Zaskoczenia drugim albumem z rzędu w sumie nie było, bo wg tego co mówił Noodles kilka lat temu, to już w okolicach 2018 mieli materiał na obie płyty przygotowany. W międzyczasie rozeszli się z Gregiem K, w sądzie się bili o kasę i finalnie Dexter musiał nagrywać wszystkie linie basowe od nowa. Co do inspiracji czy tzw. zżynek to na samym rynku amerykańskim jest już tak dużo muzyki że we wszystkim co dzisiaj wydają zespoły można znaleźć nawiązania do czegoś, co już istnieje. Sama płyta jako całość dla mnie osobiście lepsza od 'Let the bad times roll', powrotem do starego Offspringa nie będzie ale to dobrze. Siczka z KSU kiedyś powiedział "Ile można grać tego punk rocka"... i miał rację :) Szkoda, że nie dociągnąłeś recenzji do końca bo trzy ostatnie kawałki na Supercharged robią mega robotę i może by podniosły odrobinę twoją ocenę.
Dzieki za komentarz. Co do końca płyty to właśnie dość nijaki mi się wydawał dlatego go już nie omawiałem dokładniej. Wrócę za jakiś czas to może się przekonam.
Ogólnie się zgadzam. Znam na wylot Green Day'a, Offspringa i Pennywise. Bad Religion bardzo dobrze, ale nie aż tak, Blinka dość dobrze. :) Offspring ostatnio dość kolaboruje z Simple Plan. I w ogóle odkąd Offspring ma nowa sekcje rytmiczną... Po koncertach wnoszę, że bawią się muzyka jak nigdy wczesniej. A Zżyny... Ja myślę że Oni mają totalnie w dupie. Kto im zabroni? :) I warto jeszcze dodać, że Offspringowe Dexterowe Nitro Records otworzyło drogę do kariery AFI. Pozdrawiam
Mam szacunek do tej kapeli, bo od nich zaczęła się moja przygoda z punk rockiem w 98 po wydaniu Americany. Smash i Ixnay to perełki, Ale po wspomnianej Americanie, na następnych wydawnictwach można by pozbierac pojedyncze kawałki i zrobić jedną dobrą płytę Do tej jeszcze nie usiadłem, ale po recenzji spróbuję;) Co do zrzynek tego zespołu, to taka jedna z większych pamiętam „days go by” z „ times like this” foo fighters. Polecam;) Pozdro Sylwester
Nie jest to Americana czy Conspiracy - ale z tego wzgledu, ze w tedy mialem nascie lat i gralem nad morzem w crazy taxi sluchajac soundtracku na automatach w pelnym sloncu jak w kalifornii. Ale mysle, ze warto odkleic sie od wspomnien z dziecinstwa i posluchac muzyki. A to jest najlepsza ich plyta od tamtego czasu. Let the bad times mialo tylko 2 kawalki ktore zapamietalem, Breaking these bones i Army of one - reszta to jakas doklejka. W dodatku nie zrozumialem miksu. A tekstowo moze ciekawsza byla days go by. Ale ta plyta dla mnie muzycznie brzmi jak bezposrednia kontynuacja Americany i Co1, po prostu - moze nie poslucham jej juz w takich warunkach jak w tedy, ale muzyka jest dobrze zrealizowana, nie rozumiem przypinania pop-punku na sile - to bylaby w 90 latach kupa najlepiej mozliwie zrealizowanego materialu skate-punkowego jak No Use For A Name z lepsza nawet produkcja. Jakby jacyś mlodzi zagrali tak przygotowany material, to znalezliby miejsce w moim serduszku. A tak teraz wszyscy mlodzi kopiuja MGK i blinka. A Offspring po prawie 25 latach wziąl i nagral plyte jak Offspring 😂 Just like that.
Pop Punk to bardzo dziwny termin 😁 czy wokalistki popowe dające czadu też włączymy do tej kategorii muzycznej. Dla mnie te zespoły to po prostu melodyjne, energiczne granie na gitarach, perkusji czy bass do tego. Wszystkie te zespoły jakoś do mnie przemawiają, czuję się naładowany energią słuchając takiej muzyki. Dobra też na koncert do tańczenia pogo.
