Podróże, wędrowanie a nawet włóczęga to prawdziwe dobrodziejstwo życia. Ja miałam okazję odrobinę podróżować kiedy mając 35 lat pojechałam do Toskanii do pracy. Przedtem nigdy nie byłam nawet na koloniach ani na wakacjach. Powód- brak kasy, bida z nędzą. W tej Toskanii to pracowałam 16 godzin na dobę za głodową stawkę. Ale miałam 10 godzin wolnej Niedzieli I zawsze starałam się zrobić małą wycieczkę, najczęściej w jakieś miejsca, w których nigdy nie byłam a których w Toskanii jest dużo- małe miejscowości na wzgórzach, gaje oliwne, bezkresne winnice. Nauczyłam się czerpać Światło z tych krótkich niedzielnych wycieczek aby wytrzymać tydzień harówki. Później zaczęłam pisać o tym na blogu, ja kompletny grafoman, który nigdy nie pisał... Zatem skoro kilkugodzinne wycieczki potrafią skłonić człowieka do napisania czegoś to Podróże wydają się być i z pewnością są błogosławieństwem i dobrodziejstwem życia, które pragnie by podróżnik dokonał wielkich czynów... tak właśnie sobie myślę 😊
@@Djego191 33 lata to fajny wiek. Dla mnie wtedy rozpoczął się okres pracy nad sobą, najpierw za pomocą madrych książek, później grupowych warsztatów, i tak już trwa 20 i u mnie jest jeszcze wiele do zrobienia. Pomimo niefajnej sytuacji finansowej udało mi się spełnić parę niewiele kosztujących marzeń podróżniczych, typu nocleg i zjedzenie kolacji na starówce tj "centro storico" urokliwego toskańskiego miasteczka. Zaczęłam doceniać każdy mały kroczek na mojej drodze. Trzymam kciuki za spełnienie Twoich marzeń
Oglądałem Hinduski film który był mianowicie nawoływaniem do buntu służących wobec swoich Panów. Wcale tak nie myślą jak pan Walkiewicz twierdzi, prędzej czują bezsilność i stąd ten letarg. Jeszcze dziwna kastowość aby to wszystko trzymać w ryzach, ale wraz z rozwojem i globalizmem kwestia czasu jak się zbuntują wobec temu wyzyskowi. Swoją drogą to bardzo wygodne dla Pana Jacka aby tak po prostu uznać, nie oceniać że ktoś jest głodny, biedny, drugi bogaty w szlafroku , wszystko jest ok, nie ma co oceniać i tak pięknie się w swoich światach odnajdują...
"Jeżeli chcesz umknąć przed tym, co cię gnębi, trzeba ci być innym, a nie gdzie indziej." - Seneka Dla mnie podróżowanie jest kompletnie przereklamowane i prowadzi do tego, że ludzie pragną czegoś, czego w rzeczywistości nie chcą. Podróżowanie będzie tak na serio ważne dla ułamka społeczeństwa.
@@kamilj8309 racja jeśli chodzi o przytoczone słowa Seneki. Ja chciałam uciec przed tym co mnie gnębiło w Polsce - bieda, okrucienstwo, brak energii i brak chęci do życia. Paradoksalnie w pracy w Toskanii, będąc sama, bez bliskich, bez pieniedzy (bo wszystko wysyłałam), ledwie żywa że zmęczenia (pracowałam często po 16 godzin) znalazłam to wszystko przed czym uciekałam - biedę, okrucienstwo, brak chęci do życia, zmęczenie depresję. Płakać mi się chce jak sobie o tym pomyślę Może dlatego zaczęłam szukac sposobów żeby zmienić moje życie, żeby zmienić siebie, żeby przestać być ofiarą losu, życie mnie do tego zmusiło poprzez pracę za granicą i krótkie samotne niedzielne wycieczki po nieznanych okolicach
Czyli 100 lat temu ludzie nie żyli, bo jeszcze nie został napędzony "turystyczny kołowrotek dla głupców"??? Przecież w tym chodziło i nadal TYLKO o kasę... Podróż nie dają zbyt wiele. Natomiast bardzo dużo daje zamieszkanie/ praca/ życie na zachodzie przynajmniej przez rok
No nie wiem. Pochodzę z biednej rodziny. W wieku 25 lat po raz pierwszy leciałem samolotem. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Zobaczyłem kawałek Hiszpanii, byłem nad Morzem Śródziemnym, z samolotu widziałem Alpy, Francję, Italię, a jeszcze miesiąc przed tym wydarzeniem, nie docierało do mnie, że taki ktoś jak ja może tam polecieć. Nie dało mi to przecież pieniędzy, wręcz przeciwnie, nikt mi nie pogratulował, że tam poleciałem, ale dało mi to pewne doświadczenie. Nie żałuje tego. Po raz pierwszy od kilku lat zobaczyłem coś więcej niż ekran komputera w pracy, swoje mieszkanie, ogród, stary samochód i Lidla, do którego jeżdżę raz w tygodniu. Jestem zmotywowany, by doświadczać więcej. Może o to chodziło.
