Tak o Bogu mowi tylko czlowiek, ktory sam trwa w relacji z Bogiem, geniale.❤ super wyklad, polaczenie teorii, ogromnej wiedzy i doswiadvzenia. Dziekuje.
Dziękuję. Więcej, poproszę o więcej, rozmów z ks. Prof. Robertem. Te wszystkie nie dokończone wątki. Ks. Robert ma to COŚ! :D A to COŚ to pasja Boga! I umiejętność mówienia prosto o nieprostych rzeczach. Mistrz!!!! Więcej dobrej teologii!
BÓG zapłać. Piękny wykład! Szkoda, ze ludzi potrzebują potwierdzenia namacaknego. To ich potrzeba wielkości komplikuje IM ZYCIE! A ŻYCIE JAK BÓG JEST PROSTE I PIĘKNE!
Wracam tu po pół roku. Jest tu opis schematologizmu, który "zabija". Mówi Ksiądz "jeśli miałbym poznawać ludzi na zasadzie takiej, że wyrabiam sobie o nich idee i wtłaczam ich w te moje idee - to jest zamordyzm, totalitaryzm, to strasznie niesprawiedliwe traktowanie człowieka. W mojej relacji do człowieka muszę zakładać, że człowiek jest niezgłębioną tajemnicą, jest w nim więcej niż mogę poznać, muszę go poznawać, ale nie mogę mojego poznania tej osoby stawiać ponad ta osobą". To prawda. Nie ma wtedy miejsca na miłość bliźniego. Nie chcę popełniać więcej takich błędów. Wstydzę się. Nie można poznać człowieka nawet będąc przy nim 24h, słuchając, szperając w jego przeszłości, patrząc na relacje z innymi, nie siedzimy w jego głowie, serce zna tylko P. Bóg i nie mamy pojęcia co naprawdę człowiekiem powoduje, co teraz jest w nim, o czym myśli, co czuje i skąd jego takie, nie inne reakcje. Po prostu nie. Tylko ten człowiek może sam nam to powiedzieć, tylko on sam może wyjaśnić swoje postępowanie, tylko on może powiedzieć nam o sobie prawdę. I on może wskazać kłamstwa, które są kłamstwami, choć noszą znamiona prawdy. Tak jak Ksiądz powiedział - odbieranie mu tego daru, to zamordyzm. Tak czuję. Można rzeczywiście zabić prawdę (niejedną) i samego człowieka. Czy to podoba się Panu Bogu? Doświadczyłam tego. Czuję się jak zbity pies. Nie wiem czy tak docelowo miało być. Btw, ostatnio "diagnozowała" mnie sympatyczna pani. Dopiero teraz przeczytałam jej nazwisko i skojarzyłam, że lata wstecz kiedy byłam u niej z synem, uznała, że panikuję i że to "wszystko, tylko nie autyzm". Mój syn miał wówczas tzw. meltdown i jakaś pani pedagog nazwała go nieznośnym. Dziś jest po profesjonalnej diagnozie, o której zdecydowałam tylko ja. Oczywiście ma autyzm. I powinien nosić t-shirt z tą informacją, wiele by ułatwił. Sporo czasu straciliśmy. Jak ja powinnam traktować diagnozę tej pani na jednej str A4, bez rozmowy po jej otrzymaniu? Jako stracone pieniądze...? Niech będzie. Rzeczywiście, dając komuś zielone światło i możliwość spokojnej wypowiedzi, z zaufaniem, nawet jeśli trudno nam się na nie zdobyć, możemy się zdziwić, jeśli np zrozumiemy po czasie, że nie jest tak, jak myśleliśmy, choć wszystko wskazywało na to, że to my mamy rację. I my sami rzeczywiście będziemy mogli powiedzieć, że zrobiliśmy tak, jak zrobiłby w naszej sytuacji Pan nasz Jezus Chrystus. Dlatego poza tym przemyśleniem nie oceniam już pochopnie także wspomnianej pani. Nikogo. Nie wiem co miało wpływ na diagnozę, pewnie także to, że ja nie byłam sobą. Nie potrafię po tym, jak potraktowano mnie "troszkę" tak jak Ksiądz to opisuje. Jest we mnie teraz dużo więcej niepewności niż było, mniej ufności, więcej smutku, dużo mniej nadziei, ale i dystans. Choć nigdy nie będę obliczać, czy ludzie, których miłością bliźniego darzę, mają jej dla mnie choć tyle, co na lekarstwo. Nie o wzajemność chodzi. Zawsze jednak zostanie niedowierzanie, że można nie pozwolić choć spróbować komuś coś wyjaśnić, żeby uzdrowić jego, siebie i sytuację. Można wtedy wiele uświadomić przepraszającemu, dając mu najlepsza naukę. Wtedy można powiedzieć "wybaczam ci". W innym razie to puste słowa. Muszę wiedzieć co wybaczam. Wtedy jest w tym obecny P. Bóg. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Dziękuję za tak cenne przemyślenia. Słuchałam ich w lutym, w niezwykle trudnym dla mnie czasie, a teraz jest mi jeszcze trudniej. Tym bardziej dziękuję, że dzięki się Ksiądz Profesor swoją wiedzą.
