Juliusz Słowacki, Sumnienie

Поділитися
Вставка
  • Опубліковано 12 вер 2024
  • Juliusz Słowacki, Sumnienie
    Przekląłem... i na wieki rzuciłem ją samą,
    I wzburzony, nim księżyc zabłysnął wieczorem,
    Jużem się od niej długim rozdzielił jeziorem.
    A gdy się toń jeziora księżycową plamą
    Osrebrzała, gdy wichry zawiewały chłodniej,
    Jam jeszcze leciał - jeszcze uciekałem od niej.
    I może bym zapomniał - bo koń leciał skoro,
    Bo mi targały myśli tętniące kopyta.
    Gdzie ona? - oszukana - przeklęta - zabita...
    Patrzę na niebo, księżyc, na gwiazdy, jezioro...
    Wszak jęk tu nie doleci, wszak łez nie zobaczę.
    To jezioro - to fala - to nie ona płacze.
    I może bym zapomniał... lecz gdy to spostrzegła
    Blada światłość księżyca, krok w krok za mną biegła.
    Próżno się zatokami wężowymi kręcę,
    Wszędzie mnie księżycowa kolumna dopadła,
    Jak by się ta kobieta do stóp moich kładła,
    I niema płaczem, za mną wyciągała ręce.

КОМЕНТАРІ •