Przepięknie Pan opowiada.Jakby mnie Pan zamknął w jakiejś baśni historycznej czy fantastycznej.Dziękuję.Jeśli jest więcej opowieści to się w nich zanurzę.Pozdrawiam.
Dziękuję, że mogłam zwiedzić z Panem tę Leśniczówkę. Zwróciłam uwagę, że nigdy z Pana ust nie padło "Gałczyński" tylko zawsze to było "Konstanty Ildefons Gałczyński", odebrałam to jako szacunek dla naszego Poety, dziękuję.
W latach 70-tych los mnie "rzucił" na te tereny. Bardziej na północny wschód od Piszu. Wtedy to jeszcze wszędzie było widać ślady po tragedii wojennej a poprzedni mieszkańcy dalej rzucali cień na jeszcze całkiem świeżą ranę. Urokliwa przyroda i przerażające srogie zimy, bezpośredni kontakt z mazurską fauną dopełniają obrazu tamtego czasu. Nie dziwię się że nasz Poeta, dusza wrażliwa zauroczył się tym miejscem, bo absolutnie można. Tak architektura leśniczówki bardzo typowa dla tych terenów i dla tamtego okresu, choć bogatsza, bo dużo domów budowanych tam i wtedy wykorzystywało kamień polny do podmurówek. Dziękuje za bardzo wartką i elokwentną opowieść. .
Kuchnie letnie tworzono w większości gospodarstw, nie musiały to być obejścia bardzo bogate. Jeśli stać było gospodarzy na wybudowanie budynków gospodarczych, typu stodoła, obora, chlew czy kurnik to znajdowało się też miejsce na kuchnię letnią. W okresie gdy było ciepło w ogóle rezygnowano z gotowania w kuchni w domu. A przyczyny - no cóż. Temperatura. Paliło się drewnem, żywy ogień, kuchnie były kaflowe z szamotem w środku i po prostu grzały. A jak dobrze zrobione to i nie tylko w kuchni a i w reszcie domu temperatura wzrastała. W zimie jak znalazł, w lecie niekoniecznie. Argument, że robactwo nie lazło jakoś do mnie nie trafia. Na wsi pełno tego wszędzie, zwłaszcza jeśli był inwentarz. Cokolwiek jadalnego, zostawionego w kuchni "zimowej" równie dobrze wabiło owady i to nie tylko latające. Kuchnie letnie znajdowały się w oddzielnym budynku, łatwiej było wywietrzyć i nie paść z nadmiaru gorąca a trzeba przyznać, że dawne gospodynie w okresie tworzenia przetworów, potrafiły zrobić z takiego pomieszczenia piec hutniczy :D Pozdrawiam.
u nas na wsi, w Malopolsce nawet w niewielkich domach zawsze byly kuchnie letnie, zwane komorami. Byly mniejsze od tych zimowych i mniej eleganckie. sluzyly do szybkiego przygotowania posilku, w Komorach sie nie siedzialo jak w zimowych kuchniach, ktore mialy pieknie okaflowane piece i przy ktorych celebrowalo sie zimowa herbate czy przyjmowalo sasiadki, przychodzace drzec pierze.
Nieźle muzeum. Jeden budynek to biuro muzeum i mieszkanie dla kustosza a drugi to muzeum. A ilu ludzi tsm pracuje? Czy ktoś to muzeum odwiedza poza sezonem letnim? Biwakowalismy nad Nidzkim w 79r .prawie żywej duszy. Myślę że w muzeum ruchu nie ma
A co cie to chłopie interesuje ile tam ludzi pracuje? Już ty się o obroty muzeum nie martw. Lepiej nie komentuj jak masz wysnuwać wnioski na podstawie doświadczeń z przed 40 lat. Nie pozdrawiam
Przepięknie Pan opowiada.Jakby mnie Pan zamknął w jakiejś baśni historycznej czy fantastycznej.Dziękuję.Jeśli jest więcej opowieści to się w nich zanurzę.Pozdrawiam.
Dziękuję, że mogłam zwiedzić z Panem tę Leśniczówkę. Zwróciłam uwagę, że nigdy z Pana ust nie padło "Gałczyński" tylko zawsze to było "Konstanty Ildefons Gałczyński", odebrałam to jako szacunek dla naszego Poety, dziękuję.
Cudowne, klimatyczne miejsce z cudownym widokiem na perle Mazur - Jezioro Nidzkie...
Wspaniale Pan opowiada dziekuje za te filmiki
Bardzo interesujace vlog!!! Dziekuje:) Mark
Cudowne,bajkowe miejsce
Dzięki Panie Wojciechu za te filmiki...
Bardzo dziękuję i gratuluję :-) Darz Bór
Byłem i pamiętam.Moi bliscy i przyjaciele też pamiętają
Bardzo ciekawa opowieść. Dziękuję.
Mazury to moje ulubione miejsce.
