No kurde bele, Panie Remigiuszu. Walczę ze sobą, żeby nie wycisnąć z tej klawiatury samych wulgaryzmów. Nie wiem w jakim wieku dokładnie jest Miszor, ale muszę odnieść się do tematu szkoły. Na Boga, 4-5h dziennie? I później na co zostaje mu energii? Gdzie jest czas na kreatywne myśli o pasji, na zabawy, robienie tego, co się lubi? Wychowałem się w domu, gdzie za to, że się nie uczyłem, dostawałem kary, w postaci zabrania kabla od komputera. I tak jak kochałem się uczyć choćby języka polskiego, a jeszcze bardziej pragnąłem spędzać na komputerze 8h dziennie, grając w gry, tak KARĘ dostawałem średnio raz, na dwa dni. Bo po lekcjach biegałem do lasu i rozpalałem ognisko, żeby zrobić CHRUPKI Z OGNISKA. Bo strugałem patyki całymi dniami, bo nie miałem hajsu na plastikowy karabin. Bo po całym dniu rysowania w szkole, wracałem do domu, i dawałem upust wenie na papierze A4, zamiast w zeszycie. Bo chodziłem po lekcjach na "randki" z dziewczynami, żeby sobie dawać buziaki w policzek po odprowadzeniu pod klatkę (taki ze mnie lovelas hehe) Bo kupowałem farby, i robiłem sobie koszulki. Bo czytałem książki, które interesowały mnie bardziej, które mnie zabierały do świata bajki, zamiast wzorów matematycznych. Bo czasami dostałem fangę w nos od silniejszego chłopaka, który próbował mnie zamknąć w szatni. Bo spotykałem się ze znajomymi, żeby całe dnie rysować mapy skarbów i wymyślać sobie NASZĄ KRAINĘ. Zachowanie naganne na koniec roku szkolnego miałem kilka razy, częściej nauczyciele wychowawcy litowali się, mimo że nigdy o to nie poprosiłem. Nie uważam, że jestem przez to "w plecy". Wręcz przeciwnie, uważam że to było najlepsze co mnie spotkało, że nie pozwoliłem zatrzeć w sobie wszystkich cech, które tworzą mnie jako człowieka, indywidualną jednostkę. Nie mam problemu z nauką, jeśli tylko świadomie wybiorę, żeby się uczyć - kiedy chcę, dostaję takie oceny, jakie sobie zażyczę. No, czasami zaliczę wpadkę i dostanę 4, zamiast zamierzanej 5. Jeśli się uczę, bo bez nauki jadę na trójkach. Przygody które przeżyłem, przeczytane książki i szczeniackie historie miłosne, sprawiły że jestem bardziej obeznany z życiem, niż większość moich rówieśników. Chciałbym na koniec przytoczyć dwie historie, odnoszące się do tego co napisałem. Dawno temu, Pani od polskiego, gdy miałem jakieś 9-10 lat, przyłapując mnie na "brojeniu", zapytała o coś - po mojej odpowiedzi spodziewałem się ochrzanu, a nie słów "Zobaczysz, będą z Ciebie ludzie". Dziś spędzam czas na niechodzeniu do szkoły zbyt często, poświęcam się pasji, i jestem na najlepszej drodze do tego, żeby się z niej utrzymywać. I jeszcze jedna historia. Już z okresu technikum. Pewnego razu podczas lekcji, jedna z nauczycielek rozpoczęła wykrzykiwany wywód jak to my się nie uczymy, jak nie chodzimy do szkoły, że niczego w życiu nie osiągniemy. Kolega, inteligentny, o otwartym umyśle, odpowiedział nietaktownie: "Wolę mieć dwóję z matmy, niż wkuwać dzień w dzień i być prawiczkiem" Matury nie zdał z palcem w nosie, ale zdał, i to dobrze. Zawsze byłem silny psychicznie, więc bycie pośmiewiskiem, czy tematem okropnych plotek w szkole mnie nie ruszało, ale musi mi Pan uwierzyć na słowo, że miny chłopaków, na których wszyscy się patrzyli, kiedy kolega rzucił tekstem o wkuwaniu i byciu prawiczkiem... można sobie wyobrazić. Podejrzewam, że czuli się skrępowani i zawstydzeni. No cóż. Miejmy nadzieję, że to nie zmierza w tym kierunku. Moja dziewczyna uczy się dużo i dobrze, bo jest ambitna, i nie jest broń Boże kujonką, i dobrze wiem, że będzie zarabiała duże pieniądze w przyszłości. Tylko, że ona jest zacięta, a nie otępiona. I nie ma, na Boga, 12 lat. Nawet ona, przyszła pani prokurator czy psycholog, była wtedy zajęta żuciem gumy, i odrzucaniem moich zalotnych zaproszeń na spacer :) Sam nie wiem jak to wszystko brzmi, mam ochotę kliknąć CTRL+A, DELETE, ale może w tej motaninie myśli, ktoś znajdzie coś wartego uwagi. Pozdrawiam serdecznie, życzę miłego dnia ^_^
Sąsiad Rocka do żony "ty widziałaś Barbara ten nowy sąsiad gada coś do kamery i stroji jakieś miny na ogrodzie.Trzeba go mieć na oku Barbara.Chociaż jak ide na zwiad to zawsze się ukłoni"
Szkoła to generalnie ciekawe zjawisko. Niby niezbędne, potrzebne, uczy i kilka innych pięknych zwrotów. Prawda jest taka, że edukacja zaczyna się w pracy i na studiach najlepiej łącząc obie formy kształcenia. Wtedy człowiek w pracy uczy się konkretów i na studiach rozwija się w wybranych kierunkach, więcej interesujących przedmiotów(no pomijając zapychacze ale to wiadomo, zawsze się jakiś trafi). A na obronienie Twojej tezy o tym, że przy tylu godzinach mniej się człowiek uczy, dam na moim przykładzie; w szkole miałem od cholery godzin i przedmiotów, z czego wynosiłem wiedzę tylko z kilku, średnia ocen nie przebijała się ponad 4, bo kilka olewałem (warto to zrobić :P). Teraz na studiach na semestr godzin w tygodniu nie mam więcej od 20 i wygląda to tak, że właśnie zgarnąłem stypendium, nie przez to że jest łatwiej, lecz przez to że jest konkretniej ;) Kończąc ten krótki wywód, edukacja "zasadnicza", która powinna otwierać młodego człowieka na wiedzę i poszerzać horyzonty, ale to tylko piękna teoria, prawda jest taka, że nauczyciele potrzebują godzin. Zatem nie przejmuj się ocenami syna, większość moich znajomych przeszła przez podobny proces i wyszła na tym podobnie jak i jak ;) Trzeba ten system oszukać i przejść do edukacji dopiero po zakończeniu edukacji (brawo dla wykształtowanego procesu edukacji, że tak to działa) ;) Pozdrawiam ;)
Noo, coś z tą szkołą jest. Jeszcze tak w 2002-2017 było nieźle nawet. Wstawałem sobie o 5 rano, żeby zrobić wszystko, ale popołudnie miałem wolne całe często. Dobrze mi szło, więc nawet jeśli się nie uczyłem to i tak coś umiałem. I tak od podstawówki do technikum. Teraz już skończyłem, ale mam kilku znajomych w średniej i nigdy nikt nie ma czasu nawet popisać bo codziennie mają sprawdziany i kartkówki i po kilka stron zadań z każdego przedmiotu. Nie wiem co z tą Polską :D
Uwielbiam "Porannego Rocka" kontynuuj bo zawsze to lapkuje w gore i wszystkie inne filmy też :D . Ale i tak i tak poranki mi sprzyjają kiedy cię obejrzę i lubię to co robisz . Te historie co mówisz są bardzo ciekawe, aż się przyjemnie ogląda. Mam nadzieję że to wszystko będzie się przedłużać. No i pozdrowienia
Pierwsza klasa liceum. Wracam, zaczynam odrabiać lekcje zazwyczaj od 15:30/16:00 i tak siedzę do (w najlepszych przypadkach) to 20:00, a a czasem nawet po północy... Urok profilu humanistycznego. Życzę Mikołajowi (jak i rodzicom!) dużo wytrwałości, będzie musiał spędzić jeszcze parę ładnych lat nad książkami! Pozdrawiam wszystkich czytających :)
Kurde Rock jak ja Cię lubię! ( bez podtekstów) sprawiasz dużo uśmiechu na twarzy. Ja właśnie w zeszły piątek podjąłem decyzję o odejściu z pracy po 7 latach. Decyzja nie łatwa ale przestałem lubić tą pracę i postanowiłem działać i znalazłem inną (mam nadzieję że lepsza) . Pozdrawiam i dzięki za twoje pozytywne Poranne Rocki
Nocna zmiana pozdrawia ranne ptaszki ;) Nawiązując do tematu #szkołaSSIE -> można to opisać krótkimi określeniami jak "wyścig szczurków", czy "równia pochyła w dół". 10 lat temu idąc do liceum widziało się, że wszystko szło już w podobną stronę, ale jak aktualnie słyszę rozmowy części rodziny mającej dzieci w wieku szkolnym to rzeczywiście ręce opadają.