Offspring to dla mnie taki Kid Rock albo Godsmack punka. Szczerze, bez tam jakiegoś hejtu, bo też w liceum słuchałem, ale tak z perspektywy patrząc taka trochę Ameryka jak w tych komediach dla młodzieży, ford F150, tlenione włosy na cukier i jedziemy rwać laski w aucie z opuszczonymi oknami. Niby Blink to samo, ale Blink ma jakąś taką szczerość w sobie, a Offspring tak na siłę.
Czytam recenzje nowej płyty Offspringa i się zastanawiam... czego oczekują recenzujący? Ostro i szybko źle, pop-punkowo - też źle. Może po prostu mają inny gust muzyczny? Taylor Swift? One Direction?
Za dużo odgrzewanego kotleta jak na mój gust. Choć i tak Offspring ma teraz lepszy czas niż choćby okolice “Days go by”. Na pewno to dobry moment żeby ich na żywo zobaczyć. Bo ostatni ich koncert jaki ich widziałem (a byłem na nich trzy razy) wyparłem z pamięci.
@@SylwesterPoleca 2015 czad festiwal Dębica - tamtego dnia powiedziałem sobie, że nigdy więcej nie idę na ich koncert. Niestety bilety na przyszłoroczny już kupiłem, choć wiem, że skończy się po 55 minutach...
Dużo racji oczywiście. Nie wiem jednak czemu zatrzymałeś się na osmym kawałku, zostały już tylko 2 do omówienia, ale może nie było czego omawiać... Ja osobiście po Americanie też nie mam już większych oczekiwań, bo co można zrobić więcej... ale niech na każdej wydanej od tamtego czasu płycie znajdzie się jedna perełka i już warto się temu przysłuchać, na Supercharged dla mnie takim kawałkiem jest ostatni numer You can't get there from here.
Pamiętam jak się zirytowałem, gdy po raz pierwszy przesłuchałem płytę "All Or Nothing" Pennywise (tę z Zolim na wokalu)... pomyślałem sobie - Kalifornia Kalifornią, ale żeby tak bezwstydnie i po całości pojechać kalką starego Offspinga? Po przesłuchaniu "Supercharged" dotarło do mnie, że teraźniejszy Offspring jadący kalkami siebie samych (i nie tylko) sprzed trzech dekad, jest zjawiskiem znacznie bardziej przykrym. Płyta niewarta głębokiego recenzowania, zwłaszcza, że w międzyczasie, w Kalafiornii zdążono już wydać znacznie bardziej słuchalne długograje (The Linda Lindas, Implants), a z Australii świeża płyta Amyl & The Sniffers.
Ten zespół mógłby przestać grać i chyba nikt, nie uroniłby łzy. Do "Ixnay..." byli świetni. "Americany" da się słuchać. Resztę lepiej pominąć milczeniem.
Według mnie ten album to straszna bieda, oklepane do bólu patenty, ewidentne "zapożyczenia" od innych twórców, nieśmieszne żarty (jak ten z "ole"), brak energii, już nawet głos Dextera stał się jakiś drażniący. Myślałem, że to w dużej mierze kwestia wyeksploatowania samego gatunku, w którym porusza się zespół, no ale po przesłuchaniu znakomitej (wg mnie), pożegnalnej płyty Sum 41 z tego roku wydaje mi się, że to po prostu słabość The Offspring.
The Offspring to taka energetyczna kapela. Po tylu latach dalej grają na dużych festiwalach, ten rodzaj grania do mnie trafia.
Zaskoczenia drugim albumem z rzędu w sumie nie było, bo wg tego co mówił Noodles kilka lat temu, to już w okolicach 2018 mieli materiał na obie płyty przygotowany. W międzyczasie rozeszli się z Gregiem K, w sądzie się bili o kasę i finalnie Dexter musiał nagrywać wszystkie linie basowe od nowa. Co do inspiracji czy tzw. zżynek to na samym rynku amerykańskim jest już tak dużo muzyki że we wszystkim co dzisiaj wydają zespoły można znaleźć nawiązania do czegoś, co już istnieje.
Sama płyta jako całość dla mnie osobiście lepsza od 'Let the bad times roll', powrotem do starego Offspringa nie będzie ale to dobrze. Siczka z KSU kiedyś powiedział "Ile można grać tego punk rocka"... i miał rację :)
Szkoda, że nie dociągnąłeś recenzji do końca bo trzy ostatnie kawałki na Supercharged robią mega robotę i może by podniosły odrobinę twoją ocenę.
