Rdest S02E02 jak szybko rośnie rdestowiec japoński. Czy regularne koszenie zwalczy chwasta?
Вставка
- Опубліковано 2 сер 2024
- Drugi rok walki z rdestem.
2 czerwca skosiliśmy wszystko na zero kosiarką elektryczną.
7 czerwca to co odrosło spryskaliśmy herbicydem COMPO Herbistop z kwasem pelargonowym.
11 czerwca w miejscu uschniętych pędów korzenie rdestowca puszczają nowe łodygi
15 czerwca rdest rośnie na wysokość 10 cm
22 czerwca 6:32 mszyce na rdesćie
1 lipca rdest odrósł w pęknięciach betonu, gdzie wcześniej uschły części naziemne rośliny. Czyli po niecałym miesiącu jesteśmy w punkcie początkowym. Rośliny dochodzą do 15-30 centymetrów.
3 lipca pielenie ręczne dużych okazów i zostawianie wysokich traw wokół, z nadzieją że zagłuszą wschodzący rdest
7 lipca z wysokiej trawy przebija rdest, który wzrostem przegonił trawę. Kosimy kosiarką. Kosiarka na wysokość trawy 2cm pozostawia dalej mały rdest. W kosiarce ustawiamy wysokość na zero robiąc miazgę na ziemi.
9 lipca po koszeniu do zera widać już nowe wschodzące łodygi rdestu
11:51 bukiet z rdestu japońskiego? Tyle łodyg jeszcze nie widziałem, czyżby zmutował w jakaś nową odmianę, albo od częstego cięcia tyle nowych pędów puścił
12:06 efekty działania glifosatu podanego nalistnie roślinom na jesieni w zeszłym roku.
Do dzisiaj w miejscu zastosowania przysłowiowego roundupu w zasadzie nie pojawił się ani jeden nowy odrost rdestu. Trzy małe faktycznie na filmie widać, ale mogłem je pominąć na jesieni, albo przywędrowały korzeniami z obszaru obok.
Smutny morał jest z tego taki, że rdestu kosząc mechanicznie, wykopując karpy i zasuszając kwasem pelargoniowym części naziemne rośliny, nie pozbędziemy się Reynoutria japonica. Tylko herbicyd totalny na bazie glifosatu zwany powszechnie roundup'em daje jakieś efekty.
Japanese knotweed removal progress. - Наука та технологія
Witam. U mnie ten sam problem. Na stronach angielskojęzycznych wyczytałem że wegetacja rdestowca można podzielić na dwa etapy. 1 wzrostu do okresu kwitnienia gdzie substancje odżywcze z korzeni wędrują do łodyg i liści i 2 etap odwrotny podczas którego roślina przygotowuje się na nadejście zimy wciągając wszystko z powrotem w korzenie. I to ten drugi okres jest najlepszy do permanentnego usunięcia rdestu. Ścinamy łodygi tuż nad ziemią i wlewamy do ich wnętrza środki o dużym stężeniu glifosadu. Należy to zrobić do 5h od ścięcia pędów nie później. Wtedy roślina zaciąga herbicyd w korzenie eliminując ją całkowicie. Cały proces może potrwać nawet do 4 lat. Aby nasz preparat nie odparował zbyt szybko można użyć w mieszance środków spieniajwcych.
Ścięte łodygi wkładamy do czarnych worków na śmieci i pozostawiamy na słońcu aż do ich całkowitego wysuszenia a później najlepiej je spalić.
Pozdrawiam
Podobną technikę stosował sąsiad przy bardzo dużych rdestowcach. Na jesieni, kiedy soki wędrują z liści do korzeni, wbijał strzykawkę w pień do wlewu glifosatu. Na następny rok już ani jeden nie odrósł. Technika super do dużych okazów.
U nas glifosat i mechaniczne usuwanie. Dwa razy był też zastosowany płyn przyspieszający kompostowanie. No i póki co rdestowiec bardzo mało odrasta. Ale tu trzeba być systematycznym i te trzy metody ciągle stosować.