w Łodzi jest szkoła, w której uczniowie nie dostają jedynek i działa ona wyśmienicie, gówniaki same chcą się uczyć i angażują się w różne projekty itd i tak powinno być wszędzie, bo złe oceny itp tylko demotywują młode osoby
Zgadzam się z tobą w sprawie tylu obowiązków w szkole. Przez to że tyle mamy tych zajęć nic się nie nauczymy na dłuższą metę, mam 39 godzin lekcji w tygodniu i to wygląda tak: wstaje rano niewyspany potem idę do szkoły na 7.30 i wychodzę o 14.50 po powrocie ze szkoły obiadek, a potem nauka i lekcje do godziny 22/23 znowu trochę czasu wolnego i tak teraz wygląda dzień uczniów. Wszyscy są niewyspani, niemożliwe jest się nauczyć czegoś na całe życie z powodu tylu obowiązków. A na spotkania ze znajomymi niema czasu chyba że w weekendy. Mam nadzieje że coś z tym zrobią bo według mnie szkoła tyloma zajęciami w tygodniu zniechęca do działania młodego człowieka. Pozdro
Dokladnie tak rock. Tyle pracy domowej zadaja i godzin zajec przez co zabijaja w dziecku chec rozwoju pozaszkolnego (szkola muzyczna i inne zajecia majace na celu rozwoj) moja 13 letnia siostra codziennie z jednej szkoly jezdzi do drugiej wraca o 18 -19 do domu i robi lekcje do 23 bo baba z matmy mysli ze wszystkie dzieciaki siedza na kurwie w domu i sie nudzą.
To ja tyle co miszor przy książkach to w 1 gimnazjum siedziałem, oczywiście później się ogarnąłem że można wszystko z neta spisywac :p Ja Ci mówię rock, jak chcesz iść z synem na basen, to wal tą naukę i idź na ten basen :D
"A później brak podstawowej wiedzy i jedynka będzie goniła jedynkę w kolejnych klasach." naprawdę, jedynki bo nie uczysz się w domu?? z samych lekcji nauczysz się tyle by zdawać sprawdziany i kartkówki na 3-4, do tego zadania domowe i na koniec z łatwością 3-4 na świadectwie
Co do słów na temat edukacji zgadzam się w zupełności. Teraz patrząc z perspektywy czasu to nie wiele się pamięta bo wszyatko było na zasadzie 3 razy z (zapisz, zapamiętaj, zapomnij). Natłok informacji w szkole, ilość kartkówek i sprawdzianów, osobne myślenie nauczycieli działające na zasadzie, że nie może zrobić sprawdzianu w tym miesiącu to zrobi właśnie kartkówkę (co nie tyczy się języków). Człowiek typowo zakówał, często odpuszczało się naukę z jednego przedmiotu bo inny był ważniejszy. A nauczyć się na 4 kartkówki, zrobić jakieś zadania czy prace na jeden dzień to poważnie jest sporo. Mózg się przegrzewa. Tyle że myślenie na zasadzie mnie to już nie dotyczy niczego nie zmieni bo inni będą tak mieli a musimy patrzeć na wszystko, na kraj, na ludzi jako jeden organizm :)
Najważniejsze jest nasze dobro i szczęście. Zarabianie dużych pieniędzy jest czymś, czym można się cieszyć, ale jeżeli odbywa się to kosztem naszego beznadziejnego poczucia psychicznego. Sam nie mam wielkiego doświadczenia w takich tematach, ale wiem, że po prostu nie warto. Myślę, że lepiej już nawet być ubogą, ale szczęśliwą osobą. Tak rozumiem szczęście, przez spełnienie i osiągnięcie wewnętrznej harmonii. Czasem jest to wybór między jednym a drugim złem. Cóż, trudno jest to oceniać, wszystko zależy od konkretnego przypadku. Druga poruszona przez Ciebie kwestia, szkoła. To jest prawda, że dzieciaki są obciążone, nie mają siły na przyswajanie sobie kolejnych dawek informacji, kują i zapominają, co powtarza się cyklicznie. Trudno jest przez to polubić coś, co wiąże się z obowiązkiem, którego wykonywanie jest nadmiernym obciążeniem. No i w końcu coś przyjemnego, czyli kino. Pisałem o tym na FB pod Twoim postem, ale napiszę i tutaj, mi również Thor bardzo się podobał. Jego walka z Hulkiem była świetna. Walka Heli z mieszkańcami Asgardu również widowiskowa, nie mówiąc już o tej z końca filmu, kiedy to Asgard został... no właśnie, kto oglądał, ten wie. W życiu nie dałbym się zaciągnąć na obejrzeniu takiego filmu z dubbingiem, no chyba że miałbym go obejrzeć kolejny raz, albo... miałbym syna :D
Masz całkowitą rację, mówiąc o systemie, jakim jest szkoła. Jestem studentką ostatniego roku filologii polskiej na specjalności nauczycielskiej i przyznam szczerze, że od szkoły mam zamiar trzymać się jak najdalej. Poznałam troszkę świat od strony nauczyciela i oni też mają dość tego systemu. Szkoda mi tych dzieciaków. Pierze się im mózg w szkole i poza nią zadawanymi pracami. To jest chore, że dziecko nie ma czasu na realizację własnych pasji, a co ważniejsze - odnalezienie ich. W moim życiu tego zabrakło i ciągle nie wiem, co chcę robić, kim być, jaki zawód wykonywać. To, że studiuję dany kierunek to kwestia przypadku. Także Rock, jak masz możliwość, zainteresuj się prywatnym nauczaniem dla swojego synka. To mu zapewni o wiele lepsze życie, niż to narzucane przez szkołę.
Rock! Jesteś strasznie przesympatycznym gościem i do tego inteligentnym. Staram się oglądać twoje vlogi i inne serie jak tylko mi na to czas pozwoli. Kurcze pieczone! Poruszasz bardzo ciekawe tematy i za każdym razem miło się słucha twoich przemyśleń i opowiastek. Twój kanał i twórczość to dla mnie odskocznia od szarości tego świata. Jak dobrze, że są jeszcze tacy pozytywni goście jak Ty na tym świecie. Nie rezygnuj nigdy z tego co robisz bo robisz to wyśmienicie. Pozdrawiam :)
Co do zbyt dużej ilości zajęć zgadzam się w 100%. Sam chodziłem do ogólnokształcącej szkoły muzycznej. W gimnazjum przez 4 dni w tygodniu zajęcia od 8 do 8 więc nic dziwnego, że do liceum poszło zaledwie 9 z 22 osób. Nie przez brak talentu ale przez brak motywacji, brak czasu dla siebie. Od technikum muzykę traktowałem jako hobby, teraz zacząłem drugi kierunek związany z muzyką. I tu jest problem we wczesnej edukacji - dziecko i rodzice tak naprawdę nie wiedzą w jakim kierunku dziecko powinno się rozwijać. I nieprawdą jest to, że jeśli predyspozycje zawodowe pokrywają się z tym co lubimy to człowiek jest szczęśliwy. Ale prawda taka, że jak coś wkurwia to się to omija :)
Szkoły w dzisiejszych czasach - to tylko takie "małe" przygotowanie do późniejszej pracy w KorpoFABRYCE. 40h lekcji tygodniowo, to jak w pracy w dni robocze. Prace domowe to przystosowanie do nadgodzin i zapierniczania za innych. Większość nauczycieli/lek to jak brygadziści i kierownicy co rozkazują, a sami nic od Siebie nie dają. Możemy doszukać jeszcze więcej zależności i podobieństw (ale to już zostawiam dla was). Normalną sprawą jest, że nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Ja najwyraźniej miałem szczęście, bo zazwyczaj trafiałem na nauczycieli/lki, którzy podchodzili do nauczania z ciekawym podejściem i pomysłem, aby nas zainteresować. Zdarzały się też często lekcje, które wykraczały poza ramy nauki. Przeważnie były to rozmowy z luźnym podejściem do wielu sytuacji i tematów "na czasie". Poniekąd. Dla wszystkich co się aktualnie uczą mała rada, jaką często dostawałem od moich bliskich - "Nauczyłeś się liczyć? Licz na Siebie." Niby banał młodości a z wiekiem tak bardzo nabiera znaczenia. Pozdrawiam!
Aktualny rozwój wszystkich dziedzin jest tak wielki, że już w podstawówce powinno następować ukierunkowanie na to co lubi badź interesuje dzieci. Cytując wykładowce z konstrukcji maszyn "Ja w latach 80. miałem 8 godzin ćwiczeń, 10 godzin wykładów i 6 godzin projektów z tego przedmiotu, brakowało mi czasu aby wszystko zrozumieć, wy macie dwie godziny projektów i dwie godziny wykładów tygodniowo a dziedzina się rozrasta."