@@mateuszlibera99 to jest pewien etap i reakcja jest zrozumiała/ naturalna, ale to jest "efekt cukierków" dla wygłodniałego. Byle z głową, że to nie o to chodzi, czyli żeby się tym nie zachłysnąć... To wszystko jest takie piękne, gdy jest "daleko", czyli jak Mercedes w salonie widziany przez szybę... "Wszystko powszednieje"~ filozofia I wtedy co pozostanie? To co masz w głowie... A jaka będzie ta głowa/ duch, gdy 20 lat skupia się tylko na zdobywaniu "cukierków"? Gdy już euforia ze zdobywania ich opadnie? Ja miałem więcej szczęścia (bo niby jaka w tym moja zasługa?) w życiu i dość wcześniej byłem na zachodzie (Włochy/ Niemcy, a szkole średniej to już regularni i nawet mieszkałem u rodziny w Niemczech na wymianie i byłem na spotkaniach "młodzieży europejskiej") już w podstawówce, dlatego też przeszedłem inną drogę i doświadczyłem innej świadomości... Powiem tak- ciesz się i korzystaj, ale żeby Ciebie to nie oślepiło i żebyś za tym nie biegł ze wszystkich sił, czyli kosztem wszystkiego innego (ważnego). Znam "głowy/ stan ducha" ludzi, którzy się zachłysnęli tymi "cukierkami" i obudzili po kilku latach, gdy już bardzo się wzbogacili. Przykry widok- nie ma tam radości, a są rozpady rodzin, choroby, uzależnienia, etc. Ciesz się z własnych osiągnięć, bo zapracowałeś, ale uwzględnij, że to tylko "cukierki" i ten efekt euforii minie i pozostanie z "własną głową i duchem". Powodzenia! :)
🔴Jeśli spodobał Ci się ten fragment - zostaw suba!🎧📺
Dzięki! ❤
Witam serdecznie pozdrawiam wszystkich milego słuchania 😊😊😊🎉🎉🎉❤❤❤
👏
Podróże, wędrowanie a nawet włóczęga to prawdziwe dobrodziejstwo życia. Ja miałam okazję odrobinę podróżować kiedy mając 35 lat pojechałam do Toskanii do pracy. Przedtem nigdy nie byłam nawet na koloniach ani na wakacjach. Powód- brak kasy, bida z nędzą. W tej Toskanii to pracowałam 16 godzin na dobę za głodową stawkę. Ale miałam 10 godzin wolnej Niedzieli I zawsze starałam się zrobić małą wycieczkę, najczęściej w jakieś miejsca, w których nigdy nie byłam a których w Toskanii jest dużo- małe miejscowości na wzgórzach, gaje oliwne, bezkresne winnice. Nauczyłam się czerpać Światło z tych krótkich niedzielnych wycieczek aby wytrzymać tydzień harówki. Później zaczęłam pisać o tym na blogu, ja kompletny grafoman, który nigdy nie pisał... Zatem skoro kilkugodzinne wycieczki potrafią skłonić człowieka do napisania czegoś to Podróże wydają się być i z pewnością są błogosławieństwem i dobrodziejstwem życia, które pragnie by podróżnik dokonał wielkich czynów... tak właśnie sobie myślę 😊
Mam obecnie 33 lata i już myślałem, że zaczynanie podróży w tym wieku jest bez sensu. Także pokazałaś mi, że można. Jak się nazywa Twój blog?
Dobra, spojrzałem na nick xd. Pozdrawiam!
@@Djego191 33 lata to fajny wiek. Dla mnie wtedy rozpoczął się okres pracy nad sobą, najpierw za pomocą madrych książek, później grupowych warsztatów, i tak już trwa 20 i u mnie jest jeszcze wiele do zrobienia. Pomimo niefajnej sytuacji finansowej udało mi się spełnić parę niewiele kosztujących marzeń podróżniczych, typu nocleg i zjedzenie kolacji na starówce tj "centro storico" urokliwego toskańskiego miasteczka. Zaczęłam doceniać każdy mały kroczek na mojej drodze. Trzymam kciuki za spełnienie Twoich marzeń
W pracy kiedyś powiedziałem że to dla mnie zaszczyt że razem pracujemy, że dużo się nauczyłem i doświadczyłem, nikt nic nie powiedział.
I o czym to miałoby świadczyć?
Oglądałem Hinduski film który był mianowicie nawoływaniem do buntu służących wobec swoich Panów. Wcale tak nie myślą jak pan Walkiewicz twierdzi, prędzej czują bezsilność i stąd ten letarg. Jeszcze dziwna kastowość aby to wszystko trzymać w ryzach, ale wraz z rozwojem i globalizmem kwestia czasu jak się zbuntują wobec temu wyzyskowi. Swoją drogą to bardzo wygodne dla Pana Jacka aby tak po prostu uznać, nie oceniać że ktoś jest głodny, biedny, drugi bogaty w szlafroku , wszystko jest ok, nie ma co oceniać i tak pięknie się w swoich światach odnajdują...
