D
Naszą małą kuleczkę-znajdę przygarnęliśmy, kiedy jako szczenię została porzucona w rowie melioracyjnym. Jako pogodny psiak, bez widocznej traumy po tym wydarzeniu, szybko nabrała apetytu do życia (dosłownie i w przenośni). W efekcie stała się okazałą kulką - osiągnęła poziom 45 kg miłości. Niestety, nie okazała się być to jej waga prawidłowa, dlatego zgodnie z zaleceniem weterynarza, nasza księżniczka musiała przejść na dietę (aby zrzucić tę, niewielką co prawda, nadwyżkę kilogramów). Niestety ten plan nie spotkał się z jej aprobatą - porcje karmy (która dotychczas zawsze do niej wracała 😉) były rzadsze i w zmniejszonej ilości. Na każdym walnym zgromadzeniu psiarzy dawała innym ludziom do zrozumienia, że jest przez nas potwornie maltretowana i chronicznie głodzona, usilnie dopraszając się o chociaż kawałek aromatycznego smaczka. Nie zyskaliśmy przez to renomy - byliśmy pod uważną obserwacją, czy aby na pewno nie znęcamy się nad naszym psem. Nasza księżniczka ewidentnie uważała nas za życiowe lebiody, które nie są w stanie zapewnić naszemu rodzinnemu stadu pożywienia. Postanowiła więc zostać samicą alfa. Pewnego dnia, będąc na spacerze na wałach (wraz z innymi psiarzami i ich zwierzakami) nasza kulka wyłoniła się zza wysokich traw z wielkim kawałem pizzy w pysku (najpewniej zostawionym tam przez jakąś grupę imprezowiczów) i trochę dumnie a trochę z pogardą rzuciła nam ten „psi ochłap” pod nogi. Już nigdy więcej nie pojawiliśmy się w tamtym miejscu...
Wkoncu coś do oglądania ❤
Margolcia była myszą, która w naszej rodzinie przeszła wiele dróg. Rodzice kupili ją mojemu bratu pod choinkę. Trzymali ją w pudełku po śledziach, w której naturalnie zrobili specjalne dziurki, aby myszka mogła oddychać. (Co dziś z perspektywy czasu faktycznie wydaje się głupie). Jednak od czasu położenia myszki w pudełku pod choinką do czasu rozpakowywania prezentów minęło kilka godzin. Sprytna Mysz miała wiele czasu aby wygryźć sobie odpowiednią dziurkę i wtedy zaczęła się jej wędrówka. Choć każdy dwoił się i troił, aby Margolcia się w końcu znalazła, każdy odnajdywał jedynie ślady bytowania małej myszki w postaci jej mysich bobkow, a to w szufladzie ze skarpetkami ojca, a to na szafkach kuchennych. Wiedzieliśmy, że jest gdzieś, lecz nikt nie wiedział gdzie 🐭 Mysz znalazła się 4 tygodnie później. Była 3 razy grubsza niż kiedy rodzice kupili ją pod choinkę, gdyż zamieszkała za grzejnikiem w kuchni , na którym suszyło się bułki, chleb i owoce oraz grzyby. No po prostu wszystko co suszy się w kuchni. Tak więc mała myszka miała ciepło i jedzonko pod dostatkiem, przez co zwiększyła swoje rozmiary. Margolcia jeszcze przez wiele lat miała problemy z otyłością, mieszkała jednak z nami szczęśliwie przez ten czas do momentu, aż pewnego dnia postanowiła nie budzić się ze swojego rozkosznego, mysiego snu. :)
Nam kot załatwił, dosłownie🤣, przecudnej urody dracenę, taką o szerokich liściach. Sięgała po kilkunastu latach już do sufitu. Początkowo nie zorientowaliśmy się, że zrobił sobie tam kuwetę, jednak zapach nie pozostawiał wątpliwości. Przez miesiąc po przesadzeniu ziemia była osłonięta folią aluminiową, co wywoływało niemałą konsternację u gości 😂 Było jednak za późno, udało nam się uratować i ukorzenić jedynie czubek. Dziś ma już jakieś 70 cm i idzie w dobrym kierunku 🤗