Panie Remigiuszu... W "naszych czasach" - nikt tak dokładnie nie wyliczał pociechom czasu nauki... chyba wreszcie przyszły czasy, że można powalczyć w tym temacie... szacun... P.S.Przy takim podejściu rodzica dużo szybciej bym przeszedł GTA...
Hmm... Dobre przemyślenia przyznam. Jeszcze jak masz jedną szkołę to jest do przeżycia. Jazda jest dopiero jak na dodatkowe zajęcia chodzisz. Życzę powodzenia synowi, i tobie
Rock jak ja byłem w 4 klasie, a było to niedawno gdyż mam 20 lat, to ci powiem, że na nauce to ja spędzałem maks godzinę dziennie. A o nauce z rodzicem nie było mowy. Teraz jest ten moment, kiedy twój syn uczy się samodzielności. Może daj mu samemu się uczyć, sprawdzaj mu wyniki jego pracy na koniec jeżeli poprosi. Może problem leży po stronie efektywności tej nauki w domu. Bo tak jak mówisz, tyle czasu na nauce w jego wieku to koniec. Teraz jestem na politechnice i tyle się nie uczę co twój syn! Mam nadzieje, że te 4 godziny dziennie to tylko raz czy dwa tak wyszło, a nie jest codzienność. Pozdrawiam cię Rocky c:
Co do systemu aktualnego, to głównie jest to problem nauczycieli. Nie wiem czemu robią, to, co robią, ale widać, że oni nie mają tych dzieciaków czego nauczyć, skoro cały czas muszą "weryfikować" ich wiedzę. Już wcześniej zauważyłem, że nauczyciele nie mają pomysłu na nauczanie i tacy nie powinni uczyć w żadnym wypadku, bo to nie są nauczyciele, tylko producenci zbędnej makulatury. W swoim życiu dotychczasowym trafiłem na kilku naprawdę świetnych nauczycieli, którzy nie musieli robić co chwilę kartkówek, ale uczyli z pasją i było to widać. Wiedza sama wchodziła wtedy do głowy, a moja klasa, która należała do "tych najgorszych", siedziała cicho, jak mysz pod miotłą, a najgorsze łobuzy lampiły się w nauczyciela z opadniętymi szczękami i słuchały tego, co mówił. Oczywiście nie na każdej lekcji tak było, ale był względny spokój. Co do nauki samej, to szkoda młodego, naprawdę. Nie wiem, jak on, ale ja sam, nie odczuwałem potrzeby nauki, praktycznie do końca liceum nie musiałem uczyć się na poważnie, bo wiele wiedzy pozostawało mi w pamięci po samych lekcjach. Jeśli teraz natłok jest za duży, to potrzeba zmienić osoby, które tą wiedzę przekazują, bo najprawdopodobniej robią to w zły sposób.
To nie jest wina nauczycieli, tylko wykładowców akademickich. Czemu o nich nie mówimy i zdejmujemy ich z celownika? Dodatkowo należy pamiętać o systemie nauczania, odgórnym. I nie mówię tutaj o nagłej zmianie, którą wprowadzili aktualni rządzący. Uczniów uczy się myśleć w ramach kwadracika, który nauczyciel ma mu obowiązek wyciąć. Nauka w liceum to nauka pod maturę, a nie przyswajanie jakiejkolwiek sensownej wiedzy. Nauczyciele muszą się wyrobić z terminami, by zdążyć z materiałem, byle tylko wyrobić się przed egzaminem na zakończenie danego etapu nauczania. Bez sensu. Nauczycieli nie szkolą nauczyciele, lecz kasta wykładowców. Nazywam to brutalnie i bez szacunku, bo ci ludzie uznają się (oraz są uznawani) za elitę intelektualną. Nie robią absolutnie nic, by poprawiać poziom wykształcenia. Nowy nauczyciel z dużym potencjałem oraz umiejętnościami to nie wynik ich pracy, lecz zaangażowania osoby. Daleko szukać. Wystarczy przyjrzeć się przeciętnemu, nowemu magistrowi na państwowej uczelni. Jeśli świeży magister uważa, że przez kolokwia student się uczy, to nie ma najmniejszego pojęcia o zdobywaniu wiedzy. Znowu - szkolili go wykładowcy. Jak nauczycieli. Nauczyciele nie mają wyobraźni, są tłamszeni, nowych się nie uczy, a do tego środowisko to jest jednym z najbardziej podzielonych środowisk w naszym państwie. Proste porównanie do lekarzy - jeśli jakiś lekarz zrobi coś nie tak, to inny mu nie napluje w twarz publicznie. Choćby się nie lubili, to wizerunku sobie psuć nie będą. Nauczyciele? Tak. Kto zarządza szkołami? Ktokolwiek. Mówi się, że osoba będąca dyrektorem, musi spełnić wymagania. A potem wybierana jest przez urząd, który o posadzie dyrektora szkoły, wie tyle, co nic. Już tyle się nasłuchałem o złych dyrektorach, którzy nie nadają się do pracy... brak słów na to. Nie bronię nauczycieli, bo jestem zwolennikiem podejścia, że sami również się kształcimy. Zwłaszcza, że dzisiaj nawet internet zapewnia nam możliwości rozwoju, zdobywania wiedzy w dziedzinie edukacji, efektywnego dzielenia się oraz przyswajania wiedzy. Niemniej nadal - kto uczy przyszłych nauczycieli i dlaczego tak słabo? Kolejna kwestia, niech sobie kij z tylnej części ciała wyjmą osoby, które uznają, że przy tych 40h zajęć w tygodniu, zadawanie zadań domowych to doskonały pomysł. Uczeń nosi do szkoły cegły, a nie plecak, jest przemęczony nadmiarem informacji, a potem wraca do domu i chwili dla siebie nie ma, bo zadania domowe. "Bo utrwalają wiedzę". Serio? A waszą kiedykolwiek utrwaliły? Tak szczerze? Odpowiedzcie sobie na pytanie, ile pamiętacie, dzięki zadaniom domowym. Dzisiaj, nawet po wielu latach od zakończenia nauki w szkole. Bo jeśli nie pamiętacie, to wiedzy nie utrwaliły. Po prostu zastosowaliście zasadę "ZZZ - zakuj, zdaj, zapomnij". Nawet kwestia samych testów, aż wspomnienia wróciły, gdy Rock powiedział o zamianie sprawdzianu na kartkówkę, bo terminów brak. Rock, nagraj filmik, jak idziesz do tej nauczycielki, łapiesz ją za włosy i wystawiasz za okno. Jak nie odwoła, to puść, jak odwoła, to odstaw w sali. Poziom testów jest tak niski, jak w średniowieczu albo i dalej. Jak można ocenić czyjąś wiedzę na podstawie wyrywkowych pytań? Nawet studiując na uczelni, na wszystkie testy, egzaminy i kolokwia - sporadycznie spotykam się z testami, które sprawdzają całość wiedzy. Ocenę - uczeń otrzymuje za CAŁOŚĆ przedmiotu, na podstawie wyrywkowej wiedzy. Serio? Potem należy zadać sobie pytanie, czy wiedza pozostała oraz czy uczeń ją zrozumiał. Jest mało nauczycieli/wykładowców, którzy aspirują do tego, by ich "podopieczni" rozumieli materiał, a nie tylko wykuli. Tak samo powinno być w szkole. Uczeń ma rozumieć, a nie wykuć na blachę. Bo to, co zrozumiemy, pamiętamy. Potrafimy odświeżyć sobie tą informację po latach, wiedząc gdzie ją odnaleźć, a nawet uaktualnić zasób wiedzy np. o nowe odkrycia naukowe. Tutaj rodzi się kolejny problem systemu nauczania. Uczmy młodzież, żeby odnajdywali informacje w książce podanej im na tacy. A potem wyślijmy ich na studia, by informacji szukali na własną rękę. Mimo, że do tej pory praktycznie tego nie robili. Trochę bez sensu. Na poziomie szkolnym powinno się do tego przygotowywać. I znowu - wykładowcy uniwersyteccy, a nie nauczyciele. Oni są "elitą", szkolą nauczycieli i stoją najbliżej polityków. Może by więc ruszyli swoje złote cztery litery i zrobili co trzeba? Przyłożyli się do pracy, by kolejne grona nauczycieli przychodziły do nas coraz lepsze?
Radzę Ci jednak poczytać więcej. Przez kolokwia student uczy się bardzo dużo. Nawet jeśli te kolokwia oblewa. Jak ktoś nie chce zdobywać wiedzy i sprawdzać jej potem na kolokwiach to niech odpuści sobie studia. Masz się uczyć samemu, a wykładowca/ćwiczeniowiec ma tę wiedzę uporządkować i poprawić ewentualne błędy. Oni nie uczą, wskazują drogę i uczyć masz się TY. Problem jest w tym, że nikt nie uczy dzieci się uczyć. Jak szybko przyswajać wiedzę i robić to skutecznie. To jest ten problem. Powinni także zaciekawić tematem, ale uczyć to się powinniśmy my. Nie liczmy, że ktoś bez naszego wysiłku nam włoży coś do głowy...