Mysle, ze mistyka esencjonalna mistrza Eckharta i mistyka Jana od Krzyza tez sie razem uzupelniaja a i tak nie potrafia wyrazic tej pelni jaka jest Bog ( zbyt duza niewyczerpywalna ilosc slow go opisujaca) lub tej pustki ( nie opisywac Boga bo i tak kazde slowo nie adekwatnie go opisuje)
Doskonałe. Uczta duchowa i intelektualna. Bóg zapłać 🙏
Niesamowity podcast🥰Bóg zapłać 🥰
Tak o Bogu mowi tylko czlowiek, ktory sam trwa w relacji z Bogiem, geniale.❤ super wyklad, polaczenie teorii, ogromnej wiedzy i doswiadvzenia. Dziekuje.
Dziękuję. Więcej, poproszę o więcej, rozmów z ks. Prof. Robertem. Te wszystkie nie dokończone wątki. Ks. Robert ma to COŚ! :D A to COŚ to pasja Boga! I umiejętność mówienia prosto o nieprostych rzeczach. Mistrz!!!! Więcej dobrej teologii!
Będzie więcej! Aktualnie szukamy dobrego terminu na nagrania, ale tematów nie brakuje. :)
Bog jest scena i przedstawieniem my mozemy zadbac aby to nie byl horror tylko najpiekniejsza opowiesc milosna ❤
dzięki za bardzo interesujący wywiad 👍
Wspaniała rozmowa - aż chciałoby się więcej ks. prof. Roberta Woźniaka w Smaku Karmelu.
Postaramy się, żeby było go więcej. ;)
BÓG zapłać. Piękny wykład!
Szkoda, ze ludzi potrzebują potwierdzenia namacaknego.
To ich potrzeba wielkości komplikuje IM ZYCIE!
A ŻYCIE JAK BÓG JEST PROSTE I PIĘKNE!
Brava dla prowadzacego. Klasa.
❤❤❤
Piękne! Dziękuję!
👍
Wracam tu po pół roku. Jest tu opis schematologizmu, który "zabija".
Mówi Ksiądz "jeśli miałbym poznawać ludzi na zasadzie takiej, że wyrabiam sobie o nich idee i wtłaczam ich w te moje idee - to jest zamordyzm, totalitaryzm, to strasznie niesprawiedliwe traktowanie człowieka. W mojej relacji do człowieka muszę zakładać, że człowiek jest niezgłębioną tajemnicą, jest w nim więcej niż mogę poznać, muszę go poznawać, ale nie mogę mojego poznania tej osoby stawiać ponad ta osobą".