Ja mam strasznie ciapowatego stafika, który generalnie nigdy nie był miłośnikiem jakiegokolwiek wysiłku fizycznego, ewentualnie jak jakieś koty pojawiały się w ogrodzie to sobie na nie poszczekał (tylko przez szybę, żeby nie było 😅). Ale kiedyś poczuł zew natury i postanowił rzucić się w pogoń za... żabą 🤷 No więc żaba w długą, pies za nią. Żaba poleciała do stawu, pies za nią. Żaba wskoczyła na liście lilii wodnej, a 40 kilo naszego Graficzka wskoczyło za nią 🤣 nanosekundę później totalnie oszołomiony i zszokowany całą sytuacją wynurzył się spomiędzy liliowych liści z wyrazem pyska "Co tu się właściwie odjaniepawliło", widok niesamowity 🤣 żaba sobie zarechotała kawałek dalej i spokojnie oddaliła się z miejsca wypadku. Nie muszę chyba wspominać, że pieseł przez dobre kilka miesięcy patrzył na staw jakby był nawiedzony i nie zbliżał się do niego na więcej niż kilka metrów, co znacząco utrudniło mu (i mi) życie, jako że ma on wielką awersję do misek i nie pije z nich wody. Sączy ją jedynie ze stawu lub kałuży, a zimą namiętnie spożywa śnieg 🤦 no więc żeby uniknąć odwodnienia psa nabierałam wodę ze stawu i wlewałam mu w jakieś zagłębienia w kamieniach czy coś żeby myślał że to kałuże. Czego się nie robi dla zwierzaków 🤣
W jakiej cenie było Anthurium Clarinervium i czy przyjedzie w kolejnej dostawie? Zachciało mi się jakiejś kolekcjonerskiej rośliny;-)
Będzie jutro!
Kiedyś, kiedy byłam dzieckiem do naszej rodziny dołączył Bokser. Upieralam się jak głupia,że chce wyprowadzić "szczeniaczka" na spacer..wreszcie mama pękła i dostałam do ręki smycz więc trzymałam z całej siły żeby nie zawieść mamy. Pech chciał,że stałam na górce, ważylam bardzo mało (mniej od psa), a mój psiak zbiegł z impetem z górki na 8m smyczy automatycznej. Udało mi się nawet trochę polatać ale upadek, przeoranie kilku metrów ziemi i zaliczenie wielu przewrotów było dosyć bolesne. Ta historia ma też pozytywne strony. Psiak zakochał się w Suczce ( i trwał w tej miłości przez dłuższy czas), a ja kiedy zawsze komuś opowiadam tę historię nuce w głowie z dumą "I belive I can fly" 😆🤦♀️
Ja może nie mam niczego śmiesznego do opowiedzenia, ale to dlatego, że jak to mówi mój narzeczony ma dwóch florystów w domu i chwile o których napiszę wprost roztapiają mi serce. . Faktycznie jestem z zawodu i zamiłowania florystką, natomiast od jakiegoś roku nie ma u mnie miesiąca bez paru nowych lokatorów w postaci roślin doniczkowych. Nasz kot - czarna pantera ze złotymi oczami - jest jak to mówią znajomi diabłem wcielonym. Mało milusilski i przytulankowy z niego kot żeby to tak delikatnie ująć. Natomiast kiedy do gry wchodzą nasze rośliny doniczkowe to ten diabeł siada na stole, przy którym pielęgnuję te rośliny i totalnie przy nich odpływa wąchając sobie po kolei każdy listek, czasem podryzając chameadorę. Zawsze kiedy przyniosę do domu nowego zielonego lokatora to musi go obwąchać, przycupnąć sobie obok niego, przy czym jest dla nich totalnie delikatny. Co jest dla mnie równie niesamowite to to, że nigdy nic nie strącił. Zawsze łapki stawia z taką ostrożnością gdy przechodzi obok jakiegoś kwiata, że aż rozmięka mi to serce. Moim zdaniem to jest po prostu diabeł o cudownie wrażliwej duszyczce, oboje napawamy się pięknem zielonych listków 🐈❤️🌿
Jestem dumnym ojcem rocznego kotka - Richiego. Śpi ze mną mały urwis. Jak na swój wiek jest energiczny, bawiłby się non stop. Często w nocy rozpiera go energia. Ja śpię jak zabity, więc ciężko mnie dobudzić. Raz w nocy obudziło mnie dziwne uczucie ziemi w ustach. Kot w przypływie energii zrzucił mi Fatsje Japońska i na łapach przyniósł mi ziemię do łóżka. Chciał mnie obudzić i chyba przyznać się do tego co zrobił, więc tymi łapkami zaczął mnie miziać po buzi. Fatsja po dużej stracie (złamała się) przeżyła, kot również (ale miał że mną poważną rozmowę, którą skomentował słodkim Miauu) jest na tyle kochany, że nie mogłem mu zabronić wchodzić do sypialni (gdzie mam najwięcej kwiatów, wszystkie bezpieczne dla kota, ale nie bezpieczne dla jego energii) do dzisiaj od kwiatków trzyma się z daleka a ja smaku ziemi dawno w ustach już nie miałem.