Nie zgodzę się z tym, że można się uczyć, przez kolokwia. Znaczy w założeniu tak, sprawdzian, kartkówka, kolokwium, test, jak tego nie nazwiemy - może pomóc wiedzę utrwalić. O ile jest prawidłowo skonstruowany. W innym wypadku - to tylko marna kartka papieru, która nie wnosi niczego, poza reprezentacją prowadzącego do jego "słusznej oceny". Wykładowca nie jest od wskazywania drogi, tylko od uczenia. Wskazywanie drogi jest jego elementem. Ich praca nie różni się w niczym, od pracy nauczycieli w szkole. Zlecają literaturę, pomagają to uporządkować na zajęciach. Tak samo, jak nauczyciel w szkole - nie nauczy nikogo, kto nauczyć się nie chce. Więc tak, student/uczeń uczy się samodzielnie, jednak nauczyciel/wykładowca ma w tym procesie brać czynny, a nie bierny udział. W drugim wypadku, mowa po prostu o darmozjadzie na stanowisku. I na końcu zgodzę się z Tobą w stu procentach. Nie ma prostszego sposobu na sprawienie, by ktoś się czegoś nauczył, niż zainteresowanie tej osoby tematem. Odłóżmy na bok nieuków, którzy bronią się przed wiedza jak mogą, a zostawmy ludzi, którzy realnie chcą się uczyć. Każdy przedmiot, od nauk humanistycznych, przed ścisłe, po nauki społeczne - może być poprowadzony, jak "zapychacz" oraz dający realną wiedzę na temat otaczającego świata. Niemniej znowu, w dużej mierze zależy to od prowadzącego.
Jedynie co można powiedzieć to, że publikuje o 5:30. Mało kto zdaje sobie sprawę jak bardzo czasochłonny jest montaż xd, ale who cares o której nagrywa ważne, że są przemyślane choć pewnie zdarza się improwizować.
Ja bym poradził temu 25-letniemu inżynierowi, aby nie porzucał pracy chyba że ma oszczędności. Zawsze też można myśleć co robić dalej. Po pracy, albo w jej trakcie. Ja tak robiłem pracując w Holandii. Są też różne możliwości, jeżeli masz dobrze płatną pracę to możesz inwestować, by później z czasem nie musieć pracować... kontakt
Bez przesady, nie mówię, że polskie szkoły sa ok, ale mam 18 lat więc w podbaziw byłem 6 lat temu i pamietam, ze w klasach1-3 w ogole sie w domu nie uczylem tylko uwazalem na lekcjach i mialem zawsze nagrodę (taki czerwony pasek, tylko ze w 1-3), a moja podstawowoka byla najlepsza w moim mieście czyli łodzi.
Co do poziomu kształcenia młodych ludzi w obecnych czasach to zgadzam się z Tobą w stu procentach, ilość materiału do przerobienia a możliwość młodego umysłu nijak nie są obecnie do pogodzenia... Taki system generuje już na starcie zmęczone i wypalone jednostki.
Remik w Warszawie powstal pewien eksperyment w jednej z podstawowek. Został bardzo dobrze przyjety przez rodziców, media - nie ma jeszcze informacji od Ministerstwa, choc tu nie wróże nic dobrego. To system delikatnie zgapiony od wychwalanego na swiecie systemu fińskiego. Byc może powstaje coś podobnego we Wrocławiu. Tutaj link do artykułu: dobrewiadomosci.net.pl/19741-pierwsza-polsce-szkola-bez-zadan-domowych-efekty-sa-zaskakujace/
Ja mam codziennie 7-8 lekcji co tydzień 2-3 sprawdziany bo więcej być nie może a jeszcze kartkówki a z jedną nauczycielka mieliśmy delikatna spine SIÓDMA KLASA
Akurat trafiło mi się, że praca (mimo ze wykonywana wspólnie z ojcem) sprawia mi dużo frajdy.... :) PS: namówiłeś mnie na Thora! Może zabiorę kogoś młodszego ze sobą niech się wybawi
Ja w 2 klasie liceum ze wzgledu na duza ilosc godzin jezykow obcych bodajrze we wtorki musialem sie sam dogadac z nauczycielem od informatyki ze w tym samym czasie mam lekcje angielskiego bo moja wychowawczyni nie dala rady inaczej ulozyc planu i mialem dwie lekcje w tym samym czasie. Ale za to po lekcjach z tym samym nauczycielem zostawalismy na "kolko" informatyczne na ktorym wszyscy gralismy w Starcrafta :D
Rock to prawda jestem w 3 gim i mamy pełno sprawdzianów, kartkówek itp. Nie widzie sensu by się na wszystko uczyć więc z tego z czym wiążę przyszłość uczę się na 5/6 a z reszty 4.
Horror z tymi lekcjami w podstawówce... sam pamiętam, jak odrabianie lekcji po 5 godzin dziennie pogarszało moje relacje z rodzicami..., a i tak tylko z historii pamiętam, bo historię lubię, z reszty przedmiotów nic kompletnie.
Wszystkiemu są winni rodzice. To parcie na świadectwa z paskiem, najlepsze wyniki itp. Więcej luzu w tym wszystkim. Jak by młody się przykładał dokładniej z tego co go interesuje a resztę jechał na dwójach czy trójach byle by zdać to by miał więcej czasu :)
Ja w liceum miałam zajęcia od 7 do 16, a jak miałam jeszcze coś dodatkowego to byłam w szkole do 21, i szczerze to już nic nie pamiętam heheh takie nauczanie w Polsce 😂👍
No kurde bele, Panie Remigiuszu. Walczę ze sobą, żeby nie wycisnąć z tej klawiatury samych wulgaryzmów.
Nie wiem w jakim wieku dokładnie jest Miszor, ale muszę odnieść się do tematu szkoły.
Na Boga, 4-5h dziennie? I później na co zostaje mu energii? Gdzie jest czas na kreatywne myśli o pasji, na zabawy, robienie tego, co się lubi? Wychowałem się w domu, gdzie za to, że się nie uczyłem, dostawałem kary, w postaci zabrania kabla od komputera.
I tak jak kochałem się uczyć choćby języka polskiego, a jeszcze bardziej pragnąłem spędzać na komputerze 8h dziennie, grając w gry, tak KARĘ dostawałem średnio raz, na dwa dni.
Bo po lekcjach biegałem do lasu i rozpalałem ognisko, żeby zrobić CHRUPKI Z OGNISKA.
Bo strugałem patyki całymi dniami, bo nie miałem hajsu na plastikowy karabin.
Bo po całym dniu rysowania w szkole, wracałem do domu, i dawałem upust wenie na papierze A4, zamiast w zeszycie.
Bo chodziłem po lekcjach na "randki" z dziewczynami, żeby sobie dawać buziaki w policzek po odprowadzeniu pod klatkę
(taki ze mnie lovelas hehe)
Bo kupowałem farby, i robiłem sobie koszulki.
Bo czytałem książki, które interesowały mnie bardziej, które mnie zabierały do świata bajki, zamiast wzorów matematycznych.
Bo czasami dostałem fangę w nos od silniejszego chłopaka, który próbował mnie zamknąć w szatni.
Bo spotykałem się ze znajomymi, żeby całe dnie rysować mapy skarbów i wymyślać sobie NASZĄ KRAINĘ.
Zachowanie naganne na koniec roku szkolnego miałem kilka razy, częściej nauczyciele wychowawcy litowali się, mimo że nigdy o to nie poprosiłem. Nie uważam, że jestem przez to "w plecy". Wręcz przeciwnie, uważam że to było najlepsze co mnie spotkało, że nie pozwoliłem zatrzeć w sobie wszystkich cech, które tworzą mnie jako człowieka, indywidualną jednostkę.
Nie mam problemu z nauką, jeśli tylko świadomie wybiorę, żeby się uczyć - kiedy chcę, dostaję takie oceny, jakie sobie zażyczę. No, czasami zaliczę wpadkę i dostanę 4, zamiast zamierzanej 5. Jeśli się uczę, bo bez nauki jadę na trójkach.
Przygody które przeżyłem, przeczytane książki i szczeniackie historie miłosne, sprawiły że jestem bardziej obeznany z życiem, niż większość moich rówieśników.
Chciałbym na koniec przytoczyć dwie historie, odnoszące się do tego co napisałem.
Dawno temu, Pani od polskiego, gdy miałem jakieś 9-10 lat, przyłapując mnie na "brojeniu", zapytała o coś -
po mojej odpowiedzi spodziewałem się ochrzanu, a nie słów "Zobaczysz, będą z Ciebie ludzie". Dziś spędzam czas na niechodzeniu do szkoły zbyt często, poświęcam się pasji, i jestem na najlepszej drodze do tego, żeby się z niej utrzymywać.
I jeszcze jedna historia. Już z okresu technikum.
Pewnego razu podczas lekcji, jedna z nauczycielek rozpoczęła wykrzykiwany wywód jak to my się nie uczymy, jak nie chodzimy do szkoły, że niczego w życiu nie osiągniemy.