Też walczę z tym dziadostwem 3 miesiąc idzie, kupiłem działkę z lasem rdestowiec na 3 i ponad 3 metry,już było korytowane i pryskane a c aly czas wychodzi,zużyłem już 11 litrów orkanu o dużej ilości glifosatu,dalej rosnie.aktualnie popryskalem i wyłożyłem grube kartony i zasypałem ziemia ok 10-20cm,powinny odrosty zacznać gnić i rozpaść się ale jak będzie zobaczę, jak to nie pomoże to chyba bd kopać na 3m głęboko 😃😉
Nie próbowałem, ale podobno bardzo pomaga siatkowanie rdestowca. Tylko jest to długotrwały proces. Tutaj może pomóc przede wszystkim wybranie ziemi normalnie koparką, ale jeżeli masz w pobliżu gdzieś rdestowiec, to i tak Ci wkrótce wystrzeli nasiona. Trudny rywal do wyplenienia, a widać, że ta działka ma już nieźle rozplenionego rdestowca. Ja bym poszukał w pobliżu działki rdestowca czy gdzieś nie ma jakiejś dzikiej plantacji i najpierw tam zastosował jakiś silny środek, żeby wymarła ta plantacja, bo jeżeli Ty tego nie sadziłeś u siebie, to przyleciało z zewnątrz gdzieś. Ekologicznie tego raczej nie wyplenisz.
Rdestowiec przerasta także z działki sąsiada!
Nie wiem, czy ktoś zwrócił na to wcześniej uwagę, ale duże rośliny widać za płotem. Zatem nawet jeśli uda się panu zwalczyć u siebie, to jeszcze w tym samym sezonie może pojawić się znowu. Może warto zmobilizować także sąsiada?
Czy próbowałeś może posypać glebę zwykłą solą? Lata temu tata tak się pozbył zarośli, ale raczej to nie był rdest. Ciekaw jestem czy taka metoda jakkolwiek zadziała, czy da tyle co ocet, czyli nic, bo wiem to już z Twoich filmów.
Sól próbowałem. Zaczynałem od kilogramowej torebki soli spożywczej na jednym krzaku, a skończyłem na 5 kg worku soli drogowej. Efekt? Rdest niewzruszony, za to usechł mi iglak rosnący kilka metrów dalej 😢
@@TipTomi posypałam na razie solą kuchenną na niektóre karpy, bo walczę z takim wieloletnim lasem co rósł na 3 metry wysokości. Jak nie zadziała to zrobię roztwór. Sól to musi być sam chlorek sodu, to też jest herbicyd tyko z większym czasem połowicznego rozpadu.
Ja wygląda sytuacja w tym roku? Można prosić nowy filmik?
Proszę bardzo filmik z dzisiaj jak wygląda pole bitwy po rdestowcu. Na chwilę obecną jest super i nic nie odrosło do połowy czerwca, choć wpływ na to może mieć też bardzo suche lato, już z miesiąc nie padało. Natomiast u sąsiada, który też walczy z rdestowcem odrosło kilka sztuk, ale ścina je średnio co miesiąc. ua-cam.com/video/iOsPn6N9OGk/v-deo.html
Dzień dobry ponownie, jak wygląda w tym roku walka z rdestowcem? Czy przypadkiem nie powrócił?
A myślałeś żeby jeść te młode kłącza?
Jeszcze przerosnę tym sku*wysiństwem xd ale w Azji chyba to jedzą.
W literaturze rozpływają się nad walorami smakowymi rdestu, że sam Makłowicz nie powstydziłby się przyrządzić z niego dania. W praktyce do dzisiaj nie mogę patrzeć na szparagi, bo ich widok przypomina mi smak rdestu 🤢. Smak kwaśny jak niedojrzałych owoców z nutą rabarbaru. Na przecier z liści czy tarkowany korzeń już się nie odważyłem. Może to kwestia klimatu, gatunku, a może mojego nieudolnego kunsztu kulinarnego. W każdym razie jadalny na surowo (po ugotowaniu wcale nie był smaczniejszy tylko miękki jak fasolka). Na wypadek globalnej klęski głodu małe poletko wykarmiłoby z rodzinę i jeszcze na jesieni uschnięte łodygi na opał, kiedy węgla zabraknie 😎