Aniu Promieniejesz!!
Anegdotka z życia posiadacza chomika "z wolnego wybiegu" (obrońcy zwierząt - nic chomikowi nie było, nie miał dostępu do niebezpiecznych rzeczy, nie było szans rozdeptania go, bo był "tajniakiem"; pożył bardzo długo jak na chomika). Chomiczek Gucio miał cały czas otwartą klatkę i biegał sobie po mieszkaniu luzem. Prawie codziennie przychodził do pokoju mojej mamy i szeleścił liśćmi fikusa benjamina, które spadły na podłogę (1. Wiem, że trujące, ale on ich nie jadł 2. Fikus prawie 20letni także mama spała "pod palmą" ;) ). To szeleszczenie zawsze budziło moją mamę. Mówiliśmy, że Gucio budzi mamę żeby poszła do pracy :D
Schował mi się kiedyś jeż w kaloszach, które suszyłem na ganku. Obaj przeżyliśmy, ale trauma została do dziś.
Najzabawniejsza sytuacja, którą opowiadamy sobie co każdą imprezę rodzinną. Za każdym razem gdy mój tata chodził do pracy mama robiła mu kanapki, a że mój tata uwielbia różnego rodzaju mięso zawsze musiała być w niej jakaś szynka. W pewnym tygodniu babcia mówi do mojej mamy : Beatka nie obraź się ale wiesz twój mąż to mężczyzna, potrzebuje w pracy dużo siły, ja mojemu Jaśkowi (dziadek) zawsze szykowałam kanapki do pracy. Mama zdziwiona mówi : ale mama ja zawsze robie mojemu mężowi kanapki. A babcia na to : że któryś raz już widzi że tata wraca z kanapką z powrotem do domu bo nie chce jeść z samą sałatą. I kilka dni po tej rozmowie zdarzyła się ciekawa sytuacja bo gdy mama weszła do kuchni okazało się że mój kot z mistrzowską precyzją potrafi jednym pazurem wyciągać szynkę z kanapki nie naruszając całej konstrukcji ;)
U mnie dość świeża historia, bo sprzed miesiąca. Bohater to kameleon Heniek. Przed wyjściem z domu nie zauważyłam, że dzieci nie domknęły do końca terrarium. Wieczorem mąż pierwszy wrócił do domu i dzwoni, że nie ma Heńka. Później wielkie poszukiwania całą rodzinką. Wreszcie kameleon znaleziony! Drań przeszedł przez cały pokój, wdrapał się po suszarce z praniem na parapet i wszedł do Asplenium Crispy Wave i przybrał głęboko zielony kolor, no skubany świetnie się zakamuflował :D
Od niedawna w mojej rodzinie pojawił się mały szczeniaczek owczarka niemieckiego, jakoś miesiąc temu bawiliśmy się z naszą małą Dianą w aportowanie. Niestety ,nie skończyło się to dobrze dla kwiatka mojej babci, a mianowicie takiego kilkuletniego, długiego i gęstego Epipremnum. Diana przypadkowo zaplątała głowę w długie zwisające pnącza i wywróciła całą doniczkę wraz ze stojakiem na ziemie. Wystraszona przybiegła do nas z doniczką którą ciągnęła za sobą rozsypując całą ziemie po dywanie w salonie i korytarzu. Cały salon był czarny od ziemi. Z kwiatka niestety trzeba było zrobić małe bejbiki, ale póki co rosną wiec jest spoko. Pozdrawiam cieplutko.