Kolega, inteligentny, o otwartym umyśle, odpowiedział nietaktownie:
"Wolę mieć dwóję z matmy, niż wkuwać dzień w dzień i być prawiczkiem"
Matury nie zdał z palcem w nosie, ale zdał, i to dobrze.
Zawsze byłem silny psychicznie, więc bycie pośmiewiskiem, czy tematem okropnych plotek w szkole mnie nie ruszało, ale musi mi Pan uwierzyć na słowo, że miny chłopaków, na których wszyscy się patrzyli, kiedy kolega rzucił tekstem o wkuwaniu i byciu prawiczkiem... można sobie wyobrazić. Podejrzewam, że czuli się skrępowani i zawstydzeni.
No cóż. Miejmy nadzieję, że to nie zmierza w tym kierunku. Moja dziewczyna uczy się dużo i dobrze, bo jest ambitna, i nie jest broń Boże kujonką, i dobrze wiem, że będzie zarabiała duże pieniądze w przyszłości. Tylko, że ona jest zacięta, a nie otępiona. I nie ma, na Boga, 12 lat. Nawet ona, przyszła pani prokurator czy psycholog, była wtedy zajęta żuciem gumy, i odrzucaniem moich zalotnych zaproszeń na spacer :)
Sam nie wiem jak to wszystko brzmi, mam ochotę kliknąć CTRL+A, DELETE, ale może w tej motaninie myśli, ktoś znajdzie coś wartego uwagi. Pozdrawiam serdecznie, życzę miłego dnia ^_^
dobrze, ze nie doszlo do tego CTRL+A, DELETE ;)
Przyjemnie sie czytalo i masz duzo racji
Tak bardzo prawda
Madness Haze Dłuższego się nie dało?
Sąsiad Rocka do żony "ty widziałaś Barbara ten nowy sąsiad gada coś do kamery i stroji jakieś miny na ogrodzie.Trzeba go mieć na oku Barbara.Chociaż jak ide na zwiad to zawsze się ukłoni"
Spodobało mi się to jak opisałeś system szkolny. Mnie to już nie dotyczy ale zgadzam się z tobą w 100%.
Dobra obejrzałem Rocka to czas iść spać
No , no :D
Spartiatix pozdrowienia Sparta
Sparta ty tu ?! :D
Spartiatix Oglądasz Rock`a a sam nic nie nagrywasz :D
dupni se lolka i nagraj żydamera na pbe z nowymi runkami ty
Świetnie jest obejrzeć i posłuchać na dobry początek dnia...Pozdrawiam i życzę miłego dnia ;)
Szkoła to generalnie ciekawe zjawisko. Niby niezbędne, potrzebne, uczy i kilka innych pięknych zwrotów. Prawda jest taka, że edukacja zaczyna się w pracy i na studiach najlepiej łącząc obie formy kształcenia. Wtedy człowiek w pracy uczy się konkretów i na studiach rozwija się w wybranych kierunkach, więcej interesujących przedmiotów(no pomijając zapychacze ale to wiadomo, zawsze się jakiś trafi).
A na obronienie Twojej tezy o tym, że przy tylu godzinach mniej się człowiek uczy, dam na moim przykładzie; w szkole miałem od cholery godzin i przedmiotów, z czego wynosiłem wiedzę tylko z kilku, średnia ocen nie przebijała się ponad 4, bo kilka olewałem (warto to zrobić :P). Teraz na studiach na semestr godzin w tygodniu nie mam więcej od 20 i wygląda to tak, że właśnie zgarnąłem stypendium, nie przez to że jest łatwiej, lecz przez to że jest konkretniej ;)
Kończąc ten krótki wywód, edukacja "zasadnicza", która powinna otwierać młodego człowieka na wiedzę i poszerzać horyzonty, ale to tylko piękna teoria, prawda jest taka, że nauczyciele potrzebują godzin. Zatem nie przejmuj się ocenami syna, większość moich znajomych przeszła przez podobny proces i wyszła na tym podobnie jak i jak ;) Trzeba ten system oszukać i przejść do edukacji dopiero po zakończeniu edukacji (brawo dla wykształtowanego procesu edukacji, że tak to działa) ;)
Pozdrawiam ;)
Noo, coś z tą szkołą jest. Jeszcze tak w 2002-2017 było nieźle nawet. Wstawałem sobie o 5 rano, żeby zrobić wszystko, ale popołudnie miałem wolne całe często. Dobrze mi szło, więc nawet jeśli się nie uczyłem to i tak coś umiałem. I tak od podstawówki do technikum. Teraz już skończyłem, ale mam kilku znajomych w średniej i nigdy nikt nie ma czasu nawet popisać bo codziennie mają sprawdziany i kartkówki i po kilka stron zadań z każdego przedmiotu. Nie wiem co z tą Polską :D
Patryk O Aż mi przypomniałeś mój ogólniak ;-)
Jak mi brakowało tego porannego rocka ☺
Uwielbiam "Porannego Rocka" kontynuuj bo zawsze to lapkuje w gore i wszystkie inne filmy też :D . Ale i tak i tak poranki mi sprzyjają kiedy cię obejrzę i lubię to co robisz . Te historie co mówisz są bardzo ciekawe, aż się przyjemnie ogląda. Mam nadzieję że to wszystko będzie się przedłużać.
No i pozdrowienia
Nic tak nie poprawia humoru jak uśmiech rock o poranku.
Panie Rocku proszę to powiedzieć moim wykładowcom! Święta prawda!
Jak ja uwielbiam aracać do tych vlogów
Osobiście film widziałem z napisami więc dzięki za porównanie :)
Jak zawsze dobry poranek z Rockiem w pracy :)
Pierwszy raz oglądam Porannego Rocka o poranku, fajne to :)
U nas genialni nauczyciele wymyślili robienie sprawdzianów pod nazwą kartkówka. Czym się różni? Tylko tym,że nie da się poprawić.
Pierwsza klasa liceum. Wracam, zaczynam odrabiać lekcje zazwyczaj od 15:30/16:00 i tak siedzę do (w najlepszych przypadkach) to 20:00, a a czasem nawet po północy... Urok profilu humanistycznego. Życzę Mikołajowi (jak i rodzicom!) dużo wytrwałości, będzie musiał spędzić jeszcze parę ładnych lat nad książkami! Pozdrawiam wszystkich czytających :)
Super vlog. Dzięki Rock.
Już tęsknie za wiosną.
Kurde Rock jak ja Cię lubię! ( bez podtekstów) sprawiasz dużo uśmiechu na twarzy. Ja właśnie w zeszły piątek podjąłem decyzję o odejściu z pracy po 7 latach. Decyzja nie łatwa ale przestałem lubić tą pracę i postanowiłem działać i znalazłem inną (mam nadzieję że lepsza) . Pozdrawiam i dzięki za twoje pozytywne Poranne Rocki
Nocna zmiana pozdrawia ranne ptaszki ;)
Nawiązując do tematu #szkołaSSIE -> można to opisać krótkimi określeniami jak "wyścig szczurków", czy "równia pochyła w dół".
10 lat temu idąc do liceum widziało się, że wszystko szło już w podobną stronę, ale jak aktualnie słyszę rozmowy części rodziny mającej dzieci w wieku szkolnym to rzeczywiście ręce opadają.
w Łodzi jest szkoła, w której uczniowie nie dostają jedynek i działa ona wyśmienicie, gówniaki same chcą się uczyć i angażują się w różne projekty itd i tak powinno być wszędzie, bo złe oceny itp tylko demotywują młode osoby
to chyba szkola dla upośledzonych
jak to zle oceny demotywuja. U mnie nauczyciel mówi że wpisze mi jeden to wezmę się do nauki
Nie ma nic lepszego rano niż poranny rock i kawa...
Rock z rana i od razu dzień jest pogodniejszy :)
U mnie było 30-pare godzin + z tymi kartkówkami zamiast sprawdzianami jest od długiego czasu. Jestem z rocznika 96, a już wtedy był młyn.
Zgadzam się z tobą w sprawie tylu obowiązków w szkole. Przez to że tyle mamy tych zajęć nic się nie nauczymy na dłuższą metę, mam 39 godzin lekcji w tygodniu i to wygląda tak: wstaje rano niewyspany potem idę do szkoły na 7.30 i wychodzę o 14.50 po powrocie ze szkoły obiadek, a potem nauka i lekcje do godziny 22/23 znowu trochę czasu wolnego i tak teraz wygląda dzień uczniów. Wszyscy są niewyspani, niemożliwe jest się nauczyć czegoś na całe życie z powodu tylu obowiązków. A na spotkania ze znajomymi niema czasu chyba że w weekendy. Mam nadzieje że coś z tym zrobią bo według mnie szkoła tyloma zajęciami w tygodniu zniechęca do działania młodego człowieka. Pozdro
Dokladnie tak rock. Tyle pracy domowej zadaja i godzin zajec przez co zabijaja w dziecku chec rozwoju pozaszkolnego (szkola muzyczna i inne zajecia majace na celu rozwoj) moja 13 letnia siostra codziennie z jednej szkoly jezdzi do drugiej wraca o 18 -19 do domu i robi lekcje do 23 bo baba z matmy mysli ze wszystkie dzieciaki siedza na kurwie w domu i sie nudzą.
