Na początku ciężko było przebrnąć przez te książkę przez to że jest kilka wątków które są rzucane po rozdziałach a nie będące jednym zamkniętym wstępem o jednym bohaterze a potem kolejni. Przy następnym otwarciu książki ciężko jest się połapać kto jest bohaterem rozdziału, gdzie się zajmuje i co robi. Tym gorzej było kiedy wątki zaczęły się ze sobą łączyć, miałem dylemat czy na pewno to jest historia o tym konkretnym bohaterze, bo wspomina o kolejnym więc to jest o kim innym i tak miałem przez pierwsze 100 stron. Co do książki jest ona zwyczajnie źle napisana czasem opisy otoczenia są zbyt szczątkowe i nie jestem w stanie zorientować się gdzie ktoś jest ani co się dzieje. Często opisy są krótkie ale zbyt wykwintne przez to czasem na chwilę zasypiam i nie wiem co jest opisywane. Czasami za mało dialogów i jest za słabe rozgraniczenie kto mówi w jakim momencie albo że dopiero pod koniec rozdziału orientuje się że w dialogu jest 3 postać (np. jak Pade widzi zniszczona imperialna akademię) naprawdę męczarnią jest czytanie książek w tej sposób. Zważywszy nawet że w pewnym momencie w jednym rozdziale nie ma rozdzielenia pomiędzy jednym a drugim wątkiem, książka czasem ma też babole pod względem redakcji, jest niekonsekwencja w tym czy objaśnienia jakiś zagadnień pisze się myślnikami czy nawiasami. Czasami są tam przemycane opinię autora o sytuacji tylko jest to brzydko zrobione (,to że to jest brane w nawias psuje odbiór danej sceny) i jest to tak niegramotnie zrobione, tak wepchnięte bo autor chciał. Nie tyle sama historia jest zła co po prostu Wendig nie potrafi pisać książek, nie potrafi wgryźć się w emocje, ta książka jest po prostu płytka, tam za mało jest emocji, za dużo się dzieje, pisarz nie potrafi opisać dobrze niektórych uczuć a koniec lektury wydaje mi się bardzo jakby pisarz nie miał pomysłu jak to zakończyć więc zrobił koniec ala mission imposible mimo że gryzie się to z typem historii jaka jest opowiadania ale pisarz pomyślał że skoro w filmach jest to emocjonujące to tak samo będzie z książką. Już nie mówiąc o tym że w tym nie ma żadnej dramaturgii a żadna z postaci nie wydaje się być ciekawa, by chcieć zobaczyć jej dalsze przygody. Choć mam wrażenie że książkę uratowało by trochę gdyby ktoś naprawdę umarł jak np. Nora mogła się poświęcić ale tak się nie stało. Szkoda że nikt nie ginie bo to by dodało dramaturgii że już w pierwszej księdze ktoś umiera. To by było bardzo niecodzienne i ciekawe ale wyszło bardzo bezpieczne. Zapraszam do dyskusji pod komentarzem
Świetny kanał :D Napewno wkrótce będziesz miał o wiele wiecej subów :D
Na początku ciężko było przebrnąć przez te książkę przez to że jest kilka wątków które są rzucane po rozdziałach a nie będące jednym zamkniętym wstępem o jednym bohaterze a potem kolejni. Przy następnym otwarciu książki ciężko jest się połapać kto jest bohaterem rozdziału, gdzie się zajmuje i co robi. Tym gorzej było kiedy wątki zaczęły się ze sobą łączyć, miałem dylemat czy na pewno to jest historia o tym konkretnym bohaterze, bo wspomina o kolejnym więc to jest o kim innym i tak miałem przez pierwsze 100 stron. Co do książki jest ona zwyczajnie źle napisana
czasem opisy otoczenia są zbyt szczątkowe i nie jestem w stanie zorientować się gdzie ktoś jest ani co się dzieje. Często opisy są krótkie ale zbyt wykwintne przez to czasem na chwilę zasypiam i nie wiem co jest opisywane. Czasami za mało dialogów i jest za słabe rozgraniczenie kto mówi w jakim momencie albo że dopiero pod koniec rozdziału orientuje się że w dialogu jest 3 postać (np. jak Pade widzi zniszczona imperialna akademię) naprawdę męczarnią jest czytanie książek w tej sposób. Zważywszy nawet że w pewnym momencie w jednym rozdziale nie ma rozdzielenia pomiędzy jednym a drugim wątkiem, książka czasem ma też babole pod względem redakcji, jest niekonsekwencja w tym czy objaśnienia jakiś zagadnień pisze się myślnikami czy nawiasami. Czasami są tam przemycane opinię autora o sytuacji tylko jest to brzydko zrobione (,to że to jest brane w nawias psuje odbiór danej sceny) i jest to tak niegramotnie zrobione, tak wepchnięte bo autor chciał. Nie tyle sama historia jest zła co po prostu Wendig nie potrafi pisać książek, nie potrafi wgryźć się w emocje, ta książka jest po prostu płytka, tam za mało jest emocji, za dużo się dzieje, pisarz nie potrafi opisać dobrze niektórych uczuć a koniec lektury wydaje mi się bardzo jakby pisarz nie miał pomysłu jak to zakończyć więc zrobił koniec ala mission imposible mimo że gryzie się to z typem historii jaka jest opowiadania ale pisarz pomyślał że skoro w filmach jest to emocjonujące to tak samo będzie z książką. Już nie mówiąc o tym że w tym nie ma żadnej dramaturgii a żadna z postaci nie wydaje się być ciekawa, by chcieć zobaczyć jej dalsze przygody. Choć mam wrażenie że książkę uratowało by trochę gdyby ktoś naprawdę umarł jak np. Nora mogła się poświęcić ale tak się nie stało. Szkoda że nikt nie ginie bo to by dodało dramaturgii że już w pierwszej księdze ktoś umiera. To by było bardzo niecodzienne i ciekawe ale wyszło bardzo bezpieczne. Zapraszam do dyskusji pod komentarzem
To nieźle
11:53
0:03 A Bogusia nie? Tak w ogóle skąd takie pseudonimy?
To stary odcinek. Bogusi u nas jeszcze wtedy nie było. A ksywy to różnie. Od imienia/nazwiska/z przypadku ;) /Jerry