Zawsze miałam dużo zwierząt. Psy i koty załatwiały mi wszystkie rośliny. Teraz mam psa który wreszcie nic mi nie wywraca i nie kopie w doniczkach więc od dwóch lat staram się odnowić moją kolekcję. I nawet się udaje. Mam już ok. 50 roślin w domu i wszystkie mają się dobrze :)
Pewnego dnia moja starsza córka przyniosła do domu kota, ktoś go porzucił, Kicia miała jakieś 7 miesięcy, była drobna ale śliczna - po długiej batalii z mężem - została z nami. Córka do spania zabierała ją do swojego pokoju i zamykała drzwi, a że Kicia była bardzo towarzyska więc próbowała się wydostać, wskakiwała na fotel i uporczywie waliła łapką w klamkę, niestety bezskutecznie, potem wieszała się łapami na klamce, a że była zbyt lekka, to też nie dawało rezultatów, kiedy nabrała już masy klamki nie stanowiły już problemu, więc do spania córka musiała demontować klamkę. Kolejna zabawna historia wiąże się z kąpielą, otóż córka do kąpieli zabierała Kicię ze sobą, ta spacerowała sobie po brzegu wanny, któregoś dnia napuściła wody i poszła po coś do pokoju, w pewnym momencie usłyszała łoskot szalonego galopu po przedpokoju i zakręt kota z piskiem łap na panelach po czym zobaczyła wpadającego jak wściekłego kota na fotel, kot oczywiście wpadł do wanny i mokry wypadł z niej jak z procy, powiecie że kota się nie kąpie, cóż możliwe. 🤣
Ja mam historię z królikiem. Momas za młodu charakterem przypominał psa. Witał każdego kto do nas wchodził i bardzo się interesował każdym gościem. Kiedyś próbował odgryźć guziki od sutanny księdzu ale najlepsza historia wydarzyła się gdy mieliśmy awarię hydrauliczną. Na naprawę przyszedł dość otyły pan hydraulik i kiedy usiadł na podłodze w łazience żeby zająć się awaria, pół pupy wyszło mu na wierzch. Królik podbiegł do niego próbował tam się dostać. Wspinał się na łapy i wkładał nos za pasek. Pan tak był zajęty praca że nawet nie zauważył jak kilka razy wyciągam mu z gaci naszą białą kulkę.
Mój brat z narzeczoną mieli swego czasu ogromną, włochatą sunię ( w typie wodołaza rosyjskiego) o imieniu Naszka. Naszka była hipiską od urodzenia i zazwyczaj robiła co chciała, chodziła gdzie chciała i bez problemu zaskarbiała sobie sympatię innych ludzi (pomimo swoich monstrualnych rozmiarów). Pewnego dnia mój brat i jego narzeczona zabrali Naszkę na spacer do pobliskiego parku. Idąc w jego stronę trzeba było minąć niewielki ciąg osiedlowych sklepików. Na parapecie jednego z tych sklepów siedział bezdomny i zajadał serdelki. Naszka podbiegła do bezdomnego i delikatnie capnęła jedzonego właśnie przez niego serdelka. Pan się uśmiechnął i poczęstował Naszkę kolejnym serdelkiem, bo ta nie zamierzała go opuścić, dopóki nie zje wszystkiego, co pan rozłożył na parapecie. Kiedy mój brat i narzeczona podbiegli, aby przeprosić za całą sytuację, pan się uśmiechnął i powiedział, że ,,kudłacz" był w większej potrzebie jedzenia, niż on. Zakochał się w Naszce od pierwszego wejrzenia. A serdelki zostały mu oczywiście odkupione z nawiązką, choć Naszka przez moment myślała, że to wszystko znowu dla niej. Potem przez dłuższy czas, kiedy szła na spacer tamtą drogą, sprawdzała czy pan nie siedzi na parapecie lub nie ma w pobliżu innego naiwnego, który poczęstuje ją niezdrowymi przekąskami.