Rock obejrzany a teraz czas zacząć kolejny dzień 😀
'naucz się i zapomnij' to idealne podsumowanie tego co się teraz dzieje w szkołach ;(
Pamiętam Rock jak kiedyś tak robiłeś, że specjalnie wstawałeś rano i kręciłeś Porannego Rocka :D
To ja tyle co miszor przy książkach to w 1 gimnazjum siedziałem, oczywiście później się ogarnąłem że można wszystko z neta spisywac :p Ja Ci mówię rock, jak chcesz iść z synem na basen, to wal tą naukę i idź na ten basen :D
A na sprawdzianie nic sie nie wie...
"A później brak podstawowej wiedzy i jedynka będzie goniła jedynkę w kolejnych klasach." naprawdę, jedynki bo nie uczysz się w domu?? z samych lekcji nauczysz się tyle by zdawać sprawdziany i kartkówki na 3-4, do tego zadania domowe i na koniec z łatwością 3-4 na świadectwie
4/5 godzin?Tyle to ja spędziłem na uczeniu sie przez 1 rok gim. W domu.
chodzi o oceny
wychodzi na to ze miszor nie slucha na lekcji, więc musi się uczyc w domu
Podziwiam, że chciało co się wstać tak wcześnie i to nagrać, dobrze się ogląda
Co do słów na temat edukacji zgadzam się w zupełności. Teraz patrząc z perspektywy czasu to nie wiele się pamięta bo wszyatko było na zasadzie 3 razy z (zapisz, zapamiętaj, zapomnij). Natłok informacji w szkole, ilość kartkówek i sprawdzianów, osobne myślenie nauczycieli działające na zasadzie, że nie może zrobić sprawdzianu w tym miesiącu to zrobi właśnie kartkówkę (co nie tyczy się języków). Człowiek typowo zakówał, często odpuszczało się naukę z jednego przedmiotu bo inny był ważniejszy. A nauczyć się na 4 kartkówki, zrobić jakieś zadania czy prace na jeden dzień to poważnie jest sporo. Mózg się przegrzewa.
Tyle że myślenie na zasadzie mnie to już nie dotyczy niczego nie zmieni bo inni będą tak mieli a musimy patrzeć na wszystko, na kraj, na ludzi jako jeden organizm :)
pozdrawiam wszystkich ktorzy ida dzis do pracy/szkoly bo ja... siedzialem do 5 rano i nie ide do roboty XD "wyjebane jajca"
Sebuš LordDemeg ja siedzę o kurwa już 6:08 dobra wyjebane do szkoły nie idę
A ja mam wolne dzisiaj i jutro XD
+Piesełov a ja w czwartek i piątek xd
Sebuš LordDemeg. No to miłego dnia :D
Ja idę spać o 23 żeby pospać te 10h, chociaż cały tydzień wolny :)
Selfiki mnie rozwaliły haha tak trzymaj rock ! :D
Cześć ;)!
Świetny vlog, jak zwykle.
Czekam na Assasina!
Nie ma nic piękniejszego niż uśmiech Remigiusza :-)
Dzięki Rockie za poprawe humoru z rana :D
Pierwszy raz oglądam porannego rocka rano XD
Najważniejsze jest nasze dobro i szczęście. Zarabianie dużych pieniędzy jest czymś, czym można się cieszyć, ale jeżeli odbywa się to kosztem naszego beznadziejnego poczucia psychicznego. Sam nie mam wielkiego doświadczenia w takich tematach, ale wiem, że po prostu nie warto. Myślę, że lepiej już nawet być ubogą, ale szczęśliwą osobą. Tak rozumiem szczęście, przez spełnienie i osiągnięcie wewnętrznej harmonii. Czasem jest to wybór między jednym a drugim złem. Cóż, trudno jest to oceniać, wszystko zależy od konkretnego przypadku. Druga poruszona przez Ciebie kwestia, szkoła. To jest prawda, że dzieciaki są obciążone, nie mają siły na przyswajanie sobie kolejnych dawek informacji, kują i zapominają, co powtarza się cyklicznie. Trudno jest przez to polubić coś, co wiąże się z obowiązkiem, którego wykonywanie jest nadmiernym obciążeniem. No i w końcu coś przyjemnego, czyli kino. Pisałem o tym na FB pod Twoim postem, ale napiszę i tutaj, mi również Thor bardzo się podobał. Jego walka z Hulkiem była świetna. Walka Heli z mieszkańcami Asgardu również widowiskowa, nie mówiąc już o tej z końca filmu, kiedy to Asgard został... no właśnie, kto oglądał, ten wie. W życiu nie dałbym się zaciągnąć na obejrzeniu takiego filmu z dubbingiem, no chyba że miałbym go obejrzeć kolejny raz, albo... miałbym syna :D
Masz całkowitą rację, mówiąc o systemie, jakim jest szkoła. Jestem studentką ostatniego roku filologii polskiej na specjalności
nauczycielskiej i przyznam szczerze, że od szkoły mam zamiar trzymać się jak najdalej. Poznałam troszkę świat od strony nauczyciela i oni też mają dość tego systemu. Szkoda mi tych dzieciaków. Pierze się im mózg w szkole i poza nią zadawanymi pracami. To jest chore, że dziecko nie ma czasu na realizację własnych pasji, a co ważniejsze - odnalezienie ich. W moim życiu tego zabrakło i ciągle nie wiem, co chcę robić, kim być, jaki zawód wykonywać. To, że studiuję dany kierunek to kwestia przypadku. Także Rock, jak masz możliwość, zainteresuj się prywatnym nauczaniem dla swojego synka. To mu zapewni o wiele lepsze życie, niż to narzucane przez szkołę.
Rock pomaga mi rozpocząć dzień
Niema to jak Poranny Rock przed szkołą :)
Dokładniej, to mówiliśmy 3Z. Zakuć, zdać i zapomnieć.
Rock! Jesteś strasznie przesympatycznym gościem i do tego inteligentnym. Staram się oglądać twoje vlogi i inne serie jak tylko mi na to czas pozwoli. Kurcze pieczone! Poruszasz bardzo ciekawe tematy i za każdym razem miło się słucha twoich przemyśleń i opowiastek. Twój kanał i twórczość to dla mnie odskocznia od szarości tego świata. Jak dobrze, że są jeszcze tacy pozytywni goście jak Ty na tym świecie. Nie rezygnuj nigdy z tego co robisz bo robisz to wyśmienicie. Pozdrawiam :)
Fajne te vlogi z ogrodu
Szkola...
I tak dzisiaj do kina z klasa idziemy :D
Rock, jesteś prawie jak "Wujcio Dobra Rada" xP Świetny vlog. Pozdrawiam serdecznie, miłego dnia Rocky ;)
Poranny rok do kawy i papierosa zawsze poprawia humor z rana przed robotą. ;)
niby wieczorny rock, ale jednak poranny
Witam, pozdrawiam oraz miłego dnia :).
Rock zrobił mi dzień :-D Pozdrawiam
Za sam tytuł #szkołaSSIE należy się okejka :D
Pozdrawiam serdecznie :D
Praca od 6, projekt na uczelnie, potem.jakiś grobing
A o dzieciach w szkole i systemie nauczania można książkę napisać
Pozdrawiam Rock miłego dnia życze
Miłego dnia życzę
najnowszy komentarz 2 lata temu wow, tęsknie za tymi vlogami
Rock fajne tematy poruszyłeś zwłaszcza o szkole :). Pozdrawiam i miłego dzionka życzę .
o 5:30 rano :D
Miłego dnia Rocki ! :)
Co do zbyt dużej ilości zajęć zgadzam się w 100%. Sam chodziłem do ogólnokształcącej szkoły muzycznej. W gimnazjum przez 4 dni w tygodniu zajęcia od 8 do 8 więc nic dziwnego, że do liceum poszło zaledwie 9 z 22 osób. Nie przez brak talentu ale przez brak motywacji, brak czasu dla siebie. Od technikum muzykę traktowałem jako hobby, teraz zacząłem drugi kierunek związany z muzyką. I tu jest problem we wczesnej edukacji - dziecko i rodzice tak naprawdę nie wiedzą w jakim kierunku dziecko powinno się rozwijać. I nieprawdą jest to, że jeśli predyspozycje zawodowe pokrywają się z tym co lubimy to człowiek jest szczęśliwy. Ale prawda taka, że jak coś wkurwia to się to omija :)
Miłego dnia Rockens
Szkoły w dzisiejszych czasach - to tylko takie "małe" przygotowanie do późniejszej pracy w KorpoFABRYCE. 40h lekcji tygodniowo, to jak w pracy w dni robocze. Prace domowe to przystosowanie do nadgodzin i zapierniczania za innych. Większość nauczycieli/lek to jak brygadziści i kierownicy co rozkazują, a sami nic od Siebie nie dają. Możemy doszukać jeszcze więcej zależności i podobieństw (ale to już zostawiam dla was). Normalną sprawą jest, że nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Ja najwyraźniej miałem szczęście, bo zazwyczaj trafiałem na nauczycieli/lki, którzy podchodzili do nauczania z ciekawym podejściem i pomysłem, aby nas zainteresować. Zdarzały się też często lekcje, które wykraczały poza ramy nauki. Przeważnie były to rozmowy z luźnym podejściem do wielu sytuacji i tematów "na czasie". Poniekąd. Dla wszystkich co się aktualnie uczą mała rada, jaką często dostawałem od moich bliskich - "Nauczyłeś się liczyć? Licz na Siebie." Niby banał młodości a z wiekiem tak bardzo nabiera znaczenia. Pozdrawiam!
filmik obejrzany można iść spać ;)
Kto rano wstaje ten Rokiego dostaje :D
ten się nie wysypia...