Piękne tereny 👍
Jedno z najpiękniejszych miejsc na Mazurach❤️Piękne zabudowania, piękne miejsce👍Mógłbym tutaj zamieszkać😎
W latach 70-tych los mnie "rzucił" na te tereny. Bardziej na północny wschód od Piszu. Wtedy to jeszcze wszędzie było widać ślady po tragedii wojennej a poprzedni mieszkańcy dalej rzucali cień na jeszcze całkiem świeżą ranę. Urokliwa przyroda i przerażające srogie zimy, bezpośredni kontakt z mazurską fauną dopełniają obrazu tamtego czasu. Nie dziwię się że nasz Poeta, dusza wrażliwa zauroczył się tym miejscem, bo absolutnie można. Tak architektura leśniczówki bardzo typowa dla tych terenów i dla tamtego okresu, choć bogatsza, bo dużo domów budowanych tam i wtedy wykorzystywało kamień polny do podmurówek. Dziękuje za bardzo wartką i elokwentną opowieść. .
Przyznaje - w Mazurach mozna ciezko sie zakochac... Najgorsze ze jest to uczucie z ktorego nie mozna sie wyzwolic.
Dziękuję za obrazową opowieść. Uruchamia wyobraźnię.
Byłam w Leśniczówce pod koniec lat siedemdziesiątych. Oprowadzała nas śp. Pani Kira. 👍
Byłem byłem.kilka razy.
Kuchnie letnie tworzono w większości gospodarstw, nie musiały to być obejścia bardzo bogate. Jeśli stać było gospodarzy na wybudowanie budynków gospodarczych, typu stodoła, obora, chlew czy kurnik to znajdowało się też miejsce na kuchnię letnią. W okresie gdy było ciepło w ogóle rezygnowano z gotowania w kuchni w domu. A przyczyny - no cóż. Temperatura. Paliło się drewnem, żywy ogień, kuchnie były kaflowe z szamotem w środku i po prostu grzały. A jak dobrze zrobione to i nie tylko w kuchni a i w reszcie domu temperatura wzrastała. W zimie jak znalazł, w lecie niekoniecznie.
Argument, że robactwo nie lazło jakoś do mnie nie trafia. Na wsi pełno tego wszędzie, zwłaszcza jeśli był inwentarz. Cokolwiek jadalnego, zostawionego w kuchni "zimowej" równie dobrze wabiło owady i to nie tylko latające.
Kuchnie letnie znajdowały się w oddzielnym budynku, łatwiej było wywietrzyć i nie paść z nadmiaru gorąca a trzeba przyznać, że dawne gospodynie w okresie tworzenia przetworów, potrafiły zrobić z takiego pomieszczenia piec hutniczy :D
Pozdrawiam.
u nas na wsi, w Malopolsce nawet w niewielkich domach zawsze byly kuchnie letnie, zwane komorami. Byly mniejsze od tych zimowych i mniej eleganckie. sluzyly do szybkiego przygotowania posilku, w Komorach sie nie siedzialo jak w zimowych kuchniach, ktore mialy pieknie okaflowane piece i przy ktorych celebrowalo sie zimowa herbate czy przyjmowalo sasiadki, przychodzace drzec pierze.
Eichenborn to od 1938 roku nazwa pobliskiego Zdrużna a nie Prania.
Ile Polacy wydają na te zacne miejsce co roku?
Co za teorie co do kuchni letniej 🤣a nie chodziło zwyczajnie p to by nie palić w piecu latem w domu w którym szukaliśmy schronienia od upału?
Nie
Altankę zaorojektowała 😁a za ile ta altanka?a z jakich środków?
G*** cie to obchodzi chamie. Idź kiepskich obejrzyj, a nie zajmiesz się sprawami, które cie nie dotyczą i których nie rozumiesz
Nieźle muzeum. Jeden budynek to biuro muzeum i mieszkanie dla kustosza a drugi to muzeum. A ilu ludzi tsm pracuje? Czy ktoś to muzeum odwiedza poza sezonem letnim? Biwakowalismy nad Nidzkim w 79r .prawie żywej duszy. Myślę że w muzeum ruchu nie ma
A co cie to chłopie interesuje ile tam ludzi pracuje? Już ty się o obroty muzeum nie martw. Lepiej nie komentuj jak masz wysnuwać wnioski na podstawie doświadczeń z przed 40 lat. Nie pozdrawiam
Ile to kosztuje. Te kulturalne występy. Powrót do komuny. Nikogo nie interesujące występy społeczeństwo finansuje
A skąd ta pewność że nikogo to nie interezuje!!!!!!!Znam wielu takichktórych ten temat na pewno interesujuje
Jaka powrót do komuny?To raczej powrót do młodości, wspomnień,marzeń.Jakiej komuny!!!!debilizm!!!!
Umilknij chamie i nie komentuj spraw, o których nie masz pojęcia. Wypad stąd dziadu, raz raz.