Dwa lata temu syn robił pierogi z kapustą i grzybami na wigilie,ugotowane rozkładał na półmiski i talerze i synowa wynosiła je na ławę do pokoju, Przy kolejnym wejściu z półmiskiem krzyknęła przerażona----zastała naszą sukę Cane Corso zjadającą ostatnie pierogi---łącznie pożarła w pospiechu 120 sporych pierogów.Miny syna nie zapomnę ,żal mi go było ,tyle czasu poświęcil na zrobienie tych pierogów,aby je podjadać przez całe święta.Na usprawiedliwienie suni powiem ,że syn zabrał ją ze schroniska,jako 1.5 roczną sunię po dramatycznych przejściach,Miała syndrom wiecznego głodu a synowa nie dokładnie zamknęła drzwi na klamkę.Nic sie jej nie stało,a podczas Wigilii i tak czekała na kolejne smakołyki.
Moja sunia zrzuciła kiedyś paproć ze stojaka, zaciągnęła ją do swojego legowiska i na niej spała. :D
Cześć! Moja Tiga delikatnie upomina sie o jedzenie, później zaczyna rozmawiać a jeśli zwlekam za długo z premedytacją podchodzi do calathei i zaczyna podgryzać. Wtedy ma pewność że ani minuty dłużej nie będę zwlekać :D
Byliśmy z moim pieskiem u rodziców. Oni przyzwyczajeni do małego kundelka, który do kolan nie sięga jak stanie. Za to mój Nodis sięga do pasa. Mama jak co niedzielę rozmrazala mięso w kuchni. Jak wróciliśmy do domu to nie było już z czego obiadu zrobić ale piesek zachwycony 😅 innym razem jak był na wakacjach u dziadków poczestowal się masłem ze stołu 😀
Dostawa co tydzień.. Szkoda, że wypłaty nie ma co tydzień 😭
Kiedy miałam około 8 lat, moi rodzice zgodzili się na to, aby do naszej rodziny dołączył mały buldożek francuski. Przyjechał do nas chyba w listopadzie, a około miesiąc później były Święta. Ponieważ nie chcieliśmy go zostawiać samego w domu w tym ważnym czasie, pojechał z nami do dziadków. Była to jego pierwsza wizyta w ich domu. Po jakichś dwóch godzinach od kolacji, dziadkowi było bardzo gorąco. A ponieważ był wśród swoich bliskich, nie miał większych oporów, żeby zamienić elegancką koszulę na podkoszulkę. Po przebraniu się wrócił na kanapę, na której wcześniej siedział. Wziął na kolana nasza pieska, żeby go trochę wygłaskać. W końcu mało jest osób, które potrafiłyby się oprzeć widokowi małego buldożka. ♥️ Szczeniaczek bardzo polubił dziadka, wtulał się w niego. Nagle ku zaskoczeniu wszystkich zaczął ssać sutek, który wystawał dziadkowi z trochę za małej podkoszulki. To była naprawdę zabawna sytuacja, trochę nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Wszyscy śmiali się z tego, że dziadek został matką karmiącą, i to pieska 😂😂 A jeszcze lepsze było to, że buldożek tak bardzo chciał znaleźć mleczko, że nie chciał się oderwać od tego, co przypominało mu czasy, kiedy mieszkał ze swoją psią matką 😅
Witam wszystkich pozytywnie zielonych.A jest szansa w junglu na cissusa takiego pięknego jak ma pani Ania?