Marcinek meh ja codziennie wstaje o 5:30 :D idzie się przyzwyczaić
Kto rano wstaje ten leje jak z cebra.
czekamy na kolejny odcinek
Aktualny rozwój wszystkich dziedzin jest tak wielki, że już w podstawówce powinno następować ukierunkowanie na to co lubi badź interesuje dzieci. Cytując wykładowce z konstrukcji maszyn "Ja w latach 80. miałem 8 godzin ćwiczeń, 10 godzin wykładów i 6 godzin projektów z tego przedmiotu, brakowało mi czasu aby wszystko zrozumieć, wy macie dwie godziny projektów i dwie godziny wykładów tygodniowo a dziedzina się rozrasta."
Panie Remigiuszu... W "naszych czasach" - nikt tak dokładnie nie wyliczał pociechom czasu nauki... chyba wreszcie przyszły czasy, że można powalczyć w tym temacie... szacun... P.S.Przy takim podejściu rodzica dużo szybciej bym przeszedł GTA...
Słyszałem że śnieg wczoraj we Wrocławiu padal
Hmm... Dobre przemyślenia przyznam. Jeszcze jak masz jedną szkołę to jest do przeżycia. Jazda jest dopiero jak na dodatkowe zajęcia chodzisz. Życzę powodzenia synowi, i tobie
Rock jak ja byłem w 4 klasie, a było to niedawno gdyż mam 20 lat, to ci powiem, że na nauce to ja spędzałem maks godzinę dziennie. A o nauce z rodzicem nie było mowy. Teraz jest ten moment, kiedy twój syn uczy się samodzielności. Może daj mu samemu się uczyć, sprawdzaj mu wyniki jego pracy na koniec jeżeli poprosi. Może problem leży po stronie efektywności tej nauki w domu. Bo tak jak mówisz, tyle czasu na nauce w jego wieku to koniec. Teraz jestem na politechnice i tyle się nie uczę co twój syn! Mam nadzieje, że te 4 godziny dziennie to tylko raz czy dwa tak wyszło, a nie jest codzienność. Pozdrawiam cię Rocky c:
swieta prawda. Jka robisz cos czego nie lubisz, to trzeba walnac to w cholere. Serdecznie pozdrawiam
Co do systemu aktualnego, to głównie jest to problem nauczycieli. Nie wiem czemu robią, to, co robią, ale widać, że oni nie mają tych dzieciaków czego nauczyć, skoro cały czas muszą "weryfikować" ich wiedzę. Już wcześniej zauważyłem, że nauczyciele nie mają pomysłu na nauczanie i tacy nie powinni uczyć w żadnym wypadku, bo to nie są nauczyciele, tylko producenci zbędnej makulatury. W swoim życiu dotychczasowym trafiłem na kilku naprawdę świetnych nauczycieli, którzy nie musieli robić co chwilę kartkówek, ale uczyli z pasją i było to widać. Wiedza sama wchodziła wtedy do głowy, a moja klasa, która należała do "tych najgorszych", siedziała cicho, jak mysz pod miotłą, a najgorsze łobuzy lampiły się w nauczyciela z opadniętymi szczękami i słuchały tego, co mówił. Oczywiście nie na każdej lekcji tak było, ale był względny spokój. Co do nauki samej, to szkoda młodego, naprawdę. Nie wiem, jak on, ale ja sam, nie odczuwałem potrzeby nauki, praktycznie do końca liceum nie musiałem uczyć się na poważnie, bo wiele wiedzy pozostawało mi w pamięci po samych lekcjach. Jeśli teraz natłok jest za duży, to potrzeba zmienić osoby, które tą wiedzę przekazują, bo najprawdopodobniej robią to w zły sposób.
To nie jest wina nauczycieli, tylko wykładowców akademickich. Czemu o nich nie mówimy i zdejmujemy ich z celownika? Dodatkowo należy pamiętać o systemie nauczania, odgórnym. I nie mówię tutaj o nagłej zmianie, którą wprowadzili aktualni rządzący.
Uczniów uczy się myśleć w ramach kwadracika, który nauczyciel ma mu obowiązek wyciąć. Nauka w liceum to nauka pod maturę, a nie przyswajanie jakiejkolwiek sensownej wiedzy. Nauczyciele muszą się wyrobić z terminami, by zdążyć z materiałem, byle tylko wyrobić się przed egzaminem na zakończenie danego etapu nauczania. Bez sensu.
Nauczycieli nie szkolą nauczyciele, lecz kasta wykładowców. Nazywam to brutalnie i bez szacunku, bo ci ludzie uznają się (oraz są uznawani) za elitę intelektualną. Nie robią absolutnie nic, by poprawiać poziom wykształcenia. Nowy nauczyciel z dużym potencjałem oraz umiejętnościami to nie wynik ich pracy, lecz zaangażowania osoby. Daleko szukać. Wystarczy przyjrzeć się przeciętnemu, nowemu magistrowi na państwowej uczelni. Jeśli świeży magister uważa, że przez kolokwia student się uczy, to nie ma najmniejszego pojęcia o zdobywaniu wiedzy. Znowu - szkolili go wykładowcy. Jak nauczycieli.
Nauczyciele nie mają wyobraźni, są tłamszeni, nowych się nie uczy, a do tego środowisko to jest jednym z najbardziej podzielonych środowisk w naszym państwie. Proste porównanie do lekarzy - jeśli jakiś lekarz zrobi coś nie tak, to inny mu nie napluje w twarz publicznie. Choćby się nie lubili, to wizerunku sobie psuć nie będą. Nauczyciele? Tak.
Kto zarządza szkołami? Ktokolwiek. Mówi się, że osoba będąca dyrektorem, musi spełnić wymagania. A potem wybierana jest przez urząd, który o posadzie dyrektora szkoły, wie tyle, co nic. Już tyle się nasłuchałem o złych dyrektorach, którzy nie nadają się do pracy... brak słów na to.
Nie bronię nauczycieli, bo jestem zwolennikiem podejścia, że sami również się kształcimy. Zwłaszcza, że dzisiaj nawet internet zapewnia nam możliwości rozwoju, zdobywania wiedzy w dziedzinie edukacji, efektywnego dzielenia się oraz przyswajania wiedzy. Niemniej nadal - kto uczy przyszłych nauczycieli i dlaczego tak słabo?
Kolejna kwestia, niech sobie kij z tylnej części ciała wyjmą osoby, które uznają, że przy tych 40h zajęć w tygodniu, zadawanie zadań domowych to doskonały pomysł. Uczeń nosi do szkoły cegły, a nie plecak, jest przemęczony nadmiarem informacji, a potem wraca do domu i chwili dla siebie nie ma, bo zadania domowe. "Bo utrwalają wiedzę". Serio? A waszą kiedykolwiek utrwaliły? Tak szczerze? Odpowiedzcie sobie na pytanie, ile pamiętacie, dzięki zadaniom domowym. Dzisiaj, nawet po wielu latach od zakończenia nauki w szkole. Bo jeśli nie pamiętacie, to wiedzy nie utrwaliły. Po prostu zastosowaliście zasadę "ZZZ - zakuj, zdaj, zapomnij".
Nawet kwestia samych testów, aż wspomnienia wróciły, gdy Rock powiedział o zamianie sprawdzianu na kartkówkę, bo terminów brak. Rock, nagraj filmik, jak idziesz do tej nauczycielki, łapiesz ją za włosy i wystawiasz za okno. Jak nie odwoła, to puść, jak odwoła, to odstaw w sali.
Poziom testów jest tak niski, jak w średniowieczu albo i dalej. Jak można ocenić czyjąś wiedzę na podstawie wyrywkowych pytań? Nawet studiując na uczelni, na wszystkie testy, egzaminy i kolokwia - sporadycznie spotykam się z testami, które sprawdzają całość wiedzy. Ocenę - uczeń otrzymuje za CAŁOŚĆ przedmiotu, na podstawie wyrywkowej wiedzy. Serio? Potem należy zadać sobie pytanie, czy wiedza pozostała oraz czy uczeń ją zrozumiał. Jest mało nauczycieli/wykładowców, którzy aspirują do tego, by ich "podopieczni" rozumieli materiał, a nie tylko wykuli. Tak samo powinno być w szkole. Uczeń ma rozumieć, a nie wykuć na blachę. Bo to, co zrozumiemy, pamiętamy. Potrafimy odświeżyć sobie tą informację po latach, wiedząc gdzie ją odnaleźć, a nawet uaktualnić zasób wiedzy np. o nowe odkrycia naukowe.