Dzieki za komentarz. Co do końca płyty to właśnie dość nijaki mi się wydawał dlatego go już nie omawiałem dokładniej. Wrócę za jakiś czas to może się przekonam.
Ogólnie się zgadzam.
Znam na wylot Green Day'a, Offspringa i Pennywise. Bad Religion bardzo dobrze, ale nie aż tak, Blinka dość dobrze. :)
Offspring ostatnio dość kolaboruje z Simple Plan. I w ogóle odkąd Offspring ma nowa sekcje rytmiczną...
Po koncertach wnoszę, że bawią się muzyka jak nigdy wczesniej.
A Zżyny... Ja myślę że Oni mają totalnie w dupie.
Kto im zabroni? :)
I warto jeszcze dodać, że Offspringowe Dexterowe Nitro Records otworzyło drogę do kariery AFI.
Pozdrawiam
Koncertowo to jest dobry moment żeby ich zobaczyć. Wprawdzie do Łodzi się nie wybieram, ale gdybym mógł to bym pewnie pojechał :)
Mam szacunek do tej kapeli, bo od nich zaczęła się moja przygoda z punk rockiem w 98 po wydaniu Americany. Smash i Ixnay to perełki, Ale po wspomnianej Americanie, na następnych wydawnictwach można by pozbierac pojedyncze kawałki i zrobić jedną dobrą płytę
Do tej jeszcze nie usiadłem, ale po recenzji spróbuję;)
Co do zrzynek tego zespołu, to taka jedna z większych pamiętam „days go by” z „ times like this” foo fighters.
Polecam;)
Pozdro Sylwester
Heh faktycznie podobne. Nawet numer „Americana” z płyty o tym samym tytule przywodzi na myśl stare nagrania AFI.
Nie jest to Americana czy Conspiracy - ale z tego wzgledu, ze w tedy mialem nascie lat i gralem nad morzem w crazy taxi sluchajac soundtracku na automatach w pelnym sloncu jak w kalifornii.
Ale mysle, ze warto odkleic sie od wspomnien z dziecinstwa i posluchac muzyki.
A to jest najlepsza ich plyta od tamtego czasu. Let the bad times mialo tylko 2 kawalki ktore zapamietalem, Breaking these bones i Army of one - reszta to jakas doklejka. W dodatku nie zrozumialem miksu.
A tekstowo moze ciekawsza byla days go by.
Ale ta plyta dla mnie muzycznie brzmi jak bezposrednia kontynuacja Americany i Co1, po prostu - moze nie poslucham jej juz w takich warunkach jak w tedy, ale muzyka jest dobrze zrealizowana, nie rozumiem przypinania pop-punku na sile - to bylaby w 90 latach kupa najlepiej mozliwie zrealizowanego materialu skate-punkowego jak No Use For A Name z lepsza nawet produkcja.
Jakby jacyś mlodzi zagrali tak przygotowany material, to znalezliby miejsce w moim serduszku.
A tak teraz wszyscy mlodzi kopiuja MGK i blinka.
A Offspring po prawie 25 latach wziąl i nagral plyte jak Offspring 😂
Just like that.
Pop Punk to bardzo dziwny termin 😁 czy wokalistki popowe dające czadu też włączymy do tej kategorii muzycznej. Dla mnie te zespoły to po prostu melodyjne, energiczne granie na gitarach, perkusji czy bass do tego. Wszystkie te zespoły jakoś do mnie przemawiają, czuję się naładowany energią słuchając takiej muzyki. Dobra też na koncert do tańczenia pogo.
Offspring to dla mnie taki Kid Rock albo Godsmack punka. Szczerze, bez tam jakiegoś hejtu, bo też w liceum słuchałem, ale tak z perspektywy patrząc taka trochę Ameryka jak w tych komediach dla młodzieży, ford F150, tlenione włosy na cukier i jedziemy rwać laski w aucie z opuszczonymi oknami. Niby Blink to samo, ale Blink ma jakąś taką szczerość w sobie, a Offspring tak na siłę.