Obecnie niedostepny u dostawcow ale nieraz miewalismy, wiec pewnie powroci :-)
Pewnego razu szukałam kota przez pół dnia. W końcu stwierdziłam ze może wybiegł na dwór. Szukam go i szukam, znaleźć nie mogę. Stwierdziłam ze poszukam jeszcze raz w mieszkaniu. Patrzę, a on się skrył wśród kwiatów i wylegiwał się tam przez pół dnia, z racji tego ze w tym miejscu mam małą dżunglę to go wcześniej nie zauważyłam 😂 A druga sytuacja to wtedy gdy postanowił wejść na najwyższa półkę w salonie i zaczął pic wodę z pojemniczków które służą mi do podniesienia wilgotności wokół kwiatków, na co ja kupuje tyle ładnych miseczek specjalnie dla niego jak on woli taki pojemniczki. Najlepszą frajdę ma gdy przychodzi mi dostawa kwiatów, wiec jest sporo kartonów i innych rzeczy, ma się czym bawić, ja się staram aby był jak najmniejszy bałagan, a ten i tak rozniesie to po całym domu :D . Pozdrawiam kotomaniaków ❤️
Apropo konkursu przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja z czasów gdy byłam nastolatką. Miałam kiedyś chomika. Mieszkał sobie w akwarium. Miał kołowrotek jak to chomik. Któregoś wieczora jak zawsze położyłam się spać w drugim pokoju. Nie mogłam zasnąć. Było ciemno. W pewnym momencie usłyszałam jak coś idzie po dywanie. Pierwsza myśl: "pająk!!!" Druga myśl: "przecież pająki tak głośno nie chodzą!! Może to pająk mutant?!" Oblał mnie zimny pot. Serce zaczęło mi łomotać. Zaczęłam powoli, bezszelestnie podnosić się z łóżka i jak "to coś" przeszło dalej to wyskoczyłam szybko z łóżka i pobiegłam obudzić rodziców. Tata wstał, zapalił światło i co się okazało? Że to był chomik!!!! 😅 Serce w końcu zwolniło. Poszliśmy zobaczyć jak to się stało, że on wyszedł. Okazało się, że kołowrotek zahaczył się o domek i chomik wyszedł po nim jak po drabinie 😂😂😂
Za Fajna muze 👍👍👍😁
Wróciłam pewnego dnia jak zwykle z pracy, jak jeszcze ludzie wracali z pracy z biura 😁, a mój psiurek był szczeniaczkiem mieszczącym się w dwu dłoniach, po wejściu jednak nie przywitał mnie pisk, szczekanie i merdający ogonek tylko cisza... Zawołałam jeszcze raz mając już mikrowylew i odezwał się płacz z sypialni. Biegnę, a tam maleństwo wisi w połowie z łapą do góry owiniętą szelką od stanika, łapa 2x większa, opuchnięta, druga strona stanika zahaczona zapięciem o koc- narzutę 😂 Obraz nędzy i rozpaczy! Musiała być gruba zabawa. Na szczęście po rozmasowaniu łapka wróciła do normy 🥴
Historia dotyczy mojej poprzedniej adoptowanej suki Lamii. Bardzo lubię robić różne nalewki i kiedyś zrobiłam nalewkę śliwkową z dużym dodatkiem wanilii, goździków, cynamonu - taką babską słodką nalewkę. Wieczorem zlałam wszystko do wielkiego słoja a śliwki zebrałam w śmieciówkę do wyrzucenia. Rano, jak to rano, szybko, pośpiech i zapomniałam zabrać śmieci do wyrzucenia. Śmieciówka ze śliwkami z nalewki została w kuchni. Po pracy wracam do domu, wychodzę z windy na moim piętrze i czuję zapach wanilii rozchodzacy się po całym korytarzu. Wchodzę do domu, smród wanilii, całe mieszkanie zarzygane :/ Moja suka zeżarła wszystkie śliwki z nalewki a potem obrzygała całe mieszkanie. Na szczęście nic jej nie było, obeszło się bez wizyty u weta, lekko się ubzdryngoliła ale bez tragedii. Ot, taka historia.