Tutaj rodzi się kolejny problem systemu nauczania. Uczmy młodzież, żeby odnajdywali informacje w książce podanej im na tacy. A potem wyślijmy ich na studia, by informacji szukali na własną rękę. Mimo, że do tej pory praktycznie tego nie robili. Trochę bez sensu. Na poziomie szkolnym powinno się do tego przygotowywać.
I znowu - wykładowcy uniwersyteccy, a nie nauczyciele. Oni są "elitą", szkolą nauczycieli i stoją najbliżej polityków. Może by więc ruszyli swoje złote cztery litery i zrobili co trzeba? Przyłożyli się do pracy, by kolejne grona nauczycieli przychodziły do nas coraz lepsze?
Radzę Ci jednak poczytać więcej. Przez kolokwia student uczy się bardzo dużo. Nawet jeśli te kolokwia oblewa. Jak ktoś nie chce zdobywać wiedzy i sprawdzać jej potem na kolokwiach to niech odpuści sobie studia. Masz się uczyć samemu, a wykładowca/ćwiczeniowiec ma tę wiedzę uporządkować i poprawić ewentualne błędy. Oni nie uczą, wskazują drogę i uczyć masz się TY. Problem jest w tym, że nikt nie uczy dzieci się uczyć. Jak szybko przyswajać wiedzę i robić to skutecznie. To jest ten problem. Powinni także zaciekawić tematem, ale uczyć to się powinniśmy my. Nie liczmy, że ktoś bez naszego wysiłku nam włoży coś do głowy...
Nie zgodzę się z tym, że można się uczyć, przez kolokwia. Znaczy w założeniu tak, sprawdzian, kartkówka, kolokwium, test, jak tego nie nazwiemy - może pomóc wiedzę utrwalić. O ile jest prawidłowo skonstruowany. W innym wypadku - to tylko marna kartka papieru, która nie wnosi niczego, poza reprezentacją prowadzącego do jego "słusznej oceny".
Wykładowca nie jest od wskazywania drogi, tylko od uczenia. Wskazywanie drogi jest jego elementem. Ich praca nie różni się w niczym, od pracy nauczycieli w szkole. Zlecają literaturę, pomagają to uporządkować na zajęciach. Tak samo, jak nauczyciel w szkole - nie nauczy nikogo, kto nauczyć się nie chce. Więc tak, student/uczeń uczy się samodzielnie, jednak nauczyciel/wykładowca ma w tym procesie brać czynny, a nie bierny udział. W drugim wypadku, mowa po prostu o darmozjadzie na stanowisku.
I na końcu zgodzę się z Tobą w stu procentach. Nie ma prostszego sposobu na sprawienie, by ktoś się czegoś nauczył, niż zainteresowanie tej osoby tematem. Odłóżmy na bok nieuków, którzy bronią się przed wiedza jak mogą, a zostawmy ludzi, którzy realnie chcą się uczyć. Każdy przedmiot, od nauk humanistycznych, przed ścisłe, po nauki społeczne - może być poprowadzony, jak "zapychacz" oraz dający realną wiedzę na temat otaczającego świata. Niemniej znowu, w dużej mierze zależy to od prowadzącego.
Rock nie nagrywa tego vloga o 5:30, tylko jeszcze wcześniej?! O 4:30? Kozak!
Koprolity on tego nie nagrywa o 4.30
o 3:30? Jaaaaa.. Szacunek.
Kozak? Rock nocami pracuje, więc do vloga nie wstaje z wyra tylko raczej z fotela.
Jedynie co można powiedzieć to, że publikuje o 5:30. Mało kto zdaje sobie sprawę jak bardzo czasochłonny jest montaż xd, ale who cares o której nagrywa ważne, że są przemyślane choć pewnie zdarza się improwizować.
Wreszcie mnie ktoś zrozumiał
Thx za ten serial na netfliks
Propsik dla tego jutubera :D
NA BOGA! ;)
Z systemem edukacji masz 100% racje ;)
olac szkole, nigdy sie nie uczylem, a zdawalem jakos, wolalem ze znajomymi na dworze siedziec :D szkoda dziecinstwa
Powodzenia znalezienia lepszej pracy niż kierowca autobusa lub sprzedawca w bierdonce
mam 27 lat, nie narzekam na swoja prace =) w zyciu trzeba miec szczescie albo znajomosci, papierek nie zrobi z Ciebie kierownika
Ja bym poradził temu 25-letniemu inżynierowi, aby nie porzucał pracy chyba że ma oszczędności. Zawsze też można myśleć co robić dalej. Po pracy, albo w jej trakcie. Ja tak robiłem pracując w Holandii.
Są też różne możliwości, jeżeli masz dobrze płatną pracę to możesz inwestować, by później z czasem nie musieć pracować...
kontakt
Bez przesady, nie mówię, że polskie szkoły sa ok, ale mam 18 lat więc w podbaziw byłem 6 lat temu i pamietam, ze w klasach1-3 w ogole sie w domu nie uczylem tylko uwazalem na lekcjach i mialem zawsze nagrodę (taki czerwony pasek, tylko ze w 1-3), a moja podstawowoka byla najlepsza w moim mieście czyli łodzi.
Wróciłem z pracy, zrobiłem sobię kanapeczki i herbatkę, odpalam UA-cam'a i co widzę :P Poranny Rocky ;) Poranek umilony o 110% ;) Pozdrawiam!
Co do poziomu kształcenia młodych ludzi w obecnych czasach to zgadzam się z Tobą w stu procentach, ilość materiału do przerobienia a możliwość młodego umysłu nijak nie są obecnie do pogodzenia... Taki system generuje już na starcie zmęczone i wypalone jednostki.
jest spoko, fajny vlog ^^
Jestem rocznik 87 i przez całe liceum miałam 40 godz lekcji tygodniowo - poważnie! Zdecydowanie za dużo !
Remik w Warszawie powstal pewien eksperyment w jednej z podstawowek. Został bardzo dobrze przyjety przez rodziców, media - nie ma jeszcze informacji od Ministerstwa, choc tu nie wróże nic dobrego. To system delikatnie zgapiony od wychwalanego na swiecie systemu fińskiego. Byc może powstaje coś podobnego we Wrocławiu. Tutaj link do artykułu: dobrewiadomosci.net.pl/19741-pierwsza-polsce-szkola-bez-zadan-domowych-efekty-sa-zaskakujace/
Ja mam codziennie 7-8 lekcji co tydzień 2-3 sprawdziany bo więcej być nie może a jeszcze kartkówki a z jedną nauczycielka mieliśmy delikatna spine
SIÓDMA KLASA
Akurat trafiło mi się, że praca (mimo ze wykonywana wspólnie z ojcem) sprawia mi dużo frajdy.... :)
PS: namówiłeś mnie na Thora! Może zabiorę kogoś młodszego ze sobą niech się wybawi
Nowa seria #RockRadzi
Ja w 2 klasie liceum ze wzgledu na duza ilosc godzin jezykow obcych bodajrze we wtorki musialem sie sam dogadac z nauczycielem od informatyki ze w tym samym czasie mam lekcje angielskiego bo moja wychowawczyni nie dala rady inaczej ulozyc planu i mialem dwie lekcje w tym samym czasie. Ale za to po lekcjach z tym samym nauczycielem zostawalismy na "kolko" informatyczne na ktorym wszyscy gralismy w Starcrafta :D
Rock to prawda jestem w 3 gim i mamy pełno sprawdzianów, kartkówek itp. Nie widzie sensu by się na wszystko uczyć więc z tego z czym wiążę przyszłość uczę się na 5/6 a z reszty 4.
Kolejny genialny vlog
Wujek Rock Dobra Rada! :)
spoczko filmik. :)
Horror z tymi lekcjami w podstawówce... sam pamiętam, jak odrabianie lekcji po 5 godzin dziennie pogarszało moje relacje z rodzicami..., a i tak tylko z historii pamiętam, bo historię lubię, z reszty przedmiotów nic kompletnie.
Lyl 5:43 a ja do szkoły
Wszystkiemu są winni rodzice. To parcie na świadectwa z paskiem, najlepsze wyniki itp. Więcej luzu w tym wszystkim. Jak by młody się przykładał dokładniej z tego co go interesuje a resztę jechał na dwójach czy trójach byle by zdać to by miał więcej czasu :)
kto rano wstaje temu Rock daje.
Ja w liceum miałam zajęcia od 7 do 16, a jak miałam jeszcze coś dodatkowego to byłam w szkole do 21, i szczerze to już nic nie pamiętam heheh takie nauczanie w Polsce 😂👍
Zostaje mi dzisiaj tylko 6 godzin.. później jazda do ACorigins aż oczy zgniją 😆