Pieśń o Stefanie Starzyńskim

Поділитися
Вставка
  • Опубліковано 21 вер 2024
  • Lyrics:
    Jakże Ciebie, Warszawo, dosięgnąć przez pieśnie,
    Ażeby Twoich murów nie dotknąć boleśnie,
    Gdy każda droga nazwa jest teraz jak rana?
    Oto dach potrzaskany od Świętego Jana
    I mury Zamku w gruzach i stropy paradne.
    A Zygmunt trzyma w ręku miecz i krzyż bezwładne.
    Ale ja Cię nie widzę okrytą żałobą
    I nie płaczę nad Tobą, nie płaczę nad sobą,
    Ani nad zostałymi w niewoli bliskiemi.
    I za żadne bogactwa i rozkosze ziemi,
    Za spełnione marzenia i pałace w chmurach
    Nie dałbym tego szczęścia, żem mieszkał w Twych murach.
    Złota jesień po parkach liście z drzew już łuska,
    I śmiesznie zapłonęły latarnie gazowe.
    Patrz! Oto szare mury. Słyszysz? Wisła pluska,
    A zimny wiatr jesienny owiewa ci głowę.
    Ach! przytul ją do szarych twego miasta murów
    Jak do piersi matczynej, co tuli twe łkanie,
    I wsłuchaj się w dalekie, potężne wezwanie
    Piękniejsze i prawdziwsze od klasycznych chórów!
    Oto pieśń zmartwychwstała! Liście już opadły,
    Kamienne bóstwa skrzydła po sobie pokładły,
    I łuna od pożaru ogromnego błyska.
    Tylko tych, którzy teraz martwe czoła chylą,
    Żywych, tobie podobnych widziałeś przed chwilą,
    I wszystkie w tej legendzie znajome nazwiska!
    Czy widziałeś Ordona? O mój przyszły wieszczu!
    Będzieszże ciągle śpiewał o koniach i zbroi?
    Kto jest ten mały człowiek, co w ognistym deszczu
    Śród murów, co się walą, jako posąg stoi?
    O to Imię tragicznej zapytaj się Muzy!
    To on te domy wznosił, co padają w gruzy.
    Posągi roztrzaskane i - któż by je zliczył?
    Te ulice w płomieniach - to on je wytyczył.
    I on, gdy miasto było pochodnią czerwoną,
    Powiedział: „Nie ustąpię. Niech te domy płoną,
    Niech dumne moje dzieła na proch się rozpękną!
    I cóż że z marzeń moich wszystkich rośnie cmentarz
    Ale ty, co tu przyjdziesz kiedyś, zapamiętasz,
    Ze jest coś piękniejszego niźli murów piękno”.
    A ty co? Myślisz pewno, że to dziejów krater
    Wciąż tę samą wyrzuca romantyczną lawę
    I że to jeszcze jeden szalony bohater
    Nieopatrzną, ułańską opętał Warszawę.
    I tobie jeszcze ciągle marzy się o cudzie
    I o owych nadludziach, co się biją chrobrze.
    Cudów chcesz? Pomyśl tylko, że są zwykli ludzie,
    Jak on, co zawsze wszystko chcą wypełnić dobrze.
    Cicho, pieśni! Bo bracia nasi w grobach leżą.
    Powrócisz, ach, powrócisz, gdy w bębny uderzą
    I wojsk naszych znów kroki posłyszysz miarowe!
    Na mury potrzaskane, na ulice wolne
    Jako liście wawrzynu rzucisz kwiaty polne
    I tych, co tam zostali, obejmiesz za głowę.
    Made by Suno AI

КОМЕНТАРІ •