Mieszkam na obrzeżach dużego miasta. Codziennie spaceruję wśród pól i łąk. Mój obecny pies Aramis ma na pieńku z polami gdzie rośnie kapusta. Na jesieni za każdym razem gdy przechodziłam obok pola z kapustą Aramis musiał na nią nasikać. W tej chwili na tych polach są resztki kapusty i dyni takie zdechłe przemrożone. Które mój pies uwielbia jeść...Drugą przygodę miałam z suczką moich rodziców-Czara. Spacerowałam z nią i przechodziłam obok domu gdzie przed bramą chodził kogut i kury. Czare ewidentnie to denerwowało. W pewnym momencie rzuciła się w pogoń za kogutem. Niestety go dorwała. Latała z nim w pysku. Było widać jaka ona jest z siebie dumna. Upolowała obiad i zupełnie nie rozumiała czemu ja się jej czepiam. Do tej pory pamiętam ten błysk szczęścia i dumy w oczach mojego psa. Dostałam prawie zawału bo już się widziałam jak tłumaczę właścicielowi koguta co sie stało i płacę za tego koguta..... Na szczęście Czara puściła tego koguta i kogut żywy przefrunął przez płot......czym prędzej zmyłam się stamtąd....hihi
Hej, a może film o najlepszych książkach o uprawie roślin. Jestem początkująca i nie mam pojęcia którą wybrać 🤷♀️
Ja milam taką sytuacje po wakacajach z rodzicami przywieziemy do ogrodu trawy ozodobne pięknie nam zakwitły i przygarnęliśmy kota po tygodniu wychodzimy na ogród i trawa znikła💁♀️ przyłapaliśmy kota leżącego w tarwie i podgryzającego liście i co chwilę goniącego za resztą liści które ruszał wiatr
Komiczny widok oby trawa odrosła 😌
Nasz owczarek niemiecki domaga się ciągłej atencji i jak coś mu się nie podoba, to robi się bardzo złośliwy... Zdarzało mu się zgarnąć ze stołu masło, ubite schabowe, zjeść całą paczkę batoników z papierkami... Pewnego dnia uznał, że znudziło mu się zostawanie w domu. Zaczęło się od zwalenia wszystkich kwiatków z parapetów - przecież musi widzieć co dzieje się za oknem. Następnego dnia otworzył sobie sypialnię, ściągnął na łóżko kilka kwiatków, oczywiście stwierdził że ładniej będą wyglądać bez doniczek, zgarnął butelkę wody ze stołu i chyba chciał bidulki podlać, wiec.... rozgryzł ją i zrobił piękne błotko na łóżku 😅 dodam, że był bardzo dumny ze swojej pracy...
Miałam swego czasu szczury - w sensie z własnej woli a nie że się zagnieździły - i puszczalam je po pokoju na wybieg. Więc szczury na wybiegu ja siedzę przy kompie i nagle słyszę jakies szamotanie. Odwracam się akurat w momencie, żeby przyłapać jednego ze szczurów na środku pokoju z opakowaniem podgrzewaczy (chyba jeszcze 10 ich tam było) w pysku. Zorientował się ze na niego patrzę, zamarł, spojrzał mi głęboko w oczy i... Czmychnal wciąż z opakowaniem w pysku pod łóżko.
Drugiemu za to zdarzało się podpijac mi drinki.
Generalnie polecam szczury jako zwierzątka - to takie psy, ale nie trzeba ich wyprowadzać :)
I kurcze mogłam poczekać tydzień ze swoim zamówieniem ^^
Ktoś jeszcze tęskni za peperomią watermelon? 🙋🏻♂️
Mój pies z królikiem stety (dla mnie nie stety) świetnie się dogaduja 🤣 pewnego pięknego dnia królik skakał po pokoju a piesek jak.zawsze bacznie bo obserwował, ja w między czasie postanowiłam posprzatac w drugim pokoju. Podczas odkurzania miałam wrażenie ze w innym pokoju cos spadło 🤔 stwierdziłam ze sprawdze jak skoncze, po wejściu do pokoju nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać ... Pies przewrócił doniczke z palmą 🥺 on szczęśliwy zajął się zabawa w korzeniach (zaczął w nich kopać i świetnie się bawił) natomiast królik.szczęśliwy zajął się zajadaniem liści, ostatecznie oni mieli świetną zabawę i darmowy obiad a ja dodatkowe sprzestanie i żałobę po palmie 🙈 Ps. I pies i królik żyją do dziś 😂