Coś w tym jest :)
i co powieszszssz o IDLES
Czytam recenzje nowej płyty Offspringa i się zastanawiam... czego oczekują recenzujący? Ostro i szybko źle, pop-punkowo - też źle. Może po prostu mają inny gust muzyczny? Taylor Swift? One Direction?
Za dużo odgrzewanego kotleta jak na mój gust. Choć i tak Offspring ma teraz lepszy czas niż choćby okolice “Days go by”. Na pewno to dobry moment żeby ich na żywo zobaczyć. Bo ostatni ich koncert jaki ich widziałem (a byłem na nich trzy razy) wyparłem z pamięci.
@@SylwesterPoleca 2015 czad festiwal Dębica - tamtego dnia powiedziałem sobie, że nigdy więcej nie idę na ich koncert. Niestety bilety na przyszłoroczny już kupiłem, choć wiem, że skończy się po 55 minutach...
Nietẹgi album, ale musieli go sybko zrobić bo Netflix robi film o zespole, wiẹc szykuje siẹ kolejne piẹć minut dla zespołu
Faktycznie, widziałem, że premiera serialu w marcu 2025
Rzeczywiście Truth for fiction to Recipe for hate. Prawie...
Cześć 😃
Pozdro :)
@@SylwesterPolecaczy 1 numer nie przypomina Ci You’re gonna go far kid z ich albumu RAFRAG z 2008 roku? :)
Dużo racji oczywiście. Nie wiem jednak czemu zatrzymałeś się na osmym kawałku, zostały już tylko 2 do omówienia, ale może nie było czego omawiać... Ja osobiście po Americanie też nie mam już większych oczekiwań, bo co można zrobić więcej... ale niech na każdej wydanej od tamtego czasu płycie znajdzie się jedna perełka i już warto się temu przysłuchać, na Supercharged dla mnie takim kawałkiem jest ostatni numer You can't get there from here.
Dzięki za komentarz 🙌 Końcówka tej płyty to jak na mój gust zapychacze. Wspomniany przez Ciebie numer nie jest zły, ale mnie nie porwał.
😆👍🏻💪🍺
Powinni im gitary pozabierać sami sobie pod górkę robią 😂
No nie przesadzajmy :)
punko polo , pop, ...o czym ty GADASZ ,🤣
Po prostu te plytę napisała AI, ma wszystkie cechy :)
Mogło tak być :)))
Pamiętam jak się zirytowałem, gdy po raz pierwszy przesłuchałem płytę "All Or Nothing" Pennywise (tę z Zolim na wokalu)... pomyślałem sobie - Kalifornia Kalifornią, ale żeby tak bezwstydnie i po całości pojechać kalką starego Offspinga? Po przesłuchaniu "Supercharged" dotarło do mnie, że teraźniejszy Offspring jadący kalkami siebie samych (i nie tylko) sprzed trzech dekad, jest zjawiskiem znacznie bardziej przykrym. Płyta niewarta głębokiego recenzowania, zwłaszcza, że w międzyczasie, w Kalafiornii zdążono już wydać znacznie bardziej słuchalne długograje (The Linda Lindas, Implants), a z Australii świeża płyta Amyl & The Sniffers.
The Offspring nie moja bajka...
Ten zespół mógłby przestać grać i chyba nikt, nie uroniłby łzy. Do "Ixnay..." byli świetni. "Americany" da się słuchać. Resztę lepiej pominąć milczeniem.
“Americana” to akurat moja ulubiona :)
Według mnie ten album to straszna bieda, oklepane do bólu patenty, ewidentne "zapożyczenia" od innych twórców, nieśmieszne żarty (jak ten z "ole"), brak energii, już nawet głos Dextera stał się jakiś drażniący. Myślałem, że to w dużej mierze kwestia wyeksploatowania samego gatunku, w którym porusza się zespół, no ale po przesłuchaniu znakomitej (wg mnie), pożegnalnej płyty Sum 41 z tego roku wydaje mi się, że to po prostu słabość The Offspring.
No tak, do nowego, pożegnalnego Sum 41 to Offspringowi dużo brakuje
Dla mnie najgorszy album wydany przez The Offspring
Nie znam jakoś mocno dyskografii zespołu ale mam podobne odczucie. Dosłownie jeden utwór wpadł mi w ucho. Szybko przesluchalem, szybko zapomnę....