To prawda. Nie ma wtedy miejsca na miłość bliźniego. Nie chcę popełniać więcej takich błędów. Wstydzę się. Nie można poznać człowieka nawet będąc przy nim 24h, słuchając, szperając w jego przeszłości, patrząc na relacje z innymi, nie siedzimy w jego głowie, serce zna tylko P. Bóg i nie mamy pojęcia co naprawdę człowiekiem powoduje, co teraz jest w nim, o czym myśli, co czuje i skąd jego takie, nie inne reakcje. Po prostu nie. Tylko ten człowiek może sam nam to powiedzieć, tylko on sam może wyjaśnić swoje postępowanie, tylko on może powiedzieć nam o sobie prawdę. I on może wskazać kłamstwa, które są kłamstwami, choć noszą znamiona prawdy. Tak jak Ksiądz powiedział - odbieranie mu tego daru, to zamordyzm. Tak czuję. Można rzeczywiście zabić prawdę (niejedną) i samego człowieka. Czy to podoba się Panu Bogu? Doświadczyłam tego. Czuję się jak zbity pies. Nie wiem czy tak docelowo miało być.
Btw, ostatnio "diagnozowała" mnie sympatyczna pani. Dopiero teraz przeczytałam jej nazwisko i skojarzyłam, że lata wstecz kiedy byłam u niej z synem, uznała, że panikuję i że to "wszystko, tylko nie autyzm". Mój syn miał wówczas tzw. meltdown i jakaś pani pedagog nazwała go nieznośnym. Dziś jest po profesjonalnej diagnozie, o której zdecydowałam tylko ja. Oczywiście ma autyzm. I powinien nosić t-shirt z tą informacją, wiele by ułatwił. Sporo czasu straciliśmy. Jak ja powinnam traktować diagnozę tej pani na jednej str A4, bez rozmowy po jej otrzymaniu? Jako stracone pieniądze...? Niech będzie.
Rzeczywiście, dając komuś zielone światło i możliwość spokojnej wypowiedzi, z zaufaniem, nawet jeśli trudno nam się na nie zdobyć, możemy się zdziwić, jeśli np zrozumiemy po czasie, że nie jest tak, jak myśleliśmy, choć wszystko wskazywało na to, że to my mamy rację. I my sami rzeczywiście będziemy mogli powiedzieć, że zrobiliśmy tak, jak zrobiłby w naszej sytuacji Pan nasz Jezus Chrystus.
Dlatego poza tym przemyśleniem nie oceniam już pochopnie także wspomnianej pani. Nikogo. Nie wiem co miało wpływ na diagnozę, pewnie także to, że ja nie byłam sobą. Nie potrafię po tym, jak potraktowano mnie "troszkę" tak jak Ksiądz to opisuje. Jest we mnie teraz dużo więcej niepewności niż było, mniej ufności, więcej smutku, dużo mniej nadziei, ale i dystans. Choć nigdy nie będę obliczać, czy ludzie, których miłością bliźniego darzę, mają jej dla mnie choć tyle, co na lekarstwo. Nie o wzajemność chodzi. Zawsze jednak zostanie niedowierzanie, że można nie pozwolić choć spróbować komuś coś wyjaśnić, żeby uzdrowić jego, siebie i sytuację. Można wtedy wiele uświadomić przepraszającemu, dając mu najlepsza naukę. Wtedy można powiedzieć "wybaczam ci". W innym razie to puste słowa. Muszę wiedzieć co wybaczam. Wtedy jest w tym obecny P. Bóg.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Dziękuję za tak cenne przemyślenia. Słuchałam ich w lutym, w niezwykle trudnym dla mnie czasie, a teraz jest mi jeszcze trudniej. Tym bardziej dziękuję, że dzięki się Ksiądz Profesor swoją wiedzą.
Jest to poznanie milosne poznanie ponad slowami milosc pozbawiona erotycznosci milosci nie mozna opisac umyslowo jak i Boga
Ale istoty rozumne sa tylko wtedy wolne gdy paradoksalnie podporzadkuja sie Bogu.
Mysle, ze mistyka esencjonalna mistrza Eckharta i mistyka Jana od Krzyza tez sie razem uzupelniaja a i tak nie potrafia wyrazic tej pelni jaka jest Bog ( zbyt duza niewyczerpywalna ilosc slow go opisujaca) lub tej pustki ( nie opisywac Boga bo i tak kazde slowo nie adekwatnie go opisuje)