Bardzo lubię Pana słuchać
"Jeżeli chcesz umknąć przed tym, co cię gnębi, trzeba ci być innym, a nie gdzie indziej." - Seneka Dla mnie podróżowanie jest kompletnie przereklamowane i prowadzi do tego, że ludzie pragną czegoś, czego w rzeczywistości nie chcą. Podróżowanie będzie tak na serio ważne dla ułamka społeczeństwa.
Myślę podobnie. Mnie osobiście podróżowanie męczy. Wolę czytać książki.
@@kamilj8309 racja jeśli chodzi o przytoczone słowa Seneki. Ja chciałam uciec przed tym co mnie gnębiło w Polsce - bieda, okrucienstwo, brak energii i brak chęci do życia. Paradoksalnie w pracy w Toskanii, będąc sama, bez bliskich, bez pieniedzy (bo wszystko wysyłałam), ledwie żywa że zmęczenia (pracowałam często po 16 godzin) znalazłam to wszystko przed czym uciekałam - biedę, okrucienstwo, brak chęci do życia, zmęczenie depresję. Płakać mi się chce jak sobie o tym pomyślę Może dlatego zaczęłam szukac sposobów żeby zmienić moje życie, żeby zmienić siebie, żeby przestać być ofiarą losu, życie mnie do tego zmusiło poprzez pracę za granicą i krótkie samotne niedzielne wycieczki po nieznanych okolicach
❤
Ukłony
Lubię słuchać Pana Jacka ale z tym co powiedział w tej części nie zgadzam się. Ezoteryka, szamani, demony, magia to syf totalny.
Czyli 100 lat temu ludzie nie żyli, bo jeszcze nie został napędzony "turystyczny kołowrotek dla głupców"???
Przecież w tym chodziło i nadal TYLKO o kasę...
Podróż nie dają zbyt wiele. Natomiast bardzo dużo daje zamieszkanie/ praca/ życie na zachodzie przynajmniej przez rok
No nie wiem. Pochodzę z biednej rodziny. W wieku 25 lat po raz pierwszy leciałem samolotem. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Zobaczyłem kawałek Hiszpanii, byłem nad Morzem Śródziemnym, z samolotu widziałem Alpy, Francję, Italię, a jeszcze miesiąc przed tym wydarzeniem, nie docierało do mnie, że taki ktoś jak ja może tam polecieć. Nie dało mi to przecież pieniędzy, wręcz przeciwnie, nikt mi nie pogratulował, że tam poleciałem, ale dało mi to pewne doświadczenie. Nie żałuje tego. Po raz pierwszy od kilku lat zobaczyłem coś więcej niż ekran komputera w pracy, swoje mieszkanie, ogród, stary samochód i Lidla, do którego jeżdżę raz w tygodniu. Jestem zmotywowany, by doświadczać więcej. Może o to chodziło.
@@mateuszlibera99 to jest pewien etap i reakcja jest zrozumiała/ naturalna, ale to jest "efekt cukierków" dla wygłodniałego.
Byle z głową, że to nie o to chodzi, czyli żeby się tym nie zachłysnąć...
To wszystko jest takie piękne, gdy jest "daleko", czyli jak Mercedes w salonie widziany przez szybę...
"Wszystko powszednieje"~ filozofia
I wtedy co pozostanie? To co masz w głowie...
A jaka będzie ta głowa/ duch, gdy 20 lat skupia się tylko na zdobywaniu "cukierków"? Gdy już euforia ze zdobywania ich opadnie?
Ja miałem więcej szczęścia (bo niby jaka w tym moja zasługa?) w życiu i dość wcześniej byłem na zachodzie (Włochy/ Niemcy, a szkole średniej to już regularni i nawet mieszkałem u rodziny w Niemczech na wymianie i byłem na spotkaniach "młodzieży europejskiej") już w podstawówce, dlatego też przeszedłem inną drogę i doświadczyłem innej świadomości...
Powiem tak- ciesz się i korzystaj, ale żeby Ciebie to nie oślepiło i żebyś za tym nie biegł ze wszystkich sił, czyli kosztem wszystkiego innego (ważnego).
Znam "głowy/ stan ducha" ludzi, którzy się zachłysnęli tymi "cukierkami" i obudzili po kilku latach, gdy już bardzo się wzbogacili. Przykry widok- nie ma tam radości, a są rozpady rodzin, choroby, uzależnienia, etc.
Ciesz się z własnych osiągnięć, bo zapracowałeś, ale uwzględnij, że to tylko "cukierki" i ten efekt euforii minie i pozostanie z "własną głową i duchem".
Powodzenia! :)